Dodano: 09.11.14 - 16:15 | Dział: Krótko, celnie i na temat...

Brzydka konkubina


Szanowni Państwo!

Elektorat obecnie rządzącej ekipy przypomina brzydką konkubinę, kurczowo trzymającą się swojego gangstera w obawie, że nikt inny jej nie zechce i zdechnie z głodu. Warto więc może się zastanowić, czy należy się do osób czerpiących zyski z działań tego (nie)rządu, czy też nie.

Jeśli dotychczas dokonywaliście wyborów ze względu na ładny krawat kandydata, to może warto zmienić kryteria. Zapytajcie swoich kandydatów na włodarzy waszych miast i gmin o konkrety. Na przykład w Warszawie, gdyby zwolnić wszystkich zatrudnionych przez HGW „niezbędnych” pracowników, to za te pieniądze komunikacja w stolicy mogłaby być darmowa dla wszystkich! Spytajcie też co przyszły prezydent zamierza zrobić z „Pomnikiem 4 śpiących” i z „Tęczą”. Z tym, że nie należy zapominać o sprawdzonej PO wielokroć „platformianej” zasadzie. Obietnice przedstawicieli Platformy Obywatelskiej pozostaną tylko nigdy nie spełnionymi obietnicami, o czym powinny się już przekonać najwierniejsze nawet lemingi.

Trzeba może jednak przypomnieć jak PO doszło do władzy. Otóż głównie straszeniem PiS-em. Byle babcia handlująca koperkiem z własnego ogródka została nastraszona, że za ten czyn niezgodny z prawem pójdzie do więzienia jak tylko PiS dojdzie do władzy. Chytre zagranie – straszenie płotek dla stworzenia żerowiska rekinom.

Wyborco, zastanów się czy rola brzydkiej konkubiny wiernej gangsterowi naprawdę ci odpowiada.

Pozdrawiam do następnej soboty

Małgorzata Todd
www.mtodd.pl
Lub http://sklep.mtodd.pl










45/2014 (176)


…………………….





