Dodano: 14.02.15 - 16:05 | Dział: Polskie Skrzydła

Lotnicy gen. Kleeberga


Ostatnia wielka operacja wojenna polskiego Września,
to Bitwa pod Kockiem, rozegrana w dniach 2 - 5 października 1939 roku. Była ona zbrojnym akordem, o dużym rozmachu i dramatycznym przebiegu, kończącym Kampanię Wrześniową. Rozegrały ją regularne oddziały Wojska Polskiego, podczas gdy opór wojsk polskich w pozostałej części naszego terytorium praktycznie ustał. To Samodzielna Grupa Operacyjna „Polesie” oraz oddziały przyłączające się na trasie jej marszu, stoczyły porywający bój z przeważającymi siłami niemieckimi w okolicy Woli Gułowskiej, Charlejowa, Budzisk i Adamowa pod Kockiem. Dowódcą i organizatorem Grupy jak również inicjatorem rajdu spod Kobrynia pod Kock, był legendarny już dziś bohater tamtych dni, gen.Franciszek Kleeberg. Po walkach na Polesiu, w których przyszło mu walczyć zarówno z siłami niemieckimi jak i sowieckimi, w trzeciej dekadzie września odchodząc z rejonu Kobrynia na południe, później od Brześcia na zachód, postanowił maszerować na odsiecz Warszawie. W okolicy Włodawy stoczył zwycięski bój z wojskami sowieckimi i po jednodobowym odpoczynku wyruszył w kierunku zachodnim osiągając dnia 29 września rejon pomiędzy Łukowem a Kockiem. Zamierzeniem dowódcy SGO „Polesie” było uzupełnienie zapasów materiału wojennego w centralnej składnicy „Stawy” koło Dęblina. Warszawa była już w rękach niemieckich /28.09/, więc dalszy marsz na północ nie miał sensu, a drogę na Dęblin zagrodziły zmotoryzowane oddziały niemieckie. Pozostało zatem bronić tylko honoru żołnierza polskiego, bo o poddaniu nikt nie chciał nawet słyszeć. W składzie SGO „Polesie” znalazły się następujące jednostki Wojska Polskiego: 50 Dywizja Piechoty Rez. (Brzoza), 60 Dywizja Piechoty (Kobryń), Brygada Kawalerii (Zaza), Podlaska Brygada Kawalerii, część rozwiązanej po bitwie pod Wytycznem grupy KOP gen.Orlik-Rückemanna oraz grupa lotników, a tym II Eskadra Zapasowa złożona z pracowników PZL, znaczna część personelu 13 Eskadry Obserwacyjnej i absolwenci Szkoły Podoficerskiej z Obór k/Konstancina. W sumie około 17.000 ludzi. Rankiem 2 września doszło do pierwszych potyczek z nieprzyjacielem. Pomimo, że Niemcy mieli do pomocy czołgi i artylerię, początek był dla nas pomyślny, wzięto nawet do niewoli ok.200 jeńców. W dniach następnych gen.Kleeberg przeszedł do natarcia lecz pełnego powodzenia już nie udało się osiągnąć, mimo bardzo dobrej postawy polskiego żołnierza i lokalnie znacznych sukcesów operacyjnych. Szczególnie dzień 5 października przyniósł chlubę polskiej sztuce operacyjnej. W rejonie Charlejowa triumfowali Polacy, nieprzyjaciel rzuca broń i cofa się w popłochu. W rejonie Woli Gułowskiej również Niemcy cofają się w popłochu po straceńczym ataku na bagnety batalionu 183 pułku. Nieprzyjaciel w międzyczasie otrzymał znaczne wsparcie ogniowe od strony miejscowości Ryki, a żołnierzom gen.Kleeberga zaczynało brakować amunicji. Nie pomogło bezprzykładne bohaterstwo, ani ogromne poświęcenie, walczyć nie było już czym i w tej sytuacji gen.Franciszek Kleeberg zdecydował o kapitulacji pomimo praktycznego zwycięstwa w bitwie. Swoją decyzję umotywował w ostatnim rozkazie do żołnierzy SGO „Polesie” następująco. « Chciałem iść najpierw na południe, gdy to stało się niemożliwe, nieść pomoc Warszawie. Warszawa padła nim doszliśmy. Mimo to nie straciliście nadziei i walczyliście dalej. Wykazaliście hart i odwagę w masie zwątpień i dochowaliście wierności Ojczyźnie do końca. Dziś jesteśmy otoczeni, a amunicja i żywność są na wyczerpaniu. Dalsza walka nie rokuje nadziei, tylko rozleje krew żołnierską, która jeszcze przydać się może. (...) ». W bitwie pod Kockiem poległo 324 żołnierzy, 20 zmarło z ran, a do niewoli dostało się 16.860 żołnierzy.

