Dodano: 12.12.11 - 21:55 | Dział: Oceny-Poglądy-Analizy

Co komu zostało z tych lat?




Stan wojenny i transformacja ustrojowa przyniosły jednym zysk, a drugim stratę. Warto przyjrzeć się temu kto znalazł się na jakim miejscu.

Dwa dni przed 30 rocznicÄ… wprowadzenia stanu wojennego staÅ‚em na przystanku obok Pasażu Handlowego na Placu Grunwaldzkim we WrocÅ‚awiu, kiedy z piskiem opon i fasonem przejechaÅ‚o koÅ‚o mnie nowiutkie Maserati, a za kierownicÄ… zobaczyÅ‚em mojego dobrego znajomego sprzed 30 lat, najwiÄ™kszego polityka Dolnego ÅšlÄ…ska (a może i caÅ‚ej Polski?), legendÄ™ „SolidarnoÅ›ci” WÅ‚adysÅ‚awa Frasyniuka. I jakoÅ› tak, od razu, przypomniaÅ‚a mi siÄ™ znana opowieść, jak to w przygotowaniach do OkrÄ…gÅ‚ego StoÅ‚u, przed paÅ‚acykiem na Foksal oczekiwali na przyjazd KsiÄ™dza Prymasa StanisÅ‚aw Ciosek i Lech WaÅ‚Ä™sa. Po chwili podjechaÅ‚ bÅ‚yszczÄ…cy Mercedes z KardynaÅ‚em Glempem. WidzÄ…c podziw malujÄ…cy siÄ™ na twarzy WaÅ‚Ä™sy, dowcipny Ciosek zagadaÅ‚: „jeÅ›li siÄ™ porozumiemy, to wkrótce wszyscy bÄ™dziemy jeździli takimi samochodami.”

Jak mówiÄ… WÅ‚osi Se non e vero, e ben trovato – jeÅ›li nawet to nieprawda, to dobrze powiedziane. Maserati Frasyniuka to tylko jeden z rozlicznych dowodów, że „pójÅ›cie razem” naprawdÄ™ siÄ™ opÅ‚aciÅ‚o, a proroctwo sekretarza KC StanisÅ‚awa Cioska speÅ‚niÅ‚o siÄ™ w peÅ‚ni. Może nawet za bardzo.

Popatrzmy na skÅ‚ad ludzi, których gen. Kiszczak zaprosiÅ‚ do Magdalenki na poufne rozmowy, jakie miaÅ‚y rozstrzygnąć o losie Polski na pokolenia: Zbigniew Bujak, WÅ‚adysÅ‚aw Frasyniuk, BronisÅ‚aw Geremek, MieczysÅ‚aw Gil, Lech KaczyÅ„ski, Jacek KuroÅ„, WÅ‚adysÅ‚aw Liwak, Tadeusz Mazowiecki, Jacek Merkel, Adam Michnik, Alojzy Pietrzyk, Edward Radziewicz, Henryk Sienkiewicz, Andrzej Stelmachowski, Witold Trzeciakowski i Lech WaÅ‚Ä™sa. Razem 16 panów ( „parytet” panów i paÅ„ wtedy jeszcze nikomu nie przychodziÅ‚ do gÅ‚owy!), a wÅ›ród nich (aż!)4 czÅ‚onków wÅ‚adz krajowych zdelegalizowanego NSZZ Solidarność (Bujak, Frasyniuk, Merkel i WaÅ‚Ä™sa). Poza laureatem Nagrody Nobla Lechem WaÅ‚Ä™sÄ… i dwoma znakomitymi profesorami, Stelmachowskim i Trzeciakowskim, wszyscy pozostali to prawdziwi goÅ‚odupcy, którzy pomarzyć mogli co najwyżej o Polonezie z drugiej rÄ™ki.

Od „Magdalenki” los siÄ™ do nich uÅ›miechaÅ‚ i zgotowaÅ‚ im wszystkim zawrotne kariery w stylu prawdziwie amerykaÅ„skim, w których Mercedes z kierowcÄ… to jedynie drobny szczegół. Z tych „Szesnastu WspaniaÅ‚ych” tylko Lech WaÅ‚Ä™sa i Edward Radziewicz nie dostÄ…pili zaszczytu piastowania mandatu posÅ‚a lub senatora, ale może żaden z nich nie ma podstaw, żeby siÄ™ uważać za pokrzywdzonego. Wszyscy pozostali sprawowali mandaty poselskie lub senatorskie po kilka razy. SzeÅ›ciu zostaÅ‚o dodatkowo ministrami, jeden premierem. NajwiÄ™cej godnoÅ›ci i zaszczytów spadÅ‚o na barki Lecha KaczyÅ„skiego, bo poza posÅ‚owaniem i senatorowaniem, byÅ‚ jeszcze Prezesem Najwyższej Izby Kontroli, dwukrotnie ministrem, prezydentem Warszawy i Prezydentem RP wreszcie.

