Czwartek 25 Kwietnia 2024r. - 116 dz. roku,  Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 07.01.17 - 17:11     Czytano: [1323]

Austriacy zagrali Kamilowi serbski hymn





Kibice sportowi uszczęśliwieni 11 grudnia 2016 r. zwycięstwem Kamila Stocha, które okraszone zostało dodatkowo drugim miejscem Macieja Kota, oczekiwali w euforii na norweskim, niegdyś olimpijskim stadionie zimowym w Lillehammer zwieńczenia triumfu Polaków. Czekali na odegranie hymnu. Tak samo czekali na to zawodnicy i kamery telewizyjne. Tymczasem organizatorzy zawodów Pucharu Świata przegonili dyskretnie zawodników z podium wskazując im wyjście – polski hymn zaś sobie darowali.

Zdumienie kibiców było jednak równe ich oburzeniu. Tłumaczenie, że dzień wcześniej Norwegowie nie zagrali też hymnu Słoweńcom było tylko podnoszeniem stopnia irytacji, bo przecież swój hymn Norwegowie grają na zawołanie i to nie tylko we własnym kraju. Grają go również swoim naszprycowanym zawodniczkom udającym dogorywające astmatyczki. To, że lekceważą Słoweńców lub inną nację, naprawdę nie może być żadnym usprawiedliwieniem dla nikogo. Także dla organizatorów zawodów, których obowiązuje przecież międzynarodowy regulamin Pucharu Świata, a ten przewiduje odegranie hymnu, co też dotychczas działo się bez problemów.

Wiele jednak zmienia się ostatnio w Europie – do głosu dochodzą „faszyści”, w Polsce nawet przejęli władzę, więc trzeba protestować przeciwko demokratycznym wyborom polskiego narodu. Lewacka logika wdarła się także do sportu.

Niestety w Lillehammer brak było wobec takich zachowań jakiejkolwiek interwencji zarówno ze strony władz Polskiego Związku Narciarskiego, jak i naszych służb dyplomatycznych. A bezkarność, jak wiadomo, tylko rozzuchwala. Nie trzeba więc było długo czekać, by o tym się przekonać i to w skali od wiele szerszej i bardziej podłej. To bowiem, co się stało na stadionie narciarskim w Bischofshofen w święto Trzech Króli woła o pomstę do nieba, choć w Polsce natychmiast znalazły się siły, niestety także w obozie patriotycznym, które wszelkimi sposobami usiłowały i usiłują zatuszować policzek wymierzony tak naszym znakomitym (nienaszprycowanym!) zawodnikom, jak i całej naszej Ojczyźnie.

Po fantastycznym zwycięstwie w Turnieju Czterech Skoczni, po potężnym ciosie zadanym Austriakom, Norwegom i Niemcom wszyscy oczekiwali na stosowną dekorację zwycięzców. Czekali na polskie flagi na maszcie i w końcu na odegranie polskiego hymnu. Podczas dekoracji zwycięzców w poprzednich trzech konkursach Turnieju Czterech Skoczni czołowa trójka zawodników kroczyła po czerwonym dywanie aż na podium, by potem wysłuchać hymnów najpierw austriackiego (30 grudnia 2016), potem dwukrotnie (1 i 4 stycznia br.) norweskiego. Daremnie jednak my Polacy czekaliśmy na odegranie hymnu polskiego, co powinno nastąpić dwukrotnie: pierwszy raz po zwycięstwie Kamila Stocha w czwartym konkursie, a drugi raz za jego zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Oczekiwanie było bardzo długie, aż wreszcie zwycięzców zawodów w Bischofshofen przegoniono z podium. Kibicie i komentatorzy rozumowali zatem, że stało się tak, aby nie grać dwa razy tego samego hymnu, i że Mazurek Dąbrowskiego zostanie zaprezentowany po dekoracji za zwycięstwo w całym turnieju.

Już samo takie myślenie było jednak haniebne, bowiem odegranie hymnu to nie koncert pieśni, ale oddanie honoru zwycięskiemu zawodnikowi i krajowi, który on reprezentuje. Nigdy dotychczas nie praktykowało się takiego sumarycznego traktowania oddawania honorów na imprezach sportowych.

Wszyscy czekali więc dalej na Mazurka Dąbrowskiego, wreszcie orkiestra odegrała coś, co polskim hymnem nie było. Na zbliżeniu telewizyjnym widzieliśmy jak Kamil Stoch próbował do tej dziwnej melodii śpiewać, ale nie dało się. Podobnie nie udało się to polskim kibicom zgromadzonym tłumnie w Bischofshofen. Melodia była podobna, to prawda, ale jednak nie ta! Komentatorzy telewizji publicznej, dowodzeni jeszcze przez red. Szaranowicza, udawali, że wszystko jest cacy. Sprawozdawcy z Eurosportu, bardziej krytycznie nastawieni, nie szczędzili słów potępienia. Przypuszczali jednak, że mamy do czynienia z przypadkiem takim, jak na piłkarskich mistrzostwach świata w Korei Południowej i Japonii w 2002 r., kiedy hymn odśpiewała Edyta Górniak dokonując dziwacznej interpretacji „artystycznej”, zwalniając melodię, tracąc rytm – oburzeni wówczas byli wszyscy, a kibice nie zapomnieli Górniak tej drwiny z hymnu do dziś.

