Czwartek 25 Kwietnia 2024r. - 116 dz. roku,  Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 07.01.17 - 16:18     Czytano: [2281]

Kościół litewski a Polacy

Zbrodnie katolików litewskich (dokończenie)



Katolik katolikowi wilkiem: abp Mecyslovas Reinys


Abp Reinys, jako biskup pomocniczy, otrzymał także uprawnienia administratora apostolskiego z uprawnieniami biskupa rezydencjalnego na wypadek, gdyby archidiecezja wileńska zawakowała. Niby to rzecz zupełnie normalna w Kościele. Jednak wszystkie dotychczasowe i późniejsze wydarzenia w archidiecezji wileńskiej wskazują wyraźnie na to, że wszystko to było ukartowane przez Stolicę Apostolską i Kościół litewski. Szczególnie odsunięcie Romualda Jałbrzykowskiego od sprawowania urzędu arcybiskupa wileńskiego.

Otóż do najbardziej tragicznych wydarzeń w całych dziejach archidiecezji wileńskiej i katolickiego Wilna, które do lat 1939-45 miały charakter polski, należał zapewne marzec 1942 roku, kiedy to Wilno było pod okupacją niemiecko-litewską. Niespodziewanie i bez specjalnej przyczyny 3 marca 1942 roku gestapo uwięziło 13 polskich profesorów i 81 alumnów wileńskiego Seminarium Duchownego oraz Wydziału Teologicznego, a także 14 polskich księży pracujących w Wilnie i 2 księży związanych z Seminarium Duchownym. Jednego dnia znalazło się w więzieniu 29 kapłanów i 81 kleryków. Profesorowie zostali wywiezieni do Wiłkowyszek na Litwie Kowieńskiej i tam byli internowani w gmachu litewskiego seminarium duchownego, a potem - w październiku - wywieziono ich do obozu pracy w Szałtupiu koło Kowna. Niektórzy przeszli jeszcze przez obozy w Poniewieżyku i Prowieniszkach także na Litwie Kowieńskiej. Natomiast alumni 5 maja 1942 roku zostali przeznaczeni na wywiezienie na roboty do Niemiec. Z aresztowanych księży większość została zwolniona, inni przeszli przez obozy na Litwie.

Z kolei 22 marca 1942 roku gestapo aresztowało metropolitę wileńskiego, arcybiskupa Romualda Jałbrzykowskiego i kanclerza Kurii Arcybiskupiej, ks. Adama Sawickiego. Zostali internowani w klasztorze litewskich marianów w Mariampolu na Litwie Kowieńskiej i przebywali tam do 5 sierpnia 1944 roku. Dopiero wtedy abp Jałbrzykowski powrócił do swojej stolicy biskupiej w Wilnie, które w lipcu 1944 roku zajęła Armia Czerwona.

Natomiast 26 marca zostali uwięzieni polscy zakonnicy (ok. 60) i prawie wszystkie polskie zakonnice z Wilna (ok. 230). Później uwięziono jeszcze polskie dominikanki wileńskie. Przez pewien czas przetrzymywano aresztowanych w więzieniu na Łukiszkach. Po jakimś czasie część uwięzionych zwolniono, a innych wywieziono do obozów na Litwie bądź zesłano w głąb Litwy.

Wszystkie te osoby były Polakami, a więc był to wielki cios dla polskiego Kościoła w Wilnie.

W aresztowaniu ich uczestniczyła znana ze zwierzęcej wprost nienawiści do Polaków i bestialstwa litewska policja – Sauguma, współpracująca z Niemcami, wśród której – oczywiście – było wielu rzekomych katolików, no bo prawie wszyscy Litwini to rzekomo katolicy.

Powstaje pytanie o przyczynę zlikwidowania Seminarium Duchownego w Wilnie i uwięzienia abpa Romualda Jałbrzykowskiego, tylu polskich księży, zakonników i sióstr zakonnych.

Historyk archidiecezji wileńskie, ks. Tadeusz Krahel pisze odnośnie Seminarium Duchownego, że “Wiele wskazuje na to, że spowodowali to Litwini, którym nie podobało się "Polskie Seminarium", jak je nazywali („W Służbie Miłosierdzia”, Białystok, Nr 3 2007). Natomiast w numerze 7 2008 tego pisma pisze: „W dniu 22 III 1942 r. gestapo wywiozło z Wilna Arcybiskupa Jałbrzykowskiego i kanclerza Kurii Arcybiskupiej, ks. Adama Sawickiego, do klasztoru Księży Marianów w Mariampolu... Tymczasem w nocy z 22 na 23 III 1943 r. miał miejsce nalot samolotów sowieckich na Wilno i jedna z bomb trafiła w plebanię parafii św. Mikołaja. Od tej bomby 23 marca zginął (litewski proboszcz tego kościoła) ks. Krzysztof Czybiras, a abp Reinys i (i inny litewski ksiądz) Wincenty Taszkun zostali ranni. Ten ostatni pod wrażeniem śmierci ks. Czybirasa oraz odniesionych ran przez siebie i abpa Reinysa, w szpitalu przy kościele św. Jakuba, miał powiedzieć do pielęgniarki: „To bombardowanie Wilna i śmierć ks. Czybirasa to kara Boża za nasze knowania (przeciwko Polakom)”. Wszystko wskazuje więc na to, że pewne czynniki litewskie pertraktowały z Niemcami w sprawie zamknięcia Seminarium Duchownego w Wilnie, a może i w sprawie odsunięcia od władzy Arcybiskupa Jałbrzykowskiego. Te sprawy jednak wymagają pogłębionych badań”.

Przecież pomoc Litwinów w tym aresztowaniu widać w wielu faktach, a przede wszystkim w tym, że celem Kościoła litewskiego od października 1939 roku jak i samego Reinysa było zniszczenie polskiego charakteru archidiecezji wileńskiej. Czy naprawdę zbiegiem okoliczności i wbrew Kościołowi litewskiemu i jego biskupów abp Jałbrzykowski i inni polscy księża byli więzieni w budynkach należących do Kościoła litewskiego. No i jest faktem, że w tych akcjach gestapo wspomagała policja litewska.

Nie owijajmy więc tej zbrodni w bawełnę, tylko dlatego, że popełnił ją Kościół katolicki i dlatego, że jest w zwyczaju ukrywanie wszelkich grzechów Kościoła katolickiego. Zbrodnia, jeśli dokonana nawet przez księdza czy Kościół musi być potępiona, jeśli Kościół ma być wiarygodny.

Powiedzmy więc prawdę w oczy: ręce duchownych litewskich, a już na pewno abpa Reinysa są zbroczone w krwi polskich księży, zakonników i zakonnic, którzy i które straciły życie w wyniku tej akcji (np. przełożona dominikanek z Wilna, s. Julia Rodzińska znalazła się potem w obozie koncentracyjnym w Stutthofie i tam zamęczona oddała swoje życie 20 lutego 1945 roku; prowadziła bardzo szeroką działalność charytatywną i społeczną w Wilnie, a potem dała dowody wielkiego poświęcenia dla współwięźniów w obozie; została zaliczona do błogosławionych męczenników przez Ojca Świętego Jana Pawła II w 1999 r.). Że w ogóle Kościół litewski popełnił i popełnia straszliwe zbrodnie i uczynki wobec Kościoła polskiego i Polaków sprzeczne z nauką Kościoła.

Oczywiście zaraz po aresztowaniu i internowaniu abpa Romualda Jałbrzykowskiego abp Reinys powiadomił o tym kard. Maglione i pytał, w jakim charakterze ma rządzić archidiecezją, jako administrator czy wikariusz generalny. Wynikało to z tego, że w nocy z 22 na 23 marca, czyli w dzień wywózki abpa Jałbrzykowskiego z Wilna, był nalot sowiecki na miast, w wyniku którego stracił dokumenty i sam trafił na miesiąc do szpitala. Kard. Maglione pismem z 17 czerwca 1942 powiadomił go, że ma rządzić jako administrator apostolski i z uprawnieniami, jakie przysługują biskupom rezydencjalnym (T. Krahel).

Abp Reinys za zgodą Watykanu uzyskał więc pełnię władzy w Wilnie i archidiecezji wileńskiej.

Abp Reinys z miejsca usunął Patronat Polski z Mszału i Brewiarza („Kurier Wileński” 23.3.2011). Jak już wspomniałem, w miejsce polskiego seminarium duchownego otworzył nowe, ale tylko dla kleryków narodowości litewskiej i białoruskiej – oczywiście za wzorem hitlerowców (słynne z lat okupacji niemieckiej: Nur fuer Deutsche – Tylko dla Niemców). Polak nie mógł zostać kapłanem, bo prawdziwym sługą bożym mógł być – według abpa Reinysa – tylko nacjonalista litewski! Rektorem tego seminarium (45 seminarzystów przywiezionych do Wilna z Litwy) został ks. Vladyslovas Tulaba, szanowany po wojnie w Watykanie rektor Kolegium Litewskiego św. Kazimierza w Rzymie. W wielu domach zakonnych w Wilnie i na Wileńszczyźnie w miejsce Polaków przełożonymi zostali zakonnicy litewscy („Życie religijne w Polsce pod okupacją niemiecką 1939-1945” Warszawa 1982).

Aresztowanie przez Gestapo i litewską Saugumę wielu księży polskich w Wilnie i na Wileńszczyźnie otworzyło szeroko drogę abp Raynisowi do litwinizacji dotychczas bardzo polskiego Kościoła katolickiego na Wileńszczyźnie, z czego skwapliwie skorzystał. Na ich miejsce sprowadził z Litwy Kowieńskiej 25 księży litewskich (15 osiedliło się w Wilnie, a 10 na prowincji), których tamtejsi biskupi mu nie żałowali. Wszak mieli oni za zadanie depolonizowanie Wilna i Wileńszczyzny. A to dla nich była sprawa ważniejsza od wiary w samego Boga, a tym samym ważniejsza od przykazania miłości bliźniego! Oprócz przybyłych księży z Litwy służyło nie Bogu, a abp Reinysowi ok. 50 księży litewskich mieszkających w Polsce przed wojną.

