Wtorek 23 Kwietnia 2024r. - 114 dz. roku,  Imieniny: Ilony, Jerzego, Wojciecha

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 13.03.15 - 19:00     Czytano: [5371]

Litwa Kowieńska: tam była Polska (1)


Litwa Kowieńska: tam była Polska. Dykcjonarzyk geograficzno-historyczny (1)

Nazwa „Litwa Kowieńska” to nazwa państwa litewskiego powstałego tylko na etnicznych ziemiach litewskich – Republika Litewska (Lietuvos Respublika) ze stolicą w Kownie, istniejącego w latach 1918-1940, czyli pomiędzy ogłoszeniem niepodległości kraju a jego okupacją przez Związek Sowiecki zapoczątkowaną w czerwcu 1940 roku. Tak Litwa ze stolicą w Kownie była określana w międzywojennej Polsce i bardzo często także i dzisiaj, szczególnie w publicystyce i literaturze.

Litwa Kowieńska objęła swym zasięgiem wszystkie litewskie tereny etniczne (Wileńszczyna z Wilnem była i ciągle jest etnicznie polską Litwą, chociaż od 1945 r. jest kolonizowana przez Litwinów z Litwy Kowieńskiej). W jej składzie znalazła się prawie cała gubernia kowieńska (ok. 38 100 km kw.) oraz zachodnia część Wileńszczyzny (części powiatów wileńskiego, trockiego i święciańskiego – razem ok. 6800 km kw.) i północna Suwalszczyzna (powiaty Kalwaria, Mariampol, Władysławów i Wyłkowyszki oraz większa część powiatu sejneńskiego bez polskich Sejn – razem ok. 7880 km kw.). Litewskie państwo etniczne miało obszar 52 822 km kw., a wraz z zajętym zbrojnie przez Litwę w 1923 roku Krajem Kłajpedzkim, który zamieszkiwali głównie Niemcy, 55 670 km kw. W 1923 roku Republikę Litewską zamieszkiwało 2 028 971 osób, z tego 80% ludności stanowili Litwini; wśród 20% pozostałych mieszkańców Litwy byli głównie Polacy i Żydzi oraz Niemcy, Rosjanie i Łotysze.

Nacjonalistyczne rządy litewskie bardzo wrogo ustosunkowane do Polski, Polaków i wszystkiego co polskie, a przede wszystkim do Polaków na Litwie Kowieńskiej, stosowały wobec nich swobodnie teorię o „spolonizowanych Litwinach” i dążyły do statystycznego obniżenia liczby Polaków. I tak według danych litewskiego powszechnego spisu ludności z 1923 roku na terytorium Litwy mieszkało 64 105 Polaków. Tymczasem w tym samym roku na listę polską przy wyborach do Sejmu litewskiego padło 63 653 głosów. A przecież zapewne nie wszyscy Polacy brali udział w głosowaniu, no i mieli oni także dzieci. Fakt ten najlepiej ilustruje antypolskie tendencje litewskiej statystyki, a tym samym podważa ich wiarygodność. Przeprowadzony przez Centralny Polski Komitet Wyborczy w Kownie spis polskiej ludności wykazał na Litwie Kowieńskiej 202 026 Polaków; tym samym Polacy stanowili 9,9% ludności ówczesnej Litwy. Wszyscy poważni historycy, w tym także niektórzy litewscy, przyjmują tę liczbę za bardzo prawdopodobną.

Na Litwie Kowieńskiej znalazła się część zwartego obszaru etnicznie polskiej Wileńszczyzny, chociaż po stronie litewskiej był to w większości teren bardziej mieszany etnicznie: polsko-litewski w niektórych rejonach lub litewsko-polski w innych. Ciągnął się on na zachód i północny zachód od granicy z Polską w rejonie Wilna i obejmował swym zasięgiem kilka powiatów litewskich. I tak w powiecie kowieńskim mieszkało 28.8% Polaków, w koszedarsko-trockim 29.3%, w wiłkomierskim 24.5%, w kiejdańskim 21.5%, w jeziorańskim 16.7%. W samym Kownie Polacy u progu niepodległości Litwy stanowili aż 31.5% ogółu ludności stolicy tego państwa. Jeszcze długo po II wojnie światowej akcent polski był przez długi czas cechą charakterystyczną litewskiej gwary kownian (L. Kondratas). W okolicy Kowna, na tzw. historycznej polskiej Laudzie (szlachta laudańska) istniały miejscowości posiadające 60% Polaków, a nawet więcej, jak np. wsie Łopie i Wędziagoła gdzie Polacy stanowili 90% mieszkańców tych gmin. Duże skupiska polskie istniały w miastach: Poniewież, Kiejdany, Wiłkomierz, Rosienie, Telsze, Jeziorosy oraz w miasteczkach: Radziwiliszki, Malaty, Jewie, Kiernów, Giedroycie, Szyrwinty, Wysoki Dwór, Piwoszuny.
.....
Historia Polaków na etnicznej Litwie liczy sobie akurat 800 lat i zapoczątkowali ją sami Litwini. Jako ludzie dzicy i barbarzyńscy od 1201 roku żyli z łupieskich wypraw na sąsiednie kraje. W latach 1201-1236 dokonali 40 wypraw łupieskich, w tym 4 na Polskę. W 1213 roku napadli i spalili duży i bogaty Płock na Mazowszu. Z kolei w latach 1237-68 hordy litewskie dokonały 39 wypraw, w tym 9 na Polskę, a do 1306 roku kolejnych 46 wypraw, w tym 16 na Polskę. Najazdy te obejmowały Mazowsze, Lubelszczyznę, ziemie Sieradzką i Łęczycką. Z sąsiadującej z nimi i ludnej Polski Litwini uprowadzali także ludność. Dlatego wyprawy na Polskę organizowali w okresie świąt, gdy ludność była w kościołach (łatwo ją było wtedy uprowadzić). Wynikiem tych najazdów było wyludnienie Lubelszczyzny; podczas gdy w sąsiedniej ziemi Sandomierskiej przypadało wtedy 19 osób na km kw., to w Lubelszczyźnie na 1 km kw. przypadała przez najazdy litewskie tylko 1 osoba. Historycy obliczyli, że w całym okresie Litwy pogańskiej Litwini uprowadzili do swego kraju nie mniej jak 100 000 Polaków, z których większość uległa litwinizacji; kiedy Aldona, córka wielkiego księcia litewskiego Giedymina w 1325 roku wychodziła za mąż za królewicza Kazimierza (późniejszego króla Kazimierza Wielkiego), jako wiano przywiozła ze sobą z Litwy przeszło 20 000 brańców polskich (K. Wojnar „Historia Polski” Warszawa 1920). A kiedy weźmie się pod uwagę fakt, że w połowie XIII w. Litwa liczyła nie więcej jak 200 tysięcy, a za Jagiełły jako wielkiego księcia litewskiego 300 tysięcy mieszkańców, wtedy dopiero pojmiemy jak wielki był przelew krwi polskiej do żył litewskich. Współczesna krew litewska niewiele różni się od krwi polskiej. Można śmiało twierdzić, że współcześni mieszkańcy Litwy Kowieńskiej to Polacy mówiący po litewsku.

Pogańska Litwa do 1363 roku podbiła sobie zniszczone i wyludnione przez najazdy tatarskie ziemie białoruskie i ukraińskie (w 1363 r. opanowano Kijów). Etniczne ziemie litewskie stanowiły wówczas mniej niż 10% powierzchni, a Litwini 10-15% ludności Wielkiego Księstwa Litewskiego. Etniczna Litwa w porównaniu z ziemiami ruskimi była krajem nie tylko małym, ale także zacofanym pod względem gospodarczym i kulturalnym: języki litewski i żmudzki były językiem chłopstwa, stąd język ruski (z którego powstał język białoruski) był nie tylko w powszechnym użyciu wśród szlachty i mieszczaństwa, ale także na dworze wielkoksiążęcym. Powodowało to ruszczenie się elity litewskiej – wielu książąt litewskich na Rusi przyjęło religię prawosławną, język i narodowość ruską. „Tym sposobem Wielkie Księstwo Litewskie przestało być litewskim” (Anatol Estryn, „Kultura” Nr 6/345, Paryż). Gdyby nie nastąpiło zbliżenie się Litwy do Polski, to nie ulega wątpliwości, że dzisiaj nie było by narodu litewskiego; na Litwie Kowieńskiej mieszkali by dzisiaj albo Białorusini, albo Rosjanie. A jeśli Krzyżakom udał by się podbój czy raczej utrwalenie ich władzy na Litwie żmudzkiej, to dzisiaj mieszkali by tam Niemcy; Żmudź pozostała przy Litwie i etnicznie litewską dzięki Polakom. Nie ulega wątpliwości, że unia polsko-litewska uratowała wszystkich Litwinów przed losem Prusów, których podczas rzekomego nawracania na wiarę chrześcijańską wytępili i wynarodowili Krzyżacy (Niemcy). A Litwini byli ostatnim narodem pogańskim w Europie.

Unia polsko-litewska została zawarta w 1385 roku. Według jej postanowień wielki książę litewski Jagiełło za koronę polską zobowiązał się m.in. przyjąć wiarę katolicką z rąk polskich i przyłączyć do Polski ziemie Litwy i Rusi. 2 października 1413 roku w postanowieniach kolejnej unii polsko-litewskiej – zwanej horodelską, wprowadzono instytucję odrębnego wielkiego księcia na Litwie, wybieranego przez króla Królestwa Polskiego za radą i wiedzą panów polskich oraz bojarów litewskich, postanowiono w niej dotrzymać przyrzeczeń wzajemnego związku i wspólnego prowadzenia wojen, upodobniono administrację Księstwa do administracji w Polsce (kasztelanie, województwa), wprowadzono wspólne sejmy i zjazdy polsko-litewskie, a litewscy bojarzy wyznania rzymskokatolickiego otrzymali te same prawa, które posiadała szlachta polska. Bojarzy litewscy przyrzekli wierność szlachcie polskiej, Koronie polskiej, królowi Władysławowi Jagielle oraz wielkiemu księciu Witoldowi. Jednocześnie potwierdzony został nierozerwalny związek Litwy z koroną Królestwa Polskiego. Zbliżenie obu państw i narodów było udane i tak wielkie, że w 1569 roku Korona Królestwa Polskiego i Wielkie Księstwo Litewskie zawarły nową i ostatnią unię – unię lubelską, powołującą do życia państwo pod nazwą Rzeczpospolita Obojga Narodów. Od zawarcia unii lubelskiej każdy nowo koronowany król Polski automatycznie stawał się władcą Litwy i dlatego nigdy nie był podnoszony na Wielkie Księstwo Litewskie (Wikipedia).

Król Zygmunt August – ostatni Jagiellon na tronie polskim zmarł 7 lipca 1572 roku. Władca Rzeczypospolitej Obojga Narodów pozostawił tak Polakom jak i Litwinom następujące nauki i wskazania w swym w ogóle dzisiaj przemilczanym i przez to nikomu, a szczególnie Litwinom, nieznanym testamencie: „Rzeczpospolita niczem inszem w całości zachowania dłużej mieć nie może, jedno zgodą, miłością, społecznością, jednością: przeto tym naszym Testamentem obiema państwu, Koronie Polskiej i Wielkiemu Księstwu Litewskiemu dajemy i odkazujemy i zostawujemy miłość, zgodę, jedność, którą przodkowie nasi po łacinie unją zwali... a który z tych dwóch narodów naród tę uniję wdzięcznie przyjąwszy, mocno trzymać będzie, temu błogosławieństwo dajemy... a który zasię naród niewdzięczen będzie i dróg do rozdwojenia będzie szukał, niechaj się boi gniewu Bożego... Racz Panie Boże to w tym obojgu państwie utwierdzić, coś w niem przez nas sprawił, racz oboi ten lud w jedności spojony, w niezmyślonej miłości wiecznie zachować...” (K. Wojnar „Historia Polski” Warszawa 1920).

