Dodano: 19.10.14 - 18:08 | Dział: Krótko, celnie i na temat...

Prawda czy fałsz?


Szanowni Państwo!

Prawdy bywają różne, ale ich różność polega tylko na stopniu domieszki fałszu. „Prawda” jako organ KC KPZR była czystym zakłamaniem. Obecnie obserwujemy wyraźny nawrót do radzieckich wzorców. Uzasadnione podejrzenia budzą niekiedy przymiotniki podpierające prawdę. Bo co znaczy „Polska prawda”? Czym różni się od tej zwyczajnej?

Wszystko, co ludzkość osiągnęła, zawdzięcza poszukiwaniom prawdy. Dążenie do niej zdawało się czymś naturalnym, aż do momentu przejęcia władzy przez gangsterów. Każdy prawy człowiek z natury rzeczy powołany jest do odkrywania prawdy, podobnie jak przestępca – do jej ukrywania.

W świetle tego, zastanówmy się kto obecnie sprawuje władzę w Polsce. Komisja Laska ewidentnie została powołana dla ukrycia prawdy o katastrofie, czy raczej należało by powiedzieć zamachu Smoleńskim. Trudno też nie zauważyć, że instytucje rzekomo ścigające przestępców, faktycznie stoją na straży, żeby im włos z głowy nie spadł. Resorty gospodarcze najwyraźniej dbają o interesy niepolskie, co widać na każdym kroku (np. rosyjski gaz za horrendalne pieniądze dla nas). Zdawać by się mogło, że najtrudniej będzie z nauką, która jest niejako powołana do dociekania prawdy. Ale przy odpowiedniej dawce bełkotu można „udowodnić” wszystko. Nauka, poczynając od żłobka, a kończąc na uniwersytecie ma za zadanie tak ogłupić, żeby wychować rzeszę niewolników uległych i wierzących w każdą brednię obwieszczaną przez „ekspertów-celebrytów”.

Pozdrawiam do następnej soboty

Małgorzata Todd
www.mtodd.pl
Lub http://sklep.mtodd.pl







42/2014 (173)



Teatrzyk Zielony Śledź
ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.

Na dywaniku


Występują: Instruktor, Wronisław i Koparka.

Instruktor – No, to co macie mi do powiedzenia?

Wronisław – Wszystko przebiega baz zakłóceń. Słupki sondażowe znowu zwyżkowały.

Instruktor – Ty mi kochanieńki, kitu nie wciskaj. Od ustalania wysokości sondaży, to jestem ja. A co z tym listem od „niektórych rodzin smoleńskich”? Znowu dałeś plamę.

Wronisław – Zrobiliśmy wszystko zgodnie z wytycznymi. Nie moja wina, że nie wszyscy znają się na komputerach.

Instruktor – To po jaką cholerę zatrudniasz tylu durni?

Koparka – O, przepraszam. Teraz to ja muszę się ująć za kolegą. Wszyscy w pałacu rekrutują się z byłego WSI.

Instruktor – A ty, Koparka lepiej sieć cicho, jak nie umiesz nawet utrzymać równowagi na czerwonym dywanie. I komu ty się tam w tym tłumie kłaniałaś? Nawet mnie tam nie było.

Wronisław – Każdy może się pomylić.

Instruktor – Oj! Ty to wiesz najlepiej. Twoją kindersztubę już Angela poznała wcześniej, kiedy jako pierwszy rozsiadłeś się w fotelu.

Koparka – Kto to jeszcze pamięta? W sumie to był jednak udany tydzień. Nikt już o przekopywanie na metr ziemi w Smoleńsku nie pyta.

Instruktor – Niech by spróbował!

KURTYNA



…………………….