Oto jeden z wielu przykładów jakimi pseudochrześcijanami było wielu litewskich kapłanów arcybiskupa Reinysa w polskim Wilnie i na polskiej Wileńszczyźnie. Oddajmy głos historykowi archidiecezji wileńskiej, ks. Tadeuszowi Krahelowi:

„Ksiądz Ambroży Jakowanis (1886-1944). Kapłan ten był postacią tragiczną. Zginął z wyroku Wojskowego Sądu Specjalnego Armii Krajowej... W 1934 został proboszczem parafii w Jęczmieniszkach niedaleko Wilna, która liczyła 2500 wiernych narodowości polskiej. Bardzo trudne czasy dla wiernych tej parafii nastały w czasie drugiej wojny światowej. W jesieni 1942 r. z terenów na północ od Wilna, w tym z parafii podbrzeskiej, mejszagolskiej i jęczmieniskiej zaczęto wysiedlać Polaków, a na ich miejsce sprowadzano rodziny litewskie... Wysiedlania były bardzo brutalne i przeprowadzała je na Wileńszczyźnie policja litewska. Niestety, proboszcz parafii Jęczmieniszki, ks. Jakowanis, nie stanął na wysokości swego zadania. Współpracował on z policją litewską i okazał wielką nieżyczliwość dla wyrzucanych rodzin polskich. Zresztą jego szowinizm antypolski znany był już przed wojną. Działalność antypolska i kolaboracja z policją litewską (Saugumą) skłoniły sztab Okręgu Wileńskiego Armii Krajowej do zbadania sprawy i wpłynięcia na ks. Jakowanisa, by zaprzestał tego rodzaju działań. Po przybyciu na teren parafii Jęczmieniszki zrobiono wywiad, który potwierdził zarzuty wobec miejscowego proboszcza. Po południu pierwszego dnia świąt Wielkanocnych (w 1944 roku) grupa operatywna, w skład której wchodziło m.in. dwóch oficerów kontrwywiadu, przybyła na plebanię. Ksiądz Jakowanis przyjął ich wrogo i usiłował zniszczyć jakieś kartki. Okazało się, że był to „kolejny numerowany donos na polskich parafian z Jęczmieniszek, adresowany do Saugumy”. W donosie tym chciał przesłać wykaz mieszkańców swojej parafii, należących do siatki konspiracyjnej AK i wrogich wobec niemieckiego okupanta. Lista zawierała kilkadziesiąt nazwisk i gdyby trafiła w ręce litewskiej policji i gestapo, byłaby wyrokiem śmierci dla tych ludzi i być może groziłaby zesłaniem do obozów koncentracyjnych ich rodzin. Proboszcza wzięto poza Jęczmieniszki i decyzją Wojskowego Sądu Specjalnego AK zapadł wyrok śmierci i konfident został rozstrzelany...”

Swój artykuł o ks. Jakowanisie ks. Krahel zakończył taką oto uwagą: „Życiorys ten jest smutny i tragiczny. Pokazuje on, do czego może dojść, gdy się odejdzie od ideałów kapłaństwa na rzecz szowinizmu narodowego” (“W Służbie Miłosierdzia” Nr 3 2009).

Jak wielkim szowinistą litewskim i wrogiem Polski i Polaków był abp Reinys świadczy także i to, że objąwszy władzę w archidiecezji wileńskiej zasuspendował kapłanów polskich z tej archidiecezji, którzy w wyniku II wojny światowej znaleźli się w Wojsku Polskim, walczącym o ponownie niepodległą Polskę (Zenon Fijałkowski „Kościół katolicki na ziemiach polskich w latach okupacji hitlerowskiej” Warszawa 1983).

Wielu Litwinów okazywało swą wrogość nie tylko wobec Polaków, ale także wobec Żydów. Bardzo wielu Litwinów pomagało Niemcom w eksterminacji Żydów podczas II wojny światowej. W latach 1941–1944 w podwileńskiej wsi Ponary niemiecka grupa SS i kolaborujący z nimi członkowie litewskiego oddziału specjalnego Ypatingasis burys (YB) – ze swastyką na mundurach, którzy należeli do owieczek abpa Reinysa!, zamordowali ok. 100 tys. polskich obywateli, głównie polskich Żydów i Polaków (ok. 15-20 tys.). Litwini popełnili wiele zbrodni ludobójstwa – na Żydach i Polakach – także na całym terenie archidiecezji wileńskiej, m.in. w: Niemenczynie, Nowej Wilejce, Oranach, Jaszunach, Trokach i Święcianach. Litewskie formacje pilnowały gett na terenie Litwy i Białorusi oraz w... Warszawie! Służyli w niemieckim obozie koncentracyjnym Stutthof koło Gdańska. W kwietniu 1944 roku eskortowali żydowskich więźniów obozu do Bydgoszczy. Na podstawie skarg grupy Żydów, w 1945 roku sowieckie NKWD aresztowało i więziło biskupa z Telsz Vincentasa Boriseviciusa ponoć za udział w zagładzie Żydów litewskich.

Katolicki nacjonalizm i rasizm litewski w latach 1944-1991. Sowiecka niewola nie zahamowała nastrojów antypolskich

Wilno nigdy nie miało tak wielkiego odsetka Polaków jak w połowie 1944 roku. Niemcy z Litwinami wymordowali Żydów, a przed zbliżającą się do Wilna Armią Czerwoną prawie wszyscy koloniści litewscy z okresu okupacji hitlerowskiej (ok. 30 tys.) uciekli z miasta. Polska Armia Krajowa we współdziałaniu z Armią Czerwoną, która weszła do miasta wieczorem 7 lipca 1944 roku, po kilku dniach walk ulicznych w dniu 13 lipca wyzwoliła Wilno. Tego dnia w Wilnie łopotały obok flag sowieckich także flagi polskie. Wkrótce Armia Czerwona wyzwoliła całą Litwę spod okupacji niemieckiej.

Koniec wojny zastał arcybiskupa Kowana Juozapasa Skvireckasa i jego biskupa pomocniczego Vincentasa Brizgisa w Niemczech – dokąd uciekli. Nie powrócili na Litwę. Nie chcieli zginąć za wiarę, bo jej przecież nie mieli. Katolicka prowincja litewska pozostała bez arcybiskupa metropolity.

Abp Reinys pozostał w Wilnie, chociaż do miasta – do swych owieczek powrócił arcybiskup Romuald Jałbrzykowski wraz z innymi księżmi i rozpoczęli znowu pracę w nowej sytuacji. Wznowiło działalność nawet seminarium duchowne i Wydział Teologiczny. Arcybiskup i polscy księża byli jednak niewygodni dla władzy sowieckiej. Litewskiej władzy sowieckiej, gdyż Wilno zostało teraz prawdziwie stolicą sowieckiej Litwy. A litewska władza sowiecka nie tylko była wrogiem Kościoła, ale, tak jak nacjonaliści litewscy, wrogiem Polaków i wszystkiego co polskie w Wilnie i na Wileńszczyźnie. Dzisiaj wiemy, że I sekretarz Komunistycznej Partii Litwy (1944-67) Justas Paleckis np. w 1950 roku głosował przeciwko przyjęciu uchwały KC KPL "o środkach poprawy pracy wśród ludności polskiej w Litewskiej SRR". Tak jak nacjonaliści litewscy chciał uczynić z Polaków w Wilnie i na Ziemi Wileńskiej robociarzy i chłopów półanalfabetów przez ograniczanie liczby Polaków przyjmowanych na wyższe studia, gdyż tylko Litwini (obok Rosjan) mieli stanowić elitę sowieckiej Litwy. Litewscy komuniści stanowili de facto ideologiczną mieszankę komunistyczno-nacjonalistyczno-faszystowską przez cały czas istnienia Związku Sowieckiego.

Wkrótce polską archidiecezję wileńską miał spotkać jeszcze większy cios od tego jaki jej zadali Niemcy wspólnie z Litwinami w marcu 1942 roku: Stalin postanowił ostatecznie przyłączyć Wilno i Ziemię Wileńską wraz z całymi polskimi Kresami do Związku Sowieckiego i wysiedlić stąd Polaków do Polski w nowych – przez niego narzuconych granicach. W tej sytuacji chęć wyjazdu do Polski wyraziło aż 134 446 rodzin (379 498 osób), a pozwolenie na wyjazd otrzymało jednak tylko 61 127 rodzin (171 158 osób) (Jerzy Ochmański „Historia Litwy” Wrocław 1982). Z Wilna wyjechało wówczas 107 000 Polaków. Podczas drugiego wysiedlania Polaków w latach 1957-58 pozwolono na wyjazd do Polski ok. 50 000 osobom. Pomimo tego sowiecki spis ludności przeprowadzony w 1959 roku odnalazł na terenie Wilna (47 tys.) i Ziemi Wileńskiej, tj. na obszarze Litwy sowieckiej 230 000 Polaków. Polacy w powiecie wileńskim, a więc wokół Wilna, i solecznickim ciągle stanowią większość ludności. W samym Wilnie mieszka dziś ok. 90 000 Polaków. Dzisiaj, po litewskiej masowej kolonizacji Wilna, Polacy stanowią ok. 40-50% katolików na terenie archidiecezji. Kiedy po wyborze kardynała Karola Wojtyły na papieża w październiku 1978 roku korespondent Reutera odwiedził Wilno, stwierdził, że polskie tradycje i świeckie i religijne są w tym mieście ciągle żywe.

