Dodano: 24.02.13 - 13:07 | Dział: Co w prasie piszczy

Wielki Post – Wielka smuta


Niemal w przeddzieÅ„ Åšrody Popielcowej Benedykt XVI oznajmiÅ‚ o swojej abdykacji. To trzeci taki przypadek w historii KoÅ›cioÅ‚a. Pierwszym papieżem, który abdykowaÅ‚, byÅ‚ Celestyn V, Å›wiÄ…tobliwy zakonnik, który najwyraźniej nie czuÅ‚ siÄ™ dobrze wÅ›ród ambitnych kurialnych dygnitarzy. Przez swojego nastÄ™pcÄ™ zostaÅ‚ zresztÄ… natychmiast wtrÄ…cony do wiÄ™zienia z obawy, że w rÄ™ku jakichÅ› ambicjonerów może stać siÄ™ narzÄ™dziem rozbijania KoÅ›cioÅ‚a. Potem zostaÅ‚ kanonizowany, nawiasem mówiÄ…c przez papieża, który StolicÄ™ ApostolskÄ… przeniósÅ‚ do Awinionu, zapoczÄ…tkowujÄ…c w ten sposób okres “niewoli awinioÅ„skiej” w historii KoÅ›cioÅ‚a. Spowodowanej w nastÄ™pstwie tego schizmie poÅ‚ożyÅ‚a kres abdykacja Grzegorza XII w roku 1415. No a teraz – Benedykt XVI. Jako powód swojej decyzji podaÅ‚ niedostatek siÅ‚ fizycznych i duchowych, co odczytujÄ™ jako aluzjÄ™, że musiaÅ‚ czuć siÄ™ osamotniony przez tych, na których wsparcie i pomoc liczyÅ‚ i osaczony przez wrogów KoÅ›cioÅ‚a i religii, którzy najwyraźniej przeniknÄ™li do jego najwyższych gremiów. ZauważyÅ‚ to już w swoim czasie PaweÅ‚ VI, wspominajÄ…c o “swÄ…dzie szatana”, który przez jakÄ…Å› szczelinÄ™ “przeniknÄ…Å‚ do ÅšwiÄ…tyni PaÅ„skiej”. Wtedy dopiero zaczÄ…Å‚ przenikać, podczas gdy dzisiaj zdążyÅ‚ napeÅ‚nić jÄ… przeraźliwym smrodem. Jakże inaczej potraktować ostentacyjne szyderstwo, z jakim wÅ›ród niektórych hierarchów w Polsce spotkaÅ‚o siÄ™ “Motu Proprio” Benedykta XVI w sprawie przywrócenia Mszy w rycie trydenckim? MiarÄ… osamotnienia papieża może być przypadek z kamerdynerem przyÅ‚apanym na wynoszeniu tajnych dokumentów. Skoro okazaÅ‚o siÄ™, że papież nie mógÅ‚ zaufać nawet domownikom, to trudno siÄ™ dziwić decyzji o abdykacji. Nie mogÄ™ oprzeć siÄ™ wrażeniu analogii do próby samobójczej, która czÄ™sto przypomina vox clamantis in deserto.

