Czwartek 28 Marca 2024r. - 88 dz. roku,  Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 30.01.15 - 11:40     Czytano: [6324]

Polacy w Królewcu


Od północnego-wschodu dzisiejsza Polska graniczy z Obwodem Kaliningradzkim, który należy do oddalonej od obwodu wiele setek kilometrów Rosji; tym samym na tym odcinku Polska graniczy z państwem rosyjskim. Głównym miastem Obwodu Kaliningradzkiego jest Kaliningrad, 400-tysięczne miasto przy ujściu rzeki Pregoły do Zalewu Wiślanego, który jest zatoką Morza Bałtyckiego.

Kaliningrad do 1946 roku nazywał się oficjalnie Koenigsberg, gdyż przez 690 lat - do 1945 roku - było to miasto niemieckie. Polacy przez kilkaset lat nazywali Koenigsberg z polska Królewcem. I tak dzisiaj nazywamy Kaliningrad.

Chociaż Koenigsberg-Królewiec był miastem niemieckim, w swoich dziejach należał także do Polski i od XIV w. mieszkali w nim zawsze Polacy. Niekiedy było ich tu bardzo dużo, a miasto odegrało dużą rolę w życiu narodu polskiego. Stąd dzieje Królewca do 1945 roku to nie tylko niemiecka historia miasta, ale także i polska. A i dzisiaj w rosyjskim Kaliningradzie-Królewcu nie brak Polaków, a przez to samo polskiej ciągłości w historii miasta.

* * *

Początki historii tej ziemi - dawnych niemieckich Prus Wschodnich, a obecnie Obwodu Kaliningradzkiego, były związane z Polską, a przez pokrewieństwo krwi z Litwą czy raczej Litwinami.

Ziemię tą, czyli tereny od dolnego Niemna po dolną Wisłę, a więc również polską dzisiaj Warmię i Mazury, od dawien dawna zamieszkiwał lud bałtycki - Prusowie, którzy byli spokrewnieni etnicznie z Litwinami, Łotyszami i Kuronami. Był to lud jeszcze w XIII w. pogański, dokonujący częstych napadów na ziemie polskie, przede wszystkim Mazowsze.

Pierwsza próba nawrócenia Prusów i włączenia ich ziem do państwa polskiego, podjęta przez księcia Bolesława Chrobrego w 997 roku (misja św. Wojciecha), zakończyła się niepowodzeniem. W XI-XIII w. napady Prusów na ziemie polskie stawały się coraz częstsze. Do walki z nimi książę mazowiecki Konrad sprowadził w 1226 roku niemiecki zakon rycerski NMP - Krzyżaków. Od 1233 roku Krzyżacy, z nadanej im przez księcia ziemi chełmińskiej, rozpoczęli podbój ziem pruskich, który zakończył się w 1283 roku. Ludność pruska, zdziesiątkowana przez wojny, zanikła ostatecznie w ciągu XVII wieku. Ich miejsce zajęli koloniści niemieccy, polscy (Mazury były prawie czysto polskie w XVI-XVII w.), a na pn.-wsch. krańcach Prus Litwini.

Krzyżacy, wbrew umowie z księciem Konradem, utworzyli z polskiej ziemi chełmińskiej i podbitych ziem pruskich samodzielne państwo zakonne ze stolicą w Malborku, agresywne wobec Polski i Litwy.

Na podbitych terenach Krzyżacy zakładali zamki i nowe osiedla. Podczas II krucjaty przeciw Prusom w latach 1253-57, po zajęciu terenów przy ujściu Pregoły do Zalewu Wiślanego w 1255 roku, biorący udział w krucjacie król czeski Otokar II w tymże roku zbudował drewniany zamek (od 1257 murowany) przy którym zaraz powstała niemiecka osada, nazwana na jego cześć Koenigsberg - gród króla. Królewiec, będący od 1263 roku osadą miejską, w 1286 roku otrzymał prawa miejskie (chełmińskie).

Zaraz po zakończeniu podboju Prus przez Krzyżaków pod koniec XIII w. i z powodu dużego wyludnienia tych ziem rozpoczęła się ich kolonizacja, m.in. przez Polaków, szczególnie ich południowej części (dzisiejsze Mazury, Warmia i Powiśle). Niektórzy Polacy osiedlali się w Królewcu. Wiemy, że już w XIV w. mieszkało trochę Polaków (Mazowszan) w Knipawie-Kneiphof i Lipniku-Loebnicht (wówczas i aż do 1724 roku Królewiec składał się z trzech miast: Starego Miasta, Lipnika i Knipawy). Sam przywilej lokacyjny Knipawy z 1327 roku przewidywał osiedlanie się Polaków. W 1392 roku wielki mistrz krzyżacki Konrad von Wallenrod wydał zarządzenie, pozwalające Polakom nabywanie praw miejskich w Królewcu. Sporo Polaków mieszkało w Lipniku, a później w samym Starym Mieście, skoro od 1436 roku istniała tu ulica - jedna z najważniejszych w mieście - "Polnische Gasse", która to nazwa przetrwała zapewne aż do czasów hitlerowskich (zlikwidowali ją, aby zacierać ślady powiązań Królewca z Polską i Polakami; była jeszcze na planie miasta z 1928 r.), a w pobliżu Mostu Katedralnego była "Polska Wieża", należąca do systemu obronnego miasta.

Podczas wojny polsko-krzyżackiej 1454-66, zwanej wojną trzynastoletnią, w latach 1454-55 Królewiec był inkorporowany do Polski; miasto złożyło hołd królowi polskiemu, a wojewodą królewieckim był Ścibor Bażyński. Jednak przez zaniedbania strony polskiej, głównie króla Kazimierza Jagiellończyka, po pierwszych klęskach jakie ponieśli Krzyżacy, odrodziła się siła krzyżacka (szczególnie w Sambii), która zagroziła polskiemu Królewcowi. W kwietniu 1455 roku Stare Miasto i Lipnik poddały się Krzyżakom, ale nie całkowicie: wierna Polsce Knipawa, oblężona od 16 kwietnia, broniła się dzielnie do 14 lipca 1455 roku. Skapitulowała tylko dlatego, że nie otrzymała żadnej pomocy ze strony polskiej. Możliwe, że to wyjątkowo propolskie stanowisko Knipawy nie wypływało wyłącznie z propolskiego stanowiska jej burmistrza Jerzego Langerbeina, ale także dlatego, że wśród jej mieszkańców było bardzo dużo Polaków.

Początkowo Polacy mieszkający w Królewcu należeli do warstw uboższych, ale powoli się to zmieniało. Wilkierz z 1490 roku mówi, że do cechu szewców mogą należeć Niemcy i Polscy. W dokumencie z 1525 roku czytamy o mistrzu murarskim Jakubie Polaku, a kanonikiem katolickiej kapituły knipawskiej był wówczas ks. Paweł Polak (Pole), autor krytycznej historii Zakonu Krzyżackiego, biorący stronę propolskiego Związku Pruskiego.

Niemiecki historyk Królewca z XIX w., Stadie, stwierdził, że już w XIV-XV wieku, a więc w okresie krzyżackim, język polski był w dość powszechnym użyciu w Królewcu z powodu dużej ilości Polaków tu mieszkających i kontaktów handlowych miasta z Polską. Co więcej, nawet w armii krzyżackiej za ostatniego wielkiego mistrza Albrechta (1511-25) było tak wielu poborowych Polaków z Prus i Królewca, że przysięgę wojskową składano mu po polsku!

W 1511 roku wielkim mistrzem został Albrecht, syn margrabiego brandenburskiego i Zofii Jagiellonki, czyli siostrzeniec króla polskiego Zygmunta I Starego. Tak więc siostrzeniec króla polskiego był panem w Królewcu - i to przez 57 lat, do 1568 roku.

