Piątek 29 Marca 2024r. - 89 dz. roku,  Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 25.07.15 - 11:42     Czytano: [1728]

Zegar Balcerowicza


Szanowni Państwo!



Podatki to mają do siebie, że nadmiernie wyśrubowane przestają być ściągalne. Nie trzeba być wybitnym ekonomistą, żeby umieć przewidzieć co się stanie z akcyzą na alkohol i papierosy, gdy się ją podniesie zbyt wysoko. Ani alkoholicy, ani palacze nie zerwą z nałogiem. Jedynie wzrośnie szara strefa, a przemytnicy zaczną zbierać złote żniwa. Państwo niby to stoi na straży porządku, ale czyni to w sposób groteskowy.

Oto przykład. Na skutek skarg mieszkańców jednemu ze sklepów monopolowych na Ochocie odebrano licencję. I co? Nic! Nadal sprzedaje alkohol 24 godziny na dobę, z tą tylko różnicą, że jest to alkohol zarekwirowany przez policję i oddany sklepowi w depozyt. Absurd? Raczej działanie z premedytacją.

Rząd PO&PSL dawno pożegnał się z myślą, że podatki mają wystarczyć na utrzymanie państwa. Rząd żywi się zaciąganymi za granicą długami i im są one większe, tym bankierzy szczęśliwsi i oto wyłącznie chodzi.

Równie celowe, zdaje się być umieszczenie w samym centrum Warszawy zegara odliczającego dług publiczny. Czemu ma to służyć? Może jest to prowokacja żebyśmy pewnego dnia wyszli na ulicę i zrobili rewolucję?

Raczej całkiem inne cele przyświecały twórcom tej instalacji. Po pierwsze powinniśmy się przyzwyczaić do myśli, że jesteśmy dłużnikami-niewolnikami i uznać to za stan normalny. Takie spektakularne odliczanie długu może też być gigantycznym listkiem figowym dla samego Balcerowicza. Według jego przecież planu Polska wyprzedała za bezcen wszystko co miała, a jej obywatele nawet sobie za to nie pożyli, tak jak Grecy.

Teraz próbuje wrócić on do polityki z grupą innych znakomitych sprzedawców. Zaprzyjaźnione media próbują nam wmawiać, że Polacy już pokochali nową partię. Miejmy się na baczności.

Małgorzata Todd
www.mtodd.pl
Lub http://sklep.mtodd.pl

25 lipca 2015 r. | Nr 30/2015 (213)


GOŚCINNE WYSTĘPY

Korzenie współczesnego niewolnictwa - lichwa
i zasada częściowej rezerwy



Gdy w 1689 roku Wilhelm III Orański przybywał do Wielkiej Brytanii, by objąć tron królewski (dzięki małżeństwu z Marią Stuart, córką Jakuba II Stuarta), napotkał straszliwy bałagan i kompletne bankructwo. Sytuację pogarszała dodatkowo prowadzona z Ludwikiem XIV i Francją wojna. Wilhelm był zmuszony do poszukiwania pieniędzy, o które desperacko prosił kogo tylko się dało.

Próbując uchronić finanse państwa przed całkowitym bankructwem, Wilham Paterson, rzecznik i przywódca społeczności bankierów, zaproponował królowi nowe rozwiązanie: wprowadzenie pochodzącej z Holandii organizacji systemu finansowego. Jej istota polegała na stworzeniu prywatnego banku centralnego, Banku Anglii, który zapewniłby królowi ciągły kredyt na jego gigantyczne wydatki. Ten prywatny bank udzielił rządowi brytyjskiemu pożyczki na sumę 1,2 miliona funtów w gotówce, która stała się tzw. wiecznym długiem. Roczne oprocentowanie pożyczki dla rządu wynosiło osiem procent, a koszt jego obsługi cztery tysiące funtów rocznie.

