Czwartek 25 Kwietnia 2024r. - 116 dz. roku,  Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 12.02.16 - 13:38     Czytano: [957]

Dział: Oko Cyklopa

METODA … (1)



OKO CYKLOPA

Sławomir M. Kozak









Aniutkowi poświęcam…























........................................................................................






„Marnymi są odkrywcami ci, którzy sądzą, że nie ma lądu, ponieważ nie widzą nic prócz morza.”
(Franciszek Bacon)




Podstawowym powodem, dla którego pisze się książki jest chęć podzielenia się z innymi swoją wiedzą, doświadczeniem, przemyśleniami. Z wyjątkiem oczywiście pozycji pisanych pod doraźne zapotrzebowanie, czy wręcz na zamówienie polityczne, czego przykłady znajdujemy niestety i wokół nas, w każdej epoce. W obu jednak przypadkach chodzi o to samo, o pozyskanie w miarę szerokiej rzeszy czytelników. Najlepszym miernikiem tej poczytności jest ich zainteresowanie, wyrażane najczęściej w listach do autora, bądź wydawcy. Ktoś mógłby powiedzieć, że nie mam racji, bo najlepszym wskaźnikiem popularności danej pozycji jest jej sprzedaż. Będzie miał rację, jednak niektórzy doskonale pamiętają czasy, w których dla różnych celów, cały nakład niektórych książek sprzedawano jeszcze na etapie szczotki drukarskiej. Także dzisiaj wiele książek ma zapewniony zbyt zaraz po opuszczeniu drukarni, a niektóre zanim nawet do niej trafią, łącznie z reklamą, często międzynarodową, w imponującej, medialnej oprawie. Dlatego pozostanę przy swoim wyznaczniku zainteresowania tematem, jakim jest reakcja czytelników. Moja książka o wydarzeniach 11 września 2001 roku, z racji postawionych w niej tez, nigdy nie miała szansy doczekać się powszechnej sprzedaży. Jednak interesuje się nią zaskakująco duża liczba ludzi. Cieszy mnie to, bo otrzymuję ogromną ilość pochlebnych recenzji od czytelników, którzy oficjalną wersję 9/11 uważają za obraźliwą dla ich inteligencji. Tych sygnałów dociera do mnie coraz więcej, a to napawa optymizmem. W samej Ameryce, ponad 70% ludzi nie wierzy już w wersję rządową, uznając, że to właśnie ona najlepiej pasuje do miana „teorii spiskowej”. Jednak, co pewien czas, inspirowane polityczną poprawnością media amerykańskie, starają się zacierać niektóre informacje, mieszać fakty z iluzją, czyli robić ludziom „wodę z mózgu”. Wiadomo od czasów ministra propagandy Rzeszy, że kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą. Te lekko podkolorowane elementy, tak zwane półprawdy lub wręcz kłamstwa, wrzuca się zatem do jednego worka, mieszając z rzeczywistymi danymi, liczbami i nazwiskami. Na skutek tej manipulacji dochodzi do zniechęcenia odbiorców tematem, różnorodnością i mnogością wersji danego zdarzenia, i wreszcie mimowolnego zaniechania dociekania prawdy. Stary wyjadacz nie da się na ten prosty chwyt nabrać, jednak tego typu przekazy trafiają do ogromnej liczby ludzi młodych i są właśnie na skanalizowanie ich poszukiwań obliczone.

Jak wiadomo, w popularnym wśród młodych ludzi serwisie internetowym You Tube można znaleźć mnóstwo materiałów o różnorodnej tematyce, między innymi te traktujące o wydarzeniach 11 września. W jednym z nich pokazano ponoć wnętrze samolotu B757, rejs AAL 77, który rzekomo uderzył w Pentagon. I na tych zdjęciach, na wszystkich oparciach foteli tego samolotu umieszczono słuchawki telefoniczne, co sugerowałoby, że wszyscy pasażerowie mogli z nich korzystać. W założeniu twórców filmu, zadałoby to kłam twierdzeniom o oszustwie w sprawie rozmów telefonicznych przeprowadonych z pokładów „uprowadzonych” samolotów. Zainteresowanym szczegółowym wyjaśnieniem tej kwestii polecam lekturę rozdziału pod tytułem TELEFONY, TELEFONY …, książki „Operacja Dwie Wieże”. Opisałem w nim techniczny aspekt tego zagadnienia, argumentując swoje wątpliwości na temat możliwości wykonywania połączeń za pomocą telefonów komórkowych, badaniami przeprowadzonymi w locie. Tutaj chcę na ten temat spojrzeć z trochę innego punktu widzenia.