Albrecht, przejęty ideałami reformacji, postanowił przyjąć luteranizm i zostać świeckim księciem Prus. Mógł to uczynić tylko po bliższym związaniu się z Polską, gdyż Niemcy i papiestwo były jego decyzją oburzone i nie myślały jej akceptować. Król polski Zygmunt I Stary wyraził zgodę na sekularyzację państwa krzyżackiego i 10 kwietnia 1525 roku Albrecht złożył na rynku w Krakowie hołd królowi polskiemu, które to wydarzenie jest znane Polakom głównie z wielkiego obrazu Jana Matejki "Hołd pruski" (1882). Albrecht otrzymał tytuł księcia. Nowe państwo, zwane teraz Prusami Książęcymi, stało się lennem Polski, którym było do 1657 roku. Książę Albrecht był lojalnym wobec Polski lennikiem. Jednocześnie stał się wielkim mecenasem polskiej kultury.

Okres przynależności lennej Prus Książęcych do Polski był okresem największego rozkwitu gospodarczo-kulturalnego tej krainy, a przede wszystkim Królewca. Wybitny historyk polski Wacław Sobieski pisze: "...król polski jako zwierzchnik lenny odtąd będzie osłaniać Królewiec tarczą swej władzy przed uciskiem fiskalnym czy arbitralnymi wyrokami sądowymi w. mistrza. Królewiec zawdzięcza berłu Jagiellonów niemałe zyski gospodarcze, jakie ciągnąć odtąd zaczyna z całego (polskiego) zaplecza" ("Królewiec a Polska" 1933). Związanie Królewca i całych Prus Książęcych z Polską było tak wielkie i korzystne dla księstwa, że miasto było zawsze wierne każdemu królowi polskiemu. Toteż kiedy w 1657 roku elektor Fryderyk Wilhelm podstępem wyzwolił się spod lennna polskiego, tak mieszkańcy Królewca jak i szlachta buntowały się przeciw temu, domagając się zachowania zależności od Polski.

Miasto i jego port rozwijały się w oparciu o handel z Polską. W 1544 roku powstał tu uniwersytet. Królewiec wraz z całymi Prusami Książęcymi zbliżył się pod każdym względem do Polski, do Polaków, do spraw polskich, poczynając od gospodarki i handlu, a skończywszy na nauce, kulturze, sprawach religijnych itd. Tak, miasto nad Pregołą ulegało w dużym stopniu wpływom polskiej demokracji szlacheckiej i polskiej kultury. Prawie cała ludność Królewca znała wówczas język polski. Język polski znał sam książę Albrecht, a na jego dworze było wielu Polaków. Najwybitniejsi polscy twórcy renesansowi - i to nie tylko różnowiercy - byli z nim w przyjaźni (Maria Bogucka, "Hołd Pruski" Warszawa 1985).

Królewiec stał się jednym z centrów polskiego życia kulturalno-naukowego-religijnego - dużym ośrodkiem polskiej kultury renesansowej. "W rezultacie układów zawartych w Krakowie (w 1525 roku), Królewiec wszedł w orbitę kultury polskiej i jednocześnie sam zaczął na nią silnie oddziaływać"... Bowiem (Albrecht) "porzuciwszy płaszcz krzyżackiego mistrza, jako świecki książę, zdany wyłącznie na oparcie w Polsce, szukał różnych form zbliżenia i czasem nawet mawiał o sobie, że jest przecież pół-Polakiem. .. (Jego) Prusy Książęce... stworzyły w XVI wieku teren ekspansji dla polskiego odrodzenia, a z drugiej strony stały się źródłem bodźców współdecydujących o kształcie odrodzeniowej kultury szlacheckiej Rzeczypospolitej" - pisze Maria Bogucka.

Królewiec odegrał przede wszystkim wielką rolę w dziejach polskiej reformacji oraz polskiej książki i prasy, jak również języka polskiego. W latach 1545-1931 wydano tu kilkaset tytułów książek polskich - często bardzo ważnych w literaturze polskiej; w latach 1545-52 ukazało się w Królewcu więcej polskich druków niż w całej Polsce. W Królewcu kształtował się także polski język literacki i tu był wydany pierwszy elementarz do nauki języka polskiego. W latach 1718-20 było tu wydawane pierwsze polskie pismo periodyczne - tygodnik "Poczta Królewiecka" - jedno z najlepszych polskich pism okresu przedrozbiorowego. Poza nim wydawanych w Królewcu było kilka innych czasopism polskich, najdłużej "Nowiny o Rozszerzaniu Wiary Chrześcijańskiej" (1835-1894).

Założony przez księcia Albrechta w 1544 roku protestancki uniwersytet królewiecki, tzw. Albertynę, król polski Zygmunt August obdarzył w 1560 roku tymi samymi przywilejami, które posiadał uniwersytet w Krakowie. Ponadto doktorzy promowani na wydziale filozoficznym Albertyny otrzymali prawo do nobilitacji w Polsce (J. Jasiński "Historia Królewca" Olsztyn 1994). W 1728 roku z inicjatywy Georga Friedricha Rogalli, profesora teologii na Albertynie, utworzono przy uniwersytecie Seminarium Polskie, które w okresie ponad stu lat ukończyło wielu pastorów i nauczycieli szkół polskich w Prusach Wschodnich. Polacy byli wśród profesorów (m.in. A. Kulwieć, S. Rafajłowicz, J. K. Hartknoch, C. Myślęta, G. Rogalla, G. Pisanski, J. Mikulicz-Radecki) i rektorów (m.in. C. Myślęta, G. Pisanski) Albertyny. Wiele, wiele setek Polaków studiowało na Albertynie w latach 1544-1939, np. w latach 1549-1584 402 studentów pochodziło z Rzeczypospolitej, w latach 1584-1619 nawet więcej, bo 607, a na 1032 studentów w 1744 roku 283 pochodziło z Polski. Poza tym studiowali tu Polacy z Mazur, należących do Prus Książęcych, np. w latach 1610-40 aż 469. Studiowali tu tacy później znani Polacy jak: Albert Adamkiewicz, Leszek Borkowski Dunin, Alfred Brosig, Dawid Burski, Józef Bychowiec, Erazm Gliczner, Witold Jeszke, Wojciech Kętrzyński, Julian Klaczko, Jan Kochanowski, Stefan Michałek, Juliusz Ossowski, Franciszek Pawłowski, Stanisław Sarnicki, Bronisław Trentowski, Teodor Tripplin, Antoni Waga.

Powstanie Albertyny poprzedziło założenie w 1542 roku szkoły partykularnej, której pierwszym rektorem został Abraham Kulwieć, Polak z Litwy, który studiował m.in. w Akademii Krakowskiej. Sprowadzał on uczniów z Polski i Litwy, co było po myśli księcia Albrechta, dążącego do krzewienia luteranizmu w Polsce, a przez protestancką szlachtę w Polsce do stworzenia w niej swojego lobby. Stąd kiedy zastanawiano się, czy językiem wykładowym na uniwersytecie ma być niemiecki czy łacina, książę wybrał łacinę z dwóch powodów: po pierwsze jest to język naukowy, a po drugie język, który zapewni napływ Polaków na uczelnię. Dlatego zatrudniał polskich lub innych wykładowców znających język polski, zapraszał na studia młodzież polską, wspierał wydawanie polskich książek w Królewcu i polskich pisarzy protestanckich.

Wśród licznych gratulacji z okazji 300-lecia Uniwersytetu Królewieckiego w 1844 roku "znalazło się również pismo z Akademii Jagiellońskiej, w którym krakowscy profesorowie przypominali, że przywilej uczelni królewieckiej nadał w 1560 r. król Zygmunt August" (Janusz Jasiński).