XVI wiek był tzw. „złotym wiekiem” w dziejach Polski. Polska była nie tylko największym państwem zachodniej Europy katolicko-protestanckiej, ale krajem wszechstronnie rozwijającym się. Także pod względem narodowym. Nastąpił niebywały rozwój języka i literatury oraz kultury polskiej. Tymczasem Wielkie Księstwo Litewskie, które teraz w porównaniu z polskimi ziemiami etnicznymi było krajem ciągle zacofanym: prymitywne języki litewski i żmudzki pozostawały nadal językiem chłopstwa na etnicznie litewskiej Litwie, a w powszechnym użyciu wśród szlachty i mieszczaństwa pozostawał do połowy XVI w. język ruski, pozostający ciągle urzędowym językiem w Wielkim Księstwie Litewskim. Jednakże także i on zatrzymał się w rozwoju i stawał się coraz bardziej skostniały i anachroniczny w porównaniu z językiem polskim. Kultura litewska (chłopska) i ruska były także bardzo prymitywne w porównaniu z kulturą polską. Do tego doszła reformacja, którą przyjęła w większości szlachta litewsko-żmudzka. Nowinki religijne szły na Litwę i Żmudź przez Polskę, a tym samym religijna literatura polemiczna była wydawana w języku polskim. Szlachta litewsko-żmudzka siłą rzeczy uczyła się pilnie języka polskiego i w ten sposób reformacja przyczyniła się w dużym stopniu do rozpowszechnienia się języka polskiego na Litwie i Żmudzi. Język polski stał się językiem powszechnie używanym w domach i miejscach publicznych. Na żądanie całej szlachty Wielkiego Księstwa Litewskiego w 1697 roku język polski stał się tam jedynym językiem urzędowym. Ważnym jest pamiętać to, że w Wielkim Księstwie Litewskim język polski nie zastąpił języka litewskiego jako języka urzędowego, ale zastąpił język ruski. Bo jeśli dzisiaj Litwini potępiają triumf języka polskiego na Litwie od XVI do XX wieku, to muszą także potępiać triumf języka ruskiego w Wielkim Księstwie Litewskim od XIII do XVI/XVII wieku i o tym, że w obu wypadkach sami sobie te języki wybrali. Ani Rusini ani Polacy im swego języka nie narzucali! Dlatego nie można dzisiaj obarczać winą Polaków i osądzać ich od najgorszych za to, że Litwini wieki temu zaadoptowali język polski jako swój własny, że zaadoptowali także będącą na wyżynach europejskich kulturę polską w miejsce prymitywnej chłopskiej kultury litewskiej czy nawet ruskiej. Język, literatura i kultura polska były wówczas, a i później, jak się to dzisiaj mówi, trendy w całej Europie. Wszak pod koniec XVII w. język polski był także językiem dworu carskiego w Moskwie (!), a do końca XVIII w. był lingua franca w całej wschodniej Europie. Poeta polski Jan Kochanowski (zm. 1584) uważany jest za jednego z najwybitniejszych twórców renesansu w Europie, Klemens Janicki (1543) otrzymał od papieża Pawła III laur poetycki jako „poeta laureatus”, a Maciej Sarbiewski (zm. 1640), jest po dziś dzień uważany za światowej sławy poetę neołacińskiego. Polski taniec narodowy polonez był tańcem dworskim w całej Europie, itd.. Nie jest winą Polaków, że język, literatura i kultura litewska nie dorównywały i nie dorównują językowi, literaturze i kulturze polskiej i że etniczna Litwa jest dużo mniejsza od Polski, a naród litewski wiele razy mniej liczniejszy od narodu polskiego. W XVIII i XIX w. język (język salonów), literatura i kultura francuska były bardzo popularne w Polsce, a Francja jest większa od Polski i naród francuski dość dużo większy od narodu polskiego. Ale nikt w Polsce nie miał i nie ma o to pretensji do Francji i Francuzów. Przeciwnie, przez duże i wszechstronne kontakty polsko-francuskie bardzo dużo zyskała Polska, Polacy i kultura polska. Dzisiaj w krajach zachodnich jest moda na wielokulturowość, która wzbogaca wszystkie narody, a nie na zaściankowy nacjonalizm, który zuboża pod każdym względem naród jemu hołdujący. Jaką wartość dla samych Litwinów ma język litewski jeśli zdecydowana większość najważniejszych dzieł literatury światowej nie jest dostępny w tym języku? Naród pozbawiony dostępu do tych dzieł jest narodem ułomnym i siłą rzeczy jest skazany na duszenie się w swoim nacjonalistycznym sosie. Samych etnicznych Litwinów dusi zaściankowość i prawdziwa wsiowość ich ojczyzny, języka i kultury i dlatego masowo opuszczają Litwę. W latach 2001-2011 liczba Litwinów na Litwie spadła z 2 907 293 do 2 561 314 osób (dane litewskiego spisu ludności), a do 2050 roku ma spaść poniżej 2 milionów.

Wraz z językiem polskim przyszła na Litwę kultura polska, która również polonizowała Litwinów i Żmudzinów, podobnie jak i małżeństwa mieszane polsko-litewsko-żmudzkie. Bowiem na Litwie od 1385 roku nie brakowało etnicznych Polaków (urzędnicy, kupcy, rzemieślnicy, żołnierze, duchowieństwo), a unia lubelska (1569) ustanowiła prawo osiedlania się Litwinów w Polsce i Polaków na Litwie, co spowodowało jeszcze większy napływ Polaków na Litwę. Nawet wśród magnaterii litewskiej byli teraz rodowici Polacy: np. Kossakowscy przyszli na Litwę z Mazowsza, a Bystramowie i Bażeńscy z polskich Prus Królewskich (to tylko trzy przykłady z wielu innych). Wszystkie te fakty historyczne zaprzeczają twierdzeniom nacjonalistów litewskich, że wszyscy Polacy na Litwie to spolonizowani Litwini. Tak na późniejszej Litwie Kowieńskiej doszło do pełnej polonizacji szlachty i mieszczan oraz duchownych tak protestanckich jak i katolickich litewskiego pochodzenia. W ten sposób życie na całej Litwie i Żmudzi aż do końca XIX w. było przeniknięte polską kulturą, polską mową, wszędzie panowała polska książka i polskie zwyczaje. A chłopi litewsko-żmudzcy aż do tego czasu nie stanowili odrębnego od Polaków narodu i uznawali nadrzędność językową i kulturalną polską. Chociaż uważali się wówczas zazwyczaj za „tutejszych” byli lojalnymi obywatelami historycznej Polski i to jeszcze ponad sto lat po jej rozbiorach: 12 sierpnia 1861 roku odbyła się w Kownie Manifestacja Jedności Rzeczypospolitej Obojga Narodów, w której wzięło udział aż 15-20 tysięcy osób, w tym wiele tysięcy Litwinów (na owe czasy było to wielkie zgromadzenie ludzi), a której celem było wykazanie wobec władz carskich jedności ziem przedrozbiorowej Rzeczypospolitej, podzielonych przez władze rosyjskie granicą polityczną wzdłuż Niemna i Bugu – na zachód Królestwo Polskie, na wschód ziemie wcielone bezpośrednio do Rosji (Kresy). Właśnie Kowno do 1918 roku było miastem granicznym - jego lewobrzeżna część leżała w Królestwie Polskim, a prawobrzeżna (główna część Kowna) w Rosji. Rodowici Litwini wzięli duży udział także w polskich powstaniach narodowych 1794, 1830-31 i 1863-64. Szli do boju pod hasłem: „Będziemy wolnymi Polakami” często wypowiadanym po litewsku: „Busime lenkais valnais” (litewski historyk L. Kondratas „Polacy na Litwie i ich stosunki z Litwinami w ciągu dziejów” Internet). Z kolei na litewsko-białoruskiej Wileńszczyźnie spolonizowała się także większa część ludności chłopskiej i kraj ten do dziś dnia ma etniczny charakter polski, pomimo dokonywanych od 1939 roku wywózek na Sybir, wypędzeń do komunistycznej Polski oraz brutalnie prowadzonej sowietyzacji i litwinizacji. W Wilnie z braku osób tym zainteresowanych msze po litewsku w ostatnim kościele – św. Jana przestano odprawiać w 1737 roku. „Czym bliżej końca XVII w. tym bardziej szlachta litewska przesiąkała polską kulturą i polską świadomością narodową” – pisze prof. Jerzy Ochmański w swej „Historii Litwy” (Wrocław 1982). A w XIX w. język i kulturę polską przyjmowało masowo nawet chłopstwo na Wileńszczyźnie i w okolicy Kowna (Lauda). Według rosyjskiego spisu ludności z 1897 roku oraz danych kościelnych w rejonach tych były parafie katolickie mające dużą przewagę ludności polskiej, jak np.: Kowno 75%, Bobty 80%, Bukańce 60%, Datnów 80%, Janów 85%, Jaswojnie 60%, Jewie 80%, Jeziorosy 90%, Kiejdany miasto 90%, Kiejdany wieś 65%, Kormiałów 80%, Kozakiszki 95%, Łabunów 80%, Łopie 90%, Pacunele 90%, Piwoszuny 60%, Skorule 95%, Sumiliszki/Siemieliszki 60%, Szaty 60%, Wędziagoła 95%, Wodokty 95%, Wysoki Dwór 85%, Żejmy 75%.
.....
„’Litwin jestem’ – mówił Kościuszko, ‘Litwo Ojczyzno moja’ – pisał Mickiewicz. Wszyscy uważaliśmy siebie za Litwinów i za Polaków równocześnie” – napisał w swoich wspomnieniach pochodzący spod Poniewieża (Litwa) ksiądz profesor Walerian Meysztowicz („Gawędy o czasach i ludziach” Londyn-Łomianki 2008). Wszyscy oni byli Polakami – i za nich się uważali. Nie pozostawił co do tego żadnych wątpliwości Adam Mickiewicz pisząc w „Księgach narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego”: „Litwin i Mazur bracia są; czyż kłócą się bracia o to, iż jednemu na imię Władysław, drugiemu Witowt? Nazwisko ich jedno jest, nazwisko Polaków” (rozdz. XII). A historyk polski Marceli Kosman w swej „Historii Białorusi” (Wrocław 1979) wzmacnia twierdzenie Mickiewicza pisząc: „ (Już) W II połowie XVIII w. przez Polaków rozumiano szlachtę całej Rzeczypospolitej, ‘Polska’ bowiem stała się pojęciem obejmującym Koronę i Wielkie Księstwo Litewskie”. Konstytucja 3 maja 1791 roku zniosła Wielkie Księstwo Litewskie – od tej pory była tylko Polska.
Litwa i Żmudź były Polską nie tylko do czwartego kwartału XIX w. ale w zasadzie aż do 1918 roku, gdyż jak pisze historyk białoruski Aleksander Ćwikiewicz w odniesieniu do ziem białoruskich byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego, które niczym nie różniły się pod tym względem od ziem litewsko-żmudzkich: „O właścicielach i na ogół o przedstawicielach ekonomicznego życia Białorusi w oderwaniu od Polaków nie ma i o czym mówić: stanowili oni główną, kardynalną siłę w kraju. Gospodarka, kultura, administracja – wszystko znajdowało się w rękach polskiej inteligencji, która tym wszystkim kierowała. W tym sensie różnica pomiędzy Białorusią i na przykład gubernią lubelską albo łomżyńską była bardzo nieznaczna – różnica była tylko w masach ludowych, które tu pozostawały białoruskie, a tam – polskie.” („Zapadno-russizm. Narysy z gistoryi gramadzkaj myśli na Biełarusi u XIX i początku XX w.” Minsk 1993). O sile polskiej inteligencji np. w Kownie, faktycznej stolicy Litwy w latach 1918-40, na progu niepodległej Litwy napisał litewski minister spraw wewnętrznych z czasów dyktatora Antonasa Smetony (1926-40) Rapoalas Skipitis w swej książce „Nepriklausoma Lietuva statant” (1961, 1967), że podczas wyborów do samorządów w 1919 roku, a więc już w czasie rządów litewskich w mieście i na Litwie Kowieńskiej, do 71- osobowej Rady Miejskiej Kowna weszło aż 30 Polaków, 22 Żydów, tylko 12 Litwinów, 6 Niemców i 1 Rosjanin. Jeśli chodzi o znajomość języka polskiego na obszarze późniejszej Litwy Kowieńskiej, to pomimo 100 lat od III rozbioru Polski w 1795 roku i stu lat panowania rosyjskiego tutaj, a przede wszystkim pomimo urzędowego carskiego zakazu używania języka polskiego w miejscach publicznych, język polski był tutaj nadal językiem powszechnie używanym. Potwierdził nie kto inny jak sam późniejszy prezydent, a następnie dyktator Litwy (1926-40) Antonas Smetona, który wspominał, że gdy w latach 1889-94 był w szkołach rosyjskich w Wiłkomierzu i Połądze (Żmudź) na stancjach uczniowskich mówiono wyłącznie po polsku (A. Merkelis „Antanas Smetona” New York 1964). Litwa Kowieńska była częścią Polski aż do 1918 roku także i z tego powodu, że aż do powstania państwa litewskiego, na Litwie i Żmudzi wszystkie nazwy geograficzne (m.in. miasta, wsie, rzeki, jeziora itp.) miały nazwy jedynie polskie – nazwy, które obowiązywały tu także podczas zaboru rosyjskiego (1795-1915, oczywiście w alfabecie rosyjskim ale jednak polskie) i okupacji niemieckiej Litwy (1915-18). Nazwy litewskie wprowadzono dopiero w państwie litewskim i często nie miały one nic wspólnego z nazwą historyczną danej miejscowości. Nie były one wynikiem badań naukowców ale wymysłem maniakalnych polakożerców, dążących do odpolszczenia wszystkiego co było polskie (także nazwy) na Litwie Kowieńskiej (a po 1939/1945 roku także na Wileńszczyźnie). Litwę Kowieńską możemy nazywać Polską także i dlatego, że większość kościołów katolickich i pałaców, które są najbardziej okazałymi budowlami na Litwie i cennymi zabytkami, jest fundacji polskiej lub zostało zbudowanych przez polskich architektów (stąd Litwini w ich opisach rzadko podają nazwisko architekta), a pałace dla polskiej arystokracji. Wreszcie dowodem na to, że Litwa Kowieńska była polską są jeszcze dziś dość licznie zachowane nagrobki polskie na starych cmentarzach.

