Piątek 19 Kwietnia 2024r. - 110 dz. roku,  Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 20.01.16 - 12:43     Czytano: [953]

Dział: Opowiadania

Umrzeć za coś


Człowiek powinien żyć po coś i umierać za coś.

Kiedy człowiek siedzi w obozie śmierci, skulony pod lufami karabinów maszynowych wystających z „bocianów”(1) , wtedy nie spodziewa się już niczego dobrego. Ostatni posiłek dostaliśmy dwa dni temu, nie wypuszczają nas z baraków, niedaleko jakieś strzały, dudnią odgłosy wybuchów. Czy to Polacy walczą, czy kto inny, nieważne. Dla nas oznacza to tylko jedno. Zbliża się nasz czas.
Modlimy się od rana. Kto ma siły, by ustać na nogach, spogląda przez szczeliny w deskach na okolicę. Zastanawiamy się, kiedy skierują lufy karabinów w naszą stronę. Tylu już umarło z głodu i chorób, tylu ciągle umiera. Czy coś gorszego może jeszcze nas spotkać?
Mój syn, Izaak... mój syn...
***
Ranek minął wiele godzin temu. Nie mamy zegarków, ale mogło być przed południem, gdy usłyszeliśmy ryk silników od strony Okopowej. Wyjrzałem przez wybitą w desce dziurę. Trudno mi było się schylić, bo trzy dni temu esesman skopał mnie boleśnie za to, że za późno zdjąłem przed nim czapkę. Miałem szczęście. Mógł mnie przecież za to zastrzelić. Dopiero po chwili dotarło do mnie to, co zobaczyłem.
Na teren obozu, przewracając bramę, wtoczył się czołg. Właściwie to dosłownie wpadł, bo gdy zjechał w dół z barykady, prawie zarył lufą o ziemię. Esesmani zaczęli do niego strzelać z wszystkich stron. Milczący początkowo czołg huknął salwą, że aż usiadłem na ziemi, a barak zatrząsł się w posadach. Usłyszeliśmy, że o dach uderza coś, jakby gradobicie. Pewnie to po tym wystrzale. Teraz byliśmy już pewni, że ktoś walczy z pilnującymi nas esesmanami. Nawet najciężej chorzy podnieśli głowy i błysk nadziei pojawił się w ich oczach. Wstałem i spojrzałem znów przez otwór w deskach. Zza czołgu na teren obozu zaczęli się wdzierać żołnierze w rudo-plamistych mundurach z biało-czerwonymi opaskami na ramionach. Kolejny wystrzał z czołgu zachwiał niebezpiecznie barakiem. Serie karabinów maszynowych przeplatały się z okrzykami Niemców. Jeden z biegnących żołnierzy złapał się za pierś i upadł. Zaraz potem betonowa wieża, z której strzelano bez ustanku rozprysła się i runęła na plac. Pył przesłonił mi widoczność, strzały były coraz rzadsze. Z tyłu, od strony kwater strażników doleciały trzy głuche eksplozje. Potem wszystko ucichło.
Moi towarzysze zdecydowali się wyważyć wrota i zaczęli wychodzić na zewnątrz. Ruszyłem za nimi, w uszach mi dzwoniło. Dym dusił niemiłosiernie. Nasi obejmowali żołnierzy, skakali z radości, tańczyli. To byli polscy powstańcy w niemieckich mundurach. Szedłem przed siebie, nie bardzo zdając sobie sprawę z tego, co tu się stało. Obok czołgu zauważyłem chłopca. Leżał na plecach, nad nim pochylała się młoda dziewczyna w panterce. Ktoś biegł obok z pokrwawioną kobietą na rękach, krzycząc:
– Dwaj sanitarkę! Dawaj sanitarkę, szybko!
Jeszcze kilka kroków i dotarłem do rannego mężczyzny. Sinymi ustami szeptał:
– Zdrowaś Maryjo, łaskiś pełna... Zdrowaś Maryjo, łaskiś pełna.
Dziewczyna z krzyżem na ramieniu kładła białe opatrunki na piersi chłopca, a te natychmiast zmieniały kolor na czerwony. Ten chłopiec. Czarne włosy, wyglądał jak Izaak. Po chwili znieruchomiał. Zacząłem szeptać El male rachamim(2) . Trudno mi było przypomnieć sobie wszystkie słowa. Umarł. Jak Izaak. Ale umarł w walce. Umarł za coś.
***
„Bajan”(3) z głową wciśniętą w półkolisty uchwyt operował sprawnie i błyskawicznie rączkami bębna i manetkami elektrycznego silnika sterującego działem. „Magda”(4) ruszyła kilka metrów do przodu. Witek Bartnicki z ogromnym trudem załadował rozpryskowy pocisk, a lufa już kierowała się na duży biały budynek, który ukazał się pomiędzy obozowymi barakami. „Wacek”(5) miał poważne kłopoty z oddychaniem, dwoiło mu się w oczach, powietrze wokół aż gęste było od gazów bojowych po odpalonych pociskach.
– Boże dopomóż – wyszeptał i krzyknął – Ognia!
Tąpnięcie szarpnęło żelaznym brzuchem maszyny i rzuciło załogą. Kapral Zenka nabił sobie paskudnego guza na czole. Zsunął mu się hełmofon. Znów chmura duszących gazów wypełniła wnętrze pozbawionego wentylacji czołgu.
– Otworzyć właz! – krzyknął dowódca. – Podusimy się tu!
O pancerz zagrzechotały jeszcze dwie serie z karabinu maszynowego. Kierowca, podporucznik Moszczeński wyłączył silnik, by oszczędzić paliwo.
– Opuścić czołg! – padła komenda i załoga ruszyła w kierunku jasności na górze, skąd dało się odczuć lekkie powiewy świeżego powietrza. Gdy już wszyscy wyszli, Wacek Micuta usiadł na masce czołgu i tarł oczy energicznie. Rozglądał się wokół, próbując złapać ostrość widzenia.
– Teren bezpieczny, panie poruczniku – meldował ktoś z boku. – Straty: jeden zabity, jedna ranna.
Z baraków wysypywali się ludzie w pasiakach. Morro biegł z kimś na rękach w stronę przewróconej bramy obozowej. Obok czołgu leżał nieruchomo jeden z szturmowców, nad nim klęczała sanitariuszka „Lusia”(6) . Zawiało dymem ze spalonych wież strażniczych.
– Panie poruczniku! – Doleciało z drugiej strony czołgu – obóz jest nasz!
Jakiś wynędzniały człowiek w łachmanach powoli zbliżał się do nich. Patrzył na porucznika i kiwał głową. Przyszło wyzwolenie. Za późno. Jego syn Izaak nie dożył.
***
Komendant obozu leżał skacowany po wczorajszym piciu do lustra. Adiutant dyskretnie położył na jego biurku listy i zwrócił mu uwagę, że jeden z nich, z dowództwa, oznaczony jest sygnaturą „PILNE”. Usłyszał w odpowiedzi wiązankę przekleństw, więc wycofał się do swojego gabinetu.
Dziesiąta – pomyślał żołnierz – dam mu jeszcze kwadrans, odprawę trzeba będzie znów przełożyć na później.
List leżał sobie na biurku pod oknem. Tym samym oknem, które wychodziło na stronę baraków, a z którego komendant czasem celował do więźniów ze sztucera. W środku koperty w kilku żołnierskich słowach dowództwo sformułowało rozkaz o likwidacji obozu. Rozkaz podpisał SS-Oberführer Paul Otto Geibel. W rozkazach nie było oczywiście słów „zabić” czy „rozstrzelać”. Niemcy nie byli przecież barbarzyńcami. Napisane było „jeńców nie ewakuować, wycofuje się tylko załoga obozu”.
Po godzinie, gdy adiutant wpadł do sypialni dowódcy, alarmując, że obóz jest atakowany przez polskich bandytów, list leżał nadal zapieczętowany na swoim miejscu. Po kolejnym kwadransie dokładnie naprzeciw okna stanęła „Magda” i oddała salwę w kierunku białego budynku, w którego oknach kłębiły się czarne esesmańskie mundury. Faszyści w tej jednej, idealnie kierowanej salwie pocisku czołgowego poczuli przedsmak tego, co czekało już na nich po drugiej stronie i co pozostanie ich udziałem już na wieki. Poczuli, co to piekło.