W ten sposób rząd szybko uzyskał kredyt w wysokości ponad miliona funtów, płacąc jedynie 100 tysięcy rocznie; co więcej, bez konieczności spłaty całej pożyczonej sumy. Oczywiście rząd musiał dodatkowo wyświadczyć bankowi kilka przysług, w tym nadać Bankowi Anglii wyłączne prawo do emisji poświadczonych przez państwo kwitów bankowych.

Było powszechnie wiadome, że najlepszym interesem dla złotniczych banków była emisja kwitów bankowych, będących wekslami wystawianymi na złoto deponowane w bankach przez klientów. Ponieważ przenoszenie dużych ilości złota było niewygodne i niepraktyczne, dlatego takie rozwiązanie dawało ludziom możliwość korzystania z weksli zamiast „fizycznego” złota w transakcjach handlowych, jak też ich wymianę na złoto w bankach. Czas upływał i ludzie stwierdzili, że nie jest konieczne ciągłe deponowanie i wycofywanie złotych monet z banków. Z czasem więc owe weksle przekształciły się w środek płatniczy - walutę.

Sprytni bankierzy zdali sobie sprawę, że niewielu klientom w danym dniu zdarza się wycofać swoje zdeponowane złoto, tak więc zaczęli z wolna w tajemnicy wystawiać weksle w formie oprocentowanych pożyczek potrzebującym klientom. Gdy klienci zwracali całą pożyczoną sumę wraz z odsetkami, bankierzy odbierali weksle, a następnie w ukryciu niszczyli je. Wyglądało to tak, jak gdyby nic się nie stało, a jedynie odsetki spokojnie i stale wpływały do bankierskiego portfela. Im większy był zasięg i rozpowszechnienie kwitów (weksli) z danego banku, tym większy był odsetek akceptowanych wniosków o pożyczkę oraz osiągane zyski.

W przypadku Banku Anglii, zasięg jego kwitowi liczba udzielanych pożyczek zdecydowanie przewyższały to, co robiły inne działające banki. Zatwierdzone przez państwo, a wydawane przez Bank kwity bankowe stały się oficjalną walutą państwa. Gotówkowe udziały Banku Anglii zostały publicznie wystawione na sprzedaż. Każdy, kto zakupił udziały za kwotę większą niż dwa tysiące funtów, otrzymywał prawo do objęcia funkcji dyrektora w radzie nadzorczej Banku. Łącznie 1330 osób zostało udziałowcami banku; 14 z nich objęło funkcję dyrektora w radzie nadzorczej - wśród nich znalazł się William Paterson. W roku 1694 król Wilhelm I nadał Bankowi Anglii państwową koncesję. Tak oto narodził się pierwszy nowoczesny bank.

Podstawowym powodem, dla którego w ogóle stworzono Bank Anglii, była chęć zamiany prywatnego długu króla i jego dworu w wieczny dług państwowy pod hipotekę wpływów uzyskiwanych z podatków. W wyniku istnienia długu, Bank Anglii uzyskał wyłączne prawo do emisji państwowej waluty. W rezultacie król miał pieniądze na wojny i zabawy, rząd miał pieniądze na to, by robić to, co chce, a bankierzy udzielali gigantycznych, ale dobrze przemyślanych pożyczek, uzyskując znaczące wpływy z odsetek. Praktycznie wszystkich ten system zadowalał, skoro na koszty całej operacji składały się podatki ściągane od obywateli.

Jednakże w wyniku uruchomienia tego nowego i potężnego narzędzia deficyt budżetowy rządu zaczął gwałtownie rosnąć. W latach 1670-1685 wpływy rządu Wielkiej Brytanii wyniosły 24,8 miliona funtów. W latach 1685-1700 wpływy budżetowe zwiększyły się ponad dwukrotnie, osiągając 55,7 miliona funtów, ale łączna suma pożyczek udzielonych rządowi przez Bank Anglii wzrosła ponad siedemnastokrotnie, z 800 tysięcy do 13,8 miliona funtów.

