Dodano: 16.04.08 - 20:55 | Dział: Głos Polonii

Dziennikarskie... świństwo?

Wszyscy znamy powiedzonko z moraÅ‚em: czÅ‚owiek czÅ‚owiekowi wilkiem. Okazuje siÄ™, niestety, coraz częściej, że zjawiska - niegdyÅ› stanowiÄ…ce margines w Å›rodowisku dziennikarskim - dziÅ› można ująć lapidarnie, parafrazujÄ…c tamto powiedzenie: dziennikarz dziennikarzowi Å›winiÄ… jest…

No, bo jak inaczej powiedzieć, kiedy dziennikarz z dorobkiem, wpływowy redaktor naczelny największego dziennika za wielką wodą, obecnie z powrotem na eksponowanym stanowisku w telewizji, TVN24, bezceremonialnie wykorzystuje pomysł kolegów po piórze dla własnego splendoru?

Jak można nazwać taką sytuację, gdy po okresie współpracy, z której laury dzielić powinni wspólnie, we wstępie do wieńczącej dzieło publikacji, przypisuje zasługi tylko swojemu tytułowi, czyli sobie? Natomiast pomysłodawcę przedsięwzięcia i partnera w realizacji pomija głuchym milczeniem?

Czy dlatego, że ten - „maÅ‚osilny”, czyli bez koneksji i wpÅ‚ywów - pozostaÅ‚ za oceanem, zagubiony w kraju biaÅ‚ych niedźwiedzi, w żywicÄ… pachnÄ…cej Kanadzie, wiÄ™c nie wie, co w odlegÅ‚ej polskiej trawie piszczy?

Takie refleksje nasuwajÄ… siÄ™ po przeczytaniu listu otwartego Marii Frydrychowicz, twórczyni i redaktorki popularnego i redagowanego do niedawna z Montrealu internetowego „ComiesiÄ™cznego Magazynu Polonii Åšwiecie Nasz”.

List, kierowany do redaktora naczelnego tygodnika „Polityka” w Warszawie, Jerzego BaczyÅ„skiego oraz do byÅ‚ego redaktora naczelnego „Nowego Dziennika” w Nowym Jorku, Macieja WierzyÅ„skiego zamieszczony zostaÅ‚ na Å‚amach Magazynu Kontrateksty.
Znamy Marię Frydrychowicz z okresu wcześniejszej współpracy, jaka zaistniała pomiędzy naszymi redakcjami i teraz trudno jest nam przejść obojętnie wobec wydarzeń, jakich jesteśmy świadkami.

W początkach roku 2004 Maria Frydrychowicz, od wielu lat zamieszkująca w Montrealu, jako jedna z pierwszych dostrzegła potrzebę internetowego magazynu dla Polaków żyjących poza Krajem. Takiego magazynu, który w sposób globalny i na dobrym poziomie poruszałby sprawy Polonii i upowszechniał wiedzę na jej temat.

OtworzyÅ‚a „ComiesiÄ™czny Magazyn Polonii – Åšwiecie Nasz” ufajÄ…c, że sprawa siÄ™ rozkrÄ™ci, że pozyska fundusze i fachowców do współpracy. UważaÅ‚a, że skoro Å‚Ä…czy w sobie doÅ›wiadczenie pracy w zawodzie dziennikarza z okresu poprzedzajÄ…cego jej emigracjÄ™, posiadajÄ…c wiedzÄ™ w dziedzinie komunikowania informacji i mediów oraz znajomość technik multimedialnych, ma rzadkÄ… możliwość, samodzielnie stworzyć oryginalny, nowoczesny magazyn internetowy.

Po czterech latach przyznaje, że eksperyment ją pokonał. Ale to już całkiem inna historia, o której kiedyś opowiemy przy innej okazji. Wyłoni się z niej obraz w mikroskali, obraz sytuacji polskich mediów na emigracji. Nie jest to obraz wesoły.


Sposób na spopularyzowanie „Åšwiecie Nasz” jego redaktorka dostrzegÅ‚a w zorganizowaniu konkursu o Å›wiatowym zasiÄ™gu wÅ›ród emigrantów polskich. Ostatecznie, wspólnie z dziennikarzem, Andrzejem GawÄ™ckim, którego Maria wciÄ…gnęła do współpracy nad magazynem, zdecydowali, że skierujÄ… go do tzw. "emigracji posolidarnoÅ›ciowej”.

