Piątek 19 Kwietnia 2024r. - 110 dz. roku,  Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 11.08.12 - 10:18     Czytano: [3830]

Polacy-katolicy na Kresach


Tragiczna sytuacja Polaków-katolików na Kresach

Sytuacja polskich katolików na Wschodzie – na Białorusi i Ukrainie oraz Rosji i na Litwie staje cię z każdym rokiem coraz bardziej tragiczna. I to nie tylko przez wrogo nastawionych do nas lokalnych niepolskich hierarchów katolickich, ale także przybyłych tu z Polski polskich księży katolickich. W „Biuletynie. Lwów i Kresy”, który jest wydawany od ponad 40 lat w Londynie, w tekście zatytułowanym „Migawki z Brodów” czytamy:
„Grekokatolicy (ukraińscy katolicy obrządku unickiego – m.k.) zagarnęli Polakom ich kościół z XVI wieku i przerobili go na cerkiew. Teraz mają ich pięć. Polscy katolicy ze składek rodaków wybudowali w Brodach kaplicę. Koło Brodzian popierało szczodrze tamtejszą parafię. Ostatnio jednak zaniepokoiła ich działalność księdza, który odprawia nabożeństwa po polsku i ukraińsku, ale ogłoszenia parafialne redaguje tylko po ukraińsku, używa jedynie ukraińskiej pieczątki parafialnej itp. Zaniepokojeni tym Brodzianie zażądali od księdza wyjaśnień. Obawiając się, że zdąża on do całkowitej ukrainizacji polskiej parafii, wstrzymali przekazywanie mu regularnych dotacji, aż do otrzymania pełnego obrazu zaistniałej sytuacji” (Nr 94 Grudzień 2003).

Podobnie dzieje się już w kilkuset dotychczas polskich kościołach katolickich na Ukrainie, Białorusi i Rosji. Jest to celowa polityka Watykanu, który uważa, że Kościół katolicki w tych państwach ma większe szanse rozwoju, jak przestanie być polski z charakteru. – Przykre w tym wszystkim jest to, że to polscy kapłani uczestniczą w likwidowaniu polskiego katolicyzmu na Ukrainie, Białorusi i w Rosji. A jeszcze bardziej przykre jest to, że tę sprawę się tuszuje, że żadne polskie pismo katolickie w kraju nie ma odwagi stanąć w obronie polskiego katolicyzmu i polskiego katolickiego dziedzictwa na Wschodzie. Jedynie ks. Roman Dzwonkowski w swoich pracach o Kościele na Kresach ma odwagę poruszać ten skandaliczny temat i bić na alarm. Ale to prace naukowe, które poza specjalistami nie są znane Polakom.

Także Watykan milczał i milczy jak ukraińscy grekokatolicy (uznający papieża!) wbrew prawu kanonicznemu zagrabili dziesiątki polskich kościołów i to w miejscowościach, w których przetrwali polscy katolicy, jak i te kościoły zakonne (jak np. kościół Bernardynów we Lwowie), których zakonnicy wznowili swą działalność na Ukrainie po 1991 roku.
Z kolei na Litwie litewska hierarchia katolicka, a szczególnie metropolita diecezji wileńskiej, kard. J.A. Backis, robi wszystko, aby zniszczyć nie tylko polskich katolików na Litwie, ale także polskie dziedzictwo katolickie w Wilnie i na Wileńszczyźnie, którą po dziś dzień zamieszkują w większości polscy katolicy. 130 000 polskich katolików w Wilnie ma do dyspozycji tylko jeden kościół – kościół św. Ducha. Katolicy polscy, którzy stanowią ok. 40-50% ogółu wiernych w archidiecezji wileńskiej, nie mają prawa mieć swojego biskupa – jako biskupa sufragana archidiecezji! Z katedry wileńskiej, która do 1991 roku niewiele miała wspólnego z narodem litewskim, uczyniono litewską świątynię narodową, i w związku z tym nie mogą być w niej odprawiane polskie msze. Co więcej, z tej arcypolskiej świątyni usuwa się wszelkie pamiątki polskie! (np. w związku z tym przetransportowano do Polski szczątki biskupa Władysława Bandrowskiego, kapelana Legionów Polskich, które umieszczono w katedrze polowej WP w Warszawie).
A potem kard. Backis nakazał zabranie z kościoła polskiego św. Ducha obrazu Jezusa Miłosiernego, związanego ze św. Faustyną Kowalską i z czasami jej pobytu w Wilnie, gdyż kościół ten stawał się polskim sanktuarium związanym kultem z tą świętą. Pozwolenie na usunięcie – zabranie Polakom tego obrazu udzielił papież Jan Paweł II! (Tadeusz Andrzejewski „Patowa sytuacja” Tygodnik Wileńszczyzny 22-28.4.2004).

Lwów polsko-austriacki ale nie ukraiński

W sekcji starodruków Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego przechowywany jest cenny klocek zawierający 60 druków urzędowych austriackich władców: Marii Teresy i Józefa II z lat 1773-1780, w większości polsko-niemieckich, wydanych we Lwowie, który przedtem należał do Branickich z Suchej. Dokumenty te zostały wydane po zajęciu przez Austrię w wyniku I rozbioru Polski w 1772 roku całej południowej Rzeczpospolitej – od wrót Krakowa po rzekę Zbrucz w Galicji Wschodniej, z głównym i największym miastem tych ziem – Lwowem. Dokumenty te zostały wydane we Lwowie w językach niemieckim i polskim, ale nie rusińskim/ukraińskim. Są tym samym wymownym dokumentem na to, kto był dla Austriaków partnerem czy chociażby odbiorcą tych dokumentów nawet w Galicji Wschodniej, gdzie obok Polaków mieszkali także i Rusini/Ukraińcy, którzy wówczas w ponad 95% jako pańszczyźniani chłopi nie odgrywali żadnej roli – tak politycznej i społecznej, jak i gospodarczej czy kulturalnej. Dla ówczesnych Austriaków cała Galicja była więc polską ziemią, gdyż jej inteligencja, szlachta i liczące się mieszczaństwo było w 99% polskie. Jednak nie tylko dla Austriaków cała Galicja była polską ziemią. Caryca rosyjska Katarzyna II uważała za krzywdzące oderwanie od Polski (!) Lwowa przez Austriaków.

Kresowiana w Bibliotece KUL

W Bibliotece Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego są nie tylko kresowiana, tj. książki pochodzące z dawnych zbiorów na Kresach Rzeczypospolitej. W ogóle biblioteka powstała z założycielskiego daru Polonii piotrogrodzkiej (petersburskiej) – z ofiarowanego pod koniec 1918 roku nowozałożonemu KUL-owi swego księgozbioru, złożonego aż z 40 000 woluminów; jednak do biblioteki w ramach akcji rewindykacyjnej dotarło w 1925 roku tylko 26 000 woluminów; resztę władze sowieckie zatrzymały w Rosji. Wcześniej, bo w 1923 roku Biblioteka KUL otrzymała w darze księgozbiór (16 000 woluminów, w tym ponad 3000 starych druków) hrabiego Jerzego Moszyńskiego (1847-1924), którego matka Anna z domu Malinowska (1820-1889) pochodziła z Weremijówki na Wołyniu. W 1930 roku zmartwychwstaniec, o. Konstanty Czobra przekazał jako dar Bibliotece KUL 377 starych książek, które do 1865 roku znajdowały się w cennej bibliotece Czobrów w Krasiłowie na Wołyniu, a następnie w Raszewach w Wielkopolsce. Bibliotece KUL zostały ofiarowane części księgozbiorów lwowianina rodem Stanisława Smolki (1854-1924), historyka, profesora Uniwersytetu Lwowskiego, Uniwersytetu Jagiellońskiego i KUL oraz 1890-1903 prezesa Akademii Umiejętności w Krakowie i Władysława Tatarkiewicza (1886-1980), filozofa, profesora uniwersytetów w Wilnie, Poznaniu i Warszawie oraz pochodzącego z Wileńszczyzny Stanisława Odlanickiego-Poczobuta. Prymas Polski, kard. Stefan Wyszyński (1901-1981) przekazał Bibliotece KUL cenne rękopisy wileńskiego Archiwum Filomatów z kilkudziesięcioma autografami Adama Mickiewicza.