Wyjątkowość tego projektu polegała na bezwzględnym związaniu ze sobą emisji państwowej waluty i długu państwa. Kiedy powstawała potrzeba emisji nowych pieniędzy, jedynym wyjściem był wzrost zadłużenia państwa, co oznaczało, że całkowita spłata państwowego długu równałaby się zniszczeniu państwowej waluty. Rynek pozostałby bez pieniądza. W ten sposób rząd na zawsze został pozbawiony możliwości pełnej spłaty owego zadłużenia. Konieczność spłacania odsetek, a także potrzeby wzrostu gospodarczego, w nieunikniony sposób doprowadziły do ogromnego wzrostu popytu na pieniądz. Pieniądze, w formie pożyczek, pobierane były w bankach. W rezultacie dług państwa mógł jedynie rosnąć, a zyski płynące z odsetek płaconych za pobierane pożyczki lądowały w portfelach bankierów. Natomiast ciężar spłaty owych odsetek ponosili jedynie zwykli ludzie. Nic dziwnego więc, że rząd Wielkiej Brytanii nigdy nie spłacił całego długu. Do końca 2005 roku dług publiczny tego kraju wzrósł z 1,2 miliona funtów w 1694 roku do 525 miliardów, stanowiąc 42,8 procent brytyjskiego PKB.

Czy w sytuacji, w której w grę wchodziła tak gigantyczna suma, ktokolwiek z rządzących miałby odwagę stanąć na drodze prywatnych banków - zwłaszcza jeśli konsekwencją mogłoby się stać ścięcie królewskiej głowy lub zamach na prezydenta?

Song Hongbing
- fragment książki "Wojna o pieniądz" | Czytaj więcej »





...........................................................................................................................




