Piątek 19 Kwietnia 2024r. - 110 dz. roku,  Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 05.06.15 - 17:53     Czytano: [2036]

Pokażcie Brukseli gest Kozakiewicza


O nową politykę wobec Polaków na Kresach

Z poparciem politycznym Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych Ameryki dyktator Związku Sowieckiego Józef Stalin oderwał od Polski w 1945 roku całe Ziemie Wschodnie (180 000 km kw., 13 mln mieszkańców), wraz z tak bardzo polskimi bastionami jak Lwów i Wilno. Jednocześnie zarządził jak największą depolonizację tych ziem. W ramach tej akcji wypędzono z Ziem Wschodnich w latach 1945-46 ponad 1,5 mln Polaków, a kilkaset tysięcy Polaków opuściło te tereny dobrowolnie – z powodu rzezi Polaków przez nacjonalistów ukraińskich lub przed uzasadnioną obawą ponownego przyłączenia Ziem Wschodnich do Związku Sowieckiego (w 1950 r. mieszkało w Polsce ponad 2,2 mln osób, które przed 1944 r. mieszkały na Ziemiach Wschodnich). Przedtem, tj. w latach 1939-44 w łagrach sowieckich zginęło kilkaset tysięcy Polaków z Ziem Wschodnich, ok. 250 000 tamtejszych Polaków przedostało się na Zachód lub wyszło z Armią Polską pod dowództwem gen. Władysława Andersa. Prawdopodobnie drugie 250 000 Polaków kresowych zginęło tam z rąk naszych wrogów – Ukraińców, Niemców, Litwinów i Białorusinów (w tej kolejności), 300 000 zostało wywiezionych na roboty przymusowe do Niemiec a ok. 150 000 wcielonych do Ludowego Wojska Polskiego. W latach 1957-58, tj. podczas tzw. drugiej „repatriacji” Polaków z Kresów, do Polski Ludowej wyjechało ok. 250 000 Polaków.

Pomimo tych deportacji, wyjazdów i ucieczek oraz mordów Polaków, na Ziemiach Wschodnich, które zostały włączone do sowieckich republik: litewskiej, białoruskiej i ukraińskiej mieszkało w 1959 roku ok. 1 200 000 Polaków (w całym Związku Sowieckim 1 380 000 Polaków), z czego 539 000 na Białorusi, 363 000 na Ukrainie i 230 000 na Litwie. Poza Litwą (Wilno i Wileńszczyzna) i tylko Lwowem polskość na terenach Białorusi i Ukrainy była bezwzględnie tępiona. Za Rosji carskiej polskość na tych terenach pielęgnowały polskie kościoły katolickie. Teraz władze sowieckiej Białorusi, a szczególnie Ukrainy zadbały o zamknięcie prawie wszystkich kościołów. Stąd, z biegiem lat, ludność polska zaczęła ulegać procesowi asymilacji, szczególnie na Litwie Kowieńskiej, na której komuniści litewscy (de facto nacjonaliści litewscy ubrani na czerwono!), podobnie jak faszystowskie rządy litewskie w okresie międzywojennym, prowadzili bezwzględną i brutalną walkę z Polakami i wszelkimi objawami polskości. W tym sposób zginęła całkowicie 200-tysięczna mniejszość polska na Litwie Kowieńskiej. Poza polską Wileńszczyną wcieloną do Litwy, tylko mniejszość ludzi na Białorusi i Ukrainie przyznających się do polskości z braku szkół i przez codzienną walką z polskością posługiwała się na co dzień językiem polskim.

W 1989 roku, a więc w przeddzień upadku Związku Sowieckiego (1991), mieszkało na Litwie ok. 250 000 Polaków, na Białorusi 417 700 Polaków i na Ukrainie 219 200 Polaków. Natomiast wg danych zawartych w witrynie „Świat Polonii” obecnie na wolnej dziś Litwie mieszka ok. 325 000, na Białorusi 950 000 i na Ukrainie 1 050 000 Polaków lub osób polskiego pochodzenia.

Kto się interesuje współczesnym losem Polaków na Kresach ten wie, że ich codzienne życie nie należy do najlepszych, szczególnie na Białorusi i Ukrainie. Polacy w Wilnie i na Wileńszczyźnie mają pewne prawa, ale od 25 lat są one systematycznie ograniczane. We wszystkich tych trzech państwach trwa nieustannie od 1939 roku walka z tamtejszymi Polakami i w ogóle z wszelkimi objawami polskości.

Dobrze by było, aby wreszcie Polacy mogli żyć w zgodzie z Litwinami, Białorusinami i Ukraińcami, aby Litwini, Białorusini i Ukraińcy za swój priorytet nie uważali likwidację Polaków i wszelkich po nich pamiątek w swoich państwach. Tym bardziej, że dzisiaj nie zagraża odebranie przez Polskę Litwie Wilna, Białorusi Grodna i Brześcia, a Ukrainie Lwowa. Niestety, tak nie jest i trzeba być wyjątkowym optymistą, aby wierzyć w to, że kiedykolwiek nastąpi zbliżenie Litwinów, Białorusinów i Ukraińców z Polakami. Historia nas bardzo podzieliła. I to w sposób nieodwracalny. Na pewno nasi wschodni sąsiedzi nie pójdą za przykładem Francuzów i Niemców.

Polityka różnego stopnia władz litewskich, białoruskich i ukraińskich, a przede wszystkim współczesne życie sprzyja wyjątkowo szybkiej asymilacji Polaków na Litwie, Białorusi i Ukrainie. „Kurier Wileński” z 15 kwietnia 2015 roku podał, że według danych litewskich w latach 2010-2014 liczba Polaków na Litwie zmniejszyła się aż o 36 tysięcy! Co więcej, w tej asymilacji wspierały i wspierają Litwinów, Białorusinów i Ukraińców wszystkie rządy warszawskie od 1945 roku. Nawet rządy wolnej od 1989 roku Polski. Uważają, że dla polepszenia stosunków Polski z Litwą, Białorusią i Ukrainą należy poświęcić tamtejszych Polaków. Prawda, rządy polskie finansują Stowarzyszenie Wspólnota Polska, które otacza opieką Polaków za granicą, szczególnie właśnie na byłych terenach polskich i Związku Sowieckiego. Jednak jest to z jednej strony mydleniem oczu społeczeństwu polskiemu, a z drugiej „syzyfowa praca”, która nie utrwala, a jedynie przedłuża agonię polskości na Kresach. Tym bardziej, że do walki z polskością włączył się zdecydowanie po 1991 roku odradzający się na tych terenach Kościół katolicki, który do tej pory był tam ostoją polskości.

Sprawę tę porusza w swej ostatniej książce ks. Roman Dzwonkowski SAC z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego pt. „Mniejszości narodowe a ewangelizacja. Białoruś – Ukraina” (Lublin 2004). Autor pisze, że chociaż większość Polaków na Białorusi i Ukrainie nie posługuje się na co dzień językiem polskim, język ten używa w modlitwach i pragnie go mieć w liturgii w otwartych po 1991 roku kościołach katolickich, w których Polacy i osoby polskiego pochodzenia ciągle stanowią większość wiernych. Tymczasem Watykan, aby móc prowadzić akcję misyjną wśród Białorusinów i Ukraińców, postanowił wprowadzić do tamtejszych kościołów język białoruski i ukraiński. Na zewnątrz jednak usprawiedliwia się to potrzebą przezwyciężenia stereotypu utożsamiającego katolicyzm z polskością. Jak pisze ks. Dzwonkowski, sprawa nie stanowiłaby problemu, gdyby nie fakt, ze zamiast zasady równoległości w stosowaniu w liturgii różnych języków, zmiany idą w kierunku ograniczania, a często zupełnego eliminowania języka polskiego, i to, jak już wspomniałem, wbrew oczekiwaniom i postulatom większości parafian. Oburzające w tym wszystkim jest to, że akcji depolonizacji Kościoła na Białorusi i Ukrainie przewodzi wielu księży polskich przybyłych z Polski do pracy duszpasterskiej na Białorusi i Ukrainie. Pokazuje to dobitnie jak również współczesny Kościół polski czy może raczej Kościół katolicki w Polsce jest wyprany z polskiego patriotyzmu!

Z roku na rok wzrasta widmo całkowitej depolonizacji Kresów, a przede wszystkim asymilacji tamtejszych Polaków ze sprawującym władzę elementem litewskim, białoruskim i ukraińskim.

Czy jest ratunek dla Polaków kresowych? Czy można ich uratować dla polskości?

Rządy prawie wszystkich państw dbają o swoich rodaków za granicą. Dbało o Polaków za granicą biedne przedwojenne państwo polskie, przeznaczając na pomoc dla nich i zorganizowanej, a zagrożonej społeczności polskiej wiele milionów złotych. Do Niemiec po 1945 roku miał prawo powrócić każdy Niemiec, który tego pragnął. Przed Polakami z Kresów zatrzasnęły drzwi władze polskie po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1989 roku i po upadku Związku Sowieckiego w 1991 roku. Władze polskie mówiły, że z powodu wielkich trudności gospodarczych nie może być mowy o masowej repatriacji Polaków kresowych do Polski. Że państwa polskiego na to po prostu nie stać. Przeciwny repatriacji Polaków z Kresów, Rosji i Kazachstanu był także Kościół katolicki, który w odpływie z tamtych terenów Polaków-katolików widział osłabienie swojej roli i wpływów na tych terenach.

Dzisiaj w Polsce pod względem gospodarczym na pewno jest lepiej niż 20 lat temu. Poza tym Polska należy do Unii Europejskiej i można by było wybadać czy władze polskie (rząd czy samorządowe) mogłyby uzyskać pomoc na repatriowanie i urządzenie się Polaków z Kresów w Polsce. Ale jeśli nawet tej możliwości nie ma, to czy rzeczywiście 38 milionowego narodu nie stać na udzielenie pomocy pół milionom czy nawet milionowi Polakom ze Wschodu? Czy Polacy doprawdy zapomnieli już słowa poety: „Jeśli zapomnę o nich, Ty Boże na niebie, zapomnij o mnie...”?!

Polskę stać na repatriację kresowych rodaków także i z innego powodu. Otóż z powodu drastycznego spadku liczby urodzeń za 20 lat liczba ludności Polski zmniejszy się aż o kilka milionów osób. Tylko od 2000 do 2005 roku ubyło aż 450 000 Polaków w Polsce („Polska bez Polaków” Newsweek Polska 18.10.2004). To tak jakby zniknęła w jednym dniu ludność całego Gdańska. A przecież w kolejnych 10 latach z Polski wyjechało 1,5 mln osób. Zamiast sprowadzać do Polski robotników z egzotycznych krajów czy nawet obywateli z nieżyczliwej nam Ukrainy czy Białorusi, czy nie lepiej repatriować do Polski zagrożonych asymilacją Polaków z Litwy, Białorusi i Ukrainy, prześladowanych i klepiących tam biedę? – Będzie to na pewno bardziej korzystne pod każdym względem dla Polski i narodu polskiego.

Nie stać nas na repatriowanie do Polski Polaków z Kresów. Ale będzie musiało Polskę stać na przyjmowanie wielu tysięcy Azjatów i Afrykańczyków – muzułmanów, wśród których niejeden jest terrorystą (!), wrogów naszej kultury i religii katolickiej, bo narzuci nam to Bruksela (Unia Europejska)!

Polaków z Kresów trzeba koniecznie uratować dla polskości. Może to nastąpić tylko i wyłącznie w wyniku ich repatriacji do kraju ojczystego. Prawo powrotu powinny mieć jednak tylko te osoby, które mogą udowodnić, że zawsze czuły się Polakami i były i są katolikami oraz jedynie ci spośród już dość mocno wynarodowionych osób, którzy są w stanie potwierdzić polskie korzenie (włącznie z religią katolicką), przedwojenne polskie obywatelstwo oraz podpiszą deklarację, że szczerze chcą powrócić do polskości.

