Czwartek 25 Kwietnia 2024r. - 116 dz. roku,  Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 09.04.07 - 14:27     Czytano: [1812]

Archipelag brudnych wspólnot

Po 1989 roku w polskiej publicystyce często używa się terminu "autorytet moralny". Wypowiedzi i opinie "autorytetów" miały definiować nowy postkomunistyczny ład, sugerować rządzącym i społeczeństwu kierunek i tempo przemian, a także pożądane społecznie postawy. Porządek moralny, zniszczony doszczętnie przez komunistów, próbowano osadzić na nowo w przestrzeni publicznej. Wynikało to z przekonania, że w jakimś stopniu wychowuje członków swojej wspólnoty.

Do XX wieku wszelkie kultury powstawały na fundamencie autorytetu. Była to albo zasada autorytetu władzy albo autorytetu sacrum. Demokracja amerykańska wystąpiła przeciw monarchii brytyjskiej w imieniu "przyrodzonych praw" nadanych człowiekowi przez Boga. Wprowadziła fundamentalne rozróżnienie: autorytet nie może być narzucony. "Cechą charakterystyczną demokracji nie jest odrzucenie autorytetu; przeciwnie, jest to cecha tyranii. Bez autorytetu nie może być wolności, w przeciwnym bowiem razie ulega ona degeneracji" – pisał w "Moralnych podstawach demokracji" John Hallowell.

Doktryna Monteskiusza, która została przyswojona przez amerykańskich ojców założycieli mówi: władzę ludu mogą obronić tylko jego cnoty. Nie będzie społeczeństwa obywatelskiego bez obywatelskości - to znaczy bez etyki. Ta zaś wsparta jest na etosie, czyli dobrych obyczajach. Ponieważ władza jest tu delegowana na mocy swobodnego wyboru, na każdym obywatelu spoczywa cząstka odpowiedzialności za państwo. Toteż Yves Simon, autor "Ogólnej teorii władzy" zauważa, że "niebezpieczeństwa grożące praktyce demokratycznej wymagają, by uznanie zasad było głębsze i trwalsze, mocniej odczuwane niż w innych ustrojach".

Elity z namaszczenia
W postkomunistycznej Polsce owa hierarchia była tworzona sztucznie i ekskluzywnie - jako próba kontroli żywiołowej demokratyzacji państwa przez ośrodek skupiony wokół prezydium Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego. Kontrola ta zawiodła całkowicie już w 1990 roku, w sferze polityki o czym świadczy przypadek Stana Tymińskiego. Udała się natomiast w sferze mediów, choć w nieco groteskowej postaci, kiedy autorytetami okazali się aktorzy, aktorki i prezenterzy telewizyjni. Po wyborach prezydenckich 1990 roku na łamach prasy pojawiły się rozważania na temat niebezpieczeństw populizmu i władzy niekompetentnych "mas", które zdolne są jedynie do postaw roszczeniowych.

W 1926 roku, po zamachu majowym, prof. Czesław Znamierowski podjął próbę skonfrontowania ze sobą pojęć demokracji i elity. Wskazał, że teoretycy i praktycy demokracji zwykle uciekają przed taką konfrontacją. "Demokracja, jeśli chce się ostać w walce, musi ją przyjąć na terytorium narzuconym przez przeciwnika. Musi zasymilować dla swoich celów i teorię elity, wiążąc ją w sposób możliwie niesprzeczny z postulatami swych uczuć i z planami swych dążeń" – pisał. Znamierowski wskazuje na "winę naiwności demokracji": polega ona na wierze, iż "ktoś, kto zdoła przebyć drogę z nizin na szczyty społeczne pozostanie niepomazanym przedstawicielem ludu". Warto też zastanowić się nad inną jego uwagą: "Elita jest zawsze zależna od tego, kto ją wybiera i na jakiej zasadzie wybiera". Dotyczy to - jak ją nazywa - „elity funkcji społecznej”. Otóż jest to właśnie nasza sytuacja. Elity opiniotwórcze nie są bowiem produktem naturalnego rozwoju ani gry wolnorynkowej. Powstały dzięki doborowi ze strony władzy politycznej. To jednak wydaje się w naszej publicystyce tematem tabu. Czy można więc mieć nadzieję na zbudowanie w Polsce społeczeństwa obywatelskiego?

Redukcja i obojętność
"Najstraszliwszą plagą, jaka może spaść na społeczeństwo, jest zobojętnienie na prawdę" - napisał niegdyś w "Kulturze" Nicola Chiaramonte. Ideolodzy postmodernizmu twierdzą, że prawda dzieli społeczeństwo i wywołuje nienawiść. Ich recepta brzmi: redukcja i obojętność.

Obojętność wyraziła w znanej opinii uczennica renomowanego liceum warszawskiego, pisząc iż nic jej nie obchodzą zabici w "Wujku". Podobny passus znajdziemy w zapiskach z lat 80. krytyka filmowego "Gazety Wyborczej", Tadeusza Sobolewskiego. Ubolewał, że on i jego koledzy muszą pod ciśnieniem klimatu społecznego udawać, że przejmuje ich los robotników, podczas gdy jest to dla nich grupa całkowicie obca, z którą nic wspólnego nie czują. Ta szczerość, dla wielu zapewne szokująca, jest produktem postmodernizmu, który nie zna pojęcia ekshibicjonizm - zarazem jednak obrazuje rzeczywistą obcość większej części elity opiniotwórczej wobec etosu "Solidarności".

"Redukcja" natomiast odnosi się do zawartości najpopularniejszych programów telewizyjnych, miesięczników, tygodników i gazet. Ich zawartość skierowana jest do mniej więcej 15 proc. obywateli. Tych, którzy nad PRL zaciągnęli kurtynę milczenia i jednocześnie mają dość pieniędzy, by interesowały ich materiały o domach, samochodach, kosmetykach i urlopach zagranicznych. Dodajmy drugie tyle czytelniczek, które w tramwajach i przed snem fundują sobie tę lekturę w charakterze marzeń - a będziemy mieli jedną trzecią społeczeństwa o świadomości zredukowanej do tego właśnie wycinka rzeczywistości. Co najmniej drugie tyle to ludzie, którzy w ogóle nic nie czytają i odwracają się od życia politycznego. Pozostaje jeszcze grupka ludzi, którzy interesują się bieżącymi sprawami politycznymi.

Przy zaniku poczucia religijnego i narodowego, jedyną tożsamością zbiorową staje się grupa wspólnego interesu. Nie jest to nawet cecha - należałoby ją chyba porównać do drużyny wczesnośredniowiecznych kupców, którzy przy nadarzającej się okazji przemieniali się w rozbójników. Swego czasu wnikliwą analizę takich grup w warunkach „realnego socjalizmu” dał prof. Adam Podgórecki - nazywając je "brudnymi wspólnotami". Polska postkomunistyczna to w dużej mierze właśnie archipelag takich "brudnych wspólnot". Przymiotnik być może z czasem wyparuje, skoro stają się one jawne - ale samo zjawisko cofa nas społecznie do czasów formowania się szlachty w VIII wieku.

Krzysztof Raszyński
Polskie Radio

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

25 Kwietnia 1942 roku
Urodziła się Ewa Wiśniewska, aktorka filmowa i teatralna.


25 Kwietnia 1926 roku
Urodził się Tadeusz Janczar, aktor teatralny i filmowy (zm. 1997)


Zobacz więcej