Faktem jest, że jeśli mieszkaniec Litwy przed I wojną światową przeniósł się do Polski był tam, i to z własnej woli, zawsze Polakiem od pierwszego dnia pobytu na etnicznych ziemiach polskich. A mowa o raczej wielu tysiącach takich osób. Ten fakt mówi także o polskości Litwy Kowieńskiej i o tym, że polskojęzyczni jej mieszkańcy nie byli żadnymi Litwinami w dzisiejszym znaczeniu tego wyrazu, a tylko Polakami.

Również fakt, że z obszaru Litwy Kowieńskiej pochodziło bardzo wiele znanych dziś osób, które bez wątpienia były nikim innym jak Polakami i które odegrały wielką czy dużą rolę w życiu Polski i narodu polskiego jest dowodem na to, że Litwa Kowieńska była polską ziemią. Bowiem na żadnych terytoriach etnicznych jakiegoś narodu czy obszarach okupowanych przez kogokolwiek nie rodzą się prezydenci, premierzy, ministrowie, ambasadorowie, senatorzy, posłowie na sejm, generałowie, biskupi, malarze, kompozytorzy, aktorzy sportowcy i wielu uczonych – profesorów uniwersytetów. Austria okupowała polską Galicję (kraj większy i ludniejszy od Litwy Kowieńskiej) w latach 1772-1918 i na palcach najwyżej dwóch rąk można policzyć znanych Austriaków urodzonych w zaborze austriackim. Tymczasem na Litwie Kowieńskiej urodziło się wiele setek znanych Polaków (Polski Słownik Biograficzny).

Na terenie Litwy Kowieńskiej urodziły się m.in. tak ważne osoby w życiu politycznym, wojskowym, dyplomatycznym, sądowym i kościelnym przedwojennej Polsce (ograniczamy się tu tylko do tych trzech grup), jak m.in.: pierwszy prezydent odrodzonej Polski Gabriel Narutowicz (1922, także minister spraw zagranicznych), premier Polski Marian Zyndram-Kościałkowski (1935-36, także minister), ministrowie rządu: Seweryn Ludkiewicz, Zdzisław Ludkiewicz, Aleksander Meysztowicz i Tadeusz Romer (minister spraw zagranicznych i poseł i ambasador RP w Lizbonie, Tokio i Moskwie), konsul generalny RP w Królewcu i Monachium Konstanty Jeleński, senatorowie RP: Tadeusz Giedroyć, Józef Godlewski, Bronisław Krzyżanowski, Walery Roman, Marian Strumiłło i Piotr Zubowicz, posłowie na Sejm RP: Witold Bańkowski, Antoni Hałko, Wiktor Maleszewski, Zygmunt Nowicki, Kazimierz Okulicz, Stanisław Pławski, Feliks Raczkowski, Stefan Rudziński, Teofil Staniszkis, Marian Świechowski, Edward Taurogiński, Witold Żyborski i Bronisław Żongołłowicz, I prezes Sądu Najwyższego i przewodniczący Trybunału Stanu Franciszek Nowodworski, wojewodowie: Walery Roman i Marian Zyndram-Kościałkowski (i tymczasowy prezydent Warszawy), generałowie Wojska Polskiego: Antoni Baranowski, Aleksander Gabszewicz, Jerzy Jastrzębski, Piotr Koreywo, Mieczysław Mackiewicz, Maciej Józef Radziukinas, Kazimierz Rumsza, Stefan Marian Strzemieński, Antoni Towiański; biskupi katoliccy: sufragan wileński Kazimierz Michalkiewicz i sufragan warszawski Stanisław Ruszkiewicz.

To nie byli żadni Litwini czy nawet spolonizowani Litwini. To byli Polacy i tylko Polacy i to Polacy od wielu pokoleń. Inaczej można by było mówić, że Litwini jeśli nie rządzili to na pewno współrządzili przedwojenną Polską (szczególnie po dodaniu Polaków rodem z Wilna i dzisiaj litewskiej części Wileńszczyzny z Naczelnikiem Państwa Polskiego, premierem i marszałkiem Józefem Piłsudskim, premierem i ministrem Aleksandrem Prystorem, 5 innymi ministrami oraz 23 posłami na Sejm RP, 6 senatorami RP oraz 14 generałami na czele). A to byłby czysty nonsens. Na początku XX w. wiele tysięcy Litwinów wyemigrowało do Stanów Zjednoczonych Ameryki. Dzisiaj ich potomkowie są Amerykanami bardzo często nie mającymi nic wspólnego ze swoim litewskim pochodzeniem. I zwykłą niedorzecznością byłoby mówić, że to są zamerykanizowani Litwini. A jeszcze głupszą rzeczą twierdzić, że powinni na nowo stać się Litwinami.

Nacjonaliści litewscy chcąc nie chcąc muszą uważać wyliczonych powyżej polityków polskich za Polaków. Jednak ich braci, siostry, kuzynów i kuzynki, wujków i ciotki itd. nadal uważają za Litwinów czy spolonizowanych Litwinów. Np. brat prezydenta Polski Gabriela Narutowicza (1922) - Stanisław Narutowicz jest przedstawiany jako Litwin (litewska Wikipedia). – Na zawodową głupotę nie ma lekarstwa.

Ale nie tylko polskojęzyczni mieszkańcy Litwy, którzy przenieśli się do etnicznej Polski uważali się za Polaków. Za Polaków uważali się także ci polskojęzyczni mieszkańcy Litwy, którzy wyemigrowali do Europy Zachodniej, Ameryki czy Australii. Na przykład „legenda Żmudzi” – Adam Bitis, dowódca 70-osobowego oddziału powstańczego w powiecie szawelskim w 1863 roku i zwycięzca kilku bitew z Rosjanami, który po powstaniu wyemigrował do Francji – Paryża, należał do polskiej emigracji politycznej, związanej z księciem Adamem Czartoryskim. Stąd, chociaż właśnie on był pochodzenia litewskiego, milczy o nim internetowa litewska Wikipedia, chociaż był bohaterem Powstania Styczniowego w powiecie szawelskim, a nacjonaliści litewscy uważają je przecież za powstanie litewskie. Z kolei pochodzący również ze Żmudzi Zygmunt Witold Romaszkiewicz przybył do Australii w 1910 roku i trzy lata później w Brisbane założył pierwszą organizację polską na terenie stanu Queensland „Ognisko Polskie”.

Właśnie dlatego, że Litwa Kowieńska – Żmudź były Polską, kraj ten został utrwalony na zawsze w literaturze polskiej, zanim pierwszy pisarz litewski zaczął pisać o tej ziemi. Ze skarbca znanych pozycji z literatury polskiej należy tu wymienić co najmniej dwie powieści: „Potop” (Warszawa 1886) Henryka Sienkiewicza i „Dewajtis” (Warszawa 1888) Marii Rodziewiczówny.

Tadeusz Katelbach (1897-1977), polski polityk, dziennikarz, publicysta, senator RP, działacz emigracji politycznej i Polonii w USA, znany piłsudczyk, w swoich wspomnieniach zatytułowanych „Ciocia otwiera wrota do Litwy” („Wiadomości” Londyn 20.2.1975) pisze, że jego miłość do Józefa Piłsudskiego zbiegała się z patriotycznym wychowaniem, którego symbolem stała się lektura dzieł Henryka Sienkiewicza. Dzięki „Trylogii”/„Potopowi” poznał dzieje Kresów, spotykał też "małą ojczyznę" Piłsudskiego. Pisał: „Był jeszcze jeden powód chęci poznania (przez niego M.K.) Kowieńszczyzny. Bardzo polski. Od chwili, gdy zaczęliśmy połykać sienkiewiczowską "Trylogię", znaliśmy nazwy wielu miejscowości tej właśnie części Litwy. Lauda, Kiejdany, Pacunele, Lubicz, Wodokty, Poniewież, Wiłkomierz, Taurogi, Połąga, Birże czy Telsze zapadły w naszej pamięci na zawsze. Mieszkali w nich, zaglądali do nich, bili się o nie bohaterowie sienkiewiczowscy - Kmicic, Wołodyjowski, Zagłoba czy imć pan Longinus Podbipięta. A obok bohaterów, których zrodziła wyobraźnia wielkiego pisarza, spotykaliśmy w jego książkach autentyczne nazwiska Radziwiłłów, Billewiczów, Tyszkiewiczów, Butrymów, Chrapowickich, Oskierków, Parczewskich”.

Tak, romantyczna legenda, jaką otoczył Sienkiewicz w „Potopie” Litwę Kowieńską, zroszona krwią jej synów, przelaną w służbie Rzeczypospolitej, podniecała wyobraźnię każdego Polaka.

Natomiast akcja popularnej powieści Marii Rodziewiczówny, umieszczona na Żmudzi w okresie zaboru rosyjskiego, obraca się wokół problemu walki o utrzymanie ziemi – majątków i przetrwanie polskości w tych apokaliptycznych dla polskości czasach na Litwie. Symbolem żywotności tamtejszej społeczności polskiej jest świadek wielowiekowej przeszłości – dąb Dewajtis. I ten dąb, symbol litewskiej (pamiętajmy, że wtedy „litewski” znaczyło też „polski”) dawnej przyrody i mitologii, towarzyszy bohaterowi powieści – Markowi Czertwanowi, młodemu szlachcicowi z zaścianka, strzec majątku Orwidów. Po latach tej walki przyjeżdża z Ameryki dziedziczka majątku Irena Orwidówna, córka uczestnika polskiego Powstania Styczniowego na Litwie w 1863 roku, który po upadku powstania był zmuszony opuścić kraj i wspólnie, potem jako małżeństwo, utrzymali majątek w polskich rękach. Książka głęboko patriotyczna, została pozytywnie oceniona także poza Polską. Została przetłumaczona na języki: niemiecki, angielski, francuski, hiszpański, czeski, słowacki, chorwacki, serbski i węgierski oraz litewski. Czytając ją Litwini pojęli jak bardzo ważną rolę w podtrzymaniu polskości na Litwie mają polskie majątki. Toteż wkrótce po uzyskaniu niepodległości, w 1922 roku uderzyli bezwzględnie w polską własność ziemską na Litwie: bez odszkodowania przejęli 1 milion ha ziemi ornej i lasów znajdujących się w polskich rękach; 2000 polskich rodzin pozbawiono, zgodnie z przyjętą antypolską ustawą o reformie rolnej, czyli w bandycki sposób 80% wartości ich majątków.

Polską literaturę o Litwie Kowieńskiej, a dokładnie samej Kowieńszczyźnie, wzbogaca także piękna i ciekawa książka Melchiora Wańkowicza (1892-1974) „Szczenięce lata”, wydana po raz pierwszy w 1934 roku, opisująca nieistniejący już świat dworów na Kresach. Jest prawdziwą gawędą, pisaną piękną polszczyzną oraz kopalnią wiadomości na temat ówczesnych zwyczajów i tradycji. Tutaj jest m.in. opisany majątek babki autora, matczyne Nowotrzeby, położony w przepięknej dolinie Niewiaży i oddalony około 18 km od Kowna, który Wańkowiecze z Mińszczyzny (a więc nie wszyscy Polacy na Litwie Kowieńskiej byli spolonizowanymi Litwinami!) kupili ongiś od książąt Giedroyciów i który dzierżony był przez cztery pokolenia w rękach matriarchatu, tak się bowiem składało, że przechodził w linii kobiecej z matki na córkę, z babki na wnuczkę. A że dziedziczki żyły krzepko i długo, rękę zaś miały twardą i zwyczaje starodawne, zachował się w Nowotrzebach obyczaj żywcem przeniesiony z początków XVIII stulecia.

Należy tu wspomnieć także i to, że Litwa Kowieńska wywarła decydujący wpływ na twórczość pochodzącego z niej poety polskiego – laureata literackiej nagrody Nobla 1980 Czesława Miłosza (1911-2004), który w swej twórczości literackiej często odwoływał się do wspomnień z dzieciństwa (np. autobiograficzna „Dolina Issy” 1955), a tradycje Wielkiego Księstwa Litewskiego, stosunki polsko-litewskie, kultura i historia są widoczne w jego eseistyce.

