Dodano: 04.10.13 - 21:43 | Dział: Kresy w życiu Polski i narodu polskiego

Lwowska kinematografia polska


Sowieci wyłapywali w Niemczech Polaków z Ziem Wschodnich

Znany pisarz rosyjski Aleksander Sołżenicyn w swej głośnej książce „Archipelag Gułag 1918-1956” pisze (w wydaniu polskim z Paryża z 1974 r.) na str. 77: „Dobrze pamiętam pewne spotkanie w Butyrkach, latem 1946 roku. Pewien Polak urodził się był we Lwowie, gdy miasto to wchodziło jeszcze w skład monarchii austro-węgierskiej. Aż do drugiej wojny światowej mieszkał w swoim mieście, w Polsce, po czym wyjechał do Austrii, tam był wzięty do wojska, tam go aresztowali nasi w 1945 roku. Dostał dychę z artykułu 541 ukraińskiego wariantu kodeksu, to znaczy – za zdradę swojej ojczyzny UKRAINY! – bo przecież miasto Lwów w tym czasie, to był już ukraiński Lviv! I biedak ani rusz nie potrafił dowieść w czasie śledztwa – że wyjechał do Wiednia nie po to, aby zdradzić Ukrainę! No i tak psim swędem został zdrajcą”.

Taki los spotkał wielu Polaków, którzy uszli ze Lwowa czy Ziem Wschodnich przed Armią Czerwoną i okupantem sowieckim i znaleźli się na terenie tych części Niemiec czy Austrii, które okupowała Armia Czerwona. Wyłapując Ukraińców czy Białorusinów porywano często także Polaków z Ziem Wschodnich w myśl komunistycznej zasady, że „zabić stu niewinnych, aby tylko nie wymknął się choć jeden winowajca”.

Kresy w dziejach polskiego szkła

Hutnictwo szkła na Ziemiach Wschodnich zapoczątkował Adam Sieniawski uruchamiając Hutę Kryształową pod Lubaczowem w województwie ruskim (do 1945 r. woj. lwowskie, obecnie woj. Podkarpackie). Niestety, nie znamy dokładnego okresu funkcjonowania tej huty (manufaktury) oraz jej pełnego rodzaju produkcji. Szkła z niej wyrabiane były wysyłane głównie do Lwowa, Przemyśla i Jarosławia. Od marca do czerwca 2006 roku w siedzibie Muzeum Kresów w Lubaczowie, otwarta była wystawa pt. „Szkła z Huty Kryształowej w starostwie lubaczowskim 1717/1718 - koniec XVIII wieku”.

Piękne i o dużej wartości artystycznej oraz wyjątkowo wartościowe dzisiaj szkła wyrabiały następujące manufaktury szkła Radziwiłłów w Nalibokach (do 1945 r. powiat Wołożyn, woj. nowogródzkie, obecnie Białoruś) i w Urzeczu koło Słucka na Mińszczyźnie (Białoruś) oraz Potockich w Cudnowie koło Żytomierza (obecnie Ukraina).

Hutę szkła w Nalibokach założyła w 1727 roku Anna z Sanguszków Radziwiłłowa pierwotnie dla potrzeb Radziwiłłowskich dworów w Nieświeżu (woj. nowogródzkie, obecnie Białoruś) i Białej (woj. lubelskie). W 1736 roku nalibocka huta szkła przeniosła się do pobliskich Jankowicz nad rzeką Szura. Radziwiłłowa sprowadziła do niej rzemieślników z Saksonii (Niemcy), których później zastąpili rzemieślnicy polscy. Huta wyrabiała najpierw szkła ozdobne, zwłaszcza świeczniki i kielichy ze szkła kryształowego zdobione szlifem i barwione, wyroby ze szkła cienkiego - szklanki, butelki, kieliszki, lampy, a od końca XVIII w. serwisy stołowe; w XIX w. wyrabiano już tu tylko szkło użytkowe, m.in. tafle szklane. Sprzedaż wyrobów nalibockich prowadzono w całej Polsce (dużym odbiorcą ich była Warszawa i Gdańsk). Manufaktura została zamknięta w 1862 roku.

Hutę szkła w Urzeczu założyła w 1737 roku także Anna Radziwiłłowa. Początkowo wykonywano w niej głównie zwierciadła i apliki zwierciadlane, wzorowane na wyrobach weneckich, a od połowy XVIII w. także różnego rodzaju naczynia (kielichy, szklanice, butle, serwisy) zdobione szlifem i grawerunkiem, głównie o motywach roślinnych i heraldycznych oraz szklane żyrandole i kandelabry. Wybory te oznaczały się także wysokim poziomem artystycznym i cała ich masa zdobiła zamek Radziwiłłów w Nieświeżu i były nabywane przez wszystkie rody polskie, zasobniejszą szlachtę oraz mieszczan w Warszawie i Gdańsku. W 1846 roku huta zbankrutowała. Cenną pracę o niej, zatytułowaną O fabryce szkła i zwierciadeł w Urzeczu napisał i wydał Aleksander Jelski (Kraków 1899), a jej piękne wyroby wspominali w swoich pamiętnikach Wejło („Atheneum” 1845, Vi, s. 192), Ewa Felińska (t. I, s. 171) czy Władysław Syrokomla.

W dużym stopniu to właśnie huty szkła w Nalibokach i Urzeczu, produkujące kielichy szklane na dużą skalę, które upowszechniły się w całej Polsce przyczyniły się do zmiany polskich obyczajów. Bowiem szklane kielichy szybko zajmowały miejsce dotychczas używanych srebrnych pucharów. Najobszerniejsze z nich nazywano kielichami “wiwatowymi” lub “kolejnymi” (taki kielich przechodził z rąk do rąk, służąc kolejno wszystkim biesiadnikom do spełnienia toastu za zdrowie zacnego gościa lub miłego gospodarza).

Z kolei hutę szkła w Cudnowie założył w 1743 roku książę Paweł Karol Sanguszko. Z początku pracowali tu rzemieślnicy sprowadzeni ze Śląska i Czech, którzy wkrótce wsparci wykształconymi przez nich rzemieślnikami polskimi przyczynili się do powstania tu odrębnego, rozpoznawalnego stylu szkła cudnowskiego. Wyrabiano tu szkła zwykłe i ozdobne w typie angielskiego szkła artystycznego, m.in. naczynia szklane i świeczniki oraz gąsiory baniaste do przechowywania napojów, a także szkło taflowe dla okien wielu kościołów katolickich na ziemiach ukrainnych (diecezje łucka, podolska i kijowska). Wyroby cudnowskie wyróżniały się oryginalnymi motywami dekoracyjnymi, głębokim szlifem, licznymi przedstawieniami religijnymi i heraldycznymi. Huta istniała do końca XIX w.

Artystyczne wyroby nalibockie i urzeckie słynęły z subtelnej piękności w kraju i za granicą i są dzisiaj w wielu muzeach polskich, m.in. zamek na Wawelu, Muzeum Narodowe w Warszawie, Muzeum Narodowe w Krakowie (cenne kolekcje z manufaktur Lubaczów i Naliboki-Urzecze, zebrane m.in. przez Emeryka Hutten-Czapskiego, Stanisława Ursyn-Rusieckiego i Macieja Wentzla), Muzeum Śląskie w Katowicach, Muzeum Okręgowe w Tarnowie (cenna kolekcja z hut urzecko-nalibockich z byłych zbiorów Sanguszków w Sławucie na Ukrainie i Podhorcach w Małopolsce Wschodniej), Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze (zbiór XVIII-wiecznych pucharów z hut urzecko-nalibockich), Muzeum Karkonoskie w Jeleniej Górze (karafy i karafinka z herbem Mniszchów z Urzecza i Nalibok; są tu także przykłady wazonów ze słynnej przedwojennej polskiej huty Niemen na Grodzieńszczyźnie) oraz w największych muzeach świata obok jajek Fabergé. Przed wojną cenna kolekcja szkieł z Huty Kryształowej, Nalibok i Urzecza była w muzeach polskich we Lwowie, które w 1945 roku przywłaszczyli sobie Ukraińcy (wypożyczyli szkła na wystawę „Szkła z Huty Kryształowej w starostwie lubaczowskim 1717/1718 - koniec XVIII wieku” w Muzeum Kresów w Lubaczowie i Muzeum Narodowym w Warszawie w 2006 r.). Materiały archiwalne dotyczące hut w Nalibokach i Urzeczu są dzisiaj przechowywane w tzw. Archiwum Radziwiłłów w zbiorach Archiwum Akt Dawnych w Warszawie, dokąd zostały przetransportowane przez Radziwiłłów z zamku w Nieświeżu (do 1945 r. woj. nowogródzkie, obecnie Białoruś) do ich rezydencji w Warszawie w 1919 roku.
W Muzeum Narodowym w Warszawie od dwudziestu lat bada się dzieje sześciu hut szkła czynnych na terenie Rzeczypospolitej w XVIII wieku, to jest: Huty Królewskiej, na Bielanach w Warszawie, w Otwocku pod Warszawą oraz kresowych w: w Nalibokach, Urzeczu i Cudnowie. Badacze nie mają łatwego zadania, bo dokumentów archiwalnych jest niewiele, a i zachowanych szkieł z tego okresu niewiele więcej – w zasadzie tylko tyle co jest w muzeach.