Czas najwyższy, aby zająć się tą sprawą.

Lepiej otwórzmy Polskę na Rodaków ze Wschodu niż dla obcych i prawdopodobnie wrogich nam ludzi. Powiedzmy Brukseli, że nasi Rodacy muszą mieć pierwszeństwo przed innymi narodowościami, a tym bardziej ludźmi, którzy są obcy naszej kulturze i religii, którzy będą burzyć nasz dom.

Czy Bruksela przed przyjęciem Polski do Unii Europejskiej ostrzegała Warszawę, że Polska będzie musiała przyjmować do siebie wiele tysięcy NIE-EUROPEJCZYKÓW (!) - brudasów, analfabetów, osoby chore, często leniwe do pracy (kilka lat temu minister finansów czy gospodarki Niemiec powiedział, że Turcy w Niemczech zajmuję się tylko handlem owocami i warzywami i robią dzieci na potęgę, aby móc żyć z rządowych zasiłków), wrogie naszej kulturze i chrześcijaństwu oraz terrorystów?!

Wiemy wszyscy jakie są problemy z muzułmanami i terrorystami muzułmańskimi w Europie Zachodniej. Według oficjalnych danych angielskich już w 2050 roku połowę mieszkańców Anglii stanowić będą nie-Anglicy. Australia także ze względów humanitarnych otworzyła się na emigrantów i uchodźców muzułmańskich. Płaci dziś za tę głupią decyzję bardzo drogo. Akurat media australijskie podały, że australijska służba bezpieczeństwa podała, że w Australii jest 400 terrorystów i sympatyków terroryzmu (400 za dużo, a mogło ich w ogóle nie być gdyby Australia nie przyjęła ich z otwartymi rękoma!), a ponad 100 muzułmanów australijskich pojechało do Syrii i Iraku aby walczyć po stronie tamtejszych terrorystów muzułmańskich oraz, że ochrona przed nimi kosztuje australijskiego podatnika wiele setek milionów dolarów.

Polacy, a jak Bruksela będzie na was naciskać, to pokażcie jej gest Kozakiewicza! A w zamian otwórzcie Polskę dla Polaków ze Wschodu oraz dla dużej grupy chrześcijan uciekających z krajów arabskich (ci ludzie na pewno nie będą terrorystami), bo to nasz chrześcijański obowiązek. Zróbcie to, aby wam nie zarzucono, że jesteście bezduszni i egoistami. Jest rzeczą normalną, że kiedy np. tonie twój syn i jednocześnie obok niego jego kolega, to najpierw idziesz z pomocą własnemu dziecku. Tak samo jako chrześcijanie powinniśmy wyciągnąć pomocną rękę do chrześcijan prześladowanych przez muzułmanów, a nie do gnębiących chrześcijan muzułmanów. Jest kilkadziesiąt krajów muzułmańskich – niech muzułmanami troszczą się muzułmanie, tym bardziej, że wcześniej czy później dojdzie do wojny Zachodu ze światem muzułmańskim i z pewnością większość muzułmanów w krajach Zachodu stanowić będzie V kolumnę islamu.

Nie zrealizowana wspaniała wiadomość

Media w Polsce w maju 2005 roku podały, że Instytut Pamięci Narodowej chce oskarżyć Związek Radziecki o zbrodnię przeciwko pokojowi za agresję na Polskę 17 września 1939 roku.

To była wspaniała wiadomość! I już wówczas spóźniona o 15 lat.

Niestety, władzę w Polsce w 2005 r. przejęły partie, które dobre stosunki z Ukrainą i Litwą stawiają ponad dobro Polski i Polaków. I sprawa ucichła.

Tymczasem to o właśnie z braku orzeczenia uznającego Rosję winną agresji, różnych zbrodni i ludobójstwa na Polakach Rosjanie – ale również - Ukraińcy, Białorusini i Litwini uważają, że zniszczenie państwa polskiego było dobrą rzeczą, że Związek Sowiecki/Rosja nie tylko nic złego tym nie zrobiła, ale na odwrót - oswobodziła Ukraińców i Białorusinów (bo Litwinów w POLSKIM Wilnie była tylko mała garstka!), że zabór polskich Ziem Wschodnich był niczym innym jak sprawiedliwością dziejową.

Ludzie tak myślący to ludzie o mentalności Wschodu, patrzący przez pryzmat własnego nacjonalizmu na świat! Dlatego nie rozumieją, że jednej krzywdy nie naprawia się druga krzywdą, że nie uszczęśliwia się kogoś przez zabicie lub chociażby okradanie drugiej osoby. Że prawa człowieka powinny coś znaczyć. Np. jeśli Wilno zamieszkiwali Polacy (Litwini stanowili w nim 1% ludności!!!) i ci ludzie nie chcą aby ich miasto należało do Litwy, to ich wola powinna być wysłuchana. To nieważne, że przed wiekami Wilno było litewskie (de facto nigdy nie było litewskie, od samego początku było to miasto wielokulturowe, a Litwini ZAWSZE stanowili w nim małą mniejszość ludności!). Konstantynopol do XV w. był greckim miastem. Więcej był stolicą greckiego narodu, która odegrała zapewne TYSIĄC RAZY większą rolę w jego życiu niż Wilno do 1939 roku w życiu narodu litewskiego. Dzisiaj mieszka w Konstantynopolu, zwanym obecnie Istambuł, 13 854 740 osób, wśród których tylko 3000 to Grecy. Tylko idiota może dzisiaj twierdzić, że Konstantynopol to greckie miasto i musi być zwrócony Grecji!

Polska poza Wileńszczyzną, Grodzieńszczyzną oraz Lwowem i częścią Małopolski Wschodniej, nie miała etnicznego prawa do pozostałych obszarów Ziem Wschodnich zamieszkałych w większości przez Ukraińców i Białorusinów. Z drugiej strony były to ziemie od KILKUSET lat związane z Polską i mieszane etnicznie. W takim wypadku trudno twierdzić, że CAŁE te ziemie Polsce się nie należały. Gdyby kiedykolwiek doszło do pokojowego i sprawiedliwego podziału tych ziem, to jedno jest pewne - przy Polsce pozostałby Lwów, Drohobycz, Grodno i Wilno!

Agresja sowiecka na Polskę 17 września 1939 roku i ponowne zagarnięcie całych polskich Ziem Wschodnich przez Związek Sowiecki w 1944 roku było niczym innym jak sadyzmem historii: bezprawiem i krzywdą wobec Polaków.

Proszę zwrócić uwagę na jedno: to było dzieło Stalina. Ten sam fakt dowodzi, że ten czyn nie mógł być sprawiedliwy nie tylko wobec Polski i Polaków, ale pod każdym innym względem, bowiem Stalinem kierował imperializm sowiecki! A jeśli był to czyn sprawiedliwy w oczach Ukraińców, Litwinów i Białorusinów to dlaczego oni nie stawiają wielkich pomników Stalinowi?! - Co za niewdzięczność! Szczególnie ze strony Litwinów, którzy bez imperializmu sowieckiego NIGDY nie mieliby Wilna w swoich łapach!

Ci co są innego zdania nie są Polakami albo prawdziwymi Polakami - siedzi w nich duch zdrady!

Śledztwo w sprawie agresji sowieckiej na Polskę jest potrzebne. Powiem więcej - jest historycznym nakazem. Nie po to, aby odebrać dziś Lwów, Grodno i Wilno ich nieprawowitym obecnym właścicielom (bo są rzeczy nieodwracalne i taką jest ta sprawa), ale po to, aby została ogłoszona PRAWDA w jaki sposób te ziemie odpadły od Polski i po to, aby po takim orzeczeniu (a ono w tym pomoże!) móc rozwiązać kwestie sporne, jak np. POLSKIEGO dziedzictwa narodowego (np. Ossolineum, polskie pamiątki narodowe), które prawem silniejszego (w tym wypadku Sowieckiej Rosji) są dziś w rękach ukraińskich, białoruskich i litewskich.

Niech mi ktoś wytłumaczy jedną sprawę: Niemcy stracili tereny wschodnie swego państwa na rzecz Polski i Rosji za to, że napadły na Polskę we wrześniu 1939 roku, za to że zamordowały kilka milionów Polaków i obywateli polskich, że zniszczyli i ograbili nasz kraj. Ziemie Zachodnie i Północne to rekompensata za te zbrodnie.

Związek Sowiecki napadł na Polskę również we wrześniu 1939 roku, zagarnął Ziemie Wschodnie, na których mordował Polaków, innych zesłał na pewną śmierć na Sybir, a pozostałych wysiedlił do jałtańskiej Polski. A wszystkich Polaków wydziedziczył czyli OKRADŁ z wszystkiego. Przejął majątek POLAKÓW wart dzisiaj wiele, wiele miliardów dolarów.

Nie tylko, że za te zbrodnie Związek Sowiecki i jego spadkobiercy nie ponieśli żadnej konsekwencji i nie zapłacili odszkodowania, ale dodatkowo po upadku Związku Sowieckiego Ukraina, Białoruś i Litwa zagarnęła ZA NIC były majątek Polaków.

Proszę nich mnie ktoś przekona, że to jest SPRAWIEDLIWE, że Ukraina, Białoruś i Litwa nie jest BEZPRAWNYM właścicielem POLSKIEGO majątku pozostawionego na Wschodzie.

A jeśli są - a na pewno są! - właścicielami skradzionych rzeczy, to są w świetle każdego cywilizowanego prawa wspólnikami przestępstwa! A za to prawo cywilizowanego świata przewiduje karę.

Orzeczenie uznające Rosję za winną uzna także za winną Ukrainę, Białoruś i Litwę. A to ułatwi nam domaganie się oddania SKRADZIONYCH nam rzeczy.

Izrael/ Żydzi domagają się od Polski odszkodowania za przejęte przez państwo polskie mienie polskich Żydów, którzy zginęli podczas II wojny światowej. Chcą od nas - bagatela - 30 miliardów dolarów.

A my według "Gazety Wyborczej", wydawanej przez Żydów, mamy się nie upominać o zwrot tego co nam SKRADLI Rosjanie, Ukraińcy, Białorusini i Litwini.

Polacy będą największymi głupcami pod słońcem, jeśli nie będą domagać się odszkodowania od Rosji, Ukraińców, Białorusinów i Litwinów za skradzione i przywłaszczone mienie Polaków, szczególnie jak Izrael i światowe żydostwo wsparte przez Biały Dom ZMUSI Polskę do wypłacenia im 60 miliardów dolarów za majątek pożydowski w Polsce!

Zbrodnie nacjonalistów ukraińskich dokonane na Polakach w Małopolsce Wschodniej

W Rzymie w 1983 roku ukazała się książka historyka z Wrocławia, ks. Wacława Szetelnickiego pt. „Zapomniany lwowski bohater ks. Stanisław Frankl z przedmową ks. biskupa Ignacego Tokarczuka ordynariusza przemyskiego”. Jest to biografia rektora lwowskiego seminarium duchownego, który sprawował ten urząd w okresie II wojny światowej, kiedy to Lwów i archidiecezja lwowska przechodziły kolejno gehennę sowiecką w latach 1939-41 oraz niemiecką i ukraińską w latach 1941-44. Podczas tej drugiej gehenny nacjonaliści ukraińscy samodzielnie, a niekiedy z pomocą niemiecką zamordowali ok. 100 000 Polaków, a 200 000 zmusili do opuszczenia Małopolski Wschodniej (udali się do centralnej Polski albo zostali wywiezieni na roboty przymusowe do Niemiec).

