Dodano: 14.05.08 - 22:02 | Dział: Godne uwagi

I już po stoczniach

Jeśli ktoś myślał, że prywatyzacja (albo, jak kto woli, tzw. prywatyzacja) polskiego majątku, to tylko sprawa Polski, to się myli.

Unia Europejska, już dwa lata temu, zażądaÅ‚a od Polski, „oddania”, prywatnemu inwestorowi, dwóch stoczni: w Gdyni i Szczecinie. I troszczÄ…c siÄ™ o zwalnianych pracowników, daÅ‚a (?) 5,4 mld. zÅ‚otych na pomoc spoÅ‚ecznÄ….
Skoro takie były żądania, nie było wyjścia. Ministerstwo Skarbu (nie swojego), znalazł ryzykanta, Przemysława Sztuczkowskiego, który zdecydował się na kupno stoczni.

OkazaÅ‚o siÄ™ jednak, że jest ryzykantem do pewnych granic. Dzisiaj, jak donosi „Rzeczypospolita”, pan Sztuczkowski stwierdziÅ‚, że: „Po kilku miesiÄ…cach analiz informacji, przekazanych przez zarzÄ…dy stoczni, uznaliÅ›my, że nawet w latach 2011 – 2012, nie bÄ™dziemy w stanie zarabiać na produkcji statków, oferowanych przez oba zakÅ‚ady” i że nie zamierza eksperymentować z projektowaniem jednostek na indywidualne zamówienia.
No, jego cyrk i jego pchły. Ale, sytuacja się nieco skomplikowała i czas goni, bowiem stoczni w Gdyni pozostał już tylko izraelski kupiec, z którym można negocjować, a stocznia w Szczecinie nie ma chętnego. Termin wyznaczony przez Brukselę upływa w czerwcu.

W praktyce oznacza to, że żydowski negocjator będzie stawiał trudne warunki, wiedząc o ultimatum Unii, a co ze stocznią szczecińską, nikt nie wie.

Jeśli stocznie nie zostaną sprzedane, oznaczać to będzie ich upadłość i wydatki z budżetu na odprawy i zasiłki dla bezrobotnych, rzędu 4,5 mld zł już w pierwszym roku.
Jak też można się domyślać, pieniądze unijne (5,4 mld zł.) na pomoc publiczną, zostały już połknięte przez państwo, a teraz, o ich zwrot upomną się urzędasy unijni. I trzeba płacić.

Tym sposobem zniszczony został cały Polski przemysł stoczniowy, z którego będzie musiało odejść około 80 tys. pracowników, dzisiaj jeszcze zatrudnionych, w około 1000 firmach.

I tak pomału, pomału już nic nie będzie polskiego.

CARL