Los zabraÅ‚ z tego padoÅ‚u BronisÅ‚awa Geremka i Lecha KaczyÅ„skiego, ale pozostali „magdalenkowicze” majÄ… siÄ™ dobrze, a może nawet lepiej. MajÄ… wiÄ™c powody do satysfakcji, deal ze StanisÅ‚awem Cioskiem and Co. udaÅ‚ siÄ™ caÅ‚kiem, caÅ‚kiem. A Polska? A „Solidarność”? A „Ursus”, którego interesów miaÅ‚ bronić Zbigniew Bujak? A „Pafawag”, „Dolmel”, „Archimedes”, „Hutmen”, „FAT” czy „Fadroma”, które udzielaÅ‚y schronienia i opieki Frasyniukowi? A „Stocznia GdaÅ„ska” – kolebka „SolidarnoÅ›ci”? A „Huta Lenina”, która wypromowaÅ‚a Gila? A kopalnie?

30 lat temu, nad rankiem 15 grudnia, razem z Frasyniukiem, Piniorem, Bednarzem i LabudzinÄ… opuszczaÅ‚em chyÅ‚kiem „Pafawag”, którego bramy akurat forsowaÅ‚o ZOMO. Wyprowadzano nas przez ogródki dziaÅ‚kowe i podzielono na dwie grupy. Frasyniuk z Piniorem i Bednarzem poszli w jednÄ… stronÄ™ i z „Pafawagu” przerzucono ich do „Dolmelu”,a potem dalej, do „FAT-u” i „Hutmenu” bo wszystkie te zakÅ‚ady tworzyÅ‚y dość zwarte fabryczne miasto. Ja z BarbarÄ… LabudzinÄ… odczekaliÅ›my do koÅ„ca godziny policyjnej i wyruszyliÅ›my w miasto w poszukiwaniu kryjówki dla RKS. KsiÄ…dz Biskup Adam Dyczkowski przebraÅ‚ mnie w swojÄ… kurtkÄ™ i czapkÄ™ i skierowaÅ‚ do ks. dra Franciszka GÅ‚odzia, proboszcza koÅ›cioÅ‚a Å›w. Elżbiety przy ul. GrabiszyÅ„skiej, gdzie na wieży koÅ›cielnej zainstalowaliÅ›my pierwszÄ… podziemnÄ… siedzibÄ™ ZarzÄ…du Regionu „Dolny ÅšlÄ…sk”. I tak zaczęła siÄ™ romantyczna przygoda walki podziemnej.

Ten romantyzm, z upÅ‚ywem miesiÄ™cy i lat pÅ‚owiaÅ‚ i blakÅ‚. RozchodziÅ‚y siÄ™ podziemne drogi, nad czym nieustannie pracowaÅ‚a SÅ‚użba BezpieczeÅ„stwa, ale najwiÄ™kszych spustoszeÅ„ dokonywaÅ‚a gÅ‚upota, brak wyobraźni, dyscypliny i prostych zasad moralnych. To dÅ‚uga i patetyczna historia. Z WÅ‚adysÅ‚awem Frasyniukiem spotkaÅ‚em siÄ™ ponownie jesieniÄ… 1988, gdy Lech WaÅ‚Ä™sa, z jego i innych pomocÄ…, już zakÅ‚adaÅ‚ nowÄ… „Solidarność”, kasowaÅ‚ podziemne struktury i tworzyÅ‚ swoje. ByÅ‚o to spotkanie „negocjacyjno – koncyliacyjne” miÄ™dzy „starym”, podziemnym RKS, a nowym, już prawie naziemnym, RKW. ByÅ‚em oszoÅ‚omiony zmianami, jakie zaszÅ‚y w tym kiedyÅ› prostolinijnym, sympatycznym mÅ‚odzieÅ„cu. W pewnym momencie tych „negocjacji” nie wytrzymaÅ‚em i krzyknÄ…Å‚em: „CzÅ‚owieku! Opanuj siÄ™! CoÅ› ty z siebie zrobiÅ‚? A raczej co myÅ›my z ciebie zrobili?....”