MARGARET TODD


LEKCJA
POKERA



Odcinek 73


Robert Ostraszewski, dla przyjaciół Robcio, patrzył
z niedowierzaniem na rezultat swojej
pracy. To jest chyba właśnie to, czego As oczekiwał, pomyślał. Zdjęcia były prawdziwą bombą
. Co robi się z bombą? Pewnie zależy od celu, jaki chce się osiągnąć
. Po pierwsze, nie należy jej detonować w miejscu znalezienia, po drugie, zabezpieczyć i po trzecie, sprzedać komuś, kto dobrze zapłaci. Najpewniejszym kupcem był oczywiście zamawiający.
Uśmiechnął się do własnych myśli. Szkoda, że nie będzie można się tym odkryciem pochwalić
kolegom. Mieliby miny! No trudno, nie można mieć wszystkiego. Jeszcze kiedyś i im udowodni, że nie jest takim zgredem, jak im się wydaje. Znaleźli się bystrzaki, zwłaszcza ta Dominika. Zdaje jej się, że jest lepsza od niego, zwykłego laboranta. Albo myśli, że zna się na literaturze, a o współczesnej poezji nie ma pojęcia. Jeszcze on jej pokaże! A na razie do roboty.
Robiąc odbitki, rozmyślał nad dalszym planem działania. Był sam nie tylko w pracowni, ale chyba na całym piętrze. Godziny urzędowania się skończyły dawno, on jednak musiał ponarabiać zaległości. Kiedy zdjęcia były gotowe, posegregował je na dwie kupki. Większą włożył do dużej szarej koperty, którą umieścił w szufladzie biurka. Mniejszą do koperty oznaczonej ledwie widocznym napisem „As”. Po namyśle wytarł gumką napis, kopertę zakleił starannie i włożył do wewnętrznej kieszeni marynarki.
Współpraca z Asem była całkiem intratnym dodatkowym źródłem dochodu i wydawała się w miarę bezpieczna. Tym razem spodziewał się
sporych gratyfikacji, gdyby próbowano nie docenić
jego wysiłku, zawsze można fotki opędzlować jakiemuś pisemku. To wiązało się
jednak z większym ryzykiem. Jakim dokładnie? Wolał się tego nie domyślać.
Usiadł przy komputerze i wyselekcjonowane zdjęcia przesłał na swój domowy adres e-mailowy. Następnie usunął je starannie zarówno ze służbowego komputera, jak i z komórki, która była źródłem pierwotnym. Jeszcze raz wszystko dokładnie sprawdził, po czym opuścił biuro.
Przechodząc przez wartownię, czuł się jak James Bond. Wynosił dokumenty i nikt nie miał pojęcia o jego działalności. Nic dziwnego, że o policji kiepsko się mówi. Współpraca z Asem była nie tylko intratna, ale i podniecająca. Wsiadł do metra, wyjął komórkę i przesłał zakodowaną informację. Po przejechaniu jednego przystanku wysiadł. Tajna skrytka znajdowała się na Dworcu Gdańskim. Nie była nią jednak żadna przechowalnia bagażu, tylko coś znacznie prostszego. Wyszedł na peron pociągów podmiejskich i udał się pod wiadukt. Budki, w których dawniej sprzedawano przekąski, słodycze, gazety, teraz stały puste i obdrapane. Tu właśnie znajdowało się umówione miejsce.
Rozejrzał się dokoła. Ani żywego ducha. Owinął kopertę w przezroczystą torebkę foliową i umieścił w szparze między ścianami wiaduktu a drewnianej budki.
Wracając, przechodził przez halę dworca, też pustawą o tej porze. Pomyślał, że warto by się było napić piwa. Z puszką w ręce stanął w pobliżu okna, z którego był dobry widok na opustoszałe perony. Nie spodziewał się, że tak szybko ktoś
odbierze przesyłkę, ale co szkodziło sprawdzić. Najwyraźniej szczęście mu tego dnia sprzyjało. Wysoki mężczyzna w kurtce z głęboko naciśniętym na głowę kapturem wszedł na peron i zdecydowanym krokiem poszedł w prawo, znikając za drewnianą budką. Kiedy się znowu pojawił, zaciągnął suwak kurtki i ruszył w stronę ulicy. To musiał by tajny kurier. Takiej okazji Robcio po prostu przepuścić nie mógł. Po chwili obaj byli już na peronie metra. Nadjechała kolejka w kierunku Kabat i wydawało się prawie pewne, ż
e zakapturzony mężczyzna do niej wsiądzie. Stało się jednak inaczej. Zaczekał na tę do Młocin. Robcio wsiadł do ostatniego wagonu, trzymał się od tamtego z daleka, mając jednak nadzieję, że nie przegapi stacji, na której tamten wysiądzie. Nigdy wcześniej nie zapuszczał się tak daleko na północ i nie była to najlepsza okazja do zwiedzania miasta. Na placu Wilsona wysiadła większość pasażerów, ale nie było wśród nich zakapturzonego mężczyzny. Na Marymoncie i Słodowcu wysiadło po parę osób. Podobnie było na stacji Stare Bielany, ale to tu właśnie wysiadł kurier z przesyłką od Robcia dla Asa. Robcio odczekał dobrą chwilę
i ruszył za zakapturzonym mężczyzną. Obaj wyjechali ruchomymi schodami na prawie pustą o tej porze ulicę. Należało trzymać się na dystans, zwłaszcza ż
e ulica była bardzo szeroka i dobrze oświetlona. Starał się utrzymywać sporą
odległość, żeby nie zostać zauważonym, ale jednocześnie nie stracić kuriera z oczu. Ten ani razu się nie odwrócił. Najwyraźniej nie podejrzewał, że jest śledzony. Przeszedł przez jezdnię i kierował się do domów o niezbyt zwartej zabudowie, poprzedzielanych wjazdami na podwórka.
Tak doszli do trzypiętrowego zaledwie bloku z kilkoma klatkami schodowym
i od strony obszernego podwórka spełniającego wielorakie zadania, od parkingu, po plac zabaw dla dzieci. Lampy oświetlały teren bardzo wybiórczo. Wystarczyło stanąć po przeciwnej stronie bloku, żeby całkowicie ukryć się za stertą śniegu pod ośnieżonymi, bezlistnymi drzewami. Kurier podszedł do domofonu drugiej klatki schodowej i przycisnął tylko dwa klawisze. Z tej odległości nie było możliwości zauważenia numeru, jaki wybrał. Został wpuszczony i wszedł do środka. Co teraz robić? Chyba na tym powinien zakończyć śledzenie. Ale nie! To był najwyraźniej fartowny dzień. Zakapturzony mężczyzna wyszedł po minucie lub dwóch i ruszył w drogę powrotną do stacji metra. Robcio podszedł bliżej. Jedyne, co mógł stwierdzić, to to, że na klatce znajduje się jedenaście mieszkań. Zapamiętanie numerów nie było trudne, z wyselekcjonowaniem tego właściwego może być jednak kłopot. Zamierzał właśnie odejść, gdy zauważył zbliżającą się kobietę. To była kolejna szansa dana mu przez los.
– Wpuści mnie pani? – spytał z najmilszym uśmiechem, na jaki potrafił się zdobyć.
– Proszę. – Kobieta nie robiła trudności.
Kiedy weszli do środka, ruszyła schodami na górę, a on zatrzymał się przy skrzynkach pocztowych, jakby zamierzał sprawdzić, czy jest coś nowego.
Było! Koperta, którą niedawno własnoręcznie zaklejał, leżała pod numerem piętnastym.
Znał teraz dokładnie adres tajemniczego Asa.
CDN

Już teraz można zamówić całość wpłacając jedynie 20 zł na konto Nr: 50 1020 5558 1111 1115 9930 0019. Adres posiadacza konta to: Wydawnictwo TWINS; ul. Dymińska 6a/146; 01-519 Warszawa i podając adres internetowy, na który e-booka należy przesłać.

Okładkę zaprojektował Zdzisław Żmudziński Copyright © by
Margaret Todd, 2013 All rights reserved. Wydawnictwo „Twins”
ul. Dymińska 6a/146 01-519 Warszawa



..............................................................................................
Apel – każdy z Państwa może ten apel podpisać. Prócz imienia i nazwiska można też podać tytuł, funkcję oraz przynależność do jakiejś organizacji.

APEL

Polacy, wyborcy!

Platforma Obywatelska i Donald Tusk, podejmą niedługo – wspomagani przez życzliwe im media (TVP, TVN, Polsat, „Gazeta Wyborcza”, „Rzeczpospolita”, „Fakt”, „Dziennik Gazeta Prawna”, „Polska”, „Polityka”, „Newsweek”, „Wprost”, „Polskie Radio”, „TOK FM”, itd.) – wielką akcję straszenia wyborców i ostrzegania przed nieszczęściami, jakie spadną na Polskę, jeśli w wyborach samorządowych i parlamentarnych zwycięży PiS. Media te będą się prześcigać w podawaniu dosadnych przykładów owych nieszczęść. Będą wspierane zręcznie przez media zagraniczne, zwłaszcza niemieckie, wykonujące tajne dyrektywy strategów brukselskich.

Polacy, wyborcy!
Nie dajcie się zastraszyć, nie dajcie się okłamać, nie dajcie się ponownie oszukać Tuskowi i jego Platformie – rzekomo obywatelskiej!