Litewscy nacjonal-komuniści przystąpili także do rozprawy z polskim duchowieństwem w Wilnie i na terenie archidiecezji wileńskiej. 25 stycznia 1945 roku został aresztowany przez NKWD abp Romuald Jałbrzykowski i kanclerz Kurii, ks. Adam Sawicki. Umieszczono ich w więzieniu przy ul. Ofiarnej. Abpa Jałbrzykowskiego po miesiącu zwolniono z więzienia i w lipcu wydalono do Polski w nowych granicach. Arcybiskup osiadł w Białymstoku, który należał do archidiecezji wileńskiej i tu zorganizował wileńską Kurię Arcybiskupią i seminarium duchowne oraz zarządzał należącą do Polski częścią archidiecezji wileńskiej (5,5 tys. km kw., 63 parafie). Zmarł w Białymstoku 19 czerwca 1955 roku. W latach 1945-47 z archidiecezji wileńskiej wchodzącej w skład Litwy wyjechało, zazwyczaj pod przymusem, ogółem do stalinowskiej Polski 752 osoby duchowne – księża, zakonnicy, siostra zakonne i alumni seminarium duchownego; większość z nich stanowili katolicy (Jan Czerniakiewicz „Repatriacja ludności polskiej z ZSRR 1944-1948” Warszawa 1987). W Wilnie i na Wileńszczyźnie litewskiej pozostało kilkudziesięciu księży polskich, którzy postanowili tu pozostać i prowadzić pracę duszpasterską wśród pozostałych Polaków.

W Wilnie pozostał abp Mecislovas Reinys. Jego rządy były krótkie. 18 lipca 1947 roku został aresztowany przez NKWD. Został skazany na 10 lat więzienia i był więziony we Włodzimierzu koło Moskwy, gdzie zmarł jak jakiś pies pod płotem 8 lutego 1953 roku. Los ukarał go tak za polakożerstwo.

Tymczasem nacjonaliści litewscy i Kościół litewski uważają abpa Reinysa za bohatera narodowego, wielkiego kapłana-męczennika. W 2009 roku Poczta Litewska wydała znaczek z podobizną Reinysa z okazji 125 rocznicy jego urodzin. Jednak wprost niebywałą bezczelnością ze strony Kościoła litewskiego są jego starania w Watykanie o wyniesienie Reinysa na ołtarze (angielska wersja internetowej Wikipedii).

W 1950 roku komuniści litewscy zamknęli katedrę wileńską, 29-30 czerwca tego roku wysadzili w powietrze figury świętych stojące na szczycie fasady, usunęli liczne stare tablice pamiątkowe w języku polskim i uczynili z niej galerię obrazów. Zamknięto również większość kościołów wileńskich, a w kościele św. Kazimierza urządzono Muzeum Ateizmu. W Pałacu Arcybiskupim znalazło siedzibę Prezydium Najwyższego Sowietu Litewskiej Republiki.

Po aresztowaniu abpa Reinysa Wilno pozostawało bez biskupa przez 42 lata. Dopiero 10 marca 1989 roku biskup Poniewieża (Litwa Kowieńska) Julijonas Steponavičius został mianowany arcybiskupem metropolitą wileńskim. Został kapłanem w 1936 roku, a więc w okresie nacjonalistycznej dżumy w Kościele litewskim. I był zapewne nie mniejszym nacjonalistą i polakożercą od abpa Reinysa. To on, kiedy w 1989 roku został arcybiskupem wileńskim, odzyskaną katedrę – świątynię z krwi i kości polską w swych dziejach i ciągle w dużym stopniu polską (np. pod wezwaniem św. Stanisława, kaplica z relikwiami królewicza polskiego św. Kazimierza patrona Polski, groby królów i królowych Polski itd.), ogłosił narodową świątynią litewską i od tego czasu odprawiane są tam stałe msze tylko w języku litewskim. I znowu mamy do czynienia z hitlerowskim „Nur fuer Deutsche – Tylko dla Niemców”. – To czysty rasizm i akt wyjątkowo ziejący polakożerstwem! I to gdzie? W świątyni rzekomo katolickiej!

Niestety komunistyczna antykatolicka polityka na Litwie nie zbliżyła do siebie katolików polskich i litewskich. I to wyłącznie z winy Litwinów i duchownych litewskich, którzy teraz pod każdym względem dominowali w Wilnie, także w sferze religijnej. Przecież wikariuszami kapitulnymi w Wilnie w latach 1961-89 byli księża Ceslovas Krivaitis i Algirdas Gutauskaus. Bowiem ciągle paranoicznym celem Kościoła litewskiego było zniszczenie polskiego katolicyzmu w Wilnie i na Wileńszczyźnie. Toteż napięcia polsko-litewskie w sferze kościelnej były tam i wówczas ciągle aktualne i ogólnie Polacy skarżyli się na nieprzychylny stosunek do nich hierarchii litewskiej i wielu księży litewskich. Na 9 czynnych kościołów w Wilnie w latach 70. XX w., w pięciu odprawiano msze dla Litwinów i Polaków, w dwóch tylko dla Litwinów i także w dwóch dla Polaków: kościoły św. Ducha i św. Rafała. Potem i dzisiaj Polacy mają tylko kościół św. Ducha, a w innych, w tym i w Ostrej Bramie, w latach 80. księża litewscy czynili starania, aby wyrugować z nich język polski.

W 1981 roku dotarł na Zachód dokument zatytułowany „List otwarty w sprawie religijnych praw Polaków na Litwie” opublikowany m.in. przez „Tydzień Polski” w Londynie z 7 lutego 1981 roku, którego autorzy opisują ciężką sytuację Polaków-katolików w Wilnie i na Wileńszczyźnie i na koniec błagają biskupów litewskich o przydzielenie do 40 czysto polskich parafii na Wileńszczyźnie polskich księży (a nie wysyłanie ich do parafii litewskich) lub księży litewskich znających język polski i o nieodrzucanie kandydatów z polskich rodzin do seminarium duchownego w Kownie (wówczas jedynego na Litwie). Niestety postulaty katolików polskich na Wileńszczyźnie zostały zupełnie zignorowane przez biskupów litewskich. Po pięciu latach czytamy w paryskiej „Kulturze” (Nr 9/468 1986) o nadal pogarszającej się religijnej sytuacji Polaków w Wilnie i na Wileńszczyźnie, gdzie - zgodnie z tym co czytamy w „Kulturze” – księża litewscy okrutnie postępują z Polakami-katolikami. Kończąc tę relację jej autor Józef Mirski pisze:

„Trudno jest pisać o wymienionych wyżej faktach. Lecz też nie można o nich milczeć właśnie dlatego, że w interesie Litwinów i Polaków leży porozumienie wzajemne i przyjaźń. Nie można jej jednak budować na przemilczaniu tego, co w nią uderza i służy wzbudzaniu wrogości. Bo choć jest to dziełem ludzi o ograniczonych umysłach, u których motywacja etniczna góruje nad etyczną, to jednak rzutuje to na całość obu społeczności, litewskiej i polskiej. Katolicy litewscy zyskali sobie sympatię w świecie dzięki swej odwadze w obronie praw ludzi wierzących (na sowieckiej Litwie). Działania, o których była tu mowa sympatię tę podważają, nie tylko wśród Polaków. Służą też nie dobru Litwy i Kościoła katolickiego w tym kraju, lecz polityce kogoś innego, kto po mistrzowsku stosuje zasadę „vivide et impera””.

16 października 1978 roku nowym papieżem został wybrany Polak – arcybiskup metropolita krakowski, kard. Karol Wojtyła.

Jego wybór na papieża był niemiłym zaskoczeniem lub został przyjęty z mieszanymi uczuciami przez katolików litewskich tak na Litwie jak i na Zachodzie – w środowiskach emigracji litewskiej. Wielu emigrantów litewskich znalazło się na Zachodzie pod koniec II wojny światowej i wynieśli z kraju wszczepioną w nich wrogość do Polski i Polaków. Ojcem duchowym katolików litewskich na emigracji był aż do 1992 roku bp Vincentas Brizgis, który w latach 1940-44 sprawował urząd biskupa pomocniczego w Kownie. Wychowując się w przedwojennej Litwie, został dobrze naszpikowany polakożerstwem. Był on w 1967 roku inicjatorem m.in. budowy Kaplicy MB Ostrobramskiej albo Litewskiej w Bazylice św. Piotra w Watykanie. Chociaż kult obraz MB Ostrobramskiej w Wilnie szerzył się głównie wśród Polaków (prawie wszystkie wotywa w kaplicy MB Ostrobramskiej w Wilnie są polskie), wybrał za symbol katolicyzmu litewskiego ten obraz z pobudek polityczno-propagandowych. W oczach wiernych i turystów miał on symbolizować Litwę, litewskie Wilno i katolicyzm litewski. Później współpracował z nim blisko ks. Audrys Juozas Backis (ur. 1937 w Kownie), który w Watykanie robił karierę, a w 1991 roku został arcybiskupem wileńskim. Oczywiście litewscy biskupi blokują w Watykanie mianowanie duchownego polskiego pochodzenia na biskupa pomocniczego wileńskiego, pomimo tego, że ponad 40% wiernych na terenie arcybiskupstwa stanowią Polacy. Papież Jan Paweł II na to się godził, a Kościół polski sprawę tę zupełnie ignoruje.

Katolicy litewscy na emigracji wybór Polaka na papieża przyjęli nie tylko z nieufnością ale i buńczucznie, żądając od Jana Pawła II zaraz po jego wyborze przyłączenia Wilna do litewskiej prowincji kościelnej, kapelusza kardynalskiego dla Litwina, więcej audycji litewskich w Radiu Watykańskim oraz wymuszenia (!) u władz sowieckich zgody na wydawanie legalnej prasy katolickiej na Litwie, powiększenia seminarium duchownego w Kownie i przyznanie wolności wyznawania religii. Grzmieli: „O tym Papież powinien wiedzieć i odpowiednio postępować, gdyż tylko konkretne posunięcia przekonają Litwinów, że Głowa Kościoła narodowości polskiej może się wznieść ponad uprzedzenia nacjonalistyczne” (paryska „Kultura” Nr 4/379 1979).

