Dodano: 13.10.09 - 22:21 | Dział: FAKTY CIEKAWE LECZ MAŁO ZNANE - Marian Kałuski

Kumulacja afer i „polityka małości"

zamiast "polityki miłości"

Szef SLD Grzegorz Napieralski jest zdania, że po dwóch latach rządów PO "mamy kumulację afer w rządzie Donalda Tuska". - Politykę miłości rządu Donalda Tuska zastąpiła "polityka małości", pokorę - pycha, a dumę - hańba - mówił podczas posiedzenia Rady Krajowej partii, odbytej 9 października 2009 roku.
- Czy to przypadek? A może jednak bardzo czytelny znak? Przecież afera hazardowa jak w soczewce pokazała prawdę o partii Donalda Tuska, a raczej o partii Mira, Zbycha, Grześka, a za chwilę Olka Grada, bo następna afera, która dzisiaj jest ujawniona przez media, to afera dotycząca polskich stoczni - powiedział lider SLD.

Napieralski przypominał też słowa premiera z sejmowego expose. - Dwa lata temu Donald Tusk, rozpoczynając swoje expose powiedział: "stoję przed wami z poczuciem pokory i dumy". Obserwowaliśmy jak pokorę zastąpiła pycha, a dumę hańba, która zmiotła połowę tego rządu - mówił szef Sojuszu. Dodał, że wstyd mu za rząd Tuska i za PO. - Wstyd za to, że obiecywaną politykę miłości zastąpiła zwykłą polityką małości. Buta, arogancja, krycie swoich - powiedział Napieralski.

Lider SLD wytknął ponadto PO, że zamiast reformować kraj, jej działacze "patrzą tylko gdzie napchać kieszenie". - Jaka jest tego skala, widzimy najlepiej po rozmiarach dymisji w rządzie. Oczywiście, według Donalda Tuska wszyscy są niewinni: niewinny jest Miro, niewinny jest Grzesiek - ten akurat dostał na osłodę stanowisko przewodniczącego klubu parlamentarnego PO – ironizował Napieralski.

Odnośnie sprawy powołania nowego szefa CBA Napieralski powiedział, że Tusk może ma plan zamiany Kamińskiego na Miodowicza (PO).
Komisja śledcza, która miałaby zbadać aferę hazardową - jak mówił Napieralski - powinna powstać jak najszybciej i mieć bardzo precyzyjnie zakreślony zakres działania. W jego opinii, PO boi się powołania komisji śledczej. Dodał, że komisja powinna być kierowana przez polityka opozycji. Jeśli byłby to polityk koalicji rządowej, byłaby próba ukrywania tego, co się w tych aferach działo - uważa lider Sojuszu.

Dopytywany czy ta sama komisja mogłaby zająć się ewentualnymi nieprawidłowościami przy prywatyzacji stoczni w Gdyni i Szczecinie, Napieralski powiedział, że "jeśli pojawi się podstawa, aby rozszerzyć uchwałę o komisji śledczej o aferę stoczniową, trzeba taki punkt wprowadzić" (PAP 10.10.2009).


Na tropie rzekomego antyrządowego spisku

Media polskojęzyczne i wyprane z ducha polskiego, które znajdują się zazwyczaj w rękach obcego kapitału, mają duży udział w tym, że Platforma Obywatelska miała tak duże poparcie społeczeństwa polskiego. Bowiem poddawane ono było skutecznie „praniu mózgu” czyli celowemu ogłupianiu. Od dwóch tygodni wiele z tych mediów nie zajmuje się dogłębnie aferą hazardową czy teraz stoczniową. Jerzy Haszczyński pisze: „Gazety dziś jakoś zmęczone, niewiele komentują. Trochę jeszcze odprysków z afery hazardowej, ale poukrywanych na dalszych stronach („Rzeczpospolita” 9.10.2009).
Natomiast „Gazeta Wyborcza” zamieszcza nawet pochwałę jednego z odsuniętych polityków pod tytułem „Szkoda Szejnfelda”, który był „niezłym wiceministrem gospodarki”, a nawet „prawdopodobnie najbardziej skutecznym ministrem w rządzie Donalda Tuska”. „Uwielbia przedsiębiorców i zawsze ich broni. Ta miłość kosztowała go stanowisko”.
Te polskojęzyczne media zajmują się tylko tym, kto za tym wszystkim stoi. Kto odpowiada za to, że najlepszy rząd w dziejach Polski został tak brutalnie zaatakowany?
Dlaczego „Rzeczpospolita” opublikowała stenogramy rozmów polityków PO z biznesmenami od hazardu? Odpowiedź, iż opublikowała je dlatego, że pokazywały stopień zepsucia władzy i opinia publiczna miała prawo wiedzieć, jak postępują wybrańcy narodu, mało kogo przekonuje. Każdy odpowiada tak, jak mu na to jego horyzonty intelektualne i zdolność rozumienia świata pozwalają.
Najjaśniej zdołał się w tej sprawie wyrazić były już minister sprawiedliwości Andrzej Czuma, który uznał, że afera ujrzała światło dzienne za sprawą „pisowskiego »Völkischer Beobachter«” zwanego „Rzeczpospolitą”.

Z kolei z „Newsweeka” dowiadujemy się, że afera hazardowa „to właśnie sposób, w jaki szef CBA politycznie zagrał materiałami zgromadzonymi w śledztwie, najprawdopodobniej w porozumieniu z PiS. W dniu publikacji tych informacji w »Rzeczpospolitej« wszyscy liderzy PiS, łącznie z rzadko bywającym w Polsce Zbigniewem Ziobrą, byli akurat w Warszawie, by móc zorganizować wspólną, efektowną konferencję na ten temat”. Redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” Paweł Lisicki, który na ten temat zabrał głos (9.10.2009) pisze: „ No, przejrzałem na oczy. Dzięki krytycznemu i analitycznemu zmysłowi dwóch wybitnych śledczych sprawa jest jasna. Najpierw PiS zleciło Kamińskiemu uderzenie w PO. Potem (lub na tym samym etapie) do spisku dołączyła „Rzeczpospolita”. Specjalnie wybrała dzień publikacji tak, by nieobecny zwykle w Warszawie Zbigniew Ziobro mógł sprawę skomentować. Na tym właśnie polega afera hazardowa.

O ile w przypadku „Newsweeka” „Rzeczpospolitej” przypisano udział w ataku na rząd, o tyle znawcy przedmiotu z „Polityki” widzą sprawę bardziej jednoznacznie: to CBA wydrukowało tajne stenogramy z podsłuchów w „Rzeczpospolitej”, która wystąpiła nie w roli spiskowca, lecz słupa ogłoszeniowego.
A więc sprawa jasna. Afera hazardowa przestaje być problemem rządu, a staje się opowieścią o tym, jak to PiS, CBA i „Rzeczpospolita” – w roli czynnej lub biernej – postanowiły pogrążyć premiera. Nie jest istotne to, że panowie Chlebowski i Drzewiecki być może chcieli zmienić ustawę sejmową na zlecenie Rysia i Jasia od hazardu – tym w ogóle poważni publicyści nie powinni się zajmować – ale to, że powiadomiono o tym opinię publiczną. Najlepiej, gdyby ta nic nie wiedziała. A jeśli już, to żeby ją poinformował sam premier Tusk albo wyznaczona przez niego osoba. I to tak, żeby w Warszawie akurat nie było Ziobry – pisze red. Lisicki.