Wołyński księgozbiór w Bibliotece Raczyńskich w Poznaniu

W 1930 roku Biblioteka Raczyńskich w Poznaniu otrzymała w darze od hrabiny Teresy Czarneckiej z Raszew w Wielkopolsce jej bibliotekę złożoną z 1824 tomów, 160 broszur i 7 rękopisów. Księgozbiór ten powstał w dalekim Krasiłowie na Wołyniu, a jego właścicielem była ziemiańska rodzina Czorbów, z tym, że jej założycielem był magnacki ród Sapiehów, należący do młodszej linii kodeńskiej. Księgozbiór krasiłowski był rozmaitego pochodzenia, poczynając od książek z biblioteki króla polskiego i hospodara wołoskiego, kończąc na bibliotekach klasztornych i szlacheckich, zarówno krajowych, jak i zagranicznych. Były tam pozycje bardzo cenne, jak np. inkunabuł pochodzący z oficyny Kobergera w Norymberdze (rok wydania 1481). Wśród poloników znajdowały się np. Statuty Jana Łaskiego, Victoria Deorum Sebastiana Klonowica z 1587 roku, dzieła Stanisława Orzechowskiego i Macieja Sarbiewskiego. W księgozbiorze znajdowały się także cenne druki obce pochodzące z XVI w. Zbiór ten znajdował się w Krasiłowie do 1865 roku i został przeniesiony do zaboru pruskiego, aby po represjach po Powstaniu Styczniowym 1863 nie stał się łupem Rosjan.

Polacy na Ukrainie to głupi Ukraińcy

W okresie rządów Julii Tymoszenko na Ukrainie w latach 2007-10 nacjonaliści ukraińscy związani z jej grupą polityczną opracowali nowy projekt ustawy o urzędowym języku ukraińskim, wg którego miał być on jedynym językiem dozwolonym w urzędach na Ukrainie i miał obowiązywać wszystkich obywateli ukraińskich niezależnie od narodowości. Ustawa nie przewidywała żadnych praw językowych dla mniejszości narodowych, bo – zdaniem autora ustawy, deputowanego Pawło Mowczana – na Ukrainie nie ma żadnych skupisk innych narodowości, w tym i Polaków („Nasz Dziennik” 24.4.2009). Wygląda na to, że na Ukrainie ludzie uważający się za Polaków to po prostu wariaci ukrańscy podający się – przez swoją głupotę – za Polaków.

Pomnik budowany z nienawiści do Polaków

Tylko przysłowiowym psim swędem, a konkretnie przez imperializm rosyjsko-sowiecki Józefa Stalina, Lwów, Małopolska Wschodnia i Wołyń należą dziś do Ukrainy. Poza w pewnym sensie prawami etnicznymi, gdyż były to tereny mieszane ludnościowo, Ukraina i Ukraińcy nie mieli do tych ziem do 1945 roku żadnych innych praw, które mogły być prawdziwym wyzwaniem dla strony polskiej, czyli ani historycznych, ani kulturalnych, ani gospodarczych itd. Stąd bezwstydnie i na całego fałszują historię tych ziem. M.in. wykorzystują do tego wszystko co było w historii antypolskie. W latach 1772-1918 Austria okupowała Lwów i Małopolskę Wschodnią (tzw. Wschodnią Galicję). W podzięce za to we Lwowie budowany jest pomnik austriackiego cesarza Franciszka Józefa I (panował 1848-1916), który rzekomo tyle dobrego zrobił dla Ukraińców (Wirtualna Polska 10.4.2009). Nie chcą brać pod uwagę tego, że to co rzekomo zrobił dla nich cesarz, to tak naprawdę zasługa Polaków, gdyż po uzyskaniu autonomii przez Galicję w 1867 roku jej panami byli wyłącznie Polacy i więcej od ich, a nie cesarza dobrej woli, zależał rozwój społeczeństwa rusko-ukraińskiego w Galicji.

Obrazy z nadal polskiego Wilna

Wilno, które przez kilkaset lat i do 1945 roku było miastem polskim (większość jego mieszkańców stanowili Polacy) i odegrało wyjątkowo wielką rolę w historii Polski oraz polskiej literatury, sztuki, muzyki, kultury i nauki oraz religii katolickiej, przez imperializm rosyjsko-swiecki należy dziś do Litwy (Litwini powinni postawić z wdzięczności wielki pomnik Józefowi Stalinowi w centrum Wilna, bo bez niego Wilno NIGDY nie było by litewskie!). Jednak pomimo wielkich wysiedleń Polaków z Wilna w latach 1945-46 (107 613 osób) i 1957-58 w granice nowej Polski (PRL), Polacy nadal stanowią 20% ludności miasta, czyli mieszka ich tam ponad 100 000. Stąd Wilno nadal odgrywa pewną rolę w życiu narodu polskiego. W białostockiej Galerii im. Ślendzińskich otwarto wystawę obrazów 14 malarzy polskich mieszkających i tworzących w Wilnie, zatytułowaną „Kalejdoskop wileński. Z kolekcji Polskiej Galerii Artystycznej znad Wilii”. Wystawa ma odwiedzić inne miasta Polski („Nasz Dziennik” 26.3.2009).

„Taras Bulba” i Polacy

Reżyser rosyjski Władimir Bortko dokonał ekranizacji znanej powieści Mikołaja Gogola (zm. 1852) Taras Bulba. Jest to film o atamanie kozackim, który wznieca powstanie na Siczy i rusza przeciwko Polakom. Polska i Polacy w filmie nie są pokazani w najlepszym świetle. Bortko dał w filmie sceny, których nie ma w powieści Gogola. Reżyser pokazuje na przykład zmyśloną przez siebie scenę napadu Polaków na Tarasa Bulbę i zabicia jego żony, gdy on z synami opuszcza rodzinny chutor. Pozy tym eksponuje w sposób makabryczny scenę torturowania w Warszawie jednego z synów Tarasa, Ostapa (która jest wymysłem Gogola), co ma jeszcze bardziej pogłębić barbarzyński wizerunek wroga. W filmie do znudzenia powtarza się ideę jedności Rusi i jej prawosławne oblicze. Polska ma wywołać w widzu skojarzenie ze współczesną Europą, od której – przynajmniej w warstwie propagandowej – chcą się odciąć dzisiejsze kremlowskie elity – mówi rosyjski krytyk filmowy Jurij Gładilszczykow („Rzeczpospolita” 31.3.2009).

Muzeum Czesława Niemena na Białorusi

Czesław Niemen, właściwie Czesław Wydrzycki (1939-2004), wybitny piosenkarz, jedna z największych indywidualności polskiej sceny rockowej, urodził się w należących wówczas do Polski Starych Wasiliszkach na wschód od Grodna, czyli na terenie dzisiejszej Białorusi. Mieszkał tam do 1958 roku, kiedy to przesiedlił się do Polski w ramach tzw. drugiego wysiedlania Polaków ze Związku Sowieckiego (1957-58). Decyzją Polsko-Białoruskiej Komisji do spraw Dziedzictwa Kulturalnego dom rodzinny Niemena ma zostać wyremontowany i przekształcony w muzeum artysty – jako wspólny projekt polsko-białoruski; ma być również miejscem spotkań muzyków obu krajów i koncertów oraz instytucją promującą współczesną kulturę polską na Białorusi (IAR 7.4.2009).

Prześladowanie Polaków na Litwie

W tym roku (2009) przypada 15. rocznica podpisania traktatu polsko-litewskiego, który zobowiązywał obie strony do przestrzegania praw mniejszości narodowych. Tymczasem Polacy na Litwie (Wilno i Wileńszczyzna, gdzie stanowią większość ludności w powiatach wileńskim i solecznickim) są dyskryminowani, wręcz prześladowani przez szowinizm litewski. Do tej pory nie zwrócono Polakom ziemi, którą zabrali im komuniści, gnębi się polskie szkolnictwo, zabrania się dwujęzycznych nazw w polskich miejscowościach na Litwie, ciągle obowiązuje używanie litewskiej formy polskich nazwisk, zmienia się granice okręgów wyborczych, tak aby osłabić wpływy polskie w tych okręgach, Kościół litewski zawzięcie walczy z polskim katolicyzmem na Litwie. Polacy na Litwie domagają się większego wspierania ich praw przez rząd polski („Nasz Dziennik” 7.4.2009).

Potępiany katolik

W 2019 r. Brześć nad Bugiem (dziś Białoruś) ma hucznie obchodzić 1000-lecie miasta. W ramach 10 lat trwających uroczystości w centrum miasta już w 2010 r. ma stanąć 10-metrowy monument, który ma przedstawiać najważniejsze postacie z historii miasta. Z Polaków miał tam się znaleźć król Władysław Jagiełło i pochodzący spod Brześcia pisarz i adiutant Tadeusza Kościuszki – Julian Ursyn Niemcewicz. Jednak ostatecznie nie będzie ich na pomniku, dlatego, że Niemcewicz w jednej ze swych książek nazwał Brześć polskim miastem (co było wówczas prawdą), a przeciwko Jagielle zaprotestowała Rosyjska Cerkiew Prawosławna, gdyż „syn naszej ziemi zdradził ją i swój naród, przeszedł na katolicyzm, zdradzając prawosławie”. – Tymczasem Jagiełło nigdy nie był prawosławnym!

