Dodano: 31.10.14 - 23:36 | Dział: W kręgu wydarzeń

Nic nie jest zapomniane

Co zobaczyÅ‚em podczas mojej próby samobójczej…



KiedyÅ› umieraÅ‚em, a może tylko byÅ‚em gotowy na Å›mierć, ale od tamtej pory wiem, że to wszystko jest zapisane, że każdy najdrobniejszy, pozornie nic nieznaczÄ…cy element życia, każdy spotkany czÅ‚owiek, każdy czyn, a nawet wypowiedziane sÅ‚owo miaÅ‚o jakieÅ› znaczenie dla mnie lub dla innych ludzi – i nic nie jest zapomniane.


Åšmierć jest koÅ„cem życia, a zatem nie możemy wiele powiedzieć o Å›mierci nie zadajÄ…c pytania, czym jest życie. Jeżeli ktoÅ› chciaÅ‚by ten wÄ…tek pogÅ‚Ä™bić siÄ™gajÄ…c np. do encyklopedii PWN lub do Internetu, bÄ™dzie rozczarowany. Dowie siÄ™ bowiem, że „życie to odstÄ™p czasu od narodzin do Å›mierci”. KrÄ™cimy siÄ™ zatem w kółko, w którym życie i Å›mierć wydajÄ… siÄ™ abstrakcjami nie dajÄ…cymi siÄ™ zrozumieć inaczej, niż poprzez odsyÅ‚anie jednego do drugiego.

Narodziny i Å›mierć to części jednej caÅ‚oÅ›ci. To dlatego ciÄ…gnie nas do maÅ‚ych dzieci. PamiÄ™tam, że kiedy zmarÅ‚a moja mama, Å›wiat zgasÅ‚ dla mnie jak Å›wieca. ZapaliÅ‚em go sobie jednak na nowo wraz z urodzinami moich kolejnych dzieci. Ot, nieustajÄ…cy krÄ…g życia…

SpacerujÄ…c po cmentarzu na warszawskich PowÄ…zkach, jak zawsze o tej porze roku zastanawiam siÄ™ nad tym, co jest naprawdÄ™ ważne. Cmentarz, to dobre miejsce do takich rozważaÅ„, zwÅ‚aszcza taki cmentarz, jak komunalne PowÄ…zki, gdzie obok siebie tysiÄ…cami spoczywajÄ… bohaterowie i zdrajcy, ludzie wielcy i zupeÅ‚nie przeciÄ™tni, sÅ‚awni i nieznani prawie nikomu, bogaci i nie majÄ…cy niczego – dziÅ› wszyscy milczÄ…cy i równi sobie. Bo kiedy umrze czÅ‚owiek, który posiadaÅ‚ bogactwo, wpÅ‚ywy, wiedzÄ™ i wszystkie atrybuty pobudzajÄ…ce zazdrość, wówczas po oszacowaniu jego osiÄ…gnięć i dzieÅ‚ pozostaje pytanie: czy jego życie byÅ‚o dobre czy zÅ‚e? Ludzka zawiść już zniknęła, podobnie jak wszystko inne, a majÄ…tek przeszedÅ‚ w rÄ™ce innych ludzi i jedyna miarÄ… jest: czy byÅ‚ kochany czy znienawidzony? Czy jego Å›mierć odczuto jako stratÄ™, czy też staÅ‚a siÄ™ powodem radoÅ›ci? WÅ›ród caÅ‚ej niepewnoÅ›ci jutra i wszystkiego wokół jestem pewien, że pod wierzchniÄ… warstwÄ… swoich przywar ludzie pragnÄ… być dobrzy i pragnÄ… być kochani, a wiÄ™kszość ich wad jest po prostu próbÄ… odnalezienia skróconej drogi do miÅ‚oÅ›ci. Kiedy czÅ‚owiek umiera niekochany, wówczas bez wzglÄ™du na swój majÄ…tek, wÅ‚adzÄ™, wpÅ‚ywy, czy talenty musi uznać wÅ‚asne życie za porażkÄ™, a konanie za zimnÄ… potworność. Wydaje mi siÄ™, iż zawsze, gdy możemy wybierać pomiÄ™dzy dwoma sposobami myÅ›lenia, winniÅ›my pamiÄ™tać o Å›mierci i starać siÄ™ żyć tak, by nasza Å›mierć nie przyniosÅ‚a Å›wiatu radoÅ›ci.