W Bischofshofen było jednak jeszcze gorzej. Austriacy zaserwowali nam bowiem hymn innego kraju, a mianowicie Serbii i Czarnogóry (który obowiązywał do roku 2006), po wojnie była to melodia hymnu jugosłowiańskiego, a w latach 1939–1945 faszystowskiej wówczas Słowacji (zaatakowała 1 września 1939 r. o godzinie piątej rano Polskę wraz z Hitlerem). Mowa o pieśni „Hej Słowianie”, ułożonej jeszcze w 1834 r., a wzorowanej na muzyce Mazurka Dąbrowskiego. Trzeba tu dodać, że w Austrii (i nie tylko tam) nasz hymn jest bardzo dobrze znany, a wyrażenie „Noch ist Polen nicht verloren” (Jeszcze Polska nie zginęła) nabrało tam charakteru idiomatycznego. Ale jak napisałem, na Zachodzie panuje przekonanie: faszystów od Kaczora trzeba karać; jak nie da się nad Wisłą, to przynajmniej trzeba czynić to w Alpach. To ma być ten idealny rozdział sportu od polityki, jedno z głównych haseł lewactwa wszelkiego autoramentu? Ważne wszakże tylko wtedy, gdy trzeba przywalić patriotom z jakiegokolwiek innego kraju.

Po kamuflażu tego podłego działania przez komentatorów sportowych telewizji publicznej oraz przez prezesa Polskiego Związku Narciarskiego, który za główne miejsce pracy obrał sobie studio telewizyjne TVP, można było się spodziewać reakcji przynajmniej polskiej ambasady w Wiedniu. Oczywiście tego też nie ma. Czyż może jednak być inaczej, skoro tam wciąż urzęduje człowiek z nadania Platformy?

Może jednak zadziała minister Waszczykowski: austriackie MSZ musi przeprosić Polaków!

Leszek Sosnowski
Autor jest publicystą miesięcznika „Wpis”. Więcej na
www.bialykruk.pl

Wersja do druku

Lubomir - 13.01.17 8:49
Może o pomoc i o promocję Polski w Europie, powinniśmy zwracać się do pochodzącego z polskiej rodziny - polskiego Łotysza Valdisa Dombrovskisa, Waldemara Dąbrowskiego - wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej?. Na pełniącego obowiązki Polaka - kosmopolity czy germanofila, nie ma co liczyć. Dla takich odszczepieńców polskość to przecież nienormalność. Oni woleliby niemiecką 'Odę do radości', niż polski hymn.

warszawiacy - 09.01.17 23:26
Po wspanialym Zwyciestwie naszych Skoczkow w Turnieju Czterech Skoczni czekalismy radosni i dumni na Hymn Polski , ale niestety uslyszelismy fragment melodii,aranzacji?,pierwszej zwrotki hymnu.Uwazamy ,ze postapiono haniebnie wobec Zwyciezcow i nas..kibicow.Domagamy sie publicznych przeprosin na arenie miedzynarodowej. Panie Ministrze spraw zagranicznych prosimy o szybka i skuteczna reakcje w imieniu Narodu Polskiego.

Lubomir - 09.01.17 12:03
Czarne chmury nad Polską?. Proniemiecka Piąta Kolumna PO - pojechała obradować do matecznika niemczyzny na Opolszczyźnie, do Dobrzenia Wielkiego, ciągle nazywanego przez miejscowych Niemców - Gross Doebern. Weneckie maski spadają z niemieckich głów!. Tu nie chodzi o silniejszą, o Wielką Polskę. Tu toczy się wojna psychologiczna o niemiecką dominację w Polsce i w Europie. Oby Polska zaczęła odnosić zwycięstwa!. Opolszczyzna zaczyna niebezpiecznie przypominać szykanowaną Wileńszczyznę. Solidarność pangermańska często daje znać o sobie!.

woytek - 08.01.17 21:08
myślę, że przede wszystkim ktoś powinien przeprosić Piotrka Żyłę bo to on był drugi a nie Kot. Hymn rzeczywiście był rewanżem za przegraną Austriaków... Gorzej wypadł tylko w Seulu...

MariaN - 07.01.17 18:24
Rzeczywiście, zgniły zachód Europy skazany już na islamizację nie ukrywa, że to co się dzieje w Polsce stoi im kością w gardle. Nie mogą patrzeć na pełne Koscioły i spokój na ulicach, zazdroszczą nam wszystkiego. To widać coraz bardziej. Próbują jeszcze przeszkodzić, pomagając schetynowcom, petrowcom i róznym kucykom by ci rozpętali zamieszki w naszym kraju ale jak widać tylko się kompromitują. Czekam i ja na reakcję polskiego MSZ, jeśli tego nie będzie znów przyjdzie oddolnie walczyć o godność Polski

Lubomir - 07.01.17 17:55
Jakimś sympatykom 'Babci Austriaczki' pomyliły się najwyraźniej epoki. Poczuli się jak za kajzera Franza Josefa. Oby nie wpłynęło to na dalsze relacje pomiędzy szlachetnym trenerem Stefanem Horngacherem, a polskimi narciarzami i działaczami Polskiego Związku Narciarskiego. A może komuś o to właśnie chodziło?.

Wszystkich komentarzy: (6)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

25 Kwietnia 1935 roku
Konsylium lekarskie stwierdziło u marszałka Piłsudskiego złośliwy nowotwór wątroby.


25 Kwietnia 1926 roku
Urodził się Tadeusz Janczar, aktor teatralny i filmowy (zm. 1997)


Zobacz więcej