MARGARET TODD


LEKCJA
POKERA



Odcinek 113


– Teraz powinno być dobrze – powiedział Rafał, wyłączając komputer i siadając przy stole, przy którym już siedział jego brat w towarzystwie Dominiki oraz prokuratora Boruty.
– Dla uczczenia zwycięstwa upiekłam mazurek królewski – powiedziała Beata. Przyszła właśnie z kuchni z paterą pięknie pachnącego ciasta.
– Zwycięstwo nie było takie oczywiste – zauważył skromnie Rafał. – Ktoś nieźle się nagłówkował, żeby namieszać w pańskim laptopie. Nie powinien go pan zostawiać w miejscach, gdzie ktoś może mieć do niego dostęp.
– Wiem – powiedział ze skruchą Boruta. – Ale trudno bez przerwy myśleć o sprzęcie. Dziękuję, że założył pan blokadę. Tylko żebym nie zapomniał hasła, bo komputer odmówi mi współpracy.
– Moim skromnym zdaniem – zauważyła Beata, krojąc ciasto i nakładając na talerzyki – w konfrontacji człowiek – maszyna, ta ostatnia nie ma jednak szans.
– Wygląda pysznie – powiedziała Dominika. Ugryzła kęs i dodała: – Przypomina mi Wielkanoce z okresu wczesnego dzieciństwa. Dostanę przepis?
– Oczywiście – zapewniła Beata. – Teraz już mało kto ceni sobie tuczące ciasto, a mazurek królewski składa się głównie z jaj i masła, z niewielkim dodatkiem mąki, cukru i koniecznie laski wanilii.
Kiedy wszyscy już spróbowali delicji upieczonych przez panią domu, jej mąż powrócił do spraw, które go ostatnio niepokoiły.
– Różnie bywa z użyciem cudzego komputera do własnych celów – powiedział. – Nie wszystko dało się wyjaśnić, ale nie jesteśmy tu od tego, żeby wyjaśniać sztuczki jakiegoś magika, który być może pracował nad nimi całe życie.
– Ma pan na myśli zamianę ręczników w łazience i złotówki na euro w wózku sklepowym? – upewniła się Dominika.
– Między innymi.
– Warto by może dowiedzieć się, kto za te sznurki pociągał – wtrącił Marcin.
– Mam nadzieję, że wyjdzie to na jaw, ale póki te wszystkie sztuczki nie mają wyraźnego związku ze sprawą, którą prowadzimy, odłóżmy to na odpowiedniejszy moment – zaproponował Boruta. – Najważniejsze, co udało się wykryć Rafałowi, to skasowane przez Ostraszewskiego zdjęcia z komórki znalezionej w Konstancinie.
– Czeka go pewnie dyscyplinarne zwolnienie ze służby – zauważył Marcin.
– To ma raczej jak w banku – podpowiedziała Dominika. – Szkoda tylko, że nie chce współpracować. Myślę, że wie więcej niż nam mówi.
– Macie chyba jakieś sposoby, żeby go przyprzeć do muru – wtrącił Rafał. Patrzył przy tym na Dominikę, jakby po jej odpowiedzi spodziewał się czegoś więcej niż prostego wyjaśnienia.
– Ja go przypierać nie będę – odparła z uśmiechem wyraźnie przeznaczonym dla Rafała.
Po wyjściu gości Beata zabrała się za sprzątanie ze stołu.
– Zauważyłeś, że młodzi mają się ku sobie? – spytała.
– Jacy młodzi?
– No jak to jacy? Rafał i Dominika. „Do zakochania jeden krok” – zacytowała słowa popularnej niegdyś piosenki.
– Do zakochania jeden krok, ale od zakochania do miłości długa droga – powiedział jej mąż. – Zostaw, ja to zrobię – dodał. – Robota nie zając, nie ucieknie.
– Masz rację – zgodziła się chętnie. Pomyślała o ich wspólnej drodze od zakochania do miłości. Była długa i niełatwa, ale udało się. Teraz nikt i nic ich z niej nie zawróci. Ciekawa była, czy jej mąż myśli w tej chwili o tym samym.
– Rozważam, co mi mówiłaś o spotkaniu z Gordonem i zastanawiam się dlaczego powiedział ci, że Żarski nie jest tym, za kogo się podaje.
– Niezupełnie tak. Zrozumiałam raczej, że nie jest to jego jedyna twarz.
– Hm, kiedy powiedział mi, że zerwał z adwokaturą, bo nie jest to zajęcie dla uczciwego człowieka, nie wiem czemu, ale mu uwierzyłem.
– Zgadzam się. Zgadzam się, że nie wiem, dlaczego mu uwierzyłeś. Jako prokurator nie powinieneś być tak łatwowierny.
Komórka Beaty brzęczała gdzieś w przedpokoju. Poszła jaj poszukać, podczas gdy jej mąż postanowił jednak posprzątać ze stołu. Wychodząc z naczyniami do kuchni, odniósł wrażenie, że ktoś namawia jego żonę do czegoś, na co ona nie chce się zgodzić.
– Kto to był? – spytał, kiedy wróciła do pokoju.
– Gordon. Usilnie namawiał mnie na spotkanie.
– Zgodziłaś się?
– A nie powinnam?
– Pytałem tylko, czy się zgodziłaś.
– Zgodziłam.

CDN

Już teraz można zamówić całość wpłacając jedynie 20 zł na konto Nr: 50 1020 5558 1111 1115 9930 0019. Adres posiadacza konta to: Wydawnictwo TWINS; ul. Dymińska 6a/146; 01-519 Warszawa i podając adres internetowy, na który e-booka należy przesłać.

Okładkę zaprojektował Zdzisław Żmudziński Copyright © by
Margaret Todd, 2013 All rights reserved. Wydawnictwo „Twins”
ul. Dymińska 6a/146 01-519 Warszawa


.....................................................................................................................
