Abdykacja Benedykta XVI nastÄ™puje w momencie apogeum ataku na KoÅ›ciół katolicki ze strony jego dwóch odwiecznych wrogów, którzy w XX wieku zmienili taktykÄ™ walki ze znienawidzonym chrzeÅ›cijaÅ„stwem. W odróżnieniu od poprzedniej, polegajÄ…cej na totalnej, niszczÄ…cej konfrontacji, współczesna taktyka zmierza do doprowadzenia KoÅ›cioÅ‚a do stanu bezbronnoÅ›ci poprzez wciÄ…ganie go w faÅ‚szywe sojusze i tak zwany “dialog”. Nieprzyjaciele KoÅ›cioÅ‚a, kierujÄ…c siÄ™ tak zwanÄ… “mÄ…droÅ›ciÄ… etapu”, najpierw próbujÄ… siÄ™ do niego Å‚asić, rozbudzajÄ…c w różnych ambitnych naiwniakach przeÅ›wiadczenie o niebywaÅ‚ej sile perswazyjnej, co zachÄ™ca ich do angażowania siÄ™ w “dialog”. Ale “dialog” ma swojÄ… cenÄ™ – bo warunkiem sine qua non jego podjÄ™cia jest uznanie punktu widzenia przeciwnika za równoprawny. Jest to zatem inna, elegancka nazwa kapitulacji. Warto przypomnieć, że Pan Jezus, rozsyÅ‚ajÄ…c apostołów, wcale nie sugerowaÅ‚ im wdawanie siÄ™ w jakieÅ› “dialogi”, tylko nakazywaÅ‚ “nauczać wszystkie narody”, przypominajÄ…c, że “nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie”. Ani nikt – ani inaczej. Tymczasem na skutek zdeprawowania poprzez “dialog” pojawiÅ‚y siÄ™ poprawione interpretacje ewangelicznych zaleceÅ„, jakoby niektóre narody miaÅ‚y “wÅ‚asnÄ… Å›cieżkÄ™ zbawienia”, wobec czego nie może być mowy o ich “nauczaniu”. W ten sposób postÄ™powa teologia zakwestionowaÅ‚a sÅ‚owa samego Jezusa Chrystusa. Czegóż innego mogliby oczekiwać odwieczni wrogowie KoÅ›cioÅ‚a i chrzeÅ›cijaÅ„stwa? Wrogowie byli zawsze, ale dopóki, korzystajÄ…c z oszoÅ‚omienia pasterzy różnymi odurzajÄ…cymi dekoktami, nie poprzebierali siÄ™ w owcze skóry i nie przeniknÄ™li do decyzyjnych gremiów, dopóki za poÅ›rednictwem poddawanych swojej kontroli instytucji nie narzucali heretyckich interpretacji, KoÅ›ciół siÄ™ ich nie obawiaÅ‚ i znajdowaÅ‚ odpowiednie remedia. Tymczasem współczesny kryzys jest przede wszystkim kryzysem przywództwa. Skoro wiÄ™ksze nadzieje wiąże siÄ™ z socjotechnikÄ… niż z wiernoÅ›ciÄ… i osobistym Å›wiadectwem, to trudno wymagać od ludzi, by uprawiali kult socjotechniki, a zwÅ‚aszcza – by siÄ™ dla niej poÅ›wiÄ™cali.

Nie ma tego zÅ‚ego, co by na dobre nie wyszÅ‚o. JeÅ›li KoÅ›ciół potraktuje abdykacjÄ™ Benedykta XVI jako dzwonek alarmowy, to być może przyniesie ona dobre rezultaty. Trzeba tylko odwoÅ‚ać siÄ™ do Ewangelii, w której znajdujemy wyraźnÄ… wskazówkÄ™, co do sposobu postÄ™powania. “I jeÅ›li prawa twoja rÄ™ka jest powodem do grzechu, odetnij jÄ… i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich czÅ‚onków niż żeby caÅ‚e twoje ciaÅ‚o miaÅ‚o iść do piekÅ‚a” (Mt 5,30). Najwyraźniej Pan Jezus zachÄ™ca, by nie troszczyć siÄ™ o zachowanie jednoÅ›ci za wszelkÄ… cenÄ™, by nie obawiać siÄ™ odważnych, a nawet bolesnych operacji chirurgicznych. Bo rzeczywiÅ›cie – cóż przyjdzie komu z tego, że powstrzyma siÄ™ od amputacji zgangrenowanej koÅ„czyny, zachowujÄ…c w ten sposób jedność organizmu, ale gangrena zatruje caÅ‚y organizm i o Å›mierć go przyprawi?

Wprawdzie Spiritus flat ubi vult, co siÄ™ wykÅ‚ada, że Duch tchnie, kÄ™dy chce, bez wzglÄ™du na to, czy Stolica Piotrowa jest obsadzona, czy nie, ale skoro Papież rzeczywiÅ›cie jest Namiestnikiem Chrystusa na Ziemi, to znaczy, że to on wÅ‚aÅ›nie zapewnia Å‚Ä…czność KoÅ›cioÅ‚a z Niebem. W przeciwnym razie nie byÅ‚by potrzebny, a przecież wiemy, że to on ma “klucze Królestwa”. Z tego powodu okres sede vacante jest okresem smuty, a okrzyk: “habemus papam!” wyzwala w KoÅ›ciele erupcjÄ™ radoÅ›ci. Oby ten moment przypadÅ‚ na wielkanocny poranek.

Stanisław Michalkiewicz
Nasza Polska