Oto kultura katolików litewskich! Poza tym ile w nich tupetu – kłamania w żywe oczy. Za trwający prawie sto lat konflikt polsko-litewski, który definitywnie zapoczątkowali nacjonaliści litewscy (!), którzy zrywali trwającą od 1385 roku unię polsko-litewską i siali i sieją nienawiść do Polaków i wszystkiego co polskie, obwinili Polaków.

Tak więc od samego początku swego pontyfikatu Jan Paweł II był pod brutalną presją nacjonalistów litewskich. I trzeba szczerze powiedzieć, że ich nie zawiódł. Bowiem Jan Paweł II, który do wyboru na papieża był obywatelem i patriotą polskim (ale nie nacjonalistą!), po 16 października 1978 roku był już tylko obywatelem Kościoła i patriotą Stolicy Apostolskiej, z czego prawie wszyscy Polacy nie zdawali i nie zdają sobie sprawy. Oczywiście, nie stracił serca dla Polski i Polaków, ale od dnia wyboru na papieża służył tylko i wyłącznie interesem Stolicy Apostolskiej. A te bardzo często były w swych dziejach i są po dziś dzień sprzeczne z interesami Polski i narodu polskiego, a często nawet i Kościoła polskiego. Papież Jan Paweł II (a to dotyczy każdego papieża) musi kochać i służyć, i PODOBAĆ się wszystkim katolikom. A papież polskiego pochodzenia musiał najmniej podobać się Polakom, aby nie zarzucano mu faworyzowania swego kraju i swoich rodaków. Powiem więcej, w niektórych wypadkach musiał być nawet antypolski. I był. A rolą Episkopatu Polskiego było ukrywanie tego przed Polakami. On to ukrywał i ukrywa po dziś dzień.

Czy i kiedy znajdzie się wśród Polaków rzetelny biograf papieża Jana Pawła II? Bo dotychczas wydane książki o Janie Paweł II (włącznie z moją „Jan Paweł II. Pierwszy Polak papieżem” Melbourne 1979, wyd. 2 poszerzone Filadelfia 1980) mają jedynie charakter hagiograficzny. Żadna z nich nie porusza drażliwych tematów z czasów jego pontyfikatu, jak np. stosunku Jana Pawła II do zagadnień polsko-litewskich czy polsko-ukraińskich w sferze religijnej czy małego udziału Amerykanów polskiego pochodzenia w Episkopacie amerykańskim czy także w samej Kurii Rzymskiej. W tych sprawach papież nic nie zrobił pozytywnego z punktu widzenia polskiego. A interesy litewskie czy ukraińskie stawiał zawsze ponad interesy polskie. Nawet jak nie musiał tego czynić! Kościołowi litewskiemu i ukraińskiemu pozwalał na jawne działanie sprzeczne z nauką Kościoła – na rasizm wobec Polaków na Litwie i Ukrainie.

Papież Jan Paweł II spełnił więc wszystkie postulaty wysuwane przez Litwinów. Archidiecezja wileńska została włączona do litewskiej prowincji kościelnej, mianował dwóch litewskich kardynałów no i dopomagał nacjonalistom litewskim i Kościołowi litewskiemu w walce z polskimi katolikami w Wilnie i na Wileńszczyźnie.

Wcześniej, jeszcze za Związku Sowieckiego robił gesty wobec tak Litwinów jak i ich antypolskiego szowinizmu. Otóż w 1985 roku Kościół w Polsce i na Litwie obchodził 500 rocznicę śmierci królewicza polskiego św. Kazimierza (1458 Kraków – 1484 Grodno) – patrona Polski i Litwy, pochowanego w katedrze wileńskiej. Chociaż w jego żyłach płynęło bardzo niewiele krwi litewskiej i był związany blisko z Polską i Polakami, nacjonaliści litewscy uważają go tylko i wyłącznie za Litwina. W sowieckim Wilnie ten antypolski szowinizm litewski był temperowany istniejącymi warunkami politycznymi. Natomiast emigracja litewska starała się nadać obchodom rocznicy śmierci św. Kazimierza charakter czysto litewski, zapominając, że święty jest własnością całego Kościoła, że z hagiografii polskiej i nie tylko polskiej św. Kazimierza nikt i nic nie usunie. Św. Kazimierz powinien nie dzielić a właśnie łączyć narody litewski i polski! Niestety Stolica Apostolska poparła nacjonalizm litewski, gdyż Poczta Watykańska wydała znaczek ze św. Kazimierzem, na którym został on przedstawiony jako jedynie patron Litwy.

Litwini nie obchodzili wspólnie z Polakami także 600 rocznicę chrztu Litwy (1387-1987). Co więcej, chcieli jak gdyby przytłumić tę rocznicę i rolę Polski w chrzcie i chrystianizacji Litwy przez eksponowanie faktu przyjęcia chrztu przez władcę litewskiego Mendoga w 1251 roku. A to, że nieszczerze przyjął on chrzest i że został wkrótce apostatą nic ich nie wzruszało. Na każdym kroku starano się również pomniejszyć ofiarę i rolę polskiej królowej Jadwigi w chrzcie Litwy. Watykan i w tym niczego złego nie widział. Tylko dlatego, aby Litwini kochali Jana Pawła II za to, że „Głowa Kościoła narodowości polskiej wzniosła się ponad uprzedzenia nacjonalistyczne” i wiernie służy nacjonalizmowi litewskiemu (paryska „Kultura” Nr 4/379 1979).

Papież Jan Paweł II przyczynił się także do szybkiej beatyfikacji abpa Jerzego Matulewicza i beatyfikował go 28 czerwca 1987 roku, nadając uroczystościom charakter litewski, ogłaszając go jednym z patronów Litwy – tylko Litwy, chociaż życie abpa Matulewicza było więcej – bardzo długo związane z Polską i Polakami. Znowu był to ukłon Jana Pawła II w stronę nacjonalistów litewskich. A Polakom wpychano kit, że Litwini nie mają żadnego świętego, więc możemy im jednego sprezentować. Podobnie mówiono jak podczas obchodów 500-lecia śmierci św. Kazimierza.

Na stronie internetowej polskich sióstr eucharystek, które to zgromadzenie założył bł. Jerzy Matulewicz, czytamy, że kiedy z okna swojego pokoju obserwował walki na ulicach Wilna w 1919 i 1920 roku „Bolał nad wzajemną nienawiścią ludzi podzielonych na partie, obozy, stronnictwa, przez uprzedzenia między narodami, wołał wówczas do Boga i Matki Maryi o dar pokoju, a ludzi przywoływał do zaniechania rozdrażnień i zemsty”. I dalej: „Błogosławiony Jerzy też wskazuje drogę pojednania i zgody Litwinom i Polakom, gdyż ma coś w sobie z uniwersalizmu św. Kazimierza, o którym pisał w liście pasterskim, że "jako Królewicz Polski i Litwy jednakowo kochającym sercem ogarniał Kraków i Wilno, Polskę i Litwę".

Z kolei na stronie internetowej polskich marianów, których w tamtych latach bp Matulewicz był przełożonym, czytamy: „Grób bł. Jerzego znajduje się w bocznej kaplicy bazyliki w Mariampolu (Litwa). Jest to popularne miejsce pielgrzymek wiernych litewskich, którzy przychodzą tam w nadziei uzyskania wstawiennictwa bł. Jerzego w ich osobistych intencjach”.

Jak można wnioskować z tego tekstu, nikt z katolików litewskich (wyjątki potwierdzają regułę) u grobu bł. Jerzego Matulewicza nie modli się o pojednanie i zgodę Litwinów i Polaków!

Takie pociągnięcia Jana Pawła II mogły mu zaskarbić serdeczność Litwinów. Ale czy było to dla papieża ważniejsze od tego, aby Litwini postępowali bardziej po chrześcijańsku, aby zrozumieli, że nienawiść do bliźniego i rasizm są sprzeczne z nauką Pana Jezusa i Kościoła?!

Katolicka polakofobia w ponownie odrodzonym państwie litewskim

Także celem odrodzonego w 1991 roku państwa litewskiego jest zniszczenie Polaków i polskości na Litwie. Cel ten całkowicie popiera Kościół litewski i w tym duchu działa na swoim terenie, czyli w kościołach, które zazwyczaj budowali Polacy i które im służyły przez wiele – czasami setki – lat, a które przywłaszczył sobie Kościół litewski po 1945 roku.

W latach 1990-2008 działała na Litwie i współrządziła krajem w latach 1996-2000 partia polityczna Litewscy Chrześcijańscy Demokraci (Lietuvos Krikščionys Demokratai, LKD), nawiązująca do przedwojennej formacji politycznej o takiej nazwie, aktywnej szczególnie do czasu zamachu stanu z 1926 roku. To ona była najbardziej antypolską partią w przedwojennej Litwie. To jej katoliccy członkowie siali wprost zwierzęcą nienawiść do Polski, Polaków i wszystkiego co polskie, o czym już pisaliśmy. W 2008 roku KLD przyłączyła się do nacjonalistycznego Związku Ojczyzny, który tworzyły cztery frakcje: Frakcja Chrześcijańskich Demokratów, Frakcja Więźniów Politycznych i Zesłańców, Frakcja Narodowa i Wspólnota Chrześcijańskich Demokratów. Związek Ojczyzny od tego roku rządzi krajem. Na czele rządu stał Andrius Kubilius związany z frakcją Chrześcijańskich Demokratów. Ministrem spraw zagranicznych był „wielki” katolik i polakożerca Audronius Ažubalis.

To skandal, że Stolica Apostolska zezwala na to, aby nacjonalistyczno-rasistowsko-semifaszystowskie partie w swych nazwach miały określenie „chrześcijańska”.

Bardziej przykre czy wręcz oburzające w tym wszystkim jest to, że Kościół litewski w walce z Polakami w Wilnie i na Wileńszczyźnie ma sprzymierzeńca w Watykanie. I że ten fakt toleruje Episkopat Polski.