PochylajÄ…c siÄ™ na cmentarzu nad grobami tych, których już z nami nie ma, myÅ›lÄ™ o tym, jak nieszczęśliwi muszÄ… być ludzie, którzy nie majÄ… oparcia w Bogu, ponieważ nie zawierzyli, że w ogóle istnieje. MyÅ›lÄ™ o tym, jakim jestem szczęściarzem, że mogÄ™ przyjąć Å›wiat, jak BibliÄ™ – na wiarÄ™.

Wierzę, że są sprawy, do których doświadczenia zmusza nas po prostu Los.

OczywiÅ›cie czÅ‚owiek ma wolnÄ… wolÄ™, ale zarazem pewne sytuacje mamy narzucone, które niejako nadajÄ… kierunek: gdzie przyszliÅ›my na Å›wiat, w jakich żyjemy czasach, w jakich okolicznoÅ›ciach, ile mamy tu czasu, który przecież jest darem… Weźmy sytuacjÄ™ na froncie. Niezależnie od tego, ile ciÄ™ szkolili i jak bardzo uważasz, o tym, czy zginiesz, decyduje Å›lepy traf. Nieważne kim jesteÅ› ani to, czy jesteÅ› bohaterem, czy tchórzem. Nieodpowiednie miejsce, nieodpowiednia pora i koniec. Sytuacja jakich na wojnie wiele: żoÅ‚nierze wyskakujÄ… z okopu do ataku. Kiedy kula trafia jednego z nich, biegnÄ…cy tuż za nim znajduje ocalenie, bo tamten ginÄ…c ocaliÅ‚ mu życie. Tak jest ze wszystkim. Kiedy piorun zabijajÄ…c kogoÅ› uderza w miejsce, w którym przed chwilÄ… staÅ‚ ktoÅ› inny, kiedy rozbija siÄ™ samolot, w którym miaÅ‚eÅ› lecieć, ale byÅ‚y korki i spóźniÅ‚eÅ› siÄ™ na lotnisko, kiedy kolega zapada na Å›miertelnÄ… chorobÄ™ a nie ja. Niektórzy sÄ…dzÄ…, że takie rzeczy sÄ… dzieÅ‚em przypadku: ktoÅ› miaÅ‚ szczęście, ktoÅ› inny nie. Tymczasem w tym wszystkim zachowana jest równowaga. KtoÅ› siÄ™ starzeje, ktoÅ› inny roÅ›nie. Åšmierć zabierajÄ…c kogoÅ› nie zabiera jednoczeÅ›nie kogoÅ› innego i w tej niewielkiej przestrzeni miÄ™dzy byciem zabranym a byciem oszczÄ™dzonym życia siÄ™ wymieniajÄ…. PrzypomniaÅ‚em sobie historiÄ™, którÄ… poznaÅ‚em pracujÄ…c przez niecaÅ‚y rok jako psycholog w bialskim hospicjum dla umierajÄ…cych. Ta sama historia z dwóch różnych punktów. Pacjent hospicjum umieraÅ‚ i o tym wiedziaÅ‚. Ale chciaÅ‚, by jego Å›mierć miaÅ‚a jakiÅ› sens, by jeszcze odchodzÄ…c mógÅ‚ zrobić coÅ› dobrego. Dlatego poprosiÅ‚, by po Å›mierci jego serce przekazano innej osobie. I tak siÄ™ staÅ‚o. Pacjent odszedÅ‚, ale jego Å›mierć uratowaÅ‚a życie innemu czÅ‚owiekowi. Spójrzmy na tÄ™ historiÄ™ z dwóch różnych punktów widzenia: ten sam dzieÅ„, ten sam moment, ale dla jednego koÅ„czy siÄ™ szczęśliwie, bo dostaje drugie życie, dla innego oznacza Å›mierć.