W odrodzonym w 1918 roku państwie polskim, w latach 1925-30 spośród 66 czynnych wówczas hut szkła w Polsce, w Izbie Przemysłowej Lwowskiej czynnych było 7 hut szkła zatrudniających 950 robotników, a w Izbie Przemysłowej Wileńskiej 9 hut (w tym 1 nieczynna) zatrudniających ok. 2000 robotników; w latach 30. XX w. liczba robotników hut szklanych w tych Izbach znacznie wzrosła. Na całych Ziemiach Wschodnich w 1936 roku huty szkła czynne były m.in.: po dwie we Lwowie i Wilnie oraz po jednej w Grodnie (woj. białostockie), Brzozówce (Huta Niemen) i Hancewiczach (woj. nowogródzkie), Pińsku (woj. poleskie), Rokitnie (woj. wołyńskie), Żółkwi (woj. lwowskie) i Chodowicach (woj. stanisławowskie). Największą hutą szkła na Kresach była Huta Szklana J. Stolle „Niemen” w Brzozówce, która pod koniec lat 30. XX w. zatrudniała 750 robotników i produkowała 1/4 polskiego szkła eksportowanego m.in. do: Holandii, Francji, Palestyny, Syrii, Argentyny, Kanady i do niektórych kolonii francuskich w Afryce. W hucie tej m.in. wyprodukowano urnę na serce marszałka Józefa Piłsudskiego do grobu „Matka i Serce Syna” na cmentarzu Rossa w Wilnie (1936). Drugą największą kresową hutą szkła były Zakłady Przemysłowe „Vitrum” Huta w Rokitnie na Wołyniu, które zatrudniały 400 robotników. Poza tym duże znaczenie gospodarcze miały huty: Kalwaryjska Huta Szklana Z. Szapiro w Wilnie i Zakłady Przemysłowe „Vetrum” w Wilnie, Huty Szklane „Pina” w Pińsku, Zjednoczone Huty Szklane „Łosośna” w Grodnie i Huta Szklana w Żółkwi. Huty te należały do powstałego w 1921 roku Związku Hut Szklanych w Polsce.

Lwów współtworzył polską kinematografię

28 grudnia 1895 roku Francuzi bracia L. i A. Lumiere w podziemiach Grand Cafe w Paryżu pokazali publiczności pierwsze swoje króciutkie filmy: Wyjście robotników z fabryki, Wjazd pociągu na dworzec, Polewacz polany i in. Tak narodziła się historia filmu i kina. Agenci Lumiere’ów dotarli do Polski z nowym wynalazkiem już w następnym roku; wyświetlali swoje filmy w Krakowie 14 listopada 1896 roku w Teatrze Miejskim i w Warszawie 8 grudnia 1896 roku w cyrku Cinisellich. Pierwszym polskim realizatorem filmowym był B. Matuszewski, który jako jeden z operatorów filmowych firmy Lumiere nakręcił film z koronacji cara Mikołaja II w 1896 roku i następnie jego pobyt w Polsce w 1897 roku oraz sceny rodzajowe. Krótkie filmy realizował także K. Pruszyński. W 1902 roku powstał pierwszy polski film fabularny pt. Powrót Birbanta dla którego scenariusz napisał Pruszyński. On był także jego reżyserem i wykonawcą zdjęć. W roli głównej wystąpił młody wówczas a później bardzo znany aktor Kazimierz Junosza-Stępowski. Producentem filmu było Towarzystwo Udziałowe Pleograf w Warszawie. Jeszcze tego samego roku Pruszyński wyreżyserował drugi film polski – Przygoda dorożkarza. Jednak rozwój polskiej produkcji filmowej rozpoczął się w 1908 roku (produkcja 2 filmów w Warszawie), a systematyczną - rokroczną polską produkcję filmową rozpoczął rok 1911. Powstały wówczas wytwórnie filmowe w Warszawie i Krakowie oraz wytwórnie filmowe we Lwowie – Polonia, Kinofilm, Leopolia i Muza (pierwsze kino we Lwowie otworzył w 1907 roku Ludwik Kuchar, ojciec słynnego sportowca polskiego Wacława Kuchara; oficjalnie nazywało się ono „Dreamland”, a publiczność mówiła „Kino Kuchar”). Niestety wcale albo niewiele wimy o ich działalności, gdyż przepadły archiwa i niektóre produkcje filmowe. Wiemy, że Kinofilm wyprodukował w 1912 roku dwa filmy fabularne: Miłosne przygody panów Z. i J., znanych osobistości w D. oraz Pomszczona krzywda, którego akcja rozgrywa się we Lwowie i w którym zagrali: Karol Adwentowicz, Aniela Sznage, Anna Zielińska, Amelia Rotterowa, Marian Andruszewski; w chronologii filmów polskich filmy te mają numer 19 i 25-ty. W 1913 roku wytwórnia Leopolia wyprodukowała film Kościuszko pod Racławicami według sztuki Władysława Ludwika Anczyca, w którym wystąpili: Orland (Tadeusz Kościuszko), Edmund Rygier, A. Jurandówna, Arturowicz, Lili Kwiecińska. Film ten zmieniony i uzupełniony wszedł ponownie na ekrany w 1927 roku pod tytułem Bitwa pod Racławicami. Także w 1913 roku druga lwowska wytwórnia filmowa Muza wyprodukowała film w reżyserii Zygmunta Wesołowskiego i z udziałem aktorów teatru „Nowości” Najmilszy ze złodziei według noweli Kornela Makuszyńskiego. I wojna światowa (1914-18) przyczyniła się do upadku lwowskiej produkcji filmowej.

Inną grupę filmów polskich stanowią filmy o Lwowie lub nakręcone w tym mieście. Pierwszy z tych filmów to Przygody pana Antoniego według scenariusza i w reżyserii Wiktora Biegańskiego, został wyprodukowany w Krakowie w 1913 roku. Jest to komedia, której akcja toczy się we Lwowie i okolicy. W 1919 roku Państwowe Towarzystwo Filmowe (PETEF) wyprodukowało film Tamara (Obrońcy Lwowa) , według scenariusza i w reżyserii Niny Niovilli (Petekiewicz). Był to dramat rozgrywający się na tle walk z uzurpatorami ukraińskimi o Lwów w latach 1918-19. Trzecim filmem o tematyce lwowskiej był film Będzie lepiej wyprodukowany przez znaną wytwórnię filmową Feniks w Warszawie w 1936 roku. Scenariusz wyszedł spod pióra rasowego lwowianina Emanuela Schlechtera, a jego reżyserem był wielki Michał Waszyński. Film jest o dwóch lwowskich przyjacielach – komicznych batiarach Szczepku i Tońku. W komedii wystąpili: Kazimierz Wajda, Henryk Vogelfaenger (oboje rodowici lwowianie), Antoni Fertner, Wanda Jarszewska, Loda Niemirzanka, Aleksander Żabczyński, Stanisław Sieleński, czyli kwiat aktorstwa polskiego. Ostatnim filmem polskim o polskim Lwowie był film Włóczęgi, dla którego scenariusz napisali Emanuel Schlechter i Konrad Tom i który wyreżyserował także Michał Waszyński; muzykę napisał genialny Henryk Wars. Tutaj także mamy najlepszy duet komediowy przedwojennej Polski: Szepko (Kazimierz Wajda) i Tońko (Henryk Vogelfanger), najsłynniejsi batiarzy znani w całej Polsce z radiowej audycji Polskiego Radia we Lwowie – Wesoła Lwowska Fala, którzy rozpropagowali na całą Polskę postaci biedaków o gołębich sercach. Poza nimi w filmie zagrali: Stanisław Grolicki, Stanisława Stępówna, Stanisława Wysocka, Stanisław Sieleński, Helena Grossówna, Andrzej Bogucki, Zbigniew Rakowiecki i Antoni Fertner. Premiera filmu odbyła się 5 kwietnia 1939 roku. Przebojem muzycznym filmu jest śpiewana po dziś dzień piosenka Tylko we Lwowie (słowa Schlechtera), chyba jedna z najbardziej popularnych polskich piosenek. Jej przedwojenną popularność kontynuowali Polacy wypędzeni na Zachód przez wrzesień 1939 roku. Śpiewali ją także polscy żołnierze (szczególnie w 2 Korpusie generała Władysława Andersa) na wszystkich frontach II wojny światowej (1939-45). Piosenka stała się hymnem lwowiaków zmuszonych przez okupanta sowieckiego do opuszczenia swego rodzinnego miasta w 1945 roku. W 1939 roku realizowany był jeszcze jeden film polski o tematyce lwowskiej – Serce batiara, do którego Emanuel Schlechter napisał tytułową piosenkę (muz. Henryk Wars) zaczynającą się tak: Za rogatkami chodzą batiary, Nie mają na mieszkanie, na wikt, Ale śpiewają, nie narzekają, Bo mają serca jak nikt. Film nie zdążył wejść na ekrany i, niestety, w czasie wojny zaginął.
W czasie XVIII Targów Wschodnich we Lwowie w 1938 roku odbył się pierwszy Festiwal Filmów Polskich. Nagrodzonymi filmami zostały: Halka (1937), będący filmową inscenizacją opery Stanisława Moniuszki o takim samym tytule; komedia Piętro wyżej (1937), ze wspaniałą obsadą aktorską; melodramat wojenny Płomienne serca (1937), także melodramat wojenny Ułani księcia Józefa (1937); i Znachor (1937), według powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza.