Jan Paweł II odbył pielgrzymki do około stu krajów. Stało się to zwyczajem, że w każdym kraju spotykał się z miejscową Polonią czy Polakami, nawet jeśli to była mała grupa ludzi. We wrześniu 1993 roku papież wybrał się z pielgrzymką na Litwę, Łotwę i do Estonii. Episkopat litewski opracował plan jego pielgrzymki po Litwie, a sekretarzem komitetu organizacyjnego był ks. Ginataras Grušas, obecny arcybiskup Wilna. W państwie tym mieszkało wówczas ok. 250 000 Polaków, z czego ok. 100 000 w Wilnie, które było pierwszym etapem jego podróży. Jednak biskupi litewscy i ks. Ginataras Grušas, z powodu swojej wielkiej „miłości” do Polaków nie przewidzieli żadnego osobnego spotkania z Polakami. Papież Jan Paweł II, idąc na rękę polakożercom litewskim (!), zaakceptował ten plan. Kiedy Polacy wileńscy dowiedzieli się o tym podnieśli bunt, o którym informacje poszły w świat, wywołując wszędzie oburzenie i dalsze protesty. Dopiero pod ich naciskiem doszło do spotkania papieża z Polakami w polskim kościele św. Ducha w Wilnie. Ale w spotkaniu mogła wziąć udział jedynie garstka ludzi; w australijskim Melbourne, gdzie mieszka zaledwie 20 000 Polaków, spotkanie z papieżem odbyło się na wielkim stadionie!

Podczas swojej pielgrzymki po Litwie, na Górze Krzyży koło Szawli (Żmudź) papież Jan Paweł II zrobił drugi ukłon w stronę nacjonalistów litewskich. W kazaniu wśród męczenników z okresu komunistycznego wymienił nazwisko abpa Mecislovasa Reinisa, mówiąc, że są to kandydaci na ołtarze.

Litwini to podchwycili i od tego czasu czynione są starania w Watykanie o beatyfikację abpa Reinysa (angielska wersja internetowej Wikipedii). Czy jego śmierć w sowieckim więzieniu zmyła z niego haniebną antypolską działalność z okresu II wojny światowej?! - Jeśli jakiś papież odważy się wynieść go na ołtarze, to wówczas powinien mieć odwagę ogłosić go patronem polakożerców! Domyślam się ile trudu zadają sobie duchowni litewscy i kurialiści watykańscy, aby zakłamać biografię abpa Reimysa, aby z czarnej owcy zrobić białego gołąbka. – Jak mówi stare powiedzenie rosyjskie: „Napluć i przykryć”.

W 1991 roku upadł Związek Sowiecki co przyniosło ze sobą odrodzenie się państwa litewskiego.

Polacy na Litwie żyli teraz nadzieją, że naród litewski, doświadczony niewolą sowiecką, która miała do pewnego stopnia także oblicze antylitewskie, oraz „polski” papież na tronie Piotrowym w Watykanie poprawią ich los – ich status w Kościele litewskim. Nic takiego nie nastąpiło! Chociaż Litwa jest niby państwem demokratycznym, członkiem Rady Europy, Unii Europejskeij i NATO i pomimo tego, że w 1994 roku rządy Polski i Litwy podpisały traktat, w którym Polska uznała obecną granicę polsko-litewską, czyli uznała przynależność Wilna do Litwy, i w którym „zapisane są ważne sprawy dla mniejszości polskiej na Litwie” („Gazeta Wyborcza” 16.2.2011), rząd litewski, Litwini i Kościół litewski nie należą do przyjaciół Polski i Polaków. Są nadal obrzydliwymi polonofobami i ciągle walczą brutalnie z Polakami w Wilnie i na Wileńszczyźnie.

I tak twierdzi nie żaden Polak, a tylko historyk litewski Alfredas Bumblauskas. W audycji „Komentarze tygodnia” w prywatnej litewskiej stacji telewizyjnej TV3 powiedział: „Cała nasza litewska tożsamość jest antypolska. My, współczesny naród litewski, urodziliśmy się jako antypolacy. Najważniejsi XIX-wieczni twórcy naszej tożsamości narodowej mówili, że podstawowym dążeniem tworzącego się narodu litewskiego powinno być wyzwolenie się spod dominacji polskiej (zasianie nienawiści do Polski i Polaków i wszystkiego co polskie). Stąd, przy najmniejszym pretekście, Litwini tak łatwo wpadają w złość na swojego strategicznego sąsiada - Polskę."

Zdaniem Bumblauskasa każdy humanista i naukowiec litewski powinien zadać sobie pytanie, co osobiście zrobił, by przezwyciężyć te uformowane w okresie międzywojennym antypolskie stereotypy we wszystkich naukach, a w tym i w polityce. Jego zdaniem w tej dziedzinie nie zrobiono nic albo bardzo mało (Kresy24.pl 18.5.2011).

Nie, nie tylko każdy humanista i naukowiec litewski, ale przede wszystkim każdy katolicki biskup i ksiądz litewski powinien zadać sobie pytanie, co zrobił, by przezwyciężyć antypolskie stereotypy w katolickiej społeczności litewskiej.

Byłby to wówczas cud. Bowiem do takiej refleksji wśród biskupów i księży litewskich nigdy, tj. w najbliższym czasie nie dojdzie. Bo to oni byli i SĄ głównym motorem antypolskiej fobii w społeczeństwie litewskim!!!

I to jest skandal nad skandale. Skandal, który dobitnie świadczy o tym, że biskupi i księża litewscy (na pewno większość z nich) nie są prawdziwymi chrześcijanami. Że nie są sługami Bożymi.

Że tak jest potwierdza wiele faktów tak tu wymienionych, jak i wszystkie inne, które tu nie sposób wymienić.

Kościół litewski, tak jak i rząd litewski, ciągle uważają za swój cel litwinizację Polaków w Wilnie i na Wileńszczyźnie i zniszczenie wszelkich znajdujących się tam śladów polskości. Biskupi i kapłani litewscy w kościołach Wilna i Wileńszczyzny realizują ten program skwapliwie i to przy milczącej zgodzie... Watykanu lub nawet z jego pomocą i milczących biskupach polskich (bo jeden biskup nie ma prawa krytykować działalności drugiego biskupa)! mianowany w 1991 roku przez papieża Jana Pawła II nowy arcybiskup wileński Audrys Juozas Backis i jego litewscy kapłani. To także przybłęda z Kowna (ur. w Kownie w 1937); zresztą wszyscy litewscy arcybiskupi, biskupi pomocniczy, administratorzy apostolscy i wikariusze kapitulni wileńscy od 1940 roku pochodzili i pochodzą z Litwy Kowieńskiej – żaden nie urodził się w Wilnie czy na Wileńszczyźnie!

Chociaż Polacy stanowią ok. 40-50% katolików w archidiecezji wileńskiej nie było za pontyfikatu Jana Pawła II i nie ma ciągle w Wilnie biskupa pomocniczego, który byłby pochodzenia polskiego, który dbał by o prawa Polaków w Kościele wileńskim, bo tego nie życzą sobie Litwini. A przecież tego domaga się i sprawiedliwość i nauka Kościoła katolickiego!

Działacz polskiej społeczności na Litwie i w latach 1992-96 poseł na Sejm litewski Zbigniew Siemienowicz w artykule pt. “Błądząca Pogoń – relacje polsko-litewskie” opublikowanym w “Kurierze Wileńskim” 10 września 2010 roku pisze: “…W wielu kościołach zaniechano nie tylko kazań polskich, ale nawet odczytywania po polsku Ewangelii. Tak się działo i dzieje się czasem dzisiaj. Przecież niektórzy księża narodowości litewskiej potrafią nie tylko zwalczać polskie słowo, ale nawet rozkazują przenosić mogiły i usuwać (polskie) pomniki z dziedzińców kościelnych, co miało miejsce w Dziewieniszkach i Oranach”. I dodaje: „Warto pamiętać o tym, że każdy ma prawo chwalić Boga w swoim języku, a miłość do bliźniego, a nie przymusowa lituanizacja na podstawie błędnych stereotypów, musi dominować w stosunkach polsko-litewskich, tym bardziej w czynach duszpasterzy”.

Z kolei Jeremi Sidorkiewicz w „Kurierze Wileńskim” z 23 marca 2011 roku pisał: „Dzisiejsi litewscy hierarchowie kościelni również nie raz pokazali niechętne Polakom oblicze. Polacy nie powinni jednak biernie poddawać się dyktatowi nacjonalistów w sutannach. Warto pisać zbiorowe petycje z żądania nabożeństw w języku polskim nawet do Benedykta XVI. Jest to sprawa honoru i godności ludzkiej. Kto nie szanuje siebie samego, szanowany przez innych nie będzie”.

Czy bazylika wileńska jest jeszcze katedrą katolicką czy raczej jakimś chramem bożka litewskiego?

Arcybiskup wileński Julijonas Steponavicius (1989-91) uczynił z arcypolskiej katedry wileńskiej Litewską Świątynię Narodową, a jego następca, kard. Audrys Backis uczynił z niej właśnie chram bożka litewskiego. Tym bożkiem dla nacjonalistów litewskich jest ojciec litewskiego nacjonalizmu i niepodległości Jonas Basanavičius (zm. 1927), który był zaciekłym polonofobem. To on pierwszy powiedział jakże kłamliwe słowa: „Każdy, kto zna się na przeszłości Litwy, wie, że w szeregu wrogów narodu litewskiego Polacy zajmują pierwsze miejsce” i nawoływał do „przerobienia Kościoła (na Litwie) w litewski narodowy, który będzie lekiem na przeklętą polonizację”. Poza tym był to ateistą. Tymczasem w katedrze wileńskiej ustawiono na widocznym miejscu popiersie Basanavičiusa… i to w rozmiarach większych od figury jakiegokolwiek świętego, a nawet i Chrystusa. Pomnik człowieka nie mającego nic wspólnego z wiarą i z miłością do bliźniego, a wręcz odwrotnie, pałającego ogniem nienawiści do drugiego człowieka, do Polaków (Zbigniew Siemienowicz “Błądząca Pogoń – relacje polsko-litewskie” Kurier Wileński 10.9.2010).

