Dodano: 23.05.15 - 22:25 | Dział: Opowiadania

KRYZYS PARLAMENTARNY


Europoseł w skrojonym doskonale garniturze opuszczał właśnie gmach sejmu otoczony gromadką klakierów.
- Panie poÅ›le to...panie poÅ›le tamto... - gdakali klakierzy, utrzymujÄ…c jego poczucie wartoÅ›ci na stale wysokim poziomie. A on Å‚askawie na to pozwalaÅ‚, choć miaÅ‚ tylko niepeÅ‚ne Å›rednie wyksztaÅ‚cenie, a w podstawówce woÅ‚ano za nim „mato” w zwiÄ…zku z chronicznymi problemami z przyswajaniem wiedzy. No, ale tata byÅ‚ pierwszym sekretarzem wiadomej partii, wiÄ™c zrozumiaÅ‚Ä… ambicjÄ… taty byÅ‚o, aby i syn zostaÅ‚ pierwszym sekretarzem. I tak też siÄ™ staÅ‚o. Partia taka sama, stanowisko podobne, ludzie jak dawniej zapewniali spokojny byt swoimi gÅ‚osami wyborczymi. Wszystko w życiu europosÅ‚a byÅ‚o skrojone na jego miarÄ™, a i on kroiÅ‚ kraj bezlitoÅ›nie przy każdej nadarzajÄ…cej siÄ™ okazji. No, może tylko ten jÄ™zyk obcy. CiÄ…gle miaÅ‚ problemy z nauczeniem siÄ™ choćby kilku podstawowych słów. StÄ…d wÅ‚aÅ›nie zatrudniaÅ‚ na staÅ‚e atrakcyjnÄ… blond tÅ‚umaczkÄ™, która doskonale sprawdzaÅ‚a siÄ™ w każdej sytuacji zwiÄ…zanej z kontaktami w europarlamencie, a po godzinach zapewniaÅ‚a mu dodatkowo pÅ‚atne usÅ‚ugi erotyczne na najwyższym poziomie. Å»ona wiedziaÅ‚a o wszystkim, ale pieniÄ…dze europosÅ‚a byÅ‚y dla niej ważniejsze, niż jakieÅ› dyrdymaÅ‚y o wiernoÅ›ci.
Kroczył więc przedstawiciel narodu sejmowymi korytarzami godnie, a ponieważ tępoty nie widać na zewnątrz, więc mógł bez przeszkód sprawiać wrażenie poważnego polityka tylko za pomocą drogiego garnituru i sfory klakierów. Gdy wyszedł na schody budynku sejmowego, poprawił krawat, przygotowując się do udzielenia kilku krótkich wywiadów w stylu :
„ staramy siÄ™ i caÅ‚y czas do przodu” albo „ te zarzuty majÄ… charakter polityczny” zależnie od tego, czy go chwalÄ…, czy oskarżajÄ… o przekrÄ™ty.
I tu pierwsze zdziwienie tego dnia uniosło brwi posła w geście niezrozumienia. Na zewnątrz nie czekali na niego dziennikarze. Spojrzał na stłoczonych obok niego pomagierów, którzy mieli także głupie miny, choć jak zawsze odrobinę głupsze od posła, bo tak przecież wypadało.
- Gdzie się podziali? - mruknął pod nosem, pakując się do czarnego Audi A8, które podjechało pod schody.
- Gdzie pismaków wymiotło?- zapytał kierowcy, ale ten, mając ukończone trzy fakultety, w tym filozofię grecką, od dawna nie mógł się porozumieć ze swoim pracodawcą ze względu na znaczące różnice intelektualne, więc odpowiedział tylko zdawkowo:
- Może jakiś zamach terrorystyczny albo demonstracja?
I tu coś zaświtało posłowi, bo szybko włączył mały telewizor w siedzeniu luksusowego auta. Przerzucał kolejno kanały, nie znalazł jednak nawet wzmianki o zamachu, powodzi lub choćby tsunami. Niepokój wzbierał w nim powoli, na wzór lekkich podmuchów wiatru przed ulewą. Tym bardziej, że w telewizji nie było także ani jednej debaty wyborczej, bloku politycznego lub starcia wrogich sobie partii. Szukał dalej nerwowo, przeglądając kolejne stacje telewizyjne i dalej nic.
Przecież to niemożliwe! Za miesiąc wybory!
Zrobiło mu się ciepło. Rozpiął koszulę i rozsunął krawat. Nagle natrafił na ranking przedwyborczy. Ożywił się, ale kiedy wpatrzył się bliżej w ekran, coś ścisnęło go za gardło. Musiał wyglądać naprawdę źle, bo kierowca zwolnił, widząc jego odbicie w lusterku, i zapytał szczerze zaniepokojony nie tyle o posła, co o swoją posadę:
- Panie pośle, czy dobrze się pan czuje?
- Co? - Wybełkotał polityk, nie mogąc oderwać wzroku od telewizora. Na małym ekranie słupki wyborcze kolejnych znanych w całym kraju partii nie przekraczały jednego procenta. Jednego procenta!!! To jakaś paranoja! Szybko przyjrzał się logo partii mając nadzieję, że to jakaś pomyłka. Ale o pomyłce nie mogło być mowy. Jego partia, która jeszcze przed dwoma tygodniami miała 38% poparcia, teraz nie przekraczała progu wyborczego.
Telewizja pokazała reportera czatującego na przechodniów. Napotkani respondenci krótko rzucali coś do mikrofonu i oddalali się. Przekręcił pokrętło głośności telewizora. Reporter właśnie podchodził do kolejnego potencjalnego wyborcy z typowym w takich okolicznościach pytaniem:
- No kogo zamierza pan głosować?
Mężczyzna wyglądający na inteligenta uśmiechnął się gorzko i odpowiedział zniecierpliwiony:
- No chyba pan żartuje, drogi panie! - Po czym kamera zarejestrowała plecy oburzonego obywatela i głupawo uśmiechającego się reportera.
- Tak odpowiadajÄ… dziÅ› wszyscy - zaintonowaÅ‚ podekscytowany dziennikarz - to wprost niesÅ‚ychane, na miesiÄ…c przed wyborami reprezentatywna grupa obywateli naszego miasta odpowiada wprost „nie pójdziemy do wyborów, to nie nasza sprawa”, a w innych miastach jest dokÅ‚adnie tak samo...
Nagle rozdzwoniÅ‚ siÄ™ telefon posÅ‚a, znana melodia „Å»ono moja” wdarÅ‚a siÄ™ w dziennikarskie wywody. PoseÅ‚ spojrzaÅ‚ na ekran telefonu i nacisnÄ…Å‚ zielonÄ… sÅ‚uchawkÄ™.