Byli przekonani, że pomysÅ‚ chwyci, ponieważ tej kategorii emigracji polskiej nie dano dotÄ…d gÅ‚osu ani nie poÅ›wiÄ™cono jej wiÄ™kszej uwagi. Ponadto zbliżaÅ‚a siÄ™ 25 rocznica Sierpnia i z niÄ… wÅ‚aÅ›nie „Åšwiecie Nasz” chciaÅ‚o zwiÄ…zać swój konkurs. Przygotowali zatem jego zaÅ‚ożenia merytoryczne, regulamin, skÅ‚ad jury, na czele którego miaÅ‚ stanąć i na co wyraziÅ‚ zgodÄ™, znakomity pisarz Janusz GÅ‚owacki.

Swój entuzjazm i plany musieli jednak wyhamować w obliczu preliminarza finansowego. Nie dość, że trzeba było zdobyć fundusze na nagrody dla uczestników konkursu, to także należało zabezpieczyć je na honoraria dla jury i uwzględnić wszystkie inne, obiektywnie niemałe i niemieszczące się w możliwościach Marii Frydrychowicz, koszty jego organizacji. Skąd wziąć potrzebne tysiące dolarów?

Starali się o pomoc po tej i po tamtej stronie wielkiej wody. Pukali m.in. do milionerki i znanej filantropki amerykańskiej, Barbary Johnson, do organizacji polonijnych (choć te są z reguły biedne) w Stanach i w Kanadzie. Bez powodzenia. W końcu nie widząc innego wyjścia, za cenę pomocy w jego organizacji postanowili podzielić się pomysłem na konkurs, na pamiętniki emigrantów polskich, jak i przewidywanym sukcesem, z jakąś dużą i ustosunkowaną redakcją polonijną.

Wyselekcjonowali trzy emigracyjne tytuÅ‚y, ale zaczÄ™li i zakoÅ„czyli na najwiÄ™kszym z nich, „Nowym Dzienniku” z Nowego Jorku, bo tam ich pomysÅ‚ z punktu „kupiÅ‚” Naczelny. Mediatorem z ramienia „Åšwiecie Nasz” zostaÅ‚ Andrzej GawÄ™cki, który z racji zamieszkiwania w stanie NY redakcjÄ™ „Nowego Dziennika” miaÅ‚ w zasiÄ™gu rÄ™ki.

Sprawy nabraÅ‚y przyÅ›pieszenia, kiedy Maciej WierzyÅ„ski nawiÄ…zaÅ‚ kontakt z naczelnym „Polityki” w Warszawie, Jerzym BaczyÅ„skim. Szybko znalazÅ‚y siÄ™ tak potrzebne pieniÄ…dze i najlepsza pomoc organizacyjna. UkÅ‚ad pomiÄ™dzy „Åšwiecie Nasz” i „Nowym Dziennikiem”, potwierdzony dżentelmeÅ„skÄ… umowÄ… o współpracy, milczaÅ‚ taktownie na temat podziaÅ‚u korzyÅ›ci ze wspólnego przedsiÄ™wziÄ™cia.

To, jak i trudność w nawiÄ…zaniu merytorycznej, bezpoÅ›redniej komunikacji z Maciejem WierzyÅ„skim, niepokoiÅ‚o NaczelnÄ… „Åšwiecie Nasz”. ZaufaÅ‚a jednak partnerom, uspokojona zapewnieniami Andrzeja GawÄ™ckiego, że wszystko jest w jak najlepszym porzÄ…dku a upominanie siÄ™ o gwarancje na piÅ›mie od tak poważnych partnerów byÅ‚oby niezrÄ™czne.

Wkrótce, 16 lutego 2005, na rozkÅ‚adówce „Polityki” konkurs ogÅ‚oszono. Prócz rozszerzenia jego zasiÄ™gu czasowego, wprowadzono maÅ‚o istotne zmiany do zaÅ‚ożeÅ„ i regulaminu. Podano też fundatorów nagród i wymieniono skÅ‚ad jury a w nim MariÄ™ Frydrychowicz.

