Dodano: 16.03.24 - 21:31 | Dział: Polskie Skrzydła

CIA, A SPRAWA POLSKA


W kilku moich ostatnich felietonach i nagraniach (PL1.TV) odnosiłem się do wrażliwej kwestii, jaką była (i pozostaje) współpraca amerykańskiej Centralnej Agencji Wywiadowczej ze środowiskiem mediów. Uważam bowiem, że jest to niezwykle ważne, byśmy mieli świadomość tego, że informacje, które do nas za ich pośrednictwem docierają, w dużej mierze kształtują nasze postrzeganie świata, w którym żyjemy. Pisałem o tym, choćby w kontekście ogromnego znaczenia dla rzeszy Polaków w czasach słusznie minionych, takich rozgłośni radiowych, jak Wolna Europa, czy Głos Ameryki. Obie te stacje były przecież tubami medialnymi CIA. O ile jednak wpływały one na pojmowanie wydarzeń, zarówno w bloku komunistycznym, jak i w pozostałych krajach globu przez polskie społeczeństwo, o tyle przecież równolegle CIA rozwijała swoje oddziaływanie na sterników naszej polityki. Zarówno tych "trzymających władzę" przez niemal pół wieku po II Wojnie Światowej, jak i mających ich wreszcie zastąpić przedstawicieli opozycji. Przypominam, bo pamięć mamy krótką, że na różne formy wspierania "walki z komuną" do Polski płynęły miliony dolarów, nie tylko zresztą w postaci sprzętu drukarskiego i łączności, ale to temat niezwykle "radioaktywny" i starannie obchodzony do dziś szerokim łukiem. Co prawda, nie było to tyle, co ujawnione przez asystent Sekretarza Stanu Nuland (taktycznie właśnie "odwołaną" na emeryturę) 5 mld dol. dla niedawnej "rewolucji" na Ukrainie, ale trzeba pamiętać o tym, jaki był przelicznik jednego dolara w Polsce lat 70., czy 80.. Nie można wreszcie zapomnieć o tym, że to przedstawiciele umów Okrągłego Stołu do dziś wypełniają szczelnie wszelkie ośrodki biznesu, mediów i polityki - niezależnie od tego, która akurat partia jest u władzy. Pisząc natomiast o wpływie służb amerykańskich na polityków PRL mam na myśli nie tylko ich uwikłanie w zależność od CIA, poprzez bilateralne układy USA-ZSRR, których naturalną konsekwencją było "dogadanie się" Jaruzelskiego z Rockefellerem w Nowym Jorku, ale też swego rodzaju spętanie im nóg wejściem do gry Watykanu. To kolejny, delikatny, zwłaszcza w Polsce, temat.

My Polacy, zawsze w historii podchodziliśmy do polityki emocjonalnie. Tymczasem, to akurat ta dziedzina, która od wszelkich namiętności powinna być wolna. Rozumieją to wszystkie inne państwa, tym silniejsze, im chłodniej i z większym wyrachowaniem ją traktują. Nie powinniśmy więc obrażać się na fakty, tylko je poznać i wyciągać wnioski na przyszłość. Żeby to jednak robić, należy mieć o nich wiedzę, której z różnych powodów, większość z nas nie posiada.

U zarania działań CIA w Europie, pierwszym i najważniejszym jej sojusznikiem stał się Watykan. Jakkolwiek CIA rozpoczynała funkcjonowanie, jako organizacja protestancka, to już od 1948 r. jej działalność zdominowali ludzie identyfikowani z Kościołem katolickim. Było to całkiem zrozumiałe, wziąwszy pod uwagę, że Kościół rzymskokatolicki był (nie mogę niestety napisać, że takim pozostaje) jedną z najbardziej antykomunistycznych organizacji na globie. Marksizm, ze swoją doktryną ateizmu, był naturalnym wrogiem teologii katolickiej. Wspominany przeze mnie w poprzednich felietonach Donovan (będący katolikiem), szef OSS, której naturalną spadkobierczynią stała się CIA, zawarł z Watykanem w r. 1943 tajne porozumienie, na mocy którego Stolica Apostolska stała się centrum alianckich działań wywiadowczych na terenie Włoch. Donovan doskonale rozumiał potęgę Kościoła, jego rozległe kontakty i oddziaływanie na miliony wiernych. Po zakończeniu działań wojennych duża część Europy znalazła się pod wpływem komunistów. We Włoszech duże szanse na wygranie wyborów w r. 1948 miała partia komunistyczna, co napawało Watykan przerażeniem. Nic więc dziwnego, że Kościół przyjął propozycję przeciwdziałania temu zagrożeniu od ludzi, którzy deklarowali się, jako zaangażowani katolicy. Wymieniany przeze mnie we wcześniejszych opracowaniach Frank Wisner wydał wówczas na tajne operacje we Włoszech 10 mln dol., m.in. na działania propagandowe, zastraszanie wyborców, a nawet pobicia lewicowych polityków, co skutkowało przegraną komunistów i umocnieniem pozycji agentury amerykańskiej na terenie Europy na kolejne lata. Kościół nie zapomniał o wsparciu instytucji, która obroniła jego pozycję na przestrzeni 10 lat, zarówno przed wpływami nazistowskimi, jak i komunistycznymi. Otworzył przed nimi szerzej m.in. Suwerenny Rycerski Zakon Maltański, którego bramy przekroczyli wybrani Amerykanie, jako jedyni na świecie cudzoziemcy, jeszcze w r.1927.

