Piątek 19 Kwietnia 2024r. - 110 dz. roku,  Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 04.06.17 - 23:25     Czytano: [997]

Dział: Oko Cyklopa

ZAMACH STANU? (3)



OKO CYKLOPA

Sławomir M. Kozak































Aniutkowi poświęcam…


ZAMACH STANU? (3)


Plan operacyjny.

Jeśli uważnie przyjrzeć się przebiegowi wydarzeń z 11-go września, łatwo można stwierdzić, iż przebiegały one według ściśle zaplanowanej choreografii – innymi słowy, podług profesjonalnie skonstruowanego planu sztabowego. Można w tym miejscu zakładać, iż sama faza planowania, organizacji oraz utajniania zamachów zajęła mniej więcej dwuletni okres czasu. Zamachy zaplanowane zostały ściśle według założeń kompleksowych operacji militarnych. Współdziałanie poszczególnych komponentów wydarzeń 11-go września – wybór celów, sekwencja poszczególnych ataków, opracowanie plastycznych „strategii awaryjnych” na wypadek możliwych zakłóceń przebiegu akcji – zostało zaprojektowane w ten sposób, aby jak najbardziej zmaksymalizować efekt całej operacji.

Ostatecznym celem zamachów nie było bynajmniej zniszczenie „symboli Stanów Zjednoczonych”: bliźniaczych wież World Trade Center, Pentagonu oraz Białego Domu. Celem zamachów nie było też unicestwienie możliwie wielkiej ilości istnień ludzkich, co można by osiągnąć w znacznie większej skali na wiele innych sposobów. Atak ten miał na celu zorganizowanie dogodnej sytuacji wyjściowej dla przeprowadzenia wojskowego zamachu stanu.

Gdyby oficjalne wyjaśnienia wydarzeń z 11-go września były zgodne z prawdą, przebieg zamachów musiałby być zupełnie inny, niż miało to miejsce w rzeczywistości. Oficjalna wersja definiuje jako cel ataków zniszczenie „amerykańskich symboli narodowych” przy jednoczesnym wywołaniu możliwie dużych strat ludzkich i materialnych. Gdyby tego rodzaju cele stały za wydarzeniami z 11-go września, wówczas wszystkie cztery obiekty zamachów musiałyby zostać zaatakowane już około godziny 9-ej rano. Cztery tak zwane „islamskie grupy zamachowców” powinny były próbować osiągnąć swoje cele ataków możliwie najkrótszą drogą i w możliwie jak najkrótszym czasie, gdyż każda dodatkowa minuta lotu pomnażała ryzyko dla przebiegu całej operacji, zwiększając prawdopodobieństwo oporu ze strony załóg samolotów oraz pasażerów, możliwych trudności technicznych, wykrycia zmienionych kursów przelotu przez kontrolę naziemną, wreszcie perspektywy zestrzelenia porwanych samolotów przez myśliwce czy też inne środki obrony przeciwlotniczej.


Przebieg wydarzeń.

Tym niemniej, odstęp czasowy pomiędzy uderzeniem w północną wieżę World Trade Center a atakiem na Pentagon wyniósł bez mała pełną godzinę. Gdyby przelot samolotu UA 93 nie został przerwany o godzinie 11.03 w wyniku jego katastrofy (lub być może zestrzelenia) i gdyby samolot ten osiągnął swój cel – czyli Biały Dom – wówczas atak ten nastąpiłby bez mała dwie godziny po pierwszym zamachu w Nowym Jorku. Jak należy wyjaśnić ową zastanawiająco wydłużoną sekwencję zamachów?

Siedemnastominutowy odstęp czasowy pomiędzy uderzeniami w północną i południową wieżę World Trade Center tłumaczy się dosyć prostymi powodami. Po pierwsze, odstęp ten umożliwiał zwiększenie strat w ludziach, poprzez przyłączenie do ich liczby sił ratunkowych oraz przygodnych widzów. Po drugie, i co ważniejsze, odstęp ten umożliwił zmaksymalizowanie osiągniętego efektu w środkach masowego przekazu. W chwili drugiej kolizji z budynkiem World Trade Center operatorzy stacji telewizyjnych znajdowali się już na miejscu wydarzeń, a atak transmitowany był na żywo do światowych sieci telewizyjnych.

