Sobota 20 Kwietnia 2024r. - 111 dz. roku,  Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 20.12.16 - 17:53     Czytano: [1272]

Funkcjonariuszy bój ostatni


Z dużym rozbawieniem przyglądam się z Nowego Jorku, jak w Warszawie funkcjonariusze pozatrudniani w rozmaitych redakcjach w charakterze dziennikarzy toczą „bój ostatni” („Bój to jest nasz ostatni, krwawy skończy się trud, gdy związek nasz bratni ogarnie ludzki ród” - śpiewały komuchy w swojej kultowej piosence: „Wyklęty powstań ludu ziemi”, mając oczywiście na myśli Związek Radziecki) o to, by byli wpuszczani do Sejmu na dotychczasowych zasadach. Jeszcze raz się potwierdza, że środowisko dziennikarskie w Polsce, to w większości kupa gówna, to znaczy – konfidenci której z tajnych służb, która akurat potrzebuje mieć agenturę w mediach, albo mikrocefale, którzy myślą, że z tą „obroną demokracji i praworządności” to wszystko naprawdę. A gówniarski efekt spotęgowany jest dodatkowo również tym, że to towarzystwo niewiele czyta, prawdę mówiąc – chyba nic nie czyta. A kiedy jeszcze prowadziłem zajęcia ze studentami dziennikarstwa, to gorąco ich zachęcałem do czytania różnych rzeczy, między innymi – dobrej poezji – żeby uzyskali panowanie nad językiem tak, jak dobry cieśla panuje nad drewnem i może z niego zrobić wszystko, czy kamieniarz nad kamieniem. Mówiłem, w jaki sposób odróżnić poezję dobrą od złej przy pomocy prostego testu, zalecanego przez Antoniego Słonimskiego, który sam przecież był tęgim poetą. Otóż Słonimski zalecał, by wiersz, którego jakości nie jesteśmy pewni, zapisać tak, jak prozę. Jeśli to Scheiss, ukryty tylko pod pozorami głębi, to czar pryska od razu. Poezja bowiem uczy zwięzłości, pozwalając w niewielu słowach wyrazić sens, w czym podobna jest do grotu strzały. Jako przykład takiej zwięzłości podawałem wiersz ks. Jana Twardowskiego „Na ręce”, w którym w czterech słowach potrafił zawrzeć cały traktat filozoficzny. Ponieważ jest krótki, to zacytuję go w całości. „Nazywają cię brzydulą, uciekają w te pędy po kolei. Biorę ciebie na ręce, jak królika na szczęście. Śmierci, chwilo największej nadziei.

