Dodano: 18.05.12 - 18:39 | Dział: Kresy w życiu Polski i narodu polskiego

Polska okupowała Lwów?


Tragiczny los Polaków we Lwowie, czyli czy Polska okupowała Lwów i Małopolskę Wschodnią?

Nacjonaliści ukraińscy otwarcie mówią, a i w literaturze ukraińskiej często czytamy, że Polska okupowała różne ziemie ukraińskie od XIV wieku do 1939 roku. Np. tygodnik ukraiński ukazujący się w Melbourne (Australia) "Cerkiew i Żytja" w numerze z dnia 13 marca 1977 roku zamieścił notatkę o obchodzonej przez Polaków w Kanadzie rocznicy Obrony Lwowa przed Ukraińcami w 1918 roku, którą redakcja pisma zaopatrzyła taką uwagą: "Orlęta lwowskie wciąż jeszcze śnią o czasach, kiedy wylegiwały się w cudzym gnieździe".

Wyraz "okupacja" znaczy przywłaszczenie sobie terenu. Poza tym prawdziwy okupant zazwyczaj niszczy i grabi. Polska nie podbiła i nie przywłaszczyła sobie Ziemi Lwowskiej - Małopolski Wschodniej. Weszła legalnie w ich posiadanie: ostatni książę Rusi Halicko-Wołyńskiej Jerzy II (z rodu Piastów mazowieckich!) zrobił spadkobiercą swego księstwa króla polskiego Kazimierza Wielkiego, który po śmierci Jerzego II, w 1340 roku przyłączył te ziemie do Polski. Miejscowa ludność ruska (dziś nazywana ukraińską) nigdy nie występowała przeciwko panowaniu polskiemu do 1772 roku, i austriacko-polskiemu do 1918 roku. Dwa razy - w 1648 i 1655 roku ukraiński hetman Bohdan Chmielnicki oblegał bezskutecznie polski Lwów! W 1918 roku - 1 listopada Ukraińcy z pomocą upadającej Austrii zagarnęli zbrojnie Galicję Wschodnią i Lwów; gdyby był ukraiński, to by mu się poddał. Ze Lwowa przepędziła ich zbrojnie do 22 listopada (a więc w 3 tygodnie!) polska, w większości cywilna ludność miasta, chociaż Ukraińcy mieli znaczną przewagę militarną (regularne wojsko). Marszałek Francji Ferdynand Foch powiedział w 1922 roku, że kiedy ustalały się granice Polski, Lwów wielkim głosem zawołał: "Tutaj jest Polska". Również w okresie międzywojennym Ziemia Lwowska w świetle prawa międzynarodowego legalnie należała do Polski: umowa pomiędzy Polską a Ukrainą podpisana 21 kwietnia 1920 roku, która ustaliła granicę polsko-ukraińską na linii Zbrucza i wschodniego Wołynia, traktat (ryski) Polski z Rosją Sowiecką i Ukrainą 18.III.1921 i decyzja Konferencji Ambasadorów w Paryżu na wniosek Ligi Narodów 18.III.1923, uznająca wschodnią granicę Polski ("Encyklopedia historii Polski" t. 1 str. 188, Warszawa 1994).

Ziemia Lwowska (Galicja Wschodnia - Małopolska Wschodnia) aż przez 600 lat była związana z Polską bezpośrednio lub pośrednio i stanowiła integralną część Polski, odgrywając - szczególnie Lwów - wielką rolę w życiu narodu. Z biegiem lat tereny te stały się mieszane narodowościowo. Obok Rusinów/Ukraińców mieszkało tu coraz więcej Polaków, a obok nich mieszkali tu m.in. Żydzi (ok. 8% ogółu ludności), Ormianie i Niemcy. Ormianie całkowicie się spolonizowali, jak również wielu Niemców (raczej Austriaków) i Żydów. Polacy z Żydami stanowili większość ludności miejskiej - razem prawie całą klasę wyższą i średnią; przed I wojną światową Polacy i Żydzi tu mieszkający płacili aż 80% podatków. Polacy z Żydami stanowili również większość ludności Lwowa - aż 85% ludności miasta w 1939 roku. I to nie od okresu międzywojennego. Według historyka ukraińskiego Ja. P. Kisia ("Promysłowist Lwowa u periodi feodalizmu XIII - XIX st." Lwów 1968) już w XVI wieku większość mieszkańców Lwowa stanowili Polacy. Polskość Lwowa potwierdził sam stalinowski namiestnik Ukrainy - Nikita S. Chruszczow. W numerze 9/276 paryskiej "Kultury" czytamy: "...Działo się to jesienią 1939 roku, gdy Chruszczow, ówczesny I sekretarz Ukrainy przyjechał do Lwowa, by wygłosić przemówienie na wielkim wiecu publicznym [na który spędzono ludzi - M.K.], przemawiał po ukraińsku, czyli w języku znanym tylko części wiecowej publiczności. Wyznaczono więc P. [prawdopodobnie chodzi o Leona Pasternaka - M.K.], młodego podówczas komunistę, by tłumaczył przemówienie na język polski".

Lwów był po Warszawie i Krakowie trzecim najważniejszym miastem w dziejach Polski i narodu polskiego. W Wikipedia.pl czytamy: "Był też drugim po Warszawie ośrodkiem nauki i kultury polskiej". W życiu narodu polskiego Lwów odegrał prawdopodobnie większą rolę od tej, jaką odegrały całe tzw. Ziemie Zachodnie w życiu narodu niemieckiego!"; to nie przesada: rola Lwowa w życiu narodu polskiego - a także całej Małopolski Wschodniej - była wprost przeogromna. Nie była w stanie tego ukryć nawet propaganda komunistyczna w okresie PRL, chociaż dwoiła się i troiła, aby pomniejszyć rolę Lwowa w życiu Polski i narodu polskiego; starczy sięgnąć po "Wielką Encyklopedię Powszechną PWN" (t. 1-13, Warszawa 1962-1970), aby przekonać się ile w niej mowy o polskości Lwowa (a ile rzeczy zostało tam pominiętych!). No i najważniejsza sprawa: nie w Warszawie, Krakowie czy Częstochowie, ale we Lwowie w 1656 r. Matka Boska została ogłoszona Królową Polski!; dla osoby wierzącej w Boga jest to fakt bardzo wymowny. Możemy mówić, że Bóg wyraźnie potwierdził tym przynależność Lwowa do Polski!

Ukraiński Lwów przy polskim Lwowie to prawdziwy kopciuszek. I stąd zapewne wywodzi się wyjątkowa wrogość władz ukraińskiego Lwowa do śladów polskości w tym mieście i pośrednio do Polski i Polaków. Ci ludzie - jak nikt inny - są świadomi polskości Lwowa. Stykają się z nią na każdym kroku. No bo prawie wszystko we Lwowie sprzed 1939 roku jest związane z Polakami. A że są nacjonalistami ukraińskimi to ich boli, pragną to niszczyć lub na grandę zafałszować prawdę o polskości miasta. Stąd wydane ostatnio postanowienie o tym, że Polacy nie mogą oprowadzać wycieczek po Lwowie, a tylko Ukraińcy, którzy będą opowiadać im banialuki o rzekomej ukraińskości miasta.