1. - „Bocian” – wieża strażnicza w obozie koncentracyjnym.
2. – El male rachamim – żydowska modlitwa za zmarłych.
3. – Jan Myszkowski-Babiński – celowniczy czołgu.
4. – Niemiecki zdobyczny czołg Panther, który posłużył powstańcom do zdobycia obozu Gęsiówka.
5. – Porucznik Wacław Micuta – dowódca czołgu.
6. – Alicja Gołod-Gołębiowska – sanitariuszka plutonu pancernego.



Andrzej Chodacki
Strona autorska


Autor opowiadania: Andrzej Chodacki
Urodzony w 31.05.1970 roku. Z powołania mąż i ojciec, z zawodu lekarz. Pisze prozę i poezję, a także fotografuje. Laureat kilkudziesięciu konkursów literackich. Jego opowiadania były drukowane między innymi w Wydawnictwie My Book w Szczecinie, Miesięczniku Literackim Akant w Bydgoszczy, Kwartalniku Literackim Horyzonty, w Półroczniku literackim „Inter-. Literatura–Krytyka–Kultura”, oraz w wielu czasopismach polonijnych na całym świecie. W 2012 roku wydał debiutancką książkę z poezją i fotografią pt.„ Pejzaże tęsknoty”. W 2013 roku wydał cykl opowiadań pt. „ Opowieści ze świata”. W 2014 roku wydał kolejny cykl opowiadań pt „ Wyczekując dnia”.
W 2015 roku jego najnowsza powieść pt „ Doktor Seliański” została przetłumaczona na język ukraiński. Od 2015 roku członek Unii Polskich Pisarzy Lekarzy


Od Redakcji: Opowiadania Andrzeja Chodackiego można również znaleźć w dziale:Na każdy temat.

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

19 Kwietnia 1882 roku
Zmarł Charles Robert Darwin, twórca teorii ewolucji biologicznej (ur. 1809)


19 Kwietnia 1999 roku
Parlament Niemiec został przeniesiony do Berlina.


Zobacz więcej