Ale zalecałem nie tylko poezję. Radziłem też przeczytać znakomitą książkę o władzy – powieść amerykańskiego autora Roberta Penn Warrena „Gubernator” - z której można dowiedzieć się o mechanizmach władzy znacznie więcej, niż z wielu opasłych traktatów politologicznych, których autorzy nie mają o tych mechanizmach zielonego pojęcia i wypisują poczciwe banialuki o „demokracji”, „ludzie” i różnych innych takich głupstwach. Podobnie znakomitą książką o władzy jest powieść Juliusza Kadena-Bandrowskiego „Mateusz Bigda” , według której Andrzej Wajda zrobił film pod tym samym tytułem. Zwracałem też uwagę na przedwojenne książki dla dzieci, m.in. „Króla Maciusia Pierwszego” Janusza Korczaka. Janusz Korczak traktował dzieci serio, toteż w „Maciusiu” przedstawia świat takim, jaki jest, nie okłamując swoich małych czytelników. Jest w „Królu Maciusiu Pierwszym” scena, jak to Maciuś gra z rówieśnikami w piłkę, ale właśnie z pałacu przybywa kamerdyner, odwołując go w jakiejś ważnej sprawie. Okazuje się, że z zagranicy przybył szpieg - wytworny starszy pan, który poinformował Maciusia, że sytuacja robi się poważna, bo królowie ościennych państw się zbroją; jeden z nich wybudował fortece i fabryki prochu, więc szpieg radzi, by jedną taką fabrykę wysadzić w powietrze i prosi Maciusia o zezwolenie na tę operację. Maciuś jest zaskoczony zuchwałością przedsięwzięcia, ale szpieg go uspokaja mówiąc, że on jest szefem szpiegów u tego króla, więc wielkiego ryzyka nie ma tym bardziej, że główny inżynier tej fabryki prochu jest już przekupiony. A plan jest taki, że w fabryce wybuchnie pożar, który przerzuci się na nią z pobliskiego składu desek, zaś ognia nie będzie można ugasić, bo przypadkowo wszystkie hydranty w tej dzielnicy akurat się zepsują. Maciuś udziela zezwolenia na operację, szpieg się żegna, a Maciuś podchodzi do okna, patrzy na rówieśników uganiających się na boisku za piłką i jest smutny, bo odczuwa brzemię władzy. Któż dzisiaj pisze w ten sposób dla dzieci? Nawiasem mówiąc, w „Królu Maciusiu Pierwszym” są również przedstawione koncepcje gospodarcze, jakim hołdowali przedwojenni, lewicowi inteligenci w rodzaju Janusza Korczaka i którym, jak się wydaje, hołduje obecny rząd. Mam na myśli porozumienie Maciusia z królem ludożerców Bum-Drum, który ma kopalnie złota, ale nie wie, co właściwie z nim robić, więc wysyła je całymi pociągami do Maciusia, za co ten buduje w górach sanatoria dla dzieci i tak dalej. Gdyby dziennikarze czytali przynajmniej takie rzeczy, to może nie uprawialiby takiej nachalnej propagandy interwencjonizmu państwowego. Tymczasem w tę dudkę dmuchają zarówno propagandyści obozu zdrady i zaprzaństwa, jak i propagandyści obozu płomiennych szermierzy patriotyzmu.

Ale próżne nadzieje! Sytuacja jest podobna do tej, z czasów premierostwa Arystydesa Brianda we Francji. Dotarła do niego wiadomość, że jakiś początkujący francuski dyplomata sfajdał się podczas audiencji u prezydenta kraju, w którym pełnił misję dyplomatyczną. „Nie wymagam wiele – skomentował to wydarzenie rozgoryczony Briand – żeby przynajmniej nie srali podczas audiencji – a i tego nie mogę się doprosić!”

Wreszcie okazuje się, że ci wszyscy funkcjonariusze poumieszczani przez swoich oficerów prowadzących po niezależnych mediach głównego nurtu, najwyraźniej nie czytali nawet „Jarmarku sensacji” Egona Erwina Kischa, chociaż dla dziennikarzy powinna to być lektura obowiązkowa. Gdyby bowiem czytali, to nie urządzaliby głupich demonstracji, że „dopraszamy się łaski” by nas wpuszczano do Sejmu, tylko postąpiliby tak, jak za czasów Najjaśniejszego Pana postąpili dziennikarze w Pradze. Otóż Najjaśniejszy Pan przybył z wizytą do Pragi na inspekcję tamtejszego garnizonu. Witała go cała miejscowa generalicja, której przełożony, generał Czibulka, wyraził życzenie, by dziennikarze ustawili się w pewnej odległości od generalicji. Na to zareagował świętym oburzeniem baron R. z Rożemberka, który zaczął się awanturować i wykrzykiwać, że „my możemy nawet nasrać na cesarza” .Nie bez powodu zatem chóry szkolne właśnie śpiewały „Boże ochroń, Boże wspieraj nam cesarza i nasz kraj” Wtem nadjechał cesarz, wysiadł z karety „elastycznym krokiem” i nagle zobaczył w pobliżu grupy generałów jakiegoś brodatego jegomościa, który wymachiwał rękami i wydawał plugawe okrzyki. Skierował się zatem na powrót do karety, ale nie o to chodzi, tylko o to, jak dziennikarze zemścili się na generale Czibulce. Następnego dnia we wszystkich gazetach praskich ukazały się relacje z wizyty Najjaśniejszego Pana, w których wymieniono wszystkich oficerów, nie tylko tych, z którymi cesarza łaskawie rozmawiał, ale nawet tych, którzy byli w pobliżu – ale ani jednym słowem żadna gazeta nie wspomniała o generale Czibulce – jakby w ogóle go tam nie było. Więc gdyby dziennikarze cokolwiek czytali, to w nadchodzących tygodniach ani o rządzie, ani o klubie parlamentarnych PiS, ani o prezesie Jarosławie Kaczyńskim w większości mediów nie byłoby najmniejszej wzmianki – jakby w ogóle nie było ich na świecie. Cóż jednak wymagać od resortowych „Stokrotek”, czy innych funkcjonariuszy, którzy czytają tylko instrukcje swoich oficerów prowadzących?