Przyjrzyjmy się niezwykłemu przypadkowi lotniczo-telekomunikacyjnemu rejsu AAL 77, który ponoć uderzył w Pentagon. Otóż to właśnie rozmowa z tego samolotu, jaką rzekomo przeprowadziła ze swoim mężem Ted’em, Barbara Olson, ma bardzo istotne znaczenie dla całej sprawy. Pominąwszy liczoną w sekundach rozmowę-monolog stewardesy, Barbara Olson pozostaje jedyną z osób lecących samolotem AAL 77, jaka nawiązała kontakt ze światem zewnętrznym.

Informacja o tym dotarła do Amerykanów już następnego dnia po wypadkach. Bardzo wcześnie, bo o godzinie 02:06 nad ranem, 12 września, poinformowała o tym stacja CNN. Jakżeby inaczej? Ostatecznie Barbara Olson była komentatorką tej właśnie stacji. A przy okazji również prawnikiem. To wtedy Amerykanie dowiedzieli się, że dziennikarka, której twarz gościła za pośrednictwem telewizji w domach wielu z nich, widziała sprawców! To dzięki tej rozmowie usłyszeli, że samolot został fizycznie uprowadzony oraz, że dokonali tego arabscy porywacze uzbrojeni w nożyki do przecinania kartonów. O tych nożach wiadomo tylko od niej. Była bardzo spokojna i opanowana. Nic dziwnego, nie była zahukanym dziewczątkiem. W przeszłości Barbara Olson była federalnym oskarżycielem w aferze „Travelgate”, w którą zamieszani byli pracownicy administracji Clintona(1) .

Można by rzec, że służby śledcze miały wielkie szczęście. Dzięki tej informacji wiedziały od razu, gdzie szukać. A już 12 września od rana, wszystkie światowe media mogły krzyczeć wielkimi czcionkami gazet i ustami komentatorów o arabskich terrorystach i ich przywódcy, nowym wrogu publicznym numer jeden: Osamie Bin Laden.

Albowiem dane o kolejnej przełomowej rozmowie telefonicznej dotarły do Amerykanów dopiero cztery dni później. I dotyczyły nagrania rozmowy człowieka, którego z miejsca okrzyknięto bohaterem narodowym. To Todd Beamer, pasażer rejsu UAL 93, inicjator ataku na „porywaczy”. Użył on ponoć telefonu pokładowego i połączył się z operatorem GTE(2) , Lisą Jefferson, która przełączyła rozmowę do FBI. Powiedział, że wraz z kilkoma innymi osobami planują obezwładnienie jednego z porywaczy, który ma przytroczoną do ciała bombę i przejęcie kontroli nad samolotem. Z Lisą rozmawiał 13 minut, prosząc ją pod koniec o poinformowanie o wszystkim żony, która spodziewała się ich trzeciego dziecka (!). Krótko przed zakończeniem rozmowy Beamer i Lisa modlili się wspólnie, recytując Psalm 23. Zanim rozmowa została przerwana Lisa usłyszała wypowiedziane przez Beamer’a słynne potem „Let’s roll!”(3) .

Te dwie rozmowy, z psychologicznego punktu widzenia, były dla uwiarygodnienia rządowej teorii, decydujące. Jednak ta druga miała za główne zadanie przekonać o eksplozji ładunku na pokładzie, w wyniku walki, jaka wywiązała się między pasażerami i porywaczami. Przy okazji potwierdzała informacje o arabskich terrorystach. Pierwsza natomiast była najważniejsza, bo ukierunkowywała cały świat na konkretny trop. I tłumaczyła tempo, w jakim amerykańscy śledczy dotarli do „dowodów” obciążających arabskich porywaczy. I skuteczność tych służb. Prezydent mógł wskazać sprawców zaraz po zamachach, wydać wojnę „zbójeckim państwom” i oczekiwać na deklaracje współpracy reszty świata.

Czy wszystko miałoby podobny przebieg, gdyby tej informacji o rzekomej rozmowie telefonicznej nie podano? Lub zrobiono to pięć dni później? Gdyby nie stała za nią znana i popularna dziennikarka, a zwykła pani Smith z zapomnianej przez Boga mieściny? Ten news był potrzebny wszystkim, ale najbardziej przydał się tym, którzy już stali w blokach startowych, czekając na strzał!

