Dodano: 19.07.15 - 11:14 | Dział: Godne uwagi

Pieśń o Ojczyźnie


Pośród pól złoconych miedzami przeciętych, pną się w górę krzyże na kościelnych wieżach - tam moja Ojczyzna i serce tam moje. Cieniem słońce kładzie wieże obok drzew, chcąc powielić świętość i naznaczyć ziemię. Znaki są potrzebne, by niewierny człek zatrzymał się chwilę i popadł w zadumę. By usłyszał serce, co w korpus uderza i odgłos własnego sumienia, by na chwilę zrzucił twardą skórę zwierza i stał się człowiekiem. Nie mniej potrzebna zaduma jak woda, myśl zaspokaja apetyt człowieka. Na ważne sprawy czasu mamy mało, choć życie krótsze jak nam się wydaje. Nikt nie przewidzi, co go jutro czeka i czy czasu stanie na chwilę dumania.
W mojej ojczyźnie drzewa wyjątkowe i rzeki, co płyną do naszego morza i gwiazdy jaśniejsze, choć ciemne widoki. Mój kraj jest pieśnią pisaną o zmroku, umieszczoną w księdze, co ma stron tysiące, nuconą przez chłopców idących znad Oki. Śpiewaną pod Tobrukiem i Monte Cassino, to pieśń dumna jak orzeł, co błądzi po niebie, to pieśń, którą przekazać chcę Synom. Nad Wisły brzegiem pną się do nieba dumne topole i barczyste dęby, rośnie tam duma i wstyd umiera, płyną obietnice z politycznej gęby.
I roÅ›nie miÄ™ta, co zapach rozsiewa i tyle kwiatów, że zliczyć ich trudno. A jaka jesieÅ„…, kto opisać zdoÅ‚a, tyle w niej zÅ‚ota, że aż podziw bierze. SkÄ…d wiÄ™c tyle biedy, nikt nie wytÅ‚umaczy, ludzie wiszÄ… w próżni jako nietoperze - do góry nogami przewraca siÄ™ Å›wiat.
A nad Soliną jesień w pełnej krasie, rudawe drzewa zrzucają pokrycie, one też mijają jak wszystko, co mija; jak sen, jak miłość, jak młodość, jak życie. Zagubieni w mroku idziemy przed siebie, czasami wzlatamy w przestworza, brakuje nam czasu na boskie widoki i na zwyczajne marzenia przyziemne. Piękno się wkrada za powiek zasłonę, marzenia odchodzą jak strudzone żony, a jesień idzie przyodziana w szaty. Przechodzi obok wrażliwej istoty jak bogacz koło żebraka, nawet nie spojrzy na jego szaty i na tę biedę, którą trzyma w dłoni. Dostrzec piękno w biedzie nie każdemu dane i szczęście w bogactwie, co rzadko się zdarza. Bóg obsypał ziemię wszelkimi dobrami, na palecie życia położył kolory, a człowiek szuka czego nie zagubił i nic nie znalazł jeszcze do tej pory. A człowiek w brzydocie piękna poszukuje, gdzie trudno odnaleźć szczęścia odrobinę. Przekora boli i czasem doskwiera. Głupota często wcześniej umiera niż się rodzi. W mojej ojczyźnie jest tyle zadumy, co w strofach wyrytych dłutem przez proroka. Trwale, bo w kamieniu, ulotnie, bo na ziemi. Myśleć znaczy kochać i rozumieć, znać drogę, i cel podróży. Jest w nas tyle mądrości, aż dziw skąd głupota się bierze, co prawda mówimy pacierze bezwiednie i bezrozumnie. Rozmawiamy z Bogiem, choć demon za skórą, przewrotność nie ma granic, wiara nasza słaba.
