Piątek 29 Marca 2024r. - 89 dz. roku,  Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 01.09.15 - 20:06     Czytano: [1057]

Zachorowałam na Polskę


Robiłam to, co było zakazane

Krystyna Werończyk z Pucka, podczas trwającej II wojny światowej, krzewiła w Polakach to, co niegdyś było im zakazane, ponieważ jak sama mówiła… zachorowała na Polskę... W jej obszernym domu, w czasach nieznających litości nad ludzkim losem, kiedy to ludzkie życie traciło swoją wartość, odbywały się liczne fortepianowe koncerty, wyciskające polskie łzy, przypominające wszystkim to, co zgotował nam niemiecki okupant.

Po ukończeniu szkoły


-Gdy ukończyłam konserwatorium fortepianowe w Gdańsku, byłam osobą, która należała do najszczęśliwszych ludzi na tej ziemi – relacjonuje pani Krystyna. Z wędrownym teatrem WESOŁA GROMADA, wyjeżdżałam do różnych miast polskich i zagranicznych, dając w nich występy artystyczne, podczas których wszystkie podkłady muzyczne wykonywałam ja – wtrąca pani Werończyk. Pewnego razu, jak byliśmy z naszym teatrem we Lwowie, miałam grać muzykę do sztuki Aleksandra hrabiego Fredry, zatytułowanej „Pan Jowialski”. Niestety w garderobie ktoś przełożył mi nuty, których niestety nigdzie nie mogłam znaleźć. Wychodząc na scenę modliłam się gorąco, abym to, co będę improwizować, nie rozśmieszyło oglądającej nas publiczności. Kilkakrotnie podczas przedstawienia, grałam jedynie to, co pamiętałam denerwując przy tym moje koleżanki i kolegów aktorów. Po zakończonym spektaklu, brawom nie było końca, ale i mnie nikt nie miał za złe, że coś było nie tak z moją muzyką – dopowiada. Jak zatem widać, dobra sztuka potrafi się zawsze wybronić i umie stanąć na piedestale wszystkich trudności i kłopotów. Niestety, niedługo dane nam było wystawiać sztuki, które tak naprawdę stanowiły dla nas drugie życie. A nazwiska granych przez nas bohaterów, z czasem stawały się też i naszymi nazwiskami.

Ostatnie wakacje

Wakacje roku 1939, były cudowne, ale niestety wszędzie się dawały słyszeć pogłoski o nadciągającej wojnie. Wraz z koleżankami i kolegami z teatru uważaliśmy, że ta wojna, jeśli w ogóle dojdzie do skutku, potrwa jedynie parę miesięcy, zatem postanowiliśmy wcale się nią nie przejmować. Pod koniec sierpnia 1939, w Gdańsku - Oliwie graliśmy sztukę Moliera pod tytułem „Skąpiec”, a ja akompaniowałam zespołowi wykonując mazurki Chopina. Czułam się wtedy kimś szczególnym i wyjątkowym, albowiem, ta typowo polska muzyka, wprawiła w dziwne uduchowienie nie tylko nas aktorów, ale i tych, którzy nie skąpili dla nas oklasków. Zadowoleni z naszego występu, zatrzymaliśmy się w kawiarni Tęcza obok parku, nie przypuszczając, że w takim gronie i w wolnej Polsce, spotykamy się już po raz ostatni. Nadeszła wojna. Już w kilka dni od jej rozpoczęcia, ulice całego Pucka, zieleniły się od niemieckich mundurów. Bardzo dużo polskiej inteligencji, zostało rozstrzelanych pod wejherowską Piaśnicą, w miejscu, które potocznie do dnia dzisiejszego nosi nazwę drugiego Katania. Nieustające łapanki, strach, niekończący się terror i zło, jakie rzucał na całą okolicę mord w Piaśnicy, wydarły z nas to, co potocznie nazywało się patriotyzmem.

Proza życia


Większa część dnia, polegała na organizowaniu przez nas jedzenia, a w nocy znajomi i sąsiedzi zbierali się w zaciemnionych pokojach swych niewielkich mieszkań, aby wspominać dni wolności oraz cichutko śpiewać piosenki, które już wtedy nazywały się zakazane. Wówczas to raz jeszcze zrozumiałam, że nie mogę się chować w zacisze domowych pieleszy tylko dlatego, że jest wojna. Zaraz też wpadłam na pomysł, że będziemy organizować wieczorki patriotyczne dla tych chętnych Polaków, którzy nigdy nie zapomnieli tego, co nosi chlubną nazwę Polska. Początkowo, wszystkie te spotkania organizowane były u mnie w domu, ponieważ posiadałam fortepian. Ale niestety, w tym jakże dla wszystkich ważnym okresie, musieliśmy zachować maksimum ostrożności. Po jakimś czasie, nasze spotkania odbywały się już w różnych domach mimo, że tam nie było żadnych instrumentów, śpiewałyśmy jedynie akapella i recytowałyśmy polskie wiersze. Jednak, gdy wypadło spotkanie w murach naszego domu, rozchodziły się wokoło gromkie tony polskich mazurków, oberków i kujawiaków, a droga mojemu sercu i nigdy niezapomniana pani Anatola Kasprzykowa, nawet ułożyła do jednego z nich słowa.