Także Witold Gombrowicz (1904-1969), przez wielu uznawany za jednego z najwybitniejszych pisarzy polskiej literatury współczesnej, pochodził z rodziny litewskiej czyli także rodziny polskiej. Jego przodkowie przez setki lat mieszkali na Żmudzi, w powiecie poniewieskim. Jeszcze w XVI wieku pisali cyrylicą, zgodnie z panującym wówczas w Wielkim Księstwie Litewskim językiem ruskim, ale już w XVII wieku spolonizowali się. Należały do nich majątki w okolicach miasta Remigoła: Wysoki Dwór, Lenogiry i Mingajłów. Dziadek pisarza, Onufry Gombrowicz przed wybuchem Powstania Styczniowego 1863 został uwięziony za udział w spisku antycarskim; później zwolniono go, jednak nakazano mu sprzedanie swych włości i opuszczenie na zawsze Litwy; zamieszkał w Sandomierskiem.

Nawet dzisiaj ta romantyczna dawna polska Żmudź przyciąga każdego, kto interesuje się dziedzictwem kultury polskiej na Żmudzi. Śladami polskimi na Żmudzi podążyli m.in. w grudniu 2012 roku wykładowcy i słuchacze Centrum Polonistycznego Uniwersytetu Wileńskiego, po której napisali w „Kurierze Wileńskim” (18.12.2012): Nie od dziś wiadomo, że na Żmudzi tych śladów polskości w historii miast zapisanych jest bardzo wiele, jednak w trakcie naszego wyjazdu zwracaliśmy szczególną uwagę na zachowane napisy polskojęzyczne, zwłaszcza na polskie inskrypcje nagrobne. Żmudź, którą charakteryzował wysoki odsetek drobnej szlachty, w większości wykazującej polską tożsamość narodową, zachowała ich sporo.
.....
Niestety, XIX wiek był także okresem narodzin zwyrodniałego patriotyzmu nazywanego nacjonalizmem. W 1795 roku utworzona z Korony i Litwy Rzeczpospolita Polska upadła pod ciosami trzech sąsiadów – Austrii, Rosji i Prus (Niemiec), którzy podzielili się ziemiami polskimi. Ziemie litewsko-żmudzkie dostały się pod panowanie Rosji. Do prawie stu lat po rozbiorach utrzymywała się unia polsko-litewska między narodami polskim i litewsko-żmudzkim.

Co się stało, że etniczni Litwini, którzy uważali się także za Polaków i prawie do końca XIX w. byli patriotami polskimi/Rzeczypospolitej, raptownie, prawie z dnia na dzień stali się wrogami Polski, Polaków oraz wszystkiego co polskie i nie chcieli już więcej unii z Polakami?

Wpłynęły na to trzy rzeczy. Po pierwsze i przede wszystkim wówczas jeszcze nieliczni etniczni Litwini – patrioci swej ojczystej ziemi i ojczystego języka, którzy rodzinną ziemię kochali więcej niż Polskę i Polaków i wyrażali troskę o przyszłość języka i kultury litewskiej, co samo w sobie jest rzeczą naturalną i zdrową, zarazili się bakcylem rodzącego się w Europie nacjonalizmu w najgorszym wydaniu – szowinizmem, który wyraża się w ślepym uwielbieniu dla własnego narodu i w nienawiści i pogardzie dla innych ludzi i narodów („Słownik wyrazów obcych”). Wychodząc z założenia, że jeśli unia między Polakami i Litwinami będzie nadal trwała, to za dwa pokolenia wszyscy Litwini będą Polakami i zniknie język i kultura litewska. Dlatego, aby zachować naród litewski – litewską tożsamość narodową oraz język i kulturę litewską należy nie tylko zerwać unię między Litwinami i Polakami, ale tożsamość litewską budować także na antypolonizmie – na sianiu nienawiści do Polski, Polaków i wszystkiego co polskie. Weszło im to tak mocno w krew Litwinom, że nawet kiedy już powstało niepodległe państwo litewskie, którym rządzili nacjonaliści i któremu polskość już wcale nie zagrażała, gazety i czasopisma litewskie bezustannie zamieszczały złośliwe, kpiące i szydercze teksty i wierszyki o Polakach w ogóle, a w szczególności o Polakach na Litwie Kowieńskiej. „Ulubionym motywem było stwierdzenie, że Polacy na Kowieńszczyźnie nie są Polakami bo mówią gwarą i nie są w stanie zrozumieć języka polskiego” (historyk litewski L. Kondratas „Polacy na Litwie i ich stosunki z Litwinami w ciągu dziejów” Internet). Głośna była sprawa Adama Jana Dowgirda (1913-1994 Białystok), polskiego studenta medycyny Uniwersytetu Kowieńskiego, który spoliczkował w 1934 roku redaktora naczelnego gazety „Kuntaplis”, która umieściła karykaturę marszałka Józefa Piłsudskiego klęczącego w niedwuznacznej pozycji przed Adolfem Hitlerem, za co został relegowany z uczelni. Echa tych złośliwości pod adresem Polaków i Polaków na Litwie są widoczne w prasie litewskiej po dziś dzień!

Nacjonaliści litewscy w walce z Polakami i polskością postanowili skorzystać z pomocy wrogów narodu polskiego – Rosjan i Niemców. Właśnie Niemcy odegrali największą rolę w powstaniu w 1918 roku państwa litewskiego związanego bliżej z Niemcami (Niemiec miał zostać królem Litwy jako Mendog II) i o antypolskim obliczu. Jednak największą pomoc w sianiu nienawiści do Polaków na Litwie nacjonalistom litewskim udzielili litewscy księża katoliccy, wywodzący się z ciemnego i barbarzyńskiego oraz bardzo rozpijaczonego chłopstwa litewskiego, słabo wykształceni i współpracujący często z władzami carskimi i nierzadko będący ateistami, dla których nauka Kościoła o miłości bliźniego nie miała żadnego znaczenia. W 1904 roku rozpoczęli oni w kościołach na etnicznych ziemiach litewskich walkę z nabożeństwami polskimi, szczując swoich litewskich parafian na swoich polskich parafian. Polacy bronili swoich praw i w kościołach lała się krew, a to budowało wspólną nienawiść. Tej ostatniej sprawie musimy przyjrzeć się bliżej, aby zrozumieć jak wielką rolę w zagładzie Polaków na Litwie Kowieńskiej odegrał litewski Kościół katolicki.

Rosjanie, jak wszyscy okupanci obcych ziem o charakterze wieloetnicznym, aby móc na nich rządzić, po polskim Powstaniu Styczniowym 1863-64, które masowo poparli chłopi litewsko-żmudzcy, chwycili się perfidnych środków – wykorzystywali m.in. różnice klasowe i językowe, ażeby u pewnej części pochodzących z biednych rodzin chłopskich Litwinów rozbudzić uczucia obcości, separatyzmu i nienawiści wobec Polski i Polaków na Litwie i Żmudzi. Po uwłaszczeniu chłopów litewsko-żmudzkich w 1864 roku, w szczególnie zdominowanym teraz przez dzieci chłopów litewskich gimnazjum w Mariampolu i seminarium nauczycielskim w pobliskich Wejwerach Rosjanie dbali o to, aby Litwini wychodzili z nich jako wrogowie Polski, Polaków i wszystkiego co polskie. Aby ich sobie zjednać, w gimnazjum mariampolskim, jako jedynym na Litwie, wykładany był także język litewski oraz oferowali im bezpłatne studia od 1874 roku na uniwersytecie moskiewskim, a później na innych uniwersytetach rosyjskich. Inni litewscy wychowankowie tych dwóch szkół wstępowali do seminariów duchownych w Kownie i Sejnach z nadzieją na to, że za współpracę z caratem spotkają ich kościelne zaszczyty, że zostaną kanonikami, prałatami i biskupami, o co zresztą sami zabiegali, zgodnie z powiedzeniem: z chłopa król. Wychowani w duchu antypolskim i nie będąc kapłanami z powołania, a tylko dla dobrego ich i ich rodziców życia (ówczesne powiedzenie: „kto ma księdza w rodzie, tego bieda nie dobodzie”) i kariery (historyk polski Piotr Łossowski pisze, że litewscy uczniowie gimnazjów, którzy w większości pochodzili z bardzo biednych rodzin, „przeważnie przeznaczani byli przez rodziców do stanu duchownego”, a w życiorysie jednego z głównych działaczy nacjonalizmu litewskiego, księdza Maironisa, zamieszczonym w Wikipedii, czytamy, że po ukończeniu kowieńskiego gimnazjum podjął studia literaturoznawcze na Uniwersytecie w Kijowie, które przerwał po roku, gdyż za namową rodziców wstąpił do kowieńskiego seminarium duchownego) i pozbawieni moralnego kręgosłupa katolickiego, z nadzieją na dalszą karierę, a także przez swój źle rozumiany patriotyzm, łatwo nawiązywali współpracę z caratem w jego walce z Polakami i polskością na Litwie. Stawali się politykami ubranymi w sutanny. Ewidentny brak wiary w Boga u bardzo wielu kleryków litewskich rzucał się w oczy rektorom seminariów i szereg z nich zostało usuniętych z seminariów, jak np. w 1898 roku z seminarium w Sejnach Vincas Mickevicius, który następnie związał się z antyreligijnym lewactwem a w 1913 roku z bolszewikami i zmarł w Moskwie jako zajadły komunista. Z kolei Liaudas Adomauskas wytrwał w seminarium duchownym w Kownie do końca i w 1903 roku został wyświęcony na księdza. Polityka i polakożerstwo tak całkowicie go ogarnęło, że w 1921 roku nie tylko porzucił stan duchowny, ale także wstąpił do... Komunistycznej Partii Litwy (!) i rok później wydał antyreligijną książkę „Šventraščio pa¬slaptys”, a za Litwy sowieckiej był jej ministrem. Powołania kapłańskie w okresie międzywojennym również często nie wypływały z głębokiej wiary, a tylko dla bogactwa i kariery. Najlepszymi tego przykładami, a zarazem najgłośniejszymi wówczas były przypadki znanego poety i pisarza, ks. Vincasa Mykolaitisa, który w 1935 roku zrzucił sutannę i ks. Jonasa Ragauskasa, wyświęconego na kapłana w 1935 roku i w latach 1944-48 profesora seminarium duchownego w Kownie. Wierząc w trwałe zwycięstwo komunizmu na Litwie w 1948 roku nie tylko że zrzucił sutannę ale także rozpoczął działalność antyreligijną: z profesora seminarium duchownego zamienił się w zawodowego lektora ateizmu i wydał 7 antyreligijnych książek oraz przetłumaczył z polskiego na litewski antyreligijną książkę Zenona Kosidowskiego „Opowieści biblijne”.

Litewscy księża-politycy jako de facto ateiści stali się bodajże głównymi siewcami nacjonalizmu litewskiego i wrogości do Polaków na Litwie i Żmudzi, co potwierdzają ich biogramy np. w „Encyclopedia Lituanica” (Boston 1970-78) jak i fakty, które utrwaliła historia. To oni zaczęli szczuć Litwinów na Polaków. Ks. Jonas Mačiulis-Mačiulevičius (1862 – 1932), późniejszy poeta i dramaturg znany pod pseudonimem Maironis, już w 1885 roku napisał wiersz, w którym Polaków nazwał „wyrodkami”: Pavojuj motina-tėvynė;/Ateina audra iš pietų!/Tai lenkas, išgama tautų czyli: W niebezpieczeństwie ojczyzna-matka/ Burza idzie z południa!/ To Polak, zwyrodniały naród. To głównie księża litewscy, bo mieli największe możliwości ku temu, prowadzili bezwzględną, często wręcz brutalną – często połączone z rozlewem krwi walkę z Polakami i polskością w kościołach na Litwie. Oto tylko kilka przykładów spośród wielu setek jakie miały miejsce na terenie całej Litwy: „(Polacy z kościołów na Litwie) byli wypierani przeważającą siłą litewską... lecz nie przez rozumne ustępstwa a jedynie pod groźbą twardych pięści litewskich, a łatwe w tej dziedzinie zwycięstwa Litwinów tak ich rozzuchwalały, że dzisiaj gwałtownie i zupełnie wypierają język polski z tych nawet kościołów, w których on obok języka litewskiego powinien mieć należne mu prawa używalności... Latem 1904 roku doszło do ostrego konfliktu w Berżnikach (w parafii z przewagą Polaków, ale której proboszcz był litewskim polakożercą)... Doprowadziło to do zamknięcia 1 listopada kościoła (na okres trzech lat)...kościoła...koło Mariampola postrzelony został przez Litwina Polak z Kalwarii... W Wyłkowyszkach z bocznej bramy kościoła parafialnego został usunięty napis w języku polskim „Dajcie cześć Panu”.... W 1910 roku Polacy skarżyli się, że Litwini wypędzają ich z kościoła i „wprost zabijają” w świątyni” (Jarosław Schabieński „Konflikt o język nabożeństw w diecezji sejneńskiej i próby jego rozwiązywania” Rocznik Augustowsko-Suwalski t. IX 2009). 26 września 1925 roku katolickie bojówki litewskie w kościele św. Trójcy w Kownie pobiły pałkami i poraniły nożami około 50 Polaków (Wikipedia – „Historia Polaków na Litwie”).