Tak, władze Lwowa wraz z rządem ukraińskim pragną w miarę możności niszczyć pamiątki polskie narodowe pozostałe we Lwowie i dlatego m.in. nie chcą oddać Polsce jej skarbów narodowych, które ukradł nam Józef Stalin i Związek Sowiecki w 1945 roku, i które we Lwowie, w 1991 roku przejęła Ukraina? Po co Ukrainie jest np. orędzie Tadeusza Kościuszki do Polaków, rękopisy dzieł polskich pisarzy, regalia polskich królów, ważne dla Polaków dzieła malarstwa polskiego, najpełniejszy zbiór polskiej prasy z zaboru pruskiego (w Wikipedia.pl czytamy: We Lwowie pozostał bezcenny zbiór prasy polskiej, zgromadzony "tymczasowo" w kościele jezuitów pw. św. Piotra i Pawła i praktycznie przez 50 lat niezabezpieczony!), polskie pamiątki teatralne, książnica POLSKA - Ossolineum?! - Nie oddają nam tego, bo wiedzą, że z braku odpowiedniej opieki (na którą to BIEDNE państwo nie stać!) wiele z tych rzeczy przepadnie. I o to właśnie im chodzi!!! Bo tak nas "kochają"! Bo tacy z nich strategiczni partnerzy Polski jak przysłowiowo z koziej d... trąba!

Możemy porównać sytuację Lwowa z 1939 roku do sytuacji Wrocławia z tego roku. Tak jak Lwów był wówczas etnicznie polskim miastem, tak Wrocław był miastem niemieckim, chociaż miał on bogatą historię polską i mieszkali w nim także Polacy, były w nadodrzańskim mieście polskie kościoły (Polacy założyli tu biskupstwo, które do 1821 należało do gnieźnieńskiej prowincji kościelnej!), organizacje, ukazywały się polskie książki i gazety, a Uniwersytet Wrocławski ukończyło setki Polaków. Pomimo tego nikt z Polaków nie mówił, że to piastowskie miasto okupują Niemcy i nikt - żadna polska partia polityczna nie głosiła oderwania Wrocławia od Niemiec. Wrocław stał się polski w 1945 roku na zasadzie należnego Polsce i Polakom łupu wojennego i na zasadzie sprawiedliwości dziejowej.

Trudno aż 2 miliony Polaków zamieszkujących Ziemię Lwowską w 1939 roku od 600 - 500 - 400 - 300 - 200 czy chociażby tylko 100 lat uważać za okupantów, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę i to, że w XIV w. większość Ziemi Lwowskiej stanowiły pustkowia i lasy, że to Polacy założyli tu większość miast (gdyby Polacy nie uczynili ze Lwowa najważniejszego miasta tego kraju, to prawdopodobnie by go dzisiaj nie było, albo była by to nic nie znacząca mieścina) i wiele, wiele setek wsi - chyba większość wsi. Wiele z nich było czysto polskimi wioskami. Na 46 powiatów wschodniomałopolskich w powiatach: Drohobycz, Jarosław, Kamionka Strumiłowa, Lubaczów, Lwów-powiat, Mościska, Podhajce, Przemyśl, Przemyślany, Rudki, Skałat, Tarnopol, Trembowla, Zbaraż, Zborów i Złoczów mieszkało więcej Polaków niż Ukraińców, a w powiatach: Borszczów, Brzeżany, Buczacz, Czortków, Kopyczyńce i Sambor przewaga Ukraińców nad ludnością polską była minimalna.

Czy nawet te powiaty, które miały przewagę ludności polskiej i to od wielu pokoleń to także ziemia ukraińska okupowana przez Polaków? Na pewno nie. To była w 1918 czy w 1939 roku wspólna polsko-ruska/ukraińska ziemia i oba zamieszkujące ją narody miały do jej zamieszkiwania i posiadania pełne prawo. Rola przewodnia Polski na tym terenie sprawiała, że były one legalnie związane z Polską do 1939 roku. Jedno jest pewne: Polacy nie zachowywali się na Ziemi Lwowskiej tak jak zachowują się prawdziwi okupanci, co potwierdza historia tej ziemi: Polska nie grabiła tych ziem, ale o nie dbała, tak jak człowiek dba o własny dom.

Polska utraciła te tereny nie dlatego, że zwyciężyła sprawiedliwość dziejowa odnośnie Ukraińców, a tylko i wyłącznie przez imperializm rosyjsko-sowiecki. O dzisiejszej przynależności tych ziem do Ukrainy zadecydowało jedynie prawo siły - sowiecka agresja na Polskę 17 września 1939 roku oraz przypieczętowanie tej agresji i jej skutków w Jałcie w 1945 roku przez Stalina, Roosevelta i Churchilla.

Przyłączenie Lwowa i Małopolski Wschodniej do Ukrainy nie było sprawiedliwością dziejową, gdyż dokonało je tylko i wyłącznie prawo siły - zbrojna agresja, poprzedziła i urzeczywistniała je przeogromna krzywda, jaka spotkała nie tylko miejscowych Polaków w latach 1939-1946 - włącznie z masowym ludobójstwem!, ale także cały naród polski we wszystkich dziedzinach życia. Np. okradziono wszystkich tamtejszych Polaków - wywłaszczono z ich wielowiekowego dobytku, a narodowi polskiemu skradziono olbrzymie dobra kultury narodowej - polskie pamiątki narodowe, włącznie z regaliami królewskimi, wielką galerią malarstwa polskiego, ważnymi dla historii Polski archiwami i przecennymi księgozbiorami polskimi, z arcypolskim Zakładem Narodowym in. Ossolińskich we Lwowie na czele, z najpełniejszymi zbiorami prasy polskiej.

Jeśli można mówić o okupacji Lwowa i Małopolski Wschodniej, to ten stan rzeczy jest jak najbardziej aktualny pod względem prawnym i moralnym od 1945 roku, chociaż rząd polski aktem politycznym uznał dzisiejszą przynależność Lwowa i Małopolski Wschodniej do Ukrainy, wychodząc słusznie z założenia, że są pewne wydarzenia w historii, które są nieodwołalne.

Lwów jest dzisiaj ukraiński i takim zapewne pozostanie już do końca świata. I z tym, chociaż z wielkim bólem, pogodzili się Polacy. Nie zmienia to jednak tego faktu, że ukraiński Lwów i ukraińska Małopolska Wschodnia stanowią klasyczny przykład sadyzmu historii, triumfu zła na tym świecie - niesprawiedliwości dziejowej w jej najbardziej jaskrawej formie.

Ostatni dyrektor naczelny Banku PKO w Warszawie w okresie międzywojennym (do 1939 r.) Henryk Gruber w swoich "Wspomnieniach i uwagach 1892-1942" (Londyn 1968) wspominając swoje lata lwowskie pisze m.in.: "Odrzucam wszelkie rozumowania, może nawet słuszne z punktu widzenia etnografii i geopolityki, lecz dając wodze uczuciom nie chcę ani przyjąć ani zrozumieć sadyzmu historii odbierającej nam Lwów".
Ukraiński Lwów to nie żadna sprawiedliwość dziejowa wobec Ukraińców. To prezent od Szatana dla nich!
Taka jest prawda o rzekomo polskiej okupacji Lwowa i Małopolski Wschodniej i ich obecnej przynależności do Ukrainy.