W XVI w. polscy koloniści z Mazowsza zasiedlali ponownie należące do Prus Książęcych Mazury, które wówczas i przez następne trzy wieki były etnicznie polskie. Niektórzy z tych osadników dotarli aż do Sambii, pod sam Królewiec i do samego miasta. W powiecie królewieckim powstała m.in. osada Polnisch Werder, a jeszcze w XIX w. właścicielem wsi Rathshof był von Batocky, potomek od dawna tu osiadłej rodziny polskiej.

Aż do połowy XVII wieku liczba Polaków w Królewcu ciągle rosła. Z tego okresu na królewieckim Steindammie czyli Kamiennej Grobli, gdzie był przez wieki polski kościół ewangelicki, pochodziły nazwy: "Plac Polsko-Steindammski" i "Uliczka Polskiego Kaznodziei" przy tymże kościele, które przetrwały do 1889 roku. Ludność polska w Królewcu, liczącym w latach trzydziestych XVII w. ok. 30 000 mieszkańców, mogła sięgać aż 30%. Np. Polaków rzemieślników, a przede wszystkim czeladników, zaczęło być tak wielu w mieście, że w 1624 roku ustawy dla czeladzi Królewca wydano również w języku polskim. Teraz Polacy reprezentowani byli we wszystkich stanach miasta.

W wiekach XVI i XVII, które stanowiły okres największej ekspansji ludności polskiej w Królewcu, język polski, znany, jak już wspomniałem, wielu mieszkańcom miasta już w okresie krzyżackim, był teraz w powszechnym użyciu; chyba rzadko kto z tutejszych Niemców nie znał języka polskiego. Wydawca królewiecki Johann Daubmann w wydanym w 1558 roku słowniku polskim "Wokabularzu rozmaitych sentencji" stwierdził, że "w naszych stronach najpotrzebniejsze są dwa języki... niemiecki i polski"; do końca XVI w. ten słownik był wznawiany aż 8 razy! Podobne do Daubmanna zdanie na temat języka polskiego w Królewcu miał na początku XVII w. proboszcz polskiego kościoła ewangelickiego, który oświadczył, że "Język polski jest ważny dla wszystkich stanów miasta". Przy polskim kościele ewangelickim powstała po 1630 roku pierwsza polska szkoła w Królewcu, dla polskiej młodzieży z Tragheimu i Steindammu. Upomniał się o nią u władz kościelnych polski proboszcz Christoph Liebruder, rodem z Mazur. Pierwszym jej nauczycielem był Johannes Elberus. Uczyło się w niej do 100 dzieci. Od 1639 roku miała ona swój własny budynek, a w 1713 roku wybudowano dla niej nowe pomieszczenie. Poza polską szkołą parafialną istniały w Królewcu do pocz. XIX w. polskie szkółki prywatne, głównie w Knipawie. Działające na pocz. XVIII w. 3 szkółki polskie prowadzone przez Pawła Czahorskiego i Johanna Moellera kazał zamknąć król Fryderyk I. Jednak Polacy i propolscy mieszczanie nie dali za wygraną i wkrótce powstały szkółki polskie w Steindammie, Knipawie i Oberhaberbergu, jednak dla zamydlenia oczu władz pruskich pod nazwą "szkół ubogich"; zanikły one wszakże do 1756 roku. Na pocz. XIX w. było 8 szkółek prywatnych, jednak trudno dziś ustalić, na ile miały one charakter polski (Janusz Jasiński).

Po powstaniu państwa krzyżackiego tereny północnej części Prus Wschodnich, czyli dzisiejszego Obwodu Kaliningradzkiego, należały do erygowanej przez papieża Innocentego IV w 1243 roku diecezji samibijskiej, ze stolicą w Królewcu. Diecezja sambijska podlegała metropolii ryskiej. Katedra w Królewcu była do 1945 roku pod wezwaniem NMP i św. Wojciecha - głównego patrona Polski! Do czasów reformacji (rozpoczęła się w 1517 r.) całą ludność Królewca stanowili katolicy.

Po przejściu księcia Albrechta na luteranizm w 1525 roku, podobnie jak większość ludności niemieckiej Królewca także i tutejsi Polacy - w dużym stopniu pod naciskiem władcy - przyjęli to wyznanie (ewangelicyzm). W 1529 roku powstała polska parafia ewangelicka przy kościele św. Mikołaja, który był najstarszą świątynią królewiecką (z 1255 roku). Kościół ten, do czasu wybudowania nowego kościoła w tym samym miejscu w latach 1838-45, był nazywany "polskim kościołem" lub "polską kirchą". Jej pierwszym kaznodzieją polskim był Jan Wnorowius. W latach 1544-78 jej proboszczem był jeden z czołowych działaczy polskiej reformacji Jan Seklucjan. W 1613 roku na ewangelickim konsystorzu sambijskim (królewieckim) stwierdzono, że w ostatnich czasach polska społeczność ewangelicka bardzo się rozrosła i wciąż się powiększa. Rzeczywiście, polska ludność ewangelicka była tak liczna w mieście, że polscy kaznodzieje musieli głosić kazania dla Polaków także w kościele staromiejskim, w katedrze knipawskiej i w kościele św. Barbary w Lipniku. Aby temu sprostać w 1618 roku powołano dla polskiej parafii św. Mikołaja diakona do pomocy proboszczowi. W 1632 roku polska parafia ewangelicka w Królewcu miała 5000 dorosłych wiernych, a z dziećmi ok. 7000. Polski współczesny historyk Królewca Janusz Jasiński oblicza, że polscy ewangelicy stanowili wówczas ok. 25% ludności Królewca. Polska parafia ewangelicka św. Mikołaja jako taka przetrwała do 1880 roku, natomiast ostatnią mszę polską odprawiono tu w 1901 roku. Polska ludność ewangelicka w Królewcu, wyznająca tą samą religię co niemiecka ludność miasta, niestety łatwiej ulegała asymilacji. W polskiej parafii ewangelickiej pracowało w ciągu ok. 350 lat ogółem 16 proboszczów i 15 diakonów.

Oprócz polskich ewangelików była w mieście jeszcze jedna polska wspólnota protestancka - kalwini. Mieli tu oni od ok. połowy XVII wieku do 1818 roku własną polską reformowaną gminę wyznaniową. Najpierw w ramach wielonarodowej gminy reformowanej, a od 1701 roku samodzielną z początku przy kościele zamkowym (w pierwszym polskim nabożeństwie tu odprawionym uczestniczył król Fryderyk I). Polskie nabożeństwa były odprawiane do 1806 roku; kalwini prowadzili także od 1658 roku szkółkę polską. Pierwszym kaznodzieją odrębnej polskiej gminy reformowanej, w latach 1701-21, był znany teolog, wydawca i tłumacz Jerzy Rekuć, a jego następcą, pochodzący z Działdowa, Christoph Heinrich Karkettel (zm. 1752). Gmina królewiecka utrzymywała bliskie kontakty z kalwinami polskimi w Kiejdanach na Litwie. Także kalwini polscy, współżyjąc blisko z kalwinami niemieckimi, z biegiem lat się wynarodowili.

Po sekularyzacji diecezji sambijskiej w 1525 roku z powodu przejścia ludności na luteranizm, w Prusach Książęcych prawie w ogóle nie było katolików. Jednak pozostawanie Prus Książęcych jako lenna katolickiej Polski w latach 1525-1657 pociągnęło za sobą również i nieduży napływ Polaków-katolików do Prus, głównie do stołecznego Królewca. Ten fakt, jak i w późniejszym czasie nieliczne nawracania się na katolicyzm sprawiały, że potrzebna była zorganizowana opieka duchowa nad tymi katolikami. Mając poparcie króla polskiego Zygmunta III Wazy rozpoczęła się ona pod koniec XVI w. i koncentrowała się wokół wzniesionego w latach 1614-16 kościoła w Sackheimie. Kościół wzniesiono dzięki staraniom króla Zygmunta I i biskupa warmińskiego, Szymona Rudnickiego. Pierwszym jego proboszczem był ks. Jan Bylina. Przy kościele została założona w 1653 roku szkoła katolicka.