MARGARET TODD


LEKCJA
POKERA




Odcinek 76


Dominika ubrała się staranniej niż miała to w zwyczaju, ponad kwadrans poświęciła na
makijaż. Rezultat okazał się na tyle dobry, że zaowocował nawet ukłonem sąsiada, który ją
poznawał tylko, kiedy była wystrojona. Normalnie zlewała mu się z otoczeniem i po prostu
jej nie zauważał. Najwyraźniej niektórzy mężczyźni „tak mają”.
Kiedy zjechała windą na dół, uświadomiła sobie, że musi jednak wrócić. Nigdy nie wychodziła
z domu bez jakiejś książki do czytania. Praca detektywa, podobnie jak aktora filmowego,
polega w głównej mierze na czekaniu, które można spożytkować, czytając książkę.
Na dzisiaj założyła sobie pewien plan wymagający jednak dopracowania z powodu wiele
luk. Właściwie Właściwie na skutek tych luk trudno go w ogóle nazwać planem. Na wszelki
wypadek w kieszeni kurtki miała legitymację policyjną, ale najpierw zda się na improwizację
i łut szczęścia.
Ta część Bielan powstała za czasów budowy Huty Warszawa i nosiła wyraźne znamiona
tamtej epoki. Władza komunistyczna chciała mieć klasę robotniczą na podorędziu, żeby w
razie czego dać odpór buntującej się inteligencji. A że te kalkulacje zawiodły, to już inna
sprawa.
Dominika upewniła się najpierw, czy nie ma nikogo w mieszkaniu numer pięć należącym
do teścia posła Buchniarza. O tej porze nikt domofonu nie odebrał, jak się tego spodziewała.
Nietrudno było się zorientować, że na każdym piętrze są po trzy mieszkania. Spróbowała do
sąsiada z numerem cztery, bez powodzenia. Za to sąsiad spod szóstki nawet nie zapytał jej, w
jakiej sprawie, tylko otworzył drzwi. Weszła na piętro i rozejrzała się. Drzwi do wszystkich
trzech mieszkań były takie same, wyglądały, jakby lokatorzy nie ulegli modzie na ich wymianę,
albo może nie odczuwali strachu przed włamywaczami.
Drzwi pod szóstką otwarły się i w progu stanął stary mężczyzna
– Dzień dobry – powiedziała Dominika z udanym zażenowaniem. – Nie przeszkadzam
panu? – Spodziewała się, że mężczyzna spyta ją, w jakiej sprawie przychodzi, a on uśmiechnął
się tylko i powiedział:
– Ani trochę. Proszę wejść – przyglądał jej się z zainteresowaniem.
– Nie zastałam pana sąsiada.
– Którego? Bo jeśli tego spod czwórki, to rzadko bywa. Na dobrą sprawę widziałem go ze
dwa razy. To mieszkanie jest wynajmowane, ale doprawdy nie wiem, komu. Wcale nie zdziwiłbym
się, gdyby to była jakaś dziupla.
– Coś na to wskazuje?
mnie o niego spytała, umiałbym o nim powiedzieć tylko, że jest wysoki.
– Nie o niego mi chodzi, a o sąsiada spod piątki.
– O, jeśli jest pani jego znajomą, to proszę do środka. Pewnie jest u córki w Konstancinie.
Proszę, niech pani wejdzie.
W pokoju zrobił jej miejsce, usuwając z krzesła kota wraz z jego poduszką, co zwierzak
przyjął jak zniewagę. Przez moment rozpatrywał zamiar wskoczenia na kolana Dominice, w
końcu jednak powziął inną decyzję i ostentacyjnie wyszedł z pokoju.
– Trochę tu ciasno – powiedział właściciel mieszkania. – Ale człowiek się przyzwyczaja.
Tyle czasu już tu mieszkam.
– Lata pięćdziesiąte?
– Tak. Wtedy tak budowano. Jaki ja byłem szczęśliwy, kiedy przeprowadziłem się tu z
hotelu robotniczego! Mieliśmy już z żoną dwoje dzieci, więc pokój z kuchnią, to było trochę
mało nawet jak na tamte standardy, ale lepsze to niż nic. Inni nam zazdrościli, że wreszcie
jesteśmy na własnych śmieciach.
– Wszystkie mieszkania są tu tak małe?
– Nie. Sąsiad, którego pani szuka, dostał dwa pokoje z kuchnią, mimo że miał tylko jedno
dziecko. Nie! Co ja mówię? Wtedy jeszcze ich córki nie było na świecie.
– A czym się tak zasłużył? Należał do partii?
– Widać, że pani bardzo młoda. Do partii to tu należał co drugi. On miał specjalne chody.
– Co to znaczy?
– Był zaopatrzeniowcem. i facet, który potrafił zdobyć potrzebne materiały, maszyny, To
był „gościu”, jak się wówczas mawiało. Brakowało wszystkiego czy co tam było potrzebne
do produkcji, żeby zakład nie stał, był na wagę złota.
– Były chyba jakieś przydziały.
– Odgórnie nie da się sterować wszystkim. On jeździł często do NRD. Mam nadzieję, że
pani wie, o czym mówię?
– Uczyłam się historii.
– Zatem wie pani, że było to przedmurze komunizmu. Cały obóz socjalistyczny składał
się na ich zaopatrzenie, a i tak uciekali przez żelazną kurtynę.
– A gdzie konkretnie pracował pana sąsiad?
– Chyba w hucie, jak wszyscy, dokładnie nie wiem. Znał niemiecki, przywoził nie tylko
to, czego jego zakład potrzebował, ale zaopatrywał też rodzinę, a niekiedy i sąsiadów. Jeszcze
mam trabanta kupionego dzięki jego koneksjom.
– No tak – Dominika spojrzała na zegarek.
– A może napije się pani kawy albo herbaty, czekając na sąsiada?
– Nie, dziękuję. Raczej już pójdę – wstała, słysząc szmer dolatujący z klatki schodowej.
Nie myliła się. Kiedy opuszczała mieszkanie sąsiada, teść posła właśnie otwierał drzwi do
swojego mieszkania.
– O! Co za niespodzianka – powiedział. – Spodziewałem się pani o pierwszej, a jest dopiero
po dwunastej.
– Przepraszam. Myślałam, że umówiliśmy się na jedenastą – powiedziała, robiąc wielkie
oczy.
– Nie. Mówiłem przecież, że o jedenastej mam dentystkę. Ale proszę – wpuścił ją do
przedpokoju, gdzie zdjęła kurtkę, którą od niej odebrał i wraz z własną powiesił na wieszaku.
– Mam nadzieję, że wizyta nie była bolesna.
– Przejdźmy do rzeczy – zaproponował, wskazując jej fotel przy okrągłym stoliku, w tle
którego był regał zasłaniający całą powierzchnię ściany. Przy oknie balkonowym stało kilka
roślin doniczkowych i biurko z komputerem. Okrągły stolik i fotele, w których usiedli, dopełniały
umeblowania pokoju. – Jakie jeszcze chciała mi pani zadać pytanie? – teść posła wyda-
wał się człowiekiem oschłym, na którym uroda Dominiki, mimo iż starannie podkreślona, nie
robiła najmniejszego wrażenia.
– Czy znał pan Artura Urbaniuka, zanim został asystentem pana zięcia?
– I tak, i nie. Ktoś znajomy poprosił mnie o wstawiennictwo. Ale proszę mi wierzyć, że
nic by z tego nie było, gdyby nie nadawał się na to stanowisko. Z drugiej jednak strony, czuję
się trochę odpowiedzialny za to nieszczęście. Gdyby został w Lublinie, nie doszłoby do tego
– To przecież nie pana wina.
– Wiem – odparł pospiesznie i urwał, jakby zastanawiając się, czy coś jeszcze dodać.
Wreszcie zapytał: – Może się pani czegoś napije?
– Nie, dziękuję.
– Nie wypada mi proponować alkoholu funkcjonariuszowi na służbie, a szkoda, bo moje
nalewki słyną w okolicy – gestem wskazał kryształową karafkę ustawioną na małej srebrnej
tacy. Obok stały wysokie, kuliste kieliszki, wyglądały jednak, jakby były z innego niż karafka
kompletu.
– Ładnie tu u pana i przytulnie – pochwaliła Dominika, chociaż zdawała sobie sprawę, że
pochwała jest na wyrost.
– Nic tu od lat nie zmieniam i trochę się zagraciło. Należę do osób, które z trudem coś
wyrzucają.
– Oj, też to mam – Dominika uważała, że wyszukiwanie wspólnych cech zbliża ludzi do
siebie.
– To pewnie zna też pani problem ze sprzątaniem, które staje się coraz trudniejsze. Gdzieś
usłyszałem takie porzekadło: Dla Anglika jego dom jest jego zamkiem. Polak powiada, że jest
na własnych śmieciach.
– Coś w tym jest – przyznała Dominika.
– Ostatnio przybył jeszcze komputer. Najpierw służył mi wyłącznie do ustawiania pasjansów,
ale ostatnio nauczyłem się posługiwać pocztą elektroniczną, z czego jestem dumny.
– Niewielu emerytom chce się uczyć czegoś tak nowego jak obsługa komputera – powiedziała
Dominika z ujmującym uśmiechem.
– Rzeczywiście – odwzajemnił jej uśmiech. – W innych sprawach jestem mniej postępowy.
Na przykład te regały. Teraz takie są niemodne, niczego jednak od śmierci żony nie
zmieniałem. Nie ma pani pojęcia, ile w takim regale się mieści. Ma to co prawda i swoje złe
strony, bo gdy się próbuje zrobić porządki, trudno się zdecydować, co wyrzucić, a co może
się jeszcze przydać. To pewnie przyzwyczajenie z dawnych lat niedostatku. Przepraszam, że
się tak rozgadałem.
Dominika nie przeczyła. Rzeczywiście, nie były to istotne informacje. Uśmiechnęła się
jednak życzliwie i zapytała:
– Pracował pan pewnie w Hucie?
– Na początku. Później byłem zaopatrzeniowcem w różnych firmach.
– Udało mi się ustalić, że miał pan rozległe koneksje i potrafił wszystko załatwić.
– O! Czym sobie zasłużyłem na zainteresowanie pięknej kobiety? – starszy pan nagle
zmienił sposób zachowania. Nie był już poczciwym staruszkiem, a szarmanckim dżentelmenem,
co trochę Dominikę zaskoczyło.
– Taka praca.
– Rozumiem. Powiem więcej: nawet podziwiam. Sam byłbym bezradny, gdyby przyszło
mi znaleźć mordercę. A wracając do tych „rozległych koneksji”, to lekka przesada. Lubię
pomagać ludziom. To wszystko.
CDN