Walka z polskimi pamiątkami

Władze państwowe jak i samorządowe Litwy, Białorusi i Ukrainy robią wszystko, aby zniszczyć jak najwięcej polskich pamiątek na tych ziemiach. Oto najświeższe informacje w tej sprawie: w Wilnie klasztor bazylianów gdzie był więziony Adam Mickiewicz i gdzie toczy się III część jego „Dziadów” przerabiany jest na hotel, a w mieście Buczacz koło Lwowa władze ukraińskie postanowiły zatrzeć polski charakter tamtejszego pięknego barokowego ratusza z XVII w.; przeróbka (zamiana polskiego hełmu na wieży na bizantyńską kopułę) da wschodni (ukraiński) charakter budowli. – W australijskiej telewizji etnicznej SBS wyświetlono ukraiński film o pięknym gmachu opery lwowskiej. W filmie nie wspomniano, że jego architektem był Polak – pochodzący z Wielkopolski Zygmunt Gorgolewski i że ten teatr – pełen poloników po dziś dzień - od zbudowania go w 1900 r. do 1939 był teatrem polskim.

Zagrabione obrazy z Wawelu na Wołyniu

Podczas II wojny światowej wiele polskich dzieł sztuki zostało zagrabionych przez Niemców i Związek Sowiecki oraz przy okazji przez Ukraińców, Litwinów i Białorusinów. Np. uznawane dotąd za zaginione podczas wojny cenne portrety Zygmunta Krasińskiego oraz Elizy Krasickiej z Wawelu zidentyfikowano ostatnio w Wołyńskim Muzeum Krajoznawczym w Łucku na Ukrainie.

Monumentalne obrazy z Żółkwi

W pięknej barokowej farze katolickiej w Żółkwi (na pn. od Lwowa), która była ulubionym miejscem króla Jana III Sobieskiego, oprócz pięknych marmurowych nagrobków Żółkiewskich i Sobieskich znajdowały się do 1939 r. ogromne malowidła batalistyczne obrazujące największe zwycięskie bitwy króla Jana III Sobieskiego i jego pradziada Stanisława Żółkiewskigo, tworzące jeden z najbardziej monumentalnych zespołów malarstwa batalistycznego w Europie: Bitwa pod Chocimiem (1679) pędzla gdańskich malarzy: Andreasa Stecha i Ferdinanda van Kessela; Bitwa pod Kłuszynem (1620) Szymona Boguszowicza, Bitwa pod Wiedniem i Bitwa pod Parkanami z lat 1693-95 – oba Marcina Altomontego. Sowieci zabrali obrazy z kościoła i dzisiaj są własnością Lwowskiej Galerii Obrazów (w filii w Olesku), a Ukraińcy uważają je za własność narodu... ukraińskiego, że należą do ukraińskiej historii sztuki.

Lwów polski i austriacki

Lwów był od 1340 do 1945 r. polskim miastem, trzecim najważniejszym miastem w historii Polski (po Warszawie i Krakowie). Prawie wszystko co powstało w tym mieście do 1939 r. było polskie lub stworzone dla Polaków. Tymczasem w Polsce nie okazuje się dużego zainteresowania polskim dziedzictwem kulturalnym we Lwowie, na co zwrócił ostatnio uwagę redaktor naczelny krajowego magazynu „Zabytki. Heritage” Grzegorz Mazur. Zwrócił on uwagę na to, że Austriacy, którzy okupowali polski Lwów w latach 1772-1918, więcej interesują się austriacką historią Lwowa niż Polacy polską historią tego miasta. Austriacy utworzyli we Lwowie Centrum Historii Miejskiej Europy Środkowowschodniej, znakomicie wyposażone w sale wykładowe, bibliotekę i pokoje gościnne. I zauważa: „Jest zadziwiające, że takiego centrum we Lwowie Polska jeszcze nie ma”. – Z tym że Ukraińcy na pewno takiego polskiego centrum by nie chcieli, a wyprane z polskości władze polskie po 1989 roku nawet o tym nie myślą.

Fotoklub Wileński

Muzeum Historii Fotografii im. Walerego Rzewuskiego w Krakowie to jedyna w Polsce placówka muzealna gromadząca eksponaty z dziedziny fotografii, historii, techniki oraz sztuki fotograficznej. Ekspozycja stała przedstawia osobno m.in. dzieje polskiego Fotoklubu Wileńskiego, który odegrał dużą rolę w historii polskiej fotografii w okresie międzywojennym.

Ukraina krajem dzikiego prawa

Tym krajem jest Ukraina. Jej władcy uważają, że wszystko co jest na dzisiejszej Ukrainie, czyli nawet wszystko to co teoretycznie jest własnością Polaków czy innych mniejszości narodowych na Ukrainie lub np. Kościoła katolickiego faktycznie, wg ich prawa, było zawsze i jest własnością państwa i narodu ukraińskiego i Ukraińcy mają pełne prawo dowolnie z tym postępować. Jak chcą np. zwrócić katolikom jakiś kościół to dobrze, a jak nie chcą im zwrócić to też dobrze, bo to zgodne z ich prawem. Stąd np. stworzone przez Polaków i arcypolskie Ossolineum we Lwowie uważają za bibliotekę i kolekcję... ukraińską, do której Polacy i Polska nie mają najmniejszego prawa. Niestety zachowują się jak prawdziwi złodzieje, którzy uważają, że skradziona rzecz jest już ich.

Ród Sobańskich

Znany polski ród Sobańskich wywodzi się z miejscowości Sobanice koło Płońska na Mazowszu. Już w połowie XVIII w. byli jedną z najbogatszych rodzin w Polsce. Spory majątek przyniosła im produkcja cukru w 11 cukrowniach na Podolu (Ukraina) i produkty roślinne uzyskiwane ze 100 tys. hektarów ukraińskiego czarnoziemu. W 1880 r. Feliks Sobański (1833 – 1913) za zasługi dla Kościoła uzyskał od papieża Leona XIII tytuł hrabiowski. Cztery lata wcześniej został właścicielem rezydencji w Warszawie – ładnego pałacyku przy al. Ujazdowskich 13, który zabrali im komuniści w 1945 r.

Sztandar z Żółkwi

Miejscem stałej dyslokacji powstałego we Francji w latach 1917 (armia ge. J. Hallera) 6 Pułku Strzelców Konnych im. Hetmana Wielkiego Koronnego Stanisława Żółkiewskiego była w latach 1921-39 Żółkiew koło Lwowa (dziś Ukraina) - rodowa posiadłość tego wybitnego polskiego wodza i żołnierza. Dzisiaj sztandar tego pułku przechowywany jest w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Tradycje pułku żółkiewskiego kultywowała w latach 1990-2002 5 Kresowa Brygada Zmechanizowana w Gubinie (woj. lubuskie).

Kościół kresowych męczenników

W latach 1939-1945 na terenach polskich katolickich diecezji kresowych: łuckiej, lwowskiej i przemyskiej zginęło co najmniej 255 polskich duchownych, z których najwięcej - 56 - zginęło z rąk Ukraińców. Księży mordowano zarówno skrytobójczo, jak i na oczach wiernych, gdy np. odprawiali Msze Święte. Czasem ginęli w straszliwych męczarniach („Nasz Dziennik” 2-3.5.2012).

Wołyń w dziejach teatru polskiego

Wołyń to kraina historyczna, granicząca z zachodu z polską Lubelszczyzną, a leżąca po prawej stronie Bugu i ciągnąca się aż po rzekę Słucz na wschodzie, Prypeć na północy i granicę dawnej historycznej Rusi Halickkiej (przed wojną nazywaną MałopolskąWschodnią) na południu. Historyczną stolicą Wołynia jest miasto Łuck nad Styrem.
Za księcia polskiego Mieszka I obszar po rzekę Styr – czyli dzisiejszy zachodni Wołyń - należał do Polski do 981 roku, kiedy to – według ruskiego kronikarza Nestora – książę kijowski Włodzimierz poszedł „k’Lacham i zaniał grady ich Peremyszl, Czerwien i inny i że sut do seho dnia pod Rusiu”. Ziemia ta dostała nazwę Grodów Czerwieńskich (od dziś przygranicznego – po polskiej stronie - grodu Czerwień). Tędy szedł Bolesław Chrobry na Kijów w 1018 roku i przyłączył ponownie te ziemie do Polski. W 1031 roku doszło do (pierwszej w dziejach) koalicji niemiecko-ruskiej/rosyjskiej przeciw Polsce, w wyniku której Niemcy zajęli Łużyce, a Rusini ponownie Grody Czerwieńskie. Wróciły one ponownie do Polski za Bolesława II Śmiałego w 1069 roku , ale odpadły od naszego państwa na trwale ok. 1090 roku za panowania Władysława Hermana i uległy całkowitemu zruszczeniu w XII-XIII wieku przez narzuconą ludności wiarę prawosławną.