Zachowanie się księży litewskich wobec Polaków-katolików na Litwie stanowi jedną z najciemniejszych stron w historii nie tylko Kościoła litewskiego ale w ogóle Kościoła katolickiego w XX w.

Niemcy także zaczęły wspierać Litwinów dążących do zerwania unii między Polakami i Litwinami. Za pozwoleniem Niemców na terenie Niemiec (Prusy Wschodnie) w 1883 roku zaczęło się ukazywać litewskie antypolskie czasopismo „Auszra” (Aušra) oraz liczne broszury o wybitnie antypolskim charakterze.

Historyk litewski L. Kondratas w artykule napisanym po polsku (raczej w żargonie litewsko-polskim) pt. „Polacy na Litwie i ich stosunki z Litwinami w ciągu dziejów” (Internet) pisze, że nacjonaliści litewscy na łamach wydawanej przez siebie „Auszry” (1883-86) zaczęli głosić zerwanie unii polsko-litewskiej i twierdzić, że prawdziwym Litwinem jest tylko ten, kto mówi w rodzinie po litewsku i tylko do nich Litwa ma należeć. Natomiast mieszkające na Litwie osoby mówiące po polsku są tylko spolszczonymi Litwinami i nie mają dalszego prawa do swej polskości i muszą wrócić do korzeni litewskich. Stało się to credem nacjonalistów litewskich, które jest aktualne po dziś dzień. Na tym jednak nie kończył się program nacjonalistów litewskich wobec Polski i Polaków. Wyciągnęli oni rękę do śmiertelnych wrogów Polaków – Rosjan i zaoferowali im moralne zespolenie z Rosją (wydawca „Auszry” Jan/Jonas Sliupas), aby doprowadzić do takiego moralnego upadku Polski, aby nie była niczym godnym szacunku, zarówno we własnych oczach, jak i zagranicą (Jerzy Ochmański „Historia Litwy” Wrocław 1982, str. 232).

Od tego czasu nacjonalistów litewskich ogarnęła wprost zwierzęca nienawiść do Polski, Polaków i wszystkiego co polskie, a szczególnie do Polaków i wszystkiego co polskie na Litwie, która trwa po dziś dzień, a więc ponad 130 lat. Historyk polski Piotr Łossowski w swej pracy o stosunkach polsko-litewskich od końca XIX wieku do 1939 roku „Po tej i tamtej stronie Niemna” (Warszawa 1985) pisze, że nienawiść Litwinów do Polaków spowodowała „Konflikt tak ostry i zawzięty, iż budził wręcz zdumienie postronnych obserwatorów. Był w niespokojnej Europie zjawiskiem wyjątkowym, stanowił zarzewie ciągłego niebezpieczeństwa”. Ta zoologiczna nienawiść Litwinów do Polaków sprawiła, że kilka tysięcy Polaków z Litwy Kowieńskiej uciekło do Polski, osiedlając się głównie w Wilnie, gdzie stanowili dużą i dynamiczną grupę polityczną - Tymczasowy Komitet Polityczny Ziemi Kowieńskiej.
.....
Dopóki Litwa była pod okupacją carskiej Rosji (do 1915 roku) ta zoologiczna nienawiść do Polaków i polskości na Litwie chociaż przynosiła szkody tamtejszej społeczności polskiej, nie stanowiła jednak śmiertelnego zagrożenia dla ich i jej istnienia. Takim się stała, kiedy w 1918 roku z olbrzymią pomocą Niemiec powstała niepodległa Litwa rządzona przez skrajnie antypolskich nacjonalistów – antypolskich rasistów, a w późniejszym okresie także faszystów.
Rząd litewski starając się o międzynarodowe uznanie dla Litwy Kowieńskiej 12 maja 1922 roku wydał tzw. deklarację o ochronie mniejszości narodowych, którą 4 grudnia 1923 roku aprobował Sejm litewski i 11 grudnia 1923 roku Rada Ligi Narodów w Genewie. Deklaracja ta okazała się nic nie znaczącym świstkiem papieru, bowiem nacjonaliści litewscy mieli zupełnie inne plany odnośnie mniejszości narodowych, a przede wszystkim Polaków, zamieszkujących Litwę Kowieńską. Polacy po prostu mieli zniknąć na terytorium Litwy Kowieńskiej, bo tego domagała się patologiczna nienawiść nacjonalistów litewskich do Polski i Polaków.

Celowi temu służyć miało odgrodzenie się od Polski „chińskim murem”, o czym mówił w swym przemówieniu wygłoszonym w Sejmie litewskim 7 grudnia 1926 roku poseł Steponas Kairys. Litwa odmówiła nawiązania z Polską stosunków dyplomatycznych i gospodarczych. Wszelki ruch osobowy pomiędzy Litwą i Polską został wstrzymany i zakazem została objęta także korespondencja pocztowa oraz kolportaż gazet i książek polskich na Litwie. Zabroniono nawet sprowadzania i wyświetlania filmów polskich, a nawet filmów innych państw, w których występowali polscy aktorzy, jak chociażby Jan Kiepura w filmach niemieckich (P. Łossowski). Polacy na Litwie Kowieńskiej zostali więc całkowicie odcięci od polskiej Macierzy – Polski, narodu polskiego, od swoich rodzin w Polsce, polskiej kultury, polskich gazet i książek. Z kolei nieliczne polskie czasopisma wydawane w Kownie były nie tylko strasznie cenzurowane, ale musiały zamieszczać na pierwszej i kolejnych stronach oficjalne komunikaty rządowe, często o antypolskiej treści, pozostawiając niewiele miejsca dla tekstów polskich (Bronius Makauskas „Litwini w Polsce 1920-1939” Warszawa 1986, str. 285). Odcięta od drzewa gałąź musiała uschnąć wcześniej czy później.

Rząd litewski rościł sobie prawo do decydowania o tym kto jest Litwinem, czyli odmawiał Polakom prawa do samookreślenia. Polacy często słyszeli: mówisz po polsku ale jesteś Litwinem, którego zmuszono do mówienia po polsku (tak jakby pod zaborem rosyjskim, gdzie walczono z polskością, można było kogoś zmuszać do mówienia po polsku!). Krzysztof Buchowski w pracy „Polacy w niepodległym państwie litewskim 1918-1940” (Białystok 1999) pisze: „...duży nacisk wywierano na zapisywanie narodowości litewskiej w dokumentach tożsamości. Osoby zapisane jako Polacy musiały liczyć się z utrudnieniami w pracy, szkołach, urzędach, wojsku itp. W wielu przypadkach nie pytano nawet o zgodę i arbitralnie wpisywano narodowość litewską. Dlatego na przykład liczni Polacy oficjalnie zarejestrowani jako Litwini brali następnie czynny udział w imponująco bogatej działalności społecznej, politycznej i kulturalnej polskiej mniejszości”. Jeśli przy wydawaniu dowodów osobistych ktoś protestował, że bez jego zgody wpisano mu narodowość litewską, to słyszał od urzędnika - jaki z ciebie Polak, przecież mieszkasz na Litwie, to jesteś Litwin. Polak to ten, co z Warszawy przyjechał. Oczywiście nazwiska zapisywano w brzmieniu litewskim- z zakończeniem "iczius" lub "is". Osoby, które upierały się, że są Polakami byli uważani za pariasów – za podludzi. Historyk Piotr Łossowski pisze: „Specyficzną izolacją, a poniekąd nawet oficjalnym bojkotem towarzyskim, objęci byli działacze polscy na Litwie. Szczególnie wyraźnie uwidoczniło się to w odniesieniu do członków polskiej frakcji poselskiej w Sejmie litewskim. Jak wspomina jej przewodniczący, poseł Wiktor Budzyński: „Nikt z Litwinów(w Sejmie) nie witał się z nami, nie nawiązywał znajomości, nawet z najbliższych sąsiadujących foteli. Każdy omijał Frakcję naszą lub poszczególnych jej członków, spotykanych na korytarzach, w obawie o posądzenie go o jakąś znajomość” („Po tej i tamtej stronie Niemna” Warszawa 1985).

Jednak największym rasizmem i chamstwem wobec Polaków na Litwie Kowieńskiej popisał się jeden z czołowych szermierzy nacjonalizmu litewskiego i wyjątkowy polakożerca ksiądz Mikołaj Krupawiczius-Mykolas Krupavičius. Otóż podczas posiedzenia litewskiego Sejmu Ustawodawczego 6 lipca 1921 roku ksiądz polski i zarazem poseł do litewskiego parlamentu z listy polskiej Bronisław Laus (1872-1941) został publicznie – z mównicy sejmowej nazwany przez Mikołaja Krupawicziusa „wszą”, który następnie podobnym epitetem obdarzył całą mniejszość polską na Litwie, nazywając ją „wszami naszego litewskiego narodu”. Tak obrzydliwy rasistowski atak Krupawicziusa na Polaków na Litwie zachęcił innych nacjonalistycznych posłów litewskich do rzucenia krzesłem w ks. Lausa przez ludowca Jonasa Bildušasa i do pobicia innego posła polskiego - Józefa Śnielewskiego tego samego dnia, co doprowadziło do wycofania się z działalności sejmowej aż do końca kadencji w październiku 1922 roku wszystkich posłów polskich w sejmie litewskim (Wikipedia).

W pierwszych latach istnienia państwa litewskiego, na terenach zamieszkałych przez Polaków – w Laudzie wprowadzono nawet stan wojenny, by można stosować wobec nich nadzwyczajne ustawodawstwo później, tak jak w carskiej Rosji urządzano pogromy na Żydów, tak na Litwie Kowieńskiej urządzano pogromy na Polaków. Największy miał miejsce w Kownie 23 maja 1930 roku, kiedy to podczas zorganizowanych przez władze demonstracji antypolskich, litewski motłoch bił Polaków oraz zdemolował Gimnazjum Polskie przy ul. Leśnej, napadł na redakcję gazety „Dzień Kowieński”, polską księgarnię „Stella” przy ul. Kijstuta 29, znany zakład fotograficzny Sawsienowicza, cukiernię Perkowskiego i polski klub sportowy „Sparta Kowno”.

Polakom na Litwie Kowieńskiej rząd litewski narzucił ostrą walkę, której tamtejsi Polacy nie pragnęli, ale którą musieli przyjąć w obronie swej polskości i należnych im praw człowieka. Poza tym życie Polaków na Litwie Kowieńskiej zostało uzależnione od stosunków politycznych litewsko-polskich. Chociaż prezydent Litwy Amtoni Smetona odżegnywał się od stosowania przez Litwę retorsji, jak np. na zjeździe tautininków (nacjonał-faszystów litewskich) 5 stycznia 1938 roku, prawda jest taka, że jakakolwiek akcja polska przeciwko antypolskim lub działającym na szkodę państwa polskiego Litwinom lub litewskim organizacjom w Polsce spotykała się natychmiast z retorsją ze strony litewskiej.

Chociaż Litwa w 1922 roku podpisała deklarację o ochronie mniejszości narodowych Ligi Narodów i pomimo tego, że w Polsce żyło ok. 80 tys. Litwinów, mających swoje organizacje, szkoły, prasę itp., rząd litewski wcale nie myślał jej przestrzegać w odniesieniu do Polaków. Tendencyjne lub wręcz antypolskie ustawodawstwo utrudniało Polakom życie i swobodną pracę narodową. Wyrazem tych tendencji mających wynarodowić Polaków była ustawa z 1923 roku o litewszczeniu nazwisk polskich, która bez zgodny Polaków zmieniła ich nazwiska na litewskie (np. książę Konstanty Radziwiłł odmówił przyjęcia paszportu ze zlituanizowanym nazwiskiem). Decyzją administracyjną Polakowi o np. o nazwisku Wróbel zmieniono nazwisko na Żvirblis (po polsku wróbel). Jednocześnie bardzo systematycznie i konsekwentnie eliminowano wpływy polskie z życia publicznego Litwy, niszczono wszelkie zewnętrzne oznaki polskości. W 1923 roku musiały zniknąć wszystkie polskie napisy i szyldy z ulic litewskich miast. Niebezpiecznie było rozmawiać na ulicy po polsku, szczególnie w pobliżu chłystków litewskich. A szowiniści litewscy lubili okładać Polaków kijami aż do krwi. „Miały także miejsce – przy milczącej tolerancji ze strony policji – napady na zebrania polskie, zwłaszcza w okresie kampanii wyborczych do Sejmu litewskiego (Piotr Łossowski „Po tej i tamtej stronie Niemna”). Nakład prasy polskiej był uzależniony od przydziału papieru przez władze litewskie. Główne czasopisma polskie miały stąd niskie nakłady: „Dzień Kowieński” 2000 egzemplarzy i tygodnik” „Chata Rodzinna” 8000 nakładu. Czasopisma polskie podlegały częstym konfiskatom. Od 1927 roku w Sejmie litewskim nie mogło być polskich posłów. 10% ludności Litwy zostało pozbawionych swoich reprezentantów w parlamencie litewskim.