Stanisław Michalkiewicz
19 grudnia 2016 r.

Felieton • specjalnie dla www.michalkiewicz.pl

Wersja do druku

Lech Galicki - 26.12.16 14:58
Komentarzem niech będzie mój scenariusz audycji radiowej, ktory już w czasach * wolności* zostal *zaaresztowany*. Oparty na faktach.

http://wpolityce.pl/polityka/119984-lech-galicki-ty-dziennikarzyno

Dziunia - 22.12.16 13:38
Weźmy np. takiego angielskiego żyda - piłkarza Davida Beckhama.
No piłkarz, moim zdaniem przeciętniak, obecnie odcinacz kuponów od przeciętnej(?) sławy. W okresie swojej kariery kopacza skórzanej dorobił się niezłej fortunki , obecnie liczonej na kilka miliardów dolarów.
W uznaniu zasług dla angielskiej (nie brytyjskiej) piłki nożnej został odznaczony przez królową brytyjską Elżbietę wysokim odznaczeniem państwowym. No, nic to dziwnego, królowa doceniła kopacza skórzanej kuli.
Po za tym Beckham stał się bożyszczem całej wielkiej masy kiboli na wyspach brytyjskich i nie tylko. Tworzył tym samym pewnego rodzaju opium, odurzenie, zachłystywanie się emocjami w przemyśle rozrywkowym jakim jest sport.
Nie można tego potępiać. Takie są dzisiaj prawidła i wymogi współczesnych społeczeństw ale i również skutki pewnych zabiegów socjologicznych a także biznesowych co tworzy właściwą atmosferę i warunki wzrostu PKB a co za tym idzie rozwoju państw.
Kiedy David Beckham przechodził w trakcie transferu do jakiegoś amerykańskiego klubu zapłacono za niego ponad 250 mln dolarów.
Kopaczem był już wówczas bardzo a to bardzo przeciętnym. Za co więc płacono takie pieniądze? Za nazwisko szanowni państwo, za nazwisko.
Beckham, tam gdzie pojawiał się przyciągał publikę i to była wartość, wartość biznesowa, handlowa, reklamowa. Dzisiaj już prawie nie widać Beckhama na boisku ale widać go w spotach reklamowych na całym świecie.
Ten bogaty, angielski żyd zaczął być własnością mediów i całej brytyjskiej, gospodarki którą napędzał i napędza swoim nazwiskiem. Ambasador bez tytułu ambasadora. Tak chyba pozostało do dzisiaj.
Dzieci Davida Beckhama będą mieli prawo używania przy swoich nazwiskach
Ser, np Ser Michael Beckham, Ser Ian Beckham, itd. Beckham ma już kilkoro własnych dzieci.
Dlaczego?
W uznaniu zasług a właściwie wielkości handlowej, biznesowej czy reklamowej (nie sportowej) królowa Elżbieta nadała mu szlachectwo.
W dyskusji na tym forum o polskiej arystokracji przykład obecnego arystokraty Davida Beckhama niech będzie przykładem dla przyszłych polskich ARYSTOKRATÓW. A może zły to przykład?
Przyszli arystokraci chadzają chyba swoimi, nieznanymi dla nas ścieżkami.