1. Jan Wawrzyńczyk – profesor Uniwersytetu Warszawskiego.
2. Małgorzata Todd – pisarka.
3. Jarosław Piastowski – lekarz.
4. Zbigniew Lisiecki – informatyk.
5. Rafał Wysmyk – ekonomista.
6. Jerzy Burski – artysta grafik.
7. Andrzej Ordoczyński – Polak.
8. Konrad Turzyński – bibliotekarz, w l. 1979–1981 uczestnik Ruchu Młodej Polski.
9. Zofia Korzeńska – eseistka, poetka.
10. Bohdan Urbankowski – pisarz, filozof.
11. Romuald Chutkowski.
12. Piotr Zarębski – reżyser filmowy.
13. Jacek Wegner – publicysta.
14. Tadeusz Kucharski – Polak.
15. Jerzy Gnieciak – w l. 1980–1989 przewodniczący NSZZ „Solidarność” RI Opolszczyzny.
16. Edward Tyburcy – dr nauk technicznych.


………………………………….

Komentarz do felietonu (ad. Wybory samorządowe 41/2014 (172)).

Szanowna Pani Małgorzato
Zastanawia mnie od pewnego czasu smutne zjawisko społeczne występujące w ostatnich latach w naszej ojczyźnie – BIERNOŚĆ Polaków. To, że nie jesteśmy społeczeństwem obywatelskim jest faktem. Źródeł naszej bierności obywatelskiej doszukiwać się należy w najnowszej naszej historii – inżynieria społeczna za czasów PRL-u i III PR zrobiła swoje. To oczywista oczywistość i nie ma co się nad tym zagadnieniem rozwodzić. Bardziej ciekawe jest to czy ten stan jest odwracalny. I tu nie znajduję w obecnej sytuacji społeczno-politycznej Polski optymistycznej odpowiedzi – przynajmniej na najbliższe lata. Myślę, że większość patriotycznych propaństwowo nastawionych elit (tych nielicznych i słabych, o czym już pisałam w poprzedniej korespondencji), żyje iluzją, że „społeczeństwo zdegradowane socjalnie wreszcie się przebudzi”. Budowanie wygranej wyborczej, a potem państwa na bazie takiego „budulca” jest wielką pomyłką. Istotą trwania narodu jest jego DUCH, a nie dostatek „kiełbasy”. Tylko zbiorowość światłych i świadomych obywateli gwarantuje nam przetrwanie. Gdy PIS zwycięży w następnych wyborach, taki zdegradowany socjalnie elektorat ze swej natury będący wielce „chimeryczną panną”, szybko odwróci się od tej partii (tym bardziej, że trzeba będzie posprzątać tą „stajnię Augiasza” po rządach PO). I znowu zabraknie nam czasu by popracować nad DUCHEM NARODU. Według mojej opinii, czekają nas wówczas dwa scenariusze wydarzeń – albo czeka nas mozolna, długotrwała praca organiczna (już z dobrym skutkiem ją przerabialiśmy w naszej historii) zakończona sukcesem, czyli odbudową wspomnianego DUCHA NARODU, albo, co smutne, całkowite rozpłynięcie się naszej nacji w wielkiej rodzinie narodów.
Z wyrazami szacunku – Ewa Działa-Szczepańczyk

………………………………………
Wojny w przestrzeni informacyjnej.


Bohdan Urbankowski

Wojny w przestrzeni informacyjnej III Rzeczypospolitej.

W wyniku zwycięstwa „Solidarności” 25 lat temu skończyła się sowiecka dominacja, odsunięto od władzy rodzimych komunistów, przywrócono sprawiedliwość społeczną i demokrację, zaczął się rozwój i dobrobyt. Takie sukcesy świętowano, takimi informacjami bombardowały nas ostatnio media. To wszystko kłamstwa. Matriks. Jeśli zwycięstwa trzeba zmyślać, to znaczy, że ponieśliśmy klęskę i że grozi nam klęska następna.

Kłamstwa założycielskie III RP
25 lat temu komuniści wygrali pozorowane wybory, w których zapewnili sobie większość w Sejmie i najważniejsze teczki w rządzie; prezydentem został szef kompartii, premierem – drugiej świeżości opozycjonista, na którego władza miała sporo haków, resorty siłowe objęli członkowie junty: Spraw Wewnętrznych - dotychczasowy szef spraw wewnętrznych, Ministerstwo Obrony Narodowej – dotychczasowy szef tegoż ministerstwa, ministrem spraw zagranicznych został były TW „Kosk”, szefostwo Radiokomitetu objął były TW „Kowalski”, którego największym sukcesem była superpromocja Malowanego ptaka Kosińskiego.

Na początku 1991 roku w Polsce stacjonowało jeszcze 60 tys. żołnierzy sowieckich i 40 tys. członków ich rodzin. Do usunięcia wojsk okupujących Polskę od roku 1944 doprowadził dopiero premier Jan Olszewski, słynną „majową depeszą”. Ostatni eszelon Armii Czerwonej wyjechał z Legnicy 17 września 1993 – i właściwie dopiero od tej, jakże symbolicznej, daty można mówić o niepodległości. Dziwnej zresztą.

Zbankrutowani pezetpeerowcy zgłosili się po wsparcie protektorów z Łubianki, otrzymali „ moskiewską pożyczkę” - mogli radośnie stworzyć nową, „demokratyczną” partię. Polskich wygnańców – tych od Andersa i tych z deportacji - do kraju nie sprowadzono. Zamiast nich sprowadzano ersatz – elitę w postaci emigrantów z 1968 a nawet z 1956 roku – w większości byłych budowniczych komunizmu i ich potomków. Zniszczono autorytet państwa, zlikwidowano armię, rozkradziono banki, sprzedano za grosze zakłady pracy. Upadły kopalnie i stocznie, zmasakrowano rybołówstwo i przemysł włókienniczy. Niszcząc przemysł – zniszczono automatycznie polską myśl techniczną, robotników, którzy niedawno tworzyli dumna „Solidarność” zdegradowano do rangi meneli …
Pokaleczoną polską ziemię osłania – jak atmosfera – Polska rzeczywistość symboliczna. Na szczęście nie składa się ona tylko z doraźnych kłamstw o sukcesach, z infantylnej oświaty i ośmieszanego sacrum. Tworzy ją pamięć autentycznych czynów, tworzą ją wartości kultury i religii dzięki którym jesteśmy Polakami. Lecz ta Polska Rzeczpospolita Wirtualna również jest zagrożona, jest obiektem permanentnego najazdu. Politycy bredzący o zwycięstwach zapomnieli dodać, że te 25 lat to okres klęsk tym niebezpieczniejszych, że na pozór niewidzialnych. Dowiadujemy się o nich z ich skutków – czyli za późno.

