Wtorek 23 Kwietnia 2024r. - 114 dz. roku,  Imieniny: Ilony, Jerzego, Wojciecha

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 28.04.19 - 16:42     Czytano: [770]

Zaduma (Danuta Duszyńska)





"Zaduma" - to tytuł najnowszej antologii Stowarzyszenia Autorów Polskich w Warszawie, w której znalazła się również moja część:

Danuta Duszyńska nick "australijka"


...


Zaduma

Coraz częściej zaglądam do starych, zniszczonych albumów. Uwielbiam patrzeć na fotografie z lat dzieciństwa i młodości, z czasów, które mają niezaprzeczalny czar i powab. Przytulam je do serca i z ogromnym sentymentem pielęgnuję. Pragnę, aby
moje wspomnienia pozostały jedyne w swoim rodzaju, niepowtarzalne, najdroższe. To pamiątka dla moich potomnych. Moje dzieci mają wiele własnych wspomnień z Polski, ale moi wnukowie urodzili się już na ziemi australijskiej, więc pragnę im przybliżyć obraz korzeni, pochodzących z mojej Ojczyzny. Kilka lat temu wydałam w pięknej formie książkowej album rodzinny pod tytułem „Korzenie” i na gwiazdkę podarowałam go swoim dzieciom. Znajdują się tam nasze rodzinne zdjęcia, począwszy od czasów mojego dzieciństwa i młodości, a potem już razem, ze zmarłym małżonkiem, naszymi dziećmi i wnukami.
Jestem w trakcie pisania sagi rodzinnej - prawdziwej historii rodu, gdzie spisuję nie tylko własne wspomnienia, ale również wspomnienia rodziców, odkąd zdołałam zapamiętać. Pierwszą część sagi, obejmującą lata 1910 – 1968, już ukończyłam. Planuję dwie następne części zakończyć z końcem następnego roku. Jeszcze nie zdecydowałam, czy książki te będą publiczne, czy zostaną tylko pamiątką dla rodziny. Nadany tytuł „Twarzą pod wiatr” wskazuje na trudną drogę pokoleń. Trzeba było ich ogromnej siły i samozaparcia, aby stawiać czoła przeciwnościom losu. Ja sama urodziłam się po drugiej wojnie światowej i mieszkałam z moimi rodzicami i siostrami w małych wioskach - w Popowie Kościelnym i w Popowie Parcele. Nie da się porównać mojego trudnego dzieciństwa do czasów obecnych, nie mniej jednak nie zamieniłabym go na żadne inne. Do dziś słyszę szum klonów za rogiem naszego domu, śpiew ptaków, zapach grzybów w lesie. Do teraz wkładam w swoje wspomnienia bukiety polnych kwiatów - niebieskich chabrów i fioletowych powojów. Widzę siebie - kilkuletnią dziewczynkę, karmiącą żółte kurczęta, posiekanym na twardo jajkiem i zieloną trawą z wyciętych na pastwisku kwadratów oraz kaczki, dla których zbierałam rzęsę z pobliskiego stawu. Biegałam też z krową do pobliskiego lasu, gdzie trawa zielona i obfita, a po zajęciach szkolnych nad rzekę, zarzucając na wodę własnoręcznie zrobioną przez ojca z giętkiej leszczyny - wędkę na muchę.
Uwielbiam patrzeć na fotografie z czasów mojej młodości. Wtedy wszystko było dla nas możliwe, mieliśmy głowy pełne pomysłów i cudownych planów na przyszłość, gdzie studia, wspaniała kariera zawodowa, idealne małżeństwo, dzieci, dom z ogródkiem i koniecznie - romantyczna miłość, taka, jak we filmach. Któż wtedy myślał o upływającym czasie? Życie korygowało zapędy młodzieńczej wyobraźni, stawiając poprzeczki i wyzwania. Drogi nastolatków rozbiegły się, każdy - jak umiał - budował sobie swoje gniazdko. Urwały się kontakty, ale na zawsze pozostały z tego okresu najcudowniejsze wspomnienia. Czasem po wielu latach udaje się nam odnaleźć siebie, pochwalić dorobkiem życia i powspominać. Padają wtedy nagminne pytania - „a pamiętasz?”
Pamiętam, tamte chwile pamiętam bardziej, niż to, co robiłam wczoraj.