Czym jest śmierć? Nie wiem, choć kiedyś już umierałem. A może tylko tak mi się wydawało, może tylko byłem gotowy na śmierć? Myślałem o tym, że to tylko chwila, że umrzeć dziś warte jest tyle samo, co umrzeć każdego innego dnia. Było to wówczas, gdy doprowadzony do załamania przez mój własny kraj marzyłem już tylko o tym, by nic nie czuć i przestać cierpieć.

Samobójcza próba – najwiÄ™kszy bÅ‚Ä…d mojego życia, bo przecież Bóg zna każdego z nas i żąda od nas tylko tego, czemu jesteÅ›my w stanie podoÅ‚ać, zezwala na tyle cierpienia, ile jesteÅ›my w stanie znieść. I zabiera nas do siebie w najlepszym dla nas momencie – On o tym decyduje, nie my! Ale coÅ› z tamtych tragicznych dla mnie chwil jednak zapamiÄ™taÅ‚em. W uÅ‚amku sekundy przed zamkniÄ™tymi oczami przemknęły mi sceny z caÅ‚ego życia. Znów byÅ‚em na moim żoliborskim podwórku i bawiÅ‚em siÄ™ w chowanego z kolegami, graÅ‚em z nimi w kapsle, podchody i w piÅ‚kÄ™, znów siedziaÅ‚em w szkolnej Å‚awce na mojej ulubionej lekcji jÄ™zyka polskiego i przeżywaÅ‚em zachwyt czytajÄ…c „Quo vadis?”, po raz pierwszy spÄ™dzaÅ‚em wakacje z rodzicami w ukochanym przez nas Darłówku nad BaÅ‚tykiem, oczami kilkuletniego dziecka zobaczyÅ‚em mamÄ™ i innych bliskich, poczuÅ‚em zapach lasu na pierwszym harcerskim rajdzie po Puszczy Kampinoskiej, widziaÅ‚em siebie wÄ™drujÄ…cego po Tatrach i podczas pamiÄ™tnej Wigilii ÅšwiÄ…t Bożego Narodzenia 1980 roku, która byÅ‚a dla nas radosna i smutna zarazem, jeszcze raz byÅ‚em Å›wiadkiem na mojej wÅ‚asnej Pierwszej Komunii ÅšwiÄ™tej i na moim weselu, jeszcze raz poznawaÅ‚em mojÄ… żonÄ™ i widziaÅ‚em, jak rodzÄ… siÄ™ i dorastajÄ… wszystkie nasze dzieci, widziaÅ‚em obrazy z ich życia i ze swojego życia, widziaÅ‚em ludzi, których skrzywdziÅ‚em i którzy mnie skrzywdzili, widziaÅ‚em swoje sukcesy i swoje porażki, swojÄ… studniówkÄ™ w XVI LO im. Stefanii SempoÅ‚owskiej i pierwszÄ… sesjÄ™ na studiach psychologicznych, jeszcze raz zachwyciÅ‚em siÄ™ pierwszym zapamiÄ™tanym widokiem Å›niegu, morza, tatrzaÅ„skich szczytów, Asyżu, jeszcze raz spotkaÅ‚em wszystkich moich bliskich, którzy przeszli już na DrugÄ… StronÄ™. PamiÄ™tam swoje przerażenie uÅ›wiadomieniem sobie faktu, że to koniec wszystkiego, że nie zrobiÄ™ już niczego dobrego i… wróciÅ‚em do teraźniejszoÅ›ci.

Od tamtej pory wiem, że to wszystko jest zapisane, że każdy najdrobniejszy, pozornie nic nieznaczÄ…cy element mojego życia, każdy spotkany czÅ‚owiek, każdy czyn, a nawet wypowiedziane sÅ‚owo miaÅ‚o jakieÅ› znaczenie dla mnie lub dla innych ludzi – i nic nie jest zapomniane.

autor: Wojciech Sumliński
Dziennikarz, publicysta. Napisał książkę "Z mocy bezprawia".
wPolityce