Nie uciekajmy od tej prawdy, nawet jeśli naszym celem jest budowanie prawdziwej przyjaźni polsko-ukraińskiej, gdyż "tylko prawda nas wyzwoli" (Jan Paweł II). Mając to na uwadze głośmy ją otwarcie i śmiało. Nie fałszujmy własnej historii! Bo to nie służy pojednaniu polsko-ukraińskiemu, a przede wszystkim uderza w polską rację stanu. Akceptując zakłamaną historię tej ziemi prezentowaną przez Ukraińców wspieramy nieetyczne - wręcz złodziejskie praktyki Kijowa, który otwarcie mówi Warszawie: byliście okupantami i my i Związek Sowiecki mieliśmy "prawo" mordować (ludobójstwo!) i przepędzić was z naszej ziemi (czystki etniczne!). A jako okupantom nic wam się nie należy; wasze majątki, zakłady przemysłowe, domy i w ogóle wasza prywatna własność, kościoły oraz "wasze" muzea i biblioteki są nasze i tylko nasze. Możemy z nimi robić, co się nam rzewnie podoba.
No i tak robią. Oto pierwszy z brzegu przykład:

Katolicka Agencja Informacyjna w swoim biuletynie prasowym z 23 kwietnia 2009 roku podała wiadomość, że władze ukraińskie przekazały, a ukraiński arcybiskup greckokatolicki Lwowa Igor Woźniak przejął w 2008 roku kościół katolicki św. Kazimierza, a obecnie kościół katolicki św. Jana Chrzciciela. KAI podkreśla, że ukraińska Cerkiew grekokatolicka nawet nie raczyła powiadomić o tym fakcie katolickiego arcybiskupa lwowskiego (polskiego). Tak władze ukraińskie jak i arcybiskup ukraiński Woźniak postąpili bezprawnie w świetle prawa każdego cywilizowanego kraju, a abp Woźniak również przeciw prawu kanonicznemu Kościoła katolickiego, którego są członkiem!!! - Jednocześnie - jak informuje KAI - "garstka ukraińskich" grekokatolików nadal nie chce opuścić sąsiedniego kościoła seminaryjnego pw. Matki Bożej Gromnicznej, aby zwrócić go Kościołowi rzymskokatolickiemu" (Gazeta.pl 23.4.2009).

10 000 Polaków we Lwowie nie może mieć swojego Domu Polskiego, bo władze miasta stawiają różne trudności. W portalu Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" w Warszawie czytamy, że ostatnio władze miasta zaproponowały Polakom kupno za 2 miliony dolarów działki pod Dom Polski, która prawnie należy nie do miasta, a do polskiego kościoła św. Antoniego na Łyczakowie; gdyby Polacy na to poszli, to byliby w konflikcie z polskim Kościołem. Co za wyrafinowana antypolska i antykatolicka przewrotność!
A ile antypolskiego jadu było w decyzji o umieszczeniu na frontonie budynku szkoły polskiej we Lwowie tablicy upamiętniającej Romana Szuchewycza (1907-1950), który brał udział w zabójstwie polskiego ministra Bronisława Pierackiego w 1934 roku, w czerwcu 1941 dowodził ukraińskim batalionem "Nachtigal" przy hitlerowskiej armii, który uczestniczył w tragicznych pogromach lwowskiej ludności żydowskiej i aresztowaniach 25 polskich profesorów wyższych uczelni we Lwowie, a jako dowódca UPA był współodpowiedzialny za czystki etniczne Polaków na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej w latach 1943-44 ("Gazeta Wyborcza" 26.5.2008).

Nie możemy odzyskać Lwowa i Małopolski Wschodniej i jesteśmy raczej bezsilni wobec bezprawia dziejącego się na tych terenach. Jednak nigdy nie zrezygnujmy z próby odzyskania skarbów naszego dziedzictwa narodowego, które ukradł nam Stalin w 1945 roku, a które Ukraina uważa dzisiaj za swoją własność. Dajmy wreszcie nacjonalistom do zrozumienia, że "kradzione nie tuczy", że krzywdząc Polaków we Lwowie, krzywdzą również wszystkich Polaków!!! Że to im bardziej niż nam powinno zależeć na poprawnych stosunkach polsko-ukraińskich.
Niech Polska, polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wreszcie logicznie spojrzy na rzekome polsko-ukraińskie partnerstwo strategiczne.

Premier Witos popierał przyłączenie Wilna do Polski w 1920 roku

Podczas wojny polsko-bolszewickiej w 1920 roku, w czasie ofensywy Armii Czerwonej na Polskę, w lipcu tego roku Lenin-bolszewicy zajęte przez siebie polskie Wilno przekazali Litwie, która była ich sprzymierzeńcem w tej wojnie, nie pytając się o zdanie w tej sprawie ludności tego miasta. Pochód bolszewicki na Warszawę - na Polskę przerwało zwycięstwo polskie na Armią Czerwoną w bitwie warszawskiej w sierpniu 1920 roku, po którym Wojsko Polskie było w ofensywie, przepędzając bandziorów bolszewickich z ziem polskich. Po kolejnym wielkim zwycięstwie polskim nad Armią Czerwoną w bitwie nad Niemnem we wrześniu 1920 roku, zaistniała sprawa odebrania Litwinom okupowanego przez nich w każdym calu POLSKIEGO Wilna. Zgodnie z planem marszałka Józefa Piłsudskiego „zbuntowane” oddziały polskie pod dowództwem gen. Lucjana Żeligowskiego, złożone z żołnierzy pochodzących z Wilna i Wileńszczyzny, odebrały Litwinom Wilno. Powrót Wilna do Polski przyjęła w wielką euforią ludność miasta, co dokumentują materiały historyczne. Ówczesny premier Polski Wincenty Witos tak to skomentował zajęcie Wilna przez polskie wojsko w swoich wspomnieniach („Moje wspomnienia” Paryż 1965 i Warszawa 1978): „Zajęcie Wilna i Wileńszczyzny przez gen. Żeligowskiego 9 października 1920 roku było nieoficjalnym dziełem rządu polskiego, choć nawet nie wszyscy ministrowie zostali wcześnie o tym poinformowani. Czy pomysł takiego załatwienia sprawy wyszedł wyłącznie od Piłsudskiego, tego nie wiedziałem i o to się nie dowiadywałem, ale dobrze wiedziałem i z tym się zgodziłem”.