Oczywiście zbrodnie te zajmują dużo miejsca w tej książce, gdyż bardzo często łączyły się z działalnością lwowskiego seminarium duchownego. Jednak autor koncentruje się głównie na działalności nacjonalistów ukraińskich skierowanej przeciwko polskiemu Kościołowi katolickiemu na terenie archidiecezji lwowskiej (na ternie Małopolski Wschodniej znajdowała się również wschodnia część diecezji przemyskiej, należąca dzisiaj do Ukrainy: tereny Jaworowa, Mościsk, Sambora, Drohobycza, łącznie ok. 70 parafii). Dodać tu można, że tak ks. Szetelnicki jak i biskup Tokarczuk byli naocznymi świadkami zbrodni sowieckich, niemieckich i nacjonalistów ukraińskich na tych terenach.

Według ks. Szetelnickiego, które nie są pełnymi danymi, gdyż nie był to główny cel jego pracy, na terenie archidiecezji lwowskiej nacjonaliści ukraińscy dokonali 123 napady i grabieże na parafie, zamordowali 48 księży katolickich, spowodowali śmierć 17 innych księży, a 4 księży zaginęło w niewyjaśnionych okolicznościach, zamordowali 8-10 sióstr zakonnych oraz 7-9 księży i braci zakonnych, 46 parafii zostało opuszczonych przez księży, spalonych zostało 6 kościołów a zdewastowanych dalszych 7, spalono 10 plebanii, nacjonaliści ukraińscy spalili 22 polskie wsie a częściowo spalili 11 innych oraz zmusili do opuszczenia przez Polaków dalszych 16 wsi, spalili ogółem 1482 gospodarstwa polskie, 168 innych zabudowań, 3 szkoły, a podczas napadów na tych 123 parafii zamordowali, zazwyczaj w bardzo okrutny sposób, 3956 osoby.

Dane te według podziału na województwa wyglądały następująco: województwo lwowskie, tj. tylko jego północno-wschodnia część (powiaty: Lwów, Bóbrka, Gródek Jagielloński, Rawa Ruska, Sokal, Żółkiew): 14 księży zamordowanych, 5 zmarłych, 1 zaginiony, 1 kościół zniszczony, 5 zdewastowanych, 2 opuszczone, 6 wsi całkowicie spalonych i 3 częściowo spalone oraz 8 opuszczonych, zamordowanych 987 wiernych/parafian; województwo stanisławowskie: 11 księży zamordowanych, 7 zmarłych, 2 zaginionych, 1 kościół zniszczony, 1 częściowo spalony, 4 opuszczone, 8 wsi całkowicie spalonych i 3 częściowo spalone, 4 opuszczone, zamordowanych 359 wiernych/parafian; województwo tarnopolskie: 23 księży zamordowanych, 5 zmarło, 4 zaginionych, 21 zostało zmuszonych do opuszczenia parafii, 4 kościoły spalone i 1 częściowo, 3 plebanie spalone i 2 zniszczone, 8 wsi spalonych i 2 częściowo spalone, 4 opuszczone, zamordowanych 2617 wiernych/parafian.

Materiały do historii Polaków we Lwowie (1)

Ignacy Jan Paderewski (1860-1941) był wielkim pianistą polskim i kompozytorem, a także zasłużonym działaczem niepodległościowym i politykiem. Od stycznia do grudnia 1919 roku, a więc zaraz po odrodzeniu się państwa polskiego, sprawował funkcje premiera i ministra spraw zagranicznych. Był gorliwym obrońcą polskiego Lwowa. Do historii przeszło jego powiedzenie: „Niemasz Polski bez Lwowa”.

Na wiadomość o wyborze na króla polskiego, księże siedmiogrodzki i od 1575 roku mąż polskiej królowej Anny Jagiellonki – Stefan Batory (1533-1586) opuścił Siedmiogród w marcu 1576 roku i w drodze do Krakowa 7 kwietnia tego roku zatrzymał się Lwowie, gdzie został bardzo uroczyście przywitany przez mieszkańców miasta.

W latach 1516-18 uczył się we Lwowie Mikołaj Rey (1505-1569), wybitny polski poeta i prozaik remesansowy, współojciec literatury polskiej, przez wielbicieli nazywany także – za sprawą moralitetu „Wizerunek” – "polskim Dantem".

W XVI wieku urodziło się we Lwowie 8 pisarzy polskich (dla przykładu w Krakowie 14, Poznaniu 4, Warszawie 3, Lublinie 2), wśród nich najbardziej znani: Szymon Szymonowic i Jan Leopolita.

Mieszczanin i kupiec lwowski oraz właściciel folwarku na podlwowskim wówczas Łyczakowie od 1638 roku Robert Bandinelli, przeszedł do historii jako założyciel stałej poczty polskiej we Lwowie.

Po upadku Powstania Styczniowego 1863 roku w zaborze rosyjskim, we Lwowie zamieszkała i była pod czułą opieką całego społeczeństwa lwowskiego duża grupa powstańców z Bronisławem Szwarcem (był kierownikiem Wydziału Spraw Wewnętrznych powstańczego Centralnego Komitetu Narodowego) i z chorążym Szymonem Wizunasem Szydłowskim na czele. Na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie jest tzw. „Górka powstańców”, na której zostali pochowani.

Polski chemik, naukowiec, wynalazca, budowniczy polskiego przemysłu chemicznego, w latach 1912–1922 profesor polskiej Politechniki Lwowskiej i w 1925 roku wybrany na jej rektora, a w latach 1926-39 prezydent Polski Ignacy Mościcki (1867-1946) został w 1922 roku doktorem honoris causa Politechniki Lwowskiej i w 1938 roku polskiego Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie.

Jeden z największych archeologów polskich, znany z prowadzonych wykopalisk archeologicznych w Biskupinie Józef Kostrzewski (1885-1969), habilitował się na Uniwersytecie Lwowskim w 1908 roku.

Wśród amerykańskich naukowców kosmologicznych pracował w latach 60 i 70 XX w. Polak, M. Krzywobłocki, absolwent polskiej Politechniki Lwowskiej.

W dniach 26-28 maja 1938 roku odbył się we Lwowie ogólnopolski jubileuszowy (15 lat działalności) Zjazd Delegatów Związku Oficerów Rezerwy Wojska Polskiego.

Duży i ładny gmach Domu Robotniczego im. Ignacego Daszyńskiego we Lwowie był do 1939 roku własnością kolejarzy lwowskich (Lwów był jednym z największych węzłów kolejowych w Polsce).
W 1912 roku odbył się we Lwowie III Polski Kongres Przeciwalkoholowy.

Trudności z rewindykacją kościołów katolickich na Wołyniu w latach 1919-39

Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę w listopadzie 1918 roku, w granicach której znalazła się od 1919 roku także większa część Wołynia, obudził się wśród tamtejszego społeczeństwa polskiego zdrowy ruch za rewindykacją byłych kościołów katolickich, które rząd carski w okresie zaboru bezprawnie odebrał katolikom i przekazał rosyjskiej Cerkwi prawosławnej, ruch wywołany potrzebą. Na Wołyniu bowiem dawał się odczuwać brak świątyń katolickich, które przetrzebił rząd carski i I wojna światowa oraz przez to, że w okresie carskim nie wolno było budować nowych kościołów katolickich; w 1914 roku było w późniejszej polskiej części Wołynia zaledwie 59 parafii katolickich. Toteż zaraz po wojnie przeciętna wielkość parafii katolickich na Wołyniu wynosiła aż ponad 600 km kw., a przeciętna liczba wiernych przypadająca na parafię wynosiła ok. 4000, co biorąc pod uwagę, że była to w 85% ludność wiejska, brak kościołów i kaplic był wyjątkowo dotkliwy. Tak więc nie szło tu naturalnie o jakiś rewanż historyczny w stosunku do prawosławia i akcję polonizacyjną, lecz o faktyczne potrzeby Kościoła i wiernych oraz o prostą sprawiedliwość – częściową przynajmniej rekompensatę krzywd.

Niewiele jednak byłych kościołów katolickich wróciło do prawowitych ich właścicieli. Cerkiew nie zwróciła dobrowolnie ani jednego kościoła; uważała, że rewindykacja świątyń pokatolickich krzywdzi ją (!) i jest skandalem wołającym o pomstę do nieba. Dała dowód, że hołduje podwójnej moralności – jednej dla prawosławnych, a drugiej dla katolików. Według jej stanowiska było aktem moralnym zabrać bezprawnie katolikom kościoły, natomiast nie jest moralnym, kiedy katolicy domagają się o zwrot tych kościołów!

Katolicy byli zmuszeni występować na drogę legalną o zwrot świątyń. Głośnym stał się proces przed łuckim (Łuck – stolica województwa wołyńskiego, siedziba katolickiego biskupa łuckiego) sądem okręgowym, w którym łucka kuria biskupia wystąpiła przeciw konsystorzowi prawosławnemu w Krzemieńcu o zwrot kościoła i budynku klasztornego bernardynów w Łucku, przerobionego przez rząd carski na cerkiew prawosławną. Kuria biskupa wystawiła licznych świadków, którzy, jako katolicy, modlili się jeszcze w kościele klasztornym. Niestety, sąd (polski!), z pobudek politycznych (rząd nie chciał drażnić Ukraińców i Cerkiew), odrzucił słuszne żądania łuckiej kurii biskupiej tak w tej sprawie, jak i wielu innych. Tak więc do końca II Rzeczypospolitej (1939 rok) ciągle dużo byłych kościołów katolickich znajdowało się w posiadaniu Cerkwi prawosławnej na Wołyniu, jak na przykład sobór prawosławny w Łucku (wspomniany właśnie kościół bernardynów), sobór prawosławny w Krzemieńcu, który był uprzednio kościołem franciszkańskim, a także – dla przykładu – kościoły w: Dubnie, Dorohostajach, Kniahininie, Krupcu, Smordwie i Strakłowie (wszystkie tylko w powiecie dubieńskim), Korcu i Kustyniu (pow. rówieński) czy Międzyrzeczu Ostrogskim (pow. zdołbunowski).

Z polskiej działalności katolickiej w międzywojennym Wilnie

Polskie katolickie życie religijne w polskim Wilnie w latach 1919-39 było bardzo bujne. Oto kilka spośród wielu przykładów:

Powstała w 1388 roku katolicka diecezja wileńska, wchodząca do 1798 roku w skład metropolii gnieźnieńskiej, a następnie do także polskiej archidiecezji mohylowskiej do 1925, w tymże roku – 28 października została podniesiona do godności arcybiskupstwa metropolii przez papieża Piusa XI bullą „Vixdum Poloniae unitas”. Arcybiskupem metropolitą został dotychczasowy sufragan mohylewski, arcybiskup Jan Cieplak, a po jego nagłej śmierci 17 lutego 1926 roku godności tej dostąpił dotychczasowy biskup łomżyński Romuald Jałbrzykowski (1926-1955).

W chwili powstania arcybiskupstwa wileńskiego i metropolii wileńskiej (1925 r.) na jej terenie mieszkało 1 202 622 katolików (w zdecydowanej większości Polaków), było 28 dekanatów, 259 parafii i 516 księży diecezjalnych. W 1937 roku było 30 dekanatów, 343 parafie, 523 księży diecezjalnych, 296 zakonników (w tym 106 księży zakonnych) w 22 domach (klasztorach), 525 sióstr zakonnych w 43 domach; zakony męskie prowadziły 2 szkoły podstawowe (172 uczniów), 4 gimnazja (1031 uczniów) i 2 szkoły zawodowe (150 uczniów), a siostry zakonne 13 przedszkoli (472 dzieci), 11 szkół podstawowych (1428 uczniów), 3 gimnazja (566 uczniów) i 2 szkoły zawodowe (154 uczniów).