W zgrupowaniu gen. Kleeberga,
jak wspomniano, znalazła się dość duża liczba lotników, którzy jakkolwiek w większości byli spieszeni, niemniej oddali cenne usługi zarówno w bitwie jak i w czasie całego rajdu grupy. W sumie było ich około siedmiuset, zgrupowanych w trzech jednostkach. Pozostałość 13 Eskadry Obserwacyjnej, którą por. Piorunkiewicz przemianował na 13 Eskadrę Szkolną, a trzy samoloty stanowiące sprzęt Eskadry nazwał Plutonem Rozpoznawczym. II Eskadra Zapasowa oraz nieliczny zespół (ok.60) żołnierzy służby czynnej z 1 Pułku Lotniczego w Warszawie, którzy na kilka dni przed wybuchem wojny ukończyli kurs pilotażu w Oborach koło Konstancina. Do grupy gen.Kleeberga dołączali wszyscy zagubieni na tamtym terenie lotnicy, którzy utraciwszy sprzęt latający i łączność ze swoimi jednostkami wycofywali się w kierunku zachodnim. 13 Eskadra Obserwacyjna w wirze zmagań wojennych znalazła się w połowie września na lotnisku Wielick pod Kowlem. Ponieważ właściwy jej dowódca kpt.obs. Lucjan Fijuth gdzieś się zawieruszył, komendę objął samorzutnie por.pil. Edmund Piorunkiewicz. Wszystkie stacjonujące tam samoloty były niezdatne do lotu, zatem Piorunkiewicz rozkazał wymontować z nich karabiny maszynowe i zainstalować na samochodach, a resztę sprzętu spalić. Eskadra wycofała się z Kowla po morderczej walce z oddziałami Armii Czerwonej, zabierając ze sobą liczną grupę polskich pracowników policji, leśnictwa oraz ludności cywilnej, skazanych na zagładę w sowieckich łagrach. Szczęśliwie, udało im się wyrwać z terenów zajętych przez wojska sowieckie i dotrzeć w pobliże Włodawy, gdzie eskadra została wcielona do SGO „Polesie”. Nocą lotnicy na przygodnych łodziach przeprawili się przez rzekę Bug i zaatakowali niemiecki garnizon we Włodawie, zajmując to miasto bez większego trudu. Tam przeprawiono na lewy brzeg Bugu cały rzut kołowy eskadry. Koło Włodawy, w majątku Adampol, odnaleziono zupełnie sprawny samolot szkolny PWS-26, a w pobliskich miejscowościach jeszcze trzy RWD-8, rozpoczęto więc normalną służbę patrolową na korzyść dowódcy SGO „Polesie”. Loty eskadry odbywały się głównie o świcie i tuż przed zachodem słońca, gdyż w tym czasie niebo było „czyste”. W czasie tych lotów piloci obserwowali oddziały trzech armii: polskiej, niemieckiej i sowieckiej. Rozróżniali je na swój własny a niecodzienny sposób: Mianowicie Polacy strzelali do każdej maszyny w powietrzu i ze wszystkich luf jakie posiadali, Niemcy natomiast nie reagowali zupełnie, gdyż pewni byli, że tylko ich lotnictwo może znajdować się w powietrzu. Najdziwniej zachowywali się żołnierze sowieccy, którzy na dźwięk zbliżającego się samolotu padali jak stali na ziemię i leżeli bez najmniejszego ruchu. Niemniej te różnorodne reakcje pozwalały bezbłędnie rozszyfrowywać przynależność państwową napotykanych oddziałów.