Czy tak jak wyglądają na Litwie mają wyglądać sprawy narodowościowe w Kościele katolickim?! To przecież jawna dyskryminacja na tle etnicznym! Jak się to ma do przykazania miłości bliźniego?!

Kościół katolicki-papież, który toleruje zbrodnie Kościoła litewskiego dokonywane przeciwko Bogu (swymi grzechami ponownie krzyżuje on Chrystusa!) i bliźniemu (polskim katolikom czy innym ludziom) przestaje być wiarygodny. Przestaje być namiestnikiem Chrystusa na ziemi. Staje się, podobnie jak Kościół litewski, narzędziem w rękach Szatana. I taka jest PRAWDA!

Litewski arcybiskup Wilna w latach 1991-2013, kard. Audrys Backis, chociaż połowę wiernych w jego diecezji stanowią Polacy, nigdy nie przemówił do nich po polsku! Obecny arcybiskup (od 2013 r.), Gintaras Grusas (rodem z Ameryki) także nie mówi po polsku. On także idzie w ślady polakożercy kard. Backisa. Latem 2016 roku podjął decyzję o likwidacji praktyki Studiów Teologicznych w Wilnie w języku polskim, które powstało w połowie lat 90 na bazie kursów dla nauczycieli religii, które po raz pierwszy odbyły się na przełomie roku 89/90 z inicjatywy proboszcz polskiej wileńskiej parafii pw. Ducha Świętego ks. Aleksandera Kaszkiewicza (obecnie biskup grodzieński). Celem studiów miało być kształcenie nauczycieli religii do polskich, rosyjskich i białoruskich szkół archidiecezji wileńskiej oraz nad organizacja ich pracy. Czasy radzieckie, kiedy to krępowano działalność instytucji katolickich, spowodowały braki kadrowe w tej sferze, szczególnie w zakresie katechezy w języku polskim. Jak relacjonuje "Tygodnik Wileńszczyzny" "w ciągu ćwierćwiecza ponad 100 osób obroniło tytuł magistra z teologii ogólnej, niektórzy uzyskali stopień doktora, kończąc studia doktoranckie w Polsce. Studenci – to osoby z Litwy, Białorusi, Polski, świeccy i zakonnicy". Wielu z nich podjęło pracę jako nauczyciele w szkołach - przede wszystkim w szkołach polskich. Wykładowcami wileńskiego Studium byli najlepsi teolodzy z uczelni w Polsce. Kuria wileńska stwarzała różne utrudnienia Studiom Teologicznym (np. problemy z nostryfikacją dyplomów). Obecnie wileński arcybiskup wymierzył polskojęzycznemu Centrum Katechetycznemu ostatni cios decydując o jego zamknięciu.

“Polskie środowisko znów się czuje pokrzywdzone, ponieważ po raz kolejny to, co jest polskie, jest traktowane po macoszemu” - pisze w "Tygodniku Wileńszczyzny" Teresa Worobiej - "I tutaj nie chodzi o to, że wierni Polacy nie rozumieją litewskiego, tylko o to, że nie słysząc ojczystej mowy podczas nabożeństw czują się wyeliminowani z kościelnego środowiska na Litwie". Jako przykład takie eliminacji podaje majowy Kongres Miłosierdzia jaki odbywał się w Wilnie - "uczestniczący w nim Polacy nie mieli okazji usłyszeć języka ojczystego w modlitwach ogólnych. Dlaczego organizatorzy nie zatroszczyli się o to, żeby chociaż cząstkę koronki do Bożego Miłosierdzia, którą modlono się w sobotę na Placu Katedralnym podczas nabożeństwa pokutnego, odmówić w języku polskim, przecież w diecezji wileńskiej sporo wiernych jest polskojęzycznych. Tym bardziej, że jest to język, w którym Jezus ją podyktował św. Faustynie. Mimo że Kongres Miłosierdzia odbywał się na poziomie ogólnokrajowym, to wiernym, przybyłym ze Żmudzi, czy Kowieńszczyzny, chyba nie przeszkadzałoby kilka słów wypowiedzianych w języku polskim" (Kresy.pl., L24.lt)

Jeden z czytelników Kresy.pl podpisany Artem tak skomentował tę informację: “Szkoda, że lietuvski nacjonalizm dotknął również tamtejszy Kościół. Wydawało się, że nowy arcybiskup będzie wolny od wszelkich uprzedzeń w porównaniu do poprzednika, ale niestety jest to ta sama "linia" antypolskości” (8.8.2016).

I to jest kolejny skandal nad skandale. Skandal, który dobitnie świadczy o tym, że biskupi i księża litewscy (na pewno większość z nich) nie są prawdziwymi chrześcijanami. Że nie są sługami Bożymi.

Dużo w tym winy Watykanu, który przymyka oczy na to co wyprawia Kościół litewski i jego wierni.

Arcybiskupi wileńscy: R. Jałbrzykowski i A. Backis

Romuald Jałbrzykowski (1876-1955) był arcybiskupem metropolitą wileńskim w latach 1926-55. W latach 1926-45 jego rządy obejmowały cały teren arcybiskupstwa wileńskiego, a po 1945 roku, wobec przyłączenia prawie 90% obszaru arcybiskupstwa do Związku Sowieckiego (obszar ten w większości został przyłączony do sowieckiej Białorusi, a reszta wraz z Wilnem do sowieckiej Litwy) i wypędzenia abpa Jałbrzykowskiego z Wilna przez Sowietów do komunistycznej Polski w nowych granicach, arcybiskup sprawował władzę de facto tylko na pozostałej przy Polsce części arcybiskupstwa wokół Białegostoku, który stał się siedzibą nie tylko abpa Jałbrzykowskiego, ale także wileńskiej kurii i wileńskiego seminarium duchownego.

Abp Jałbrzykowski był Polakiem i zdecydowana większość wiernych w arcybiskupstwie wileńskim w okresie międzywojennym stanowili Polacy. Litwini na terenie arcybiskupstwa stanowili zaledwie 7-8% wiernych, a w samym Wilnie nieco ponad 1 procent! Litwini, a przede wszystkim ci w Kownie, zarzucali abp Jałbrzykowskiemu nieprzychylny stosunek do katolików litewskich na terenie arcybiskupstwa wileńskiego. Tymczasem katolicy litewscy mieli w Polsce swoich kapłanów, w Wilnie (zaledwie 1700 Litwinów) swoją litewską parafię (kościół św. Mikołaja) i nabożeństwa litewskie były odprawiane w parafiach, w których Litwini stanowili duży odsetek parafian, a kandydaci litewscy byli przyjmowani do seminarium duchownego, była także litewska prasa katolicka. Co więcej, abp Jałbrzykowski, chociaż był Polakiem i pochodził z Podlasia gdzie Litwinów nie było, nauczył się po litewsku i tego języka używał w razie potrzeby (Piotr Łossowski „Litwa a sprawy polskie 1939-1940” Warszawa 1985, s. 292). Oskarżyciele litewscy abpa Jałbrzykowskiego w tym samym czasie ignorowali fakt, że na Litwie Kowieńskiej polscy katolicy byli bezwzględnie prześladowani nie tylko przez nacjonalistyczne władze litewskie, ale także przez równie nacjonalistyczny czy wręcz szowinistycznie nastawiony Kościół litewski. W Kownie, stolicy Litwy, chociaż mieszkało tysiące Polaków-katolików, nie było kościoła polskiego, polskich nabożeństw w parafiach z dużą liczbą Polaków, polski kandydat nie był przyjmowany do litewskich seminariów duchownych itd. Mieliśmy tu więc typowe zjawisko zgodne z powiedzeniem: „przyganiał kocioł garnkowi”!

Sowieci prześladowali katolików tak na Litwie Kowieńskiej jak i w Wilnie i na Wileńszczyźnie w latach 1944-1991. W Wilnie nie było biskupa katolickiego do 1989 roku. 10 marca tego roku papież Jan Paweł II mianował arcybiskupem metropolitą wileńskim Julionasa Steponaviciusa (1911-1991), litewskiego księdza, któremu święcenia biskupie udzielił abpa Jałbrzykowski w 1936 roku, od 1957 roku administratora sowieckiej części archidiecezji wileńskiej; z tym że był zmuszony przez Sowietów mieszkać poza Wilnem od 1961 roku. Polaków on nie lubił, ale znał język polski i w niektórych sprawach można się było z nim dogadać. Po jego śmierci, w grudniu 1991 roku papież Jan Paweł II mianował jego następcą Audrysa Juozasa Backisa (ur. 1937), urodzonego w Kownie duchownego litewskiego, wychowanego na emigracji, który po ukończeniu katolickich uczelni rzymskich od 1964 roku pracował w watykańskiej służbie dyplomatycznej. Audrys Backis był arcybiskupem wileńskim do 2013 roku. Pomimo wychowania na obczyźnie jest z krwi i kości nacjonalistą litewskim – wiernym wykonawcą idei nacjonalizmu litewskiego, który ma oblicze skrajnie antypolskie (był silnie związany z antypolsko nastawioną emigracją litewską!). Po prostu Backis pomylił się z zawodem. Prędzej pasuje na populistycznego polityka nacjonalistycznego niż na kapłana Kościoła, którego, zgodnie z nauką Pana Jezusa i Kościoła katolickiego, najważniejszym przykazaniem jest miłowanie Boga i bliźniego swego. A więc także Polaków.