Już teraz można zamówić całość wpłacając jedynie 20 zł na konto Nr: 50 1020 5558 1111 1115 9930 0019. Adres posiadacza konta to: Wydawnictwo TWINS; ul. Dymińska 6a/146; 01-519 Warszawa i podając adres internetowy, na który e-booka należy przesłać.

Okładkę zaprojektował Zdzisław Żmudziński Copyright © by
Margaret Todd, 2013 All rights reserved. Wydawnictwo „Twins”
ul. Dymińska 6a/146 01-519 Warszawa



..............................................................................................
Apel – każdy z Państwa może ten apel podpisać. Prócz imienia i nazwiska można też podać tytuł, funkcję oraz przynależność do jakiejś organizacji.

APEL

Polacy, wyborcy!

Platforma Obywatelska i Donald Tusk, podejmą niedługo – wspomagani przez życzliwe im media (TVP, TVN, Polsat, „Gazeta Wyborcza”, „Rzeczpospolita”, „Fakt”, „Dziennik Gazeta Prawna”, „Polska”, „Polityka”, „Newsweek”, „Wprost”, „Polskie Radio”, „TOK FM”, itd.) – wielką akcję straszenia wyborców i ostrzegania przed nieszczęściami, jakie spadną na Polskę, jeśli w wyborach samorządowych i parlamentarnych zwycięży PiS. Media te będą się prześcigać w podawaniu dosadnych przykładów owych nieszczęść. Będą wspierane zręcznie przez media zagraniczne, zwłaszcza niemieckie, wykonujące tajne dyrektywy strategów brukselskich.