Pod koniec września 1939 r.,
oddziały SGO „Polesie” wycofywały się spod Włodawy w kierunku na Parczew. Tam między Pieszowolą a Sosnowicą zostały kolejny raz zaatakowane przez samoloty z czerwoną gwiazdą, które ze swych kaemów siały śmierć i zniszczenie. Ginęły głównie konie, bo żołnierze kryli się w przydrożnych rowach i rozpadlinach terenowych. Później w czasie postoju eskadry na rynku w Parczewie, miasteczko zostało zaatakowane przez dziewięć myśliwców sowieckich I-16. Powstało duże zamieszanie i niebezpieczeństwo utraty znacznej ilości sprzętu, nie mówiąc o stratach w ludziach. Klęskę zażegnał st.szer.pil. Stanisław Łaski, który z zamontowanego na ciężarówce kaemu, zestrzelił pierwszy z atakujących samolotów. Pozostałe wycofały się w popłochu. Pluton Rozpoznawczy por.Piorunkiewicza wykonywał nie tylko czysto lotniczą służbę, lecz korzystając ze swoich dobrych samochodów ciężarowych działał również jako oddział zmotoryzowany. Takiej akcji dokonano w Radzyniu Podlaskim, gdy nocą, podchodząc skrycie, zaatakowano duże zgrupowanie wojsk sowieckich. Furia ataku polskiego była tak ogromna, że zaskoczone kompletnie sowieckie zgrupowanie pancerne wycofało się aż za Bug. Pluton Rozpoznawczy w składzie SGO „Polesie” wykonał od 26 września do 6 października 1939 r. 46 lotów rozpoznawczych i łącznikowych. Co najmniej dwukrotnie sowieckie myśliwce atakowały samoloty Plutonu Piorunkiewicza, szczęśliwie wszystkie wyszły tylko z lekkimi uszkodzeniami.
Skład Plutonu Rozpoznawczego SGO „Polesie”:

por.pil. Edmund Piorunkiewicz - dowódca, oraz piloci: Pchor.pil. Bandor, plut.rez.pil. Antoni Kulikowski, plut.pil.Mach, kpr.pil. Zaleśny i st.szer.rez.pil.Stanisław Łaski. (Po kapitulacji SGO, najlepszy i sprawny do końca samolot PWS-26, został ukryty przez Stanisława Łaskiego w Puszczy Białowieskiej). Załogi Plutonu Razpoznawczego SGO latały niezwykle ofiarnie na rozpoznanie, atakowały nieprzyjaciela z km-ów, jak również „bombardowały” z powietrza, zabierając na pokład granaty ręczne z braku prawdziwych bomb lotniczych. Niestety, 6 października piloci i obsługi naziemne, po spaleniu sprzętu udały się do niewoli niemieckiej wraz z żołnierzami SGO „Polesie” i jego dowódcą gen. Kleebergiem.

II Eskadra Zapasowa.
Została ona zorganizowana 6 września na terenie lotniska Okęcie w Warszawie. W jej składzie walczyli pracownicy Państwowych Zakładów Lotniczych, z Wytwórni Płatowców i Wytwórni Silników. Dowódcą jej został por.rez.Karol Rojek, a zastępcą ppor.rez.Witold Obrycki. Eskadra liczyła około 200 ludzi o różnych specjalnościach. Byli tam inżynierowie, technicy, rzemieślnicy, ale również piloci rezerwy, strzelcy lub obserwatorzy. Z najciekawszych i głośnych postaci, które zaistniały w składzie II Eskadry Zapasowej wymienić należy kwatermistrza Eskadry, Inż. Bogdana Wernera - syna Teodora Wernera, dyrektora i współzałożyciela znanej przed wojną w Warszawie fabryki „NORBLIN” (Norblin, Bracia Buch i Teodor Werner) - inż. B. Werner przed wojną pracował w Instytucie Badań Technicznych Lotnictwa, później w biurze konstrukcyjnym Państwowych Zakładów Lotniczych. Początkowo w Wytwórni Silników na Okęciu, a w okresie późniejszym do wybuchu wojny w Wytwórni Płatowców na Paluchu. Po zakończonej kampanii wrześniowej brał udział w organizowaniu działalności konspiracyjnej w Warszawie. Armia Krajowa wykorzystując biegłą znajomość języków obcych przez inż.Bogdana Wernera, /francuskiego, angielskiego, niemieckiego i rosyjskiego/ skierowała go do pełnienia funkcji kuriera utrzymującego łączność z zachodnimi aliantami. W 1943 r. w czasie przekraczania granicy francusko-hiszpańskiej został aresztowany przez Niemców jako obywatel francuski o nazwisku Robert Lebeau i do zakończenia wojny przebywał w obozach koncentracyjnych w Dachau i w Oranienburg-Sachsenhausen. A z innych, inż.Tadeusza Sołtyka, obiecującego konstruktora lotniczego PZL, znanego po wojnie twórcy wielu znanych polskich samolotów, m.in. „Szpak”, „Junak”, „Zuch”, TS-8 „Bies” czy TS-11 „Iskra”. inż.Kazimierza Głębickiego: pracownika PZL, rannego pod Kockiem, po wojnie profesora Politechniki Warszawskiej, kierownika Katedry Osprzętu Lotniczego, działającego następnie w Instytucie Lotnictwa i WAT. inż.Stanisława Frajberga: pracownika PZL Wytwórnia Silników, po wojnie kierownika Pracowni Projektowej. Eskadra w początkowym okresie działań wojennych znalazła się w Mińsku Mazowieckim, skąd wyruszyła w kierunku wschodnim. Ocierając się zbrojnie o podjazdy niemieckie, z niewielkimi stratami dotarła do miejscowości Cegłów. Miejscowość ta znajdowała się w centrum walk frontowych, przechodząc kilkakrotnie z rąk do rąk. Eskadra wzięła czynny udział w walkach o Cegłów, a po wycofaniu się wojsk polskich podążyła dalej w kierunku wschodnim. W pobliżu Parczewa eskadra została zaatakowana przez konnicę sowiecką, ale huraganowy ogień broni maszynowej zmusił sowietów do panicznej ucieczki, a Eskadra znalazła się na terenie działania SGO „Polesie”. Dowódca eskadry por. Rojek zgłosił gen.Kleebergowi chęć przyłączenia się do jego grupy. W bitwie pod Kockiem eskadra została użyta jako osłona boczna atakujących polskich oddziałów. Wypatrzona przez zwiadowców niemieckich została ostrzelana przez artylerię, nie ponosząc wielkich strat. Natomiast 3 października stał się czarnym dniem II Eskadry. Eskadra rzucona do ataku czołowego na pozycje wroga, biegnąc po odkrytym polu została powitana zmasowanym ogniem dział i karabinów maszynowych ponosząc wielkie straty w zabitych i rannych.