Polska Rzeczpospolita Wirtualna
Czas i obszar tej „zaświatowej” PRW nie pokrywały się z jej światowymi wymiarami. Przez 123 lata istniała tylko jako pamięć i jako marzenie, zaistniała zaś – dzięki temu, że piłsudczycy potraktowali pisma Romantyków jak testament i jak plan odbudowy. Odtworzyli Polskę według arcypoematu Mickiewicza, według wierszy Norwida i według opowieści Sienkiewicza. Szczęście, że dzieła te były! Po roku 1939 roku sytuacja się powtórzyła – na okres krótszy realnie, lecz równie trudny w sferze wirtualnej. W „realu” wojna światowa skończyła się klęską Niemiec, opłakanym sukcesem Polski, i podbojem połowy Europy przez Rosjan. Nadszedł czas budowania, zastępowania miejscowych elit namiestniczymi, wymuszonej współpracy „demoludów”. Przemianom tym towarzyszyło tworzenie wirtualnej „nadbudowy”, która coraz bardziej oddalała się od „bazy”. Nastąpiła sowietyzacja „wyzwolonych” obszarów, by ją ułatwić wprowadzono język rosyjski, propagowano kulturę rosyjską i – ponieważ religie są ważnym czynnikiem tożsamości narodów – wprowadzano ateistyczny marksizm, likwidując przy okazji kapłanów. Jednocześnie zaczęły się szokujące zmiany: nastąpiło odwrócenie sojuszy. Związek Radziecki przestał być aliantem aliantów, Niemcy i Żydzi zawiązali układ, którego ofiarą miała stać się Polska. Nazywając rzecz po imieniu Niemcy przekupili część elit żydowskich i wspólnie podjęli trud stworzenia nowej historii, w której zbrodnie niemieckie przypisane zostaną Polakom. Przy pozorach pokoju przestrzeń Wirtualnej Rzeczypospolitej została najechana przez kilku zaborców jednocześnie – jak w czasach „Potopu”! W tym chaosie nie zawsze można się zorientować, który z najeźdźców, na którym odcinku nas atakuje.

Narada o sprawach Polski z udziałem Clausewitza
Żeby ułatwić dalsze rozpoznanie proponuję posłużyć się dość prostym językiem wojskowości. Odwołując się do klasycznej formuły Clausewitza przyjąć trzeba, że siły własne to nie tylko liczba i broń żołnierzy, lecz także siła woli. Clausewitz proponował ją mierzyć ilością motywów do działania. Te łączyły się z ilością dzieł z których można być dumnym i w imię których chce się narażać życie. Wyprzedzając tok tego szkicu: takich dzieł w 25 – leciu nie stworzyliśmy. Nikt nie chce umierać za pendolino, ksiąg Pilcha i Huellego nie chcą bronić nawet analfabeci, nie widać też rycerzy gotowych bronić czci i urody Grodzkiej.

O wcześniejszych zaś dziełach, sukcesach i bohaterach z wolna zapominamy, w czym skrzętnie pomagają nam wrogowie i domorośli idioci. .

Siły własne. Już na tym etapie trudno o adekwatne sprawozdanie. W walkach o rzeczywistość wirtualną żołnierzami są - chcąc nie chcąc wszyscy ludzie kultury: twórcy i utrwalacze, kapłani i dziennikarze i nawet plotkarki z magla. Niestety: część naszych twórców pełni rolę piątej kolumny i to nie zawsze pewnej, z którym z najeźdźców nas zdradzać. Dotyczy to byłych komunistów i tzw. „resortowe dzieci” jak i nowych lewicowców. Ataki Urbanów, Palikotów i brodatych Hartmanów na polskie sacrum są bardziej wyniszczające niż ataki zewnętrznych nieprzyjaciół – bo nasi znają lepiej teren. Do tej V kolumny należą też pożyteczni idioci, którzy w swym subiektywnym przekonaniu są szczerzy i uczciwi atakując polską tradycję czy wartości religijne – obiektywnie zaś biorąc wspomagają wszystkich jednocześnie najeźdźców. I - last but not east - partie polityczne, które zamiast troszczyć się o wspólne państwo tracą siły w wyniszczającej walce również działają na rzecz wroga.

Uzbrojenie obejmuje uzbrojenie ludzi i tzw. uzbrojenie terenu. (twierdze, magazyny. Twierdze matriksu to światynie, biblioteki i muzea, uzbrojenie walczących to różnego rodzaju nadajniki i przekaźniki atakujące wyobraźnię setkami informacji na sekundę. Sytuacja pod tym względem jest zła, ale możliwa do naprawy; część tej broni jest na naszym terenie, tyle że zagarnięta została przez V kolumnę, bądź niszczeje zapomniana w magazynach. Najsilniejszą naszą bronią okazuje się Internet, niezależne portale i płytki chałupniczo wytwarzanych filmów. Stąd zakusy różnych jurgieltników, by wprowadzić cenzurę.

Gorzej jest z tradycyjnymi formami kultury, a to one najmocniej podtrzymują narodową tożsamość. Kiepsko z literaturą, źle z telewizją, beznadziejnie z filmem. Teatr kształcący elity w większości został opanowany przez przeciwników polskiej kultury, sztuk broniących polskiej tożsamości jest mało, w większości cechuje je słaba siła oddziaływania. W literaturze przeważają dzieła niszczące polską tożsamość – wartości religijne i patriotyczne, tradycję i obyczajowość. Począwszy od Malowanego ptaka Kosińskiego i pseudo literaturę faktu jaką w istocie są Sąsiedzi Grossa poprzez dramaty w rodzaju Naszej klasy Słobodzianka i Trzech furii w których sklejono Dzidzię Sylwii Chutnik z fragmentami „Egzekutora" Stefana Dąmbskiego aż do lansowanej jako najlepsza powieść roku 2013 książki Joanny Bator Ciemno, prawie noc mamy do czynienia z nieustannym ostrzałem oblężonej i znacznie już zrujnowanej kultury. Ostrzał trwa.
Po stronie pozytywów odnotować możemy księgi Łysiaka poświęcone polskiemu malarstwu, eseje Rymkiewicza (Wieszanie, Kinderszenen), poezję Polkowskiego, Dakowicza, Hałasia i Wencla, ostatnie powieści Wildsteina (Ukryty), Polkowskiego (Ślad krwi) i Rylskiego (Obok Julii) a z rzeczy lżejszych: fikcje polityczne Wolskiego (Mocarstwo, 7:27 do Smoleńska) sensacyjną powieść Miklaszewskiej (Spotkałam kiedyś prawdziwego hipstera), felietony Ziemkiewicza, Michalkiewicza i Hałasia. Wymienione w tym pozytywnym ciągu książki mają dwie cechy wspólne: po pierwsze ukazały się późno - w ciągu ostatnich kilku lat, po drugie – nie zostały nagłośnione. Ich społeczna siła sprawcza jest niewielka. Jeśli raz jeszcze odwołać się do militarnego języka; jest to najwyższej klasy broń zamknięta przez głupich dowódców w magazynie.

