Dodano: 01.10.06 - 18:47 | Dział: Głos Polonii

Ikony Polskości...

Chyba przed 20-tu czy może nawet 2-ciu laty czytałem w paryskiej „Kulturze” wynurzenia Michnika, jak to po zakończeniu wojny jeździł z koleżankami i kolegami po polskich wioskach, gdzie tańczyli i śpiewali żydowskie i rosyjskie piosenki. Podkreślił przy tym, że nigdy nie czuł się tak wolny jak wtedy.
Mówiąc na temat października 1956 wspominał też, że cała Polska zerwała wtedy z szyj czerwone pionierskie chusty, ale drużyna Kuronia, w której i on był, w tych chustach pozostała. Kuroń był zresztą twórcą „czerwonego harcerstwa”.
Zrozumiałem wtedy, że ich opozycjonizm polegał na obstawaniu za twardym stalinizmem i sprzeciwie wobec październikowej odwilży. Późniejsze postawy, publikacje i wypowiedzi – zwłaszcza na temat dekomunizacji, lustracji i „ludzi honoru” – nie świadczyły o zasadniczej zmianie ich stosunku do architektów komunistycznego kłamstwa. Skąd więc kreowanie ich w mediach na bohaterów polskiej walki o niepodległość i dlaczego taka nerwowość po ujawnieniu treści rozmów Kuronia z bezpieką?
Wałęsa, który przez ćwierćwiecze zaklinał się, że przed Okrągłym Stołem żadnych rozmów z bezpieką nie było, teraz raptem oświadcza, że on Kuroniowi („i dwudziestu innym” – dodaje na wszelki wypadek) negocjować z bezpieką polecił. Inni - do których nowa instrukcja przypuszczalnie jeszcze nie dotarła - wykrzykują, że Kuroń nie negocjował, a tylko rozmawiał, bo przecież był więziony i przesłuchiwany. Tyle, że rzecz dotyczy też rozmów Kuronia na wolności.

Kiedyś, chyba już za dyrektorowania w RWE Marka Łatyńskiego, odwiedził emigrantów w Zurychu kadrowiec Rozgłośni Polskiej Radia „Wolna Europa” nazwiskiem Kobyliński (bodaj Anatol i proszę nie mylić z wybitnym działaczem polonijnym Janem Kobylańskim). Opowiadał nam jak to po zwolnieniu ze stanowiska szefa kadr PRL-owskiego Radiokomitetu otrzymał telefon z „Wolnej Europy” i znajomy powiedział mu, że słyszał o jego zwolnieniu, a w RWE właśnie potrzebują kadrowca. Tak więc został jakby niemal „przeniesiony służbowo”.
Kiedy – z nadania Geremka - Łatyński został ambasadorem w Szwajcarii poprosiłem o jego życiorys i dowiedziałem się z niego, że już jako 20-letni młodzieniec został redaktorem w reżimowym Polskim Radiu, a niewiele później kierownikiem działu zachodniego. No i on również zaraz po wyjeździe został zatrudniony w „Głosie Ameryki”, a później dyrektorował w RWE. No cóż – pomyślałem sobie – może rzeczywiście zmienili poglądy. Zaprzeczały temu jednak moje obserwacje innego dziennikarza podobnego pochodzenia, Krzysztofa Rogali. Wyjechał z Polski w maju 1981 roku, uzyskał azyl w Szwajcarii – opowiadając nam, że dokładnie wiedział co ma mówić -, ale poglądów bynajmniej nie zmienił. Sprzeczał się, że „w PZPR jest dalej ponad 3 miliony członków”, że „w MSW są sami porządni ludzie”, chełpił się, że „u mnie to nikt do „Solidarności” nie należał”, no i wyznał, że „Chruszczow w krótkim czasie zniszczył to wszystko co Stalin przez tyle lat budował”. Miał życiorys bliźniaczo podobny do Łatyńskiego i – po rozmowie z tym ostatnim - wkrótce został korespondentem RWE.
Na protesty Polonii, informującej RWE o aktualnych poglądach Rogali, Łatyński niewzruszenie stwierdził, że Rogala poglądy zmienił i skutek był tylko taki, że Rogala nadawał korespondencję jako Zaleski. Dopiero listy do dyrektora generalnego RWE spowodowały wyrzucenie Łatyńskiego (pozwolono mu dotrwać do emerytury w roli korespondenta RWE we Francji) i zniknięcie z anteny Rogali. W międzyczasie Rogala spotkał się też z Eugeniuszem Smolarem i nadał korespondencję do Sekcji Polskiej BBC o wizycie Jaruzelskiego w Szwajcarii, przemilczając towarzyszące tej wizycie protesty Polonii, bo – jak wyjaśnił – „Michnikowi to się też nie podobało”. I tu krąg się zamyka, bo gdzie się nie ruszyć to sami „swoi”, a dla „swoich” poglądy mają znaczenie drugorzędne. Skłócone niegdyś frakcje zawarły właśnie „historyczny kompromis” i wracają do korzeni. Wspólnych oczywiście, bo jakie inne korzenie mogą mieć gałęzie tego samego drzewa. Platforma też tam tęsknie spogląda, ale ta zmiana szyldów i poglądów na razie jej się jeszcze nie opłaci. Ponowny desant Rokity czy Halla na prawicę też tymczasem nie ma sensu.
Urban, w przypływie pychy, wyjawił kiedyś, że „kto ma media ten ma władzę” i dopóki polskie media w ich będą rękach, to wzorami polskich bojowników o niepodległość pozostaną Kuronie, Rogale i Michniki.

Andrzej Kolatorski
Zurych