Dodano: 11.04.06 - 22:34 | Dział: A to POLSKA właśnie - A.R-L

To siÄ™ nie uda(1)

Idea zjednoczenia Europy, to nie wymysł polityków 20 wieku Właściwie, już przed narodzeniem Chrystusa, Europa przecież była zjednoczona pod rządami Juliusza Cezara. Później byli i inni (np. cesarz Konstantyn, Karol Wielki, Otton III) dążący do zjednoczenia Europy łacińskiej, lecz dopiero w 1464r. na pomysł organizacji, która byłaby w stanie zapobiec wojnom i wszystkie kwestie sporne byłaby w stanie rozwiązywać w drodze negocjacji, jak byśmy to dzisiaj powiedzieli, wpadł czeski władca Jerzy z Podiebradu. To on wysunął koncepcję państwa świeckiego, uniezależnionego od Kościoła. Rozpoczęła się seria rozmów z władcami europejskimi, w tym z Kazimierzem Jagiellończykiem, mająca na celu powołanie ponadpaństwowej organizacji, która ewentualnie, zastąpiłaby Święte Cesarstwo Rzymskie.

W efekcie tych manewrów dyplomatycznych, powstała zaledwie koalicja antyturecka, która 200 lat później pokonała imperium otomańskie, pod dowództwem Jana III Sobieskiego. Jeśli podboje Europy można nazwać próbą jej zjednoczenia, to takich zjednoczycieli historia zna wielu, począwszy od wspomnianego już Juliusza Cezara, dalej Napoleona, a skończywszy na obłąkańczej idei rozprzestrzeniania się sowieckiego bolszewizmu i hitleryzmu.

Dopiero po II wojnie światowej, W. Churchill przedstawił w Zurychu program utworzenia Stanów Zjednoczonych Europy, oparty nie na militarnych podbojach. Jednak za faktyczny początek jednoczenia uznano uchwalenie Konwencji Europejskiej ( w 1950r), a następnie powstanie Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali w 1957, do której należało 6 bogatych państw. Robert Schuman, francuski chadek, minister spraw zagranicznych, został nazwany ojcem dzisiejszej Unii Europejskiej, choć nie wiadomo dlaczego.
W przeciągu tych dziesiątków lat, różne były koleje jednoczącej się Europy, jednak przede wszystkim, cel był jeden: ułatwienia we wzajemnej wymianie handlowej. Sytuacja się zmieniła, po obaleniu komunizmu w Centralnej Europie i faktycznym przejęciu władzy przez byłych komunistów (dziś zwanych socjalistami), zarządzających kapitałem narodowym, posiadających kadry wykwalifikowanych specjalistów i przyjaciół socjalistów na zachodzie.

Socjaliści europejscy natychmiast potrafili docenić szanse, jakie otrzymali. Zrozumieli, że tylko dzięki wspólnym działaniom, są w stanie wybronić się przed śmiercią polityczną, a nawet przejąć władzę w całej Europie. Bez żadnej wojny. Legalnie, zgodnie z prawem i przy akceptacji ogłupiałej większości społeczeństw.

Szybko zrozumieli, że tylko wspólne działanie, wspólne interesy, dalsze przejmowanie narodowych majątków, (oczywiście wszystko to dla naszego dobra) zapewni im formalne i nieformalne panowanie nad całym kontynentem i nareszcie spełni się leninowska idea: proletariusze wszystkich krajów, łączcie się. Za taki "upadek" komunizmu, podobnie, jak Józef Oleksy, najlepszy, najbardziej oddany premier III Rzeczypospolitej, warto uklęknąć przed obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej i podziękować. Takiej okazji zmarnować nie można. Stąd też częste, braterskie spotkania międzynarodówki socjalistycznej, spotkania biznesowe w Davos i zacieśnianie globalizacji, oczywiście, tylko w interesie Polski, czego również nie chcą zrozumieć te oszołomy z ciemnogrodu. Z najbardziej ciemnego grodu!.

Trzeba rozpędzić tę hołotę, i wytłumaczyć narodowi, że to są ich najwięksi wrogowie. Za "dobrych" czasów stalinowskich, zrobiono by z tym szybko porządek.

Może warto zastanowić się chwilę nad ideą powstania samej myśli o wspólnej Europie. Bardzo wyraźnie określił to sam Churchill, proponując utworzenie właśnie Stanów Zjednoczonych Europy. Na pewno jednak jest to bardzo czytelna propozycja - stwórzmy jedną Europę, jako jedno, konkurencyjne państwo dla USA. Stwórzmy organizację (rząd), która zarządzałaby całym kontynentem i była na tyle silna, że Stany Zjednoczone musiałyby uznać naszą wielkość i z nią się bardziej liczyć.

Dawno przecież już Churchillowi śniła się potężna Europa, która byłaby w stanie oprzeć się potędze gospodarczej, a następnie militarnej Stanów Zjednoczonych Ameryki. Europa skłócona, od lat podzielona na zachodnią i tą pod silną ręką ZSRR, nie była w stanie konkurować z rozwijającymi się USA. Dzisiaj jest już zupełnie inna sytuacja. Dzisiaj prawie cała socjalistyczna Europa, jak sprzedajna panienka, oddaje się Unii, która nawet próbuje już tupnąć nóżką. Przykładem jest jawna, wyraźna opozycja wobec Stanów Zjednoczonych, dominujących w Unii Europejskiej Niemiec i Francji, co skutkowało, chyba po raz pierwszy, bardzo znaczącymi pęknięciami w samym NATO.

Towarzysze! Nie możemy tego spiepszyć, zdaje się wołał nasz, taki prawie wice papież, prezydent, prawie magister. Nie możemy zmarnować tej szansy. Dzisiaj, gdy największym światowym mocarstwem kieruje prawicowy prezydent, i co gorsze, z dużym poparciem społecznym, sprawa jest tym bardziej pilna- zdają się wołać unijni komisarze.

A Stany Zjednoczone ze spokojem i godnością przyglądają się temu "jednoczeniu". Naród Amerykański dobrze wie, jak powstawało ich państwo, na jakich wartościach się opierało i dzięki czemu przetrwało tyle lat, stając się niekwestionowanym, rozwijającym się, rzeczywistym, mocarstwem.

Najistotniejsza różnica w powstawaniu Stanów Zjednoczonych, a Unią Europejską, polega na ich dobrowolności oraz powszechnej akceptacji jednej, już funkcjonującej Konstytucji. Sytuacja była o tyle łatwiejsza, że, jak mówił prezydent Lincoln na sesji Kongresu w 1861r., "żaden ze stanów wchodzących do Unii Federalnej nigdy nie istniał jako państwo", nigdy nie był suwerenny. Stany Zjednoczone złączyły się w Unię, zanim jeszcze zrzuciły zwierzchnictwo brytyjskie, a nowe stany, z wyjątkiem Teksasu, który "zrzekł się swej suwerenności i uznał Konstytucję Stanów Zjednoczonych oraz prawa i traktaty Stanów Zjednoczonych ustanowione w zgodzie z Konstytucją, za najwyższe prawo swojego terytorium", przyszły do Unii wprost ze stanu podległości. Było to ich wspólne zobowiązanie, co ich wspólne działania przedtem, w owym czasie i potem, dobitnie wykazały- mówił prezydent do senatorów, chcąc zapobiec ewentualnej rebelii.
Cdn.

Andrzej R-Lipiński