Opiekę duszpasterską sprawowali najpierw księża świeccy, a od 1651 roku polscy jezuici, którzy mieli tu dom zakonny, zależny do rezydencji w Reszlu na polskiej Warmii; w 1773 roku było w Królewcu 8 jezuitów polskich. W 1765-67 jezuici, z pomocą biskupa warmińskiego Adama Stanisława Grabowskiego, wznieśli w dzielnicy Sackheim nowy barokowy kościół, na miejscu starego, który się spalił. Przy szkole katolickiej, którą prowadzili polscy jezuici, działał teatr szkolny. Na placówce królewieckiej pracowało wielu znanych jezuitów i teologów polskich, jak np.: Tobiasz Arent (1646-1724), Jan Brictius (1654-1710), Marcin Brictius (1665-1727), Michał Kirstejn (1649-1705), Tomasz Klage (1598-1664), Antoni Schmit (1679-1723), Maciej Stempel (1621-1697), Andrzej Stibigt (1618-1669), Franciszek Szrubowski (1620-1680), Jan Tengis (1660-1714).

Nad katolikami Królewca i Prus Książęcych sprawowali pieczę królowie polscy, którym często uskarżano się, że "znoszą od protestantów gorsze prześladowanie niż chrześcijanie pod władzą bisurmańską" (muzułmańską). Np. w czasie Zielonych Świątek w 1656 roku, czyli podczas szwedzkiego Potopu, fanatycy ewangeliccy napadli na polski kościół katolicki i dokonali pogromu polskiej ludności katolickiej. Jednak elektor kazał winnych tego tumultu wyszukać i ukarać. Król pruski Fryderyk I chciał w 1720 roku usunąć jezuitów z Królewca. Dużo wrogości ze strony ewangelików doznali katolicy również w 1724 roku (w okresie sprawy toruńskiej).

Po likwidacji zakonu jezuitów w 1773/1780 opiekę duszpasterską nad katolikami w Królewcu przejęli niemieccy księża. Niektórzy z nich, jak np. ks. Juliusz Dinder (1830-1890) - proboszcz i dziekan królewiecki, znali język polski. Stąd ks. Dinder mógł zostać w 1886 roku, jednak tylko pod naciskiem władz pruskich, arcybiskupem i metropolitą gnieźnieńskim i poznańskim, czyli faktycznie prymasem Polski. Za czasów prusko-niemieckich w Królewcu osiedlali się, jednak nielicznie, polscy katolicy z Warmii i Pomorza. Do miasta w tym okresie trafiali niekiedy polscy księża, jako młodzi wikariusze. Np. przed I wojną światową był tu wikariuszem ks. Wojciech Mondry (1887-1969), który szczególną troską otaczał polskich robotników zatrudnionych w królewieckich zakładach przemysłowych. Często polskimi katolikami w Królewcu opiekowali się przyjeżdżający tu w różnych sprawach polscy księża z Warmii czy Powiśla. W Królewcu w 1939 roku były 4 parafie katolickie i w każdej jakiś odsetek parafian stanowili Polacy.

W latach 1617-1773 administratorami terenów byłej diecezji sambijskiej, a więc i Królewca, byli polscy biskupi warmińscy, stąd tytułowali się biskupami warmińsko-sambijskimi. Diecezję sambijską oficjalnie zlikwidował w 1821 roku papież Pius VII, a jej obszar został włączony do diecezji warmińskiej. Stąd aż do 1991 roku Obwód Kaliningradzki formalnie podlegał polskiemu biskupstwu warmińskiemu. Diecezja sambijska odrodziła się w 1992 roku - jako nowo utworzona przez "polskiego" papieża Jana Pawła II diecezja ełcka - ze znajdującej się na terytorium polskim części sambijskiej dotychczasowej diecezji warmińskiej. Wspomnieniem diecezji sambijskiej jest dziś sambijska kapituła kolegiacka przy jednej z konkatedr diecezji ełckiej - w Gołdapi. Sam jednak obszar Obwodu Kaliningradzkiego należy od 13 kwietnia 1991 roku do utworzonej w tymże roku administracji, a w 2002 roku katolickiej archidiecezji moskiewskiej, na czele której stoi Polak z Grodzieńszczyzny, arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz.

Po rezygnacji Polski z lenna pruskiego w 1657 roku, czyli po uzyskaniu przez Fryderyka Wilhelma I suwerenności dla Prus Książęcych, nastąpiło ich większe zbliżenie się do krajów niemieckich, głównie jednak Brandenburgii, przy jednoczesnym znacznym rozluźnieniu więzów Prus i Królewca z Polską. Jednak te więzy były ciągle silne, a polskość w Królewcu była jeszcze atrakcyjna i żywa przez następnych kilka pokoleń jego niemieckich mieszkańców. Znał język polski np. pierwszy monografista Królewca - Niemiec pochodzenia węgierskiego Ludwig von Baczko (1756-1827). Jeszcze pod koniec XVIII w. magistrat królewiecki stwierdzał oficjalnie, że duży odsetek ludności miasta mówi po polsku. Stąd aż do 1820 roku różne instytucje królewieckie, a przede wszystkim sądy i magistrat, zatrudniały z urzędu polskich tłumaczy. A po polsku mówił nie tylko plebs miejski, ale mieszczanie wszystkich stanów. Dlatego język polski wchodził do programu nauczania każdej średniej szkoły Królewca, łącznie z Collegium Fridericianum, gdzie wykładano go aż 4 razy tygodniowo, tak aby każdy abiturient znał go dobrze.

O sile polskiego żywiołu w Królewcu na przełomie XVIII i XIX w. i o tym, że językiem polskim posługiwali się mieszczanie wszystkich stanów, świadczy pośrednio subskrypcja na polskie wydanie książek Christiana G. Salzmanna "Sebastian Mądry" (1799) i "Konstantego ciekawa albo wiedzenia godna historia życia" (1800-1802), które przetłumaczył i wydał w Królewcu proboszcz tutejszego polskiego kościoła ewangelickiego Jerzy Olech. W przedpłacie nabyły te książki 504 osoby, z których aż 280 mieszkało w Królewcu. Spośród tych 280 nabywców z Królewca 112 było kupcami, 20 rzemieślnikami, 14 studentami, 7 urzędnikami i 1 wojskowym (Janusz Jasiński).

Na początku XIX w. języka polskiego w królewieckiej szkole staromiejskiej uczył się pochodzący z Mazur Krystyn Lach Szyrma (1790-1866), od 1811 roku mieszkający w Polsce literat, uczestnik Powstania Listopadowego 1830-31, a następnie działacz polityczny polskiej emigracji w Anglii. W 1819 roku odwiedził Królewiec i w liście wysłanym do przyjaciela w Polsce napisał: "Językiem polskim można być wszędzie w Królewcu zrozumiałym. Między kupcami wielu jest Polaków z pruskich prowincji, a kupcy Niemcy uczą się po polsku dla handlowych związków z Polską, albo przynajmniej mają między czeladnikami kogoś, kto ten język umie". Lach Szyrma zauważył jednak, że "Dawnymi czasy mowa polska nierównie więcej była uważana". Do podtrzymywania polskości w Królewcu zabrakło wolnej Polski.

