Dodano: 02.12.09 - 23:14 | Dział: FAKTY CIEKAWE LECZ MAŁO ZNANE - Marian Kałuski

Poseł PO złamał prawo

IAR, a za nią „Wirtualna Polska” (27.11.2009) informują, że upomnienie od marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego i zmniejszenie limitu o 200 kopert - to kara dla posła PO Tomasza Lenza za uchybienie w czasie kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego. Lider Platformy Obywatelskiej w kujawsko-pomorskiem wykorzystał specjalne poselskie koperty do agitowania na rzecz Marka Kolasińskiego. Lenz złamał prawo, bowiem kampanię można finansować tylko ze specjalnego funduszu, a za poselskie koperty musi płacić kancelaria sejmu, czyli de facto podatnicy.

A oto dwie spośród wielu wypowiedzi na ten temat, które ukazały się w „Wirtualnej Polsce” (27.11.2009):

„zwykły Polak”: W Polsce „koperty” to inaczej łapówki - czyli wolno mu wziąć trochę mniej łapówek niż brał.
„Joju”: PO - Sami aferzyści i nic więcej tej partii; po prostu kabaret w PO.


PO wolności słowa

W „Naszym Dzienniku” z 10 listopada 2009 roku czytamy: „To, co najbardziej przeczy liberalizmowi deklarowanemu przez Platformę Obywatelską, to łamanie zasady wolności słowa i wolności badań naukowych. Przecież to miało wyróżniać liberała od konserwatysty, że dla pierwszego wolność słowa to wartość absolutna, której państwo nie może ograniczać. Ale piękne hasła nic nie kosztują. Gdy jednak historycy zajęli się dogłębnym badaniem przeszłości Lecha Wałęsy, zaraz Platforma, na czele z Donaldem Tuskiem, zaczęła odbierać im prawo głosu i prawo do prowadzenia takich badań. Wałęsa stał się "świętą krową", której nikt nie mógł tknąć. Tusk groził nawet rozwiązaniem IPN za wydanie książki Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka. Jeszcze większe gromy spadły na Pawła Zyzaka, gdy odważył się napisać biografię Wałęsy, ale obiektywną, nie hagiograficzną, miejscami bolesną dla byłego prezydenta. Uniwersytet Jagielloński, gdzie Zyzak bronił pracy magisterskiej, miał zostać poddany kontroli ministerstwa nauki. Kontrola została odwołana, gdy okazało się, że skompromitowałaby tylko rząd, premiera i minister Barbarę Kudrycką. Oczywiście nikt w PO, na czele z premierem, nie widział nic niestosownego w tym, że wywołano ducha cenzury, która miała zginąć razem z upadkiem komuny. Szef rządu chciał zabronić historykom badania przeszłości, choć sam z wykształcenia jest też historykiem. Ale najwidoczniej teraz uznał, że on będzie wytyczał ramy "prawdy historycznej".

O tym, że zarówno wolność słowa, jak i niezależne media przeszkadzają Platformie, świadczy też to, co się działo i dzieje wokół TVP i Polskiego Radia. Ponieważ komercyjne stacje w zdecydowanej większości stoją za PO, to rząd postanowił osłabić, jak tylko się da, media publiczne, skoro nie udała się próba ich przejęcia. Każdy, nawet potencjalnie nieprawomyślny w opinii rządu głos musi zostać zakneblowany - o wiele łatwiej jest wtedy budować jednolity "przekaz medialny" dla Narodu. Temu samemu celowi służy podważanie niezależności gazet, które odważają się skrytykować rząd lub PO, nazywając je "PiS-owskimi biuletynami", choć oczywiście tych, które chwalą Tuska, nikt nie nazywa "platformerskimi biuletynami". A jeśli ktoś ujawni aferę, która uderza w PO, to nie jest uważany za rzetelnego dziennikarza kontrolującego władze, ale za osobę, która np. pisze to, co "przyniesie jej CBA". Czy tak media w demokratycznym ponoć kraju ocenia liberalna partia, której podobno bliskie są idee wolności słowa, przekonań, konkurencji w sferze poglądów?” (Krzysztof Losz).