Sojusznicy. Ten punkt można ze smutkiem pominąć. Wirtualna Rzeczpospolita ma równie wspaniałych sojuszników, co realna – to znaczy takich, jakich mieliśmy w roku 1939; najlepszy z nich – Stany Zjednoczone są najdalej, a rządzi nimi prezydent, który najlepiej w dziejach Ameryki nie zna się na sprawach Europy. Ile zaś warte są sojusze unijne pokazał kryzys ukraiński. Pokazał też coś znacznie gorszego: Unia jest pierwszym w dziejach quasi państwem, które mogąc wzbogacić swój obszar o terytorium, ludność i bogactwa Ukrainy – wybrało partykularne interesy z wrogiem Ukrainy na dziś i z własnym wrogiem na jutro.
Łatwiej mówić o nieprzyjaciołach. Mamy ich trzech, choć dwaj z nich bywają także sojusznikami: Niemcy i Żydzi. W sferze wirtualnej jest to możliwe. W tym miejscu interesuje nas jednak aspekt wrogości.

Trzecim nieprzyjacielem jest Rosja. Są jednak w Polsce politycy, którzy robią wszystko, by z potencjalnego sojusznika stworzyć czwartego wroga – Ukrainę.

Wojna z Rosją.
Rosja nie zawsze walczy zbrojnie ze swymi sąsiadami, jednak w sferze kultury na moment walczyć nie przestaje. Agresja Rosji zaczęła się z chwilą jej powstania, jest jej sposobem istnienia, to horda w marszu a nie normalne państwo zagospodarowujące swe ogromne tereny i troszczące się o dobro mieszkańców. . Polska, która dwukrotnie była podbijana przez Rosję – odzyskiwała wolność też dwukrotnie – w poczuciu Rosjan za każdym razem z ich krzywdą. Tego nam nie wybaczą – więc nie wybaczą wolności. Nakłada się na to motyw historyczny: walka o prymat w świecie słowiańskim, na to jeszcze psychologiczny: żyjący na obrzeżach i Europy i Azji Rosjanie odreagowują swą frustrację agresją, żądzą upokorzenia sąsiadów.

Stosunek Rosji do Polski był związany z walką o władzę na Kremlu. Mający wewnętrzne kłopoty Chruszczow, Gorbaczow i Jelcyn musieli swą agresję temperować, płacili też ustępstwami z propagandy nienawiści na rzecz prawdy. Chruszczow mógł przyznać się do zbrodni Stalina, Jelcyn do zbrodni katyńskiej. I dzięki temu Putin, który objął władzę w 2000 roku mógł wrócić do idei zbierania ziem. Jego ataki na Kaukazie, anschluss Krymu, próba przejęcia przynajmniej wschodniej Ukrainy, zwanej już „Noworosją”- to powrót na imperialne szlaki. Towarzyszy temu polityka historyczna, antypolska i antykatolicka, czego symbolem nie wpuszczenie Jana Pawla II do Rosji. (Innym symbolem jest entuzjastyczne przyjmowanie go na Ukrainie!).

Początek ofensywy Putina to kampania 2004 roku połączona z ustanowieniem Dnia Jedności Narodowej i wstawienia go w miejsce obchodów Rewolucji Październikowej (co ogłoszono 12 grudnia 2004). Kampania odwoływała się wprost do wygnania Polaków z Moskwy; miejscem świętym a raczej miejscem organizującym nienawiść stał się pomnik Minina i Pożarskiego. Rok później za czynnościami symbolicznymi poszedł zakaz importu mięsa z Polski i ostrzegawcze przerwanie dostaw gazu… Przy okazji przemówienia 9 maja 2005 Putin dodatkowo poniżył Polskę nie wymieniając jej wśród sojuszników – zwycięzców w wojnie z Niemcami. Tego nie należy lekceważyć: to był sygnał że w nowej, dyktowanej przez Rosjan historii nie będzie miejsca dla Polski.

Po krótkiej przerwie w przestrzeni wirtualnej zawisła Wielka Smuta i 400 –setna rocznica polskiego zwycięstwa pod Kłuszynem. Tę kampanię wygrała strona rosyjska. Jej ważnym elementem było wyprzedzenie: emisja wyprodukowanego już w 2008 roku filmu Władimira Chotinienki Rok 1612 (Michał Żebrowski jako polski hetman Kitowski). Film miał masową widownię, wiele darmowych projekcji, konwencja fantasy zapewniała także odbiór przez młodzież, która była najważniejszym adresatem utworu. Radosne i krwawe sceny masakrowania Polaków urastają do rangi symboli: Rok 1612 był trochę pogróżką a trochę autoterapią Przygotowywane po stronie polskiej obchody na zamku w Gostyninie, połączone z widowiskiem o Szujskich i bitwie pod Kłuszynem (Zmarli z tęsknoty za ojczyzną), zostały anulowane z niewiadomych, ale łatwych do odgadnięcia powodów.

Kolejna operacja propagandowa wiązała się z wirtualną degradacją polskiego zwycięstwa 1920 roku. Trwała długo – jej punktem kulminacyjnym był 24 maja 2011, kiedy to rosyjska telewizja ORT pokazała w głównym wydaniu wiadomości reportaż o „polskich obozach koncentracyjnych”. Według rosyjskiego komentarza zamordowano w nich 30 tys. Rosjan - jeńców wojny 1920 roku. To próba przykrycia klęski 1920 i zarazem zbrodni katyńskiej.