Tereny przy Bugu w rejonie Włodzimierza Wołyńskiego, Lubomla i Ratna zgodnie z testamentem ostatniego władcy Rusi Halicko-Wołyńskiej Jerzego II (zm. 1340, króla polskiego uczynił swoim spadkobiercą) włączył do Polski w 1349 roku król Kazimierz Wielki, natomiast pozostałą część Wołynia podbiła Litwa. W wyniku unii polsko-litewskiej w 1385 roku Wołyń był de facto w Polsce – na terenie Wielkiego Księstwa Litewskiego. Po unii lubelskiej w 1569 roku cały Wołyń na życzenie szlachty wołyńskiej (wówczas głównie ruskiej) znalazł się w granicach Korony, czyli Polski. Jako województwo wołyńskie należał do Polski do 1793-95 roku. Uległ wtedy w dużej części polonizacji; polską stała się miejscowa szlachta ruska i mieszczaństwo, a nawet były polskie wioski. Kwitła tu polska oświata i kultura oraz rozwijał się Kościół katolicki (diecezja łucka: 221 parafii w 1772 roku).
W wyniku II i III rozbioru Polski Wołyń znalazł się w granicach carskiej Rosji i jako gubernia wołyńska należał do niej do 1915/16 roku. Władze carskie od 1831 roku brutalnie rusyfikowały kraj niszcząc oświatę i kulturę polską oraz strukturę Kościoła katolickiego (np. zlikwidowano na Wołyniu 50 klasztorów i dużą liczbę parafii). Od 2. poł. XIX w. Polacy mieli zabronione używania języka polskiego w miejscach publicznych i nie mieli prawa nabywać tu ziemi.

W 1919 roku została przywrócona tu władza polska, a w kwietniu 1920 w umowie polsko-ukraińskiej władze ukraińskie (rząd S. Petlury) uznały przynależność Wołynia do Polski. 1919-20 Wołyń był terenem wojny polsko-sowieckiej (bolszewickiej). Na mocy traktatu ryskiego - polsko-sowieckiego (i ukraińskiego) z marca 1921 roku Wołyń znalazł się w granicach Polsk; w świetle prawa międzynarodowego należał do Polski. Wołyń tworzył województwo wołyńskie. Nastąpił wszechstronny rozwój krainy: dokonano bardzo potrzebnej komasacji gruntów; Wołyń stawał się spichlerzem zbożowym Polski; prawie całkowicie zlikwidowano w młodym pokoleniu plagę analfabetyzmu.

W wyniku umowy Hitlera ze Stalinem, we wrześniu 1939 roku Wołyń został zaanektowany przez ZSRR. Ponownie niszczono polskość na tej ziemi, a w latach 1940-41 kilkadziesiąt tysięcy wołyńskich Polaków zesłano w głąb ZSRR. Po napadzie Niemiec na ZSRR w czerwcu 1941 roku Wołyń do 1944 roku był pod okupacją niemiecką, którą wspierali nacjonaliści ukraińscy. W latach 1943-45 ok. 60 000 Polaków zostało bestialsko zamordowanych przez oddziały nacjonalistycznej Ukraińskiej Powstańczej Armii. Masę Polaków Niemcy wywieźli wówczas na przymusowe roboty do Niemiec, a kilkadziesiąt tysięcy Polaków uszło przed bandami UPA do centralnej Polski. W latach 1944-46 władze sowieckie wysiedliły do Polski w nowych granicach pozostałych Polaków na Wołyniu w liczbie 216 979 osób (Jan Czerniakiewicz „Repatriacja ludności polskiej z ZSRR 1944-1948” PWN Warszawa 1987). Kilka czy kilkanaście tysięcy Polaków wyjechało z Wołynia do Polski (PRL) w ramach tzw. drugiej „repatriacji” w latach 1957-58, a sowiecki – tendencyjny - spis ludności z 1959 roku wykazał na Wołyniu ciągle i już tylko 7000 Polaków. Od upadku Związku Sowieckiego w 1991 roku Wołyń należy do Ukrainy.

....................

Dzieje teatru polskiego na Wołyniu prawdopodobnie zapoczątkował teatr szkolny kolegium bazyliańskiego we Włodzimierzu Wołyńskim (wykłady w nim były prowadzone w języku polskim), działający w drugiej połowie XVIII w., prawdopodobnie w latach 1754-73.
Natomiast początki zawodowego teatru polskiego na Wołyniu zapoczątkował rok 1783 i są one ściśle związane z osobą Wojciecha Bogusławskiego (1757-1829), którego zasługi dla teatru polskiego są tak ogromne, że jest nazywany ojcem teatru polskiego. Otóż w maju 1783 roku Wojciech Bogusławski objął dyrekcję Teatru Narodowego w Warszawie, którego antreprenerem był książę Marcin Jerzy Lubomirski. Dubno na Wołyniu było jedną z siedzib rodowych Lubomirskich. Stąd na zaproszenie Lubomirskiego w grudniu 1783 roku teatr warszawski Bogusławskiego udał się z występami do Dubna. W skarbcu pałacu Lubomirskich naprędce urządzono teatrzyk dla zespołu Bogusławskiego. W zespole tym występowały wówczas takie gwiazdy sceny polskiej jak np. Salomea Dreszner, Petronela Drozdowska, Anna Kossowska, Karolina Rutkowska oraz Karol Leyman, Andrzej Rutkowski i Józef Sychra.

Teatr Narodowy występował w Dubnie akurat w okresie tzw. kontraktów (styczeń), kiedy do Dubna zjeżdżała każdego roku prawie cała szlachta wołyńska i podolska dla dokonania różnych transakcji finansowych oraz sprzedaży i kupna dóbr ziemskich. Toteż występy Teatru Narodowego cieszyły się dużą popularnością. Wśród szlachty zrodziła się myśl zbudowania stałego i dużego budynku teatralnego. W latach 1783-1784 wzniesiono w mieście „obszerny teatr, dwa razy warszawski przewyższający”, w którym w latach 1785-90 występował Wojciech Bogusławski ze swym zespołem. W tym okresie w zespole występowali m.in.: Mateusz Esmond (1785-88), Wawrzyniec Harasimowicz (1786-87), Jakub Hempiński (1785), Michał Hendel (1786), Maciej Każyński (1787), Karol Leyman (1785-87), Andrzej Mierzyński (1786-87), Józef Olszewski (1786), Józef Szychra (1785-90), Jan Szczurowski (1788), Karol Świerzawski (1785), prawdziwa gwiazda sceny polskiej Agnieszka Truskolaska (1785) i Tomasz Truskolaski (1785).
Pomimo wyjazdu Bogusławskiego z Dubna w 1790 roku i po przeniesieniu przez Rosjan kontraktów z Dubna do Kijowa w 1798 roku (w wyniku włączenia Wołynia do Rosji), teatr w Dubnie był czynny nieprzerwanie do 1860 roku. Zimą 1790-91 roku występował w budynku teatru dubieńskiego teatr dworski hetmana M.K. Ogińskiego ze Słonimia, wystawiając balety układu Franciszka Szlancowskiego. W latach 1803-05 występował tu zespół Jana Kamińskiego (z udziałem m.in. Hankiewicza); w 1806-07 zespół Jana i Joanny Szczurowskich; w 1823 roku teatr polski z Wilna pod kierownictwem Józefa Milewskiego; w latach 1838-41 zespół teatralny Seweryna Malinowskiego; w 1844-45 zespół Walenzego Jachimowskiego; w 1848 roku zespół Wincentego Sokulskiego; w 1853 roku zespół Leonarda Słobodzińskiego (z Andrzejem Moszyńskim), a w 1860 roku zespół Władysława Łozińskiego.

Poza Dubnem do Powstania Styczniowego 1863-64 występowało w większych miastach Wołynia szereg polskich zespołów teatralnych. I tak, dla przykładu, w Krzemieńcu w latach 1803-05 dawał przedstawienia zespół teatralny Jana Nepomucena Kamińskiego, w 1830 roku zespół Seweryna Malinowskiego, między 1847 a 1853 roku zespół Kazimierza Skibińskiego, a w 1853 roku zespół Leonarda Słobodzińskiego; w Równem w 1823 i 1825 roku grał zespół Józefa Milewskiego (m.in. Babroński, Brodzińscy, Chowełka, Józef Łukaszewicz), a w 1853 roku zespół Leonarda Słobodzińskiego; w Ostrogu w 1824 roku występował zespół Józefa Milewskiego. W drugiej lat 50. XIX wieku w kilku miastach wołyńskich koncertował solo utalentowany aktor Piotr Zelinger.