Premier Władysław Sikorski o polskim Wilnie i Lwowie

15 marca 1923 roku Rada Ambasadorów w Paryżu, działająca w imieniu wielkich mocarstw (Francja, Wielka Brytania, Włochy, USA i Japonia), uznała formalnie granice Polski z Litwą i ze Związkiem Sowieckim (z sowieckimi republikami Białorusią i Ukrainą). Ówczesny premier Polski, gen. Władysław Sikorski przedstawiając tę sprawę w Sejmie 16 marca tego roku powiedział, że: „Polskie Wilno, dwukrotnie wysiłkiem naszego żołnierza wyrwane barbarzyństwu, także i ze stanowiska międzynarodowego należy odtąd na zawsze do Macierzy” i że: „Obroniony piersiami własnych synów prastary polski Lwów wraz z Małopolską Wschodnią dzielić będzie z państwem polskim na wieki wieków dolę i rozkwit”.
Szatan, którego – jak mówi Pismo Święte (Pan Jezus: „Królestwo moje nie jest z tego świata”) – Ziemia jest królestwem, zadecydował inaczej. Z jego woli – a nie przez sprawiedliwość dziejową! - dzisiaj Wilno jest litewskie, a Lwów ukraiński.

Polska polityka appeasementu wobec naszych wschodnich sąsiadów

Premier polskiego Rządu Obrony Narodowej z okresu wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku Wincenty Witos – tak jak WSZYSCY Polacy (wyjątki potwierdzają regułę)! - nie wyobrażał sobie Polski bez Wilna i Lwowa, na co wskazują jego obszerne pamiętniki („Moje wspomnienia” Paryż 1965 i Warszawa 1978). Jako premier w tych dziejowych wydarzeniach w historii Polski odwiedził m.in. Lwów, Małopolskę Wschodnią, Wołyń i Nowogródek oraz poparł plan marsz. Piłsudskiego odzyskania Wilna, okupowanego przez Litwinów, sprzymierzonych z bolszewicką Rosją.

Witos nie wyobrażał sobie Polski bez Wilna i Lwowa bo był prawdziwym Polakiem! Nie to co prawie wszyscy politycy „polscy” po 1945 roku, włącznie z tymi po 1989 roku: albo zdrajcy, albo osoby zaczadzone nierealną i z gruntu antypolską ideą Europy Wschodniej red. Jerzego Giedroycia z paryskiej „Kultury”, finansowanej przez Stany Zjednoczone („Na Antenie”, Radio Wolna Europa, czerwiec 1972), które wspólnie z Churchillem i Stalinem oddały Związkowi Sowieckiemu w Jałcie 1945 roku nasze Ziemie Wschodnie, włącznie z Wilnem i Lwowem, i tę zdradę i podłość wobec nas chciały jakoś usprawiedliwić, m.in. przez nakłonienie Polaków do rezygnacji z Ziem Wschodnich w imię walki z komunistyczną Rosją (która przez głupią politykę amerykańską – m.in. przez Jałtę - stała się supermocarstwem!). I nie chodzi tu o zmianę granic, gdyż w historii są rzeczy nieodwracalne, ale np. o ciężki los Polaków pozostałych na Kresach czy zwrot przez Litwę, Ukrainę i Białoruś arcypolskiego dziedzictwa narodowego skradzionego nam przez Stalina. Bowiem plan Giedroycia przewiduje także prowadzenie polityki appeasementu wobec naszych wschodnich sąsiadów, tj. zaspokajania ich żądań i akceptowania ich antypolskiej polityki, szczególnie wobec Polaków w ich krajach i ich polityki historycznej, i w ogóle nie domagania się niczego od nich, jak np. zwrotu polskiego dziedzictwa narodowego.

Arcybiskupi wileńscy R. Jałbrzykowski i A. Backis

Romuald Jałbrzykowski (1876-1955) był arcybiskupem metropolitą wileńskim w latach 1926-55. W latach 1926-45 jego rządy obejmowały cały teren arcybiskupstwa wileńskiego, a po 1945 roku, wobec przyłączenia prawie 90% obszaru arcybiskupstwa do Związku Sowieckiego (obszar ten w większości został przyłączony do sowieckiej Białorusi, a reszta wraz z Wilnem do sowieckiej Litwy) i wypędzenia abpa Jałbrzykowskiego z Wilna przez Sowietów do komunistycznej Polski w nowych granicach, arcybiskup sprawował władzę de facto tylko na pozostałej przy Polsce części arcybiskupstwa wokół Białegostoku, który stał się siedzibą nie tylko abpa Jałbrzykowskiego, ale także wileńskiej kurii i wileńskiego seminarium duchownego.

Abp Jałbrzykowski był Polakiem i zdecydowana większość wiernych w arcybiskupstwie wileńskim w okresie międzywojennym stanowili Polacy. Litwini na terenie arcybiskupstwa stanowili zaledwie 7-8% wiernych, a w samym Wilnie nieco ponad 1 procent! Litwini, a przede wszystkim ci w Kownie, zarzucali abp Jałbrzykowskiemu nieprzychylny stosunek do katolików litewskich na terenie arcybiskupstwa wileńskiego. Tymczasem katolicy litewscy mieli w Polsce swoich kapłanów, w Wilnie (zaledwie 1700 Litwinów) swoją litewską parafię (kościół św. Mikołaja) i nabożeństwa litewskie były odprawiane w parafiach, w których Litwini stanowili duży odsetek parafian, a kandydaci litewscy byli przyjmowani do seminarium duchownego, była także litewska prasa katolicka. Co więcej, abp Jałbrzykowski, chociaż był Polakiem i pochodził z Podlasia gdzie Litwinów nie było, nauczył się po litewsku i tego języka używał w razie potrzeby (Piotr Łossowski „Litwa a sprawy polskie 1939-1940” Warszawa 1985, s. 292). Oskarżyciele litewscy abpa Jałbrzykowskiego w tym samym czasie ignorowali fakt, że na Litwie Kowieńskiej polscy katolicy byli bezwzględnie prześladowani nie tylko przez nacjonalistyczne władze litewskie, ale także przez równie nacjonalistyczny czy wręcz szowinistycznie nastawiony Kościół litewski. W Kownie, stolicy Litwy, chociaż mieszkało tysiące Polaków-katolików, nie było kościoła polskiego, polskich nabożeństw w parafiach z dużą liczbą Polaków, polski kandydat nie był przyjmowany do litewskich seminariów duchownych itd. Mieliśmy tu więc typowe zjawisko zgodne z powiedzeniem: „przyganiał kocioł garnkowi”!

Sowieci prześladowali katolików tak na Litwie Kowieńskiej jak i w Wilnie i na Wileńszczyźnie w latach 1944-1991. W Wilnie nie było biskupa katolickiego do 1989 roku. 10 marca tego roku papież Jan Paweł II mianował arcybiskupem metropolitą wileńskim Julionasa Steponaviciusa (1911-1991), litewskiego księdza, któremu święcenia biskupie udzielił abpa Jałbrzykowski w 1936 roku, od 1957 roku administratora sowieckiej części archidiecezji wileńskiej; z tym że był zmuszony przez Sowietów mieszkać poza Wilnem od 1961 roku. Polaków on nie lubił, ale znał język polski i w niektórych sprawach można się było z nim dogadać. Po jego śmierci, w grudniu 1991 roku papież Jan Paweł II mianował jego następcą Audrysa Juozasa Backisa (ur. 1937), urodzonego w Kownie duchownego litewskiego, wychowanego na emigracji, który po ukończeniu katolickich uczelni rzymskich od 1964 roku pracował w watykańskiej służbie dyplomatycznej. Pomimo wychowania na obczyźnie Backis jest z krwi i kości nacjonalistą litewskim – wiernym wykonawcą idei nacjonalizmu litewskiego, który ma oblicze skrajnie antypolskie (był silnie związany z antypolsko nastawioną emigracją litewską!). Po prostu Backis pomylił się z zawodem. Prędzej pasuje na populistycznego polityka nacjonalistycznego niż na kapłana Kościoła, którego, zgodnie z nauką Pana Jezusa i Kościoła katolickiego, najważniejszym przykazaniem jest miłowanie Boga i bliźniego swego. A więc także Polaków.