Rząd litewski chcąc nie chcąc musiał się zgodzić na powstanie polskich organizacji i instytucji, jednak, jak pisze historyk litewski Bronius Makauskas: „...położenie Polaków na Litwie było wytrącone z normalnego rozwoju... i podlegało naciskom litewskich władz administracyjnych” („Litwini w Polsce 1920-1939” Warszawa 1986). Nie mogła powstać jednak naczelna organizacja reprezentująca Polaków na Litwie ani organizacje o charakterze patriotycznym i politycznym. Harcerstwo polskie, które powstało zaraz po wojnie musiało ulec rozwiązaniu, gdyż miało ono zostać podporządkowane litewskim władzom wojskowym, a harcerze mieli ślubować na „odebranie Wilna Polsce”. Zamykanie polskich organizacji społecznych przez litewskie władze administracyjne było nierzadkim zjawiskiem. W tych warunkach aktywność Polaków musiała ograniczyć się do działalności ekonomicznej i kulturalnej. Naczelną organizacją polską na Litwie było powstałe w Kownie w 1924 roku Towarzystwo Kulturalno-Oświatowe „Pochodnia”, które w 1937 roku liczyło 6 oddziałów z 683 członkami oraz skupiało 18 innych podległych jemu pokrewnych towarzystw w Birżach, Jeziorosach, Kownie, Poniewieżu, Rosieniach, Wierzyskach i Wiłkomierzu, które miały łącznie ok. 3350 członków. Największą organizacją zawodową był „Prodrol” przekształcony w 1937 roku w Zjednoczenie Rolników Polaków na Litwie, mające 27 oddziałów w terenie i skupiające 1115 członków, posiadających razem 40 000 hektarów ziemi ornej. Polski Związek Ludzi Pracy miał w 1934 roku 600 członków i utrzymywał kilkanaście zespołów teatralnych, a Stowarzyszenie Sług i Pracownic Polskich miało 500 członkiń i prowadziło w Kownie własne schronisko do 40 osób. Istniało 14 towarzystw spółdzielczych, bankowych i ubezpieczeniowych w Janowie, Jeziorosach, Kiejdanach, Łopiach, Piwoszunach, Poniewieżu, Wiłkomierzu i Kownie – 6, z których największymi były: Spółka Akcyjny „Dompol” z kapitałem akcyjnym 1 000 000 litów i kapitałem amortyzacyjnym 128 000 litów oraz Kowieńskie Towarzystwo Drobnego Kredytu, które posiadało w 1933 roku 6110 członków w 7 oddziałach, własny dom i majątek ziemski łącznie wartości 559 000 litów i kapitał udziałowy w wysokości 761 115 litów, a wkłady członkowskie wynosiły prawie 4,3 mln litów. Poza tym działały Zjednoczenie Studentów Polskich, Związek Polskiej Młodzieży Akademickiej, Polska Bursa Akademicka w Kownie, Klub Sportowy „Sparta” w Kownie, mający 6 oddziałów z 500 członkami, z których oddział kowieński liczył 232 członków.

1 stycznia 1938 roku władze litewskie aby utrudnić Polakom pracę kulturalno-oświatową na terenie całej Litwy odebrały „Pochodni” z Kowna charakter związku polskich towarzystw kulturalno-oświatowych oraz nakazały likwidację polskich towarzystw oświatowych w Birżach, Rosieniach i Wierzyskach, Polskiego Związku Ludzi Pracy, Związku Polskiej Młodzieży Akademickiej, Związku Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie, Polskiego Klubu Miłośników Kulturalnych Rozrywek oraz Klubu Sportowego „Sparta” w Kownie.

Największym bogactwem Polaków na Litwie Kowieńskiej przed I wojną światową stanowiła ziemia i lasy. Duży był udział Polaków także w drobnym przemyśle rolno-spożywczym i leśnym, w rzemiośle, a także wśród robotników (fachowcy) i wolnych zawodach (lekarze, adwokaci, inżynierowie itd.). Dlatego nacjonalistyczne państwo litewskie zmierzało do osłabienia ich pozycji w życiu gospodarczym kraju. Przeprowadzona w latach 20. reforma rolna bez odszkodowania, będąca przez to jawnym złodziejstwem w świetle „prawa”, zabrała Polakom ponad 1 milion hektarów ziemi ornej i lasów. Zadano wielki cios szkolnictwu polskiemu. Władze zezwalały na naukę w szkołach polskich tylko tym dzieciom, których oboje rodzice byli narodowości polskiej, a nauczanie prywatne języka polskiego było zakazane, karane aresztem i zesłaniem. W organie Związku Polaków na Litwie „Naszej Gazecie” (Nr 53/489) ukazały się wspomnienia Aleksandry Iwaszkiewicz, która przed wojną i w czasie okupacji niemieckiej mieszkała w Woskajciach koło Kowna. Pisze ona, że w Woskajciach Adela Kieraszewiczowa „Za swoje zdemaskowane przez policję nauczycielstwo "kompletu polskiego języka", tak nazywano zbiorowe grupy dzieci, w których nauczano języka polskiego, Adela Kieraszewiczówna musiała płacić grzywnę, za wielką dla niej i jej rodziny. Wybrała celę więzienną i odsiedziała w Policijos Nuowada w Czekiszkach naznaczony jej za tajne nauczanie polskiego języka "srok"”. Nauczyciele w polskich szkołach musieli znać perfekt język litewski na specjalnie urządzanych egzaminach; w 1927 roku spośród 84 nauczycieli polskich, którzy poddani zostali takiemu egzaminowi, ani jeden nie zadowolił egzaminatorów litewskich i byli zmuszeni odejść ze szkół. Ze 100 prywatnych szkół polskich działających na Litwie w 1918 roku, w roku szkolnym 1926/27 roku otwartych było jeszcze 77 szkół z 4114 uczniami. W tymże roku władze zamknęły największych 59 szkół polskich, w których uczyło się 3535 uczniów oraz wstrzymały założenie polskiego seminarium nauczycielskiego; w roku szkolnym 1927-28 było już tylko 18 szkół z 544 uczniami, natomiast w roku 1938 roku czynnych było jedynie 10 szkół z 222 uczniami (na Litwie było 30 tys. dzieci polskich w wieku szkolnym, które były zmuszane chodzić do szkół litewskich, które je wynaradawiały) oraz trzy gimnazja w Kownie, Wiłkomierzu i Poniewieżu, z których jedno rząd planował zamknąć. Młodzież polska na Uniwersytecie Kowieńskim narażona była na wielkie trudności w studiach, a ostatnio drogą administracyjną ograniczono do minimum liczbę Polaków przyjmowanych na uniwersytet (117 studentów polskich w 1932 r. i już tylko 54 w 1938 r.). 1 stycznia 1938 roku władze litewskie zamknęły Związek Polskiej Młodzieży Akademickiej.

Jako że wielu księży litewskich należało do twórców i ojców chrzestnych nacjonalizmu litewskiego o zdecydowanie antypolskim obliczu, podobną do władz antypolską politykę prowadził Kościół katolicki również w niepodległej już Litwie. Po powstaniu państwa litewskiego tylko w kilku kościołach władze kościelne pozwoliły na odprawianie polskich nabożeństw i wiele polskich parafii zostało pozbawionych polskich nabożeństw - ostatnie na całej Litwie nabożeństwo polskie w Kownie zlikwidowano w 1937 roku, księży polskich przenoszono do parafii litewskich na Żmudzi (tam też wysiedlono w 1924 r. 11 polskich zakonników – benedyktynów z jedynego polskiego klasztoru na Litwie – w Kownie), nie było ani jednej parafii obsadzonej przez proboszcza narodowości polskiej (Bronius Makauskas, jw.), usuwano język polski z życia religijnego, do tego stopnia, że znający język polski księża litewscy odmawiali słuchania spowiedzi w języku polskim starszych osób, które nie znały dobrze języka litewskiego. Księża litewscy szczuli parafian na Polaków przez co niejednokrotnie dochodziło do awantur i bójek. Oto opisy dwóch, spośród wielu, pogromów z terenu Kowana: „20 stycznia 1924 r. w kościele Karmelickim w Kownie miało miejsce zakłócenie ustalonego porządku nabożeństw przez bandę przybyszów. Tym został rozpoczęty szereg zorganizowanych napaści na kościoły (polskie)... 27 stycznia - banda nie dopuściła do wygłoszenia kazania polskiego w kościele Karmelickim przez okrzyki, śmiechy, popychania... 2 lutego – taż banda nie dopuściła do śpiewów polskich suplikacji w tymże kościele po wotywie. Nieustającym rykiem napastników udaremniono; 17 lutego – napad bandy przeniósł się do kościoła Św. Trójcy. Udaremniono polskie kazanie i śpiewy...” (naoczny świadek Władysław Wielhorski „Byt ludności polskiej w państwie litewskim w świetle dochodzeń jej praw przed Ligą Narodów (w Genewie)” Wilno 1925); drugi opis pogromu: „26 września 1925 roku w kościele Św. Trójcy w Kownie odbyć się miała właśnie jubileuszowa procesja, ale nie doszło do niej. Na łagodne perswazje ze strony polskiej banda uzbrojona w kije okute w żelazo, rzuciła się na Polaków okładając ich ze wszystkich stron pięściami i kijami z okrzykiem „Won w kościoła”, „Bij” itd. Powstała panika. Wśród płaczu i lamentu kobiet i dzieci tłum uciekając rzucił się do drzwi. Tymczasem rozjuszeni napastnicy zamknęli wyjście z kościoła, gdzie zaczęła się dzika rozprawa z bezbronnymi wiernymi Polakami. Polała się krew...” (P. Łossowski „Polska ą Litwa. Ostatnie sto lat” Warszawa 1991).

Polacy na Litwie Kowieńskiej wycierpieli bardzo dużo w ciągu tego dwudziestolecia (1918-38). Stale byli przedmiotem ataków, podejrzeń, ciągle krępowano ich działalność oświatową, kulturalną, a nawet gospodarczą, prześladowano wreszcie w kościołach, w których powinno się słyszeć nauki o miłości bliźniego, a nie płacz i krzyki bitych Polaków przez bojówkarzy litewskich – rzekomych współbraci w wierze. W wymownych słowach ujął to wszystko „Dzień Kowieński”, organ Polaków na Litwie, w artykule pt. „Szlakiem pogromów”, wydrukowanym 22 kwietnia 1926 roku: „Nie od dzisiaj jesteśmy świadomi tej ponurej prawdy, iż skazano na zagładę 200-tysięczny odłam narodu polskiego na Litwie, osiadły tu od szeregu wieków, stanowiący najzamożniejszą i najbardziej inteligentną warstwę ludności kraju, opartą na solidnym fundamencie dobrobytu materialnego, a lśniącą promieniami starej, wspaniałej kultury. Sztucznie zrodzona, wypielęgnowana i zaszczepiona w naród panujący ideologia polonofobii wtrąciła nas do więzienia, na straży którego dotąd stale czuwa zemsta i nienawiść. Potężne konary, odcięte i odgrodzone głuchym murem chińskim od pnia macierzystego i pozbawione najluźniejszego związku z macierzą, chociażby tylko ulotną kartką pocztową, nie mówiąc już o czerpaniu z łona jej życiodajnych soków kultury narodowej oraz sił niezbędnych do dalszego rozwoju, konary, wrośnięte od wieków w ziemię litewską, mają uschnąć bez powietrza, bez światła...” w imię i dla dobrego poczucia a la hitlerowskiego szowinizmu litewskiego, błogosławionego w imię Boże przez litewski Kościół katolicki – prawdziwe królestwo szatana.