Upadek Polski w 1795 roku zapoczątkował jawną antypolską politykę Prus, które przystąpiły teraz do szybkiej i bezwzględnej germanizacji wschodniopruskich Polaków poprzez odpowiednią politykę władz administracyjnych. Z samego Królewca w latach 1804-1843 wyszły liczne rozkazy i rozporządzenia, zmierzające do germanizacji wschodniopruskich Polaków; np. w 1837 roku sejm prowincjonalny w Królewcu uchwalił zupełne usunięcie języka polskiego z kościołów i szkół. Wszystkie te antypolskie pociągnięcia, jak i spowodowana przez to szybsza asymilacja ludności polskiej, przyczyniały się do zmniejszania się roli języka polskiego w życiu miasta i mieszczan królewieckich. W wydanej w 1841 roku "Małej encyklopedii polskiej" w haśle "Królewiec" czytamy, że język polski dawniej w Królewcu "pospolity", obecnie nie jest obcym jeszcze dla tych, "którzy z Litwą lub Królestwem Polskim w handlowych zostają stosunkach".

Kiedy Prusacy przystąpili do walki z polskością i językiem polskim w Prusach Wschodnich, wielki filozof niemiecki, profesor i rektor uniwersytetu królewieckiego Immanuel Kant (1724-1804), który stykał się z ludnością polską w Królewcu, odnosząc się do sprawy ich germanizacji powiedział, że zarówno w czasie nabożeństw, jak i w nauce szkolnej powinno się posługiwać językiem polskim, który najlepiej odpowiada właściwościom tego ludu. Niestety, władze pruskie udały, że nie dosłyszały wypowiedzi tego wielkiego uczonego.

Niemieccy demokraci królewieccy, wśród których było wielu przyjaciół Polaków i głosicieli odrodzenia państwa polskiego, na początku lat 60. XIX w. chcieli przyjść z pomocą zagrożonej polskości na Mazurach poprzez wydawanie w Królewcu dla nich polskiej gazety, której redaktorem miał zostać Wojciech Kętrzyński. Niestety, jego aresztowanie przez władze pruskie udaremniło te plany (J. Jasiński).

Tak więc od XIV w. i aż po wiek XX w Królewcu Polacy stanowili do 30% ogółu ludności miasta lub stanowili większą lub mniejszą kolonię, na którą składała się stała ludność tak wyznania ewangelickiego jak i katolickiego oraz przelotna młodzież - studenci Uniwersytetu Królewieckiego i agenci handlowi. Stały wzrost ludności polskiej w Królewcu musiał niepokoić króla pruskiego Fryderyka Wilhelma I, który w 1724 roku wydał zakaz osiedlania się Polaków w tym mieście oraz w północnej części Prus (dziś pokrywającej się z Obwodem Kaliningradzkim). Chodziło jednak raczej o duże osiedlanie się Polaków, gdyż przez cały okres historii niemieckiego Królewca aż do lat 30. XX wieku między tym miastem a ziemiami polskimi trwał naturalny przepływ ludności. Mieszkańcy Królewca osiedlali się na krótszy lub dłuższy czas czy na zawsze w Polsce, gdzie zazwyczaj ulegali polonizacji, a Polacy w Królewcu, gdzie z biegiem lat asymilowali się z niemiecką ludnością miasta. Ludność niemiecka Królewca była życzliwie ustosunkowana do Polaków, Polski i spraw polskich aż do powstania państwa niemieckiego w 1871 roku. Wówczas górę wziął szowinizm niemiecki.

Fryderykowi Wilhelmowi I, podobnie jak jego ojcu Fryderykowi I (który nakazał zamknięcie 3 polskich szkółek w Królewcu) nie chodziło tylko o powstrzymanie napływu Polaków do Królewca, ale także o zgermanizowanie Polaków tu mieszkających. Stąd od czasu jego panowania wzrosły pruskie, a potem niemieckie, naciski germanizacyjne na ludność polską. Np. w 1733 i 1742 roku skasowane zostały kazania polskie w luterańskich kościołach - staromiejskim i katedralnym. Od czasu upadku Polski w 1795 roku polskość w Królewcu była coraz bardziej tępiona. W 1808 roku skasowano w polskim kościele ewangelickim polski diakonat. Jak już wspomniałem, w 1837 roku nakazano usunięcie języka polskiego z kościołów i szkół (później jednak dozwolono na używanie języka polskiego w kościołach i przejściowo w szkołach). "Kulturkampf" (1871-78) kanclerza Bismarcka zadał niemalże śmiertelny cios polskości w Królewcu. Polski historyk Wojciech Kętrzyński, który odwiedził Królewiec w 1876 roku, pisał o pustawym polskim kościele ewangelickim, gdyż niewiele osób miało odwagę wówczas demonstrować swe polskie pochodzenie. W 1880 roku zlikwidowano polską parafię ewangelicką w Królewcu. Jedynie raz w miesiącu w kościele św. Mikołaja odprawiano nabożeństwo polskie dla żołnierzy pochodzących z Mazur. Jednak i to zostało zlikwidowane w 1901 roku w ramach walki z polskością w Królewcu.

Nie znaczy to, że w 1880 roku czy na początku XX w. nie było już Polaków w Królewcu. Byli - tak ewangelicy jak i katolicy. Ilu? Zapewne 1500-2000 osób (w 1880 roku Królewiec miał 126 500 mieszkańców, jednak władze niemieckie nie podały ilu spośród nich przyznawało się jeszcze do polskości). Spis powszechny ludności przeprowadzony w 1925 roku wykazał zaledwie 616 Polaków w Królewcu i 105 w powiecie królewieckim. Były to osoby, które miały odwagę przyznać się do polskości w kraju, w którym polakożerstwo stało się chlebem powszednim.

Wróćmy jeszcze do XVII, XVIII i XIX wieku, do wydarzeń, które miały duże znaczenie w historii Polaków w Królewcu.

Tylko jeden król polski odwiedził Królewiec podczas jego lennej przynależności do Polski. Był to Władysław IV. 14 lipca 1635 roku król przybył do Królewca na czele 2000 żołnierzy i zamieszkał na zamku, gdzie m.in. odebrał przysięgę od wszystkich urzędników na wierność sobie, Rzeczypospolitej i elektorowi. Króla ugościło miasto z wielką pompą. M.in. na jego cześć profesorowie i studenci uniwersytetu wystawili, w domu burmistrza Knipawy Jana Schimmelpfenniga, w obecności króla operę "Cleomedes, der allerwertheste lobwuerdigste trewe Hirt der Krohn Polen", skomponowaną przez Henryka Alberta do słów wybitnego poety królewieckiego Simona Dacha. Opuszczając po tygodniu Królewiec król pozostawił tu swego namiestnika na czas wojny (Polska była wówczas w stanie wojny ze Szwecją) w osobie Jerzego Ossolińskiego, późniejszego słynnego kanclerza. Władysław IV odwiedził Królewiec ponownie 17 lutego 1636 roku, zatrzymując się tym razem w domu mieszczanina von Mollena w Knipawie, aby tym wyrazić swoje podziękowanie za propolskie stanowisko mieszczaństwa królewieckiego.

W okresie wojen w Polsce w Królewcu szukało schronienia szereg osobistości polskich. Miało to miejsce po agresji Szwecji i Rosji (Moskwy) na Polskę w 1655 roku, podczas wojny północnej 1700-21 i wojny o tron polski 1733-35. Przed Moskalami w 1655 roku schronił się w Królewcu m.in. biskup wileński Jerzy Tyszkiewicz, który zmarł tu w 1656 roku, podskarbi (później hetman polny, zwycięzca spod Prostek 1656) Wincenty Gosiewski oraz profesorowie Akademii Wileńskiej. Natomiast przed Szwedami szukało schronienia w Królewcu w 1655 roku wielu bogatych mieszczan warszawskich.

Elektor pruski Fryderyk Wilhelm, zdradziwszy Polskę przez zawarcie traktatu ze Szwedami 17 stycznia 1656 roku, wydał rozkaz, aby wszyscy uchodźcy opuścili miasto w przeciągu 5 tygodni, albo przysięgli mu wierność. Polacy chcąc nie chcąc opuścili miasto, bo tego chciał elektor. Ale nie ludność Królewca; Stany Pruskie (sejm) afiszowały jawnie swój polonofilizm. Przebywający wówczas w Królewcu poseł francuski de Lumbres raportował do Paryża, że mieszkańcy Królewca i Stany Pruskie "nie chcą zrywać z Polską" (W. Sobieski, j.w.).