Za rządów arcybiskupa Romualda Jałbrzykowskiego nastąpiło pełne odnowienie życia zakonnego w Wilnie i archidiecezji wileńskiej – powstało 76 nowych klasztorów męskich i żeńskich, odbudowano wiele kościołów i utworzono nowe parafie, szkoły katolickie, została założona Akcja Katolicka, nastąpił rozwój prasy i wydawnictw katolickich.

Katedra wileńska w 1922 roku zyskała status bazyliki, natomiast w 1925 roku nadano jej miano archikatedry.

Jeśli dzisiaj nadal stoi katedra wileńska, a Litwini chwalą się dziś jej pięknem, to zasługa w tym całego narodu polskiego. Wiosną 1931 roku niebywała powódź tak poważnie uszkodziła fundamenty i mury katedry wileńskiej, tak iż świątynia ze względu na bezpieczeństwo musiała ulec zamknięciu, gdyż katedrze groziło zawalenie się. Arcybiskup wileński Romuald Jałbrzykowski powołał do życia Komitet Wykonawczy Ratowania Bazyliki w Wilnie pod przewodnictwem biskupa sufragana wileńskiego Kazimierza Michałkiewicza, który na odbudowę katedry zgromadził wśród wiernych nie tylko Wilna i archidiecezji wileńskiej, ale także całej Polski i przy bardzo wydatnej pomocy rządu polskiego, około miliona złotych. Suma ta umożliwiła generalny remont fundamentów i murów i świątynia została uratowana.

Arcybiskup Jałbrzykowski założył Drukarnię Diecezjalną, która wydawała różne publikacje katolickie, m.in. tani i popularny dziennik „Gazetę Codzienną”.

W Wilnie w okresie międzywojennym, czyli w latach 1919-39, ukazywało się 55 tytułów polskich czasopism katolickich.

Na odrodzonym w 1919 roku polskim Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie był katolicki Wydział Teologiczny. W roku akademickim 1928/29 studiowało na nim 166 osób. Wileński Wydział Teologiczny jako kresowy spełniał pozytywnie i twórczo w dziedzinie naukowej swe zadania. Wydział wydawał „Studia Teologiczne”, a w 1923 roku ks. Bolesław Wilanowski założył „Kwartalnik Teologiczny Wileński”.

W 1930 roku w Wilnie zostało zorganizowane katolickie duszpasterstwo akademickie, a wśród studentów wyższych uczelni działały: Sodalicje Mariańskie Akademików, Sodalicje Akademiczek, „Odrodzenie”, Koło Misyjne, Iuventus Christiana, Akademicki Czyn Społeczny, Korporacja „Conradia”. Związki te wydawały dwutygodnik akademicki „Pax”.

W wileńskim seminarium duchownym, cieszącym się wysokim poziomem naukowym i doskonałą dyscypliną wychowawczą, przebywało w 1936/37 roku 153 alumnów.

W okresie międzywojennym zbiory biblioteki seminarium duchownego w Wilnie znacznie się powiększyły – do 80 000 tomów.

2 lipca 1927 roku odbyła się koronacja cudownego obrazu Matki Boskiej Ostrobramskiej, której dokonał metropolita warszawski, kardynał Aleksander Kakowski wraz z arcybiskupem wileńskim Romualdem Jałbrzykowskim. W uroczystościach uczestniczyli m.in.: marszałek Józef Piłsudski i prezydent RP Ignacy Mościcki.

W 1928 roku odbył się w Wilnie zjazd biskupów polskich pod przewodnictwem prymasa Polski, kard. Augusta Hlonda.

W 1931 roku odbył się w Wilnie pierwszy od 1744 roku synod diecezji (archidiecezji) wileńskiej, który zebrał i uporządkował przepisy dotyczące Służby Bożej, życia i obowiązków kleru, stowarzyszeń kościelnych i kapłańskich.

Arcybiskup wileński Romuald Jałbrzykowski zakupił własny Dom Organizacji Katolickich wileńskich, z dużą salą zebrań, świetlicą i biblioteką gdzie znalazło dogodny dla siebie lokal Stowarzyszenie Rzemieślników i Robotników Chrześcijan, Uniwersytet Robotniczy Chrześcijański i inne organizacje katolickie,.

W 1932 roku założony został w Wilnie Instytut Caritas.

Działające w Wilnie zgromadzenia zakonne i żeńskie, Instytut „Caritas” prowadziły żłobki, sierocińce, domy wychowawcze, internaty, szkoły, np. jezuitów, salezjanów i salezjanek, nazaretanek, benedyktynek, wizytek; działał także bardzo znany i zasłużony „Żłóbek Imienia Maryi”, założony przez znaną działaczkę wileńską Jadwigę Brensztajnową.

W Wilnie działała filia stowarzyszenia misyjnego – Sodalicja św. Piotra Klawera.

Działał i rozwijał się w Wilnie Instytut religijny, wychowawczy i wydawniczy Marianum, prowadzący swoje kolegia dla młodzieży męskiej i żeńskiej.

W 1934 roku powstał w Wilnie Diecezjalny Instytut Akcji Katolickiej, którego prezesem został dyrektor wileńskiego oddziału Banku Polskiego Stanisław Białous, a po jego śmierci następny dyrektor tego banku Jan Oskierka-Sierosławski.

W celu upowszechniania wiedzy teologicznej i duszpastersko-społecznej powstał w Wilnie w 1938 roku Instytut Wyższej Kultury Religijnej.

Na wzór francuskich tzw. tygodni społecznych (katolickich studiów-konferencji naukowo-praktycznych, na których omawiano podstawowe zagadnienia dotyczące stosunku Kościoła wobec problemów społecznych) zorganizowano w Polsce, z pomocą Episkopatu, Studia Katolickie, które odbywały się co roku, począwszy od 1935 roku. Drugie z kolei Studium odbyło się w Wilnie w dniach 28 sierpnia – 1 września 1936 roku, z udziałem m.in. prymasa Polski, kard. Augusta Hlonda.

Polskie przedwojenne Wilno było dużym ośrodkiem chrześcijańskiego ruchu robotniczego. Robotnicy wileńscy brali udział w pierwszym polskim zjeździe Stowarzyszeń Robotników Chrześcijańskich, który odbył się w Warszawie w dniach 8-9 czerwca 1919 roku. W 1923 roku chrześcijański ruch związkowy w Wilnie i na Wileńszczyźnie liczył około 30 000 członków. W Wilnie działał od 1931 roku Chrześcijański Uniwersytet Robotniczy.

W Wilnie działali lekarze należący do ogólnopolskiego Zjednoczenia Polskich Lekarzy Katolików, inżynierowie należący do Zjednoczenia Polskich Inżynierów Katolików oraz działało koło Związku Polskiej Inteligencji Katolickiej, a także oddział Stowarzyszenia Chrześcijańsko-Narodowego Nauczycielstwa Szkół Podstawowych.

III Zakony w archidiecezji wileńskiej miał 13 455 członków. Bardzo liczne były stowarzyszenia parafialne oraz działało bardzo ofiarne męskie i żeńskie Stowarzyszenia Miłosierne św. Wincentego a Paulo.

W 1933 roku odbył się w Wilnie uroczysty obchód ku czci królowej Jadwigi.

6 grudnia 1936 roku odbyły się na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie uroczystości ku czci Piotra Skargi związane z 400 rocznicą jego urodzin. Złotousty kaznodzieja polski, autor sławnych „Żywotów świętych” i „Kazań sejmowych” Piotr Skarga w latach 1579-84 był pierwszym rektorem Akademii Wileńskiej.

W 1937 roku odbył się w Wilnie ogólnopolski Kongres Mariański z okazji 10 rocznicy koronacji cudownego obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej.

W dniach 23-25 października 1938 roku odbyły się w Wilnie wielkie uroczystości z okazji kanonizacji polskiego świętego Andrzeja Boboli (1591-1657), którego życie związane było m.in. z Wilnem: w latach 1624–30 był kaznodzieją i spowiednikiem w wileńskim kościele św. Kazimierza, a następnie sprawował funkcje rektora i doradcy prepozyta w tym kościele. W tym kościele 2 czerwca 1630 roku złożył profesję (ślubowanie) czterech ślubów zakonnych, a w latach 1646–52 ze względów zdrowotnych przebywał ponownie w Wilnie, przy kościele św. Kazimierza, głosząc kazania i prowadząc wykłady oraz misje.

Marian Kałuski
(Nr 112)

Wersja do druku

KOZAKIEWICZ to falszywy - 16.08.15 8:51
PSL na listach tej grupy mordercow i kolaboranzow ( ..1945-47) i oszustow d ( do 2015) kandytowal czesto -chcac "reprezentowac" POLONIE --zapamietajcie tego dupka i przepedzajcie...

Jan Orawicz - 28.06.15 23:55
Panie Robercie słuszna uwaga. Otóż w miejsce dziewiątki wpadła mi
liczba siedem,która mi wpisał staruszek komputer,a mój stary wzrok
nie zauważył tej pomyłki.Ja w Kworum, kilka razy pisałem o moim wylocie
na obczyznę. Przepraszam za to moje niedopatrzenie. Pozdrawiam

Robert - 28.06.15 17:02
Panie Orawicz, coś Pan tutaj POLEWA, pisząc: "Szanowny Panie historyku ja wyleciałem na emigracyjny żywot w 1975r. Do tamtej pory żyłem w moim kraju, nie gdzie indziej".
To nie mógłby Pan być w "SOLIDARNOSCI"???

2X2=4 - 22.06.15 8:38
Mój przyczynek do gestu Kozakiewicza

Dwa dni temu minęła kolejna rocznica!Warto się jednak zastanowić, ilu z nas, na tym Kworum wie o Glinciszkach. A jeśli pójść dalej — to o Ponarach, Kazimierzu Pelczarze, Henryku Pilściu, Kazimierzu Sakowiczu? Albo, skoro jesteśmy przy „pokażcie Brukseli gest Kozakiewicza” o Władysławie Kozakiewiczu i jego ojcu?

20 czerwca 1944 r. do Glinciszek wkroczył oddział 258. batalionu litewskiego pod dowództwem por. Polekauskasa. We wsi przebywali w tym czasie głównie kobiety, dzieci i starcy, większość mężczyzn była w pracy. Rozpoczęła się rzeź. Nie oszczędzano dzieci. Kiedy po pierwszej salwie Litwinów okazało się, że maleńka, zaledwie trzyletnia Terenia Bałandówna wciąż daje oznaki życia, zbrodniarze dobili ją strzałem w głowę. W sumie rozstrzelano 39 osób, w tym dziewięcioro dzieci w wieku od 3 do 15 lat i dwie ciężarne kobiety. Ocaleli nieliczni, w tym 14-letni wówczas Henryk Koneczny, ukryty za krzakiem obserwował krwawą jatkę, w której zginęli także jego najbliżsi. Ciała pomordowanych wrzucono w do płytkiego dołu nieopodal głównej drogi.
Byli żołnierze Armii Krajowej i korpusu posiłkowego generała Povilasa Plechavicziusa, który w czasie II wojny światowej walczył po stronie niemieckiej, po raz pierwszy wspólnie uczcili w 2005 roku pamięć poległych cywili i poprosili o wybaczenie ich krewnych.
Przepraszamy i prosimy o wybaczenie - powiedział Antanas Paulaviczius, przewodniczący Litewskiego Związku Żołnierzy Formacji Lokalnej przy grobach 38 Polaków, osób cywilnych, w podwileńskiej wsi Glinciszki, którzy 20 czerwca 1944 roku zostali rozstrzelani przez żołnierzy litewskiego oddziału.
Przepraszamy i prosimy o wybaczenie - powiedział też prezes Klubu Weteranów Armii Krajowej Wacław Pacyno przy grobach 27 osób, mieszkańców miasteczka Dubinki, odległego od Glinciszek o 30 km, którzy zginęli z rąk AK w akcji odwetowej za Glinciszki, 23 czerwca 1944 roku.