W 1991 roku Litwa w wyniku upadku Związku Sowieckiego odzyskała niepodległość. W jej granicach znalazło się Wilno i część polskiej Wileńszczyzny, które Stalin włączył do sowieckiej Litwy w 1945 roku. Pomimo wymordowania w Wilnie i na Wileńszczyźnie kilkudziesięciu tysięcy Polaków przez Sowiety, Niemców i Litwinów w latach II wojny światowej (1939-45) i wypędzenia stamtąd do komunistycznej Polski w nowych granicach w latach ok. 250 tys. Polaków: 197 156 Polaków w latach 1945-47 i ok. 50 000 w latach 1957-58, w Wilnie mieszka ciągle ponad 100 tys., a na Wileńszczyźnie ok. 150 tys. Polaków (w powiatach wileńskim i solecznickim Polacy stanowią większość ludności!). Polacy w Wilnie i na Wileńszczyźnie stanowią dzisiaj (po skolonizowaniu Wilna przez Litwinów z Litwy Kowieńskiej i częściowo Wileńszczyzny) ok. 45-50% katolików arcybiskupstwa wileńskiego. Władze litewskie walczą z tymi Polakami, dążąc wszelkimi środkami do ich wynarodowienia – litwinizacji (wiele informacji na ten temat podają ciągle media). Wiernie wspiera w tym władze litewskie przybłęda z Kowna i zza granicy, abp Backis. Np. katedrę wileńską, której każdy kamień mówi o jej POLSKICH dziejach, ustanowił litewską świątynią narodową, w której z tego tytułu nie ma miejsca na polskie nabożeństwa. Pomimo tego, że ok. 50% wiernych jego arcybiskupstwa stanowią Polacy nie nauczył się języka polskiego; przemawianie w tym języku uważa za zbrodnię wobec narodu litewskiego i grzech śmiertelny! Lista antypolskich poczynań tego sługi „bożego” jest bardzo długa. Starczy wspomnieć o zarządzonym przez niego w 2005 roku wyniesieniu przy użyciu siły oryginalnego obrazu „Jezu ufam Tobie” (związanego ze św. Faustyną Kowalską) z polskiego kościoła św. Ducha w Wilnie, tylko dlatego, aby polski kościół nie był sanktuarium odwiedzanym przez wiernych z całego świata i aby dokopać Polakom. W Oranach (dziś na litewskiej na Wileńszczyźnie) powiesił się ksiądz litewski Valentinas Virvicius, proboszcz kościoła p.w. św. Michała Archanioła. Pochowano go z najwyższymi kościelnymi honorami. W pogrzebie wziął udział sam abp Backis. Stało się tak mimo, że arcybiskup wielokrotnie piętnował samobójców i nie chciał ich grzebać. Zdaniem Polaków mieszkających w Oranach, litewski proboszcz został uroczyście pochowany za swoje antypolskie poglądy. Jak pisze „Kurier Wileński” (24.2.2010) to ks. Virvicius był inicjatorem zburzenia pomnik-kolumny upamiętniającego polskich żołnierzy poległych w latach 1919- 1923, który stał na dziedzińcu kościoła w Oranach.

Jeśli nawet abp Jałbrzykowski nie był za bardzo przychylny swoim litewskim wiernym, w czym jednak Litwni przesadzają!, to działo się to 85-73 lata temu, w okresie, kiedy w całej Europie triumfował nacjonalizm, ksenofobia i nietolerancja, które w zasadzie doprowadziły do wybuchu i doszły do zenitu w okresie II wojny światowej (1939-45), która pochłonęła 50 milionów ofiar, w tym bardzo dużo katolików, w tym bardzo wielu zabitych przez innych katolików. Ówcześni katolicy litewscy włącznie z duchowieństwem litewskim zbroczyli swe ręce w krwi m.in. wielu tysięcy Polaków (m.in. wymordowanie w Ponarach k. Wilna wspólnie z Niemcami ok. 20 000 Polaków z Wilna i Wileńszczyzny; z poduszczenia Litwinów w latach 1942–1944 abp Jałbrzykowski był więziony przez Niemców na Litwie Kowieńskiej!). W Słowacji rządził wówczas jako prezydent ksiądz katolicki Józef Tiso – nacjonalista, współpracownik Hitlera i zbrodniarz wojenny oraz ludobójca! (wymordowanie Żydów słowackich) („Słowacka niepodległość z łaski Hitlera” Rzeczpospolita 18.4.2012). Dzisiaj od tamtych nietolerancyjnych czasów minęło ponad 70 lat. Świat zmienił się po II wojnie światowej: skrajny nacjonalizm, ksenofobia i nietolerancja są potępiane. Jest „Deklaracja praw człowieka”, są antyksenobistyczne i walczące z nietolerancją przepisy Unii Europejskiej. Kościoły chrześcijańskie starają się być bardziej tolerancyjne. Pomimo tego na Litwie nic się nie zmieniło. Ma się tu dobrze ksenofobia, nietolerancja i wyjątkowo podłe polakożerstwo. Tak jak przed wojną księża litewscy należeli do najbardziej zajadłych polakożerców, tak i dzisiaj ciągle to polakożerstwo błogosławi Kościół litewski, z abp Backisem na czele.