Blaski i cienie

Jutro chyli się do zmierzchu, żółkną słowa, więdną myśli.
Niewyraźne już, zamglone, nasze dawne można wyśnić.
Z czasów, kiedy rześka młodość bielą zębów w słońcu lśniła,
pięknem duszy, gładką skórą i łabędzią smukłą szyją.

Tam ja byłam. Tam ty byłeś.

Bose stopy roztańczone na polanie pełnej rosy,
wiatr - rozpustnik pieścił ciało, gładził długie, ciemne włosy...
Farbą złotą wymalował wizje, plany i marzenia,
tam, gdzie piękno i uroda nie ma prawa się odmieniać.

Tam ja byłam. Tam ty byłeś.

Wizje bladły nieuchronnie, czas rysował scenariusze.
Pozacierał malowidła nieścieralnym ciemnym tuszem.
Wnet i młodość, z której dotąd, taka żądza życia biła,
przeminęła bezpowrotnie. Może to być... czarcia siła.

Tam ja byłam. Tam ty byłeś.

Jutro chyli się ku zmierzchu, żółkną słowa, więdną myśli.
Niechaj dzisiaj, chociaż we śnie, nasza młodość nam się przyśni.
Może wtedy zapragniemy znowu usiąść na polanie
i choć cząstkę, tego „z wczoraj”, ktoś na nowo znów dostanie?

Może ja? Może Ty?




Zapach melancholii

Przeminie młodość, jak minął wrzesień.
Liście usłały dywan z purpury.
Czuć melancholię, już późna jesień.

Spójrz na konary gołych drzew w lesie.
To niepisane prawa natury.
Przeminie młodość, jak minął wrzesień.

Nazbieraj liści, nim wiatr rozniesie,
wyrysuj złotem lasów kontury,
czuć melancholię, już późna jesień.

Gardzisz ułudą, nie chcesz pocieszeń.
Niech zabrzmi jeszcze głos klawiatury
nim młodość minie - jak minął wrzesień.

Żal za minionym echem się niesie.
Jakieś obrazy - w pamięci dziury...
Czuć melancholię, już późna jesień.

Niechaj poezja resztki wykrzesze;
najbliższe sercu - cenne marmury -
nim minie młodość. Choć minął wrzesień.
Czuć melancholię, już późna jesień.



Niewiadome

Mogę przysiąc, że to wczoraj maj jaśminom gładził kwiaty,
wiązał nasze młode dłonie, słowa składał w poematy.
Jestem pewna, że to wczoraj wiatr sierpniowy plątał kłosy,
a my piękni wśród kąkoli, chabry wplatał nam we włosy.

Ref.
Nic już teraz nie jest pewne, nie wiadomo, co się zdarzy,
ile wiosen pozostanie, ile zim jest w kalendarzu.
Ile jeszcze wschodów słońca, pory letniej i jesieni,
migocących gwiazd na niebie, księżycowych cieni.

Dam o zakład, że to wczoraj czas jesienny zbierał plony.
Z żytniej mąki bochen chleba, nowe życie - plon wyśniony.
Wiem na pewno, że to wczoraj sroga zima wśród zamieci
posrebrzyła szronem włosy, a za oknem... innych - dzieci.

Ref.
Nic już teraz nie jest pewne, nie wiadomo, co się zdarzy.
Ile wiosen pozostanie, ile zim jest w kalendarzu.
Ile jeszcze wschodów słońca, pory letniej i jesieni,
migocących gwiazd na niebie, księżycowych cieni.

Wiem, że wiosna znów połączy zakochanych młode dłonie,
lato ześle ludziom miłość i w purpurze świat utonie.
Zima sypnie bielą śniegu, wiosną nic z niej nie zostanie,
tak, jak życie wciąż się toczy, a wraz z nim i przemijanie.