Rozdarta o Polsko, znowu serce krwawi
Nie bój się narodzie, Bóg Cię pewnie zbawi
We krwi tyś skąpana, wzgardą utulona,
O ojczysta ziemio, znowuś zniewolona….


Gdy spod moich palców wydobyły się tony szopenowskich utworów, a moja koleżanka Janka Mroczkówna zaśpiewała libretto pani Anatoli, wszyscy wznosząc owacyjne oklaski wstali, by ze łzami w oczach, dziękować nam za kultywowanie tego, co wówczas było najważniejsze, czyli to, co było na wskroś Polskie. Zdarzało się też i tak, że co niektórzy nasi goście zaproszeni na takowe wieczorki muzyki i poezji, dziękując nam za podsycanie miłości do tego, co najdroższe, przynosili nam skromny prowiant, który niejednokrotnie zaspakajał nasze kilkudniowe potrzeby. Ale proszę mi wierzyć, nie o prowiant wówczas chodziło. Dla nas młodych ludzi, chodziło o coś więcej niż jedzenie, nam to dawało nieopisaną wprost nadzieję, że Polska nie zginie skoro się ją tak kocha.

Manifestacja

Pewnego razu, Mundek Tokarzewski zapragnął zorganizować skromną manifestację na cześć generała Józefa Hallera, który właśnie w Pucku dnia 10 lutego 1920 roku, dokonał zaślubin Polski z morzem. Ten wielki polski patriota, był i jest kochany przez wszystkich mieszkańców Pucka, toteż pomysł Mundka, był dla nas całkowicie zrozumiały. Jednakże manifestacja ta nigdy nie doszła do skutku, ponieważ już w tamtych czasach, mimo kolejnej niewoli narodowej donosicieli nie brakowało. Już przed dzień manifestacji, władze niemieckie dokonały licznych aresztowań młodych ludzi, którzy chcieli upamiętnić tego, który walczył w bitwie warszawskiej o wolność, która wtedy po raz czwarty została nam zabrana. Słyszeliśmy, że Mundek został aresztowany, a z nieoficjalnych źródeł wiedzieliśmy, że został on osadzony w pobliskim obozie koncentracyjnym w Sztutowie. Zatem, mimo tego, że nasze serca rozdarte były nieopisanym wprost żalem, zorganizowaliśmy wieczór patriotyczny, tym razem poświęcony naszemu przyjacielowi. Gdy pani Rena Jackowska, zaśpiewała utwór pod tytułem „Rozkwitały pąki białych róż”, a mój były nauczyciel polskiego zaintonował drogą naszym sercom „Pieśń legionów”, nie było już w nas strachu, a co się z tym wiąże nic nie było w stanie zakazać nam wykonywania takich pieśni, przypominających nam skąd nasz ród.

Wojna....

Mijały lata wojennej tułaczki Polaków, naszej poniewierki i jutra bez nadziei. Część Polaków uciekła do Holandii w tym także i pani Rena Jackowska, która nawet zza granicy już po wojnie, pisała do mnie listy i strofy przez siebie układanych wierszy, w których wspominała naszą wojenną poniewierkę. Wspominała też ona swojego męża, który zginął w obozie w Oświęcimiu i swojego brata, którego krew rozlana była na barykadach walczącej w powstaniu Warszawy. Mimo różnego toku sytuacji, jakie wynikały z prowadzonej wojny, ja i cała grupa teatralna nie zrezygnowałyśmy z kontynuowania wieczorków historyczno - patriotycznych. Podczas ich trwania, recytowałyśmy wiersze Mickiewicza i Słowackiego, grałyśmy kawałki Chopina i Wieniawskiego, ogółem mówiąc w naszych domach, przez te kilka godzin, miałyśmy wolną Polskę.

Dziś, kiedy minęło już tyle lat od zakończenia wojny, też organizuję w domu wieczorki patriotyczne, na które zapraszam młodzież akademicką i szkolną, a szczególnie moje przyjaciółki, które są świadkami tego, co rozgrywało się na naszych ziemiach w latach szalejącej II wojny światowej. Podczas tych wieczorków, wspominamy lata kiedy byłyśmy młode i czas, w którym ciężko zachorowałyśmy na wolną Polskę.

EWA MICHAŁOWSKA – WALKIEWICZ

Wersja do druku

Lubomir - 04.09.15 9:59
Ostatnio za cywilizacyjną zdobycz Kaszub uznano... kluby mniejszosci niemieckiej. Jednak lepiej, żeby ta nacja zbytnio nie rozkładała się na ziemiach Polski. To odwieczni podszczuwacze i łupieżcy. To Niemcy wytrzebili całkowicie Kaszubszczyznę z terenów Pomorza Zachodniego. To z powodu niemieckiej nadaktywności niewiele rodów kaszubskich pozostało na Pomorzu Środkowym i Gdańskim. Dzisiaj Niemcy próbują kreować się na jakichś protektorów Kaszubów. Robił to m.in. weteran Waffen-SS Guenter Grass.

Wszystkich komentarzy: (1)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

29 Marca 1943 roku
Oddział Jędrusiów wspólnie z grupą AK rozbił więzienie niemieckie w Mielcu i uwolnił 126 więźniów


29 Marca 1837 roku
Urodził się Władysław Sabowski, polski poeta, pisarz, dramatopisarz, dziennikarz i tłumacz (zm. 1888)


Zobacz więcej