Przez zoologiczną nienawiść do Polaków i wspólnej historii, Litwini dokonywali rzeczy, których żaden normalny człowiek nie robił. Na przykład w Kiejdanach 25 września 1927 roku władze litewskie oddały hołd prochom zdrajcy Litwy - księciu Januszowi Radziwiłłowi, który podczas najazdu szwedzkiego na Rzeczypospolitą (Polskę i Litwę), kierując się prywatą (chciał zostać pierwszym z rodu Radziwiłłów władcą księstwa litewskiego pod protekcją Szwecji), 20 października 1655 roku zawrą w Kiejdanach układ ze Szwedami, w którym uznawał protektorat Szwecji nad Litwą, co oznaczało nie tylko zerwanie unii polsko-litewskiej, ale także godziło w samo Wielkie Księstwo Litewskie, bowiem układ ten był de facto jego rozbiorem. Przeciwko Januszowi Radziwiłłowi wystąpiły rody litewskie na czele z Sapiehami (w tym Radziwiłłowie z linii na Ołyce i Nieświeżu) oraz szlachta litewska i zdrajca ten zszedł wkrótce z tego świata w niesławie. I jako zdrajca był uważany na Litwie do czasu objęcia władzy przez nacjonalistów i polakożerców litewskich, którzy postanowili ogłosić go honorowym dowódcą 1 pułku huzarów armii litewskiej. Z kolei w grudniu 1929 roku na stacji kolejowej w Koszedarach nacjonaliści litewscy zorganizowali „sąd” na królem Władysławem Jagiełłą. Władcę oskarżono o zburzenie jedności narodu, przyłączenie Litwy do Polski oraz zamordowanie Kiejstuta (co było niezgodne z prawdą historyczną). Wyrok pozbawił Jagiełłę tytułu wielkiego księcia litewskiego i skazywał na wymazanie jego imienia z kart historii Litwy (H. Wisner, jw.).

Jeszcze większą głupotą a i skandalem było przeredagowanie przez Mykolasa Biržiškę (1882-1962) poematu polskiego wieszcza narodowego Adama Mickiewicza (1798-1855) pt. „Pan Tadeusz, czyli Ostatni zajazd na Litwie”, który jest powszechnie uważany za polską epopeję narodową. Litwini nie wiadomo z jakiego powodu uznają go za „poetę litewskiego i polskiego” (w tej kolejności – litewska Wikipedia w Internecie), chociaż Mickiewicz nie urodził się na Litwie, urodził się w polskiej rodzinie i sam uważał siebie za Polaka, nie znał języka litewskiego i wszystkie swoje utwory napisał po polsku. Biržiška był nacjonalistą litewskim, polakożercą, historykiem literatury i przed wojną ministrem oświaty. Na tym stanowisku i jako wydawca jak ognia unikał słów „Polska”, „polski” i nie tylko ingerował w pracę tłumaczy, lecz własnoręcznie wykarczowywał z ich tekstów wszystko, co się z polskością wiązało. W 1928 roku przygotował do druku to co Litwini przetłumaczyli z „Pana Tadeusza”, usuwając wszystkie wyrazy i zwroty, w których figurują słowa „Polska”, „polski” lub inne kojarzące się z Polską, jak np. Częstochowa czy mazurek oraz nazwiska Polaków. Np. z koncertu Jankiela wiersze „Jeszcze Polska nie zginęła” i „Marsz Dąbrowski do Polski” usunął całkowicie; w innym miejscu nazwisko Dąbrowski zastąpił wyrazem „wódz”, wiersz: „Takiej kawy jak w Polsce nie ma w żadnym kraju” przerobił na: „Takiej kawy nigdzie indziej nie zobaczysz”, itd., itd. Litwini uważają dzisiaj Adama Mickiewicza za poetę litewskiego i polskiego (w tej kolejności w litewskiej Wikipedii). Dlatego warto przypomnieć nieznany Polakom fakt, że korzystając z upadku państwa polskiego we wrześniu 1939 roku, w kwietniu 1940 roku władze Kowna zburzyły polską pamiątkę w tym mieście - dworek, w którym mieszkał poeta podczas pobytu w Kownie w latach 1819-23.

Nacjonaliści litewscy uważali, że mogą dowolnie zmieniać czyli fałszować teksty wielkich polskich pisarzy, które świadczyły o ich polskości i później bezpodstawnie i bezwstydnie ogłupiać Litwinów twierdzeniami, że to są pisarze litewscy lub podsuwać im błędną myśl, że to są Litwini, jak np. zrobiono (litewska Wikipedia) z bez wątpienia polskim poetą pochodzącym z Mazowsza Maciejem Sarbiewskim (1595-1640), którego nazwano „litewskim poetą barokowym”, tylko dlatego, że przez jakiś czas mieszkał w polskim Wilnie. Z Jana Kochanowskiego i Mikołaja Kopernika także zrobiono Litwinów, chociaż w ich przypadku, nawet nigdy nie byli w Wilnie i na Litwie!

Ten szowinizm, to polakożerstwo na Litwie Kowieńskiej 1918-1940 było chlebem powszednim Litwinów i można śmiało zaryzykować twierdzenie, że dzieci litewskie piły go z mlekiem matki i uczyły się go na lekcjach religii w litewskich kościołach. Na przykład księża litewscy chcieli organizować w 1924 roku nielegalne pielgrzymki „religijne” przez „zieloną” granicę do Polski na czele których mieli iść księża w otoczeniu chmary dzieci, tak aby polska straż graniczna była bezradna w ich zatrzymaniu. Ingerował wówczas Watykan i biskupowi kowieńskiemu Franciszkowi Karevicziusowi dano do zrozumienia, że Stolica Apostolska jest stanowczo przeciwna „wykorzystywaniu praktyk religijnych dla celów politycznych” i to z udziałem dzieci (P. Łossowski „Po tej i tamtej stronie Niemna”). To że dzieci litewskie piły polakożerstwo z mlekiem matki i uczyły się go na lekcjach religii jest także zasadną konkluzją z tego co powiedział niedawno historyk litewski Alfredas Bumblauskas. W audycji „Komentarze tygodnia” w prywatnej litewskiej stacji telewizyjnej TV3 powiedział: „Cała nasza litewska tożsamość jest antypolska. My, współczesny naród litewski, urodziliśmy się jako antypolacy. Najważniejsi XIX-wieczni twórcy naszej tożsamości narodowej mówili, że podstawowym dążeniem tworzącego się narodu litewskiego powinno być wyzwolenie się spod dominacji polskiej (zasianie nienawiści do Polski i Polaków i wszystkiego co polskie)...”. Zdaniem Bumblauskasa każdy humanista i naukowiec litewski powinien zadać sobie pytanie, co osobiście zrobił, by przezwyciężyć te uformowane w okresie międzywojennym antypolskie stereotypy we wszystkich naukach, a w tym i w polityce. Jego zdaniem w tej dziedzinie nie zrobiono nic albo bardzo mało (Kresy24.pl 18.5.2011).

Po kolejnej prowokacji granicznej dokonanej przez Litwinów w nocy z 10 na 11 marca 1938 roku, Polska skierowała do rządu litewskiego ultimatum z żądaniem nawiązania normalnych stosunków dyplomatycznych między Warszawą i Kownem i pokojowej koegzystencji obu państw. Mała Litwa, nie chcąc ryzykować wojny z o wiele razy silniejszą Polską, chcąc nie chcąc musiała przyjąć ultimatum i 19 marca 1938 roku nastąpiło nawiązanie stosunków dyplomatycznych między Litwą a Polską. W Kownie otwarte zostało poselstwo polskie. Stosunki polsko-litewskie i sytuacja Polaków na Litwie Kowieńskiej uległy znacznej poprawie, m.in. zezwolono na ponowne odprawianie polskich nabożeństw w Kownie, ale teraz tylko w kościółku sióstr szarytek. Nastąpiła poprawa w stosunkach między obu państwami ale nie dlatego, że tej poprawy pragnęła także Litwa Kowieńska, ale dlatego, że warunki polityczne w jakich znalazło się Kowno (także konflikt z Niemcami o Kraj Kłajpedzki, który Litwa musiała zwrócić Niemcom w marcu 1939 r.) zmusiły ją do tego. Wkrótce naród polski miał doświadczyć nowych ciosów od Litwinów, włącznie z ludobójstwem (mord 17-18 tys. Polaków w Ponarach koło Wilna w latach 1941-44).

Hitlerowsko-sowiecki pakt z 23 sierpnia 1939 roku umożliwił Berlinowi i Moskwie dokonanie IV rozbioru Polski. 1 września 1939 roku Niemcy od zachodu, a Związek Sowiecki 17 września 1939 roku od wschodu dokonali agresji zbrojnej na Polskę, w wyniku której Hitler i Stalin podzielili się Polską pół na pół. Stalin zajął całe Ziemie Wschodnie wraz z Wilnem. Kreml zastawił pułapkę na Litwę Kowieńską. Ofiarował Litwie arcypolskie Wilno wraz z etnicznie polską częścią Wileńszczyzny za pozwolenie na założenie baz wojskowych na terytorium Litwy. Kowno przyjęło tę propozycję, za co zapłaciło utratą niepodległości 15 czerwca 1940 roku. Tego dnia 150-tysięczna Armia Czerwona rozpoczęła okupację Litwy, która następnie została przyłączona do Związku Sowieckiego. Po napadzie Niemiec hitlerowskich na Związek Sowiecki 22 czerwca 1941 roku, do lipca 1944 roku Litwa była pod okupacją niemiecką. Litwini poszli na współpracę z okupantem niemieckim (m.in. oddziały Hilfpolizei-Bataillonen, Schutzmannschat, najbardziej krwawy Ypatingasis burys), dokonując licznych zbrodni. W 1944 roku Armia Czerwona wyparła wojsko niemieckie z Litwy i przywrócono Sowiecką Litwę, która przetrwała do 1990/91 roku. Kreml ponownie włączył do niej Kraj Kłajdedzki oraz polskie Wilno i Wileńszczyznę. Po upadku Związku Sowieckiego w 1991 roku Litwa odzyskała niepodległość.

Po upadku państwa polskiego we wrześniu 1939 roku, który to fakt Litwini przyjęli z wielką radością: rząd litewski oświadczył, że już nie uznaje Polski jako państwa i polskiego rządu w Paryżu, żaden urzędnik litewski nie pożegnał dyplomatów polskich opuszczających Kowno, a gen. Nagevicius na wielkim wiecu w Kownie 10 października pozwolił sobie w tragicznej dla Polaków chwili, na słowa szyderstwa i ciężkiej obrazy narodu polskiego (Leon Mitkiewicz „Wspomnienia kowieńskie 1938-1939” Londyn 1968), i przyłączeniu do Litwy przez Stalina Wilna i Wileńszczyzny 26 października 1939 roku, Litwini powrócili do antypolskiej polityki sprzed marca 1938 roku, którą teraz wprowadzono także na terenie okupowanego przez nich Wilna z Wileńszczyzną. Jak brutalna była to polityka na okupowanym przez Litwę terytorium państwa polskiego (które po wrześniu 1939 roku ciągle istniało i miało międzynarodowe uznanie) przedstawia praca prof. Piotra Łossowskiego „Litwa a sprawy polskie 1939-1940” (Warszawa 1985). Wilno było dużym i polskim miastem (Litwini stanowili tylko 1% ludności miasta – 2000 osób) z 32 kościołami katolickimi, z których 31 było kościołami polskimi. Miłym zajęciem Litwinów, przywożonych do tego celu autobusami z Litwy Kowieńskiej (!), było teraz katowanie Polaków w kościołach wileńskich, także w katedrze, którą po dokonanych w niej pogromach Polaków 7, 14 i 21 maja 1940 roku arcybiskup Romuald Jałbrzykowski musiał zamknąć.

Po zajęciu Litwy Kowieńskiej przez Związek Sowiecki 15 czerwca 1940 roku władze sowieckiej Litwy, czyli komuniści litewscy, którzy byli takimi samymi wrogami Polski, Polaków i wszystkiego co polskie jak nacjonaliści litewscy, zlikwidowali całkowicie polskie życie narodowe na terenie byłej Litwy Kowieńskiej. Pozabierali Polakom dwory i pałace z ich zabytkami sztuki i cennymi pamiątkami polskimi oraz księgozbiorami, dzięki czemu muzea i biblioteki na Litwie mają dzisiaj tysiące poloników (bez nich zapewne tylko jedno muzeum byłoby na Litwie!). Sowieci z Litwy Kowieńskiej (czyli bez Wilna i Wileńszczyzny) wywieźli na Sybir tysiące osób, w tym nie mniej jak 5000 Polaków, głównie przedstawicieli inteligencji polskiej i arystokracji polskiej, m.in. księcia Konstantego Radziwiłła. Tak podczas litewskiej okupacji Wilna (X 1939-VI 1940) jak i sowieckiej (VI 1940-VI 1941) bardzo wielu Polaków (zapewne kilka tysięcy – przedstawiciele inteligencji i wolnych zawodów) przeniosło się z Litwy Kowieńskiej do Wilna, gdzie wśród polskiej ludności miasta czuli się bardziej swojsko i mimo wszystko bezpieczniej niż na teraz nacjonalistyczno-faszystowskiej Litwie Kowieńskiej.