Polska oświata pozaszkolna we Lwowie

W 2. poł. XIX w. stało się popularne w Zachodniej Europie organizowanie oświaty pozaszkolnej w celu pogłębiania wiedzy w społeczeństwie. Do pionierskich krajów w tej dziedzinie należała Galicja ze Lwowem na czele. W mieście tym już w 1869 roku powstała pierwsza polska placówka oświaty pozaszkolnej – Stowarzyszenie Młodzieży Robotniczej „Gwiazda”. W 1880 roku powstała we Lwowie również pierwsza na ziemiach polskich Macierz Polska (Macierz Polska na Śląsku Cieszyńskim powstała w 1885, w Warszawie w 1905 i w Gdańsku w 1921 r.) – bardzo zasłużone stowarzyszenie dla rozwoju oświaty w Polsce; m.in. wydawała i rozpowszechniała literaturę popularną dla ludu w ramach Biblioteki Macierzy Polskiej (1899-1939). Powstała ona z inicjatywy Władysława Bełzy i Józefa Ignacego Kraszewskiego – pierwszego kuratora fundacji, a z ofiar zebranych w 1879 roku podczas obchodu jubileuszowego pisarza. W 1881 roku zaczęło działać we Lwowie także zasłużone Towarzystwo Oświaty Ludowej, a w 1891 roku, również jak Macierz bardzo aktywne, Towarzystwo Szkoły Ludowej (zał. w Krakowie), które położyło ogromne zasługi w organizowaniu polskiego szkolnictwa podstawowego w Małopolsce Wschodniej. Najbardziej rozpowszechnioną formą pracy oświatowej był odczyt, które masowo organizowały tak Macierz Polska jak i Towarzystwo Szkoły Ludowej.

Do akcji oświatowej pozaszkolnej włączył się również Uniwersytet Lwowski, organizując od 1899 roku – jako pierwszy w Polsce i niemal równocześnie z uniwersytetami austriackimi – odczyty i cykle wykładów. Przodował w tej pracy zarówno pod względem ilości wygłoszonych odczytów, jak i zasięgu (Lwów i 35 miast we Wschodniej Małopolsce) wśród polskich uniwersytetów aż do 1939 roku.

Inną formą pracy oświatowej stały się Uniwersytety Powszechne. Pierwszym takim uniwersytetem powszechnym w Polsce był powstały we Lwowie w 1895 roku Komitet Odczytów Ludowych.

W okresie międzywojennym w Małopolsce Wschodniej działał Małopolski Związek Młodzieży Wiejskiej z siedzibą we Lwowie, który wydawał pismo „Młoda Polska” oraz działały – również we Lwowie - na polu oświaty pozaszkolnej także takie organizacje jak Związek Strzelecki, Towarzystwo Uniwersytetów Robotniczych, Związek Pracy Obywatelskiej Kobiet, Związek Sokoli, Związek Straży Pożarnych i Związek Harcerstwa Polskiego. We Lwowie powstał w 1907 roku z inicjatywy Zygmunta Gargasa i miał tam swoją siedzibę Związek Teatrów i Chórów Ludowych, który skupiał ok. 9000 członków, posiadał bibliotekę z 4000 książek i organizował ponad 1000 przedstawień rocznie, głównie w małych miasteczkach i wsiach; w 1924 roku przyjął on nazwę Lwowski Związek Teatrów i Chórów Ludowych.

Polskie dzieje Halicza

Halicz nad Dniestrem to dzisiaj nieduże miasto w byłym województwie stanisławowskim, które po 1945 roku należy bezprawnie – z punktu widzenia historycznego i moralnego - do Ukrainy.

We wczesnym średniowieczu Ziemia Halicka (Grody Czerwieńskie) była zamieszkiwana przez Białych Chorwatów - Lechitów, którzy stali się narodem polskim i w okresie panowania Mieszka I i po przerwie, za Bolesława Chrobrego i po ponownej przerwie, za Bolesława Śmiałego Ziemia Halicka należała do Polski. W 981 roku najechał Polskę książę kijowski Włodzimierz i zagarnął Ziemię Halicką (Grody Czerwieńskie). Kiedy Bolesław Chrobry szedł na Kijów w 1018 roku także w celu odzyskania zagarniętych przez księcia Włodzimierza ziem polskich, do jego zbrojnej drużyny przyłączyli się mieszkańcy Grodów Czerwieńskich, co świadczy niewątpliwie o tym, że sprzyjali oni Polakom a nie Rusinom (Kamil Barański Przeminęli zagończycy.. . Londyn 1988). W latach 1199-1340 Halicz był stolicą ruskiego Księstwa Halickiego-Wołyńskiego. Pierwsi Polacy, po ponad stuletniej przerwie, pojawili się tu ponownie zapewne w XIII wieku. Byli to tym razem kupcy, rzemieślnicy i duchowni katoliccy. Ostatni władca Księstwa Halicko-Wołyńskiego Jerzy II był Polakiem (Bolesław Trojdenowicz) - pochodził z rodu Piastów mazowieckich.

Zgodnie z wolą księcia Jerzego II Halicz wraz z całym Księstwem Halickim przyłączył do Polski w 1349 roku król Kazimierz Wielki. Od tej pory i do 1939/1945 roku miasto było w granicach Polski (1772-1918 w zaborze austriackim) i od XIV do XVIII wieku stanowiło fortecę polską o dużym znaczeniu militarnym wobec ciągłego zagrożenia tatarsko-tureckiego (do końca XVII w.). Do dziś dnia są tu ruiny zamku z czasów króla Kazimierza Wielkiego; do ruiny zamku przyczynił się zaborca austriacki (1796). W 1367 i ponownie w 1374 roku Halicz otrzymał prawo magdeburskie, czyli stał się miastem w europejskim tego słowa znaczeniu; czyli że z Halicza miasto zrobili Polacy. W 1387 roku królowa (św.) Jadwiga ugruntowała przynależność Halicza do Polski. Pod koniec XIV w. stołeczny do tej pory Halicz zaczął raptownie tracić znaczenie obronne, polityczne i gospodarcze na rzecz szybko rozwijającego się polskiego Lwowa. W 1434 roku Halicz wszedł w skład utworzonego przez króla Władysława Jagiełłę województwa ruskiego (lwowskiego) i był stolicą Ziemi Halickiej z powiatami Halicz, Kołomyja i Trembowla. W 1564 roku Sejm polski wydał konstytucję na podstawie której powstał odrębny sejmik dla Ziemi Halickiej. W latach 1427-29 Halicz lokowano w nowym miejscu – 5 km od ruskiego Halicza, w regularnym kształcie na równinie nad Dniestrem. W 1443 roku starostą halickim został Stanisław Chodecki de Chodecz i członkowie tej rodziny piastowali długo ten urząd. W 1520 roku tutejszy zamek kazimierzowski został przebudowany przy wsparciu Ottona Chodeckiego, wojewody krakowskiego. W 1658 roku zamek przebudowali Potoccy i uczynili z niego twierdzę. Starostami halickimi były wielkie postacie historii Polski, jak np. Mikołaj Sieniawski – wojewoda ruski (lwowski) czy Franciszek Branicki – hetman wielki koronny. Król Stefan Batory (1576-86) osadził w Haliczu polskich karaimów, którzy do II wojny światowej mieli tu swoją kinesę, a po niej przenieśli się do Polski. Wcześniej, bo w 1488 roku, osiedlili się tu Żydzi. Rusini (Ukraińcy) byli zawsze mniejszością w mieście. W 1621 Tatarzy, a w 1676 Tatarzy i Turcy zniszczyli Halicz, a w 1649 roku miasto zdobyły i zniszczyły wojska kozackie Bohdana Chmielnickiego. 20 czerwca 1624 roku hetman Stanisław Koniecpolski odniósł świetne zwycięstwo nad Tatarami w bitwie w pobliskim Martynowie.