W Polsce mogą być problemy z arystokracją gdyż ostatni monarcha Stanisław August Poniatowski sprzedał się zaborcom i przystąpił do Targowicy. Nie ma kto przyznawać godności szlacheckiej bo starzy arystokraci powymierali albo zostali wcześniej pomordowani.
Nic straconego. Można natomiast przyznawać w Polsce godność Cadyków Rzeczypospolitej, których namnożyło się szczególnie po 1944 roku.
To też szlachcice tylko jerozolimscy, tacy prawdziwi, koszerni.

adamajtis - 22.12.16 8:23
@ Ania, cytuję Twój wywód -
"Gdybyśmy zapytali współczesnego Polaka co się stało z naszą arystokracją i inteligencją, która przecież przeżyła zabory i wygraną wojnę usłyszelibyśmy jakieś bezmyślne dukanie o Stalinie. ..."

To dukanie o Stalinie to podstawa do zrozumienia procesów społecznych.

Nie wszyscy (w tym Ania) dokładnie rozumieją co stało się podczas zaborów i co stało się w okresie okupacji sowieckiej.
Zaborcy germanizowali i rusyfikowali. Wywłaszczali właśnie tą arystokrację za udział w powstaniach i różnych spiskach.
Zaborcy dodatkowo mieli plany całkowitego wynarodowienia ludności naszego podbitego państwa.
Wewnętrzny wróg Polski i Polaków żydobolszewia a po 1945 żydokomuna różnymi dekretami całkowicie wywłaszczyła polską arystokrację, która musiała się ewakuować na zewnątrz żelaznej kurtyny. Polski naród pozbawiony arystokracji i inteligencji czyli warstwy przywódczej musiał ulec komunistycznemu państwu i jej nowej elicie - żydokomunie. Tej warstwy przywódczej czyli elity narodu polskiego złożonej z czystych etnicznie Polaków praktycznie nie ma do dzisiaj.
Kolejne rządy po 1945 r. skrupulatnie tego pilnują żeby nie odrodziła się polska elita składająca się z arystokracji ale podkreślam etnicznie polskiej.

Co charakteryzuje arystokrację? Przede wszystkim stan posiadania czyli własność , którą komuniści odebrali wszystkim Polakom a przede wszystkim właśnie arystokracji. Tzw. "arystokracja" bez własności i prawa dziedziczenia wielkich majątków przekazywanych pokoleniom nie istnieje lub nie ma praktycznego znaczenia w społeczeństwie. Taka arystokracja nie może wpływać na bieg wydarzeń. Same tytuły szlacheckie bez stanu posiadania kapitałów nie tworzą arystokracji.

Obecnie arystokracją w Polsce jest spora grupa byłych żydokomunistów uwłaszczonych na polskim majątku narodowym odebranym przedwojennym właścicielom i polskiej arystokracji.

Innym zagadnieniem jest system polityczny w Polsce skonstruowany jeszcze przez najeźdźców i okupantów. W systemie tym nadal główną rolę odgrywa państwo, co dobitnie potwierdza brak wpływowej arystokracji.

Aby państwo polskie mogło dorobić się własnej, polskiej arystokracji musi zmienić całkowicie prawo. Przede wszystkim prawo do własności , upodmiotowienie człowieka w tym prawie, ale również zmniejszyć swój wpływ na procesy społeczne , polityczne, ekonomiczne i gospodarcze na rzecz warstwy średniej i tworzącej się powoli arystokracji.
Tylko czy ta postkomunistyczna, obecna warstwa przywódcza odda swoje obecne przywileje i władzę? Co do tego mam wątpliwości.
Taka władza zawsze "betonuje" układ i stan posiadania. Dlatego trudno będzie w Polsce w najbliższym czasie cokolwiek zmienić bez radykalnych zmian systemowych łącznie ze zmianą ustroju politycznego.

Reasumując, nie ma arystokracji bez własności, wolności gospodarczej i ekonomicznej. Tworzenie stanu posiadania i arystokracji to bardzo długi proces społeczny. Żydokomuniści dobrze o tym wiedzieli chcąc zniszczyć państwo Polskie i przejąć władzę, którą nieprędko oddadzą.