Polacy, wyborcy!
Nie dajcie się zastraszyć, nie dajcie się okłamać, nie dajcie się ponownie oszukać Tuskowi i jego Platformie – rzekomo obywatelskiej!
1. Jan Wawrzyńczyk – profesor Uniwersytetu Warszawskiego.
2. Małgorzata Todd – pisarka.
3. Jarosław Piastowski – lekarz.
4. Zbigniew Lisiecki – informatyk.
5. Rafał Wysmyk – ekonomista.
6. Jerzy Burski – artysta grafik.
7. Andrzej Ordoczyński – Polak.
8. Konrad Turzyński – bibliotekarz, w l. 1979–1981 uczestnik Ruchu Młodej Polski.
9. Zofia Korzeńska – eseistka, poetka.
10. Bohdan Urbankowski – pisarz, filozof.
11. Romuald Chutkowski.
12. Piotr Zarębski – reżyser filmowy.
13. Jacek Wegner – publicysta.
14. Tadeusz Kucharski – Polak.
15. Jerzy Gnieciak – w l. 1980–1989 przewodniczący NSZZ „Solidarność” RI Opolszczyzny.
16. Edward Tyburcy – dr nauk technicznych.
17. Lidia Sokołowska-Cybart – prawnik-lingwista
18. Wojciech Brojer – historyk.
19. Dariusz Smulski – Polak.
20. Ewa Tomaszewska – fizyk, działacz NSZZ „Solidarność”.
21. Grzegorz Waśniewski – Komendant Stowarzyszenia Józefa Piłsudskiego „Orzeł Strzelecki” w Kanadzie.
22. Krystyna Banaszek mgr farmacji – Gdynia.
23. Zygmunt Korus – krytyk sztuki.
24. Ewa Duzinkiewicz – dyrektor gimnazjum.
25. Violetta Kardynał – dziennikarka.
26. Jerzy Jankowski – Prezes ZP w Norwegii, b. członek Solidarności Walczacej (SW).
27. Paweł Bendkowski – emeryt, były nauczyciel, Szczecin.
28. Bożena Cząstka-Szymon – językoznawca, więźniarka polityczna.
29. Tadeusz Wojteczko – inżynier, członek zarządu Komitetu Miejskiego PiS w Tarnobrzegu, oraz przewodniczący Klubu Gazety Polskiej.
30. Zofia Romaszewska – Komisja Interwencji i Monitoringu PiS, działaczka społeczna.
31. Stanisław Chęciński – dr nauk technicznych, członek, AKO.
32. Zbigniew Skowroński - red. nacz. Polsko-Polonijnej Gazety Internetowej KWORUM
33. . Izabella Galicka – historyk sztuki.
34. Wiesław Zieliński – pisarz, dziennikarz – Rzeszów.
35 Barbara Zielińska – emerytka – Rzeszów.
36 Bernadeta Wilk-Stankiewicz – były pracownik redakcji BI „Solidarność” przy ZR NSZZ „S” w Gdańsku.
37. Witold SZIRIN Michałowski – RUROCIAGI Redaktor Naczelny.
38. Violetta Sasiak – pielęgniarka, Klub GP Reda Rumia Wejherowo.
39. Marzena Kasprowicz – mgr inż. budownictwa, nauczyciel-mianowany, poetka, maluje i pisze z potrzeby serca.
40. Janina Kasprowicz – emerytowana nauczycielka, wizytator szkolny odznaczona wszystkimi możliwymi orderami i krzyżami.
41. Ferdynand Kasprowicz – emerytowany nauczyciel.
42. Kazimierz M. Janeczko – mgr nauczyciel, członek PO AK.



Prosimy o wpisywanie się na listę


…………………………………….

Komentarz do felietonu (ad. Alkoholizm 44/2014 (175)

Szanowna Pani Małgorzato

Serwowanie podbitym narodom narkotyków i alkoholu i wszelkich innych „uzależniaczy-ogłupiaczy” jest od dawna znaną i skuteczną metodą zniewalania stosowaną przez zaborcze nacje (przykłady starsze – podbój Indian, historia zniewolenia Chin, przykład młodszy – przerzut narkotyków do USA finansowany przez Rosję). Gorzej gdy tę metodę stosują kierownicze elity danego narodu. To prosty test na jakość tych elit, a przede wszystkim niebezpieczną ich agenturalność.
Próba wprowadzenia w Polsce liberalizacji prawa dotyczącego tzw. miękkich narkotyków wpisuje się w ten nurt. O polityce „antyalkoholowej” prowadzonej w naszym kraju już nie wspomnę.

Serdecznie Panią pozdrawiam – Ewa Działa-Szczepańczyk