W 1991 roku Litwa w wyniku upadku Związku Sowieckiego odzyskała niepodległość. W jej granicach znalazło się Wilno i część polskiej Wileńszczyzny, które Stalin włączył do sowieckiej Litwy w 1945 roku. Pomimo wymordowania w Wilnie i na Wileńszczyźnie kilkudziesięciu tysięcy Polaków przez Sowiety, Niemców i Litwinów w latach II wojny światowej (1939-45) i wypędzenia stamtąd do komunistycznej Polski w nowych granicach w latach ok. 250 tys. Polaków: 197 156 Polaków w latach 1945-47 i ok. 50 000 w latach 1957-58, w Wilnie mieszka ciągle ok. 90 tys., a na Wileńszczyźnie ok. 130 tys. Polaków (w powiatach wileńskim i solecznickim Polacy stanowią większość ludności!). Polacy w Wilnie i na Wileńszczyźnie stanowią dzisiaj (po skolonizowaniu Wilna przez Litwinów z Litwy Kowieńskiej i częściowo Wileńszczyzny) ok. 45-50% katolików arcybiskupstwa wileńskiego. Władze litewskie walczą z tymi Polakami, dążąc wszelkimi środkami do ich wynarodowienia – litwinizacji (wiele informacji na ten temat podają ciągle media). Wiernie wspierał w tym władze litewskie przybłęda z Kowna i zza granicy, abp Backis. Np. katedrę wileńską, której każdy kamień mówi o jej POLSKICH dziejach, ustanowił litewską świątynią narodową, w której z tego tytułu nie ma miejsca na stałe polskie nabożeństwa. Pomimo tego, że ok. 40% wiernych jego arcybiskupstwa stanowią Polacy nie nauczył się języka polskiego; przemawianie w tym języku uważa za zbrodnię wobec narodu litewskiego i grzech śmiertelny! Kapłan, który nie zna języka polskiego nigdy nie powinien być mianowany arcybiskupem wileńskim (obecny arcybiskup Gintaras Grusas również nie zna języka polskiego). Lista antypolskich poczynań tego sługi „bożego” jest bardzo długa. Np. dążył do tego aby podczas wizyty papieża Jana Pawła II na Litwie we wrześniu 1993 roku nie doszło do jego osobnego spotkania z wileńskimi Polakami. W 2005 roku zarządził wyniesienie przy użyciu siły oryginalnego obrazu „Jezu ufam Tobie” (związanego ze św. Faustyną Kowalską) z polskiego kościoła św. Ducha w Wilnie, tylko dlatego, aby polski kościół nie był sanktuarium odwiedzanym przez wiernych z całego świata i aby dokopać Polakom. W Oranach (dziś na litewskiej na Wileńszczyźnie) powiesił się ksiądz litewski Valentinas Virvicius, proboszcz kościoła p.w. św. Michała Archanioła. Pochowano go z najwyższymi kościelnymi honorami. W pogrzebie wziął udział sam abp Backis. Stało się tak mimo, że arcybiskup wielokrotnie piętnował samobójców i nie chciał ich grzebać. Zdaniem Polaków mieszkających w Oranach, litewski proboszcz został uroczyście pochowany za swoje antypolskie poglądy. Jak pisze „Kurier Wileński” (24.2.2010) to ks. Virvicius był inicjatorem zburzenia pomnik-kolumny upamiętniającego polskich żołnierzy poległych w latach 1919- 1923, który stał na dziedzińcu kościoła w Oranach.

Jeśli nawet abp Jałbrzykowski nie był za bardzo przychylny swoim litewskim wiernym, w czym jednak Litwini przesadzają!, to działo się to 85-73 lata temu, w okresie, kiedy w całej Europie triumfował nacjonalizm, ksenofobia i nietolerancja, które w zasadzie doprowadziły do wybuchu i doszły do zenitu w okresie II wojny światowej (1939-45), która pochłonęła 50 milionów ofiar, w tym bardzo dużo katolików. Ówcześni katolicy litewscy włącznie z duchowieństwem litewskim zbroczyli swe ręce w krwi m.in. wielu tysięcy Polaków (m.in. wymordowanie w Ponarach k. Wilna wspólnie z Niemcami ok. 20 000 Polaków z Wilna i Wileńszczyzny; z poduszczenia Litwinów w latach 1942–1944 abp Jałbrzykowski był więziony przez Niemców na Litwie Kowieńskiej!). W Słowacji rządził wówczas jako prezydent ksiądz katolicki Józef Tiso – nacjonalista, współpracownik Hitlera i zbrodniarz wojenny oraz ludobójca! (wymordowanie Żydów słowackich) („Słowacka niepodległość z łaski Hitlera” Rzeczpospolita 18.4.2012). Dzisiaj od tamtych nietolerancyjnych czasów minęło ponad 70 lat. Świat zmienił się po II wojnie światowej: skrajny nacjonalizm, ksenofobia i nietolerancja są potępiane. Jest „Deklaracja praw człowieka”, są antyksenofobiczne i walczące z nietolerancją przepisy Unii Europejskiej. Kościoły chrześcijańskie starają się być bardziej tolerancyjne. Pomimo tego na Litwie nic się nie zmieniło. Ma się tu dobrze ksenofobia, nietolerancja i wyjątkowo podłe polakożerstwo. Tak jak przed wojną księża litewscy należeli do najbardziej zajadłych polakożerców, tak i dzisiaj ciągle to polakożerstwo błogosławi Kościół litewski, z abp Backisem i jego następcą na czele.

Winę za działalność abpa Backisa i jemu podobnych sług „bożych” przeżartych nacjonalizmem ponosi całkowicie Watykan (papież Pius XII w ogóle nie reagował na antychrześcijańską działalność ks. Tisy!). Zgodnie z nauką Pana Jezusa i samego Kościoła dla kapłanów-nacjonalistów nie powinno być miejsca w Kościele katolickim. A że Watykan przez wieki patrzył na takie zachowanie przez palce, setki razy w dziejach Kościoła katolicy mordowali innych katolików i palili ich kościoły z hostiami, czyli prawdziwe ciało Chrystusa! Dlatego tacy kapłani jak np. abp Backis są de facto wrogami Boga i Kościoła, a tym samym sługami Szatana. Także dlatego, że swoim zachowaniem odpychają od wiary chrześcijańskiej miliony ludzi na całym świecie. Wielu Polaków w Wilnie i na Wileńszczyźnie rozpacza, że z braku zainteresowanych tym kapłanów polskich nie może powstać tam Polski Kościół Narodowy. W panującej tam sytuacji byłoby to cudowne rozwiązanie. Bowiem prawdą jest, że wszystkie drogi prowadzą do Boga. Nie tylko ta przez Rzym.

Marian Kałuski
(Nr 143)

Wersja do druku

Marian Kałuski - 10.01.17 3:36
"Oleńka" ty mi ust nie zamkniesz. Mam prawo zabierać głos pod opiniami wyrażanymi po MOIM TEKSTEM. Jesteś wrogiem wolności słowa i uważasz się za jakąś "świętą krowę", działającą zgodnie ze starym powiedzeniem: "Roma locuta (est) causa finita (est)", czyli "Rzym (czyli ty) przemówił, sprawa skończona". A to by wskazywało na wychowanie w seminarium duchownym (kiedyś napisałem, że zapewne jesteś osobą duchowną; czy się pomyliłem, chociaż ty temu zaprzeczyłaś-zaprzeczyłeś?).
Uwaga o mojej wierze była kierowana nie tyle do ciebie co do wszystkich, którzy chcieliby rzucić się na mnie do "bicia" czy wyzywania od wrogów Kościoła. Bo przecież tutaj nie brak takich osobników.
Piszesz, że na nikogo nie patrzysz krzywym okiem. Dziecinna to wymówka. Z tego co napisałaś-napisałeś można śmiało wyciągnąć inny wniosek.
No i sprawa najważniejsza, którą nie mogę przemilczeć.
Otóż zarzuciłaś-zarzuciłeś mi, że po prostacku zaatakowałem papieża Piusa XII.
Pan Bóg stworzył mnie Polakiem (czy jest grzechem być Polakiem?!). A jako Polak mam POLSKIE obowiązki. Gdybym był obywatelm watykańskim (Kościoła) miał bym obowiązki watykańskie-kościelne (ale czy wolno by mi było kłamać czy tuszować prawdę?!; czy tak postępuje PRAWDZIWY chrześcijanin?!).
Kościół katolicki założony przez Pana Jezusa jest od samego początku, a więc przez 2 tysiące lat prowadzony przez ludzi. A Pan Jezus wyraźnie powiedział, że ZADEN człowiek nie jest bez grzechu. Grzeszył i grzeszy więc i Kościół, niekiedy bardzo ciężko. Polecam książkę wydaną przez wydawnictwo katolickie "Sto punktów zapalnych w historii Kościoła" (PAX Warszawa 1995).
Papież Pius XII bardzo zgrzeszył wobec Polski.
Pisałem PRAWDE o nim ("Prawda was wyzwoli" - Jan Paweł II) i najwyżej ostro go krytykowałem, gdyż na ostrą krytykę sobie całkowicie zasłużył (trzeba znać historię). To był wielki i dzięki Bogu ostatni polakożerca na Tronie Piotrowym.
Bóg jest najczystszą prawdą i nie wierzę w to, że na sądzie ostatecznym zamiecie jego grzechy pod dywan, tylko dlatego, że był papieżem.
Marian Kałuski, Australia

