Piątek 26 Kwietnia 2024r. - 116 dz. roku,  Imieniny: Marii, Marzeny, Ryszarda

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 09.03.20 - 14:01     Czytano: [694]

Niedzielne przemyślenia


Jako dziecko dostałam małą lalkę plastikową, jej rączki i nóżki były przytwierdzone do całości, nie poruszały się, a sama lalka ani nie śpiewała, ani nie przewracała oczkami. Nieruchoma. Ale to była pierwsza, którą przywiózł mi mój tatuś. Toteż nie rozstawałam się z nią. Kiedyś przyszli do naszego domu koledzy moich starszych sióstr, jak to bywało kiedyś na wsiach, zwykle przy niedzieli. Młodzież spotykała się - grali w karty, śpiewali, chodzili nad Bug albo organizowali potańcówki na świeżym powietrzu, czy w remizie strażackiej. Kiedyś, któryś z nich użył stopki mojej lalki do ugaszenia peta. Oczywiście w pięcie laleczki pozostała dziura. Jakie to było dla mnie przeżycie, jak ja mogłam płakać, jakby to co najmniej stało się to mnie albo mojej siostrze.
Kołysałam moją laleczkę i szyłam jej ubranka, a potem dostałam dla niej kołyskę, zrobioną ręcznie przez mojego tatę. Miałam też inną lalkę, uszytą przez moją mamę. To dla niej rozwiązałam kolorowe wstążki, którymi sąsiadka przymocowała krzewy pomidorów do słupków drewnianych. Chciałam, żeby miała takie kolorowe kokardy. Wtedy moja mama z sąsiadką kazały mi oddać owe wstążki, powiedziały, że je ukradłam. Jak mi było żal mojej lalki, że nie może mieć tych wstążek!
Kiedy moja mama chciała najpierw zabić niedołężnego kurczaczka właśnie dlatego, że nie był sprawny, jak inne – bardzo płakałam, bo to jemu rzucałam więcej ziarenek, niż innym. A kiedy lis porwał kurę i część kurcząt, to te pozostałe upatrzyły sobie mnie, jako ich matkę i gdziekolwiek bym się nie ruszyła – biegły za mną.

Rosłam w świecie, gdzie wieczorami schodzili się ludzie, kroili kapustę i kisili w wielkich beczkach, kobiety i dziewczęta robiły na drutach i darły pierze. I snuły się opowieści najrozmaitsze – o duchach, o czarownicach... A kiedy podrosłam zawirował świat baśni. Wiele bajek opowiadał mi mój tatuś, a potem to ja czytałam zebranym baśnie Andersena. I tych baśni słuchali wszyscy – i dorośli i dzieci. Książki z języka polskiego były piękne, kolorowe. Czytałam je wszędzie – w lesie, gdzie wyprowadzałam krowę, bo tam była piękna i soczysta trawa, na podwórku i po drodze, ze szkoły. Jako dziecko miałam swojego pieska – Wrzosika, który był miłością mojego życia. Ale to jego chciałam sprzedać, aby mieć pieniądze dla mojej wyimaginowanej prawdziwej i biednej matki. Zażartowano bowiem z dziecka i powiedziano, że moja mama nie jest moją mamą. A prawdziwa nie może mnie wziąć, bo jest biedna. Wrzosika pochowałam w kwiatach bzu, ja – najmłodsza z rodzeństwa, kiedy otruł się trutką na szczury. Mój świat związany był ścisłe ze światem przyrody, zwierząt, ptaków, a nawet starego pałacu, zniszczonego w czasie wojny. Dawny świat, ekonomicznie biedny z jednej strony, ale jaki bogaty z drugiej. Ludzie - zwyczajni, prości potrafili rozmawiać tym samym językiem i wspomagać się w potrzebie. Mieszkańcy wsi – bohaterowie moich wspomnień ze swoimi problemami, drobnymi radościami i często wielkimi rozterkami mieszkają w moim sercu do dzisiaj. Nie pamiętam już ich twarzy, ale czasem wspominam drobne wydarzenia z codziennego życia wsi. Ludzie czasem się kłócili ze sobą, wyzywali, ale nie było rozwodów, a w potrzebie można było na nich liczyć. Ludzie żyli razem - razem pracowali, razem jedli, pili, śpiewali i tańczyli. A bywało, że i płakali. Nocą trzymali tzw. wartę – ogromny kij, przekazywany z domu do domu, żeby czuwać nad wsią.
Takie czasy zapamiętałam, czasy mojego dzieciństwa we wsi oddalonej 40 km od Warszawy nad rzeką Bug, gdzie jako dziecko łowiłam oklejki na muchę. Ten świat nie był łatwy, ludzie dużo pracowali, ale też potrafili się cieszyć z drobiazgów.
Bardzo mi żal obecnego młodego pokolenia, żyjącego samotnie przecież, bo nie można liczyć rozmów przez skype, czy pisania wiadomości na FB.
Mamy do nich pretensje, ale sami przecież nie jesteśmy lepsi. Internet i nowa technologia zawładnęła nami, naszym człowieczeństwem. Jesteśmy po trosze zaprogramowani, jak roboty, które nie mają serca. A jaka nas czeka przyszłość?

Danuta Duszyńska"australijka"

Wersja do druku

Lubomir - 11.03.20 21:05
'Jaka nas czeka przyszłość?' - pyta Autorka. Tutaj prorok i futurolog mogliby się pomylić. Jednak zwyczajni ludzie dostrzegają sporo niepokojących sygnałów. Likwiduje się narodowe rzemiosła, przemysły i marki. Upada kult solidnej pracy. Kultury ludowe zastępuje się globalną subkulturą. Liczy się kolektywne, manipulowane myślenie. Tradycyjne przemysły zastępuje - przemysł reklamowy, medialny i pornograficzny. Czy wytresowane przez media cyborgi - potrafią myśleć indywidualnie? Szybka informacja może ich jedynie mobilizować do totalnej, zbiorowej histerii i paniki. Wiarę dawno już wyrzucili z codziennego życia. Tak samo byliby zdezorganizowani przez wirusa komputerowego, jak gubią się na myśl o jakimkolwiek zakażeniu, jakąkolwiek chorobą. Chyba warto byłoby młodym sięgnąć po nieśmiertelną 'Odę do młodości', by nieco zahartować swojego ducha.

Wszystkich komentarzy: (1)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

26 Kwietnia 1937 roku
Urodził się Jan Pietrzak, polski kompozytor, satyryk (Kabaret pod Egidą) felietonista, autor wielu książek. Twórca Towarzystwa Patriotycznego


26 Kwietnia 1923 roku
Urodził się Andrzej Szczepkowski, polski aktor (zm. 1997)


Zobacz więcej