Jeśli chodzi o prywatne teatry dworskie, to na Wołyniu takie teatry istniały w Wiśniowcu i Młynowie. W Wiśniowcu w latach 80. XVIII wieku działał teatr dworski w pałacu Mniszchów. Tutaj w 1787 roku wystawiano po raz pierwszy (premiera) komedię A.K. Czartoryskiego „Kawa” (wydana w 1779 r.). Natomiast w Młynowie teatr dworski utrzymywał hr. Aleksander Chodkiewicz (1776-1838), znany działacz kulturalny i mecenas, kolekcjoner i dramatopisarz.

Po zdławieniu powstania 1863-64 władze carskie zlikwidowały wszystkie teatry i polskie zespoły teatralne na Kresach (Ziemiach Wschodnich) oraz zabroniły występowania tam polskich zespołów teatralnych z Kongresówki. Stan ten trwał aż do rewolucji 1905 roku, w wyniku którego carat dał pewne prawa Polakom na Kresach. Tylko dzięki temu dla przykładu w 1906 roku występował w Łucku i Równem znany aktor warszawski Artur Zawadzki, w 1907 roku grał w miastach wołyńskich zespół teatralny Bolesława Bolesławskiego, a w 1910 roku występował w Łucku zespół teatralny Jana Pawłowskiego.

Jednak o prawdziwym odrodzeniu się teatru polskiego na Wołyniu można mówić dopiero po równoczesnym odrodzeniu się państwa polskiego w listopadzie 1918 roku i przyłączeniu do niego Wołynia na początku 1919 roku. Rok ten jak i następny były jednak jeszcze latami wojny. Wschodni Wołyń spływał krwią. I w tym właśnie czasie, od lata 1919 roku do grudnia 1920 roku Karol Karliński (właśc. K. Knake-Zawadzki) prowadził w Równem polski Teatr Żołnierski (zwany także „frontowym”) YMCA, w którym występowali tak znani aktorzy scen polskich jak Stanisława Kawińska, Stanisław Knake-Zawadzki i Antoni Wzorczykowski obok plejady innych aktorów. W grudniu 1919 roku wyjechał na kilkutygodniowe tournee do Łucka i okolic Teatr Polski z Przemyśla pod dyrekcją Henryka Cudnowskiego.

Kiedy zakończyła się wojna polsko-sowiecka w październiku 1920 roku, a Wołyń podniósł się ze zniszczeń wojennych, polscy Wołyniacy postanowili mieć własny teatr z prawdziwego zdarzenia. Myśl ta nurtowała środowisko polskie, szczególnie Łucka, od 1916 roku (czyli po odejściu Rosjan z Wołynia). Po zakończeniu działań wojennych sprawę tę wziął w swoje ręce i zrealizował wraz z innymi osobami Aleksander Szuro, następnie długoletni sekretarz zarządu teatru. Tak więc sam Wołyń, bez zachęty Warszawy, postanowił mieć swój własny, stały i zawodowy teatr polski, następnie go stworzył i sam zapewnił mu warunki egzystencji i pracy.

Teatrem tym był Teatr Wołyński im. Juliusza Słowackiego (Słowacki urodził się w Krzemieńcu na Wołyniu). Został on założony w stolicy Wołynia i województwa wołyńskiego Łucku w 1925 roku. Był to teatr objazdowy, który postawił sobie za cel docieranie z przedstawieniami do możliwie wszystkich miast, a nawet miasteczek Wołynia. Teatrem Wołyńskim opiekował się wołyński samorząd wojewódzki. Roczny budżet Teatru wynosił 260 000 złp; jako ciekawostkę warto odnotować, że w pierwszym 10-leciu istnienia Teatru dyrekcja sławnego Liceum Krzemienieckiego przeznaczyła na jego rozwój aż 10 000 złp. Pierwszymi dyrektorami Teatru Wołyńskiego byli w latach 1925-26 Michał Melina i Władysław Ratschka, który w tym teatrze 9 grudnia 1925 roku obchodził jubileusz trzydziestolecia pracy aktorskiej. Reżyserami zostali wówczas Władysław Helleński i Gwido Trzywdar-Rakowski, a do grona aktorów należeli wówczas przybyli do Łucka z innych teatrów polskich m.in.: Mila Czajkowska (1925), Władysław Helleński (1925-26), Władysław Pietruszyński (1925-26), Gwido Trzywdar-Rakowski (1925-26), Tadeusz Warchałowski (1925-26) i Maria Wronowska (1925-26). Gościnnie w pierwszym sezonie występowała słynna aktorka Irena Trapszo z teatru lwowskiego.

W późniejszych latach i do 1939 roku bardziej znanymi aktorami Teatru Wołyńskiego byli: Hanna Biernacka (1934-36), Edward Czerwiński (1934-38), Stanisław Dębicz (1937-38), Halina Doree (1937-38), Edward Fertner (1930-31 i 1937-39), Gosławska (lata 30.), Roman Jaglarz (1934-36), Janusz Jaroń (1932-34), Leon Łętowski (1926-30), Wanda Łuczycka (lata 30.), Maria Malanowicz (1938-39, gdzie grała swoją ostatnią rolę w życiu – Roksanę w „Cyrano de Bergerac”), Wacław Malinowski (1932-34), Mieczysław Mieczyński (1938-39), Adam Mikołajewski (1930-31), Maria Mirska-Zarembina (1936-37), Wacław Modrzeński (1933-36), Zdzisław Mrożewski (1933-34), Mieczysław Nawrocki (1930-31), Okońska (lata 30.), Tadeusz Olderowicz (1938-39), Piotr Orłowski (1935-38), Stanisław Puszycki (1931-32 i 1937-39), Sarnecka (lata 30.), Leopold Skwierczyński (1934-36), Zofia Sławińska (1931-38, w Teatrze Wołyńskim obchodziła dwa jubileusze: 18.3.1932 – dwudziestopięciolecie gry aktorskiej w sztuce „Madame X”, a 20.3.1936 – trzydziestolecie pracy artystycznej w roli Matki generałowej w sztuce „Trafice pani generałowej”), Stanisław Smoczyński (1934-35), Joanna Sobotkowska (1936-38), Kazimierz Sroczyński (1932-33), Teresa Suchecka (1930-31), Edward Szafrański (1934-38, gdzie obchodził we wrześniu 1937 dwudziestopięciolecie pracy artystycznej), Karol Tomaszewski (1938-39), Nina Veidt (1936-38), Kazimierz Wichniarz (1934-36, znany z roli Zagłoby w filmie „Potop” 1974), Maria Wilkoszewska (1935-37) i Michalina Zamiłło (1929-31). - Byli to w większości aktorzy przybyli tu zazwyczaj z pobudek patriotycznych (wzmacnianie polskości na Wołyniu) z innych teatrów polskich na jeden czy kilka sezonów teatralnych albo tylko co upieczeni absolwenci studiów aktorskich.

Gościnnie występowali w Teatrze Wołyńskim w Łucku m.in. tacy dobrzy i popularni aktorzy jak: Leonia Barwińska w latach 1934-39, wielka Stanisława Wysocka w 1933 i 1934 roku, równie znana Wanda Siemaszkowa w 1930 roku, Józef Orwid w 1931 roku czy Jerzy Leszczyński („Słownik biograficzny teatru polskiego 1765-1965” Warszawa 1973).
Stefan Czarnocki, starosta krzemieniecki w latach 1930-36, w artykule pt. „Na jubileusz 5-lecia Teatru Wołyńskiego im. Juliusza Słowackiego” (Stefan Czarnocki „Artykuły i przemówienia” Londyn 1986) wymienia jako ulubieńców publiczności następujących wówczas występujących tu aktorów: Łuczycką, Sarnecką, Sławińską, Gosławską, Biernacką, Okońską, Modrzeńskiego, Szafrańskiego, Leszczyńskiego i Jaglarza.