Winę za działalność abpa Backisa i jemu podobnych sług „bożych” przeżartych nacjonalizmem ponosi całkowicie Watykan (papież Pius XII w ogóle nie reagował na antychrześcijańską działalność ks. Tisy!). Zgodnie z nauką Pana Jezusa i samego Kościoła dla kapłanów-nacjonalistów nie powinno być miejsca w Kościele katolickim. A że Watykan przez wieki patrzył na takie zachowanie przez palce, setki razy w dziejach Kościoła katolicy mordowali innych katolików i palili ich kościoły z hostiami, czyli prawdziwe ciało Chrystusa! Dlatego tacy kapłani jak np. abp Backis są de facto wrogami Boga i Kościoła, a tym samym sługami Szatana. Także dlatego, że swoim zachowaniem odpychają od wiary chrześcijańskiej miliony ludzi na całym świecie. Abp Backis, który nie zna języka polskiego i jest niechętnie czy nawet wrogo nastawiony do Polaków – do polskich katolików w swojej diecezji!!!, nigdy nie powinien być mianowany arcybiskupem wileńskim, gdzie połowę wiernych stanowią Polacy. Tymczasem papież Jan Paweł II szedł na rękę nacjonalistycznemu Kościołowi litewskiemu. Abp Backis został nie tylko kardynałem (2001 r.), ale także Jan Paweł II w planach swojej pielgrzymki na Litwę we wrześniu 1993 roku nie uwzględnił spotkania z Polakami w Wilnie, co czynił podczas WSZYSTKICH swoich pielgrzymek po świecie, odprawiając dla nich specjalne msze lub chociażby specjalnie spotykając się nawet z garstką Polaków w egzotycznych krajach, bo takie było życzenie przeżartego antypolskością Kościoła litewskiego. Dopiero wielkie oburzenie jakie to wywołało nie tylko wśród Polaków w Wilnie i na Litwie, ale także w Polsce i na całym świecie, sprawiło, że w ostatniej chwili Jan Paweł II spotkał się z Polakami 5 września 1993 roku w polskim kościele św. Ducha w Wilnie i to raczej nie z Polakami jako takimi, a tylko z grupą wybranych osób, gdyż tylko kilkaset osób mogło wejść do kościoła, a w Wilnie mieszka 100 000 Polaków, którzy mieli prawo spodziewać się, że papież odprawi dla nich osobną mszę św., jak np. dla 20 000 Polaków w Melbourne (Australia), w której uczestniczyłem.

Obecnym premierem Litwy, którą rządzą nacjonaliści, jest Andrius Kubilius związany z frakcją> Chrześcijańskich Demokratów. Ministrem spraw zagranicznych jest „wielki” katolik i polakożerca Audronius Ažubalis.
Skandalem jest więc także i to, że Stolica Apostolska zezwala na to, aby nacjonalistyczno-rasistowsko-semifaszystowskie partie w swych nazwach miały określenie „chrześcijańska”.

Wojewodowie województw kresowych 1919-1939

11 listopada 1918 roku odrodziło się państwo polskie. 2 sierpnia 1919 roku Sejm Ustawodawczy uchwalił ustawę o organizacji władz administracyjnych II instancji, która podzieliła kraj na województwa (16) na czele których stali wojewodowie. W województwach wschodnich wojewodami byli:

WOJEWÓDZTWO LWOWSKIE: Kazimierz Grabowski IV 1921 – III 1924, Stanisław Zimny III – XII 1924, Paweł Garapich I 1925 – VII 1927, Piotr Dunin-Borkowski VII 1927 – IV 1928, Wojciech Gołuchowski VII 1928 – VIII 1930, Bronisław Nakoniecznikow-Klukowski VIII 1930 – VII 1931, Józef Rożniecki III 1932 – I 1933, Włydysław Belina-Prażmowski I 1933 – IV 1937, Alfred Biłyk 1937 – IX 1939.
Kazimierz Grabowski, Stanisław Zimny, Piotr Dunin-Borkowski (miał rodzinny majątek w Młyńsku w pow. trembowelskim w Małopolsce Wschodniej) i Alfred Biłyk pochodzili ze Lwowa; Stanisław Zimny był urzędnikiem Namiestnictwa we Lwowie i starostwa w Drohobycz (Małopolska Wschodnia), w 1919 roku był wiceprezydentem lwowskiego Namiestnictwa i zastępcą generalnego komisarza rządu dla byłej Galicji, a od 1921 roku był naczelnikiem Wydziału Prezydialnego Urzędu Wojewódzkiego we Lwowie; Paweł Garapich pochodził z Cebrowa koło Tarnopola (Małopolska Wschodnia) i był w 1919 roku pierwszym polskim starostą w Tarnopolu, a następnie wicewojewodą stanisławowskim; Józef Rożniewski urodził się w Kijowie, ale ukończył gimnazjum w Złoczowie (Małopolska Wschodnia) i prawo na Uniwersytecie Lwowskim, a Wojciech Gołuchowski, chociaż urodził się w Bukareszcie, to tak jak jego cała rodzina, był bardzo blisko związany i z Małopolską Wschodnią (posiadał tu rodzinne majątki ziemskie) i ze Lwowem, gdzie był prezesem Związku Ziemian Małopolski Wschodniej, lwowskiego okręgu Federacji Polskich Związków Obrońców Ojczyzny, wiceprzewodniczącym Zarządu Głównego Związku Straży Pożyrnych, działaczem lwowskiego PCK oraz wielu innych lwowskich towarzystw, a także radcą Izby Rolniczej we Lwowie; Władysław Belina-Prażmowski jako oficer WP w 1919 roku walczył w Ukraińcami w Małopolsce Wschodniej, w tymże samym roku zajął Wilno i walczył z bolszewikami na Wołyniu.

WOJEWÓDZTWO STANISŁAWOWSKIE: Edmund Jurystowski IX 1921 – VIII 1925, Aleksander Des Loges VIII 1925 – X 1926, Władysław Korsak XII 1926 – IX 1927, Aleksander Morawski X 1927 – X 1928, Bronisław Nakoniecznikow-Klukowski X 1928 – VIII 1930, Zygmunt Jagodziński p.o. wojewody IX 1930 – II 1931 i wojewoda II 1931 – II 1936, Stefan Pasławski VII 1936 – I 1939, Stanisław Jarecki I – IX 1939.
Edmund Jurystowski pochodził z Małopolski Wschodniej i w 1920 roku został starostą w Tarnopolu; Aleksander Des Loges także pochodził ze Lwowa i jeszcze za rządów austriackich był starostą miast w Małopolsce Wschodniej: w Podhajcach, Żydaczowie, Brodach, Skolem, Kamionce Strumiłowej i Drohobyczu, a po odzyskaniu przez Polsce niepodległości i Małopolski Wschodniej został starostą w Stryju w woj. stanisławowskim; Władysław Korsak pochodził ze Sławuty na Wołyniu; Aleksander Morawski ze Stasiowej Woli koło Rohatyna w woj. stanisławowskim; Stefan Pasławski i Stanisław Jarecki przed I wojna światową mieszkali, studiowali i działali w polskich organizacjach niepodległościowych we Lwowie.