Podczas wojny północnej 1700-21 i wojny o tron polski 1733-36 Królewiec stał się centrum działania polskiej emigracji politycznej. Przebywał tu na wygnaniu w 1705 roku m.in. biskup warmiński i kanclerz wielki koronny Andrzej Chryzostom Załuski. Najdłużej w Królewcu, bo prawie dwa lata (1734-36), przebywał król polski Stanisław Leszczyński. Król, podczas zbrojnego zajęcia Gdańska przez wojska rosyjskie, uciekł na łodzi do Królewca wraz z szeregiem dygnitarzy państwowych i popleczników. Król polski był tu gościem króla pruskiego, bowiem Fryderyk Wilhelm I rozważał z punktu widzenia interesów pruskich możliwość interwencji na rzecz Leszczyńskiego. Król polski, jako człowiek, interesował przebywającego wówczas w Królewcu syna Fryderyka Wilhelma I - Fryderyka (później znanego jako Fryderyk Wielki) i wywarł na nim duże wrażenie. "Razem modnie filozofowali, a jeszcze po latach wymienili parę ciepłych listów. W 1752 r. Fryderyk, już wtedy najgłośniejszy władca w Europie, pisał, że zawsze pamięta rozmowy z królem Stanisławem z królewieckiej epoki" (Stanisław Salmonowicz "Fryderyk II" Wrocław 1985).

Z kolei wiek XIX był świadkiem ruchów ludności polskiej w Królewcu, spowodowanych ponownie wydarzeniami na terenach przedrozbiorowej Polski (Królestwie Polskim i Litwie), a jednocześnie dużego zaangażowania tamtejszych Polaków na rzecz spraw polskich.

Napływ Polaków do stolicy Prus Wschodnich w XIX w. zapoczątkowały wojny napoleońskie; przybyło tu trochę cywilnej ludności polskiej, a w 1812 roku w składzie francuskiego korpusu marszałka Jaquesa E.J. Macdonalda były także oddziały polskie, jak np. 10 pułk piechoty, dowodzony przez Henryka Ignacego Kamieńskiego, generała wojsk polskich w okresie Powstania Listopadowego 1830-31. Stąd poszły one na Moskwę. Polacy byli również w prawie każdym pułku pruskim. W mieście znowu wszędzie słychać było mowę polską. Podczas odwrotu z Moskwy w Królewcu w 1813 roku zmarł pułkownik Paweł Fądzieliński, dowódca polskiego 1 pułku piechoty nadwiślańskiej.

Potem było Powstanie Listopadowe 1830-31 w zaborze rosyjskim. 13 lipca 1831 roku granicę wschodniopruską przekroczyły oddziały polskie pod dowództwem gen. Antoniego Giełguda. Rozbrojonych Polaków internowano w obozach na Sambii, w najbliższym rejonie Królewca (m.in. przebywał w nich poeta Wincenty Pol) i w Piławie, gdzie przebywali przez kilka miesięcy. Niektórzy pozostali w Królewcu, jak np. Alfred Bentkowski, który w 1836 roku uzyskał doktorat na Albertynie, Józef Bohdan Dziekoński, Bronisław Trentowski czy Teodor Tripplin.

Stosunkowo dużo Polaków osiedliło się w Królewcu w latach 40. XIX w. To głównie oni przyczynili się do tego, że Królewiec stał się prężnym ośrodkiem polskiej myśli niepodległościowej. Znalazło się tu wielu działaczy polskich organizacji wyzwoleńczych, m.in. paryskiego Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. Polska działalność wyzwoleńcza rozwijała się głównie wśród studentów uniwersytetu i doprowadziła do powstania w mieście i działania w latach 1843-46 konspiracji polskiej. Jej członkami byli nie tylko studenci Albertyny, ale także rzemieślnicy i osoby różnych zawodów.

Z inicjatywą założenia kółka polskiego czy towarzystwa naukowego wystąpił w 1843 roku przybyły z Warszawy Kazimierz Błociszewski. W powstałym kółku czytano gazety i książki - przeważnie demokratyczne - oraz dyskutowano o sytuacji politycznej Polski i o potrzebie nowego zrywu zbrojnego przeciw zaborcy rosyjskiemu. Myśl tę coraz bardziej rozwijał przybyły z Warszawy w 1844 roku emisariusz Hipolit Cukrowicz, a po jego wyjeździe do Paryża student teologii Aleksander Kawelmacher. To on przyczynił się do przekształcenia kółka w sprzysiężenie rewolucyjne, liczące ok. 30 osób. Nawiązano kontakt z konspiracją polską w Grodzieńskiem i z konspiratorem poznańskim Michałem Słomczewskim. Na początku 1845 roku przybył do Królewca znany rewolucjonista poznański Onufry Skarżyński na rozmowy z Julianem Tronanowskim (student prawa). W tym samym roku przybył tu z Chełmna nad Wisłą Erazm Niesiołowski (zapisał się na wydział prawa), aby wśród tutejszych Mazurów budzić polską świadomość narodową i nawiązać kontakt z polskimi studentami z Królestwa Polskiego. Działacze królewieccy (m.in. Florian Ceynowa, Julian Klaczko, Cyriak Akord, Dominik Chodakowski, August Karasiński, Paweł Korab-Doliński, Aleksander Szyszyłowicz, Mikołaj Klawitter) nawiązali łączność ze spiskowcami na Mazurach i w Wilnie. 10 lutego 1846 roku przybył do Królewca oficer z Powstania Listopadowego Teofil Magdziński, którego Ludwik Mieroszewski mianował dowódcą sił powstańczych na Żmudzi. Zapowiedział on wybuch powstania na 21 lutego. Zanim doszło do wybuchu powstania sprzysiężenie królewieckie rozbiła pruska policja i rosyjska straż graniczna. Sprzysiężenie dostarczyło kadr przywódczych innym polskim przedsięwzięciom rewolucyjnym.

Rewolucja w krajach niemieckich w 1848 roku w Królewcu przybrała najbardziej propolski charakter. W kwietniu 1848 roku powstał tu Komitet Przyjaciół Polski z Karlem Passarge i Juliusem Pisanskim na czele, który w odezwie do mieszkańców miasta wzywał do utworzenia ochotniczej formacji wojskowej, mającej na celu przyjście z pomocą ujarzmionej Polsce. Do tego planowanego legionu zgłosiło się ok. 540 Polaków z Królewca obok ochotników niemieckich. Wieść o krwawych starciach polsko-niemieckich w Wielkopolsce ostudziła propolskie sympatie u wielu królewiecczan, ale ich nie przekreśliła. Wolności dla Polaków ciągle domagał się królewiecki Klub Demokratyczny, a na łamach "Neue Koenigsberger Zeituing" walczył o honor Niemców Ferdynand Gregorovius, wielki przyjaciel Polski.