Marian Kałuski - 18.06.15 3:33
Nie jestem adwokatem ani berlingowców ani Zydów, a ta moja rubryka w KWORUM jest poświęcona sprawom kresowym, o czym niektórzy zapominają.
Bardzo proszę mi wybaczyć, bo może dla obu Panów są to sprawy ważne, ale nie mam czasu i ochoty prowadzić polemiki dla samej polemiki.

Marian Kałuski

Syn żołnierzaArmiiAndersa - 17.06.15 14:15
Na głupie pytanie "co ja wiem o wojsku" można odpowiedzieć pytaniem, a co mądrego wie o wojsku "Syn"? - No chyba, że służył (ze względu na wiek) No chyba, że służył w LUDOWYM Wojsku Polskim! pisze p. Kałuski ...!

Odpowiadam:. Wiem i to bardzo dużo! Wyrastałem w rodzinie patriotycznej i żołnierskiej. Ojciec powrócił do Kraju z Zachodu i tu został przyjęty jak wróg! Tak Ojciec, jak i wszyscy powracający z zachodu żołnierze byli skwapliwie liczeni i rejestrowani (każdy PUBP miał taki obowiązek - powracający mieli nawet swój osobny punkt w meldunkach sytuacyjnych Szefów Powiatówek do Szefów WUBP - zarówno w dekadówkach, jak i miesięcznych raportach).

A czynili to zarządzający Polską Berlingowcy, a o tym, kto będzie rządził Polską, zdecydowano w Sielcach nad Oką.

Tak służyłem w LUDOWYM Wojsku Polskim! Wystarczyło, że po drugim roku studiów wziąłem urlop dziekański bo brakowało pieniędzy i natychmiast przyszło powołanie do wojska. Nie pomogły argumenty, że schorowany Ojciec, nie pomogło pismo do Dziekana Wydziału i prośba do Uczelnianej Komisji Dydaktycznej, bo tym decydował WKR (wojskowy komendant rejonowy). Komendantami WKR, jak i w mojej jednostce dowócami oddziałów byli Berlingowcy. A dowódcą pułku nr 1687 płk Jan Madziarski stary berlingowiec.

I napiszę jeszcze, że w Ludowym Wojsku Polskim - tak, Panie Kałuski - bo pan ironizuje) służyło setki księży m. in. w jednej tylko jednostce, dziewięciu opolskich księży wraz z beatyfikowanym przez Kościół katolicki ks. Jerzym Popiełuszką.
Nie piszę już o znęcaniu się nad nimi, szydzeniu i karaniu ich w specjalnych jednostkach wojskowych, w których utworzono kompanie lub plutony "czarnych".
Atmosferę w tych jednostkach przybliża opublikowany pamiętnik księdza diecezji tarnowskiej Stanisława Gabańskiego, który służył latach 1965 - 1967 w Brzegu
Ale dzielni ludzie silni wiarą przeżyli i to.
Dla przykładu; 2 lipca ub roku grupa księży z całej Polski, którzy służyli w wojsku w Bartoszycach 1976-78 spotkała się na koleżeńskim spotkaniu w sanktuarium w Leśnej Podlaskiej.

Tak! Odbyłem tę służbę Panie Kałuski dokładnie 24 miesiące i dwa tygodnie - ostanie 4 miesiące w Karnej Kompanii w Tarnowskich Górach – jako nieporawny politycznie. Czy zadawala Pana taka odpowiedź?

To bardzo ogromny temat Panie Kałuski. Obawiam się, że nie udźwignie Pan tego tematu NIE służąc w tym czasie w wojsku, a żyjąc wygodnie w Australii.
Bo to trzeba było przeżyć, aby żyć.
Studia ukończyłem w kilka lat później zaocznie.
I pozwoli Pan, że Pańskie procenta przewrócę do góry nogami bo pisze Pan, że:
I „to co napisał pan Jan Orawicz jest prawdą o 90% tzw. berlingowców”.
I ja wierzę, że szwagier p. Orawicza był dobrym człowiekiem i Polakiem kiedy przeszedł do cywila. Ale takich "procentując jak to czyni Pan" było może +- 10%.
Pozostałe (plus, minus) 90 procent Berlingowców procent żyło inaczej w tych czasach najgorszych.

HJH - 11.06.15 10:28
Dlaczego pan Kałuski tak broni żydów?

Historia Polski jednoznacznie potwierdza ich destruktywny wpływ na polskie państwo i kulturę naszego narodu. Wszelkie zawirowania w obrębie państwa polskiego miały przeważnie zawsze wątek żydowski w negatywnej dla Polski i Polaków postaci. Naszą polską gospodarkę nie wyprzedali faceci z Marsa czy Jowisza ale antypolscy żydzi pokroju Balcerowicza, Rostowskiego, Bieleckiego, Lewandowskiego, Geremka, Skubiszewskiego i im podobnych.
A może do tego zobowiązuje pana Kałuskiego order wręczony Mu przez szpicla o psedonimie "Bolek", byłego prezydenta i konfidenta bezpieki?
(tu przeproszenie jeżeli pan Kałuski obraził się).
Jak tam było, tak tam było jak mawia red. Michalkiewicz ale pewnych faktów nie da się przemilczeć, te fakty same narzucają się obserwatorom życia społecznego i politycznego.
Panie M. Kałuski, przemilczanie ważnych faktów dla Polski i Polaków czy kreowanie opinii i wniosków skierowujących czytelników na mniej ważne obszary z punktu widzenia interesu narodowego jest dostrzegalne w pańskich felietonach i wypowiedziach na forum. Dokładnie analizuję pańską publicystykę i takie właśnie wnioski z tej publicystyki wyciągam.
Chyba nikt tego mi nie zabroni, nieprawdaż?
Polemika ma to do siebie, że musi prowadzić do ostatecznych wniosków.
Wnioski, ze względu na wolne forum należy zawsze kierować w sprawie a nie przeciwko osobie.
Moje wnioski kieruję więc w sprawie obrony żydów przez pana Kałuskiego w jego publicystyce w GI Kworum.com.pl.
Serdecznie pozdrawiam życząc dalszej udanej twórczości i celności ripost na kworum.

"Prawdziwa cnota krytyk się nie boi"

Hans Joachim Hofheinz, Szwajcaria
h.hofheinz@gmx.net

york - 11.06.15 0:30
Szanowni Państwo powracam na to forum, bo dosłownie w ostatnich godzinach bardzo głośna w mas mediach jest sprawa uratowania przez Prezydenta elekta chostii – komunikanta, który zosta upuszczony przez jednego z koncelebrujących księży, a Prezydent elekt Andrzej DUDA schwytał tą hostię i z godnością oddał głównemu koncelebransowi mszy dziękczynnej w Świątyni Opatrzności Bożej kardynałowi Nyczowi, co moim zdaniem jest to bardzo ważny, pomyślny, dobry znak opatrzności Bożej na przyszłą kadencję prezydencką Prezydenta elekta Andrzeja Dudy.
A oto adresy internetowe, gdzie można obejrzeć w wersji video tą niecodzienną sytuację z udziałem naszego znakomitego Prezydenta Elekta, a rownież znakomitego paztrioty i męża stanu:
https://www.youtube.com/watch?v=2ITdDPSIFOo
https://www.youtube.com/watch?v=vm4eNLiexKU
http://www.gazetawroclawska.pl/artykul/3891861,arka-noego-i-andrzej-duda-prezydent-elekt-tanczyl-i-spiewal-wczesniej-ratowal-hostie-film-foto,id,t.html
http://www.gazetawroclawska.pl/artykul/3891861,arka-noego-i-andrzej-duda-prezydent-elekt-tanczyl-i-spiewal-wczesniej-ratowal-hostie-film-foto,id,t.html
https://www.youtube.com/watch?v=IjE4RAIeb-c
Bardzo podobna sytuacja miała miejsce w najstarszym sanktuarium Maryjnum Podhala podczas koronacji nazywanej przez naszego Świętego Papieża Jana Pawła II Gaździny Podhala – Matki Boskiej Ludźmierskiej 15 sierpnia 1963 roku, kiedy to podczas koronacji figurki Matki Boskiej Ludźmierskiej wypadło Maryi berło, które schwycił ówczesny biskup Archidiecezji Krakowskiej Karol Wojtyła. Wówczas to również obecny na tej koronacji prymas Stefan Wyszyński wypowiedział prorocze słowa: „Matka Boża, Karolu, oddała ci władzę”.
Mam nadzieję, że przedstawiona przez ze mnie sytuacja z ratowaniem hostii przez Prezydenta elekta Andrzeja DUDĘ będzie dobrym znakiem od Najwyższego na zbliżające się rozpoczęcie pełnego pełnienia służby Prezydenta Rzeczpospolitej przez Andrzeja DUDĘ.

york - 10.06.15 21:57
Po krótkim czasie niebytu na tym forum spowodowanym chorobą wracam, by tym razem /mam taką nadzieję/ ugasić nieco emocje związane z dyskusją wokół naszej historii, a konkretnie związane z postawami żołnierzy generała Andersa.
Moim skromnym zdaniem uogólnianie postaw tych, którzy zdecydowali się na powrót do kraju jest bardzo delikatnie rzecz ujmując bardzo poważnym nadużyciem, bo chociażby na przykładzie takich wybitnych polskich bohaterów, jak generał pilot Stanisław Skalski, czy rotmistrz Witold Pilecki, nie da się wszystkich tych, którzy wrócili po wojnie do kraju wrzucić do jednego worka.
Podobnie rzecz się ma z geniuszem polskiej informatyki profesorem Jackiem Karpińskim, który w latach sześćdziesiątych minionego wieku był stypendystą i miał możliwość studiować na prestiżowym, amerykańskim uniwersytecie Harvard’a i na najbardziej renomowanej uczelni technicznej na świecie - Massachusettes Institute Of Technology.
Wszyscy ci wymienieni nasi rodacy mieli możliwość pozostać na zachodzie i wieść tam dostanie życie, ale powrócili do Polski, aby swe niewątpliwe talenty poświęcić umęczonemu latami panowania dwóch totalitarnych sąsiadów krajowi.
Jeśli zaś chodzi o problematykę związaną z powrotami do kraju naszych rodaków z terenów dawnego Imperium Zła, to oczywiście przyznaję tu pełną rację Panu Marianowi Kałuskiemu, bo ta część naszej diaspory ma absolutny priorytet w repatriacji, tyle tylko, że najpierw musimy oczyścić struktury władzy w Polsce z wszelakiego autoramentu agentury odwiecznie nam wrogich państw ościennych.
A jest ku temu niepowtarzalna szansa już na jesieni, bo pomimo najbezczelniejszej z bezczelnych postawy większości tylko polskojęzycznych mas mediów udało się odesłać na śmietnik historii Bronisława Zygmuntowicza herbu „bul” vel „szogun”, to musimy stanąć na głowie, aby tak samo odesłać na śmietnik historii jego Platformę Oprychów.