Lokomotywy

Jeszcze jedna przeróbka

Stoi na stacji drużyna Kopacz
Spójrz na ich twarze i w oczy popatrz
Nędza i rozpacz.
Stoi i sapie, dyszy i bredzi
Premier od dawna w przedziale siedzi
Buch - jak czyściutko...
Uch - jak ładniutko...
Puff - jak smaczniutko...
Uff - jak milutko...
Już ledwo sapie, już ledwo zipie
A jeszcze Misiek pomysły sypie
Działaczy do niej podoczepiali
Znanych, nieznanych, młodych i starych
I pełno złości w każdym działaczu
Trzęsie się pociąg w rytmie ich płaczu
Wagony z klimą, błyszczące, duże
A w jednym świnie, a w drugim tchórze
A w trzecim siedzą sami cynicy
Siedzą i jedzą zad ośmiornicy
A czwarty wagon pełen kelnerów
W piątym wycieczka wicepremierów
W szóstym Karolak (trochę nieświeży)
W siódmym eksperci oraz hejterzy
W ósmym szefowej rządu psiapsiółki
Wcinają z jajem służbowe bułki
W dziewiątym - wszyscy doradcy ,,Bula"
W dziesiątym Donald... Nie, to wiatr hula.
A tych wagonów jest ze czterdzieści
Ta paranoja się w nich nie zmieści.
Lecz choćby przyszło tysiąc Saletów
I każdy zjadłby tysiąc kotletów
I każdy nie wiem, jak ,,dawał radę",
Słupków poparcia nie dźwignie żaden...
Nagle - zgrzyt!
Nagle - wstyd!
Partia - w dół!
Koła - w muł!
Najpierw powoli - jak żółw - ociężale,
Ruszyła Platforma po szynach - ospale,
Szarpnęła kamery i ciągnie z mozołem
I kręcą się, kręcą się ,,setki" wesołe
I biegu przyspiesza, i gna na złamanie,
I ściemnia, i mami, obraża i kłamie,
A dokąd? A dokąd? A dokąd? Na wprost!
Po torze, po torze, po torze, po głos!
Przez góry, przez tunel, przez pola, przez las,
I spieszy się, spieszy, by zdążyć na czas,
Gładko tak, lekko tak toczy się w dal,
Jak gdyby ktoś inny tu rządził od lat
i straszył, i ściemniał, wył, kopał i gryzł
Że ,,wszyscy umrzecie", gdy rząd będzie z PiS.
A skądże to, jakże to, czemu tak łże?
A co to to, co to to, kto to tak prze,
Że pędzi, że wali, że bucha buch, buch?
To Partia Obciachu wprawiła to w ruch,
To partia, co z kotła mediami do tłuków,
A tłuki rechoczą przez łzy do rozpuku
I wrzeszczą, i plują, i pociąg się toczy,
Tak długo aż w końcu z tych torów wyskoczy
i w przepaść poleci, i sztandar się zwinie,
By żyło się lepiej - Platforma przeminie.


......................................................................................................................

Całość: (m.in.,”Wrogowie Polski w Kongresie USA” , APEL, Horyzont Wiedzy, Kącik Muzyczny, Zaułek Sztuki, Niepoprawne Radio, Info – Jawa – Media, Ratujmy polskie Lasy, poradniki, oraz książki Małgorzaty Todd, adresy, informacje) BLOG MTODD



Wersja do druku

Lubomir - 26.07.15 8:24
Antypolscy terroryści mają swoje metody. Bezpaństwowcy i bezwyznaniowcy też. Konstruktor bomby finansowej, wydaje się być przedstawicielem wszystkich tych grup.

Wszystkich komentarzy: (1)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

29 Marca 1943 roku
Oddział Jędrusiów wspólnie z grupą AK rozbił więzienie niemieckie w Mielcu i uwolnił 126 więźniów


29 Marca 1848 roku
We Włoszech z inicjatywy Adama Mickiewicza został podpisany akt zawiązania legionu polskiego.


Zobacz więcej