Następnie było Powstanie Styczniowe 1863-64, także w zaborze rosyjskim, w którym Królewiec miał swój udział. Już w 1862 roku została tu założona spółka handlowa Braci Chotomskich i Koronowicza, sprowadzająca broń dla dalszego jej przerzutu do Polski; potem broń do Polski wysyłały również królewieckie firmy Józefa Gościckiego i Fryderyka Johanshona - wielkiego patrioty polskiego. Wielu Polaków - mieszkańców Królewca, polskich emigrantów i konspiratorów z Polski oraz prawie wszystkich polskich studentów Albertyny wciągnięto do akcji na rzecz spraw polskich. Wspierało ich wielu Niemców z Towarzystwem Przyjaciół Konstytucji, z którym utrzymywał kontakt Wojciech Kętrzyński, później dyrektor Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Lwowie. Z początku działalnością tą kierował przybyły z Warszawy agent, Józef Demontowicz, którego wspomagał Leon Martwell. Po wybuchu powstania w styczniu 1863 roku komisarzem polskiego Rządu Narodowego w Królewcu został Jan Roehr, którego w maju zastąpił dr Kazimierz Szulc; uczynił on z Królewca bardzo aktywne centrum powstańczej działalności w Prusach Wschodnich. Tajna organizacja powstańcza działała m.in. wśród polskich studentów uniwersytetu królewieckiego. Z ramienia grupy studenckiej Wojciech Kętrzyński przewiózł w czerwcu 1863 roku tajne papiery do Wilna. Zagrożonego aresztowaniem Szulca zastąpił lekarz Piotr Drzewiecki, od jesieni 1863 roku naczelnik Agentury Prus Wschodnich. Wówczas wydawano w Królewcu konspiracyjne pismo powstańcze "Głos z Litwy", z którym współpracował Józef Ignacy Kraszewski; pismo przerzucano do Polski, głównie do Warszawy. W styczniu 1864 roku Drzewickiego zastąpił Stanisław Richter. Powstańcy otrzymali z Królewca masę broni.

W latach 70. i 80. XIX w. działało w Królewcu Kółko Towarzyskie Polskie, a potem inne organizacje polskie. Do I wojny światowej w Królewcu rozwijało się względnie swobodnie polskie życie narodowo-kulturalne (E. Gigilewicz).

Nie brakło Polaków w królewieckiej Radzie Robotniczo-Żołnierskiej powstałej po upadku cesarstwa niemieckiego w 1918 roku; jej członkiem był m.in. Dawid Burski, w wolnej Polsce senator RP.

Nie ulega wątpliwości, że ludność Królewca i północnej części Prus Wschodnich do 1945 roku stanowili nie tylko etniczni Niemcy, ale również w dużym stopniu zgermanizowani Polacy. Np. w latach 60. XIX w. inspektorem policji kryminalnej w Królewcu był Joseph Jagielski, natomiast w drugiej dekadzie XX w. nad prezydentem Królewca był Adolf von Batocki, a nadburmistrzem miasta (1918-19), a następnie komisarzem Rzeszy w Królewcu (1919-20) był Albert Borowski, przewodniczący królewieckiej socjaldemokracji (SPD). Podczas wrzenia rewolucyjnego w Niemczech 1918-19 dowódcą marynarzy w królewieckiej Radzie Żołnierskiej i Robotniczej był niejaki Sadowski. Wszyscy oni byli na pewno polskiego pochodzenia.

W listopadzie 1918 roku Niemcy razem z Austrią przegrały wojnę (I wojna światowa 1914-18) i jednocześnie odrodziło się państwo polskie. W Prusach Wschodnich mieszkało dużo Polaków, a na Mazurach i Powiślu miał odbyć się plebiscyt, w którym ludność miała się wypowiedzieć, czy chce należeć do Polski czy Niemiec. Stąd polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych otworzyło w Królewcu w styczniu 1920 roku konsulat, którym kierował T. Tchórznicki. Placówkę tę w kwietniu 1920 roku przekształcono na konsulat generalny, którym kierowali następnie konsulowie generalni: Stanisław Srokowski IV 1920 - XI 1921, Eugeniusz Rozwadowski XI 1921- XI 1922, Zygmunt Merdinger XI 1922 - II 1927, konsul Roman A. Staniewicz III 1927 - VII 1929, Kazimierz Papee VIII 1929 - II 1932, wicekonsul Stanisław Głuski II 1932 - II 1933, Konstanty Jeleński V 1933 - II 1935, Mieczysław Marchlewski III 1935 - III 1936, Roland Więckowski IV-XI 1936 i Jerzy Warchałowski XII 1936 - 1 IX 1939. Konsulat Generalny RP w Królewcu działał na terenie regencji (województwa) królewieckiej i gąbińskiej oraz koordynował działalność innych konsulatów polskich w Prusach Wschodnich. Okazywał dużą pomoc tamtejszym Polakom. Ponadto placówka ta, do 1938 roku, śledziła wszelkie przejawy życia politycznego i gospodarczego na Litwie, z którą Polska nawiązała stosunki dyplomatyczne dopiero w 1938 roku ("Inwentarze akt konsulatów polskich w Niemczech 1918-1939" Opole 1983).

Antypolska polityka Prus i Niemiec doszła do zenitu w Republice Weimarskiej (1919-33), a szczególnie w okresie Niemiec hitlerowskich czyli III Rzeszy (1933-45). Niemcy nie mogli przeboleć klęski, poniesionej w I wojnie światowej, odrodzenia się państwa polskiego w listopadzie 1918 roku i utraty na rzecz Polski Pomorza Gdańskiego, Wielkopolski i części Śląska. Były polski konsul w Królewcu Stanisław Srokowski pisał: "...dziś tak sprawy stoją, że trzeba nie byle jakiej śmiałości, aby w ogóle w Królewcu nie już polskim, ale jakimkolwiek innym językiem obcym posługiwać się swobodnie w rozmowie na ulicy, kawiarni lub restauracji." ("Prusy Wschodnie. Kraj i ludzie" Warszawa 1929).

Natomiast pod rządami hitlerowców znacznie ograniczono polską działalność narodową w Prusach Wschodnich, czyli także i w Królewcu. Np. w lutym 1936 roku Sąd Pracy w Królewcu pozbawił dożywotnio prawa wykonywania zawodu dziennikarskiego w Rzeszy znanego dziennikarza polskiego z Prus Wschodnich (Olsztyn) Wacława Jankowskiego. Hitlerowcy rozprowadzali również wśród Polaków w Królewcu wydawane przez siebie w latach 1933-39 czasopismo w języku i duchu niemieckim dla Mazurów "Masuricher Volksfreund". W okresie hitlerowskim w Królewcu działał jedynie oddział Związku Polaków w Niemczech, oddział Związku Akademików Polskich w Niemczech i Bursa Akademicka dla 12 studentów polskich na Uniwersytecie Królewieckim. Znanym działaczem polonijnym w Królewcu był student ekonomii Wojciech Wawrzynek, od 1937 roku prezes Związku Akademików Polskich w Niemczech. Konsul RP w Królewcu szacował ówczesną aktywną Polonię królewiecką na ok. 170 osób.

1 września 1939 roku hitlerowskie Niemcy napadły na Polskę. Dzień ten stał się jednocześnie cezurą w dziejach Polaków w Królewcu - momentem rozgraniczającym 650-letni okres życia Polaków w Królewcu jako wolnych ludzi od okresu gehenny - zniewolenia i często fizycznej zagłady Polaków przez hitlerowców do kwietnia 1945 roku, a następnie nietolerancji wobec tutejszych Polaków przez władze Związku Sowieckiego w latach 1945-1991.

W dniu wybuchu wojny Niemcy, wbrew umowom międzynarodowym, opanowali polski Konsulat Generalny w Królewcu, aresztując i więziąc przez całą wojnę konsula generalnego Jerzego Warchałowskiego i wszystkich pracowników konsulatu; attache kulturalny, Witold Winiarski, zginął w obozie koncentracyjnym w Działdowie w 1941 roku.

