Dodano: 06.12.09 - 22:06 | Dział: FAKTY CIEKAWE LECZ MAŁO ZNANE - Marian Kałuski

Fiku-miku

czyli Donald Reformator

Europoseł Ryszard Czarnecki w swoim blogu w „onet.pl” (25.11.2009) pisze: "Fiku-miku na patyku, czyli Premier Tusk zajął się gruntowną reformą państwa. Boże, chroń nas od takiego reformatora! Rządowi Tuska rozpada się służba zdrowia, reforma edukacji ponosi spektakularną klęskę, o budżecie państwa na 2010 rok można powiedzieć wszystko, ale nie to, że się domyka. Co więc robi premier z PO? Czy podwija rękawy i bierze się do roboty w sprawie służby zdrowia, czy finansów publicznych? Ależ skąd! Daje nura, gnając do kolejnego tematu zastępczego.

Temat reformy ustrojowej Tusk wyciąga co jakiś czas, niczym klaun (to dobre porównanie) piłeczki w cyrku. Tę piłeczkę ustrojową Tusk wyciągnął już w lutym 2008 roku, zapowiadając, że w najbliższych miesiącach wpłyną do marszałka konkretne projekty… Oczywiście pic na wodę - fotomontaż. Nic nie wpłynęło, bo to dla premiera-piłkarza kolejna zagrywka. Szef PO i rządu, niestety, bawi się państwem. Wszystko podporządkowuje walce o władzę, jakby tej, którą ma, było za mało. Jest premierem z realną władzą, chce być prezydentem z mniejszą władzą. Ale trudno podporządkowywać blisko 40-milionowe państwo własnym politycznym zachciankom. Państwo polskie nie może być folwarkiem Donalda Tuska, Zbigniewa Chlebowskiego, Mirosława Drzewieckiego i innych działaczy PO, którzy zajmują się - by użyć słów Henryka Sienkiewicza - rozszarpywaniem sukna Rzeczpospolitej.

Jutro Donald Tusk znajdzie kolejną zabawkę. Szkoda tylko, że bawi się naszym kosztem.


Gdyby PO chciała zmienić Polskę, już by to robiła

„Rzeczpospolita” z 23 listopada 2009 zamieszcza rozmowę z byłym liderem Platformy Obywatelskiej, a obecnie posłem niezrzeszonym Maciejem Płażyńskim.
Na pytanie: Dlaczego premier otworzył tę dyskusję akurat w dwulecie swojego gabinetu? Niektórzy obserwatorzy sceny politycznej uważają, że chodzi o odwrócenie uwagi obywateli od dokonań rządu.
To początek kampanii prezydenckiej. Tusk, otwierając debatę konstytucyjną, chce pokazać, że ma wizję Polski inną od projektu PiS.

Trochę mnie dziwi jego propozycja, bo Platforma nigdy dotąd nie była aż tak antyprezydencka. Ale, jak już mówiłem, ten pomysł i tak nie ma szans na realizację, więc na potrzeby dyskusji można prezentować radykalne poglądy.

Z kolei na pytanie: A jak pan ocenia dwa lata rządów Donalda Tuska?

Rząd odniósł sukces, jeżeli chodzi o poparcie opinii publicznej. Ale gdy się patrzy na to, jak gospodaruje Polską, to trudno mówić o sukcesie. To że kryzys gospodarczy ominął Polskę – to nie jest zasługą Tuska... To żonglowanie przez rząd Tuska statystyką w ocenie stanu finansów jest po prostu elementem propagandy. Tymczasem Polska ucieka od kłopotów, które nad nią wiszą, czyli od reformy finansów publicznych. A w tej sprawie rząd nic nie zrobił.

W dalszej części opublikowanej rozmowy czytamy: Głównym priorytetem rządu jest walka o prezydenturę, stąd się bierze potrzeba utrzymywania wysokich notowań w sondażach opinii publicznej. Dla Donalda Tuska i PO jest to korzystne, ale osobiście oczekiwałem od tej ekipy, że po wygranych wyborach i uzyskaniu silnego mandatu zakasze rękawy i weźmie się odważnie do roboty. Tymczasem już w exposé premier nic nie wspomniał o ciężkiej pracy, tylko obiecał, że będzie miło. Niestety, w tym czasie Platforma zgubiła entuzjazm społeczny, który jest niezbędny do przeprowadzenia trudnych reform. Jeżeli polityka ma prowadzić do dogonienia przez Polskę czołówki Europy, to sposób, jaki przyjęła PO, jest nieskuteczny. Bo to wymagałoby spalania się w rządzeniu. A Platforma nie chce się spalać, tylko utrzymać władzę. Taka filozofia mi się nie podoba. „Solidarność” od początku lat 90. wspierała wielkie reformy. Za czasów AWS liderzy związkowi jeździli po kraju, przekonywali ludzi do reform i gasili rewolty.

Politycy Platformy nie jeżdżą po kraju?

A dokąd mieliby jeździć? Spacyfikowali organizacje społeczne, a całą debatę publiczną załatwiają przez media. Zresztą ich zamysł jest czytelny: wygrywać wybory, a nie zmieniać Polskę.

Ale gdy Tusk zostanie prezydentem, a PO wygra wybory, to chyba będzie inaczej?

Wtedy będzie druga kadencja do zdobycia i następne wybory parlamentarne do wygrania. Uważam, że wyłącznie o to chodzi. Przez dwa lata PO straszy ludzi niemożnością współpracy z Lechem Kaczyńskim i pilnuje sondaży, żeby nie tracić poparcia społecznego. A więc wiadomo, że do tego czasu żadnych reform być nie może. Później będzie kampania parlamentarna, więc znowu nici z reform. A po wyborach pojawi się nowy koalicjant, przypuszczam, że miejsce PSL zajmie SLD, który będzie chciał się odbudować. Nie zechce więc ubezpieczać liberalnych reform. I tak to się będzie toczyło. Gdyby PO rzeczywiście chciała zmieniać Polskę, to już by to robiła.

Ponurą perspektywę pan kreśli. Można dojść do wniosku, że rządy PO przyniosły Polsce więcej szkody niż pożytku.

PO wyłącznie administruje. I to wszystko.