Ref.
Nic już teraz nie jest pewne, nie wiadomo, co się zdarzy.
Ile wiosen pozostanie, ile zim jest w kalendarzu.
Ile jeszcze wschodów słońca, pory letniej i jesieni,
migocących gwiazd na niebie, księżycowych cieni.

Przychodzi taki czas w życiu, kiedy zaczynamy się zastanawiać, jak najlepiej przeżyć lata, które pozostały przed nami. Tak, aby być w zgodzie z samym z sobą z przeświadczeniem, że nie będziemy żałować , iż znowu obraliśmy złą drogę i wyszło coś nie tak, jak powinno. Ja i ludzie w moim wieku jesteśmy bogatsi o doświadczenia życiowe i zdaje się, że już teraz powinniśmy dokonywać wyborów bezpiecznych, aby nie okaleczyć samego siebie i innych, którzy nas otaczają. Ale nadal, mimo tej wiedzy, borykamy się z podejmowaniem decyzji i do końca nie wiemy, czy są one właściwe. Zasadniczą sprawą jest czas, który biegnie do przodu niesamowicie szybko. Chciałoby się powyrzucać do kosza wszystkie kalendarze, nie słyszeć kolejnych „sto lat” na kolejne urodziny i nie liczyć sekund na powitanie nowych roków. Ktoś powie, że najlepiej nie myśleć o upływającym czasie - cieszyć się chwilą, kochać, dawać i brać, ile się zdoła. Chociaż tak właśnie staramy się czynić, to ciągle rodzą się wątpliwości, czy nasz czas dzielimy sprawiedliwie pomiędzy życie zawodowe i prywatne, pomiędzy zainteresowania i hobby z jednej strony, a rodzinę z drugiej. Często zastanawiamy się, czy w ostatnich latach życia powinnyśmy więcej zwiedzać, doświadczać nowych przedsięwzięć, czy raczej czas poświęcić rodzinie, głównie tej najbliższej. Uciekam ze swoimi odczuciami do swojej poezji, gdzie jest sporo melancholii, wspomnień, czasem pozytywnego spojrzenia na świat, a czasem buntu przeciw takim, a nie innym kolejom losu.
Wydaje się, że nie jesteśmy całkiem wolni. Każdego z nas otacza nić pajęcza, a my, gdzieś tam w środku, nie możemy się wydostać na zewnątrz. Może byśmy i mogli, ale boimy się, by nie zerwać tej nici powiązań, zobowiązań, uwarunkowań. Dlatego nasze postępowanie jest sprzeczne z tym, co tak naprawdę byśmy chcieli. Często postępujemy tak, aby sprostać oczekiwaniom innych i ich nie zranić.
Podsumowując, mam nadzieję, że moi najbliżsi wybaczą mi, że nie byłam z nimi i dla nich wystarczająco. Tyle, ile pragnęłabym być.
Miłość do nich jest ponad wszystko.



Po szczytach błękitu

Czy myślisz, że zdążę sięgnąć chmur błękitów,
zmoczyć stopy bose rosą o poranku,
wysłuchać koncertów śpiewanych o zmroku,
spojrzeć w dół na ziemię z wysokości szczytów?

Czy jeszcze dam radę utulić wspomnienia,
uśpić wszelkie skargi, kłopoty i żale,
rozbudzić nadzieję i niezłomną wiarę,
oraz zaspokoić najskrytsze pragnienia?

Czy zdołam zostawić swoją miłość szczerą
w najwspanialszym czynie, w najpiękniejszym geście
lub w słowie najczulszym, zapisanym w wersie,
by zostało serca najwierniejszą kopią?

Dzisiaj chcę uwierzyć w magię i potęgę,
choćby w nierealną wizję wierszoklety.
Marzenia jak barwne, kwieciste bukiety
wpisane na zawsze w najprawdziwszą księgę.


Danuta Duszyńska nick "australijka"

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

23 Kwietnia 1935 roku
Prezydent RP Ignacy Mościcki podpisał Konstytucję Kwietniową.


23 Kwietnia 1794 roku
Początek insurekcji kościuszkowskiej w Wilnie. Na czele walk stanął płk. Jakub Jasiński


Zobacz więcej