W 1772 roku Halicz, wraz z całą południową Małopolską (którą Austriacy nazwali Galicją), zajęła Austria podczas I rozbioru Polski i okupowała miasto do 1918 roku. Jednak także i wówczas była tu Polska, co potwierdzają pamiątki historyczne, jak np. reprodukowany w anglojęzycznej Wikipedii (Internet) austriacki znaczek pocztowy z 1859 roku z pieczątką z napisem polskim „Halicz” oraz pocztówka sprzed I wojny światowej z widokiem Halicza i z napisami na niej po polsku i niemiecku – ale nie po ukraińsku!, a po uzyskaniu przez Galicję autonomii w 1867 roku od Wiednia, Haliczem ponownie rządzili Polacy. W 1865 roku Halicz otrzymał połączenie kolejowe: linia Lwów-Stanisławów-Kołomyja-Czerniowce, której budowę finansowali Polacy. Projektantem mostu żelaznego na Dniestrze w Haliczu w 1910 roku był polski inżynier F. Zaliniewski z Krakowa. W maju 1919 roku okolice Halicza były miejscem walk polsko-ukraińskich (wojska polskie walczyły tu z trzema korpusami ukraińskimi) i w wyniku zwycięstwa polskiego, miasto 27 maja zostało oswobodzone i znalazło się w granicach odrodzonego państwa polskiego, do którego należało do 1945 roku. Natomiast podczas wojny polsko-bolszewickiej, 16 września 1920 roku w Dytiatynie koło Halicza doszło do bitwy stoczonej przez 3 batalion 13 Pułku Piechoty Wojska Polskiego z dwoma brygadami bolszewickimi. Żołnierze polscy okazali w niej takie bohaterstwo, że bitwa zyskała miano Polskich Termopil i przeszła do historii oręża polskiego jako symbol do końca spełnionego żołnierskiego obowiązku. Halicz w okresie międzywojennym (4000 mieszk.) był miastem w powiecie i województwie stanisławowskim. Podczas II wojny światowej i niemieckiej okupacji ziemi lwowskiej (1941-44), w okresie masowego mordowania Polaków przez bandy nacjonalistów ukraińskich, w Haliczu w lutym 1944 roku znaleźli schronienie m.in. niektórzy Polacy z niedalekiej parafii Meducha, razem z jej administratorem, ks. Piotrem Zaworą. Tragicznie skończyło się dla franciszkanina, księdza Kazimierza Wójcika z kościoła św. Stanisława w Haliczu ukrywanie Żydówki w dzwonnicy kościelnej. Niemcy, po odkryciu przechowywanej, aresztowali księdza, przez trzy dni go katowali, a czwartego dnia dwa duże psy rozszarpały go na śmierć (K. Barański, j.w.). W 1945 roku miasto zostało przyłączone do Związku Sowieckiego. Okupant sowiecki jesienią 1945 roku wypędził z Halicza wszystkich Polaków i polskich Karaimów (m.in. przewodniczącego gminy karaimskiej, adwokata Zachariasza Nowachowicza, który zamieszkał w Chrzanowie) do jałtańskiej Polski (tj. Polski bez Kresów). Po upadku Związku Sowieckiego w 1991 roku Halicz znalazł się w granicach nowopowstałego państwa ukraińskiego.

Halicz odegrał znaczną rolę w dziejach Kościoła katolickiego na terenie ziemi lwowskiej, a także w dziejach Kościoła polskiego.

Polscy dominikanie i franciszkanie prowadzili w ruskim Haliczu działalność misyjną już w XIII w. Dominikanie pojawili się tu w 1228 roku podczas misji (św.) Jacka Odrowąża na Rusi. Ich stały konwent wraz z kościołem św. Anny był tu od 1238 roku. Po wojnach kozackich Bohdana Chmielnickiego w połowie XVII w., konwent i kościół odbudował ok. 1660 roku starosta halicki Andrzej Potocki. Klasztor (5 zakonników) skasował zaborca austriacki w 1788 roku, jednak nieformalny konwent przetrwał do I wojny światowej i należał do ruskiej prowincji św. Jacka polskich dominikanów (w 1825 i 1864 r. miał 5 zakonników i w 1914 r. 3 zakonników). Natomiast franciszkanie polscy pojawili się w Haliczu po raz pierwszy w 1238 roku dzięki wsparciu księcia krakowskiego Bolesława Wstydliwego, a swój stały konwent wraz z kościołem Św. Krzyża wznieśli tu w 1367 roku z pomocą króla Kazimierza Wielkiego. Konwent ten należał do prowincji ruskiej św. Antoniego z Padwy. Klasztor skasowali Austriacy w 1787 roku, a jego budynek przeznaczyli na ratusz. W 1596 roku trzeci polski klasztor w mieście – franciszkanów konwentualnych ufundował wojewoda bełski Stanisław Włodek, a murowany kościół parafialny św. Stanisława Biskupa (dawna cerkiew św. Pantelejmona) przekazał im arcybiskup lwowski Jan Dymitr Solikowski. Także i ten klasztor należał do prowincji ruskiej św. Antoniego z Padwy. Klasztor franciszkanów konwentualnych przetrwał do końca II wojny światowej (miał 3 zakonników w 1939 roku). Na początku XVIII swoją misję w Haliczu założyli polscy jezuici.

Zaraz po włączeniu Halicza do Polski miejscowi katolicy przejęli od garstki prawosławnych, którzy mieli w mieście 6 cerkwi, romańską cerkiew św. Pantelejmona z XII w. z przeznaczeniem na farę miejską p.w. Najświętszej Maryi Panny, która w latach 1375-1414 pełniła jednocześnie katedrę katolickiej metropolii halickiej. Po nowej lokalizacji Halicza król Władysław Jagiełło w 1427 roku ufundował i uposażył nową farę p.w. Wniebowzięcia NMP, na której fundamentach wzniesiono nowy kościół w 1780 roku. Parafia halicka należała najpierw do metropolii halickiej, a od 1414 roku do metropolii lwowskiej. Na zamku halickim kaplicę św. Katarzyny ufundował w 1533 roku król Zygmunt I Stary. Halicz do 1765 roku był siedzibą dekanatu katolickiego w arcybiskupstwie lwowskim, w skład którego wchodziło 18 parafii w 1600 roku i 25 w 1760 roku. W 1765 roku arcybiskup lwowski Wacław Sierakowski utworzył w Haliczu archidiakonat z dekanatami: Halicz – 12 parafii, Kołomyja – 10 parafii i Żydaczów – 11 parafii. Po reorganizacji archidiecezji lwowskiej przez władze austriackie uległ likwidacji archidiakonat i dekanat halicki, a parafia w Haliczu została włączona do nowoutworzonego dekanatu Stanisławów, do którego należała do 1945 roku (Józef Lewicki). Do 1945 roku czynne były w Haliczu dwa polskie kościoły katolickie: parafialny p.w. Wniebowzięcia NMP z 1427 roku i franciszkanów św. Stanisława. W 1880 roku parafia katolicka w Haliczu miała 1609 parafian, a w 1939 roku liczyła już 3170 wiernych. W latach 1940-42 wikariuszem w Haliczu był ks. Józef Lachowski (1915 – 1980), po wojnie zasłużony kapłan diecezji opolskiej (Niemodlin). Dzisiaj kościół św. Stanisława jest cerkwią, a kościół parafialny Najświętszej Maryi Panny od czasów sowieckich jest kinem.

