Dodano: 10.10.23 - 12:33 | Dział: SATYRA POLITYCZNA

weberowski upominek (Agamemnon)


(Z teki wiersza politycznego)

wśród sprzeczności agresji błądzą moje cuda
jak dorodny nietoperz krąży mój czar
nikt nie zaprzeczy więc znowu się uda
achtung! mam talent mam dar!

jak kuglarz wędruję sobie po świecie
jak Słońce Peru ogrzewam jelenie i śmiecie
i wędruję po Polsce i biję jak dzwon!
nawet nie wiecie - robię pieniądze z tych śmieci
z kątów ściągnąłem do Polski tysiące ich ton.

gdy pokazujÄ™ swoje stare sztuczki
nie jedno z miejskich kwadratów - prostokąt
nie jedno górskie serpentyny koło
zna moją podróż i wiadomo płynę dokąd
Z tą awanturą z cudami wesołą.

w południe w jakąś białą niedzielę
W Turoszowie na pośmiech po siedmiu udrękach
czerwony dywan gdzieś na rynku ścielę
staję na głowie i chodzę na rękach.

noże połykam i pstrokate ścierwo
łapię z powietrza żmije biorę w zęby
a z kontenerów prawdziwe się euro
sypie do mojej kieszeni - cud przedni!
co pozostało z majątku państwa - wysprzedam - przysięgam
a resztę przeznaczę na zręby.


za moich rządów smród jak mgła stoi
każdy na pole w swej niewinności mógł lać odory.
antyodorowe i inne ustawy i referenda
to przyzna mi każdy
Ja! unieważnię -
- niech siÄ™ nie boi
przywrócę selekcję w mojej stajence
i moje smrody zamienię w tęczę.


jak mnie wybiorą o mądra głowo
z miną mądrego na twarzy - Rosjanin stanie na straży
znów zacznie capić pieniędzy brakować -
wszystko przeznaczę do wysprzedaży
Ja! daję słowo

a malcy w portkach
z wiszÄ…cym ogonkiem
wrzeszczÄ… i klaszczÄ…
zachwyceni w dłonie
że mam na głowie
pstrÄ… czapeczkÄ™ z dzwonkiem
i że jak błazen na uciechę dzwonię.

młodzież w pochodzie
otwiera swe usta
i z niesłychanych moich prawd się cieszy
pod wieczór pełna jest torba ma pusta
niosę w niej serca nawróconej rzeszy.

jak władzę po raz trzeci na rozkaz zdobędę
kim będę i czym będę i co ja o tym?
od emerytur uwolniÄ™ wiek starczy:
kontener robaków zmielonych w cyrkowych zapędach
musi im wystarczyć i jeszcze im dopłacę
po całe dwa złote.

a nocą jem ośmiorniczki i oglądam swe wino
w pucharze weberowskiej beztroski
łzy mi bandyckie bezgranicznie płyną
żem kuglarz i w ludziach cud wywołał boski.

*
pod koniec rządów swoich chodził sobie łanem
gdzie znajomek kradł właśnie żyto z sentymentem
i poszydził sobie w polu biedą zaoranym
że tyle jest w nas męstwa ile jest zamętu.

gdy trupy ma w swej szafie - on jest nietykalny
gdy zabójstwa wielokrotne
krzyk milczenia jest samotny
czy to jawa czy sen już?

na lasy ma apetyt u polskiego kresu
by w kuchni politycznej narodowe danie
zaprawić suto pieprzem szczyptą interesu
lasy w sosie pikantnym - czy trudne ma zadanie
ten Manfreda geniusz?

Powyżej napisany do Polski anonim.

Przechodniu, stań na chwilę. Wspomnij, pomyśl o nim.

(Parafraza wiersza "Kuglarz" oraz fragmentów poematu - Podzwonne na kaprala Szczapy? Kazimierza Wierzyńskiego).

Agamemnon


...


Zadymiacy (ad memoriam)


Pierś mi ciężką dławi zmora
wiatr mi burzÄ™ w oczy miecie
w noc milczÄ…cÄ… od wieczora
stojÄ™ wsparty na bagnecie
jak kamienny kształt filara
niewzruszony -
bo ja strzegÄ™ snu Cezara
i korony.

Gdy z kadzielnym wonnym dymem
płynie nektar uczty złoty
a pod władzy baldachimem
Tusk się bawi, pan hołoty
a fagasom kłamstwa maski
bijÄ… z twarzy -
jestem zawsze z Tuska Å‚aski
psem na straży.

Gdy pałacu drzemią progi
przypomnienie słodkie pieszczę
ciebie mój aniele drogi,
i ojczyznę droższą jeszcze
słyszę, jak mnie skarga mami
wiatr rodzinny -
o ty ziemio z ruinami
cóż ja winny?

Ja bym rozkuł pierś z szyneli
ja bym rozkrzyżował ręce
w wolnych bitwach pogorzeli
dla ojczyzny krew poświęcę
cyt! bo jedna, druga leci
czata zbrojna
alarm dzwoni wśród zamieci
jutro wojna!

Jutro krwawo wśród okrzyków
mam tuskowych strzec szkarłatów
jestem z rodu niewolników
co mordują w służbie katów!

gdy siÄ™ mordem nie zapala
dusza młoda
ryk komendy z ust szakala
sił mi doda!

Na stoczniowców! walka płonie
biją pały i sikary
a choć szmaty, których bronię
nie są ojców mych sztandary
ten, co ręką mą trafiony
padnie zżęty
może będzie brat rodzony!
Boże święty!

Na mym czole z rodu błyska
kainowe piętno przędzy
ja stoczniowca biłem z bliska
bo on nie chce żyć bez nędzy
w twarz mu lałem - (to miernota!)
widzÄ™ tylko tuman mglisty
o ty szczęścia gwiazdo złota
ja ci sprawiÄ™ deszcz siarczysty!

Wszędzie wkoło rozkosz płynie
i baranim głosem woła
tego rÄ…biÄ™ co jedynie
ledwo się na nogach zdoła
tego Boże świat tu mami
co uśmiechu nie zna z młodu
trzeba go zapoznać z łzami
jeśli nie chce żyć bez głodu.

Z mojej dłoni cios bezdenny
z wytężenia gasną oczy
jest to tylko przydział dzienny
jestem w pracy, wół roboczy
aż, tu nagle na mnie wpada
rozsrożony szef oddziału
- nic nie robisz on powiada
mnie co ginę z prac nawału!


Pobitym stoczniowcom przez Tuska parafrazę tę poświęcam.
Wszyscy pamiętamy, jak Tusk likwidował polski przemysł okrętowy, usytuowany na 4. miejscu na świecie pod względem budowy tonażu.


Agamemnon