Dodano: 13.01.07 - 21:58 | Dział: Co w prasie piszczy

Kaci od Pobłockiego

Gdański oddział Instytutu Pamięci Narodowej umorzył śledztwo w sprawie funkcjonariuszy odpowiedzialnych za zdławienie buntu internowanych w Kwidzynie w sierpniu 1982 r.

Ogólnopolskie Stowarzyszenie Internowanych i Represjonowanych z siedzibą w Siedlcach w piśmie do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry z 18 grudnia 2006 r. ostro zaprotestowało przeciwko umorzeniu przez Instytut Pamięci Narodowej w Gdańsku śledztwa (decyzja, sygn. Akt: S41/06/Zk) przeciwko sprawcom masakrowania internowanych w ośrodku w Kwidzynie.
Do zajść doszło 14 sierpnia 1982 r. Pobito 79 osób, w tym 40 ciężko, a 13 - bardzo ciężko. W rezultacie akcji sił porządkowych jedna osoba zmarła, a wiele zostało inwalidami.

Widzenie z rodzinami - zabronione
Pod koniec lipca 1982 r. w kwidzyńskim zakładzie karnym przebywało ponad 80 internowanych przywiezionych z więzień w Suwałkach, Gębarzewie, Włodawie i Iławie. 2 i 3 sierpnia przewieziono tu dodatkowo 31 osób z Łowicza, 16 z Mielęcina i 19 z Lublina. W sumie 14 sierpnia, gdy doszło do pacyfikacji, w Kwidzynie przebywało 148 osób: działaczy "Solidarności" i opozycji m.in. z Lublina, Łodzi, Zamościa, Kalisza, Jeleniej Góry...

Do protestu doszło po tym, jak władze więzienne ograniczyły uwięzionym widzenia z rodzinami w następstwie ucieczki jednego z internowanych. Konrad W. Tatarowski, opozycjonista więziony w Kwidzynie, tak opisał ówczesne wydarzenia. Raport dostępny w Internecie na stronie http://internowani.g.pl/kwidzyn/kwidzynopis.html, powstał we wrześniu 1982 r. i miał zostać doręczony Prymasowi Polski kard. Józefowi Glempowi (dokładną dokumentację zajść zawiera późniejszy materiał przygotowany przez Episkopat Polski).
W niedzielę, 8 sierpnia - pisze Tatarowski - przed drugą bramą więzienia doszło do zbiorowego protestu internowanych. Każdy trzymał w ręku metalową miskę i łyżkę. W regularnych odstępach rytmicznie uderzano w miski, po czym rozlegał się skandowany okrzyk: "wpuścić rodziny!" i śpiewano którąś z bogatego repertuaru ogólnie znanych tutaj pieśni. Po upływie godziny doszło do powtórnej rozmowy z komendantem ośrodka dla internowanych. Zgodził się on na cofnięcie wcześniejszej decyzji i respektowanie ustaleń z dni poprzednich. W tym samym dniu internowanych odwiedził i odprawił Mszę świętą ks. biskup Hemperek z Lublina.

