Dodano: 28.04.12 - 21:06 | Dział: Na każdy temat

Piosenka literacka

i Marcin Kowalik



Każdy z nas ma swój ulubiony wiersz czy piosenkę, która potrafi mu towarzyszyć przez całe życie. Nucimy w wolnych chwilach, by rozweselić duszę, odgonić niepotrzebne myśli, których coraz więcej wokół nas się gromadzi. Od kiedy pamiętam zawsze zwracałem uwagę nie tylko na melodię, która jest bardzo ważna, ale i na słowa. Śpiewać o niczym, to tak jakby pożywiać się samym powietrzem. Każdego dnia powstaje tysiące wierszy mówiących o miłości, smutku i radości, właściwie to piszemy o wszystkim. Jedni się zachwycają słabymi tekstami, inni (bardziej wybredni) wyszukują drobnostek w dobrych. Do kobiet bardziej przylegają miłostki, kwiatki na łąkach, mężczyźni wolą dreszczyk. Większość lubi sięgać do głębi, bo czym głębsza studnia, tym lepsza woda. Nic jednak nie wskazuje na to, że XXI w. wniesie coś korzystnego do poezji. Nowoczesność do wiersza w żaden sposób nie pasuje, chociaż ludzie próbują pogodzić technikę z sercem. Piszą ludzie prości, piszą znawcy literatury, ale różnica między nimi zaciera się coraz bardziej. Rozrasta się filozofia do niebotycznych rozmiarów i w którymś momencie już nic nie znaczy. Jak zatem pisać? Normalnie z serca, bo nie dla uczonych wiersze. Niczego nie można przedobrzyć. Odrobina soli dodaje smaku, na nic mieszanie herbaty gdy nie wsypiemy do szklanki cukru. Nie możemy więc łamać norm, naginać reguł. Granica we wszystkim rzeczą świętą. Już grafomanami nazywa się ludzi piszących rymem, a przecież uznani i sławni poeci używają właśnie rymu. Są wielkie rzeki, ale i one mają swoje dopływy.

Poezja, poezja, poezja - jakże różna, odmienna jak piszący ją ludzie. Teksty piosenek; albo zawarte w kilku słowach, albo też stokrotnie przegadane. Żadnej w nich głębi, a słowa nic nie znaczą. Kiwają się zespoły trzęsąc niedomytymi włosami, a publiczność nie wiedzieć czemu - szaleje. Byleby głośno, jak najgłośniej, zagłuszyć całkowicie i tak nadwyrężone myślenie. Oto nowa sztuka dla nowych ludzi. Nikt nie może się zorientować, iż krawat do dresu i opuszczonych spodni w żaden sposób nie pasuje.

Powróćmy jednak do czasów kiedy Å›piew i modlitwa miaÅ‚a inne znaczenie. KtoÅ› powie, że to „Å›redniowiecze”, ale niekiedy warto do niego powrócić. Od poÅ‚owy XX w. koÅ‚o zamachowe techniki nabraÅ‚o peÅ‚nej szybkoÅ›ci, na ile zmieniÅ‚a siÄ™ kultura - niech każdy sobie odpowie. Przez pół wieku doszliÅ›my do wulgaryzmu (w sejmie, na estradzie, w kinie, telewizji) i w tym wzglÄ™dzie w przeciwieÅ„stwie do techniki cofamy siÄ™. Filozofia zmysłów przekroczyÅ‚a granice, zÅ‚e przyjmujemy za dobre i odwrotnie.

Zatracamy piękno, a brzydocie pozwalamy usiąść na jej miejscu, to wszystko dzieje się dzięki tobie i mnie. Dzielimy się na lepszych i gorszych, choć wszystkim nam wiele brakuje do doskonałości, jeśli przyjąć, że człowiek w ogóle może być doskonały.

Jest garstka ludzi nie tylko w kraju, ale i tutaj, którzy nie wstydzÄ… siÄ™ „Å›redniowiecza” rozróżniajÄ… dobre od nowoczesnoÅ›ci. Komedia i tragedia majÄ… swoje miejsca w życiu każdego z nas, ale należy umieć je rozróżnić. Staramy siÄ™ być sobÄ…, a kiedy nam siÄ™ to nie udaje próbujemy raz jeszcze. Piszemy wiersze, spotykamy siÄ™, by spojrzeć sobie prosto w oczy i uzyskujemy mniejsze lub wiÄ™ksze efekty. Przez kilka ostatnich lat powstaÅ‚o w Chicago wiele wierszy mówiÄ…cych o naszym życiu daleko od Ojczyzny. Dominuje tÄ™sknota, bo jak można siÄ™ od niej odciąć, choć i to niektórym „mÄ™drcom” przeszkadza. JeÅ›li komuÅ› Ojczyzna staje siÄ™ obojÄ™tnÄ… nie może nazywać siÄ™ poetÄ…, tacy poezji nie piszÄ…. Nie wszystkie wiersze sÄ… na odpowiednim poziomie, ale dla pocieszenia dodam, że w Polsce nie widzÄ™ żadnych rewelacji.