Dzięki staraniom w Avinionie (ówczesna siedziba papieży) króla Kazimierza Wielkiego w 1367 roku powstała w Haliczu druga (po gnieźnieńskiej) polska katolicka metropolia, erygowana przez papieża Grzegorza XI bullą Debitum pastoralis offici 13 lutego 1375 roku z siedzibą w Haliczu. Podporządkowane jej zostały diecezje katolickie: założona ok. 1358 roku diecezja lwowska i założone w 1375 roku diecezje chełmska, przemyska i włodzimierska (Wołyń), a w 1378 roku diecezja kamieniecka i w 1400 roku diecezja kijowska. W latach 1391 - 1409 arcybiskupem halickim był franciszkanin polski, w latach 1385-88 gwardian klasztoru Świętego Krzyża we Lwowie, następnie przełożony misji franciszkańskich na polskiej Rusi Jakub Strepa - Strzemię (1340 – 1409), który przyczynił się znacznie do rozwoju wiary katolickiej i organizacji Kościoła w metropolii halickiej, rozwijając sieć parafialną i budownictwo sakralne, a w 1406 roku przeprowadził pierwszy synod prowincjonalny; został beatyfikowany przez papieża Piusa VI 11 września 1790 roku. Jego następcą i ostatnim metropolitą halickim został 18 czerwca 1410 roku Mikołaj Trąba (1358 – 1422), kanonik gnieźnieński, krakowski, sandomierski i kruszwicki oraz prepozyt w kościele św. Floriana w Krakowie, który 30 kwietnia 1412 roku został przeniesiony na arcybiskupstwo gnieźnieńskie, a w 1417 roku został pierwszym prymasem Polski. Arcybiskupi haliccy Jakub Strepa i Mikołaj Trąba mieszkali przeważnie we Lwowie i obaj starali się o przeniesienie stolicy biskupiej z Halicza do Lwowa. Nastąpiło to 28 sierpnia 1412 roku na mocy bulli antypapieża Jana XXIII In eminenti specula.

Istniejące w czasach ruskich – od 1152 roku biskupstwo prawosławne w Haliczu zostało zniesione w 1347 roku. Okazując troskę swoim prawosławnym poddanym odnowił je w 1370 roku król Kazimierz Wielki, jednak i ono upadło pod koniec XIV w. Przywrócił je ponownie w 1539 roku król polski Zygmunt Stary; w 1570 roku zostało ono przeniesione do Lwowa i jego kontynuatorem jest dzisiaj ukraińskie grekokatolickie (unickie) arcybiskupstwo lwowskie.

W Haliczu urodziło się szereg znanych Polaków, m.in: Zygmunt Abrahamowicz (1923-1990), orientalista i turkolog, archiwista, autor m.in. pracy Dzieje Karaimów w Haliczu („Przegląd Orientalistyczny" 2001, nr 1-2); Władysław Czajkowski (1873 – 1911), aktor (m.in. Teatru Gabrieli Zapolskiej we Lwowie) i dyrektor teatru polskiego w Przemyślu; Jan Halicz (1519 - ?), znany drukarz działający w Krakowie; Bolesław Michał Nieczuja-Ostrowski (1907 – 2008), dowódca wojskowy, dowódca 106. Dywizji Piechoty Armii Krajowej, generał brygady Wojska Polskiego (1991), honorowy obywatel Elbląga, Krakowa i Wolbromia; Witold Olszewski-Lis (1878-1979), prawnik, profesor uniwersytetu w Toruniu; Mikołaj Tokarski (ur. 1913), ksiądz katolicki, filozof, profesor Seminarium Duchownego w Gnieźnie.

Polskie teatry magnackie w Małopolsce Wschodniej

W Małopolsce Wschodniej (wówczas w woj. ruskim-lwowskim) polskie teatry magnackie istniały w Jaworowie, Podhorcach i Żółkwi. Obok innych teatrów magnackich także i one oddziaływały na rozwój kultury polskiej.
Teatr Sobieskich w Jaworowie słynął z pięknych dekoracji; w czerwcu 1675 roku wystawiono tu po raz pierwszy w Polsce Andromachę Racine’a w przekładzie S. Morsztyna. W Krystynopolu były dwa teatry: pierwszy utrzymywał wojewoda kijowski Potocki w latach 1761-1773, drugi w oranżerii Potockich był czynny w 1778 roku. Najważniejszy z tych teatrów była scena w Podhorcach hetmana Wacława Rzewuskiego, pisarza i autora dramatycznego. Mieścił się on na drugim piętrze zamku i czynny był w latach 1754-1767; był wyposażony w odpowiednią maszynerię i dekoracje. W teatrze tym wystawiono m.in. dwie tragedie Wacława Rzewuskiego, oparte po raz pierwszy w dziejach dramatu polskiego na motywach zaczerpniętych z historii Polski: Żółkiewski (1758) i Władysław pod Warną (1760), a także dwie komedie, będące przeróbkami z Moliera: Natręt (1759) i Dziwak (1760). W teatrze tym działali Łukasz i Antoni Smuglewiczowie jako malarze dekoracji oraz Jakub Słowacki, dziadek Juliusza, jako aktor. W Żółkwi istniał także dwa razy teatr – pierwszy za Konstantego Sobieskiego w latach 1720-1727, a drugi w 1753 roku urządzony przez Michała Kazimierza Radziwiłła.

Wizyta Naczelnika Państwa Polskiego Józefa Piłsudskiego na Wołyniu w styczniu 1920 roku

5 stycznia 1920 roku Józef Piłsudski, jako naczelny wódz armii polskiej i naczelnik państwa polskiego, udał się na parodniowy objazd frontu wołyńskiego, połączony z oficjalną wizytą na Wołyniu. Z miast odwiedził Piłsudski stolicę Wołynia Łuck oraz Równe i Kowel. W Równem 9 stycznia mówił na oficjalnym przyjęciu o pojęciu kresów, jako zetknięcia się jednego narodu a innym i jednej kultury z drugą; z kolei w Łucku i Kowlu radził miejscowej ludności pozbyć się wzajemnej nieufności i pracować w zgodzie dla wspólnego dobra.

Rządy wojewody Henryka Józewskiego na Wołyniu w latach 1928-38

Od czerwca 1928 do kwietnia 1938 roku, z małą przerwą od 29 grudnia 1929 do 3 czerwca 1930 roku, stanowisko wojewody wołyńskiego sprawował z nominacji premiera, marsz. Józefa Piłsudskiego jego bliski współpracownik i rzecznik współpracy polsko-ukraińskiej, pochodzący z Kijowa polski działacz niepodległościowy (zastępca komendanta Polskiej Organizacji Wojskowej w Kijowie) Henryk Józewski (1892 – 1981 Warszawa). Podczas współpracy polityczno-wojskowej rządu polskiego z rządem ukraińskim Semena Petlury, za zgodą marszałka Józefa Piłsudskiego, Józewski w kwietniu 1920 roku został wiceministrem spraw wewnętrznych w rządzie Ukraińskiej Republiki Ludowej, a podczas wojny polsko-bolszewickiej IV-X 1920 przebywał przy rządzie Petlury najpierw w Kijowie, a po jego ewakuacji do Polski w Tarnowie. Marsz. Piłsudski uważał, że Józewski będzie dobrym wojewodą na Wołyniu, gdzie należało poprawić i ożywić lokalną współpracę między władzami polskimi i ludnością polską i ukraińską, która dominowała na terenie województwa wołyńskiego. Dziesięciolecie kierowania całokształtem życia Wołynia przez Józewskiego zaznaczyło się dużym rozwojem społecznym, kulturalnym i gospodarczym tej żyznej części naszych Kresów Wschodnich oraz dużym postępem w przeprowadzeniu reformy rolnej, większym niż w innych województwach Polski (ogółem na Wołyniu rozparcelowano prawie 400 tys. hektarów gruntów ornych i skomasowano dalszych 136 tys. hektarów. W województwie zmniejszyła się znacznie liczba analfabetów. Józewski oddziaływał bardzo konsekwentnie na społeczeństwo polskie i ukraińskie w duchu antyszowinistycznym, w duchu lojalnej i dobrosąsiedzkiej współpracy. Przejawiało się to zarówno w samorządzie gminnym i powiatowym do których wprowadził pierwszych Ukraińców. Kiedy odchodził z Wołynia w 1938 roku na 103 wójtów na Wołyniu Polaków było 81, a Ukraińców 19; w zarządach gmin wiejskich pracowało 69% Polaków i 26% Ukraińców, a w zarządach powiatowych 75% Polaków i 16% Ukraińców. Wzrósł udział Ukraińców także prawie we wszystkich pracach społecznych i kulturalnych oraz oświatowych (np. w szkołach polskich jako nauczycieli języka ukraińskiego zatrudnił 400 nauczycieli-Ukraińców z Kijowszczyzny osiadłych w Polsce po wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 roku). Józewski popierał także dążenia w kierunku ukrainizacji, dotychczas oficjalnie rosyjskiej od czasu zaboru, Cerkwi prawosławnej na Wołyniu. Owocem tej polityki było do września 1939 roku na ogół poprawne współżycie polsko-ukraińskie w województwie wołyńskim, które zburzyła w czasie II wojny światowej najpierw okupacyjna antypolska polityka sowietów w latach 1939-41, a następnie Niemiec hitlerowskich w latach 1941-44 i, jak to zawsze bywa podczas wojny, bezprawie i zwykły rozbój, na czym zaczęły żerować i następnie podsycać i wykorzystywać dla swoich diabolicznych celów nacjonalistyczno-faszystowskie ukraińskie ugrupowania i bandy.