W tej chwili trwa kampania propagandowa stanowiąca nadbudowę kolejnej wojny Rosji o Ukrainę. Media rosyjskie już oskarżały Polaków o wysyłanie snajperów i bandytów na Majdan, o przygotowywanie rozbioru Ukrainy, o domaganie się autonomicznego Zytomierza. Te poczynania są nie tylko antypolskie. Ich celem jest zapobieżenie sojuszowi Ukraińców i Polaków, który mógłby przesądzić o niepowodzeniu Rosjan. Jednocześnie na własnym terenie obserwujemy lokalne bitwy o pomniki, w których udział bierze V kolumna. Towarzyszy im nieprawdopodobna ofensywa agentury internetowej. Wciąż trwa nierozstrzygnieta bitwa o „Czterech śpiących”, trwają przepychanki wokół pomnika postawionego mordercy Polaków, Czerniachowskiemu w Pieniężnie. Te potyczki są ważniejsze niż sądzimy. Rosjanie mają zwyczaj pieczętować swoje zwycięstwa upokarzaniem pokonanych. Taką rolę odgrywał pomnik lojalnych generałów z 1830 roku, taką sobór na placu Saskim, nie inną pomnik Murawiowa – Wieszatiela w Wilnie. Jeśli tego nie zrozumiemy, to nic nie zrozumiemy.

Wojna z Niemcami
Niemcy przegrały II wojnę w sferze realnej i w sferze propagandowej; dobiła ich Norymberga, próby odbudowy prestiżu rozbijały ataki prasy zachodniej zdominowanej przez Żydów. Z biegiem lat Niemcom udało się przetworzyć obydwie klęski w zwycięstwa - głównie dzięki wspominanemu już tutaj poodwracaniu sojuszy. Plan Marshalla, którego Niemcy były trzecim po Anglii i Francji beneficjentem, pozwolił im wyjść z zapaści ekonomicznej, a nawet spłacić a właściwie przekupić część organizacji żydowskich i zawrzeć z nimi sojusz propagandowy. Sojusz ten zaczął przynosić efekty z opóźnieniem - gdy z przyczyn biologicznych miejsce katów i ofiar zajęli ich spadkobiercy.

Jednym z mistrzowskich posunięć „Agencji 114” (komórka kontrwywiadu NRF) kierowanej przez Alfreda Benzingera (b. hitlerowca zresztą) był przygotowany już w 1956 roku projekt językowej dywersji polegającej na wprowadzeniu terminy „polskie obozy koncentracyjne” i lansowania określenia „naziści” w miejsce „Niemców”. „Odrobina fałszu w historii może przyczynić się do wybielenia historycznej odpowiedzialności Niemiec” – miał argumentować „Grubas” (tak go z sympatią nazywano).Obliczona na długie trwanie akcja zaczyna już przynosić rezultaty.

Istotne zmiany zaczęły zachodzić po zjednoczeniu Niemiec
Symbolem zmiany stosunków niemiecko – polskich było spotkanie kanclerza Kohla z premierem Mazowieckim w Krzyżowej – (gdzie w czasie wojny działał antyhitlerowski „Krąg”) – 12 listopada 1989, dwa dni po upadku Muru Berlińskiego. Warto zaznaczyć, że obydwaj przywódcy byli katolikami, jak i to, że koła „Solidarności” planowały urządzić taki zjazd w Gdańsku…

Krzyżowa stała się symbolem pojednania pokoleń, które przeżyły wojnę, zapoczątkowała okres autentycznej przyjaźni – zwłaszcza, że Niemcy były zajęte pożeraniem wschodnich landów. Akcje niemieckie na terenie Polski były skoncentrowanie na przejmowaniu prasy na Śląsku i na byłych terenach niemieckich, także na przechwytywaniu małych banków i bazy hotelowej. Warto też zwrócić uwagę na dyskretne wypady propagandowe. Kilkakrotnie już kwestionowano obronę Katowic w 1939 roku, zwłaszcza zaś próbowano ośmieszyć jej najbardziej legendarny element: Wieżę Spadochronową. Regularnie wybuchały spory o Westerplatte, pojawiały się różne „śląskie”, w istocie separatystyczne ideologie. Były one efektem współdziałania „pożytecznych idiotów” i wynajmowanej przez Niemcow V kolumny. Działania te skończyły się organizacyjnym sukcesem w postaci Ruchu Autonomii Śląska. Założony już w 1990 roku przez wiele lat dyskretnie nabierał siły, a 27 czerwca 2001 roku został zarejestrowany jako stowarzyszenie z siedzibą w Rybniku. Liderem Ruchu jest Jerzy Gorzelik, którego jeden z dziadków był śląskim powstańcem, drugi - komisarzem plebiscytowym, strach sobie wyobrażać, co obydwaj wyprawiają teraz w grobach.

Wraz z wymianą pokoleń zaczęły się zmieniać nastroje. Balonem próbnym był zrealizowany w 1994 (premiera polska 1994) film amerykańskiego reżysera żydowskiego pochodzenia Stevena Spielberga Lista Schindlera. Można go nazwać największym sukcesem Benzingera. Znalazł się tam i wzorcowy dobry Niemiec (w istocie agent Abwehry, który w swoim obozie zapracowywał Żydów na śmierć) i wrzeszczące po polsku esesmanki. Propagandowo przesłonił nie tylko rodzinę Ulmów, lecz także tysiące Polaków, którzy oddali życie pomagając Żydom. Film spotkał się z potężnym propagandowym wsparciem naszej „piątej kolumny”.

Po latach względnej ciszy (Zachodnie Niemcy odpoczywały po jedzeniu) w roku 2004 w przestrzeni symbolicznej pojawił się kolejny balon próbny: film Hirschbiegela Upadek (Der Untergang). Film dokonywał „uczłowieczenia potwora” wzruszał widzów losami nieszczęśliwego Wodza, jego wiernych przyjaciół i ich rodzin. Nie wywołał specjalnych protestów - znaczy spełnił zadanie.

Tak więc projekt „Grubasa” - Benzingera zaczął przynosić owoce. W roku 2013 mógł pojawić się trzyczęściowy serial Nasze matki, nasi ojcowie (Unsere Mütter, unsere Väte) wyprodukowany przez niemiecką telewizję publiczną ZDF, w reżyseri Filippa Kadelbacha. Konsultantem historycznym był prof. dr Julius Schoeps, dyrektor Centrum Studiów Europejsko-Żydowskich im. Mojżesza Mendelssohna na Uniwersytecie w Poczdamie, który deklaruje się jako Żyd i jednocześnie figuruje jako członek wspierający Związku Wypędzonych. Można przyjąć, że ten film dzielący nawet dość równo zbrodnie między Polaków i Niemców, przedstawiający AK jako antysemitów to uzgodniona wersja historii, która wkrótce będzie obowiązywać.
Polityka wirtualna Niemiec wyprzedza nieco politykę prowadzoną w realu – lecz zarazem ją sygnalizuje.
Niemcy Federalne zasymilowały już byłą strefę rosyjską (NRD), teraz przypominają sobie o Śląsku i Sudetach. Podświadomie wracają do idei budowy Niemieckiej Europy.