Motopompy, ścieżki zdrowia, peerelowskie gestapo
Sytuacja w Kwidzynie uspokoiła się do 14 sierpnia. W tym czasie zmienia się komendant ośrodka, który w tym dniu ponownie odmawia rodzinom widzeń. O godz. 11.00 fiaskiem kończą się mediacje. Rozpoczynają się protesty. Grupa internowanych wdrapuje się na dach budynku przylegającego do siatki za drugą bramą więzienia, stanowiącą granicę, do której wolno się poruszać, skanduje: wpuścić rodziny! Schodzą na drugą stronę obozu. Po nich następni, gromadzą się w spokoju naprzeciw budynku administracyjnego w którym zwykle odbywają się widzenia z bliskimi.
Nadjeżdżają oddziały szturmowe z pobliskiego więzienia w Sztumie oraz ZOMO. Niedługo potem rozpoczyna się atak, bici są internowani, bite są ich rodziny i dzieci. Bez wyjątku.
Po 13.30, rozpoczyna się "rozprawa" w celach: Do każdej z nich po kolei wchodzi kilkunastu agresywnych i brutalnych funkcjonariuszy. (...) Dowodzi nimi osobnik w stopniu kapitana i w mundurze służby więziennej. Nieduży, tępy, krzykliwy. Pełniący obowiązki wychowawcy w ośrodku dla internowanych, porucznik M., w niektórych celach wskazuje osoby, które wcześniej "podpadły" władzom więzienia. Zostają one - wraz z tymi, których zapamiętali inni funkcjonariusze - poddane szczególnie wymyślnym torturom, najczęściej na urządzonej na korytarzach I i II pawilonu "ścieżce zdrowia". (...)
Najwięksi pechowcy znaleźli się na "ścieżce zdrowia". Tam ci z "atandy", którzy lubili bić - bili do woli. (...) Szczupłego i wątłego licealistę, 19-letniego Radka Sarnickiego z Zamościa, wielokrotnie podrzucano do góry, a kiedy padał [na betonową podłogę - przyp. aut.], kopano go i bito. Dokumentacja Episkopatu stwierdzała, że w wyniku tortur chłopak był cały granatowy z pręgami na całym ciele, zaś funkcjonariusze, w tym jeden w randze kapitana, straszyli go śmiercią. Tatarowski opisuje, że wielokrotnie ciężko pobici zostali działacze KPN-u, bracia Andrzej [doznał urazu kręgosłupa - przyp. aut.] i Zygmunt [wstrząśnienie mózgu - przyp. aut.] Goławscy.(...)
W II pawilonie na podłodze rozlali pastę do podłogi - ci, którzy przewrócili się, przebiegając pod szpalerem tłukących pałkami funkcjonariuszy, kopani i bici przyjmowali większą ilość razów. Wielokrotnie został pobity Roman Jarmuszkiewicz ze Zduńskiej Woli, który wcześniej brał udział w rozmowach z nowym komendantem Ośrodka (...). W trakcie przebywania szpaleru bijących funkcjonariuszy atakowi serca uległ Andrzej Tomaszewicz z Sieradza, potem odwieziony do szpitala. (...)
To tylko niektóre przypadki tortur, które kończyły się m.in. wstrząsami mózgu, uszkodzeniem wnętrzności, połamanymi żebrami i obojczykami, odbiciami nerek, odklejonymi spojówkami oczu, śpiączką, urazami kręgosłupa, odszczepianiem się kości...

Interweniował Międzynarodowy Czerwony Krzyż
Około 22.00 następuje kolejna część pacyfikacji. Internowani zostają zgromadzeni w świetlicy lub jadalni. Funkcjonariusze, którym towarzyszą milicyjne psy, każą rozebrać im się do naga, a następnie siedzieć na podłodze. Potrwa to do około północy. W tym czasie przetrząsane są ubrania i przeszukiwane cele.
Po zajściach kwidzyński ośrodek wizytują m.in. przedstawiciele Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Do ich lekarza zgłasza się ponad 70 osób z wyraźnymi śladami pobicia, ci najciężej poszkodowani znaleźli się w szpitalu.
Na koniec, za wspomnianym raportem, nazwiska funkcjonariuszy uczestniczących w wypadkach kwidzyńskich (jest to stan na 1982 r., więc mógł ulec rozszerzeniu): por. Edmund Młotkowski - ZK Kwidzyn, kpt. Juliusz Pobłocki - komendant ZK Kwidzyn, kpt. Świątkowski - szef ochrony ZK Kwidzyn, kpt. Jaboński - ZK Kwidzyn, plut. Kegel (według internowanych najbardziej gorliwy) - ZK Kwidzyn, sierż. Popławski (pseud. "Bardota") - ZK Kwidzyn, sierż. Mozłowski - ZK Kwidzyn, sierż. Lipski - ZK Kwidzyn, plut. Makowski - ZK Kwidzyn, st. kap Karaś - ZK Kwidzyn, sierż. Chinz - oddelegowany z Elbląga, kpt. Roman Podolski - szef oddziału szturmowego ze Sztumu, por. Maciej Podolak - ZK Sztum, por. Piotrowski - ZK Iława.

Andrzej Echolette

-------------

Janusz Olewiński, prezes Stowarzyszenia Internowanych i Repre-sjonowanych z siedzibą w Siedlcach, dla "Naszej Polski":

- Ogólnopolskie Stowarzyszenie Internowanych i Represjonowanych z siedzibą w Siedlcach wystąpiło do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry z protestem przeciwko decyzji prokuratora gdańskiego IPN umarzającej śledztwo w sprawie pacyfikacji internowanych w Kwidzynie. Wydarzenia te zapisały się jako jedne z najbardziej brutalnych w stanie wojennym. Przypomnijmy tylko, że 79 osób zostało pobitych...