Latarnik z Aglii - 10.06.15 17:18
(.......) Komentarz zatrzymany z uwagi na niedopuszczalne sformułowania, niczym nie udokumentowane opinie dotyczące innych wypowiadających się na tym forum. Bardzo proszę o komentowanie tylko i wyłącznie treści powyższego artykułu.
Ps. Kolejny szturm hejterowy? To nie na tym Portalu.
Admin

Marian Kałuski - 10.06.15 13:13
To postawny sprawę inaczej.
Ilu byłych andersowców brało udział w budowaniu PRL?
Z pewnością byli tacy, tak samo jak było wielu AK-owców, którzy potem budowali PRL.
Nie tylko "Syna" ojciec był w armii Andersa. Mój wujek, Czesław Mańkowski był także jego żołnierzem.
Na głupie pytanie "co ja wiem o wojsku" można odpowiedzieć pytaniem, a co mądrego wie o wojsku "Syn"? - No chyba, że służył (ze względu na wiek) w LUDOWYM Wojsku Polskim!
A wie "Syn" kto mnie nie lubi?: ludzie zawistni albo nietolerancyjni, którzy hołdują zasadzie: kto się ze mną nie zgadza ten mój wróg. Innych wrogów nie mam, gdyż nikomu nie wyrządziłem żadnej krzywdy i pierwszy nikogo się nie czepiałem i nie czepiam. Mam jednak taki charakter, że uderzony drugiego policzka nie nadstawiam. A że dużo wiem o naszej australijskiej "elicie", to tym bardziej moi wrogowie mnie nie lubią.
A jak "Syna" moje komnetarze nie interesują, to niech ich nie czyta. Ja, z braku czasu, zerkam okiem na komentarze i czytam tylko te, które uznam, że mogą być interesujące.

Marian Kałuski, Australia

Syn żołnierzaArmiiAndersa - 10.06.15 3:04
Pisałem to co wiem i jak mojego Ojca a zarazem moją Rodzinę doświadczyło życie, nie miałem zamiaru nadepnąć komuś na odciski.
Ale cokolwiek tu napiszesz, jak widzę po zapoznaniu się z kilkoma tekstami i komentarzami, a co nie jest zgodne "z prądem" kilku trzymających "fason" na tym Kworum, to natychmiast jest to przerabiane na ich własne kopyto.

„i uważam że "Syn..." także uległ temu prądowi”, pisze Kałuski
I użala się, że jego też nazwali komunistą. I że ma zajadłych wrogów wśród POLACTWA AUSTRALIJSKIEGO, posługując się słowem „Polactwo” ukradzionym Ziemkiewiczowi. I ciągnie wywody o samym sobie.
A co TO kogo obchodzi jakich i ile wrogów ma Kałuski. Lepiej aby się zastanowił prywatnie dlaczego ma tylu wrogów.
Mnie obchodzi tylko to, że prawem kaduka oświadczył, że "także uległem temu prądowi"...Jakiemu? A to jest kleistym kitem wciskanym na tym kworum.
I co ten człowiek wie o wojsku, o życiu tych, którzy nie zostali na Zachodzie, a wrócili do swojej Ojczyzny!!! Czy ten Kałuski i Robert wiedzą coś o wojsku, a przynajmniej jak wygląda karabin?
Znowu jakiś Robert ustawia życiorysy w jednym szeregu Berlinga i Andersa. I odsyła mnie do własnych jego skleconych słów: "Ten rozdział i biografie, pozostawiam specjalistom".
Albo pisze bzdurę, że "Niemcy się wcześniej ewakuowali, spod Monte Cassino, zastąpili ich najemnicy III rzeszy". Toż to kpiny z historii i z życiorysów.

Odpowiadając p. Orawiczowi, nie obrażając i nie urągając, wyraziłem tylko swój pogląd na sprawę ZPP, ZBOWID i udziału, Berlingowców w tworzeniu PRL, Ubecji, i ich udziału w wyniszczaniu żołnierzy Andersa.
A wy sobie oceniajcie jak chcecie i obliczajcie procenta.

Marian Kałuski - 09.06.15 21:29
"Aja", widać że ty mądrością nie grzeszysz. Grzeszysz złośliwością.
Dlatego szkoda z tobą polemizować.

Marian Kałuski, Australia

Robert - 09.06.15 15:49
Szanowny Panie Marianie, tak się składa, że tematyką Kresową, jestem bardziej niż bardzo zainteresowany. Dlatego doceniam M. Kałuskiego. To są kilkuset letnie korzenie pochodzenia mojej rodziny z tych terenów. Te wojny, bolszewickie i II WŚ, oraz mordowanie przez bandy etniczne - były dla nas tragiczne, i są częścią nierozerwalną z historią Polski.
Repatriacja, może być losowa (tonie w morzu wyspa) trzeba okazać bliźniemu pomóc i przyjąć z otwartym sercem. Natomiast jeżeli Stalin, na oczach całego świata, odcina 13 milinów Polaków, z mordowaniem zsyłką i ... od rodzimego Państwa Polskiego, rabując wielowiekowy dorobek i 180000 tys. km. kw. nikt nie reaguje a milczenie jest zgodą - mam w tej chwili na języku bardzo brzydkie słowo, co to jest? - ale napiszę krótko, to jest barbarzyństwo.
Bulwersuje metoda myślenia i postępowania, rządu obecnego w Warszawie - znieczulica stalinowska, jak w stosunku do obcych psów, na nie moim podwórku. W końcu to była niewielka grupa Polaków, zamieszkująca teren na Ukrainie, zagrożony rosyjską inwazją i toczącą się wojną. W tej sytuacji rzad powinien natychmiastowo ewakuować wszystkich, z rejonu zagrożenia. Chociażby po to, aby uniknąć niebezpiecznej prowokacji Putina, że Polacy walczą przeciwko Rosji ( są też małżeństwa mieszane).
Wszystkim Polakom, zamieszkałym na stałe w miejscach relatywnie jeszcze spokojnych na Kresach, należałoby wydać polskie paszporty. Niby nic a jednak wiele - nastąpi natychmiastowa zmiana w stosunkach i jaka miłość, każdy Polak i Polka, miałaby wzięcie matrymonialne. Abstrahując od tej żartobliwej sytuacji, jestem jednak za wydaniem im polskich paszportów, bo są obywatelami polskimi. Tych którzy chcą powrócić na stałe, należy ich godnie przyjąć i pomóc na starcie. Natomiast, Ci którzy chcą tam pozostać, należy uszanować ich aspiracje przywiązania do wielopokoleniowego domu gdzie będą naszymi dobrymi ambasadorami - którym należy pomagać i chronić w utrzymaniu Polskości (są rejony o dużej polskiej populacji). Obecne żądania UE, że musimy przyjąć inne rasy i wyznania, są dążeniem do zaśmiecenia Polski, multi-kulti - rozsadzić państwo od środka, powstaną getta o rożnych światopoglądach wrogie dla Polski.
Mam nadzieję, że "jesienne trzęsienie ziemi" wyeliminuje obecny absurdalny nie polski rząd i parlament, w tym cała nadzieja. Pozdrawiam

PS.
Piszący powinni się czasami czymś różnic, bo taki jest sens kolejnej opinii.
Natomiast różnica pomiędzy Panem M. Kałuskim a Robertem, jest taka, że Pan Marian pisze duże artykuły i książki, bo ma dużą wiedzę.

aja - 09.06.15 14:16
A I co tu pisać, bo dopiero niedawno mieliśmy polecenie abyśmy trzymali z Unią, a teraz nowy prikaz abyśmy Unii to jest Brukseli pokazali wała, znaczy gest Kozakiewicza.
I tak źle I tak nie dobrze. Ktoby tam nadążył za takimi nagłymi prikazami

Agamemnon - 09.06.15 13:42
Bezwzględnie należy umożliwić powrót wszystkim Polakom do swojej Ojczyzny. To tak oczywiste jak to ,że słońce świeci. Aby do tego doszło należy doprowadzić do rozwoju ekonomicznego państwa. Należy zdjąć blokadę ekonomiczną zastosowaną
i podtrzymywaną przez element wrogi państwu polskiemu, czyli należy dokonać dekomunizacji.

Marian Kałuski - 09.06.15 12:01
Poza panem Janem Orawiczem i przypuszczam że także panem Robertem jakoś nikogo więcej nie zainteresowała sprawa repatriacji Polaków ze Wschodu i prawdopodobnie napływu do Polski wielu, wielu tysięcy muzułmanów - Azjatów i Afrykanów. Widać, że ważniejszymi sprawami dla internautów są Zydzi - chociaż problem żydowski w Polsce nie istnieje i komunizm, chociaż komunizm w Polsce upadł ponad 25 lat temu.

Marian Kałuski

Robert - 09.06.15 4:40
Do: "Syn żołnierza .. i Romanek" - w kwestii życiorysów i wyboistej drogi kariery generałów Z, Berlinga i W. Andersa, odsyłam czytelników do: "Ten rozdział i biografie, pozostawiam specjalistom".
Sadząc po Waszych wypowiedziach i formie - Panowie nie są specjalistami. Natomiast cechy prymitywne nie zastąpią wiedzy. Polecam najpierw zapoznać się z tymi życiorysami i osiągnięciami, aby ocenić mój komentarz. Powodzenia.

Jan Orawicz - 09.06.15 4:34
Szanowny Panie historyku ja wyleciałem na emigracyjny żywot
w 1975r. Do tamtej pory żyłem w moim kraju, nie gdzie indziej.
A zatem wszystko przeżyłem,co się nazywało Peerelem. I tę wiedzę
oparta na praktyce ludzkiego życia także.Mialem przyjaciół Polaków
pochodzenia żydowskiego,niemieckiego,a także rosjanina. Dwie
polskie rodziny z sasiedztwa wydaly 2 ubeków. Z ławy szkolnej do
UB poszlo 6 kolegów. A ilu było "Bolkami" tego nie wiem,ale raz
podpadł mi jeden koleś,którego podejrzewałem jako szpicla UB,
ponieważ w tamtym czasie tak sie tych osobników nazywało.
Miałem 3 kolegów pochodzenia żydowskiego,których traktowałem,
jako wiernych przyjaciół z jednego środowiska pracy. Jeden wyleciał
do Izraela odnaleziony przez dalsza rodzinę,ponieważ miał
przybranych rodziców Polaków,którzy go uratowali jako małą
dziecinę pozostawioną na łasce i nie łasce,bo hitlerowcy zamordowali
jego rodziców. Poleciał do Izraela z przybranymi rodzicami,czyli
Polakami,bo inaczej nie chciał wylecieć.I ci Polacy pochodzenia
żydowskiego - mimo nalegań byli bezpartyjni. Wykształcili się,więc
nie potrzebowali łaski czerwonych faryzeuszy. Jako fachowcy, jednak
byli potrzebni. A zatem nie ma na świecie narodu,który jest - powiedzmy
moralnym monolitem. A więc podzielam Panie historyku Pańską znajomość
tych ludzkich spraw. Pozdrawiam

Jan Orawicz - 08.06.15 23:32
Re:Panie His pan jest faktycznie monolitem dużego formatu w ludzkiej
skórze. Wciąż pan tutaj snuje swoją monolityczną ocenę o Zydach. W każdym
narodzie nie brakuje ludzi tępych,co to jedną miarą negacji mierzą wszystkich, tylko nie siebie? Hitler też miał identyczne poglądy o Żydach i innych
narodach, uważajac,że niemcy to naród od A-Z idealny.Stąd podobni
do niego śpiewali: "Niemcy !Niemcy! ponad wszystko!!" Ja ich widziałem od
dziecka,ponieważ w tej miejscowości,w której żyłem do 10 roku życia,
co drugi dom zajmowała rodzina niemiecka! Jedni Niemcy nas ochraniali z
narażeniem się na przykrości,drudzy nas skazali na śmierć w Majdanku.
A zatem, jak pan widzi monolit cechuje fanatyków,którym fanatyzm odbiera
możliwości logicznego postrzegania dookolnego świata ludzi i innych zjawisk.
To jest straszne zaburzenie w psychice człowieka. Niech pan zauważy,co
z tym zaburzeniem poczynił Hitler na świecie,przy pomocy takich osobników
jak on,czyli z tymi samymi zaburzeniami. Identycznie ma się sprawa z
Leninami,leninkami,Stalinami i stalinkami itd,itp. Efekt tego to zniszczonych
miliony istnień ludzkich,plus ruiny miast i morze ludzkich łez, i otchłań
rozpaczy. Stąd nie tylko moję spojrzenie jest krytyczne na takich fanatyków jak pan. A ludzkie życie jest narażone na ataki chorób,róznych nieszczęść,
a jeszcze do tego dochodza siewcy nieporozumień,często tak wielkich,że
dochodzi do zbirowych napadów na siebie,co się określa wojną. Wtedy się
pokotem trup ściele i wzrasta rabunek dóbr materialnych pokonanych.
Póżniej ze strachu nie ma komu rozliczyć bandyckich napastników. W naszym
kraju mamy tego gorzkie przykłady i tysiące jeszcze nie odkrytych grobów
naszych Obrońców Ojczyzny. Nie ukarane zło szybko podnosi swój łeb w góre.
I na to mamy sporo dowodów w czerwonym kolorze. Szczerze Panu radzę
rozwagi.