Moja ojczyzna, to gór Å‚aÅ„cuchy i szczyty rosnÄ…ce w niebiosa, to Å‚Ä…ki, na których rosa jak Å‚za matki, dojrzewa pod nieba powiekÄ…. WidzÄ™ jÄ…, choć daleko i mrocznie, czekam aż oko odpocznie i mgÅ‚a ustÄ…pi znad wód, co nas dzielÄ…. Wydeptane Å›cieżki pozostajÄ… żywe i wiodÄ… do źródÅ‚a skÄ…d mÅ‚odoÅ›ci rzeka wypÅ‚ywa ze skaÅ‚y. CzÅ‚owiek bez wspomnieÅ„, jak ptak ze skrzydÅ‚em zÅ‚amanym, jak ryba wyrzucona na piasek przez falÄ™. CzÅ‚owiek bez ojczyzny, jak wrak na dnie oceanu. ÅšniÄ… mi siÄ™ jeszcze drewniane kapliczki i wieże koÅ›cielne jak smukÅ‚e topole. SÅ‚yszÄ™ woÅ‚ajÄ…ce na nieszpory dzwony i psalm Å›piewany ustami anioÅ‚a. To moja ojczyzna mnie do siebie woÅ‚a, wszak na tÄ™sknotÄ™ nie ma jeszcze leku. ChoćbyÅ› jak udawaÅ‚ przepyszny czÅ‚owieku, to Å‚za w oku siÄ™ rodzi i na twarz wypÅ‚ywa. Na wspomnienie serce ci mocniej uderza, jesteÅ› zawieszony na ksztaÅ‚t nietoperza, bo Å›wiat twój już odwrócony do góry nogami. Rozdarte serce ciÄ…gle niespokojne, bo drzew dorosÅ‚ych już siÄ™ nie przesadza. Jedziesz w nieznane jak rycerz na wojnÄ™, lecz los swój kÅ‚adziesz w caÅ‚oÅ›ci na szalÄ™, czy powrócisz – o tym Bóg zdecyduje.
A tymczasem w ÅšwinoujÅ›ciu koÅ‚yszÄ… siÄ™ statki, na redzie czekajÄ…c jak Jurand przy bramie, dzieci siÄ™ tulÄ… do piersi swej matki, a życie bezpowrotnie odpÅ‚ywa na fali. Tylko mewy krzyczÄ… przeraźliwym gÅ‚osem porywajÄ…c w dzioby ogÅ‚uszone ryby, tylko tyfon ryknie na znak pożegnania, jakby powroty siÄ™ nie zdarzaÅ‚y. Każdy z nas pÅ‚ynie po wielkiej wodzie, nikt ciÄ™ nie pyta, czy pÅ‚ywać umiesz. Kiedy dopÅ‚yniesz wreszcie do brzegu, że los ciÄ™ popchnÄ…Å‚ – zrozumiesz. Nie ma przypadków, choć tak myÅ›limy, jest los, który kieruje czÅ‚owiekiem, czy w Bangladeszu, czy na Sybirze, czy w kraju pÅ‚ynÄ…cym miodem i mlekiem. WszÄ™dzie serce jednakowo boli, chyba, że zwyrodniaÅ‚e, co siÄ™ również zdarza. Niektórych ojczyzna jest tam gdzie pieniÄ…dze, to taka żydowska natura. Jednak dom rodzinny dla mnie wiÄ™cej znaczy, niż wszystkie skarby i cenne szkatuÅ‚y.
SÄ… też ojczyzny duże i maÅ‚e, w nich ludzie mieszkajÄ… bogaci i biedni, tam stojÄ… chaty różnych rozmiarów, na stoÅ‚ach chleb leży powszedni. I sÄ… też groby rozsiane wszÄ™dy i jeszcze sÅ‚ychać Å‚aÅ„cuchów brzÄ™ki. Moja Ojczyzna wie, co okowy, co znaczy ból i, co jÄ™ki. Echo historii mogiÅ‚y niosÄ…, choć padÅ‚y już krzyże brzozowe. Ból wciąż nie mija, a pamięć żywa utkwiÅ‚a i trwa do tej pory. Od samej jutrzni, gdy sÅ‚oÅ„ce wschodzi - hymn bolesny rozbrzmiewa, aż do zachodu sÅ‚oÅ„ca na niebie, gdy koÅ„czÄ… siÄ™ ziemskie nieszpory. A nocÄ…, kiedy w księżyca blasku ból ludzki sen rozmywa, powstajÄ… zmarli w żywych pamiÄ™ci. IdÄ… noc caÅ‚Ä… swymi Å›cieżkami, aby odczytać mogli ludziska, przekaz dla siebie z innego Å›wiata. Takie spotkania sÄ… tylko we Å›nie, innej Å‚Ä…cznoÅ›ci nie ma z zaÅ›wiatem. WiÄ™c groby mówiÄ…!, jeno siÄ™ trzeba wsÅ‚uchać w ich mowÄ™, grobowa cisza maÅ‚Ä… przesadÄ…. Tak wiele mieszczÄ… w sobie tajemnic i tyle bólu, i tyle żalu, że nocy maÅ‚o… Sen szybko mija i już na niebie sÅ‚oÅ„ce siÄ™ pali, a ranne dzwony nowiny gÅ‚oszÄ…. Już czÅ‚owiek pÄ™dzi, życie go goni i nie ma czasu na rozważanie nocnej przygody i tak do koÅ„ca bezwiednie żyje. Cóż! czas to pieniÄ…dz.
W mojej ojczyźnie milknie woÅ‚anie i kÅ‚am zwycięża. Ze Åšnieżki schodzi turysta nagi, wzrok jego smutny, twarz przerażona, worek porwany w dÅ‚oni zaciska. MówiÄ…, że gorzej schodzi siÄ™ z góry, że bolÄ… nogi…
Ile przed nami jeszcze tej drogi, ile doświadczeń i ile bólu - Bóg zdecyduje.
A na Giewoncie żelazne krzyże, na które ręki nikt nie podnosi. Patrzą na Polskę i błogosławią ludziom strudzonym i słabym, a tam na Wiejskiej znudzeni ludzie nawet Bogiem się bawią.
Moja Ojczyzna to odgłos dzwonów, które biją na trwogę.

Władysław Panasiuk