WOJEWÓDZTWO TARNOPOLSKIE: Karol Olpiński I 1921 – I 1923, Lucjan Zawistowski II 1923 – II 1927, Mikołaj Kwaśniewski p.o. wojewody II - XII 1927, wojewoda XII 1927 – XII 1928, Kazimierz Moszyński XII 1928 – X 1933, Artur Maruszewski p.o. wojewody X 1933 – III 1934 i wojewoda III 1934 – I 1935, Kazimierz Gintowt-Dziewałtowski p.o. wojewody 1935-36, Alfred Biłyk VII 1936 – IV 1937, Tomasz Malicki IV 1937 – IX 1939.
Karol Olpiński pochodził ze Lwowa; Mikołaj Kwaśniewski pochodził z Ukrainy i studiował na Uniwersytecie Lwowskim oraz był starostą w Stolinie na Polesiu 1926-27; Kazimierz Moszyński pochodził również z Ukrainy, studiował na Uniwersytecie Kijowskim i w latach 1907-19 był burmistrzem Owrucza na Ukrainie, a po wojnie mieszkał i działał na Wołyniu: był m.in. 1921-26 naczelnikiem wydziału Urzędu Wojewódzkiego w Łucku i 1926-28 starostą w Równem; Artur Maruszewski studiował w Kijowie; Kazimierz Gintowt-Dziewałtowski był rodem z północnych Kresów; Alfred Biłyk rodem ze Lwowa, a Tomasz Malicki pochodził z Małopolski Wschodniej (Łukawiec), studiował prawo na Uniwersytecie Lwowskim i m.in. był starostą w Trembowli i Tarnopolu w Małopolsce Wschodniej.
WOJEWÓDZTWO WOŁYŃSKIE: Jan Krzakowski III – VIII 1921, Tadeusz Łada lato 1921, Stanisław Downarowicz VIII-IX 1921 nominat, Tadeusz Dworakowski (od kwietnia 1921 pierwszy wicewojewoda wołyński) do lutego 1922 początkowo jako wicewojewoda, a później do kwietnia jako p.o. wojewody, Mieczysław Mickiewicz IV 1922 – II 1923, Stanisław Srokowski II 1923 – VIII 1924, Bolesław Kajetan Olszewski VIII 1924 – II 1925, Aleksander Dębski II 1925 – VIII 1926, Władysław Mech VIII 1926 – VII 1928, Henryk Józewski VII 1928 – XII 1929 i ponownie VI 1930 – IV 1938, Alekasnder Hauke-Nowak IV 1938 – IX 1939.
Stanisław Downarowicz był związany z Kresami – ze Lwowem; Tadeusz Dworakowski pochodził z Wołynia (Hinaczów), miał majątek w Przewałach i 1919-20 był starostą w Kowlu, dyrektorem Związku Ziemian Wołynia i senatorem RP z woj. wołyńskiego; Mieczysław Mickiewicz pochodził z Kamieńca Podolskiego na Ukrainie, studiował w Kijowie i Odessie, był działaczem polskim w Kijowie, w 1918 roku ministrem ds. polskich w rządzie Ukraińskiej Republiki Ludowej, kierowanym przez J. Hołubowycza i w 1919 pracował w Zarządzie Cywilnym Ziem Wschodnich; Stanisław Srokowski pracował jako nauczyciel gimnazjalny w Tarnopolu (Małopolska Wschodnia) i w 1913 r. założył i kierował Muzeum Podolskim w tym mieście, a podczas I wojny światowej był nauczycielem polskiego gimnazjum w Kijowie; Aleksander Dębski studiował na Uniwersytecie Kijowskim, a podczas I wojny światowej pracował w kijowskim Polskim Komitecie Wykonawczym na Rusi; Władysław Mech studiował na Uniwersytecie Kijowskim i także był aktywnym działaczem polskim w tym mieście (Towarzystwo Kresowe Polityczne, „uniwersytet latający”, PPS); Henryk Józewski pochodził z Kijowa, ukończył tam gimnazjum i uniwersytet – czołowy działacz polskiej młodzieży, w 1919 szef Komendy Naczelnej III POW w Kijowie, w 1920 jako reprezentant Polaków na Ukrainie wiceminister spraw wewnętrznych w rządzie Ukraińskiej Republiki Ludowej S. Petlury, w 1923 roku objął otrzymane w spadku po rodzicach rodzinne gospodarstwo w Narutowiczach w pow. krzemienieckim (Wołyń); Aleksander Hauke-Nowak podczas I wojny światowej brał udział w walkach Legionów Polskich w Karpatach Wschodnich, a później był działaczem Polskiej Organizacji Wojskowej w Wilnie.

WOJEWÓDZTWO POLESKIE: Walery Roman III 1921 – V 1922, Stanisław Downarowicz V 1922 – X 1924, Kazimierz Młodzianowski X 1924 – V 1926, Jan Krahelski p.o. wojewody VII – XII 1926, wojewoda XII 1926 – IX 1932, Wacław Kostek Biernacki IX 1932 – II 1937, Jerzy Albin de Tramecourt II – IX 1937, Wacław Kostek Biernacki ponownie IX 1937 - IX 1939.
Walery Roman pochodził z Litwy Kowieńskiej (Kalwaria); Stanisław Downarowicz studiował we Lwowie na uniwersytecie i politechnice, był współtwórcą tam Związku Strzeleckiego, a w 1919-20 szefem administracji w Zarządzie Cywilnym Ziem Wschodnich i przedstawicielem władz cywilnych w dowództwie Frontu Litewsko-Białoruskiego; Kazimierz Młodzianowski w 1918-19 walczył o polski Lwów; Jan Krahelski pochodził z Nowogródczyzny (miał rodzinny majątek Mazurki) i po wojnie związał się z woj. polskiem – był m.in. kierownikiem starostwa w Łunińcu; Wacław Biernacki Kostek ukończył gimnazjum we Lwowie, studiował na Uniwersytecie Lwowskim i w randze pułkownika był komendantem twierdzy brzeskiej 1930-31; Jerzy Albin de Tramecourt był przedtem w województwie wileńskim starostą w Mołodecznie (1929-31), Głębokiem i Wilnie (od IV 1932).

WOJEWÓDZTWO NOWOGRÓDZKIE: Czesław Krupski p.o. wojewody do IX 1921, Władysław Raczkiewicz X 1921 – VIII 1924, Marian Januszajtis-Żegota VIII 1924 – VIII 1926, Zygmunt Beczkowski X 1926 – VI 1930, Wacław Biernacki Kostek VIII 1930 – 1931, Stefan Świderski IX 1932 – XII 1935, Adam Sokołowski XII 1935 – IX 1939.
Czesław Krupski był związany z Kresami; Władysław Raczkiewicz przez rodzinę związany z Mińszczyzną, która graniczy z Nowogródczyzną, przed I wojną światową był adwokatem w Mińsku i czołowym działaczem polskim w tym mieście, po upadku caratu w 1917 r. został prezesem zarządu Związku Wojskowych Polaków w Mińsku, następnie Naczelnego Polskiego Komitetu Wojskowego (Naczpolu) na Wschodzie, w 1918 r. prezesem Polskiej Siły Zbrojnej w Kijowie, w 1919 zastępcą komisarza generalnego Ziem Wschodnich i 1919-20 naczelnikiem Zarządu cywilnego Okręgu Mińskiego, 1920-21 delegatem RP przy (polskim) rządzie Litwy Środkowej w Wilnie; Marian Januszajtis-Żegota za swe zasługi wojskowe dla Polski otrzymał zaraz po wojnie majątek Szyły koło Krzemieńca (Wołyń), gdzie gospodarzył do 1939 r.; Wacław Biernacki Kostek był związany ze Lwowem i Polesiem; Stefan Świderski zanim został wojewodą nowogródzkim był inspektorem szkolnym w Wilnie i kuratorem lwowskiego okręgu szkolnego.