Musi też zastanowić tempo, w jakim informację tę ujawniono. W normalnej praktyce, pan Olson powinien był podzielić się informacją o rozmowie z żoną tylko i wyłącznie z prowadzącymi dochodzenie. I raczej nie kolportowano by tej informacji „na gorąco”, bez szukania innych dowodów na jej potwierdzenie. A w tym przypadku pan Olson, będący zastępcą Prokuratora Generalnego USA, podzielił się swą wiedzą z dziennikarzami. Podczas, gdy zgliszcza Pentagonu jeszcze dymiły…

Ciekawy jest kolejny aspekt sprawy. Początkowo mówiono, że pani Olson przeprowadziła rozmowę z telefonu komórkowego. Taka informacja była podawana dość długo. Jako taką rozmowę, sklasyfikowałem ją w swoim zestawieniu połączeń telefonicznych w książce, opierając się na oficjalnych danych. Później okazało się jednak, że do wykonania połączenia wykorzystano telefon pokładowy. Może wersję zmieniono, kiedy ktoś doszedł do wniosku, że zbyt dużo faktów przemawia przeciw możliwości połączenia z komórki? A może dopiero wtedy, kiedy okazało się, że w billingach połączeń sieci komórkowych nie ma połączeń, o których mówiono?

Nieistotne w tej chwili. Nie wiem na pewno, czy w samolocie B757 linii American Airlines, rejs 77, były aparaty telefoniczne, czy nie. A jeśli były, to w których miejscach i ile sztuk? Obecnie, w samolotach zdarzają się różne rozwiązania. W niektórych są to tylko aparaty w wybranych miejscach maszyny, w innych każdy pasażer ma słuchawkę przed sobą. Pozwala to nawet prowadzić bezpłatne rozmowy pomiędzy pasażerami. Zgodnie z informacjami przedstawionymi przez Komisję badającą wypadki, w kabinie pasażerskiej samolotów telefony były. Znajdowały się przy przejściach, umieszczone po dwa w rzędzie. Z kolei, bazując na informacji zawartej w Instrukcji Obsługi Boeinga 757 linii American Airlines, system telefoniczny był, tłumacząc dosłownie: zdezaktywowany (deactivated) przez dostawcę urządzeń. Jest to wyraźnie widoczne we wspomnianej Instrukcji, w punkcie AA1. General zakładki CLAIRCOM TELEPHONE SYSTEM – DESCRIPTION AND OPERATION(4) . Umieszczona w nim informacja mówi, że ponadto „usunięto większość pozostałego sprzętu telefonicznego, wraz z wieszakami telefonów i okablowaniem.” (tłum. smk). W załączonej, w dalszej części Instrukcji Uwadze dopisano, że „obsługa systemu będzie wykonywana przez personel CLAIRCOM. Ingerencja może być dokonana przez American Airlines tylko w przypadku konieczności usunięcia/zamontowania podzespołów systemu dla umożliwienia głównego przeglądu samolotu.” (tłum. smk). U dołu strony widnieje data 28/01/2001(5) . Fakt, że linia nie wypowiedziała się nawet w tej prostej sprawie zdecydowanym głosem, mimo kilkuletniej medialnej dyskusji, potwierdza podejrzenia o całkowite zafałszowanie rzeczywistego przebiegu „porwań”.

1 - Chodziło o zwolnienie 7 pracowników biura podróży Białego Domu pod fikcyjnym pretekstem korupcji. Na miejsca zwolnionych przyjęto członków rodziny państwa Clinton. Sprawa trafiła do sądu, który nakazał zwolnionych przywrócić do pracy. Prawdopodobnie największy udział w aferze miała Hillary Clinton. Niejaki Vince Foster, prawnik z Little Rocks, którego podejrzewano o romans z Pierwszą Damą, zaangażowany również w tę aferę, popełnił samobójstwo. Niektórzy twierdzą, że było to morderstwo.
2 - Spółka-córka firmy telefonicznej Verizon
3 - Let’s roll! W wolnym tłumaczeniu: Ruszamy!
4 - System telefoniczny CLAIRCOM – Opis i Obsługa (tłum. smk).
5 - Kopia opisywanej strony znajduje się w rozdziale ZAŁĄCZNIKI – nr 1


CDN

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

25 Kwietnia 1942 roku
Urodziła się Ewa Wiśniewska, aktorka filmowa i teatralna.


25 Kwietnia 1974 roku
W Portugalii doszło do puczu wojskowego określanego mianem "rewolucji czerwonych goździków".


Zobacz więcej