Większość z nas jest amatorami więc o wybitności nie może być mowy. Ogólnie nie jest źle, będzie lepiej gdy wiersze zaczną nas łączyć. Jak na razie łączymy się w małe grupki i wciąż szukamy nowego natchnienia. Niespokojny, który nie może odnaleźć siebie.

Kto zabiega o laury nigdy nie będzie prawdziwym poetą, bo żołnierz, który pokłada tylko w broń, jest słabym żołnierzem. Musimy również pamiętać o tym, iż wszystko, co można kupić nie ma żadnej wartości. Nie szukajmy siebie, to zostawmy innym.

Zrzeszenie Literatów wciąż poszukuje mÅ‚odych talentów, nie można ciÄ…gle czytać tych samych wierszy. SÄ… wÅ›ród nas mÅ‚odzi ludzie czekajÄ…cy na pomocnÄ… dÅ‚oÅ„, wystarczy jÄ… podać i uÅ›cisnąć. W piÄ…tkowy wieczór byliÅ›my Å›wiadkami takiego gestu, wieczór poÅ›wiÄ™cony byÅ‚ mÅ‚odemu artyÅ›cie Marcinowi Kowalikowi. Ów mÅ‚odzieniec nie tylko pisze wiersze, ale komponuje do nich muzykÄ™ i zarazem jest ich wykonawcÄ…. Jak widać mamy do czynienia z piosenkÄ… autorskÄ…. Tego wieczoru muzyk poÅ›wiÄ™ciÅ‚ swój czas na zaÅ›piewanie wierszy piÄ™ciu autorów: czterech z tomiku „Spojrzenie” a wiÄ™c Aliny Szymczyk, Janusza Kopcia, Janusza Klisia i WÅ‚adysÅ‚awa Panasiuka. PiÄ…tÄ… osoba, której byÅ‚y Å›piewane wiersze byÅ‚a Maria Mili Purymska.

Słowo wstępne wygłosił o. Jerzy Karpiński. Mówił o znaczeniu poezji śpiewanej na motywach takich bardów jak Włodzimierz Wysocki i Bułat Okudżawa. Pragnę zauważyć, że o. Jerzy długo przebywał w Rosji i zna ten temat jak mało kto.

Wieczór prowadzili: Alina Szymczyk i Władysław Panasiuk. O znaczeniu dnia książki mówił Janusz Kliś, zaś serią własnych fraszek zachwycił słuchaczy Janusz Kopeć. Zdaję sobie sprawę z tego, iż wiele czasu poświęcił Marcin Kowalik na przygotowanie tych kompozycji, ale kiedy się ma talent trudność staje się łatwością. Za wcześnie by porównywać Marcina ze słynnymi bardami, ale kto wie! Predyspozycje są, chęci nie brakuje, więc żadnych przeszkód nie widzę by piąć się w górę. Nie zawsze potrafimy doceniać młodzież, która co tu dużo mówić była i jest wspaniała. Śpiewane wiersze tematycznie były różne: mówiły o miłości, przyrodzie, szczęściu i zadumie, niektóre opiewały technikę. Słowem wszystkie traktowały o tym, co składa się na życie. Skoro dały się zaśpiewać, mieściły się w literackim nawiasie.

Poezja śpiewana powinna składać się z dobrego wiersza zwykle o charakterze ballady i specjalnie skomponowanej muzyki. Owa kompozycja o głębokiej treści, wyszukanej, delikatnej melodii winna podkreślać wagę i wzmacniać przekaz.

Na pytanie czy tak rzeczywiście było mogą odpowiedzieć słuchacze, którzy zaszczycili swoją obecnością to kulturalne wydarzenie. Choć nie było tłumów, ale pół sali na piętrze w JOM może świadczyć, że nie było najgorzej.

Alina Szymczyk prezes Zrzeszenia pragnie, by organizacja podnosiła swoją rangę, zresztą od samego początku nie ogranicza się jedynie do pisania wierszy. Organizuje spotkania z ciekawymi ludźmi, gromadzi wokół siebie artystów nie tylko z Chicago.
Ostatnia prezentacja poezji śpiewanej może potwierdzić moje słowa.
Marcin Kowalik stanął na wysokości zadania. W wieczorze uczestniczyło wielu poetów, wspaniałych gości w tym teściowa i córka artysty. Za zakończenie wystąpił w góralskim stroju z akordeonem na piersi Jóżef Maciasz Broda i zaprezentował dwie piosenki do własnych słów i muzyki. Rozbawiona do łez widownia udała się na kieliszek wina. Gratulujemy Marcinowi i oczekujemy na dalsze młode talenty. Miejsca na scenie wystarczy dla każdego.

Władysław Panasiuk