Mniej więcej w tym właśnie momencie zainicjowano również działania kryzysowe w obrębie administracji amerykańskiej. W Białym Domu, Pentagonie oraz w innych ośrodkach administracji państwowej zwołano posiedzenia kryzysowe, których celem była ocena sytuacji oraz opracowanie bieżących dyrektyw. Z niewytłumaczalnych powodów pominięto jednak przy tym wydanie dyspozycji odnośnie tych właśnie środków, które konieczne byłyby dla ochrony obszaru powietrznego nad stolicą Stanów Zjednoczonych, Waszyngtonem, ze wszystkimi znajdującymi się tam placówkami o centralnym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa. Dzięki temu faktowi o godzinie 9.38, jeszcze w trakcie gorączkowych obrad sztabów kryzysowych, samolot AA 77, lecący na poziomie wierzchołków drzew, uderzył w Pentagon.

Doraźnym celem tego ataku było najprawdopodobniej jak najdalej idące zniszczenie bądź też sparaliżowanie osobowych i technicznych struktur dowódczych Pentagonu. Nie wiemy, w jakim stopniu cel ten został osiągnięty. Znana jest jednak wypowiedź ministra obrony Donalda Rumsfelda, w której opisuje on, jak w pierwszych chwilach po uderzeniu samolotu uczestniczył on w ratowaniu ofiar znajdujących się w zniszczonym skrzydle budynku. Wydaje się być zatem usprawiedliwionym założenie, iż struktury dowódcze Pentagonu przynajmniej przez jakiś czas nie były w stanie wypełniać swoich funkcji.

Atak na Pentagon zainicjował reakcję łańcuchową, która w niewielkim tylko stopniu została ujawniona opinii publicznej. Strategiczne systemy obrony nuklearnej Stanów Zjednoczonych zostały postawione w stan najwyższego pogotowia, na poziomie bezpośrednio poniżej rozkazu „DefCon 3” – czyli ataku nuklearnego. Przekazano również rozporządzenia gotowości bojowej do wszystkich amerykańskich ośrodków wojskowych na całym świecie.

W krótki czas po tym również rosyjskie siły nuklearne zostały postawione w stan gotowości bojowej. Po raz pierwszy od czasu wojny Jom Kippur z października 1973 roku doszło zatem do stanu potencjalnej nuklearnej konfrontacji pomiędzy dwoma potęgami atomowymi. Obłędny scenariusz nowego „kryzysu kubańskiego” stał się rzeczywistością. Tym razem jednak realizowany był na tle absolutnie chaotycznej sytuacji w Waszyngtonie. Zaktywowane zostały „telefony alarmowe” – bezpośrednie linie łączące sztaby rosyjski i amerykański. Rosjanie usiłowali uzyskać informacje o tym, co w danej chwili odbywa się w Stanach Zjednoczonych oraz co było motywem postawienia w stan gotowości bojowej amerykańskich sił nuklearnych.

Łatwo można sobie wyobrazić napięcie i gorączkową aktywność, jakie miały miejsce w Białym Domu po ataku na Pentagon. Prezydent George Bush kilkakrotnie zadeklarował publicznie, iż właśnie Biały Dom był czwartym celem ataków z 11-go września. Gdyby przelot samolotu UA 93 przebiegł według planu zamachowców, wówczas Biały Dom zostałby trafiony około godziny 9.30, jeszcze w czasie trwania gorączkowych negocjacji, mających ostudzić powstałą zaognioną sytuację pomiędzy Rosją a Stanami Zjednoczonymi. Równie łatwo jest wyobrażalne, do jakiego stopnia wzrósłby chaos decyzyjny w obrębie administracji amerykańskiej po zaatakowaniu Białego Domu i możliwej śmierci kluczowych doradców prezydenta w obrębie Urzędu prezydenckiego oraz Narodowej Rady Obrony. Konsekwencje takiego rozwoju wypadków mogłyby się okazać niewypowiedzianie tragiczne dla całej planety.

