Wtorek 16 Kwietnia 2024r. - 107 dz. roku,  Imieniny: Bernarda, Biruty, Erwina

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 06.03.19 - 13:38     Czytano: [986]

Szmaty


Któregoś wczesnego poranka, a było prawie o świcie, usłyszałam przez sen czyjeś wołanie, a że mieszkam zbyt blisko drogi, to coś zawsze usłyszę. Dzisiaj rzadkość widzieć konny zaprzęg, ale zdarza się, a zwłaszcza we czwartki podąża jakiś wóz na targ, sporadyczna to ilość. I tego ranka jakbym słyszała wołanie:

- Szmaty, szmaty!

Dopadłam do okna, jechał wóz i na konia ktoś cmokał. Ależ skojarzenie, w dzieciństwie non stop jeździły furmanki, i to było normalne jak na tamte czasy, przyjeżdżali też i kupcy, skupowali stare ubrania, stare garnki, krzycząc głośno:

- Szmaty, szmaty!

Skupowano złom, zużyte ubrania, dziurawe garnki, dzisiaj na to zbieractwo mówimy „zbiórka rzeczy używanych”, dostawało się w zamian coś niecoś np. nowy garnek. Mama zawsze do handlu przystępowała, i modne było targowanie się. Często kupiec „klął się na wszystko”, że nie może opuścić, bo na tej transakcji straci, dochodziło nieraz do mocnej wymiany zdań, a jak się wkurzył, rzucał daną rzeczą, zaklinał, że handlować nie będzie, i odjeżdżał na konia nerwowo cmokając. Ostatecznie kobiecina trzymając w ręku podołek sama nie wiedziała jaką podjąć decyzję.

- A trzymaj sobie babo to rupiecie, za rok przyjadę, to może oddasz.

I w końcu godziła się na warunki kupca, i biegła za furmanką prosząc, by podołek ze szmatami przyjął. Cały wóz naładowany rupieciami, pierzynami, i linami przywiązany to był normalny widok, szkoda, że brak fotografii z tamtego okresu. Co roku pojawiali się na naszej ulicy, począwszy zaraz po Wielkanocy. I ten poranny czyjś głos przypomniał mi tamto wołanie, było, minęło, nie powróci, pomyślałam sobie, ale z drugiej strony fajnie, że wspomnienia takie przychodzą.

Dla dzieci szmaciane widowisko było niezłą frajdą, chętnie wstawało się rankiem z łóżka, by zobaczyć kupca wydzierającego się na ulicy, broniącego interesu, dobrze sprzedać, kupić tanio, takie prawo handlu. Wóz duży, na gumowych oponach, rzadkość na tamte czasy, bo panowały na naszych drogach żelaźniaki, a widzieć taką nowość jak na tamte czasy. Długo lat przyjeżdżał kupiec w nasze strony, aż pojawiła się konkurencja, GS zaczął skupować szmaty i butelki, z czasem handel ustał, uciekło to wszystko, minęło. Albo chodzenie po domach drobnych rzemieślników, mama była krawcową, normalka, zawsze coś się popsuło, a to igła stukała, nić się rwała, bieg się przerzucał, i co było robić, wyczekiwało się takiego rzemieślnika, a on wchodząc do domu czapkę z głowy zdejmował, i zasiadał do maszyny, okulary drugie z torby wyciągał, i nakładał na te pierwsze co już miał na nosie, poszperał, część zużytą wymienił, naoliwił i chodziła jak cacko. Zawsze korciło nas, by do torby zajrzeć, i na dziwadła popatrzeć, ale dotknąć narzędzi nie pozwalał.
Albo czasy „dziadowania” tak się mówiło, pukał starszy człowiek do drzwi, czy wejść może, jak mógł to od razu w progu na kolana klękał, i pytał się za jaką duszę ma odmawiać pacierze, mama na pierwszy rzut jak pamiętam swoich rodziców wymieniała, i dziadków, i pradziadków, a dalej to dalszych zmarłych krewnych. Dziad nosił taką długą szubę i laskę, włosy miał długie i brodę, i stary był i nie mogący. I tak zarabiano, rent i emerytur wówczas nie było. Za grosik i poczęstunek ślicznie nam i Panu Bogu podziękował.
Albo do mojego dziadka Leona przychodził na pogawędki dziadka znajomy ze wsi Bójki, sita robił, i sprzedawał, przynosił w worku sit kilka i dziadek sobie wybierał, które mu pasowały, a że kolegowali się to dziadkowi w cenie opuścił, a babcia gorącymi pierogami częstowała.