Marian Kałuski - 08.06.15 21:18
"His" spadł na Ziemię z jakiejś antysemickiej planety i dlatego nie wie co się tu dzieje, pisząc, że to bzdury, że jak Polak kogoś nie lubi, to tę osobę nazywa Zydem.
Jako dowód na to, że mam rację polecam znajdującą się w Internecie "Listę prawdziwych żydowskich nazwisk tzw. polskiej elity", z której się dowie ilu Polaków z krwi i kości i z dziada pradziada jest tam przestawionych jako Zydzi, którym autor czy autorzy wymyślili żydowskie nazwiska.
Inny antysemicki pajac przysłał mi listę Zydów wśród polskich biskupów katolickich, z której wynika, że połowa z nich to Zydzi.
To paranoja!
Nie jestem głupi i antysemitą i takiego antysemickiego badziewia nie kupuję.
Nie ma narodu bez winy. Zydzi wyjątkowo dużo nagrzeszyli w swych dziejach.
Ale niech pierwszy rzuci kamieniem ten, który jest bez winy. Czy my, Polacy, jesteśmy bezgrzesznymi aniołami? Osobiście uważam, znając historię Polski, że dużo większą od Zydów krzywdę Polsce wyrządzili sami Polacy - bardzo liczni polscy zdrajcy. Trzeba tylko znać prawdziwą historię Polski i uważnie ją czytać.

Marian Kałuski, Australia

His - 08.06.15 16:51
Co to za bzdury, "jak Polacy kogoś nie lubią nazywają go Żydem"?
Polacy, którzy znają naszą współczesna historię nie mogą kochać Żydów za ich nie ukarane zbrodnie nie tylko na Słowianach.

http://wolna-polska.pl/wiadomosci/armia-czerwona-oraz-jej-zbrodniczy-ideolog-zyd-ilja-ehrenburg-2-2013-04

Komunizm to żydowski wynalazek do unicestwiania narodów bez użycia własnego wojska. Pierwszy etap działania broni genetycznej. Otumanione dziadostwo przez mełamedów komunistycznych morduje osoby posiadające najlepsze geny w narodzie.
Drugi etap to tzw. demokracja, cwańsza forma komunizmu instalowana już w społecznościach pozbawionych komunizmem autorytetów intelektualnych.

Marian Kałuski - 08.06.15 12:30
Oczywiście nie ma żadnych danych odnośnie tego ilu berlingowców było komunistami a ilu nie. Stąd moje 90% opieram na tym co wiem na ten temat i na niewierze w to, że tak bardzo duży odstek Polaków, którzy przeszli przez sowieckie łagry mogło zostać komunistami.
Polacy (oczywiście nie wszyscy) mają to do siebie, że jak kogoś nie lubią to albo tę osobę nazywają Zydem, a w okresie istnienia PRL bardzo często nazywali komunistą. Sam słaszałem jak niepodległościowcy nazywali berlingowców komunistami i to bardzo często niesprawiedliwe określenie przykleiło się do berlingowców i uważam że "Syn..." także uległ temu prądowi. Jeśli chodzi o mnie to wiele, wiele razy byłam nazywany komunistą (są na to dowody medialne). Mam zajadłych wrogów wśród polactwa australijskiego. Gdyby mieli oni choć JEDEN dowód na to, że miałem czy mam chociażby tylko sympatie prokomunistyczne to by na mnie nie zostawili ani jednej suchej nitki. To by wdepnęli mnie w ziemię. A tymczasem nic z tego!
Jesteśmy bardzo często niesprawiedliwi i podli wobec ludzi, których często nie lubimy przez swój własny obrzydliwy charakter albo przez kopiowanie czyichś uprzedzeń, złośliwości czy zwykłej ludzkiej głupoty. Bo jak mądrzy filozofowie mówią: rodzimy się i umieramy głupcami. Stąd bardzo często człowiek człowiekowi jest wilkiem.

Marian Kałuski, Australia

Romanek - 08.06.15 11:51
Re: Panie Robert dales swoje widzi mi sie ocen generalow i tamtych
waznych wydarzen.Ma Pan dosc czesto takie wyskoki, nie tylko w
sprawach historycznych. Musi pan cos w sobie poprawic!!

Syn żołnierzaArmiiAndersa - 08.06.15 10:36
Osobniku o nazwie Robert
„Berling, był w pewnym sensie produktem Andersa, który go mianował na dowódcę tworzącej się Armii Polskiej na wschodzie
Obydwaj szlify zdobywali w Moskwie, ocierając się o NKWD”

Jakim prawem pleciesz tu bzdury, że obydwaj szlify zdobywali w Moskwie
Gen. Anders w 1917 ukończył skrócony kurs Akademii Sztabu Generalnego w Petersburgu , a rewolucja lutowa 1917 roku i obalenie caratu zastały go w Rumunii,
Brał udział w formowaniu I Korpusu Polskiego Po kapitulacji korpusu przed Niemcami wrócił do kraju i wstąpił do Wojska Polskiego.
W 1921 rozpoczął studia w Wyższej Szkole Wojennej w Paryżu, a nie w Moskwie.
Piszesz, że Anders i Berling ocierali się o NKWD. Tak Anders ocierał się o NKWD, bo to NKWD 29 lutego 1940 roku osadziło go w więzieniu NKWD na Łubiance.
Generał pozbawiony opieki lekarskiej, z ropiejącymi ranami, był przetrzymywany w nie-ogrzewanej celi. Tak nieludzkie warunki miały skłonić go do wstąpienia do Armii Czerwonej. Ponieważ Anders nie miał zamiaru tego zrobić, spędził w więzieniu niemal dwa lata.
To Gen. Andres wyprowadził tysiące żołnierzy i wyniszczonych Polaków z nieludzkiej ziemi. do Iranu dotarło 115 tys., w tym nieco ponad 70 tys. wojskowych, międzxy innymi mojego Ojca. Jak smiesz porównywać te dwie postaci! Ty Robercie jakiś.

„BERLING PRODUKTEM ANDERSA” Co ten człowiek Robertem zwany tutaj wypisuje!!!.
Berling po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej zadeklarował chęć służenia w Armii Czerwonej. Jednak po wznowieniu stosunków dyplomatycznych ZSRR z Polską otrzymał od NKWD polecenie zgłoszenia się do jednostek Wojska Polskiego, tworzonych pod dowództwem gen. Władysława Andersa. W tym czasie wciąż podtrzymywał tajną współpracę z wyznaczonymi oficerami NKWD!!!.
Zdezerterował z Wojska Polskiego wraz z dwoma innymi oficerami podczas ewakuacji do Iranu. 20 kwietnia 1943 roku rozkazem personalnym nr 36 gen. Władysława Andersa wszyscy trzej zostali zdegradowani i formalnie wydaleni z wojska.
Gdy umarł w maju 1970 roku, jego wola została spełniona i został pochowany wśród żołnierzy na Polskim Cmentarzu Wojennym pod Monte Cassino. A ty Robercie fachowcu od manipulacji zachowałeś się jak ten wasz „berlingowiec” Wojciech Jaruzelski, który gdy w latach osiemdziesiątych składał wizytę na cmentarzu, do grobu Generała Andersa grobu nie podszedł…

Robert - 08.06.15 6:04
Panie Marianie, następny rozdział historii i lekcji dziejów Narodu Polskiego, zmusza do myślenia o sprawy Ojczyste. Utkwił mi w pamięci fakt wywiadu, z generałem Berlingiem, o dziwo w komunistycznej TVP, jedna sekwencja z tego wywiadu – że nikt generałowi nie przerywał?. Mówił o spotkaniach z naczalstwem sowieckim w Moskwie, był pupilkiem Stalina i Berii, lansował własne wizje przyszłej Polski, sprzeczne z interesami sowieckimi i „korona z głowy mu nie spadła”. Po ustaleniach pewnych warunków - w zakończeniu powiedział sowietom tak: "...już raz Lwów i ...brałem, więc teraz też jeszcze raz wezmę", wszystkich domowników bardzo to rozbawiło, a nawet padło stwierdzenie " czy Berling dożyje jutra. Dożył wiele lat, nietykalny na wysokich stanowiskach w komunistycznej Polsce.
Berling, był w pewnym sensie produktem Andersa, który go mianował na dowódcę tworzącej się Armii Polskiej na wschodzie. Obydwaj szlify zdobywali w Moskwie, ocierając się o NKWD. Ten rozdział i biografie, pozostawiam specjalistom. Militarnie, co to nam dało, bezwzględnie zamierzony lub nie, to Honor Polskiej Armii Walecznej z III rzeszą. Politycznie, budzi kontrowersje, ale uratowało się tysiące polskich jeńców w sowieckich rekach i nie tylko. Z kwestią polityczną, spotykamy się w Powstaniu Warszawskim - gdzie oczekiwano na militarne wsparcie i pomoc dla Warszawy i AK, od strony sowieckiej. Tej pomocy nie było, jak i nie było bezpośredniej pomocy z zachodu i konkretnych działań polskiego Rządu w Londynie. W tym momencie, stało się oczywistym, że Polska stała się kartą przetargową, w nowym podziale wpływów na kontynencie europejskim, a beneficjentem jest Stalin i nie tylko. A więc, w stanie wojny, najbardziej odgrywającą rolę spełniają warunki militarne, w dążeniu do z góry ustalonego celu politycznego. Największą przeszkodą, była Polska Armia która była pokaźną siłą, tam gdzie powinna być, w Polsce, lub nawet na kresach w niewoli. Zaszkodzili by bezpośrednio lub pośrednio w planach Stalina i zachodu. Panowie gen. Anders i Berling, przyczynili się do zneutralizowania Polskiej Armii i ułatwienia osiągnięć Stalina i zachodu. Dzisiaj stosuje się te same metody.
W wypowiedziach Generała Andersa, głównie zarzuca się Jemu to, że bardzo łatwo oskarża wszystkie polskie ugrupowania walczące, natomiast jako kolejny dowodzący batalią o Monte Cassino, popełnił wiele błędów narażając na niepotrzebne straty, Polskich Żołnierzy. Niemcy się wcześniej ewakuowali, zastąpili ich najemnicy III rzeszy – jak to jest możliwe?
Jest wiele kwestii w pytaniach, na które ciągle nie ma odpowiedzi. Dzieje się tak, nawet w ostatnim okresie kilku tygodni, gdzie Kombatanci? z posłami PiS-u, wnieśli do Sejmu projekt ustawy, który został uchwalony (a jakże by inaczej), w zawrotnym tempie. Tą ustawą, Polska została wyeliminowana z obchodów jako Zwycięzca w II WŚ – pretekstem była hańbiąca data ustanowiona przez Bieruta, dla zniewolonej Polski, taka sama jaką ustalił związek sowiecki. Zachód od samego początku nas nie uznał zwycięzcą, i wyeliminował nas z takich pochodów, nie z powodu daty kapitulacji. Teraz dokonała tego Rosja z zaprzańcami - nasyłając nam hordy „nocnych wilków”. Jest to plucie nam Polakom, kombatantom i poległym Polskim Żołnierzom prosto w twarz, od AK, aliantów na zachodzie i od Berlinga na ziemi Ojczystej. Jakkolwiek na to patrzymy, to była Polska Armia i Polski Żołnierz, którzy wydatnie przyczynili się swoim poświęceniem – wiedzą szyfrantów, inżynierów, projektantów, dowódców, do zwycięstwa w II WŚ. Rewizja tej ustawy, powinna być przedmiotem wnikliwej analizy niezaleznych znawców Historyków. Kilku nieudacznych i wątpliwej maści sejm – nie może decydować o prawdzie historycznej i Dziedzictwie Narodowym.