Bitwa Legionów Polskich pod Kostiuchnówką na Wołyniu

Podczas I wojny światowej, Legiony Polskie (I Brygada Legionów) Józefa Piłsudskiego walczyły u boku armii austriackiej na Wołyniu, także w rejonie należącej od dawna do rodziny Roszkowskich wsi Kostiuchnówka (Kostiuchnówka) w powiecie łuckim (po 1945 r. Ukraina) już od października 1915 roku, prowadząc najpierw walki zaczepne, a następnie pozycyjne z oddziałami rosyjskimi. W marcu 1916 roku w Kościuchnówce legioniści założyli znany dzisiaj polski klub piłkarski – Legia Warszawa. 4 lipca 1916 roku rozpoczęła się na Wołyniu wielka ofensywa rosyjska gen. Brusiłowa, której celem było wyprostowanie linii frontu wzdłuż rzeki Styr. Legiony Polskie znalazły się na linii głównego ataku wojsk rosyjskich. Wówczas pod Kołodią (4 lipca), a następnie pod Kostiuchnówką doszło do największej i najkrwawszej bitwy Legionów walczących na Wołyniu. Po raz pierwszy w historii walk Legionów wzięły w niej udział obok siebie wszystkie trzy brygady w ramach austriackiego korpusu gen. Hauera liczącego 300 000 żołnierzy. Brygady mężnie stawiły czoło tej ofensywie prowadząc działania opóźniające przeciwko oddziałom rosyjskim. Działania te, prowadzone w dniach 4-6 lipca, przeszły do historii polskiej wojskowości, jako bitwa pod Kostiuchnówką. Najbardziej zacięty bój toczony był w rejonie umocnień „Lasku Polskiego”, „Polskiej Góry” i „Reduty Piłsudskiego”, którą bronił 7 pułk pod dowództwem majora Fleszara, a najsławniejszymi czynami w tej bitwie były kontratak 8. kompanii pułku podpułkownika Berbeckiego na Polską Górę i odparcie przez batalion majora Fleszara (specjalnie VI. Batalion kapitana Mariana Kukiela) masowej szarży kawalerii rosyjskiej. Straty I Brygady Legionów, którą dowodził Józef Piłsudski, wynosiły w poległych i rannych 30 oficerów i ok. 500 żołnierzy; sam 7 pułk stracił 3 oficerów i 207 szeregowców. Największe straty poniósł 5 pułk piechoty Legionów, w którym poległo dwóch komendantów batalionów (major Wyrwa Furgalski i kapitan Sław-Zwierzyński) i trzech komendantów kompanii, a dowódca pułku, podpułkownik Leon Berbecki, został ranny. Legioniści walczyli dzielnie i nie ustępowali Rosjanom. Jednak wobec załamania się oporu wojsk austriackich na innych odcinkach i groźbie okrążenia, legioniści w ciągłej walce oderwali się od nieprzyjaciela i rozpoczęli odwrót na linię rzeki Stochód w rejonie Smolar.

W okresie międzywojennym miejsce bitwy pod Kostiuchnówką, nazywane także Polską Górą, i cmentarz legionistów, były otoczone czcią całego narodu. W komunistycznej Polsce Ludowej bitwa pod Kostiuchnówką była przemilczana; np. milczy o niej wydana w trzech tomach w latach 1967-71 Mała Encyklopedia Wojskowa. Natomiast dzisiaj, a konkretnie po upadku Związku Sowieckiego w 1991 roku i powstaniu niepodległej Ukrainy, w Kościuchnówce odnowiono zdewastowany w okresie sowieckim Cmentarz Legionowy, którym opiekują się m.in. harcerze z Chorągwi Łódzkiej Związku Harcerstwa Polskiego (w ramach Harcerskiej Akcji Letniej „Kostiuchnówka”), którzy prowadzą także Centrum Dialogu Kostiuchnówka w odremontowanym budynku byłej szkoły polskiej. To stąd corocznie harcerze polscy biorą "Ogień Niepodległości", który potem zabierają do Warszawy, aby w stolicy podczas uroczystości Święta Niepodległości złożyć go (w trakcie Salwy Honorowej) na Grobie Nieznanego Żołnierza.

Rozpowszechnianie się języka polskiego na ziemiach ukrainnych

Od litewskiego księcia Mendoga (zm. 1263), który przyłączył do Litwy tzw. Czarną Ruś, czyli dzisiejszą Nowogródczyznę na Białorusi, po wielkiego księcia Olgierda (zm. 1377; ojciec Władysława Jagiełły), który w 1363 roku przyłączył Kijów z dużymi obszarami południowej Rusi do Wielkiego Księstwa Litewskiego, Litwa stała się panem wszystkich ziem białoruskich oraz wszystkich właściwych ziem ukrainnych (Wołyń, Podole, Kijowszczyzna, Bracławszczyzna). Język litewski aż do końca XIX w. był bardzo prymitywny, którym posługiwało się jedynie chłopstwo na etnicznej Litwie. Dlatego językiem dworu, administracji, sądownictwa i dyplomacji (razem z łaciną) był język staroruski, w odmianie białoruskiej. W 1385 roku zawarta została unia polsko-litewska; Polska i Litwa miały wspólnego monarchę. Po unii Litwy z Polską otworzyła się brama przed językiem polskim i kulturą polską w całym Wielkim Księstwie Litewskim, a więc także na ziemiach ukrainnych. Proces ten był powolniejszy niż na ziemiach etnicznie litewskich, włącznie z Wilnem, jednak z biegiem lat bojarzy zaczęli się polonizować w obyczaju, stroju i języku. Wielu Rusinów, którzy studiowali na Akademii Krakowskiej uległo wpływom polszczyzny. Jej rozwojowi sprzyjał napływ polskich kupców i mieszczan do miast małoruskich oraz mieszane polsko-ruskie małżeństwa, w których niepolska strona ulegała polonizacji. Po unii polsko-litewskiej w Lublinie w 1569 roku, kiedy Polska i Litwa stały się jednym państwem, a ziemie ukrainne zostały przyłączone do polskiej części państwa (Korony), proces polonizacji bardzo się spotęgował, a jej największe nasilenie przypadło na XVII w. Niemałą rolę w polonizacji kulturalno-językowej szlachty ruskiej odegrała reformacja. Prawosławna szlachta ruska przyjmowała ochoczo nowinki religijne. Tymczasem literatura religijno-polemiczna prowadzona była po polsku. W ten sposób setki, jeśli nie tysiące, szlachciców ruskich opanowało dobrze język polski, którym zaczęli posługiwać się na co dzień. Doszło do tego, że nawet prawosławni Rusini zaczęli posługiwać się językiem polskim, tak duchowni, jak i magnateria-szlachta, inteligencja i mieszczaństwo. Język polski stał się na Rusi prawdziwym lingua franca, czyli językiem używanym jako środek porozumiewania się na obszarze wielojęzycznym, którym były już wówczas ziemie ukrainne. Ciekawie o tym pisali francuski historyk A. Martel w pracy „La Langue polonaise dans les pays ruthènes, Ukraine et Russie Blanche 1569-1667” (Lille 1938) i Z. Klemensiewicz w swej „Historii języka polskiego” (Warszawa 1976). Np. chociaż po unii lubelskiej język ruski miał być nadal językiem urzędowym i zapisek sądowych, życie sprawiało, że w urzędach i sądach coraz częściej posługiwano się językeim polskim. Król Stefan Batory (zm. 1586) prowadził po polsku korespondencję ze starostami województwa kijowskiego i z... Kozakami zaporoskimi! Przywódca powstania ukraińskiego Bohdan Chmielnicki (zm. 1657) ukończył polskie kolegium jezuickie we Lwowie i posługiwał się językiem polskim. Kronikarze ruscy (Samowidiec i Wieliczko) piszą, że podczas pogrzebu Chmielnickiego w Subotowie na Ukrainie 3 września 1657 roku były sekretarz hetmana – Zorko wygłosił mowę po polsku. W 2. poł. XVII w. na ziemiach ukrainnych w aktach sądowych używano już wyłącznie języka polskiego. Podobnie było w Cerkwi unickiej, która z każdą nową dekadą ulegała coraz większej polonizacji, także językowej (większość duchownych posługiwała się językiem polskim). Jeśli chodzi o ruskich duchownych prawosławnych to Atanazy Kolnofajski wydał w 1638 roku po polsku „Teraturgema lub cuda” i „Parergon cudów świętych”. Mnisi Ławry Peczerskiej w Kijowie ogłosili w 1643 roku po polsku apologetyczne „Listy św. Ojca Partheniusza”. W 1645 roku metropolita kijowski Piotr Mohyła, wychowanek polskiego kolegium jezuickiego, wydał w Kijowie w 1645 roku po polsku katechizm „Zebranie krótkiej nauki” i w tymże roku przetłumaczył go „dialektem ruskim”. Łazarz Baranowicz (zm. 1694), rektor Kolegium Kijowsko-Mohylańskiego, ogłosił w Kijowie w 1670 roku „Żywoty świętych” po polsku. Wedle świadectwa Barlaama Jasińskiego wielu duchownych prawosławnych odczytywało swoim wiernym „Żywoty świętych” jezuity polskiego Piotra Skargi, tłumacząc je następnie wyraz po wyrazie na ruski. Prawosławny metropolita kijowski Sylwester Kossów (zm. 1657), który ukończył kolegium jezuickie w Lublinie i studiował w Akademii Zamojskiej, chciał temu zaradzić i dostarczył coś podobnego a Rusinom bliższego, tłumacząc na polski z języka cerkiewnosłowiańskiego żywoty ascetów prawosławnych zebrane w dziele „Paterikon”. A najbardziej wymownym świadectwem na pełną polonizację bardzo wielu znakomitych pisarzy ruskich i dostojników cerkiewnych było jednocześnie polskimi pisarzami i poetami, autorami książek wydanych po polsku. W tym gronie byli m.in.: Melecjusz Smotrycki, Łazarz Baranowicz, Janusz Galatowski, Stefan Jaworski, Teofan Prokopowicz, Zachariasz Kotysteński, Sylwester Kossów, Józef Krokowski, Baarlam Jasiński, Tymoteusz Kozaczyński, Piotr Mohyła, Leoncjusz Karpowicz i Dymitr z Rostowa. W XVIII w. cała polska ukraina (poza większością chłopów) mówiła po polsku.