Sam prezydent znajdował się w tym czasie na Florydzie, przy czym wiele wiarygodnych przesłanek pozwala wnioskować, iż maszyna prezydencka Air Force One była również możliwym celem ataku. Wiceprezydent Cheney, minister sprawiedliwości Ashcroft, minister obrony Rumsfeld oraz doradca prezydenta do spraw polityki wewnętrznej Karl Rove publicznie zadeklarowali, iż około godziny 10-tej rano sprawcy zamachów, w rozmowie telefonicznej odbytej na pokładzie maszyny prezydenckiej, w wiarygodny sposób zademonstrowali swoją znajomość tajnych szyfrów operacyjnych oraz procedur, znanych tylko wybranym członkom administracji Białego Domu oraz najwyższym oficerom Pentagonu. Minister spraw zagranicznych Powell przebywał w tym czasie z wizytą w Peru. Szef Sztabu Generalnego, gen. Hugh Shelton, znajdował się akurat na pokładzie samolotu lecącego nad Atlantykiem w kierunku Europy.

Co gorsza, po porannych wydarzeniach 11-go września i poważnym zakłóceniu zdolności operacyjnych struktur przywódczych w Waszyngtonie, nie można już było wychodzić z założenia, że wszystkie człony dowódcze amerykańskich sił zbrojnych znajdują się nadal pod kontrolą prezydenta oraz szefów sztabów. Możliwym stało się pytanie, czy zamachowcy nie przejęli kontroli nad niektórymi zdecentralizowanymi segmentami struktur rozkazowych w obrębie amerykańskich sił nuklearnych. Scenariusz taki jest możliwy, gdyż na wypadek likwidacji regularnej hierarchii dowódczej plany operacyjne przewidują aktywowanie zastępczych, tak zwanych „pre-designated” hierarchii rozkazowych.

Tego, jak bardzo prawdopodobnym w ocenie sztabu prezydenckiego był taki właśnie rozwój wypadków, dowodzi fakt, iż prezydent Bush bezpośrednio po otrzymaniu wiadomości o zamachach zmuszony był udać się do centralnego ośrodka dowódczego nuklearnych sił strategicznych w bazie lotniczej Offutt Air Force Base w stanie Nebraska – oddalonej o ponad 2000 kilometrów od Waszyngtonu – aby upewnić się, czy wszystkie człony nuklearnej struktury dowódczej znajdują się nadal pod kontrolą rządu.


CDN

Wersja do druku

Docieklewicz - 05.06.17 15:30
Przyznaję, że zainteresowanie moje tematem 11.09, było w odbiorze taką samą efekciarską tragedią jaką oglądał cały świat. Dla mnie, zbyt z wizualizowaną, jak na nagłe nie przygotowane wydarzenie, z reguły nie chciane. Chciałbym wspomnieć o okresie budowy, dwóch wieżowców WTC w NY. Niewątpliwie, miała to być następna icona USA i NY, z tym, że jednym z głównych inwestorów była South Arabia. Z tego też powodu, poniosła koszty odszkodowań dla poszkodowanych, nie z powodów rekrutowanych terrorystów, do zniszczenia własnej inwestycji?
Kilka lat wcześniej w trakcie budowy pojawiły się dwa problemy, szeroko komentowane w prasie amerykańskiej. Były głosy aby zaniechać ten projekt i rozebrać istniejące już konstrukcje, o czym wskazuje fakt ze wieża 2 pozostała nie zagospodarowana, nie wprowadzono klientów. Problem geologiczny niestabilny fundamentowania, na wyspie NY. Zaczęły siadać ponad limity obliczeniowe. Zrobiono dodatkowe fundamentowanie zewnętrzne, i połączono pokaźnymi linami. na ile to pomogło, a na ile zaszkodziło też. Strefa wewnętrzna, była tylko jedna, pomiędzy tymi dwoma wieżami, gdzie parcie fundamentów było największe. Co dawało to, że wierzchołki wież, zaczęły się zbliżać do siebie, Oznaczałoby to, że czy wcześniej czy później obydwie wieże, by się zawaliły. Ponadto, były to dwie wieże zbyt bliźniacze, o bardzo podobnych drganiach własnych (dudnienia periodyczne), które czyniły ten tandem niestabilny i destrukcyjny.

Wszystkich komentarzy: (1)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

19 Kwietnia 1882 roku
Zmarł Charles Robert Darwin, twórca teorii ewolucji biologicznej (ur. 1809)


19 Kwietnia 2005 roku
Joseph Alois Ratzinger został 265 papieżem i przyjął imię Benedykta XVI.


Zobacz więcej