Polacy ucierpieli także podczas okupacji niemieckiej Litwy Kowieńskiej. Na pewno kilkuset jeśli nie więcej Polaków zostało zamordowanych, a ładnych kilka tysięcy wywiezionych na roboty przymusowe do Niemiec czy wypędzonych z ojcowizny. W organie Związku Polaków na Litwie „Naszej Gazecie” (Nr 53/489) ukazały się wspomnienia Aleksandry Iwaszkiewicz, która przed wojną i w czasie okupacji niemieckiej mieszkała najpierw w Woskajciach koło Kowna, a potem w Kownie, w których pisze jak to Litwini u boku Niemców teraz już otwarcie i bardziej brutalnie gnębili Polaków i niszczyli polskość na Litwie Kowieńskiej: „W czasach wojny wszelkie działanie (polskie) było bardzo trudne. Polakom niczego nie pozwolono... w czasie wojny mszy polskiej nigdzie nie pozostało... Przy Niemcach Polakom na Litwie było bardzo ciężko dlatego, że byliśmy traktowani tak, że mało różnicy od Żydów. W Wincentowie około nas tylko trzy rodziny były polskie: Kieraszewiczów, p. Adeli Jatowtowej, nasza. A reszta - Litwini. Wszyscy wiedzieli, że my jesteśmy Polacy, i choć nigdy nie mieliśmy z sąsiadami Litwinami żadnych sprzeczek czy kłótni, ani sądu ani żadnej bijatyki - nic a nic, ale nie patrząc na to, nas wypędzali z naszych gospodarstw...”.
Marek A. Koprowski uzupełnia następująco ten okres w dziejach Polaków na Litwie Kowieńskiej w okresie II wojny światowej: Wojna nie była łaskawa również dla Polaków z Kowieńszczyzny. Współpracujący z Niemcami Litwini wysiedlili najaktywniejszych z nich. Zgodnie z instrukcjami tzw. litewskiego zarządu krajowego policjanci dokonujący wysiedleń mieli przeznaczonym do nich zadawać następujące pytania: 1) czy ktoś z rodziny był członkiem Polskiej Organizacji Oświatowej "Pochodnia", 2) w jakich szkołach uczyły się dzieci, 3) jakie prenumerowano czasopisma i dzienniki? Wystarczyło, by na jedno pytanie indagowany Polak odpowiedział tak, by był przeznaczony do wysiedlenia do obozu. Chyba, że założył samokrytykę i podpisał deklarację powrotu do zdradzonej litewskości. Ofiarą wysiedleń padły praktycznie wszystkie najbardziej patriotyczne polskie zaścianki. Z powiatu poniewieskiego wysiedlono m.in. historyczną sienkiewiczowską Laudę. W efekcie wysiedleń rozbito wszystkie najbardziej zwarte ośrodki życia polskiego. Na miejsce wyrzuconych Polaków osiedlono Niemców bądź Litwinów. Niektórzy litewscy nacjonaliści w swojej polonofobii posuwali się jeszcze dalej. Uczniowie gimnazjum litewskiego w Wiłkomierzu umieścili np. na jego gmachu odezwę nawołującą do ostatecznego rozwiązania kwestii polskiej, na wzór rozprawy dokonanej z Żydami. Wcześniej zaś, tuż po wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej uczniowie tej placówki pozbyli się z niej uczniów Polaków pomimo, że chcieli oni pobierać naukę w języku litewskim. Szykowano ich w najrozmaitszy sposób. Przy drzwiach ustawiali im. Np. osobne ławki z napisem getto dla Polaków i tylko w nich pozwalali siedzieć („Polacy na Kowieńszczyźnie w okresie międzywojennym” Kresy.pl 25.6.2008).

Przed ponownym wejściem Armii Czerwonej na Litwę latem 1944 roku jeszcze więcej Polaków opuściło Litwę Kowieńską udając się na tereny polskie lub dalej na zachód (po wojnie większość z nich wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych, Australii i Kanady). Po ponownym włączeniu Litwy do Związku Sowieckiego władze Sowieckiej Litwy przystąpiły do wysiedlania Polaków z republiki. Z Wilna i Wileńszczyzny chęć wyjazdu do Polski wyraziło 134 446 rodzin (379 498 osób), pozwolono na wyjazd zaledwie 61 127 rodzinom (171 158 osób (Jerzy Ochmański „Historia Litwy” Wrocław 1982); Litwini byli zainteresowani głównie w wysiedleniu Polaków z Wilna – wypędzono ich z miasta 107 000, tj. ponad 70% Polaków tam mieszkających. Z Litwy Kowieńskiej chęć wyjazdu do Polski wyraziło 129 000 osób (Jan Czerniakiewicz „Repatriacja ludności polskiej z ZSRR 1944-1948” Warszawa 1987). Niestety, władze litewskie uniemożliwiały wyjazd do Polski Polaków z Litwy Kowieńskiej. Zarządziły rejestrację mającą trwać zaledwie trzy tygodnie – od 10 do 31 marca 1945 roku, zamiast 6 tygodni jak przewidywała umowa i robiły wszystko, aby ta wiadomość dotarła do jak najmniej osób zainteresowanych repatriacją. Zarejestrowało się do wyjazdu 17 tysięcy osób, z tego w Kownie 6500, w Kiejdanach 4800, Poniewieżu 3300 i w Wiłkomierzu 2700 osób. Jednak Litwini i na tę liczbę nie chcieli się zgodzić. Zastępca Przedstawiciela Głównego Sowieckiej Litwy do Spraw Ewakuacji (wysiedlenia Polaków) p. Pranculis powiedział 19 lipca 1945 roku polskiemu pracownikowi urzędu repatriacyjnego w Wiłkomierzu Andrzejowi Miłoszowi: „W Litwie (Kowieńskiej) Polaków wcale nie ma. Polskimi w Litwie były tylko „szczyty”, których teraz w kraju mało już pozostało, reszta to spolszczeni Litwini, a tych my do Polski nie wypuścimy” (Krzysztof Buchowski „Uwagi o tak zwanych „repatriacjach” ludności polskiej z terenów Litwy etnicznej w latach 1945-1947”, w: „Wspólne dziedzictwo Ziem Północno-Wschodnich Dawnej Rzeczypospolitej”, tom III, Białystok 2004). Jak widzimy tak nacjonaliści litewscy jak i komuniści litewscy decydowali o tym kto jest na Litwie Polakiem a kto nie. Ostatecznie komuniści litewscy zgodzili się na wyjazd z Litwy Kowieńskiej do Polski zaledwie 2614 osobom – wyłącznie przedstawicielom inteligencji polskiej, jej niedobitkom, które pozostały po pierwszej okupacji sowieckiej (1940-41) i niemieckiej okupacji kraju. Z okręgów „repatriacyjnych”: Kiejdany zezwolono na wyjazd tylko 313 osobom, z Kowno 1172 osobom, Poniewież 776 osobom i Wiłkomierz 383 osobom (J. Czerniakiewicz, jw.). Około 1-2 tysięcy Polaków z Litwy Kowieńskiej, którzy podczas wojny przenieśli się do Wilna, wyjechało do Polski z grupą Polaków wypędzonych z tego miasta przez Stalina i Litwinów.

Życie Polaków na terenach byłej Litwy Kowieńskiej w okresie okupacji sowieckiej w latach 1945-1990/1991 było jeszcze bardziej ciężkie niż w przedwojennej nacjonalistycznej Litwie, która musiała choć trochę liczyć się z większą i silniejszą Polską oraz z tym faktem, że w Polsce żyło około 80 000 Litwinów. Teraz nacjonaliści litewscy, przebrani w czerwone koszule z sierpem i młotem (wielu i to najważniejszych polityków niepodległej Litwy od 1991 roku było członkami i działaczami partii komunistycznej i zajmowało często różne wysokie stanowiska), i wykorzystujący także wrogość władz sowieckich do Polaków, prześladowali ich i polskość na Sowieckiej Litwie bez żadnych ograniczeń, gdyż Polska Ludowa (PRL) zależna od Moskwy nie śmiała krytykować antypolskich poczynań na Litwie i w ogóle nie miała żadnych kontaktów z rodakami na dawnej Litwie Kowieńskiej. Tę część Sowieckiej Litwy oddzielał od Polski nowy „mur chiński”. Przez dwa pokolenia wszelki brak kontaktu z Polską, tylko szkoła litewska, brak organizacji i innych polskich placówek, jak np. kulturalnych, mszy polskich w kościołach (w kowieńskiej dzielnicy Wiliampol pod koniec lat 40. XX w. pracował ksiądz polskiego pochodzenia, który odprawiał nabożeństwa polskie, lecz wkrótce zabroniono mu dalszego sprawowania opieki duchowej nad Polakami; w 1962 roku powstał w Kownie polski zespół taneczno-wokalny „Kotwica” – jedyna polska placówka na Sowieckiej Litwie), jak również ciągłe sączenie antypolskiej propagandy sprawiło, że dzisiaj na dawnej Litwie Kowieńskiej właściwie nie ma Polaków. Według litewskiego spisu ludności w 2001 roku w Kownie mieszkało 2500 Polaków, a w rejonach: kowieńskim 720, janowskim 714, kiejdańskim 504 i koszedarskim 374. Pozostały więc niedobitki Polaków w Kownie, Kiejdanach, Wędziagole czy Poniewieżu. Twardych ludzi, w których polskiego ducha nie potrafił zabić ani nacjonalizm litewski ani sowiecko-litewski. Niby demokratyczna i wchodząca w skład państw Unii Europejskiej Litwa nie oddała Polakom w Kownie ani domu „Pochodni” ani banku spółdzielczego, które to budynki wznieśli Polacy litewscy w okresie międzywojennym za ich własne pieniądze i które miały służyć Polakom, a które odebrał im sowiecki okupant Litwy. Widać, że jego decyzje w odniesieniu do Polaków mają pozostawać w mocy.

Dziś nie ma polskiej Litwy Kowieńskiej – tam nie ma już więcej Polski. Przyczynili się do tego litewscy nacjonaliści i komuniści oraz litewski Kościół katolicki w sposób, który potępia cały cywilizowany świat. Jednak pozostała po niej historia, której nie mamy prawa zapomnieć.

Dawną polskość Litwy Kowieńskiej przypomni ten oto słownik geograficzno-historyczny.

Marian Kałuski
(Nr 106)

Wersja do druku

MKozakiewicz - 26.04.18 17:34
Moja rodzina Kozakiewicz i Stefanowicz pochodzi z Pooniewieza i Birz. prosze o kontakt i do zobaczenia.

MKS - 22.10.15 2:32
Wszystko wspaniale zostało opisane. Z tym że zdanie o "wielokulturowości" zachodniej Europy, która wzbogaca swoją kulturę na tej bazie, a nie o zacofany nacjonalizm jest śmieszne i wręcz propagandowe. Właśnie widać to wzbogacanie teraz, szariat ;)

Marian Kałuski - 22.03.15 11:55
Serdecznie dziękuję Redakcji KWORUM oraz panom Robertowi i Janowi Orawiczowi za wyrazy współczucia z powodu śmierci mojej Matki, a p. Orawiczowi dodatkowo za piękny wiersz okolicznościowy, który spodobał się całej mojej rodzinie.

Marian Kałuski

Jan Orawicz - 21.03.15 17:41
MAMA Jan Orawicz
Mama - to od kolebki
Nasz Anioł stróż,
Wśród blasków
Cieni i burz !
Kiedy od nas
Odchodzi,
Żadna moc,
Tej goryczy
Nam nie osłodzi !!
Jest Ona tylko
Ciałem w grobie...
A tam u Boga,
Też nie zapomni o Tobie !!!

Panu historykowi M.Kałuskiemu,
w Jego żałobie po śmierci MATKI.
składam to spontaniczne współczucie
w formie wiersza.

Robert - 21.03.15 7:41
SZANOWNY PANIE MARIANIE. SKŁADAM WYRAZY UBOLEWANIA I ŻALU, NAD UTRATĄ NAJBLIŻSZEJ PAŃSKIEJ OSOBY, JAKĄ JEST MATKA.
Robert.

Lubomir - 14.03.15 11:38
Kto poza Panem Marianem Kałuskim tak wspaniale zna, interpretuje i krzewi historię Polski, szczególnie tą Polski Jagiellonów?. Paweł Jasienica nie żyje, a Pan Kałuski jest wśród nas. Przynajmniej zawsze obecny jest w Polsce Jego duch. Wielki szacunek Świadkowi Wielkości Polski. Naraziłem się w przeszłości wszelkim opluwaczom Polski i różnej maści antypolakom, gdy proponowałem Tytuł Honorowego Senatora Rzeczypospolitej Polskiej, dla Pana Kałuskiego. Myślę, że temat wciąż jest aktualny, tylko czeka na właściwe decyzje.

Wszystkich komentarzy: (6)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

23 Kwietnia 997 roku
Zginął śmiercią męczeńską św. Wojciech, biskup praski.


23 Kwietnia 1833 roku
Wprowadzenie stanu wojennego w Królestwie Polskim.


Zobacz więcej