Syn żołnierzaArmiiAndersa - 08.06.15 4:20
Do obydwu panów niżej podpisanych!
Nie chciałem urazić p. Orawicza.
Ale widzę, że po wojnie wyrastaliśmy w innych domach i rodzinach. Ja, p. Orawicz i p. Kałuski.
Zycie w Polsce Andersowców różniło się od Berlingowców. Ale to już czas miniony, chociaż potomstwo Berlingowców kształotowało i kształtuje ideologię i politykę w Polsce.
Zgadzam się, że wielu „Berlingowców” to „ ŻOŁNIERZE TRAGICZNI”. Zgadzam się, że część nie była skomunizowana.
Ale nie zgadzam się z tymi dziwacznymi procentami Kałuskiego, bo na jakiej bazie zostały one wyliczone???
Widać, że własnej wyobraźni!

Ojciec święty Jan Paweł II wzywał, by nie "zamazywać prawdy", o czym należy zawsze pamiętać i co niniejszym czynię.

Wiele z raportów, kierowanych jest do "Naczelnego Wodza w Londynie" i "Rządu Polskiego w Londynie". Opisują one głównie bestialstwa dokonywane przez "wyzwolicieli" w latach 1944-45 na zajmowanych przez sowietów ziemiach wschodnich Rzeczpospolitej. W raporcie sporządzonym 25 marca 1945 roku „Mścisław” melduje Naczelnemu Wodzowi - "NKWD i BERLINGOWCY stosują niesłychany terror na ludności polskiej. Grabieże, mordy, gwałty. Dnia 7 marca spalono wieś Guty, powiat Ostrów Mazowiecka. Ludność wymordowana, kobiety i dzieci, żywcem wrzucane w ogień". "Stałe obławy i aresztowania dowódców, żołnierzy i członków AK. Aresztowanych przetrzymują w piwnicach, głodzą. W czasie badania w bestialski sposób katują. Zbóje w ciągu tych paru miesięcy zniszczyli dziesięć razy tyle ideowych Polaków co hitlerowcy w ciągu czterech lat. Oto wolność przyniesiona przez Rosję dla Polski" – czytamy w meldunku do Naczelnego Wodza komendanta Białostockiego Okręgu ZWZ - AK Władysława Liniarskiego.
To tylko w jednym meldunku...
A to pokazuje, jak wyrafinowaną konstrukcją bytową okazał się homo sovieticus - i jak dobrze się miewa po dziś dzień.

Marian Kałuski - 06.06.15 21:18
I to co napisał pan Jan Orawicz jest prawdą o 90% tzw. berlingowców.
Marian Kałuski, Australia

Jan Orawicz - 06.06.15 19:45
Ja się nieco przejęzyczyłem,ponieważ tworzyła się Dywizja w Sielcach,a
nie armia. Zgadzam się z oceną pana Panie historyku Kałuski,że Polacy
przez - po prostu ucieczkę z łagrów śmierci do tej tworzącej się dywizji
ratowali własne życie z nadzieją powrotu do swej ojczyzny. Jaka była
prawda o tej dywizji to ją poznałem z ust szwagra,który doszedł z nią
do Kołobrzegu,gdzie ranny leczył się do zakończenia wojny. Komuna chciała
z niego zrobić oficera LWP przez skierowanie do szkoły oficerskiej,ale
kategorycznie odmówił. Zależało im na tym,ponieważ miał wykształcenie
średnie techniczne.Kilka razy zapraszali go aż do MON! Oprócz tego, jako
czołgista zdobył kilka medali za waleczność i rozbicie 3 niemieckich czołgów.
O bitwie pod Lenino nie mógł wiele wspominać,ponieważ zaraz zalewał się
łzami.Mimo nalegań nie pozwolił się wciągnąć do PZPR! Po prostu był
autentycznym przeciwnikiem komuny. Mimo posiadanego wykształcenia,
nie mógł zawodowo wyżej startować. Do końca swoich dni na tej ziemi
był tylko kierowcą samochodów ciężarowych albo mechanikiem
samochodowym. Schorowany odszedł na wieczny spoczynek, bez czerwonej
legitymacji PZPR. Takich jak On było tysiące.Nie wstępowali do PZPR,bo
przeżyli tam na Syberii Sowiecki Kraj Raj. Zmierzając z Syberii do Sielc,
widzieli na tej długiej drodze, nędzę ludności tego kolosa. Ale to temat
wielki i przerażający zarazem swoja treścią. Pozdrawiam

Marian Kałuski - 06.06.15 12:42
Do "Syna żołnierza Armii Andersa"
Pański komentarz jest krzywdzący dla wielu żołnierzy Berlinga.
Zdecydowana większość żołnierzy Armii Berlinga nie miała nic wspólnego z komunizmem. Zgłaszając się do tej Armii wyzwalali się z sowieckiego domu niewoli. Nie było ich winą, że, tak jak Pana ojciec, nie dostali się do Armii Andersa.
Pana ojciec mógł także zostać "berlingowcem" nie z własnej winy.
Pana ojciec w niczym nie był lepszy od niekomunistycznego żołnierza Armii Berlinga.
Nie ma lepszych i gorszych Polaków jeśli wszyscy z nich są patriotami.
Marian Kałuski, Australia

Jan Orawicz - 06.06.15 3:42
His znawca narodu rosyjskiego,a zarazem miłośnik bandyty wszechczasów
Stalina + Putina znów tutaj się popisuje! Bandytyzm rosyjski jest znany od
wieków! Lenin będac pochodzenia jewrejskiego miał duże wziecie u Rosjan,
ponieważ był to miłośnik bandytyzmu Marksa i Engelsa.Leninowsko - ruski
najazd na Polske w 192Or przypadł do gustu odwiecznym napastnikom na
Polskę i inne oboczne kraje. I proszę, jak chce nijaki His żerować na umysłach
tych,co nie znaja historii. Ty zdrajco polskojęzyczny, nasłany na Polskę przez
specsłużby Putina. Obyś nie musiał odpowiadać za tę antypolską służbę.
Żydzi nasłali na Polskę Rosjan w 192Or Biedni Rosjanie, tylko płakać,że tak
ich zmarnowali Żydzi! Tak ich okropnie zmarnowali jewrejcy,że do tej pory
nie mają siły oddać nam zagrabionych siłą 17 września 1939r naszych
rdzennych Kresów wschodnich. Radzę tobie His zajechać z wiachą kwiatów
pod mur Kremla i tam je złożyć twojemu Kochanemu Stalinowi w podzięce
zariezania tysięcy Polaków i zamrożenie także tysiecy Polaków w łagrach
Sibiru. Tylko szykuj wiąche kwiatów Stalinowi!! A za to ci Putin mocno
odputinuje, co nada!!! Paimajesz?

Syn żołnierzaArmiiAndersa - 06.06.15 2:36
W Sielcach nad Oką nie tworzyła się „Armia Kościuszki”, a 1 Polska Dywizja Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, której dowódcą został mianowany przez Stalina Zygmunt Berling
Stalin wyznaczył go potem na dowódcę I Korpusu Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR.
Berling do 1939 roku zawodowy oficer Wojska Polskiego, później współpracownik NKWD i działacz prokomunistyczny, został zdegradowany i skazany na śmierć za zdradę, rozkazem personalnym nr 36 gen. Władysława Andersa. 20 kwietnia 1943 roku
Deklaracja skierowana w marcu 1941 roku z inicjatywy Berlinga do władz sowieckich brzmiała: ”My niżej podpisani oficerowie byłej Armii Polskiej stwierdzamy, że naród polski dotychczas był oszukiwany i wyzyskiwany przez klasy posiadające. Dopiero Związek Sowiecki wskazał właściwą drogę do uszczęśliwienia wszystkich ludzi”.
Dywizję Piechoty im. Tadeusza Kościuszki pod dowództwem gen. Berlinga sformowano latem 1943 roku. Jej żołnierzami byli w większości obywatele polscy, deportowani wcześniej w głąb ZSRR.
Dywizja miała szczególną misję polityczną do spełnienia. Wraz z Armią Czerwoną na tereny naszego kraju wchodziły polskie oddziały głoszące braterstwo broni i stanowiące zalążek reżimu komunistycznego. To przecież z kadr oficerskich I. dywizji stworzono potem PKWN, a Berling pozostał wysokim urzędnikiem w PRL.
Potomstwo Berlingowców opanowało każdą dziedzinę życia w Polsce i jest wszędzie aż do dzisiaj.

His - 05.06.15 21:10
Dobrze, że już pan Kałuski za zbrodnie na terenach Rosji po 1917 r. oskarża sowietów to taki synonim dla żydobolszewików. Naród rosyjski nie pierwszy ale w największej liczbie padł ofiarą żydobolszewików i żydokomunistów.
Za kilka dni będziemy mieć piątą rocznicę znalezienia zwłok dr Dariusza Ratajczaka, Polaka, który dociekał prawdy.

http://zygumntbialas.neon24.pl/post/109543,dr-dariusz-ratajczak-brutalnie-potraktowala-go-iii-rp

Jan Orawicz - 05.06.15 19:31
Drogi Panie HISTORYKU, z tego Pańskiego materiału emanuje wielkie
serce Polaka. Napływ z ZSRR krasnych zdrajców, zahamował możliwość
powrotu tysiecy Polaków z zagrabionych naszych Kresów wschodnich.
Kto z tamtych polskich rodzin, przyszedł tutaj z armia Berlinga to miał
możliwości sprowadzenia rodziny do siebie. Taką możliwość otrzymał
mój szwagier ze Lwowa,który został z rodzicami zesłany na Syberię,
skąd dostał się do Sielc,gdzie tworzyła się Armia Kościuszki,z którą
przyszedł do Polski. W taki sposób uratował ojca,brata i 2 siostry. Matka
zamarzła na śmierć. Pozdrawiam

Wszystkich komentarzy: (34)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

19 Kwietnia 1934 roku
Urodził się Jan Kobuszewski, wybitny polski aktor teatralny, telewizyjny i filmowy, artysta kabaretowy (zmarł w 2019r.)


19 Kwietnia 1632 roku
Zmarł Zygmunt III Waza, król Polski i Szwecji (ur. 1566)


Zobacz więcej