Reżyserowali tu m.in. głośny Iwo Gall (dorywczo w latach 1928-30), genialny Leon Schiller (1939) czy Wacław Malinowski (1932-34). Po Halinie Gallowej dyrektorem Teatru Wołyńskiego w Łucku został w 1931 roku Aleksander Rodziewicz, a po nim Marian Miller.
Rodziewicz uprzednio pracował w teatrach polskich Kijowa, Krakowa, Wilna, Poznania i Warszawy. To jego głównie zasługa, że Teatr Wołyński stanął na wysokim poziomie artystycznym: zdobył na konkursie ogólnopolskim im. Wyspiańskiego w Krakowie wysoką trzecią nagrodę i wyjeżdżał na częste gościnne występy do Lublina, Brześcia nad Bugiem i Pińska, gdzie był gorąco przyjmowany. Repertuar Teatru Wołyńskiego był zbliżony do repertuaru teatrów prowincjonalnych (głównie sztuki i komedie polskich autorów), chociaż nieraz udowadniał, że ma większe ambicje. Stąd sam wielki Jerzy Szaniawski, znany dramatopisarz, współpracujący z teatrami, w swoich wspomnieniach „W pobliżu teatru” (1956) pisze również o Teatrze Wołyńskim.

Wojewoda wołyński z lat 1928-38 Józef Józewski w swoich wspomnieniach („Zamiast pamiętnika” w: „Zeszyty Historyczne”, Nr 60, Paryż 1982) pisze tak o Teatrze Wołyńskim: „Teatrowi dane było odegrać w wołyńskim życiu rolę niemałą. W rytm dni wołyńskiej nawet najbardziej głuchej prowincji wkroczył akcent teatru. Życie oniemiało, a potem rozradowane nie widziało siebie bez teatru. Było to coś bardzo swojego i bliskiego. Teatr wołyński był teatrem objazdowym... Przez cały czas teatr był w ruchu, jeździł od miasta do miasta, od miasteczka do miasteczka. Nocowano i mieszkano w wagonach, w zajazdach, przygodnych „hotelach”. Większość jednak czasu spędzano w przydzielonych teatrowi dwóch wagonach kolejowych. Teatr krążył z niesłychanym zapamiętaniem po Wołyniu, bez wypoczynku, bez wytchnienia. To, co teatr nazywał „wypoczynkiem” i „wytchnieniem” dla ludzi spokojnych ani jednym, ani drugim nie było. Teatr jeździł i grał, robił próby, premiery, przedstawienia – grał nawet systematycznie w Lublinie i Brześciu. Mówimy „teatr”, a nie mówimy o ludziach, którzy są teatrem – o zespole aktorskim. Przebywali oni bezustannie na wołyńskim teatralnym froncie. Tak było wiosną, latem, jesienią, zimą. Tylko nie liczący się z niczym „patriotyzm aktorski” mógł sprawić, że tak było. Obok, a raczej równolegle z „patriotyzmem aktorskim” rodził się patriotyzm teatru społecznego. Kiedy się spotykałem z zespołem aktorskim, opanowywało mnie zażenowanie. Jak świat aktorski wszystko to wytrzymuje, zwłaszcza panie? Tymczasem oblicza wskazywały, że mam przed sobą osoby nie przygnębione, nie załamane trudem i ciężką pracą, ale towarzystwo wesołe, rozradowane, pewne siebie. Tak dane mi było poznać „tajemnicę teatru” – tajemnicę twórczego ludzkiego wysiłku bez patosu i propagandy... Teatr Wołyński i dyrektor Aleksander Rodziewicz dobrze zasłużyli się Wołyniowi”.

Z kolei Kazimierz Wichniarz tak wspomina swe lata w Teatrze Wołyńskim:
„W 1934 r. ukończyłem studio aktorskie pod dyr. Nuny Młodziejowskiej-Szczurkiewiczowej w Poznaniu i po zdaniu egzaminu przed komisją państwową pod przewodnictwem Zelwerowicza od scen prowincjonalnych, toteż nie tracąc czasu zaangażowałem się do teatru wołyńskiego. W Łucku przygotowywaliśmy premiery (szło to błyskawicznie, w ciągu sezonu wystawialiśmy po kilkanaście nowych pozycji) i ruszaliśmy w objazd, całymi tygodniami podróżując od miasteczka do miasteczka wagonami mieszkalnymi... Co to były za wspaniałe czasy! Człowiek był młody, pełen nadziei, romantyzmu, niespożytych sił witalnych. Do dziś z rozrzewnieniem wspominam wołyńskie noce, gdy przez okno wagonu wsuwał się ogromny letni księżyc, a czasem ktoś jeszcze. Graliśmy każdego niemal dnia. Moją pierwszą wielką rolą był Mąż w „Ich czworo” Zapolskiej. Zbierałem doświadczenia aktorskie, w tym objazdowym teatrze prowadzonym przez Aleksandra Rodziewicza i Mariana Millera; występowała m.in. Gosławska, Wanda Łuczycka, Rudzki, Mrożewski, gościnnie – Stanisława Wysocka” (Życie Warszawy Nr 149, 25-26 czerwca 1977).

W 1938 roku dyrektorem Teatru Wołyńskiego im. Juliusza Słowackiego został Janusz Strachocki (1892-1967), były aktor teatrów polskich w Moskwie, Kijowie, Warszawie i Poznaniu, ostatnio, w latach 1926-37, we Lwowie, a po II wojnie światowej kierownik Szkoły Dramatycznej w Warszawie i aktor Teatru Dramatycznego tamże. Dyrektorem administracyjnym Teatru został Stefan Kordowski (1938-39). W 1936 roku wyszła w Łucku nakładem Teatru Wołyńskiego książka pt. „Teatr Wołyński im. Juliusza Słowackiego 1926-1931, 1916-1936”.

Teatr Wołyński im. Juliusza Słowackiego zlikwidowały władze sowieckie po zbrojnym zajęciu przez Armię Czerwoną Wołynia we wrześniu 1939 roku, co nastąpiło w myśl porozumienia Hitlera ze Stalinem (pakt Ribbentrop-Mołotow z sierpnia 1939 r.).

Życie teatralne przedwojennego Wołynia nie ograniczało się jednak tylko do działalności Teatru Wołyńskiego w Łucku. Jego drugim torem-nurtem były występy na Wołyniu polskich teatrów objazdowych lub teatrów z innych miast Polski. I tak m.in. w latach 1922-24 występował w miastach i miasteczkach wołyńskich teatr objazdowy pod kierownictwem Szczerskiego i Szczawińskiego; w latach 1924-33 zespół teatralny Władysława Szumowicza i jego żony Reny Ruszczyc; w latach 1924-27 zespół teatralny Bronisława Oranowskiego; w latach 1925-29 zespół teatralny Stefana Martyki; w 1925 występował w Łucku, Równem, Włodzimierzu Wołyńskim i Sarnach objazdowy zespół teatralny wybitnego aktora i reżysera polskiego Karola Adwentowicza z Warszawy; także w 1925 roku występowało w miastach Wołynia zrzeszenie operowe pod nazwą „Opera dla Kresów Wschodnich”, kierowane przez Bronisława Wolfstahla; w następnym roku dawał przedstawienia we Włodzimierzu, Kowlu, Łucku i Równem teatr objazdowy wielkiej aktorki Stanisławy Wysockiej; w tymże 1926 roku występowała w Łucku na czele własnego zespołu Lucyna Messel – jedna z najwybitniejszych polskich artystek operowych; w 1927 roku występował w Kowlu, Łucku i Równem zawodowy Teatr Nowości z Krakowa pod dyrekcją Tadeusza Pilarskiego, a we Włodzimierzu, Kowlu, Kiwercach, Łucku, Sarnach, Rokitnie, Równem, Zdołbunowie, Dubnie i Krzemieńcu Objazdowy Teatr dla Młodzieży im. Marszałka Józefa Piłsudskiego, prowadzony przez Zofię Hartman; w 1928 roku dawał przedstawienia w Kowlu, Łucku, Równem i Dubnie mały zespół Teatru Nowości z Warszawy pod kierunkiem Konrada Toma z takimi gwiazdami sceny polskiej jak Zula Pogorzelska i Ludwik Sempoliński.

Osobnego omówienia domagają się występy m.in. na Wołyniu reformatorskiej instytucji teatralnej o charakterze stowarzyszenia - Teatru Reduta, działającej w latach 1919-39 pod kierownictwem Juliusza Osterwy, który jest uważany za największego polskiego reżysera okresu międzywojennego; inscenizatorem w Reducie był Leon Schiller, który z kolei uważany jest za największego polskiego inscenizatora. Teatr Reduta działał w Warszawie, Wilnie i Grodnie (1925-30) i ponownie w Warszawie. Podczas pobytu na Kresach w latach 1925-29 Reduta dała przeszło 1800 przedstawień w prawie 200 miastach, wystawiając polskie dramaty i komedie: „Fircyka”, „Wesele”, „Śluby panieńskie”, „Zemstę”, „Dożywocie”, „Przyjaciół”, „Nowego Don Kiszota”, „Cyd”, „Przepióreczkę”, „Turonia”, „Sułkowskiego”, „Mazepę” i plenerowego „Księcia Niezłomnego”. Na terenie Wołynia zespół Teatru Reduta występował w następujących miastach: Dubno, Kiwerce, Kostopol, Kowel, Krzemieniec, Luboml, Łuck, Ostróg, Równe, Sarny, Wiśniowiec, Włodzimierz Wołyński i Zdołbunów. Jego przedstawienia ściągały do sal teatralnych nie tylko Polaków, ale również wielu kulturylnych Żydów i Ukraińców.