NastÄ™pnie anons „Polityki” powieliÅ‚y pozostaÅ‚e współpracujÄ…ce redakcje. „Åšwiecie Nasz” dodatkowo rozesÅ‚aÅ‚ informacje o konkursie do zaprzyjaźnionych portali i redakcji czasopism polonijnych. ZaaranżowaÅ‚ też kilka wystÄ…pieÅ„, podczas których Maria Frydrychowicz propagowaÅ‚a konkurs w radiostacjach polonijnych m.in. w Kanadzie, Stanach i Australii. Wkrótce wspomnienia zaczęły napÅ‚ywać.

Po trwajÄ…cym kilka miesiÄ™cy etapie czytania i selekcji setek prac przez osoby desygnowane z ramienia poszczególnych redakcji, zwyciÄ™zców wyÅ‚oniono w listopadzie 2005. W tym czasie Andrzeja GawÄ™ckiego, mediatora z okresu zawiÄ…zywania współpracy pomiÄ™dzy „Åšwiecie Nasz” a „Nowym Dziennikiem”, nie byÅ‚o już u boku Marii Frydrychowicz.

Osamotniona szefowa „Åšwiecie Nasz” konsekwentnie trwaÅ‚a przy swoich zamierzeniach. Oprócz czasochÅ‚onnych zadaÅ„, przypadajÄ…cych na niÄ… ze wzglÄ™du na współpracÄ™ jej tytuÅ‚u nad konkursem, przygotowywaÅ‚a comiesiÄ™czne wydania magazynu. Współpraca z dwudziestu kilkoma korespondentami z caÅ‚ego Å›wiata, opracowania od strony graficznej, deweloperskiej, redakcyjnej i merytorycznej, w pojedynkÄ™, sprawiaÅ‚y, że doba kurczyÅ‚a siÄ™ do rozmiarów mikroskopijnych.

Przez nastÄ™pne dwa lata tytuÅ‚ rozwijaÅ‚ siÄ™ dynamicznie. RosÅ‚a nie tylko liczba jego działów i rubryk, ale, co najważniejsze, przybywaÅ‚o poważnych i znanych autorów, wartoÅ›ciowych materiałów i czytelników. Tak byÅ‚o, aż do wrzeÅ›nia 2007, kiedy to Maria Frydrychowicz zdjęła „Åšwiecie Nasz” z sieci.

„Magazyn – jak mówi – byÅ‚ wówczas w „pick performance”, ale nadmiar pracy, przekraczajÄ…cy możliwoÅ›ci jednej osoby, przy braku jakiejkolwiek pomocy finansowej i trudność w znalezieniu współpracowników, poza autorami tekstów, którzy chcieliby pracować z niÄ… również bez wynagrodzenia, zadecydowaÅ‚y o tej dramatycznej decyzji.

Jak w tym kontekÅ›cie i niezależnie od niego pogodzić siÄ™ z ciosem, jakim jest dla niej wydana niedawno książka: „My emigranci. Wspomnienia współczesnych Polaków z życia na obczyźnie”, pod redakcjÄ… WiesÅ‚awy PiÄ…tkowskiej-Stepaniak a wydanej przez Wydawnictwo Uniwersytetu Opolskiego w 2007 r.

Dlaczego ciosem? Otóż dlatego, że na obwolucie tej starannie wydanej pozycji, która zamieszcza znaki graficzne „Nowego Dziennika” i „Polityki”, zabrakÅ‚o loga pomysÅ‚odawcy i zarazem trzeciego współorganizatora konkursu, kanadyjskiego „ComiesiÄ™cznego Magazynu Polonii Åšwiecie Nasz”.

Nie dość na tym, bo we wstÄ™pie do tego wydania napisano: „Teksty zawarte w książce to niewielka, ale charakterystyczna część z kilkuset wypowiedzi emigrantów, którzy nadesÅ‚ali je jako odzew na apel najwiÄ™kszej polskiej gazety wydawanej poza granicami kraju, nowojorskiego „Nowego Dziennika” i współpracujÄ…cej z nim w tym dziele redakcji tygodnika „Polityka”(...)”

Te sÅ‚owa sÄ… nieprawdÄ…, sÄ… krzywdzÄ…ce. Pomija siÄ™ tu bowiem pomysÅ‚odawcÄ™ i współorganizatora przedsiÄ™wziÄ™cia. Inicjatora konkursu, który umożliwiÅ‚ wydanie książki. Tym bardziej jest to niezrozumiaÅ‚e i, co wiÄ™cej, nieetyczne, że w książce zamieszczono pięć pamiÄ™tników nadesÅ‚anych w ramach konkursu na adres pominiÄ™tej na okÅ‚adce i we wstÄ™pie montrealskiej redakcji. Ich oryginaÅ‚y nadal znajdujÄ… siÄ™ w Montrealu, w archiwum „Åšwiecie Nasz”.