WOJEWÓDZTWO WILEŃSKIE: Olgierd Malinowski XII 1925 – IV 1926, Władysław Raczkiewicz V 1926 – XII 1930, Stefan Kirtiklis XII 1930 – VI 1931, Zygmunt Beczkowski VI 1931 – I 1933, Władysław Jaszczołt I 1933 – X 1935, Ludwik Bociański XII 1935 – IV 1939, Artur Maruszewski V – IX 1939.
Olgierd Malinowski związany był z Kresami; Władysław Raczkiewicz (o którym wyżej) był wielkim synem Kresów; Stefan Kirtiklis w 1920 roku brał udział w wyprawie wileńskiej gen. Żeligowskiego, w 1926 roku został naczelnikiem wydziału bezpieczeństwa w Urzędzie Wojewódzkim w Wilnie i w 1928 wicewojewodą wileńskim; Zygmunt Beczkowski był przedtem wojewodą nowogródzkim; Władysław Jaszczołt pochodził z Brześcia nad Bugiem i przed I wojną światową był adwokatem w Wilnie i Wileńskiego Banku Ziemiańskiego, podczas niemieckiej okupacji Wilna 1915-18 działał w polskich organizacjach politycznych i oświatowych, był współzałożycielem Towarzystwa Obrony Kresów Wschodnich, jako żołnierz walczył w 1920 roku o wschodnie granice Polski; o wschodnie granice Polski walczył także Ludwik Bociański; Artur Maruszewski studiował w Kijowie, walczył o polskie Kresy, a po wojnie był m.in. dowódcą pułku Korpusu Ochrony Pogranicza w Czortkowie (Małopolska Wschodnia).
Propaganda ukraińska, białoruska i litewska często twierdzi, że Warszawa przysyłała na wyższych urzędników administracji państwowej na Kresach osoby, które nie miały nic wspólnego z tymi ziemiami, dla których te ziemie były obczyzną, a lokalne problemy jakąś czarną magią. Powyższe fakty całkowicie temu zaprzeczają. Na Kresach mieszkało od kilkuset lat kilka milionów Polaków, którzy należeli do najbardziej wykształconych ludzi na tych terenach (Litwini, Białorusini i Ukraińcy byli w ponad 90% chłopami, bardzo często analfabetami). Dlatego jeśli nie większość to bardzo duży odsetek urzędników administracji państwowej i samorządowej wszystkich szczebli stanowili lokalni ludzie lub osoby pochodzące z Kresów.
Przemieszczanie się ludzi z jednego miejsca na drugie, jak np. z jednego miasta do drugiego czy nominacje na urzędy państwowe w różnych miastach i okręgach przez władze centralne jest zjawiskiem normalnym i występującym we wszystkich społeczeństwach i krajach na całym świecie od tak dawna jak one istnieją. W Polsce przez nominacje na wojewodów, wicewojewodów i starostów. Stąd Polacy pochodzący z Kresów zajmowali te urzędy także w Centralnej i Zachodniej Polsce. Np. pochodzący z Polskich Inflant, czyli z Łotwy, Władysław Sołtan, który w 1918 roku został wybrany marszałkiem powiatowym ziemi rzeżyckiej (Rzeżyca, ob. Łotwa) i członkiem Głównego Zarządu Prowincji Inflanckiej, po przeniesieniu się do Warszawy w listopadzie 1918 roku, w lutym 1919 roku otrzymał nominację na komisarza rządu w powiecie kieleckim (Kielce), a od 19 listopada 1919 do 19 grudnia 1923 roku był wojewodą warszawskim. A przecież w Warszawie na pewno nie brak było równie dobrych kandydatów na to stanowisko.
Np. urodzeni na Kresach Polacy byli wojewodami czy wicewojewodami, starostami i prezydentami miast: Mieczysław Bilski pochodzący z Małopolski Wschodniej był prezydentem Chełma, starostą w Tomaszowie Lubelskim i Radomsku, wicewojewodą warszawskim 1919-23 oraz wojewodą kieleckim 1923-24 i śląskim 1924-26; Piotr Dunin-Borkowski pochodzący ze Lwowa był wojewodą poznańskim 1928-29; Paweł Garapich pochodzący ze Lwowa był wojewodą łódzkim w 1924 roku; Władysław Jaszczołt pochodzący z Polesia był wojewodą łódzkim 1926-33; Henryk Józewski pochodzący z Kijowa był wojewodą łódzkim 1938-39; Mikołaj Kwaśniewski pochodzący z Ukrainy był wojewodą krakowskim 1929-35, a następnie poznańskim 1935; Ignacy Manteuffel pochodzący z Polskich Inflant na Łotwie był wicewojewodą warszawskim, a następnie wojewodą kieleckim 1924-27; Stefan Mokrzecki pochodzący z Wileńszczyzny był p.o. prezesa Tymczasowej Komisji Rządzącej Litwy Środkowej (Wilno), a następnie jej wiceprezesem; Aleksander Morawski pochodzący z Małopolski Wschodniej był wicewojewodą krakowskim 1926-27; Karol Olpiński pochodzący ze Lwowa był p.o. wojewody krakowskiego w 1923 roku; Jerzy Osmołowski pochodzący z Polesia był komisarzem generalnym Zarządu Cywilnego Ziem Wschodnich; Henryk Ostaszewki pochodzący ze Lwowa był wojewodą białostockim 1937-39; Władysław Raczkiewicz pochodzący z Białorusi był wojewodą krakowskim w 1935 roku i pomorskim 1936-39; Józef Rożniewski pochodzący z Kijowa był wicewojewodą łódzkim 1929-31 i wojewodą lubelskim 1933-37; Antoni Schultis pochodzący ze Lwowa był wojewodą śląskim w 1923; Marian Zyndram-Kościałkowski pochodzący z Litwy Kowieńskiej był wojewodą białostockim 1930-34 i tymczasowym prezydentem Warszawy w 1934 roku.

Sprawiedliwi Ukraińcy

W każdym narodzie są ludzie dobrzy i źli. - W latach 1943-44 nacjonaliści ukraińscy wymordowali na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej od 100 do 200 tysięcy Polaków w ramach czystki etnicznej. – Pod koniec 2007 roku Instytut Pamięci Narodowej w Warszawie wydał książkę Romualda Niedzielko pt. „Kresowa księga sprawiedliwych 1939-1945. O Ukraińcach ratujących Polaków poddanych eksterminacji przez OUN i UPA”. Autor na podstawie relacji świadków odnotowuje wydarzenia w 500 miejscowościach na terenie Wołynia, Małopolski Wschodniej, ale także Rzeszowszczyzny i Lubelszczyzny, w których z rąk ukraińskich bandytów poniosło śmierć 20 000 Polaków. Podczas rzezi Polaków w tych miejscowościach uratowało się łącznie ok. 2500 Polaków dzięki pomocy ok. 1300 sprawiedliwych Ukraińców. Niestety, kilkuset tych sprawiedliwych Ukraińców poniosło śmierć z rąk swoich rodaków za ratowanie Polaków. Bandyci z OUN i UPA karali śmiercią Ukraińców ratujących Polaków, uważając udzielanie pomocy „Lachom” za zdradę ukraińskich ideałów narodowych.

Marian Kałuski