- Czy ty słyszysz, co oni pie....olą w telewizji ! - Rzucił do słuchawki parlamentarzysta jak zwykle bardzo parlamentarnie. Był w końcu wybrańcem narodu, więc trudno się dziwić - no po prostu och...ali, co to ku...wa jest, jakaś prowokacja służb, czy co?!
Po drugiej stronie jakiś głos nerwowo szczekał z głośnika.
- Dobra, jadę do prezydenta, jak się coś dowiem, to ci oddzwonię - zakończył rozmowę poseł, czując, że robi mu się słabo. Grunt, w który wrósł i z którego czerpał, a właściwie ssał całe życie, teraz trząsł się, nie dając pewnego oparcia. Przecież miesiąc temu kupił swojej kochance mieszkanie w Paryżu. Z czego spłaci drugą ratę? Przecież te marne pięć tysięcy Euro, które dostaje jako europoseł, to jakieś śmieszne grosze. Przed oczami stanął mu solidny odsyp za poparcie znajomego przy przetargu na autostradę.
A teraz ku...wa co?! Chłopki roztropki nie chcą głosować?! Po co oni ku...wa łażą po tych ulicach?! - Wściekał się w duchu widząc, że samochód dojeżdża do bramy pałacu prezydenckiego. Ochrona sprawdziła ich dokumenty i wpuściła auto do środka. Szybko wkroczył do budynku i energicznie wpadł na salę obrad. Po kurtuazyjnym przywitaniu urzędników państwowych, zaczynając od prezydenta, usiadł na wyznaczonym miejscu i nerwowo stukał palcami w stół. Prezydent rozpoczął obrady po kilku minutach nerwowej dyskusji z ministrami resortów siłowych.
- Moi panowie - zaczął prezydent, wycierając nerwowo nalaną twarz - poprosiłem was tu, ponieważ wydarzyła się rzecz niesłychana, przy której powódź stulecia to błahostka. Mamy miesiąc do wyborów, a obywatele nie są zainteresowani głosowaniem na kogokolwiek. To jest jawny bojkot wyborów. I tu zadaję pytanie, kto za tym wszystkim stoi?! - Prezydent podniósł głos i potoczył wzrokiem po zebranych.
Minister edukacji przetarł okulary i zaczął się wiercić nerwowo na swoim fotelu.
- Proszę, panie ministrze, chciał pan coś powiedzieć? - Zwrócił się do niego prezydent.
- Dziękuję, panie prezydencie. Otóż istotnie w historii powojennej naszego kraju, ba, przedwojennej także, a właściwie rzekłbym, w całej historii, nie zdarzył się jeszcze taki przypadek, aby obywatele całkowicie odmówili udziału w głosowaniu. Owszem, głosowali przeciw, ale jednak szli do urn. Tego, z czym obecnie mamy do czynienia nie można wytłumaczyć żadnym wybiegiem socjotechnicznym czy zbiorową manipulacją. Zwłaszcza, że, co zapewne przyzna minister informacji krajowej, wszystkie media z 80% obłożeniem czasu antenowego miały nadawać programy wyborcze.
- Co na to prezes?- Przerwał mu energicznie prezydent.
W fotelu po drugiej stronie stołu chrząkał bezradnie gruby jegomość z czerwoną od alkoholu twarzą.
- No, ale nikt tych programów od kilku dni nie ogląda, panie prezydencie, więc wstrzymałem nadawanie i przeszedłem na same reklamy, żeby chociaż trochę zarobić, zanim to wszystko pieprz... znaczy upadnie...
- Co niby pieprznie ! - Grzmiał prezydent coraz bardziej zdenerwowany - minister obrony, proszę!
- Ja myślę, że trzeba wyprowadzić wojsko na ulicę i zrobić z tym porządek - krótko i po wojskowemu wypowiedział się minister obrony.
Prezydent mało nie zemdlał. Otworzył usta z zamiarem miażdżącej krytyki, ale chwilę później złapał się za serce i usiadł głębiej w fotelu. Kilku ochraniarzy podbiegło do niego, ktoś wzywał już lekarza, ale prezydent odgonił jak natrętne muchy.
- Panowie - zaczął słabym głosem, ale grobowa cisza potęgowała każde słowo - ciężko mi to przyznać, ale przyszedł czas, kiedy nie wystarczy już zdobyć mandat czy stanowisko. Dziś na nas właśnie, na ten sejm, ten rząd, przyszedł czas radykalnych zmian. Ludziom nie wystarczy już nasze gadanie. Przestali nam wierzyć. Chyba trzeba będzie wziąć się do jakiejś pożytecznej roboty.
Na sali zabrzęczało jak w ulu.
- Jak to do roboty - skrzywił się minister rolnictwa - przecież my nigdy nie pracowaliśmy. Takie były przecież założenia, tylko pozoracja, kilkadziesiąt ustaw w roku, pod koniec roku wszystkie ustawy do kosza, tak pan przecież mówił - z wyrzutem wyciągnął ręce w kierunku głowy państwa.
- Wiem, co mówiłem - uciął prezydent - i tak do tej pory przecież było. Ale się skończyło. Samemu mi ciężko, dotąd przecież tylko ułaskawiałem bandytów, a teraz... - głos mu się załamał.
- Widzę, że nikt nie ma żadnego rozsądnego pomysłu - dodał spoglądając z wyrzutem na ministra obrony - więc zarządzam spotkanie za tydzień w tej sali. Jeżeli nie zrobimy czegoś dla ludzi, to wszyscy skończycie na bruku. Bo co wy naprawdę umiecie robić, oprócz politykowania?
Nikt nie odpowiedział, europoseł opuścił wzrok.
- No właśnie - dodał gorzko prezydent wstając- żegnam panów!
I łamiąc wszelkie zasady kultury parlamentarnej, nerwowym krokiem wyszedł z sali, nie żegnając się z nikim.
Ciemne chmury zawisły nad zgromadzeniem wybrańców narodu. Po raz pierwszy od lat głęboki smutek i lęk o przyszłość zagościły w ich sercach. Zrobić coś pożytecznego dla ludzi.
Ale jak?