Wojna z Żydami
Stosunek Polaków do Żydów był przez dziesiątki lat pozytywny, choć prawdę mówiąc lepiej znali Jankiela i Mendla Gdańskiego, niż Żabotyńskiego, czy Rumkowskiego. Również stosunek Żydów do Polaków był pozytywny: Polska była schronieniem dla wyganianych z całej Europy wyznawców Mojżesza. Nie tylko Niemcy, ale nawet Hiszpanie i zimnokrwiści Anglicy urządzali im małe, jakby próbne jeszcze holocausty.

W XX wieku zaczęło się to zmieniać. Żydzi rozdzielili swe ambicje miedzy ruch syjonistyczny, dążenia asymilatorskie i międzynarodowy socjalizm. W czasie I wojny pojawiła się koncepcja Judeopolonii - jej echa słychać było w roku 1919: gdy w Wersalu dyskutowano sprawę Wolnego Miasta Gdańska - środowiska żydowskie wysunęły projekt Wolnego Miasta Białystok. Podczas niemieckiej okupacji większość elit żydowskich opowiadała się za współpracą z nowymi okupantami – na terenie zaboru sowieckiego elity te wzmacniały władzę komunistyczną i współpracowały z NKWD, w Generalnej Guberni Judenraty z niekłamanym smutkiem i przy pomocy żydowskiej policji wysyłały Żydów do niemieckich obozów. Osobny nurt stanowił komunizujący ŻOB Anielewicza, którego celem była Republika Polska, ale w składzie ZSRR. Ci Żydzi, którzy współpracowali z Niemcami skończyli swą kolaboracje przeważnie w Birkenau, ci, którzy współpracowali z Sowietami – w UB. Anielewicz popełnił samobójstwo, jego towarzysze uciekli z getta kanałami i dotrwali dzięki Polakom do roku 1945. Potem ci, którzy poczuwali się do żydostwa wyjechali do Izraela i USA,. Był to największy exodus Żydów z ziem polskich – objął około 250 tysięcy ludzi. Po roku 1956 wyjechało jeszcze ponad 50 tysięcy – w większości wystraszonych stalinowców. Ostatnia fala, przeważnie byłych ubeków i propagandzistów wyjechała w latach 1968 – 70 a objęła ponad 10 tysięcy osób. To była już ostatnia fala emigracji, pozostali Żydzi działali w strukturach PRL, w aparacie władzy, propagandzie i kulturze - i działo im się znów dobrze, jak za Kazimierza Wielkiego.

Upadek PRL był końcem tej obłudnej i wygodnej sielanki. tłumione urazy, zwłaszcza ze strony byłych rządców PRL przełożyły się na istną wojnę propagandową, w której Polska była stroną atakowaną, pokorną i upokarzaną.
Wojna ta przełożyła się jak dotąd na trzy ostre kampanie, z których najpotężniejsza – oświęcimska wstrząsnęła polskim katolicyzmem. .

Operacja Oświęcim przekonuje, iż również w sferze medialnej wojna może być przedłużeniem polityki. Już w latach 80. toczyły się negocjacje w sprawie obecności polskich karmelitanek w Oświęcimiu. W 1989 dyskretne rozmowy zmieniły się w zgiełk i jazgot jakich od czasów zdobywania Jerycho nie słyszano. Do Oświęcimia zaczęły przyjeżdżać grupy Żydów pod dowództwem rabina Weissa by hałasować przeciwko obecności zakonnic. Hałas wystraszył polskich polityków i duchownych, którzy ustąpili. 6 lipca 1993 ostatnie siostry opuściły klasztor. To ustępstwo nie zakończyło jednak walk. Agresorzy poszli za ciosem, znów pojawił się rabin Weiss, by domagać się likwidacji kościoła parafialnego w Brzezince i krzyża na Żwirowisku – stojącego poza obozem, na miejscu egzekucji 152 polskich księży. Akcja zakończyła się częściowym powodzeniem: manifestanci żydowscy doprowadzili do usunięcia (3 XII 1997) krzyży stojących od 1983 roku w Brzezince, ale kościół parafialny ocalał, krzyż również. Wtedy dopiero ujawniony został strategiczny cel tych wszystkich ataków: 4 czerwca 1998 - wiceprzewodniczący Światowego Kongresu Żydów, Kalman Sultanik zażądał, aby obozy w Oświęcimiu były eksterytorialne i nie podlegały władzom RP. Jakby dla poparcia jego hasła wznowione zostały znów ataki na krzyż papieski.

Władze polskie, nawet władze kościelne skłonne były znów do rejterady, nastąpił jednak bunt mas katolickich, z całej Polski przybywali wierni i obok pierwszego krzyża stawiali następne. Było ich ponad 300 – nowa Grabarka. Ponieważ akcja spotkała się z poparciem Bractwa Piusa X Kościół bojąc się wzrostu wpływu tradycjonalistów - z obrony krzyża zrezygnował. Mimo to bitwa zostałaby wygrana przez stronę polską - gdyby nie zdrada rządu premiera Buzka. Nocą 27 na 28 maja 1999 na Żwirowisko przyjechało dwustu żołnierzy z Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych, siłą usunięto czuwających, wielu aresztowano . Przystąpiono do wyrywania krzyży. Przy okazji zniszczono urządzoną przez karmelitanki Drogę krzyżową i usunięto tablice poświęcone pomordowanym w tym miejscu Polakom. Warto przy okazji odnotować, że akcję tę wspierało silne lobby, na czele którego stal abp. Józef Życiński, pisarze Jan Błoński, Czeslaw Milosz,

Mniej więcej w tym samym czasie otwarty został drugi front, na którym przeprowadzona została operacja malowany ptak.

Zaczęło się od bitwy o pamięć – w roku 1989 przetłumaczony został Malowany ptak napisany przez przebywającego w USA Jerzego Kosińskiego. Autor pochodził on z rodziny żydowskiej, która dzięki pomocy ks, Eugeniusza Okonia znalazła schronienie u polskiej, katolickiej rodziny Andrzeja Warchoła. Książka Kosińskiego wspomina tamte czasy, lecz nie ma w niej o ratowaniu życia Levinkopfom - Kosińskim – jest o prześladowaniu Żydów, jest o biciu ich i poniżaniu. Celem najbardziej sadystycznych scen było przyciągnięcie widza, ale i wpisanie się w antypolskie nastroje Żydów amerykańskich. Operacja zakończyła się sukcesem – Malowany ptak został wprowadzony do szkół. Nie zostały nagłośnione przez media głosy mieszkańców wsi, którzy przyjeżdżali do Warszawy protestować przeciwko fałszom Kosińskiego, nie dość została nagłośniona świetna książka Joanny Siedleckiej Czarny ptasior ujawniająca fałsze Kosińskiego. W efekcie przegrywamy następne kampanie – ostatnio o ogromne Muzeum Żydów i tyci pomnik ratujących ich Polaków. Na pierwsze Żydzi dali zgodę, na drugie nie.