Występy polskich teatrów objazdowych na Wołyniu ograniczył wielki światowy kryzys gospodarczy, który dotknął również Polskę (1930-35), a przede wszystkim rozwój i wyjątkowo duża aktywność na terenie całego Wołynia Teatru Wołyńskiego im. Juliusza Słowackiego w Łucku. Z Olszanką koło Radziwiłłowa (powiat Dubno) związana jest osoba Honoraty Leszczyńskiej (1864-1937), córki Wincentego Rapackiego i Józefiny Rapackiej, siostry Wincentego Rapackiego (syna) i Róży Rapackiej, żony Bolesława Leszczyńskiego i matki Jerzego Leszczyńskiego – wszystkie te osoby były wybitnymi aktorami polskimi. Sama Leszczyńska, której wielki talent odkrył Tadeusz Pawlikowski (dyrektor teatrów we Lwowie i Krakowie), w latach 30. występowała w przedstawieniach teatru amatorskiego w Olszance, gdzie wówczas mieszkała.

W okresie międzywojennym polski amatorski ruch teatralny kwitł również na Wołyniu i z pewnością zasługuje na swego historyka.

Natomiast z teatrów szkolnych na najwyższym poziomie i najbardziej znanym był teatr słynnego Liceum Krzemienieckiego w Krzemieńcu, w którym urodził się Juliusz Słowacki (1809-1849), którego dramaty grane są we wszystkich teatrach polskich. Jego przedstawienia organizowano nie tylko dla uczniów Liceum (1500), ale również dla młodzieży pozaszkolnej i dorosłego widza. W teatrze Liceum grał Teatr Reduta i często Teatr Ziemi Wołyńskiej z Łucka. – Wychowankiem Liceum Krzemienieckiego był Władysław Sheybal (1923-1992), aktor polski i angielski, jednak bardziej ten drugi. W Liceum polubił teatr i powziął myśl zostania aktorem. Po ataku Niemiec na ZSRR w czerwcu 1941 roku przedostał się do Warszawy i w 1944 roku brał udział w Powstaniu Warszawskim. Po wojnie ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie i był aktorem Teatru Nowego w Warszawie; zagrał również w filmie Andrzeja Wajdy „Kanał” (1957, w roli kompozytora). W 1957 roku wyjechał do Anglii, gdzie pozostał na stałe. Zrobił tam głównie karierę filmową, grając w ponad 40 filmach – od filmu z Jamesem Bondem (Sean Connery) „From Russia with Love” (1963) do ostatniego filmu „After Midnight” (1992).

Niestety, nie tylko dzieje teatru szkolnego w Liceum Krzemienieckim nie są znane, ale również same dzieje tego sławnego Liceum, zwanego „Atenami Wołyńskimi”; np. w tak bogatej w treść encyklopedii internetowej „wikipedia.pl” jest od dawna tylko zalążek hasła „Liceum Krzemienieckie”. Wygląda na to, że i tę lukę będą musiał sam wypełnić.

W okresie II wojny światowej od maja do drugiej połowy 1944 roku w rejonie miasta Kiwerce (na pn. od Łucka) stacjonowała część 1 (ludowej) Armii Polskiej w sile 42 000 żołnierzy. W czerwcu i lipcu zespół artystyczny Armii Polskiej grał w teatrze w Łucku „Śluby panieńskie” Aleksandra Fredry i inne sztuki i komedie polskich autorów, które cieszyły się dużym powodzeniem tak wśród żołnierzy jak i miejscowej ludności polskiej. Były to ostatnie polskie przedstawienia teatralne na Wołyniu na przeciąg ponad 50 lat.

Wołyń wydał na świat szereg aktorów, śpiewaków, reżyserów, scenografów, dyrygentów i dyrektorów teatrów polskich, m.in.: Delfinę Ambroziak (ur. 1939 Równe), śpiewaczkę operową, od 1967 solistkę Teatru Wielkiego w Łodzi, występującą w teatrach operowych Europy, Meksyku i USA; Józefę Bensową (1792 Skurcza – 1825 Lwów), aktorkę teatrów w Krakowie, Warszawie i Lwowie; Kazimierza Dejmka (1924 Kowel - 2002), aktora i reżysera, dyrektora Teatru Nowego w Łodzi 1949-61, Teatru Narodowego 1962-68 i Teatru Polskiego od 1981 w Warszawie oraz reżysera teatrów w Oslo (Norwegia), Essen i Duesseldorf (Niemcy), Belgradzie i Nowym Sadzie (Serbia), Mediolanie (Włochy) i Wiedniu (Austria); Feliksa Ignacego Dobrzyńskiego (1807 Romanów -1867 Warszawa), kompozytora, dyrygenta Warszawskich Teatrów Rządowych; Józefa Hollaka (1890 Jakimowce – 1949 Częstochowa), scenografa teatrów polskich w Kijowie, Warszawie i Częstochowie; Kazimierza Hulewicza (1864 Hulejówka – 1939 Nicea), 1910-14 wiceprezesa i prezesa Warszawskich Teatrów Rządowych, a 1914-15 dyr. Teatru Rozmaitości w Warszawie; Elżbietę Jaroszewicz (ur. 1941 Bereźne), artystkę śpiewaczkę operową, występującą w operach w Warszawie i Poznaniu oraz gościnnie w Rzymie, Sofii, Dublinie i Cork; Seweryna Józefowicza (1814 na Wołyniu – 1852 Berdyczów), aktora i reżysera teatrów polskich w Kamieńcu Podolskim, Żytomierzu, Berdyczowie, Dubnie i Humaniu; Dominika Kaczkowskiego (1763 na Wołyniu – 1805 Grodno), śpiewaka i aktora teatrów w Lublinie, Lwowie, Warszawie, Krakowie, Mińsku i Grodnie, dyrektora teatru w Lublinie; Antoniego Lubeckiego (1825 Dubno – 1888 Lublin), kapelmistrza zespołów teatralnych w Lublinie, Łomży, Radomiu, Kielcach i Brześciu Litewskim; Bronisława Młodziejowskiego (1911 Łuhinki – 1940), dyrygenta Teatru Wielkiego w Poznaniu 1937-39; Mieczysława Nowakowskiego (ur. 1934 Włodzimierz Wołyński), dyrygenta Teatru Muzycznego w Gdyni 1958-61, Teatru Wielkiego w Warszawie 1961-69 i 1973-82, Opery w Poznaniu 1969-72 i Filharmonii w Olsztynie od 1982; Leszka Pośpiełowskiego (ur. na Wołyniu - zm. 1940), aktora teatrów w Wilnie, Warszawie, Lwowie i Łodzi; Jadwigę Wiśniewską (1878 Smołodyrów – 1944 Skolimów), aktorki teatrów w Poznaniu, Łodzi, Lublinie, Kaliszu i Częstochowie; Ludwika Lucjana Wiśniewskiego (1873 Korabiszcze – 1939 Warszawa), aktora i reżysera teatrów w Częstochowie, Sosnowcu, Warszawie, Łodzi, Toruniu, Katowicach, dyrektora Teatru Nowoczesnego w Warszawie; oraz Gabrielę Zapolską (1857 Podhajce k. Łucka – 1921 Lwów), aktorkę, reżyserkę i dyrektora teatru, a także dramato- i powieściopisarkę: jako aktorka Zapolska występowała w teatrach Warszawy, Krakowa, Poznania, Łodzi, Lublina i Lwowa, a także Paryża i Petersburga, 1907-08 prowadziła we Lwowie Teatr Gabrieli Zapolskiej, natomiast jako pisarka sceniczna znana jest ze sztuk: „Mężczyzna”, „Tresowane dusze”, „Skiz”, „Kobieta bez skazy” oraz komedii „Żabusia”, „Ich czworo”, „Panna Maliczewska”, a przede wszystkim „Moralności pani Dulskiej” (1906), która należy do żelaznego repertuaru polskich teatrów, została przetłumaczona na 19 języków, wystawiana jest w teatrach zagranicznych i została dwukrotnie zekranizowana w Polsce – w 1930 i 1976 roku oraz na Ukrainie (1957) i Czechosłowacji (1958).