Ania - 21.12.16 18:46
Gdybyśmy zapytali współczesnego Polaka co się stało z naszą arystokracją i inteligencją, która przecież przeżyła zabory i wygraną wojnę usłyszelibyśmy jakieś bezmyślne dukanie o Stalinie.
Na pytanie: dlaczego młodzi Polacy nie kontynuowali rozwoju Polski i nie przejęli dorobku największych samodzielnie zaprojektowanych inwestycji dekady Gierka też usłyszymy bezmyślne dukanie o dyktaturze i reżimie.
Mamy w swojej historii dwa najbardziej zafałszowane okresy, pierwszy zaraz po wojnie i drugi po internowaniu Gierka.
W obu okresach wykorzystano prymitywnych Polaków do niszczenia naszej naturalnej społecznej hierarchii i rozwoju materialnego.
Ci powojenni prymitywni "wyzwoliciele" dofinansowani przez etaty w milicji, wojsku i oświacie a potem przez zusowskie synekury do dziś stanowią źródło z którego wybijają nowe pokolenia władzy.
Wydaje mi się, że to pierwsze pokolenie "wyzwolicieli" zrozumiało, że mordując "wrogów ludu" w rzeczywistości wymordowali najlepszych Polaków.
Natomiast drugie pokolenie solidarnościowych "wyzwolicieli" jakoś nie może pojąć kto i do czego ich wykorzystał. Materialnie nie zostali za to nagrodzeni tak jak poprzedni "wyzwoliciele" a tylko kilku co było bliżej agentury i przeszło selekcję dostało ochłapy z rozkradania Polski.
Dzisiaj ci czołowi solidarnościowi "wyzwoliciele" bez ochroniarzy boją się wyjść na spotkanie z "wyzwolonym" ludem, bardziej trzesą porami jak za reżimu Jaruzelskiego.
Właściciele propagandy robią z nich bohaterów a z naszej materialnej zapaści powód do dumy.
Gdzie i na ile nas zadłużono tego nawet nie wiedzą ci czołowi solidarnościowi "wyzwoliciele".
Kiedyś spytałam jednego z tych czołowych działaczy przy jakich cenach ta wasza demokracja jest w stanie funkcjonować tak, żeby nie generować długów, czy przy cenie chleba 20 zł i paliwa 15 zł jesteście w stanie nie zadłużać u obcych przyszłych pokoleń Polaków ?
I najważniejsza rzecz czy wie: kiedy właściciele drukarni drukującej pożyczane zielone papierki fiducjarne uznają, że są już właścicielami Polski?
Nie będę cytowała tego co usłyszałam od byłego posła Solidarności. Kiedyś czytałam wywiad z nim ale nie ma go już w internecie. Stracił rodzinę, kolegów ale ma kase, dostał za internowanie oraz dodatkową emeryturę, jeździ nowym volskwagenem i mu się wydaje, że mu go wszyscy zazdroszczą.

Lubomir - 21.12.16 11:51
Przykre, że w Polsce najłatwiej ludzi 'zapalić' do pieniactwa. Świat może rywalizować w wyścigu technologicznym. Nam wystarczy 'amunicja' do bezustannego bicia piany, chociażby wykopana spod kilku warstw ziemi. A przecież serwowane nam niejako równolegle 'reformy', przynajmniej te za Balcerowicza, Lewandowskiego i Tuska, brzmią jak dyrektywy dla Hansa Franka: 'Doprowadzić ich {Polaków} do całkowitej gospodarczej, społecznej, kulturalnej i politycznej dewastacji'. Zdemolowani wewnętrznie teraz marzą wyłącznie o zdemolowaniu całego państwa. Istny zwierzęcy folwark!. Oby w Polsce zapanowało prawo, sprawiedliwość, dobre obyczaje i etos rzetelnej i dobrze organizowanej pracy. Zapętlenie się w przeszłość - zostawmy m.in. Niemcom. Oni niebezpiecznie uciekają w przyszłość.

Wszystkich komentarzy: (5)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

20 Kwietnia 2007 roku
Zmarł Jan Kociniak, polski aktor filmowy i teatralny, partner Jana Kobuszewskiego w telewiz. progr. satyr. Wielokropek(ur. 1937)


20 Kwietnia 1920 roku
Rozpoczęły się VII Letnie Igrzyska Olimpijskie w Antwerpii.


Zobacz więcej