W kwietniu 1989, już po rejestracji nowego zwiÄ…zku zawodowego pod starÄ… nazwÄ…, uczestniczyÅ‚em w wielkim zebraniu „SolidarnoÅ›ci” na Politechnice WrocÅ‚awskiej, z udziaÅ‚em WÅ‚adysÅ‚awa Frasyniuka i szefa podziemnego RKS Marka MuszyÅ„skiego. W swoim wystÄ…pieniu powiedziaÅ‚em: „ApelujÄ™ do WladysÅ‚awa Frasyniuka, żeby siÄ™ zreflektowaÅ‚, bo dziaÅ‚ajÄ…c tak, jak dziaÅ‚a może i zyska fotel posÅ‚a czy senatora, ale straci caÅ‚y szacunek i uznanie rodaków, które swojÄ… dotychczasowÄ… walkÄ… zyskaÅ‚.”

Nie poszÅ‚o tak prosto. Na wiosnÄ™ 1991, jako radny Rady Miejskiej WrocÅ‚awia oÅ›mieliÅ‚em siÄ™ publicznie wystÄ…pić z wnioskiem o odwoÅ‚anie radnego Frasyniuka (jednoczeÅ›nie sprawujÄ…cego mandat posÅ‚a) z funkcji delegata Rady do Sejmiku Wojewódzkiego, a to na tej podstawie, że radny Frasyniuk opuÅ›ciÅ‚ już kolejnych 10 sesji Rady Miejskiej. UznaÅ‚em wiÄ™c, że Frasyniuk tak specjalnie tym co robi Rada siÄ™ nie przejmuje, nie widziaÅ‚em wiÄ™c dlaczego miaÅ‚by jÄ… reprezentować? Za tÄ™ mojÄ… bezczelność zostaÅ‚em poddany nieledwie orwellowskiej „godzinie nienawiÅ›ci”, a moi koledzy – radni, po kolei, wstawali i bezlitoÅ›nie dawali odpór, nawet twierdzÄ…c, że aby dobrze reprezentować RadÄ™ wcale nie potrzeba uczestniczyć w jej pracach! Szczególnie utkwiÅ‚o mi w pamiÄ™ci wystÄ…pienie pewnego mojego akademickiego kolegi, który woÅ‚aÅ‚ z trybuny: „Postawa radnego Przystawy budzi we mnie wstrÄ™t i obrzydzenie moralne. Jak można krytykować takiego czÅ‚owieka? A pan co zrobiÅ‚ dla miasta, ze ma pan czelność tak siÄ™ wypowiadać?”

No, to się już zmieniło. Wątpię czy znajdzie się dzisiaj jakieś oficjalne czy nieoficjalne gremium, w którym nawet ostra i surowa krytyka Władysława Frasyniuka, byłaby uznana za coś niewłaściwego. Dzisiaj został mu już tylko nowy Maserati.

I, obawiam siÄ™, nie pomoże mu w tym najnowsze wydarzenie filmowe, obraz Waldemara Krzystka „80 milionów”. Recenzent miesiÄ™cznika „Kino”, ks. Andrzej Luter, napisaÅ‚ „WielkÄ… siÅ‚Ä… filmu Krzystka jest prawda, z jakÄ… przedstawia tamte czasy". W książce Chestertona jest anegdota o proboszczu na kolacji u biskupa, któremu podano jajko nie caÅ‚kiem nadajÄ…ce siÄ™ do spożycia. „Księże Proboszczu, czyżby jajeczko byÅ‚o niedobre?” „Ależ owszem, Ekscelencjo, jest dobre, jest miejscami dobre”. I tak jest z historiÄ… opowiedzianÄ… przez Waldemara Krzystka. Historia powoli odsÅ‚ania swoje kulisy. Wczorajsi bohaterowie nie zawsze przy tym zyskujÄ… blasku.

ZatrzymaÅ‚em siÄ™ tutaj nad postaciÄ… wybitnego koryfeusza przemian ustrojowych, bo przypadkowo tak siÄ™ skÅ‚ada, że jestem także Å›wiadkiem historii i Å›wiadkiem dziaÅ‚aÅ„ i zdarzeÅ„, o których ogólnie nie wiele wiadomo. Mam takie nieodparte wrażenie, że zdrapanie lukrowanej polewy z publicznie sprzedawanych pozostaÅ‚ych figur „WspaniaÅ‚ej Szesnastki” mogÅ‚oby wielu z nas gÅ‚Ä™boko rozczarować.

30 lat po 13 Grudnia Polsce potrzebny jest dostęp do prawdy nie lukrowanej, nie rocznicowej, nie bohaterskiej, nie protakiej i nie prosiakiej. Potrzebna nam jest trzeźwe spojrzenie na ludzi i ich czyny, przede wszystkim tych ludzi, którym chcemy powierzyć losy naszej Ojczyzny. Potrzebne nam są jednomandatowe okręgi wyborcze w wyborach do Sejmu.

Jerzy Przystawa