Marian Kałuski - 09.01.17 19:23
"Oleńko", zabiera Pani głos publicznie i dlatego każdy z nas ma prawo zabrać głos na temat tego co Pani-Pan pisze. Także i ja, szczególnie jeśli Pani-Pan zabiera głos pod tym co ja napisałem. To się nazywa wolność słowa. A ona obowiązuje nawet jak Pani-Pan uważa się za osobę nietykalną i nieomylną (w Kościele katolickim nieomylnym jest tylko papież i tylko wtedy jak wypowiada się w sprawach wiary!).
To po pierwsze.
Po drugie, to opatrznie Pani-Pan interpretuje naukę o miłości bliźniego. Według Pani-Pan ja osobiście nie miłuję wszystkich ludzi, bo ośmieliłem się napisać kilka słów gorzkiej prawdy o papieżu Piusie XII, który - "Po owocach ich poznacie" - nie lubił Polski i Polaków (zainteresowanych tą sprawą odsyłam do mojej książki "Włochy - druga ojczyzna Polaków" Toruń 2016, str. 220). I wyciąganie tu tego, że ratował żydów podczas wojny tego faktu nie zmieni!
To prawda. Jestem marnym chrześcijaninem gdyż nie lubię Piusa XII. Ale także nie lubię Hitlera i Stalina za to samo co Piusa XII. Dlatego niech jakiś mądry teolog mi wytłumaczy dlaczego mam miłować Hitlera i Stalina. Czy ich zbrodnie nie tylko wobec Polaków ale także wobec ludzkości nie mają dla Boga żadnego znaczenia? Jeśli tak, to hulaj duszo, piekła nie ma! Łaska boska i miłosierdzie boże wszystko mi wybaczy (jeśli miłuję Hitlera i Stalina!), bo Bóg jest miłością i miłuje mnie.
Marian Kałuski, Australia

Oleńka - 09.01.17 13:09
Panie Kałuski
Na nikogo nie patrzę krzywym okiem, jak pan tu sugeruje. Ja tylko bronię tego co jest moją WIARĄ - JESTEM KATOLICZKĄ - nie ingeruję - w inne wyznania, organizacje, kulty i stowarzyszenia mające w przymiotniku ale w cudzysłowiu "chrześcijańskie" .
Pana wyznanie kim Pan jest, a czym mógłby Pan nie być, też mnie nie interesuje. Kazdy odpowiada za swoje czyny i poglądy OSOBIŚCIE!!!

Pana "wykład" o miłości bliźniego, rozumuję inaczej i nie czuję się zobowiązana skorzystać z tej nauki. Bo gdyby Pan naprawdę miłował wszystkich ludzi nie atakowałby Pan tak po prostacku Papieża Piusa XII.
Nawet wśród Żydów są uczciwi, bo mądrzy ludzie, którzy go bronią, za to co dla nich zrobił (i Kościół katolicki). A zrobił to dlatego w czasach okrutnych ten przyszły Święty - bo miłował bliźniego - nawet nie chrześcijan.
Dlatego proszę o zaprzestanie wywoływać mnie po imieniu do pańskiej tablicy.

Oleńka - 09.01.17 12:35
Dziękuję Panie Lubomirze za to wyjaśnienie.
Człowiek niestety omylnym jest, każdy z nas. A zprecyją to też czasami jest tak, że kiedy dotykamy ważnego tematu, wydaje nam się subiektywnie, że go znamy, chcemy przekazać naszą wiedzę, jesteśmy dobrej woli aby podzielić się nią z innymi, ale coś zgubimy po drodze. I wtedy należy się uzupełniać.
Pyskówki nigdy niczego nie wyjaśnią.
Pozdrawiam.

Marian Kałuski - 09.01.17 10:56
Aby nie było wykrzywiania sprawy stwierdzam, że się urodziłem się katolikiem, jestem katolikiem i umrę katolikiem. Chociaż z różnych powodów mógłbym nim nie być.
Z wpisu "Oleńki" widać, że krzywym okiem patrzy na protestantów.
Dlaczego?
Przecież protestanci to tak samo jak katolicy chrześcijanie.
Prawda, arcybiskup lwowski, a obecnie święty Józef Bilczewski napisał książkę pt. "Poza Kościołem katolickim nie ma zbawienia" - wydana w Warszawie w 1922, 1927, 1930 i 1934 roku.
Od Soboru Watykańskiego II Kościół katolicki tak już nie mówi, a protestantów nazywa - SŁUSZNIE! - braćmi w Chrystusie.
Prawda jest taka, że wystarczy wierzyć w Boga (jedynego: chrześcijańskiego) i przestrzegać X przykazań, które dał nam sam Bóg aby być zbawionym. Inne rzeczy, które dzielą katolików od protestantów czy protestantów od katolików są dla Boga nieistotne, gdyż nie pochodzą od Niego, a tylko są produktem człowieka, który jest istotą omylną i grzeszną, często rozsadzanego głupotą i pychą. To teologowie katoliccy i protestanccy doprowadzili do rozbicia chrześcijaństwa - do tego, że na świecie jest dzisiaj ponad 300 kościołów chrześcijańskich!
Do Boga prowadzą wszystkie drogi, a nie tylko ta, która wiedzie przez katolicki Rzym, kalwińską Genewę czy prawosławny Konstantynopol.
Poza tym Bóg nakazuje nam miłować bliźniego. A naszymi bliźnimi są katolicy, protestanci i prawosławni, a także nawet nie chrześcijanie!
Marian Kałuski, Australia

Lubomir - 09.01.17 10:56
Pani Olu, faktycznie wyraziłem się mało precyzyjnie. Oczywiście, głównie miałem na myśli Kościół Powszechny, Kościół Katolicki. Zdaję sobie sprawę z mizerii Kościoła na zachodzie Europy, jednak gdzie jak nie w Kościele można liczyć na cud?. A przecież do tego cudu, do religijnej, moralnej i intelektualnej odnowy - przekonywał już wszystkich święty JPII.

Oleńka - 08.01.17 22:16
Pan Lubomir napisał, że Kościół europejski powinien odkrywać swoją moc.
W związku z tym mam pytanie: co to za kościół, kiedy powstał i gdzie ma swoją siedzibę, bo dotąd wynika z tego, że gdzieś w Europie.

Z tego co wiem istnieje TYLKO Konferencja Kościołów Europejskich tzw. CEC i jest to organizacja zrzeszająca różne kościoły z wyjątkiem KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO.
Organizacja CEC powstała w latach 50 ub. w. z inicjatywy tzw. ludzi miłujących pokój. W tych czasach kiedy kiedy katolicy w Polsce byli prześladowani organizacja ta cieszyła się uznaniem zachodnich pacyfistów i różnych liderów z krajów Demokracji Ludowej.
Obecnie siedzibą CEC jest Genewa a sekretarzem generalnym jest protestant z Belgii.
W takich sprawach każde słowo ma wielkie znaczenie w obronie KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO. Proszę więc o odpowiedź, dlaczego nazwany przez p. Lubomira jakiś bliżej NIE określony KOŚCIÓŁ EUROPEJSKI, a nie KATOLICKI powinien odkrywać swoją moc???

Lubomir - 08.01.17 12:55
Panie Marianie, bardzo wysoko oceniam pańską publicystykę - dotyczącą d. Wschodnich Rubieży Rzeczypospolitej Polskiej. Jednak w miarę możliwości 'monitoruję' 'Kuriera Wileńskiego' i angielskojęzyczne portale litewskie. Czasami odkrywam tam nieśmiałe przebłyski sympatii do wspólnej litewsko-polskiej historii i teraźniejszości. Myślę, że z każdym pokoleniem te iskierki będą intensywniejsze. Nie chciałbym żebyśmy się 'zakopali' razem z Litwinami - we wzajemnych oskarżeniach. Wg mnie Litwa i Żmudź nie mają obecnie duszy. Ich prawdziwie wolna dusza, była polska. Każda próba duchowej odnowy, musi być zatem powrotem do polskości. Musi być powrotem do polskich świętych, polskich poetów, polskich uczonych, polskich pisarzy i polskich wojskowych. Gdyby Francuzi mieli podobnych wrogów zewnętrznych jak my, dzisiaj np Bretania, podobnie jak oderwana od Polski Litwa, nie byłaby zjednoczona z Francją, ale brnęłaby gdzieś w nieznanym nawet sobie kierunku. Myślę, że uniwersalizacja Europy i świata - działa na rzecz lepszej komunikacji pomiędzy Warszawą i Wilnem.

Marian Kałuski - 08.01.17 10:08
Panie Lubomirze, niech Pan uważnie przeczyta (powyżej) co o polakożerstwie wśród współczesnych Litwinów powiedział litewski historyk Alfredas Bumblauskas. Z bujania w obłokach nie ma żadnych korzyści. To przypadłość naiwniaków. Trzeba do wszystkich spraw podchodzić tak jak one w rzeczywistości wyglądają. Nie mamy większych wrogów nad Litwinów i nacjonalistów ukraińskich! Całowanie ich w tyłek niczego nie zmieni. Przeciwnie, bardziej rozzuchwala tych przeklętych polakożerców.
Marian Kałuski, Australia

Lubomir - 07.01.17 21:18
Myślę, że wciąż musimy dążyć do autentycznego polsko-litewskiego pojednania, ale i zarazem - zjednoczenia. Litwini odkrywają zagrożenia podobne do naszych zagrożeń. Metropolita Wilna abp Gintaras Gruśas ostrzega przed odradzaniem się imperialnego myślenia wśród Rosjan, także wśród tych - zamieszkałych na Litwie, Łotwie i w Estonii. W podobnym tonie wypowiada się metropolita Rygi abp Zbigniew Stankiewicz. Gdyby takie sygnały dochodziły wcześniej z Krymu, być może dałoby zapobiec się niektórym wydarzeniom. Z pewnością Kościół europejski powinien zacząć odkrywać swoją moc. Rzym i kultura łacińska niejednokrotnie konfrontowały się nad Bałtykiem. Kiedy przegrywały - wchodził tutaj żywioł niemiecki, albo rosyjski.

Wszystkich komentarzy: (10)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

25 Kwietnia 1974 roku
W Portugalii doszło do puczu wojskowego określanego mianem "rewolucji czerwonych goździków".


25 Kwietnia 1937 roku
Zmarł Michał Drzymała, wielkopolski chłop, symbol walki z zaborcą pruskim (ur. 1857)


Zobacz więcej