- Po wydarzeniach w ośrodku dla internowanych w Kwidzynie komuniści wykazywali, że to kaci są ofiarami, a ofiary kryminalistami. Prokuratura w Elblągu wytoczyła postępowanie karne wobec najbardziej pobitych pod zarzutem czynnej napaści na funkcjonariuszy, a sąd dokonał w 1983 r. parodii procesu, co dokumentuje książka "Solidarność olsztyńska w stanie wojennym" wydana przez Stowarzyszenie "Pro Patria" i Warmińskie Wydawnictwo Diecezjalne. Podczas rozprawy m.in. prostowano od ręki zeznania funkcjonariuszy, zaś przebieg procesu kontrolowany był podsłuchem podłączonym do gabinetu prezesa sądu, gdzie zainstalowało się SB. W dokumentach Izby Karnej Sądu Najwyższego w Warszawie (sygn. akt II KRN 138/91 z dnia 24.10.1991 r.) znajduje się m.in. zapis, który wyraźnie stwierdza, że w sposób skrupulatnie zaplanowany, dobrze przygotowany i dobrze wykonany, aparat przemocy chciał dać lekcję pokory i pokazać, że godność ludzka zależy od funkcjonariuszy oraz to, że funkcjonariusze popełnili przestępstwo przeciwko internowanym w Kwidzynie, a także przeciwko wymiarowi sprawiedliwości, przeciwko procedurom demokratycznym i zasadom, w których winno funkcjonować prawo. Całkowita odpowiedzialność za terroryzm oraz znęcanie się nad internowanymi spada bezpośrednio na komendanta obozu kapitana Juliusza Pobłockiego i jego kompanów, co również potwierdza Sąd Wojewódzki (Okręgowy) w Elblągu w wyroku w mojej sprawie. Prokuratura Krajowa (pismo PR II Dsn 333/2000 z dnia 5.01.2001 r.) potwierdziła zaś, iż w Kwidzynie w wyniku pobicia internowani doznali ciężkich uszkodzeń ciała, co jest przestępstwem, za które ponosi się odpowiedzialność karną tak w świetle ówczesnego, jak i obecnego kodeksu karnego. Podobnie rzecz ujmuje ustawa z dnia 18.12.1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Chcę podkreślić, że akcja pacyfikacyjna była działaniem represyjno-dyskryminacyjnym z racji przynależności do prześladowanej przez reżim komunistyczny opcji politycznej, podczas której przez wiele godzin znęcano się nad uwięzionym i bezbronnymi działaczami "Solidarności" w sposób zagrażający ich życiu, z wywołaniem trwałych skutków w ich stanie zdrowia. Były to działania wypełniające, w myśl art. 6c Trybunału Norymberskiego zdefiniowanego w Konwencji ONZ z 9 grudnia 1948 r. znamiona ludobójstwa poprzez m.in. spowodowanie poważnego uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia psychicznego, rozmyślne stworzenie warunków życia obliczonych na spowodowanie ich całkowitego lub częściowego zniszczenia fizycznego.

- Czy zamierzacie się Państwo odwołać od decyzji gdańskiego IPN? Jakie kroki zamierzacie Państwo podjąć, gdyby śledztwo nie zostało wznowione?

- Nasza organizacja otrzymała tylko informację o umorzeniu dochodzenia. Z odwołania skorzystał już pobity wówczas Władysław Kałudziński z Olsztyna. Czekamy na dalsze działania.

- Postulujecie Państwo powołanie przez ministra specjalnej komisji, która zajęłaby się ujawnieniem wszelkich okoliczności zajść w Kwidzynie.

- Oczekujemy, że minister zajmie się tą sprawą podobnie jak sprawą zamordowanego ks. Popiełuszki. Tam również usiłowano tuszować zbrodnię. Z docierających do nas informacji wiemy, że śledztwo kwidzyńskie celowo jest przeciągane od ponad 5 lat. W sierpniu 2002 r. podczas spotkania byłych internowanych Kwidzynie niedawno odwołany dyrektor oddziału gdańskiego Instytutu p. Edmund Krasowski otrzymał kasetę wideo z nagranymi relacjami pobitych. Informacje były więc w posiadaniu IPN. Na tym spotkaniu sami przedstawiciele IPN z Gdańska przedstawili nowych fakty dotyczące w Kwidzyna.

- Jak w tym kontekście należy ocenić decyzję IPN?

- Decyzja prokuratora stwierdzająca, iż katowanie internowanych z trwałym okaleczeniem oraz fałszowanie dokumentów nie jest czynem zabronionym, jest szyderstwem z wymiaru sprawiedliwości oraz drwiną z katowanego człowieka, z jego godności oraz poszanowania zdrowia i życia. Jest zarazem próbą zatuszowania prawdy o tamtych wydarzeniach.

- Dziękuję za rozmowę.

Nasza Polska