Operacja Powstanie. W roku 1994 wypadała 50 rocznica Powstania Warszawskiego. Obchody rozpoczął niechcący Michał Cichy, który w „Gazecie Wyborczej” już w styczniu zamieścił artykuł Polacy – Żydzi: czarne karty powstania . Napisał tam, że podczas Powstania Akowcy dobijali ocalałych z getta Żydów. Rzecz nie miała poparcia w faktach, ale na obchody padł cień.

Te ataki były próbą przywrócenia narracji z czasów PRL, kiedy to komunistyczni publicyści niszczyli pamięć AK jako faszystów i antysemitów.
Te na pozór oderwane, spontaniczne i całkiem bezsensowne działania już wkrótce miały ujawnić ukrytą pod nimi bardzo sensowną strukturę i wspólny dalekosiężny del. Nawet dwa. Pierwszy wyjawił 19 kwietnia 1996 r. na Światowym Kongresie Żydów, jego szef - Izrael Singer::

Więcej niż 3 mln Żydów zginęło w Polsce i Polacy nie będą spadkobiercami polskich Żydów. Nigdy na to nie zezwolimy. Będziemy nękać ich tak długo, dopóki Polska się znów nie pokryje lodem. Jeżeli Polska nie zaspokoi żydowskich żądań, będzie publicznie poniżana i atakowana na forum międzynarodowym.
Singera potem odwołano, okazał się złodziejem, niemniej jego złodziejski, wspartu na kłamstwie i szantażu projekt okazał się na tyle koszerny, że z niego nie zrezygnowano. Dalszym ciągiem propagandowej agresji była -

Operacja Jedwabne. Był to klasyczny atak z zaskoczeniem – pretekst dała wydana w 2000 roku książka Grossa Sąsiedzi. Zaskoczenie polegało na tym, że sprawę zamordowania przez Niemców Żydów w Jedwabnem uważano od dawna za wyjaśnioną. Atak został dodatkowo zabezpieczony manipulacją: przez dłuższy czas nikt nie mógł dostać dokumentów, które zostały użyczone Grossowi. Zwolna jednak pojawiały się krytyki (T. Strzembosz, J.R. Nowak), wskazano pominięte świadectwa obecności Niemców. Również sposób przeprowadzenia zbrodni jednoznacznie wskazywał na niemieckich wykonawców. – Jedwabne było jedną z wielu niemieckich „stodół śmierci’. Operacja została wygaszona, gdy Polacy zostali zmuszeni do przerwania ekshumacji ofiar (30 V - 4 VI 2001). A zostali zmuszeni, gdy w grobie ofiar znaleziono fragmenty posągu Lenina, łuski od niemieckich nabojów i sporo kosztowności a tylko około 50 szkieletów. Dalsza ekshumacja mogła wykryć wyższą liczbę ofiar, nie osiągnęła by jednak pułapu 1600 (o tyle morderstw Gross oskarżał Polaków) bo w całym Jedwabnem nie było wówczas tylu Żydów. Należy odnotować cud, który tajemnica nie została wyjaśniona: trzeźwo myślący prezydent Kwaśniewski przeprosił Żydów za Jedwabne i odmówił paciorek w dwóch językach. Od czasów nawrócenia Szawła izstąpienia Duchą św. takiego numeru nie było.

Mniej udana była późniejsza o rok operacja Maus. Bronią był tutaj komiks Arta Spiegelmana Maus. (1992, pol wyd. 2001), w którym Polacy byli przedstawieni jako świnie, kanonadą we własną stopę okazała się operacja Shoah. W Izraelu wyświetlono ten gniot na specjalnej sesji parlamentu – i to koniec sukcesów. Nawet najbardziej fanatyczni Żydzi nie byli w stanie wysłuchać dziewięciu godzin narzekań na europejski antysemityzm. Ale historia się nie kończy….

Wagę tych wszystkich ataków i roszczeń docenimy, gdy weźmiemy pod uwagę, iż kryje się pod nimi drugi, najgłębiej skryty cel. Żydzi liczą się z rozgromieniem Izraela przez Arabów. Wtedy może powrócić projekt Judeopolonii.

Czas na wnioski.
Należy uznać antypolskie działania propagandowe za nowy rodzaj wojny, uświadomić sobie i społeczeństwu, że walczymy z trzema wrogami jednocześnie. Propagandowe ataki nie tylko niszczą abstrakcyjną przestrzeń symboliczną, one niszczą jednostki: wywołują poczucie winy, zaniżoną samoocenę, frustrację. Te ataki niszczą także zbiorowość, która jest oparciem jednostek, rodzinę, wspólnotę narodową. Szczególnie dotkliwe są ataki na polską sferę sakralną - na wartości religijne i patriotyczne, te bowiem decydują o tożsamości narodowej a społecznie mają najwyższą moc sprawczą. Im wyższe wartości są atakowane, tym bardziej trzeba ich bronić! Należy odpowiadać kontratakiem, przejmować inicjatywę - zamiast udawać, że Polacy nic się nie stało…

Należy zredukować liczbę frontów a także działającą na rzecz wroga V kolumnę. Wrogiej postawy Rosji chyba zmienić się nie da, można próbować zawrzeć taktyczne sojusze z dwoma pozostałymi wrogami, którzy nie tylko chcą nas bić, lecz także chcą nam coś sprzedać. Prócz tego trzeba szukać równie jak my zagrożonych sojuszników, powrócić do idei Grupy Wyszehradzkiej, wciągnąć Kraje Bałtyckie i Kaukaz a przede wszystkim rozpocząć kontrofensywę propagandową – na wszystkich frontach.
I na koniec wniosek najsmutniejszy: rząd w aktualnym składzie jest niezdolny do takich działań, tworzą go ludzie zbyt głupi, skorumpowania, skupieni na walce partyjnej a nie na interesie wspólnym. Należałoby wzorem roku 1920 powołać Rząd Obrony Narodowej – tylko skąd wziąć tych mądrych i do tego uczciwych?.

...