Siadali obaj ławce przed domem, i rozmawiali na różne tematy, że coś ludzie mówili, że w stolicy robotnicy strajkują, tylko radio głośnik o tym nic nie mówi, a później przeszli na sprawy gospodarskie, sitarz cieszył się, że pola ludzie obsiewają i sita kupują, no bo jakby inaczej.

Celina

Wersja do druku

Lubomir - 07.03.19 15:42
Panie Henryku, właśnie mój dobry kolega autorytatywnie wypowiedział się, że Ogrody Działkowe opanowane zostały przez mafie. Próbowałem podważyć jego argumenty. Przecież Polska to nie Włochy. Kolega stwierdził jednak, że właśnie dlatego, że nie jesteśmy Włochami, to brakuje nam wyczulenia na te tematy. Od dziesiątek lat nikt nie jest zainteresowany skupem owoców wyhodowanych przez działkowców. Nikt nie promuje ekologicznych rozwiązań na Ogrodach. Ogrody Działkowe stały się idealnym żerowiskiem dla nietykalnych i samo wybieralnych oligarchów. Wyniki wyborów zawsze znane są już przed wyborami. Powtarzalność jest praktycznie stuprocentowa. Tutaj panuje iście 'ogrodowa demokracja' i to wydaje się nikomu nie przeszkadzać. Tylko czy ojcowie założyciele ogrodnictwa działkowego marzyli o czymś takim? Z pewnością ich marzeniem nie był folwark familijny czy mafijny. Żerowanie na miłośnikach zdrowego środowiska i zdrowych, własnych upraw, to barbarzyństwo i zwykłe chamstwo! Gdzie jak gdzie, ale na Ogrodach Działkowych potrzeba ludzi bezinteresownych, pasjonatów lokalnej przyrody, a nie prymitywnych karierowiczów, marzących o kupieniu kolejnej, jeszcze bardziej wypasionej fury. Epoka czerwonych baronów miała już przecież odejść do lamusa! Czy ktoś słyszał o Festiwalu Działkowych Soków, Win i Nalewek? Raczej nie! Zamiast promocji kultury picia, widać wokół Ogrodów wysyp piersiówek, nazywanych często palikotówkami

Henryk - 07.03.19 7:38
O tym, że można było zanieść jajka do sklepu i sprzedać je na wagę bez dowodu osobistego, peselu i strachu, że popełniamy jakieś przestępstwo to mało kto pamięta.
Działkowicze rano przynosili do szkolnej stołówki swoje warzywa i od razu otrzymywali gotówkę bez strachu, watów i dowodu osobistego.
Po sąsiedzku mieszkał inwalida wojenny zajmował się wyplataniem koszy, robieniem mioteł brzozowych, drabin. Nie musiał dzielić instalacji elektrycznej i wodociągowej, wydzielać metrów kwadratowych pod działalność i płacić opłat po dwukrotnie wyższej cenie. Zdradził mi tajemnicę jak się robi drabiny co laikom wydawałoby się proste. Jego drabiny nigdy się nie skręcały jak śmigło, były lekkie i wytrzymałe.
I to było w czasach gdy odbudowywano Polskę. Dzisiaj fiskalizm demokratycznie zainstalowanej władzy, jej zagraniczne żebractwo, przedszkolna ekonomia i płacenie haraczu za tzw. bezpieczeństwo doprowadził do tego, że łupienie podatkami i opłatami nie będzie miało końca przy wciąż rosnących tajnych długach. Propaganda głosi, że nie ma co się tym martwić bo z takimi problemami doskonale sobie poradzą zboczeńcy u władzy wraz z dziesięciopłciową młodzieżą.
Ważne by był ruch w interesie, zadłużanie i egzekucja papierkowych długów na dobra materialne.
W czasach gdy budowano piramidy też pewnie były głosy, że to bezsensowne marnowanie ludzkiej pracy.

Wszystkich komentarzy: (2)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

16 Kwietnia 1922 roku
Podpisano niebezpieczny dla Polski układ pomiędzy Niemcami a Rosją Sowiecką.


16 Kwietnia 1923 roku
Urodziła się Alina Janowska, aktorka filmowa i teatralna. Łączniczka w Powstaniu Warszawskim (batalion "Kiliński") Zmarła w 2017 roku


Zobacz więcej