Po II Wojnie Światowej, w jego szeregach znaleźli się tacy ludzie, jak szef OSS William Donovan, kolejni dyrektorzy CIA - Wiliam Casey, John McCone, William Colby, szef Radia Wolna Europa - James Buckley, politycy, jak Joseph Kennedy, Sekretarz Stanu za prezydentury Reagana - Alexander Haig, biznesmeni, jak Barron Hilton, wpływowi hierarchowie Kościoła w Ameryce, jak kardynał John OConnor, arcybiskup Nowego Jorku Francis Spellman, czy biskup Bernard Law.

Jak pisałem o nim w ostatniej swej książce "Wrota Magadanu": "Zakon Maltański funkcjonuje do dziś i uznawany jest za suwerenny podmiot prawa międzynarodowego, a jego nieruchomości w Rzymie i na Malcie mają status eksterytorialności. Jak czytamy w Wikipedii - Zakon (...) utrzymuje stosunki dyplomatyczne (...), działa jako obserwator w różnych organizacjach (ONZ, UNESCO, UNICEF, Unia Łacińska). Wydaje własne znaczki pocztowe, tablice rejestracyjne dla samochodów służbowych (o kodzie SMOM); ma też swoją walutę, którą jest scudo (...). W Polsce do zakonu należy 160 osób, w tym politycy, m.in. Marcin Libicki, czy Łukasz Szumowski. Od 2004 zakon utrzymuje swoją ambasadę w Warszawie". Polecam zajrzenie na polską stronę Zakonu, gdzie znajdziemy m.in. mapę, która wskazuje stolice krajów, w których Zakon Maltański prowadzi projekty medyczne, społeczne i humanitarne". Te projekty wytłuszczone zostały przeze mnie nieprzypadkowo. Dla porządku przypomnijmy tylko, że John F. Kennedy, sam będący katolikiem, powołał do życia Korpus Pokoju, którego dokonania polecam zgłębić, najlepiej na amerykańskiej stronie Wikipedii, bo z polskiej niewiele się Czytelnik dowie.

Na koniec, chciałbym zwrócić uwagę na ten szczególny aspekt naszej historii, w której zrządzeniem Boskim (aczkolwiek przy pełnej kooperacji CIA i Watykanu), w r.1978 na Stolicy Piotrowej zasiadł Karol Wojtyła, przybierając imię Jana Pawła II. Wiemy, że nie naszą rolą jest ocenianie tego, jakimi środkami Pan Bóg się posługuje w realizacji swych planów, ale dla świętego (nomen omen) spokoju przyszłych pokoleń, powinniśmy przynajmniej znać te okoliczności. Kończąc temat wpływu tej agencji na polskie (również) sprawy, chcę jeszcze, odnosząc się do wszechobecnego szału, jaki nastąpił w efekcie słynnego wywiadu Tuckera Carlsona z prezydentem W. Putinem przypomnieć, że jego ojciec, Dick Carlson, pełnił funkcję dyrektora Głosu Ameryki, w najważniejszym dla naszego państwa czasie, jakim był przełom lat 80. i 90 XX w., a Tucker składał aplikację do pracy w CIA. Nie wiemy, z jakim skutkiem.

Sławomir M. Kozak
2024-03-15
Oficyna Aurora