PomijajÄ…c ten skandaliczny incydent – a nie jest on bynajmniej jedynym, który ilustruje szersze zjawisko w polskich Å›rodowiskach twórczych, jak i Å›wiadczy o instrumentalnym traktowaniu Polonii - sama książka, a wiÄ™c zgromadzone w niej wspomnienia sÄ… pasjonujÄ…cÄ… i pouczajÄ…cÄ… lekturÄ….
Zwłaszcza godną polecenia tym wszystkim, którzy wyrażają opinie o powojennej emigracji polskiej i oceniają postawy oraz motywy emigrantów. Często krytycznie i bez głębszego zastanowienia.

Analiza tych postaw może być także kluczem do zrozumienia problemów aktualnie, na naszych oczach, postępującego wychodźstwa z kraju.

Trudno pojąć, jakimi motywami kierowali siÄ™ Maciej WierzyÅ„ski i Jerzy BaczyÅ„ski oraz jakÄ… rolÄ™ odegraÅ‚ w tej historii najwiÄ™kszy polonijny dziennik nowojorski „Nowy Dziennik”, że w tak bezceremonialny sposób, by nie użyć mocniejszych okreÅ›leÅ„, przywÅ‚aszczyli sobie cudzy pomysÅ‚, starania o realizacjÄ™ i w koÅ„cu miesiÄ…ce ciężkiej pracy w trakcie prowadzenia konkursu.

Na wspomniany na wstÄ™pie list otwarty, teraz publikowany na stronie Magazynu „Kontrateksty”, obaj panowie nie raczyli odpowiedzieć. Czy odpowiedzÄ… na ten sam list skierowany do nich teraz z ramienia Redakcji „Kontratekstów”, okaże siÄ™ za jakiÅ› czas.

Sygnały z wielu stron świata, jakie docierają czy to do naszej Redakcji, czy to przewijają się po stronach internetowych pism polonijnych wskazują, że przykłady nieetycznego zachowania, czasem wręcz zwykłej kradzieży intelektualnej stają się czymś powszechnym. Coś, co kiedyś było marginesem, zdaje się być dzisiaj normą. Czy należy przechodzić obojętnie wobec takich zjawisk?

JeÅ›li ktoÅ›, kto przeczyta ten tekst zna, spotkaÅ‚ siÄ™ lub sam padÅ‚ ofiarÄ… – nazwijmy to – Å‚atwowiernoÅ›ci i tak przebiegajÄ…cej „współpracy”, jak w przypadku Marii Frydrychowicz i jej Magazynu „Åšwiecie Nasz”, niechaj zechce napisać do Redakcji „Kontratekstów”. Być może okażą siÄ™ one zalążkiem kolejnego materiaÅ‚u, tym razem o sytuacji prasy polonijnej i jej faktycznej sytuacji, zwÅ‚aszcza wobec rodzimych mediów, od których, o naiwnoÅ›ci, należaÅ‚oby siÄ™ spodziewać wsparcia i pomocy.

Zapewniamy też, że własność intelektualna z pewnością pozostanie przy tym, kto ją wytworzył.

Witold Filipowicz
Warszawa, kwiecień 2008 r.


Maria B. Frydrychowicz;
Do roku 1989 dziennikarz Redakcji Społeczno-Ekonomicznej Polskiej Agencji Interpress w Warszawie. W Kanadzie, jako freelancer, pisuje do czasopism polonijnych m.in. Biuletynu Polonijnego w Montrealu, Gazety w Toronto, Panoramy Polskiej w Edmonton, nowojorskiego Nowego Dziennika i Super Expressu oraz paru tytułów internetowych, w tym Kontratekstów i PAP Polonia dla Polonii.
Współpracuje okazjonalnie z Polskim Programem Radia CFMB w Montrealu i innymi radiostacjami polonijnymi na świecie. W początkach roku 2004 otwiera internetowy, społeczno-kulturalny Comiesięczny Magazyn Polonii Świecie Nasz, poświęcony sprawom bliskim środowiskom polonijnym, który do września r. 2007 wydaje i redaguje przy współudziale ponad 20 korespondentów ze świata.

(oprac. ZS)