Dodano: 24.04.13 - 11:30 | Dział: Interwencje

Lepiej późno niż wcale





Cała opozycja chce odwołania prezydent stolicy Hanny Gronkiewicz-Waltz. PiS jeszcze przed wakacjami zdecyduje, czy wystąpi z własnym wnioskiem o referendum w tej sprawie. SLD, RP i Solidarna Polska deklarują, że poprą jedynie obywatelską inicjatywę referendalną.

Mimo iż wszystkie partie opozycyjne chciałby odwołania Gronkiewicz-Waltz, to tylko PiS rozważa zgłoszenie inicjatywy referendalnej pod własnym szyldem. A to już na starcie - jak podkreślają politycy innych partii - skazuje pomysł na porażkę.
Decyzję w tej sprawie podejmiemy przed wakacjami. Nie wykluczamy, że będzie to decyzja pozytywna w związku z fatalnym zarządzaniem stolicą
- powiedział szef warszawskiego PiS poseł Mariusz Kamiński.
Jak podkreślił, sprawa jest bardzo ważna, bowiem coraz więcej mieszkańców Warszawy oraz przedstawicieli organizacji społecznych zgłasza się do PiS z prośbą o zorganizowanie referendum w prawie odwołania prezydent stolicy.

Odwołania Gronkiewicz-Waltz chce także Ruch Palikota. Jednak według tej partii tylko ponadpartyjna inicjatywa obywatelska może doprowadzić do zmiany w Ratuszu. Janusz Palikot w rozmowie z PAP świadczył, że jego partia nie będzie popierała żadnego partyjnego przedsięwzięcia w tej sprawie.

Także SLD krytycznie ocenia obecną prezydent stolicy. Według rzecznika Sojuszu Dariusza Jońskiego "Gronkiewicz-Waltz zapomniała kompletnie o Warszawie i nie zajmuje się problemami mieszkańców żyjących w tym mieście".
SLD rozważa włączenie się w inicjatywę przeprowadzenia takiego referendum. Jeśli ten pomysł się realnie pojawi nawet ponad podziałami partyjnymi, to musi być to skuteczne. Trzeba to bardzo dobrze przygotować organizacyjnie i tylko wtedy może się to udać
- powiedział Joński.

Poparcie dla obywatelskiej inicjatywy deklaruje także Solidarna Polska.
Aby referendum się udało, to musiałaby zaangażować się w tę inicjatywę cała opozycja i z lewej, i z prawej strony sceny politycznej. Po pierwsze, trzeba zebrać podpisy 10 proc. mieszkańców stolicy uprawnionych do głosowania, a potem zachęcić dużą część warszawiaków do pójścia do urn. Oczywiście jesteśmy gotowi do działania poza podziałami ze wszystkimi partiami opozycyjnymi
- podkreślił szef klubu SP Arkadiusz Mularczyk.
Dodał, że ta kwestia będzie przedmiotem sobotniej konwencji warszawskiej, która ma się odbyć w Sejmie.
Wiemy, że z różnych stron jest ostra krytyka prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Różne środowiska mieszkańców Warszawy wspominają o referendum i ta sprawa będzie przedmiotem decyzji, czy angażować się i jakie zająć stanowisko
- powiedział Mularczyk.
Jak podkreślił, SP krytycznie ocenia sposób zarządzania Warszawą przez Gronkiewicz-Waltz, a "sama inicjatywa i zbieranie podpisów bardzo nadwyręży już i tak nadwątlony autorytet pani prezydent".

Prezydent Warszawy bronią natomiast politycy PO, według których opozycja w ten sposób przygotowuje się do przyszłorocznej kampanii samorządowej.
Jest to próba destabilizacji za wszelką cenę. To przygotowanie do kampanii samorządowej za rok, a jak nie ma innych pomysłów, to robienie zamieszania jest paliwem
- mówił szef mazowieckiej PO Andrzej Halicki nt. pomysłu referendum.
Halicki ocenił, że pomysłodawcom referendum zależy bardziej na mobilizowaniu niezadowolonych z rządów Gronkiewicz-Waltz niż na skutecznym doprowadzeniu do powołania w Warszawie komisarza. Podkreślił jednocześnie, że atutem rządów obecnej prezydent jest m.in. niespotykana dotychczas skala inwestycji. Halicki zaznaczył, że warszawiacy udzielili Gronkiewicz-Waltz swoistego wotum zaufania, wybierając ją na drugą kadencję.

Z kolei według posła PSL Piotra Zgorzelskiego referendum w samorządzie powinno być narzędziem w rękach obywateli, dlatego inicjatywa powinna się rodzić oddolnie.
Jeżeli za to się biorą partie polityczne - jest to skazane na porażkę
- powiedział PAP polityk PSL.

Aby referendum lokalne mogło się odbyć, pod wnioskiem w tej sprawie musi podpisać się 10 proc. uprawnionych do głosowania, co - według wyliczeń PAP - w przypadku Warszawy oznacza ok. 130 tys. osób. Podczas referendum wymagana jest co najmniej 30-procentowa frekwencja.
PAP/mall

wPolityce