Najmniejszy oddziałek lotników II Rzeczypospolitej
w bitwie pod Kockiem, owych sześćdziesięciu świeżo upieczonych absolwentów Szkoły Podoficerskiej wcielono do 79 pułku piechoty. Dowódcą tej grupy młodych pilotów był por.pil.Sadowski, a zastępcą por.pil.Kostecki. Po wyjeździe z Warszawy w początku września, od miejscowości Baniocha grupa posuwała się piechotą w nakazanym kierunku, na Kowel. Tam natrafiono na liczne oddziały sowieckie i po wycofaniu się w kierunku Bugu oddziałek lotników połączył się z SGO „Polesie” gen.Kleeberga, w następstwie czego wziął udział w ostatniej a sławnej bitwie polskiego Września.

Dość liczna grupa lotników gen.Kleeberga, w Bitwie pod Kockiem oddała życie, część odniosła rany, a po wyleczeniu przeszła do konspiracji w ZWZ, a później w AK, pozostali podzielili los gen.Franciszka Kleeberga idąc do niewoli niemieckiej. W bitwie, która przeszła do historii i legendy jako ostatnia wielka i zwycięska batalia armii polskiej w Kampanii Wrześniowej, żołnierz polski wykazał się nie po raz pierwszy głębokim patriotyzmem, świetnym wyszkoleniem i nieugiętą wolą zwycięstwa. Zaprzestał walki gdy zabrakło amunicji.

W tej legendarnej grupie ludzi,
pociągniętej osobistym przykładem i męstwem Dowódcy, nie mogło zabraknąć polskich lotników. W SGO „Polesie” znaleźli się ci którzy nie zdołali już dołączyć do swoich towarzyszy broni w marszu na przedmoście rumuńskie. Nie otrzymawszy również obiecywanych angielskich i francuskich samolotów, chwycili karabiny i bagnetami zagrodzili drogę najeźdźcom. Tych kilku szczęśliwców, którzy latali na nieuzbrojonych samolotach szkolnych Plutonu Rozpoznawczego Edmunda Piorunkiewicza oddało nieocenione usługi grupie gen.Kleeberga, jako jej oczy i uszy, a pozostali w miarę swych możliwości dzielnie w bitwie stawali, nie wahając się kłaść życia na szali. Duch walki i odwetu, wszystkich bez wyjątku żołnierzy tego zgrupowania, inspirował w latach następnych tworzące się na obczyźnie formacje Wojska Polskiego, do innych sławnych wojennych czynów. Tam na Zachodzie również pokaźną siłę stanowili lotnicy, wychowani i wyszkoleni jeszcze w Polsce. Zadziwili oni zachodnich sojuszników zarówno poziomem wyszkolenia jak również bezprzykładną lecz dojrzałą odwagą oraz determinacją w walce. To oni pokazali światu, w sposób najbardziej spektakularny jak cennym sojusznikiem okazał się nasz lotnik, bijący na głowę wszelkie sławne formacje Luftwaffe i dający przykład heroicznego oporu przed bolszewicką i teutońską zagładą. To ich, wśród szczerych jeszcze wówczas zachwytów okrzyknięto „Natchnieniem Narodów”.

Jerzy Wypiórkiewicz