Polska działalność powstańcza na Brasławszczyźnie w czerwcu 1919 roku

Ikaźń, nad dużym i pięknym jeziorem o tej samej nazwie, była przed wojną miasteczkiem w powiecie brasławskim w województwie wileńskim (po 1945 r. Białoruś). Ponad 50% ludności tych terenów stanowili Polacy (Jan Czerniakiewicz Repatriacja ludności polskiej z ZSRR 1944-1948 Warszawa1987). W Ikaźni i okolicy katolicy mieszkali już w XVI w., co z biegiem czasu stało się synonimem polskości (okoliczni Białorusini byli głównie prawosławnymi, a wcześniej unitami i jeszcze wcześniej także prawosławnymi). Parafia katolicka w Ikaźni powstała w 1593 roku przy kościele p.w. Bożego Ciała i w 1880 roku miała aż 9238 parafian, gdyż carat nie zezwalał na budowę nowych kościołów katolickich i powstawanie nowych parafii. Podobny do powyższego procent Polaków był tam także zaraz po I wojnie światowej czyli w chwili odradzania się państwa polskiego po 123-letniej niewoli i walk o jego nowe granice. Ludność polska północnej Wileńszczyzny, stanowiąc tu większość mieszkańców, chciała aby te tereny weszły w skład Polski, o czym zawsze marzyła w okresie niewoli. 19 kwietnia 1919 roku wojsko polskie pod osobistym dowództwem Józefa Piłsudskiego odbiło Wilno z rąk wrażych bolszewików. Polacy na Brasławszczyźnie, również okupowanej wtedy przez bolszewików, nie mogli doczekać się, kiedy także i ta ziemia znajdzie się pod polskim panowaniem. Właśnie Ikaźń stała się wówczas miejscem najbardziej płomiennej manifestacji polskości. Niestety, jak często w naszej najnowszej historii, tragicznej. Historyk wileński Walerian Charkiewicz w swym szkicu opublikowanym przed wojną pt. Brasławszczyzna walcząca podaje wzruszający epizod z tych walk, epizod, którego bohaterem stał się katolicki proboszcz Ikaźni, ks. Michał Buklarewicz. W miasteczku tym w czerwcu 1919 roku zaczął się ruch zbrojny zwrócony przeciw bolszewikom, przypominający w swym przebiegu żywo tradycje Powstania Styczniowego 1863. Po zakończeniu procesji w dzień Bożego Ciała, w której brali udział także mieszkańcy okolicznych wiosek należących do parafii, ks. Michał Buklarewicz wezwał Polaków do rozbrojenia bolszewików w miasteczku, a następnie utworzenia oddziału zbrojnego, który miał połączyć się z wojskiem polskim, z którym brał by udział w wyzwalaniu Brasławszczyzny. Polacy zaatakowali bolszewików, którzy zaskoczeni niespodziewanym atakiem nie stawiali żadnego oporu. Powstańcy zdobyli spory arsenał broni. Utworzono i uzbrojono nieźle oddział powstańczy, którego dowódcą został ks. Buklarewicz. Jednocześnie utworzył on oddziały zbrojne (nazwane „ogniwami”) w wielu wioskach, jako oddziały samoobrony. Niestety, powstańcy wiejscy nie mieli przeszkolenia wojskowego i zabrakło odpowiednich kandydatów na dowódców. Ks. Buklarewicz był zmuszony rozpuścić większość powstańców do domu. Dowodzony przez niego największy i najlepiej uzbrojony oddział z Ikaźni udał się w kierunku miasteczka Przedbrodzie, aby wyzwolić je z rąk bolszewików. Powstańcy natknęli się na bolszewików koło wsi Zaczerewje. Doszło do krótkiej z nimi walki, gdyż bolszewicy uciekli z placu boju. Oddział ks. Buklarewicza w kilku następnych dniach atakował mniejsze oddziały bolszewików i prowadził akcje sabotażowe na torach kolejowych. Niestety, 27 czerwca udało się bolszewikom schwytać ks. Buklarewicza i rozstrzelali go wraz z jego siostrą. „Ksiądz Buklarewicz, duchowy spadkobierca księży Mackiewicza i Brzóski, brat z ducha księdza Sporupki – pisze w zakończeniu swego szkicu W. Charkiewicz – oto symbol wieczystej wierności wszystkich ziem dawnej Rzeczypospolitej”.

Londyńskie książki o Armii Krajowej w Nowogródczyźnie

W 1977 roku Oficyna Poetów i Malarzy w Londynie wydała wspomnienia podpułkownika Janusza Prawdzic-Szlaskiego zatytułowane Nowogródczyzna w walce 1940-1945. Ppłk Janusz Prawdzic-Szlaski ps. „Borsuk” był komendantem Okręgu Nowogródzkiego Armii Krajowej od 1942 do 19 czerwca 1944 roku. Wspomnienia te są bardzo dobrą odpowiedzią m.in. na pseudo-historyczne i antypolskie wspomnienia białoruskiego nacjonalisty Józefa Małeckiego z Sydney (Australia), które wydał w 1976 roku w Kanadzie pt. Pad znakam Pagoni.

Z kolei w 1984 roku, także w Londynie, ukazała się książka Jana Erdmana pt. Droga do Ostrej Bramy. Jest to praca o ppłk inż. Macieju Kalenkiewiczu ps. „Kotwicz” i jego oddziale partyzanckim Armii Krajowej, który podczas II wojny światowej walczył o polskość Wileńszczyzny z Niemcami, a później Sowietami. Na wstępie autor wyznaje: „Przystępuję do pisania tej książki, żeby postawić nagrobek, którego w Surkontach nie ma”. Nagrobek dla „Kotwicza”, który poległ wraz z 35 współtowarzyszami w Surkontach (23 km na zachód od Lidy, woj. nowogródzkie, po 1945 r. Białoruś), otoczony przez obławę sowiecką. Polska partyzantka na Ziemiach Wschodnich dokumentowała światu przynależność tych ziem do Polski. To było powodem tak wielkiej zawziętości i brutalności okazywanej przez sowieciarzy przy jej likwidacji.

