Dodano: 20.10.13 - 12:57 | Dział: SATYRA POLITYCZNA
BRATŁATA
Pożegnawszy się z łezką,
Z polską ziemią i niebem,
Poleciał polski magister
Języka ruskiego do USA -
Po prostu za chlebem !
Porwała go wygrana -
No...ta DV - Viza!
I poleciał Lotem z
Z majątkiem w dwóch
Pękatych walizach ...
Kiedy samolot ruszył
W podniebną dal,
Mocno go ścisnął
Za jego Polską
Taki ogromny żal!!
Gdy sobie uprzytomnił,
Że Polska Peerelką się stała,
To w nim ta żałość -
Chciał nie chciał, do cna
Wyparowała !
A w tej Peerelce na język
Ruski padło wzięcie,
Więc musiał przejść -
Ze zwieszoną głową,
Na inne zajęcie ...
Kiedy nic mu nie
Wyszło z tego,
Żona poszukała sobie
Magistra, od modnego
Języka angielskiego !!
A że córka Madzia
Chlipała łzy za tatą,
To wnet jej mama
Z ojczymem udobruchali
Smarkatą ...!
Tak sobie rozważał,
Kłopot po kłopocie,
Lecąc za Wielką wodę -
To w chmurach, to pod
Błękitem w tym samolocie.
Kiedy przysnął, obudziło
Go nagłe spadanie !!
Samolot w Chicago
Robił takie sobie
Miękkie lądowanie !
I wnet się znalazł
W Julka Cadyllacu!!
A zarazem domem,
Sypialnią, jadalnią,
Dwóch Polaków...
Z Julkiem korespondował
Kilka dobrych latek -
Tak po koleżeńsku, szczerze,
Bo byli kolegami,
Nie takimi na papierze..
I w taki sposób Julek
Dotrzymał słowa ...!
Też magister, ale matemy!
Też był nauczycielem -
Tęga głowa !!!
Kiedy poleciał do USA
Z wycieczką do Chicago,
To go złapało takie,
Jakby ucieczkowicza,
Lumbago ...
I został na amen
W tym wielkim kolosie,
Mając całą Peerelkę -
Mówiąc grzecznie
W nosie!!
Ale rozpił się jak szewc
Z tęsknicy za Hanią,
Ona tam tęskniła za nim,
A on tu w Ameryce
Za nią!!!
I w taki sposób do wódki,
Nabrał dużej ochoty,,.
Przez to nie może
Załapać nigdzie
Stałej roboty.
I Tak żyje z Frankiem
W swoim Cadyllacu,
Magister Franek na
Dachach haruje, a on
Cadyllaca pilnuje ...
I odpala mu za spanko
W Cadyllacu dolę
I żyje sobie tak,
Jakby kurzy skwarek
W rosole...
Czasem złapie Julka
Wnerwiony za podszycie
I cedzi kazanie:
Rzuć baranie wreszcie
To chlanie!!!
Raz ich Policja
Namierzyła w Cadyllacu,
I rzekła: To jeden Polak
Mądry przy jednym
Głupim Polaku!!!
I Policja sobie w dal,
Szybko odleciała,
Kiedy Franka pouczkę
Rozpaczliwą do kolesia
Wysłuchała.
Ale raz, gdy tańczył
Wiatr na dachu,
Zwalił Franka dekarza
Na dół z taką dużą
Blachą !!
I już leży dość
Długo sobie,
W siódmej alei
W takim łysym
Grobie...
Raz, gdy rozniecał
Się już poranek,
Przyśnił mu się
Jak nigdy kolega
Franek!..
Więc wstał z leżenia
Ruszył na jego grób,
Z krzyżykiem i z kwiatami,
Przypomniał sobie paciorek
I zalał się łzami...
I wyjąkał: Franio byłeś
Mi Bratłatą!
Od dziś ani kielicha
Nie "wytutkam" za to!!!
Jan Orawicz