Opowiadanie wyróżnione w kategorii społeczeństwo w Konkursie Literackim Myślenie Niekontrolowane 2012.


Andrzej Chodacki


Autor opowiadania: Andrzej Chodacki
Urodzony w 31.05.1970 roku. Z powoÅ‚ania mąż i ojciec, z zawodu lekarz. Pisze prozÄ™ i poezjÄ™, a także fotografuje. Laureat kilkudziesiÄ™ciu konkursów literackich. Jego opowiadania byÅ‚y drukowane miÄ™dzy innymi w Wydawnictwie My Book w Szczecinie, MiesiÄ™czniku Literackim Akant w Bydgoszczy, Kwartalniku Literackim Horyzonty, w Półroczniku literackim „Inter-. Literatura–Krytyka–Kultura”, oraz w wielu czasopismach polonijnych na caÅ‚ym Å›wiecie. W 2012 roku wydaÅ‚ debiutanckÄ… książkÄ™ z poezjÄ… i fotografiÄ… pt.„ Pejzaże tÄ™sknoty”. W 2013 roku wydaÅ‚ cykl opowiadaÅ„ pt. „ OpowieÅ›ci ze Å›wiata”. W 2014 roku wydaÅ‚ kolejny cykl opowiadaÅ„ pt „ WyczekujÄ…c dnia”.
W 2015 roku jego najnowsza powieść pt „ Doktor SeliaÅ„ski” zostaÅ‚a przetÅ‚umaczona na jÄ™zyk ukraiÅ„ski. Od 2015 roku czÅ‚onek Unii Polskich Pisarzy Lekarzy


Od Redakcji: Opowiadania Andrzeja Chodackiego można również znaleźć w dziale:Na każdy temat.