Worocewicze na Polesiu

Worocewicze (przed wojną powiat drohiczyński, woj. poleskie, obecnie Białoruś) to wieś w samym sercu polskiego Polesia, koła Janowa Poleskiego, pamiętnego z męczeńskiej śmierci jezuity, świętego Andrzeja Boboli w 1657 roku, obecnie jednego z patronów Polski, autora tekstu ślubów lwowskich króla Jana Kazimierza (1656). W przeszłości dobra worocewickie należały do króla Zygmunta I, a następnie jego żony, królowej Bony i przez 300 lat – do 1831 roku do Ordów. Za karę za udział Napoleona Ordy w Powstaniu Listopadowym 1830-31 Worocewicze (majątek o powierzchni 710 dziesięcin czyli ponad 1000 ha) zostały skonfiskowane i przeszły w posiadanie rosyjskie – rodziny Paleogów; jedynie mała ich cząstka, zwana osadą, pozostała w polskich rękach – w rodzinie Wysiekierskich. Ostatni właściciel dóbr worocewickich Napoleon Orda (1807 – 1883) urodził się w Worocewiczach. Ochrzczony został 14 lutego w kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w pobliskim Janowie Poleskim, a imię Napoleon otrzymał na cześć Napoleona Bonaparte, gdyż Polacy wierzyli, że cesarz Francji odbuduje państwo polskie. Napoleon Orda to rysownik, malarz (akwarelista), pianista i kompozytor polski. Po Powstaniu Listopadowym 1830-31, w którym wziął udział (za okazane bohaterstwo w bitwie pod Kockiem został odznaczony Złotym Krzyżem Virtuti Militari), musiał, jak 10 tysięcy innych Polaków – kwiat narodu, uchodzić z kraju przed srogimi represjami carskimi. Przebywał głównie w Paryżu, gdzie uczył się rysunku (u pejzażysty Pierre’a Girarda) i gdzie przyjaźnił z Fryderykiem Chopinem. U niego oraz u Franiszka Liszta uczył się gry na fortepianie i kompozycji. Był członkiem polskiego Towarzystwa Historyczno-Literackiego i Komitetu Emigracji Polskiej w Paryżu. Po ogłoszeniu amnestii carskiej, w 1856 roku wrócił do Polski – pierwsze kroki skierował do Worocewicz. Dzisiaj znany jest przede wszystkim, szczególnie w historii sztuki polskiej, jako słynny akwarelista i rysownik. Od 1872 roku Orda, ogarnięty pasją stworzenia wizualnej dokumentacji polskich zabytków architektonicznych, podróżował po dawnych ziemiach Rzeczypospolitej i namalował wiele akwarel i rysunków przedstawiających widoki miast i zabytków architektury, które dzisiaj prawie wszystkie są przechowywane w Muzeum Narodowym w Warszawie i Krakowie. W latach 1872-74 Orda podróżował po Wołyniu, Podolu i ziemiach ukrainnych dawnej Rzeczypospolitej, potem po Litwie, Żmudzi, Inflantach i ziemiach białoruskich, w latach 1878-79 po Galicji, Wielkopolsce i Pomorzu, a w 1880 roku po Królestwie Polskim. W swych rysunkach wykształcił swój własny - rozpoznawalny styl, oddający charakter polskich krajobrazów. Jego dwa rysunki przedstawiają dwór w Worocewiczach, którego dziś już nie ma. Za życia wydał w zakładzie litograficznym M. Fajansa w Warszawie w latach 1873-83 osiem serii rysunków i akwarel w ramach albumu zatytułowanego „Album widoków historycznych Polski poświęcony Rodakom”. Zawierały one 260 litografowanych rysunków i akwarel spośród ponad tysiąca wykonanych przez autora. Napoleon Orda zmarł w Warszawie 26 kwietnia 1883 roku. Został pochowany na swojej ziemi rodzinnej – na cmentarzu w Janowie Poleskim. Cmentarz ten zniszczyli sowieci w 1980 roku, a miejsce jego pochówku upamiętnia jedynie stara morwa; górna połowa płyty nagrobnej z jego grobu znajduje się w Muzeum Polesia w Pińsku. Natomiast w janowskim kościele znajduje się krzyż wykonany własnoręcznie przez Ordę, odnaleziony w 1995 roku w podziemiach katolickiej katedry pińskiej. W 1997 roku na rynku w Janowie został odsłonięty pomnik Ordy autorstwa Igora Gołubiewa, przedstawiający artystę na pniu drzewa ze szkicownikiem, a na rozstaju dróg do Worocewicz stanął zaś kamień z płaskorzeźbioną lirą i paletą. W samych Worocewiczach w 2007 roku otwarto muzeum artysty.

Kościół św. Kazimierza w Wilnie

Wzniesiony jako wotum po kanonizacji ku czci polskiego królewicza, św. Kazimierza Jagiellończyka przez polskich jezuitów (z pomocą króla Zygmunta III Wazy i Leona Sapiehy) kościół św. Kazimierza wraz z klasztorem (siedziba prowincjała) w Wilnie został zbudowany w latach 1604-18, według planów polskiego architekta Jana Frankiewicza, dla litewskiej prowincji jezuitów (do której należały również domy zakonne na Mazowszu i na Warmii). Stanowi on klejnot baroku polskiego, bo Wilno zawsze należało, należy i będzie zawsze należeć do polskiego obszaru artystycznego, do historii POLSKIEJ sztuki, czego nie ukrywano nawet w okresie PRL (zob. np. Wielka Encyklopedia PWN).
Najcenniejszymi zabytkami zachowanymi we wnętrzu świątyni są trzy późnobarokowe ołtarze wykonane w latach 1749-55 przez Tomasza Żebrowskiego (ołtarz główny oraz dwa boczne zamykające transept). W głównym ołtarzu umieszczono obraz pędzla Szymona Czechowicza, przeniesiony po 1840 roku do katedry.

Po rozwiązaniu zakonu jezuitów przez papieża Klemensa XIV w 1773 roku, kościół przeszedł pod zarząd zakonu marków, a pod koniec XVIII w. utworzono tu parafię, która w 1815 roku przeszła w ręce księży misjonarzy. Kościół, będący przed rozbiorami główną świątynią miasta, przeszedł niemal wszystkie klęski jakie dotknęły Wilno i Polskę. W 1610, 1655 i 1794 roku stał się pastwą płomieni. Po ostatnim pożarze wnętrze odrestaurowane zostało w stylu rokokowym. Podczas powstania kościuszkowskiego w 1794 roku płk Jakub Jasiński zamknął w nim 1000 jeńców rosyjskich, w 1812 roku Francuzi urządzili w nim skład zboża, niszcząc dotkliwie wnętrze. W 1832 roku zaborcy rosyjscy zamknęli świątynię, a w 1840 roku przeznaczyli ją na prawosławny sobór; po Powstaniu Styczniowym 1863 z rozkazu generał-gubernatora Michaiła Murawiowa architekt rosyjski Michaił Czagin przerobił go w stylu bizanzyńskim, znacznie zniekształcając jego architekturę (usunął wielkoksiążęcą mitrę z kopuły) oraz skuł rokokowe ozdoby; wewnątrz uległy zniszczeniu: piękny pomnik nagrobny hetmana Wincentego Gosiewskiego, ambona, organy i freski związane ze św. Kazimierzem.

W 1915 roku okupujący Wilno Niemcy zajęli świątynię na protestancki kościół garnizonowy, a następnie zwrócono go katolikom (1917). W odrodzonym po I wojnie światowej państwie polskim został oddany polskim jezuitom, którzy przy kościele prowadzili znane w Polsce gimnazjum polskie.

W 1925 roku podczas generalnego remontu usunięto znaczną część zniszczeń dokonanych przez Rosjan. W 1940 roku kościół św. Kazimierza był terenem skandalicznych ataków szowinistycznych bojówkarzy litewskich (ponoć także katolików!) na Polaków, śpiewających po nabożeństwie pieśń „Boże coś Polskę” (5 maja 1940 r. bojówkarze litewscy pobili w kościele św. Kazimierza m.in. attache nuncjatury watykańskiej w Kownie, ks. dra Peroni, myśląc, że to ksiądz polski). Do 1945 roku była to świątynia polska (do 1939 r. aż 98% katolików w Wilnie stanowili Polacy). Po II wojnie światowej – po włączeniu Wilna do Związku Sowieckiego w 1945 roku kościół św. Kazimierza został najpierw zamieniony przez litewskich komunistów na magazyn, a po odrestaurowaniu w 1961 roku, stał się od 1965 roku siedzibą Muzeum Ateizmu, z posągiem Lenina w miejsce głównego ołtarza. Podczas remontu świątyni Litwini zacierali ślady polskości w kościele (np. poprzez skuwanie inskrypcji). Po uzyskaniu przez Litwę niepodległości, w 1991 roku kościół został zwrócony katolikom – został świątynią wyłącznie dla katolików litewskich (!), gdyż szowiniści litewscy uważają św. Kazimierza wyłącznie za świętego litewskiego, chociaż z niego był taki Litwin, jak np. z Adama Mickiewicza, marsz. Józefa Piłsudskiego czy pochodzącego ze Żmudzi pierwszego prezydenta odrodzonej Polski Gabriela Narutowicza (1922). Niestety, często na głupotę szowinistyczną nie ma lekarstwa.

Marian Kałuski