Dodano: 26.03.14 - 9:56 | Dział: Oceny-Poglądy-Analizy

Polski spór o Ukrainę


W Polsce oraz w wielu miejscach na świecie, wszędzie tam, gdzie w polskiej duszy gra, rozgorzał nowy spór. Niektórzy z publicystów nazywają go nawet wojną polsko-polską o Majdan. Chodzi oczywiście o stosunek do groźnych wydarzeń jakie rozgrywają się obecnie w graniczącym z Polską kraju, w niepodległej Ukrainie.

W dyskusjach toczonych między Polakami, narodem najczęściej bardziej skłonnym do zacietrzewienia i różnicy zdań niż do wspólnych opinii i działań, przyjmowane są ostatnio wyjątkowo skrajne opinie. Ludzie rezygnują z rozmów na tak ważny temat w sposób wypośrodkowany, otwarty na dyskusję i chętny do argumentacji bez prób moralnego czy intelektualnego dyskredytowania drugiej strony. Najprostszym przykładem jest tu ostry konflikt pomiędzy tygodnikiem "Gazeta Polska" reprezentowanym przez redaktora naczelnego Tomasza Sakiewicza, który manifestuje za poparciem dla Ukrainy, a księdzem Tadeuszem Isakiewiczem-Zaleskim, który w ostrych słowach krytykuje ukraińską opozycję, oraz tych, którzy wspierają ukraiński euromajdan.

Generalnie istnieją w Polsce dwa skrajne punkty widzenia i oceny wydarzeń jakie od trzech miesięcy toczą się u naszego wschodniego sąsiada. Jeden, który jak się wydaje przyjęła znaczna część patriotycznej inteligencji, akcentuje wcześniejszą przemoc obozu władzy, zaś druga podkreśla wagę niezamkniętych dotychczas rozrachunków ze złowrogim ukraińskim nacjonalizmem, nie wspominając zresztą o polskiej racji stanu. Oczywiście traumatyczne przeżycia Polaków związanych z okresem "rzezi wołyńskiej" są nie do zapomnienia. Tym bardziej, że nigdy nie zostały rozwiązane, zaś podejmowane są w sposób dalece niewystarczający, a przez niektórych lewicowych polityków i publicystów wręcz lekceważone. Z tego powodu przez całe lata wydawało się, że narosły między Polakami a Ukraińcami głęboki żal jest nie do przebrnięcia.

A jednak, właśnie w ostatnich miesiącach, kiedy to w Kijowie na Majdanie powstał ruch domagający się od rządu Janukowicza respektowania podpisanej wcześniej zobowiązań co do umowy stowarzyszeniowej Ukrainy z Unią Europejską, który następnie przekształcił się w walkę o wyzwolenie spod dominacji Rosji, właśnie wtedy wielu Polaków zademonstrowało troskę o losy Ukrainy, a nawet wzięło i nadal bierze aktywny udział w obronie jej interesów. Dziwi więc niektórych, że rodacy tak łatwo zadeklarowali chęć polsko-ukraińskiego pojednania i domagają się, aby inni, mający wątpliwości po prostu zamilkli.
Z drugiej strony, z kontekście licznych dyskusji okazuje się, że część Polaków nastawiona jest negatywnie nie tylko do czczących UPA ukraińskich nacjonalistów, ale do wszystkich Ukraińców, a nawet Polaków, którzy ujmują się za sprawami ukraińskimi. Głoszą oni, że wszyscy Ukraińcy są niemal genetycznie skłonni do zachowań barbarzyńskich, że tak zawsze było, jest i będzie.

Tak więc jedna ze stron stale podkreśla przemoc ze stronu obozu władzy na Ukrainie, zaś druga podkreśla wagę niezamkniętych rozrachunków ze złowrogim ukraińskim nacjonalizmem. Wypośrodkowanie tych stanowisk może rzeczywiście nastręczać trudność, tym bardziej, że już polała się krew i nie wiadomo jeszcze jak dużo może się jej polać w nieodległej przyszłości.

Oba skrajne stanowiska wydają się nie zauważać podstawowych faktów: obecności na Majdanie w Kijowie kultywujących zbrodnicze idee Bandery i UPA, oraz tysięcy prawdziwych patriotów, skłonnych do złożenia daniny własnego życia, walczących o demokrację we własnym kraju, obalających pomniki Lenina, symbole rosyjskiej dominacji. Jak zawsze w okresach międzynarodowych napięć, sytuacja na Ukrainie nie jest tak ani tak biało-czarna, ani tym bardziej przewidywalna. Wiadomo jednak, że o przyszłości Ukrainy nie zdecydują jedynie ani kraje Unii Europejskiej, z których każde widzi jedynie swój własny interes i najchętniej ogranicza się do zgłaszania "zaniepokojenia" oraz "obserwowania z uwagą", ani Ameryka, ani tym bardziej Polska i Polacy.

Monika Wiench