Dodano: 05.08.09 - 10:46 | Dział: FAKTY CIEKAWE LECZ MAŁO ZNANE - Marian Kałuski

Podział Ukrainy na 3 państwa?

Polski korespondent w Kijowie Eugeniusz Tuzow-Lubański pisze, że część ukraińskich politologów wieści rychły rozpad swojego kraju, jeśli kryzys gospodarczy, a zwłaszcza polityczny będzie się pogłębiał. Co prawda Ukraińcy ze Wschodu są prorosyjscy, jednak wcale nie muszą dążyć do włączenia ich regionów do Rosji, bo lepszym wyjściem dla nich będzie utworzenie własnego państwa. Podobnie może być z zachodnią częścią kraju, która wyraźnie ciąży ku Zachodowi („Nasz Dziennik” 21.7.2009).
Dyrektor ukraińskiego Centrum Consultingu Politycznego Ihor Kolesnyk uważa, że to, co teraz dzieje się na Ukrainie, jest podobne do sytuacji w Jugosławii na początku lat 90. Tam też najpierw doszło do rozbicia jedności władzy centralnej i przez to powstały warunki do rozpadu republiki, a proces ten zaczął się od zamieszek na tle etnicznym. Kolesnyk podkreśla, że Ukraina także nie jest monolitem, bo zachodnie i wschodnie regiony mają obecnie bardzo mało wspólnego, choć ewentualny rozpad kraju nie dokona się na skutek wojny domowej. Zachodnia, greckokatolicka część lgnie ku Europie, a prawosławna - wschodnia i południowa część - ku Rosji. Autonomiczna Republika Krymu już teraz jest porównywana do bomby z opóźnionym zapłonem. Centrum Ukrainy z kolei jest niezdecydowane.

Jeśli sprawdzi się najbardziej pesymistyczny scenariusz, wtedy kraj rzeczywiście się rozpadnie. Najszybciej - uważa Kolesnyk - zwierzchności Kijowa będą chciały pozbyć się Krym i wschodnie regiony, ta część kraju będzie pod protektoratem Rosji (zachowując szeroką autonomię) i częściowo Turcji. Z obwodów: lwowskiego, tarnopolskiego, łuckiego, iwano-frankowskiego, rówieńskiego, powstanie zachodnioukraińska republika pod protektoratem UE. Tylko centralna część Ukrainy złożona z obwodów: kijowskiego, żytomierskiego, winnickiego, czerkaskiego i kirowogradzkiego, będzie podtrzymywać tradycje dzisiejszej Ukrainy. - Taki podział Ukrainy nie wywoła protestów społeczności światowej i zostanie zaakceptowany przez ONZ - podsumowuje Ihor Kolesnyk.