Kilka dramatów polskich związanych jest z Wołyniem. I tak np. „Barbarę Radziwiłłównę” napisał Alojzy Feliński, urodzony w Łucku w 1771 roku, a „Halszkę z Ostroga” (1859) Józef Szujski. Stalin postanowił nie tylko przyłączyć Wołyń do Związku Sowieckiego (do republiki ukraińskiej), ale także wysiedlić z niego wszystkich Polaków. Ci, którzy przeżyli okupację sowiecką (1939-41), niemiecką (1941-44) oraz „wołyńskie czerwone noce” (1943-44) wysiedlono ich w latach 1944-46 na teren tzw. Polski Ludowej. Z samego Łucka i rejonu łuckiego wysiedlono 59 426 Polaków. W mieście – stolicy Wołynia jak i na całym Wołyniu pozostało niewiele Polaków. Tylu, że nawet gdyby mieli do tego prawo nie bylilby w stanie założyć i utrzymać polskiego teatru. Jednak tego prawa nie mieli. Polacy, którzy pozostali na Wołyniu zostali pozbawieni wszelkich praw: nie mieli prawa do nauki języka polskiego, do założenia polskich organizacji, do pielęgnowania polskiej kultury. Odebrano im nawet wszystkie świątynie (162) poza jedną jedyną – w Krzemieńcu.

Upadek Związku Sowieckiego i powstanie niepodległego państwa ukraińskiego w 1991 roku przyniosło lepszą dolę Polakom. Odrodziło się ok. 30 parafii katolickich na Wołyniu, a tym samym odrodziła diecezja katolicka (biskup Marcjan Trofimiak); w Łucku zwrócono katolikom kościół katedralny (proboszcz ks. Aleksander Milewski). Powstało kilka organizacji polskich i placówek kulturalnych. Jednak polskie społeczności są, jak już wspomniałem, nieliczne; po kilkaset Polaków mieszka w Łucku i Równem. W Łucku istnieją dzisiaj dwa stowarzyszenia: Towarzystwo Kultury Polskiej im. Ewy Felińskiej, utworzone w 1991 roku i kierowane przez p. Grzegorza Rolingera, które skupia około 400 członków na terenie zachodniego Wołynia, zrzeszonych w oddziałach: Łucku, Kowlu, Maniewiczach, Rożyszczach, Torczynie, Zaturcach, Włodzimierzu Wołyńskim, Lubieszowie, Ołyce, Beresteczku, Cumaniu, Kiwercach, i w Hołowach oraz Towarzystwo Kultury Polskiej im Tadeusza Kościuszki, utworzone w 1998 roku, prowadzone przez Janinę Poremską i zrzeszające około 100 członków na terenie Łucka. Działa chór mieszany. Na Wołyniu nie ma szkół polskich, a jedynie wymienione wyżej towarzystwa organizują szkoły sobotnio-niedzielne. Kursy języka polskiego w Łucku prowadzi Hanna Rolinger. W Łucku jest Konsulat Generalny RP, służący Polakom i Ukraińcom mieszkającym na terenie całego Wołynia. Z kolei w Równem katolicy odzyskali kościół św. Piotra i Pawła (proboszcz ks. kan. Wiesław Czajka), działa Towarzystwo Kultury Polskiej na Rówieńszczyźnie, kierowane przez Janinę Dołgich (oddziały w Kostopolu, Rokitnie, Zdołbunów), Zespół Wokalno-Instrumentalny (kier. Wacław Buklarewicz), a język polski jest nauczany w Państwowym Humanistycznym Gimnazjum o Poszerzonym Nauczaniu Języków (Grzegorz Kubiak – nauczyciel z Polski) i w Szkole Niedzielnej Języka Polskiego przy Instytucie Pedagogicznym (Jadwiga Pasiecznik – nauczycielka).

Bardzo żywym ośrodkiem polskości na dzisiejszym Wołyniu jest Ostróg. Ukazuje się tu dwumiesięcznik rzymskokatolickiej dieciezji łuckiej "Wołanie z Wołynia", redagowany przez ks. Witolda Józefa Kowalowa (Kowalów), działa Towarzystwo Kultury Polskiej Ziemi Ostrogskiej (prezes Włodzimierz Filarowski), Polska Szkółka Sobotnia przy parafii p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Ostrogu (Angelina Kokorska – nauczycielka) i Zespół Wokalno-Instrumentalny (kier. Włodzimierz Filarowski). W Kowlu od 22 grudnia 1998 roku przy parafii rzym.-kat. działa Towarzystwo Kultury Polskiej. Liczy ok. 78 członków. Towarzystwo zajmuje się szerzeniem tradycji i kultury polskiej, prowadzi sobotnią szkołę języka polskiego (od 2000 r.) oraz bibliotekę i świetlicę. Towarzystwo także opiekuje się polskimi cmentarzami wojskowymi i cywilnymi w Kowlu, Zasmykach i w Turzysku. W Krzemieńcu działa Towarzystwo Odrodzenia Kultury Polskiej im. Juliusza Słowackiego (prez. Stanisław Lutkiewicz), które prowadzi weekendową szkółkę polską; jest tu również popularny zespół „Krzemienieckie Barwinki” (kier. Andrzej Madecki). Natomiast w Dubnie działa Towarzystwo Kultury Polskiej (prez. Roman Kowalski), a kurs języka polskiego prowadzi Irena Działowska, nauczycielka z Polski. Strażnicą polską jest tu również parafia p.w. św. Jana Nepomucena (proboszcz ks. Tadeusz Bernat).

Stowarzyszenie „Wspólnota Polska” w Warszawie wspiera finansowo działalność Towarzystw Kultury Polskiej, szkoły sobotnio-niedzielne, finansuje utrzymanie zespołów dziecięcych, a także raz w roku przekazuje zapomogi finansowe nauczycielom i osobom potrzebującym pomocy. Pomocy Polakom na Wołyniu udziela również Stowarzyszenie Rodzin Osadników Wojskowych i Cywilnych Kresów Wschodnich.

Tak mała liczba Polaków na dzisiejszym Wołyniu nie stwarzała możliwości nawet skromnego odrodzenia się polskiego życia teatralnego. A jednak polska działalność teatralna na ukraińskim Wołyniu zaistniała. Oczywiście ma ona dzisiaj inny charakter. Niemniej odrodziła się tradycja polskiego życia kulturalnego na Wołyniu, szczególnie w Łucku. W mieście tym największym przedsięwzięciem kulturalnym jest Międzynarodowy Festiwal „Poleskie Lato z Folklorem”, w którym uczestniczą zespoły folklorystyczne z różnych krajów, również z polski. Co więcej, część festiwalu odbywa się w Polsce.

Z imprez kulturalno-teatralnych Łucka i polskiego Łucka w 2006 roku należy wymienić: udział teatrów z Polski w VI Międzynarodowym Festiwalu Teatrów Lalkowych „Misterium Bożonarodzeniowe" 8 stycznia; wieczór literacko-muzyczny „Prometejski los Tadeusza Kościuszki" i koncert „We wspólnej rodzinie" zespołu „Wołyńskie Słowiki", zorganizowane przez Towarzystwo Kultury Polskiej im. T. Kościuszki w Łucku odpowiednio 1 marca i 2 kwietnia; oraz konkurs recytatorski zorganizowany 5 kwietnia przez Towarzystwo Kultury Polskiej im. E. Felińskiej.

Również w 2006 roku po raz pierwszy w Łucku w listopadzie odbyły się Dni Kultury Polskiej. Złożyły się na nie: spektakl teatralny, koncerty, wystawa fotografii, pokaz polskich filmów. Celem imprezy jest rozwój dobrych wzajemnych stosunków między Polską i Ukrainą, a także promocja polskiej kultury w Łucku. Dni Kultury Polskiej w Łucku mają się odbyć również w tym roku (2007).
Jak widzimy, dzieje teatru polskiego na Wołyniu są niemałe i ciekawe, na pewno zasługujące na ich głębsze zbadanie i zaprezentowanie społeczeństwu polskiemu w ramach obecnej polityki odnawiania patriotyzmu wśród Polaków, który doznał wielkich szkód w okresie komunistycznym. Takie tematy jak teatr polski na Wołyniu były po prostu tabu. Dzisiaj nie jest, więc skorzystajmy z tego.

Marian Kałuski

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

19 Kwietnia 1934 roku
Urodził się Jan Kobuszewski, wybitny polski aktor teatralny, telewizyjny i filmowy, artysta kabaretowy (zmarł w 2019r.)


19 Kwietnia 1882 roku
Zmarł Charles Robert Darwin, twórca teorii ewolucji biologicznej (ur. 1809)


Zobacz więcej