Dodano: 05.01.11 - 23:11 | Dział: Godne uwagi

Antypolskie procesy na Śląsku

Pewne koła antypolskie na Śląsku przejawiają w ostatnim czasie wzmożoną aktywność. Wejście z nimi w koalicję obecnie rządzącej krajem partii PO budzi wśród Polaków Śląska poczucie narastającego zagrożenia, które niepokoi coraz szersze kręgi naszej inteligencji. Klub Inteligencji Polskiej przy SFPNP podjął na ostatnim spotkaniu tą problematykę. W dyskusji jaka się wywiązała zwrócono uwagę na antypolskie treści wypowiadane przez przedstawicieli tych ugrupowań, ich szeroką akcję propagandową za autonomią Śląska, która zdaniem niektórych dyskutantów może być wstępnym krokiem w dążeniu do separacji Śląska od polskiego państwa analizując długofalowa politykę naszego zachodniego sąsiada "zaopiekowania" się tym terenem przez ścisłe powiązanie gospodarcze, kulturalne a w efekcie i polityczne (wszak jesteśmy w wspólnej Europie!). Były głosy o rozbudzenie z beztroskiej "drzemki" naszych przywódców mających stać na straży narodu i całej tej uśpionej inteligencji, która zapomina o swej roli w funkcjonowaniu narodu. Dla jej rozbudzenia i większej czujności wobec zagrożeń polecam im przeczytanie książek : J. Kubisza "Pamiętnik starego nauczyciela", F. Koneczny Dzieje Śląska, a także moją pracę R. Jaworek "Wynaradawianie Ślązaków (Ostatnio jej treść jest dostępna na www. promilito.pl). Chociaż mamy tysiące wykształconych historyków w kraju, rzadko który z nich zajmuje się tak ważną dla naszego bytu państwowego problematyką. Sprowokowani tym milczeniem próbują nas poruszyć Polacy mieszkający za granicą. Przytaczam publikację jednego z nich dotyczącą tematu a opublikowaną przez Głos Ludu - czasopismo wychodzące na Śląsku Zaolziańskim:

WYNARADAWIANIE ŚLĄZAKÓW

List mieszkańca Śląska

Jestem mocno związany z moją „małą ojczyzną” – Śląskiem Cieszyńskim. Nie lubię mówić, że jestem Ślązakiem, ale przy każdej nadarzającej się okazji podkreślam, że jestem Cieszyniakiem. Określenie Ślązak wzbudza we mnie bardzo przykre wspomnienia renegackiej działalności Józefa Kożdonia, duchowego przywódcy naszych ślązakowców. Dziś mało się już pamięta jego koncepcje polityczne, dlatego warto przypomnieć, szczególnie młodszej generacji, ponure w swych skutkach rysy jego działalności.

Józef Kożdoń (1873 – 1949) był przywódcą separatystów (Ślązakowców) na Śląsku Cieszyńskim. Ukończył szkołę ludową w Lesznej Górnej, a następnie niemieckie seminarium nauczycielskie w Cieszynie w 1892 r. Od 1902 r. był kierownikiem szkoły ludowej w Skoczowie. Ożenił się z Niemką i zmienił swoje dotąd polskie przekonania na niemieckie. W 1909 r. założył Śląską Partię Ludową i w ramach jej działalności głosił hasła antypolskie i separatystyczne („Śląsk dla Ślązaków”), popierał akcję germanizacyjną na Śląsku, programowo odcinał się od Polski i Polaków oraz ich dążeń narodowych. Był redaktorem i wydawcą pisma „Ślązak” (1909 – 1919). W sporze czesko-polskim w 1919 r. wystąpił przeciwko Polsce. W 1919 r. przeniósł się do M. Ostrawy, udał się też do Paryża w celu poparcia plebiscytu na Śląsku Cieszyńskim. Uczestniczył w agitacji za Czechosłowacją przeciw Polsce. Po podziale Śląska został w Czechosłowacji, głosami Niemców i ślązakowców został wybrany burmistrzem Cz. Cieszyna, jego partia popierała w wyborach parlamentarnych niemieckich faszystów w Czechosłowacji. Po zajęciu Zaolzia przez Polskę został pozbawiony funkcji, a jego partia rozwiązana. W 1944 r. za zgodą Hitlera mianowano go honorowym obywatelem Cieszyna „za zasługi dla niemczyzny”. Po wojnie, dzięki opiece czeskich narodowych socjalistów, udało mu się uniknąć procesu za kolaborację z Niemcami. Zmarł w Opawie. (Bliższe dane w „Słowniku biograficznym Ziemi Cieszyńskiej” J. Golca i S. Bojdy).

W sumie można powiedzieć, że polityka ślązakowska była działalnością antypolską, germanofilską. Podczas okupacji niemieckiej była wykorzystana do dostarczenia tzw. mięsa armatniego hitlerowskiej armii. Pojęcie narodowości śląskiej wymyślili i nadal propagują wrogowie ludności polskiej.

Śląsk, zajmujący duży obszar od gór beskidzkich na południu do Wielkopolski na północy, nie jest językowo jednolity. Wprawdzie wszystkie dialekty śląskie należą do dialektów polskich, ale dzielą się na większe zespoły gwarowe: Śląsk południowy i Śląsk północny, w których obrębie można jeszcze wydzielić kilka poszczególnych gwar. Podstawowym zjawiskiem decydującym o podziale dialektów śląskich jest mazurzenie lub jego brak (Śląsk północny wymawia spółgłoski sz ż cz dż jako s z c dz). Wewnętrzny podział gwar w obrębie tych dwóch większych grup nie jest jednakowy: gwary południowośląskie są bardziej zróżnicowane, natomiast gwary północnego Śląska, nizinnego, są bardziej jednolite. Powodem tego jest ukształtowanie geograficzne oraz czynniki historyczne.

Zachodzi więc pytanie, jaki język (języki, gwarę czy gwary?) chcieliby przyjąć jako język urzędów w postulowanym przez współczesnych ślązakowców (a popieranych ostatnio u nas przez panią F. Chocholać) wyimaginowanym śląskim tworze narodowym? Na ten temat na razie owi chyba nie-Polacy milczą

Śląsk był od początku państwowości polskiej, tj. od ok. 990 r., dzielnicą polską i znajdował się pod władzą członków polskiej dynastii Piastów. Pojęcie Ślązak (po łacinie Silesius) wytworzyło się w granicach biskupstwa wrocławskiego, założonego w r. 1000. Jest to nazwa rdzennego mieszkańca dzielnicy śląskiej, a nie nazwa narodu czy narodowości. I tu trzeba wskazać na błędne porównania Ślązaków z Bretończykami, którzy są resztkami Celtów, mieszkających jeszcze dziś we francuskiej Bretanii, Irlandii, Szkocji, Walii, Kornwalii i na wyspie Man (ok. 1 mln osób). Nie można też Ślązaków porównywać z zachodniogermańskim narodem Fryzów, ani też z zachodniosłowiańskimi Serbami Łużyckimi, którzy są również odrębnym narodem.

Oczywiście Ślązacy byli, są i będą istnieć nadal jako autochtoniczni mieszkańcy Śląska, odróżniający się od innych charakterystycznymi zjawiskami kulturowymi, ale mówienie o narodzie śląskim i narodowości śląskiej było i pozostanie wielką bzdurą. Przypomina mi się tutaj jedno spostrzeżenie z przeszłości. Podczas okupacji byłem wywieziony na prace przymusowe do Dolnej Saksonii. Firma budowlana, w której pracowałem, miała siedzibę w Norymberdze, w Bawarii. Mowa bawarskich stałych pracowników tego przedsiębiorstwa (Stammarbeiter) była niezrozumiała dla Dolnosaksończyków. Obie strony obrzucały się wzajemnie brzydkimi wyzwiskami: Sausachse, Saubayer (Sau=świnia, niechlujny człowiek), ale wszyscy oświadczali zgodnie, że są Niemcami, członkami narodu niemieckiego. Nikt nie mówił o narodzie bawarskim, ani o narodowości bawarskiej, chociaż Bawaria była przez siedem wieków samodzielnym księstwem, a w latach 1806-1918 nawet królestwem. Przykład ten może być pouczającym dla naszych niektórych zabłąkanych mądrali, wyszydzających „mędrca szkiełko i oko” i zwodzących czytelników „Głosu Ludu” na manowce swoimi błędnymi pomysłami i twierdzeniami.
(Władysław Milerski „Głos Ludu” 11. 10. 2003 r.)

Nadesłał: dr Rudolf Jaworek