Napad Niemiec na Polskę 1 września 1939 roku i niemiecka polityka wobec narodu polskiego spowodowały nie tylko zniszczenie polskiej działalności w Królewcu, ale również fizyczne tępienie wszystkich ludzi związanych z tą działalnością. Do specjalnie utworzonego obozu w Hohenbruch koło Królewca już od września 1939 roku zesłano działaczy i obywateli polskich m.in. z Królewca. Wielu Polaków uwięziono również w królewieckim więzieniu lub w znajdującym się na terenie Królewca podobozie obozu koncentracyjnego w Stutthofie (po 1945 r. w Polsce - Sztutowo). Okrutnie rozprawili się hitlerowcy z polskimi studentami Uniwersytetu Królewieckiego; większość z nich zginęła w obozach koncentracyjnych. Natomiast pochodzącego z Warmii, ale poczuwającego się do polskości Alfonsa Żurawskiego od razu skazano na śmieć za rzekomą zdradę stanu (zdradę państwa i narodu niemieckiego)!

Po podboju i okupacji Polski do końca 1944 roku hitlerowcy przywieźli do Prus Wschodnich do niewolniczej pracy 230 000 młodych ludzi z okupowanej Europy, z których chyba większość stanowili Polacy. Wiele tysięcy Polaków pracowało w zakładach przemysłowych Królewca. Z rozkazu gaulaitera Prus Wschodnich Ericha Kocha musieli nosić żółte opaski na ramieniu, a za jednego zabitego Niemca karano śmiercią od 10 do 20 polskich zakładników. W latach 1939-45 Królewiec stał się dużym cmentarzem polskim. Jego ziemia jest przesiąknięta polską krwią. Potwierdzają to wydane w Niemczech w 1973 roku wstrząsające wspomnienia katolickiego proboszcza a zarazem kapelana więziennego w Królewcu w latach wojny, ks. Alberta Mayera, który był światkiem śmierci bardzo wielu Polaków, karanych śmiercią nawet za handel żywnością, jak również wydana w Olsztynie w 1985 roku książka "Ze znakiem "P". Relacje i wspomnienia z robót przymusowych w Prusach Wschodnich w latach II wojny światowej". Za swe zbrodnie popełnione na narodzie polskim ostatni gaulaiter Prus Wschodnich Erich Koch został w 1959 roku skazany przez sąd polski na karę śmierci, ale zmarł w więzieniu barczewskim w 1987 roku. Podczas wojny wywiad Armii Krajowej (AK) miał na terenie Niemiec (pod ogólnym kryptonimem "Stragan") swoje placówki, m.in. bardzo ważną w Królewcu.

10 kwietnia 1945 roku Królewiec zdobyła Armia Czerwona. Miasta, zamienionego w twierdzę, bronił polakożerca, gen. Otto Lasch - urodzony na Górnym Śląsku uczestnik hitlerowskiej agresji na Polskę we wrześniu 1939 roku, a miał zdobyć je inny polakożerca, gen. Iwan Czerniachowski, który w lipcu 1944 roku wbrew umowie podstępnie aresztował i zesłał do obozów na Sybir 6000 żołnierzy wileńskiej Armii Krajowej, chociaż wspólnie z nią zdobywał Wilno. Po śmierci gen. Czerniachowskiego miasto zdobył, jako dowódca III Frontu Białoruskiego, marszałek Aleksander Wasilewski, który pochodził z polskiej Białostocczyzny (po rewolucji bolszewickiej 1917 r. pozostał w Rosji i uległ sowietyzacji).

Z początku Armia Czerwona nie rozróżniała, czy nie chciała rozróżniać, w Królewcu Polaków od Niemców, dopuszczając się licznych gwałtów na ludności polskiej. Np. w więzieniu królewieckim Niemcy więzili masę Polaków. Był tam więziony m.in. członek polskiego ruchu oporu w okręgu białostockim Czesław Bohdan Małaszewski. Po zajęciu Królewca przez wojska sowieckie został on wywieziony wraz ze wszystkimi pozostałymi przy życiu w głąb ZSRR ("Słowo Powszechne" Lista zaginionych Nr 708, Warszawa 1992).

W zajętym przez Armię Czerwoną mieście było kilkanaście tysięcy Polaków - do wyzwolenia niewolników niemieckich, którzy kierując się elementarną racją stanu państwa polskiego, czyli wierząc w to, że miasto wraz z całymi Prusami Wschodnimi będzie polskie, utworzyli w Królewcu polską Radę Miejską i polską Straż Obywatelską (Grzegorz Górny "Powrót do Królewca" Życie Warszawy 28-29.12.1991). Zaczęli tu przybywać także polscy osadnicy z centralnej Polski. Niestety, Królewiec nie miał być polski. Po kilku tygodniach „polskich” rządów w mieście wszyscy Polscy dostali nakaz opuszczenia miasta i udania się do pojałtańskiej Polski. Niestety, nie do wszystkich Polaków dotarło to polecenie.

Królewiec z woli Stalina miał się stać miastem rosyjskim. Możliwe, że aby pokazać Polakom kto jest panem miasta, sowieci zburzyli ocalałe z pożogi wojennej duże popiersie... Mikołaja Kopernika! (J. Jasiński). Po prawie rocznej administracji wojskowej, w kwietniu 1946 roku, Królewiec wraz z regionem został częścią sowieckiej Rosji. Z rosyjskiej części Prus Wschodnich utworzono obwód, którego centrum administracyjnym został Królewiec-Koenigsberg, któremu zmieniono nazwę na Kaliningrad - na cześć działacza bolszewickiego Michaiła I. Kalinina (1875-1946). Do miasta zaczęła napływać ludność z innych rejonów ZSRR, głównie Rosjanie (78% przybyszów) z okolic Smoleńska, Tweru (Kalinina) i Pskowa. Pozostałe 22% ludności to zlepek różnych narodowości Związku Sowieckiego, głównie jednak Ukraińcy i Białorusini. W 1956 roku Kaliningrad miał 188 000 mieszkańców (w 1939 r. 380 000), a w 1992 roku około 400 000 mieszkańców (cały obwód miał wówczas ok. 875 000 mieszkańców.

Obwód Kaliningradzki był w zasadzie zamknięty dla Polaków, z powodu jego przekształcenia przez Stalina w wielką bazę wojskowo-morską (w samym Królewcu stacjonowało zawsze ok. 30 000 żołnierzy), chociaż Polska Republika Ludowa (PRL) była państwem satelickim Związku Sowieckiego. Nie było żadnego przejścia granicznego - ani kołowego, ani kolejowego. Jak na ironię losu w Królewcu/Kaliningradzie wzniesiono w 1980 roku udany i jedyny w całym byłym Związku Sowieckim Pomnik Przyjaźni Radziecko-Polskiej, a trochę później okazały gmach restauracji "Olsztyn". W mieście są także ulice: Kopernika i Białostocka. W latach 80. odbyło się w Królewcu kilka wystaw sztuki polskiej, a harcerze polscy mogli kilka razy rozbijać obozy nad sambijskim Bałtykiem. Te pierwsze kontakty między Polską a Królewcem, a właściwie między Królewcem a Olsztynem i Elblągiem stanowiły pierwszą wyrwę w narzuconym krajowi statusie zamkniętej strefy specjalnej (Andrzej Kempfi "Miasto nad Pregołą" Kraj Rad 18.11.1990).

Wśród osadników przybywających tu z Rosji i innych rejonów Związku Sowieckiego nie zabrakło również i Polaków. Ci, którzy przybyli tu w latach 40. i 50. XX wieku pochodzili głównie z Wileńszczyzny – dzisiaj litewskiej lub białoruskiej. Przybyło tu także trochę Polaków z Ukrainy i Rosji, a pod koniec lat 80. i w latach 90. trochę Polaków z Kazachstanu. Przyciągnęła ich tu chęć mieszkania blisko Polski. Rosyjskie oficjalne dane z 1993 roku podały, że w Obwodzie Kaliningradzkim mieszkało wówczas 5000 Polaków, z czego ponad 3200 w samym Królewcu. Przypuszczano jednak, że liczba osób polskiego pochodzenia może wahać się w granicach 15-20 tysięcy, ponieważ znaczna część z nich po przyjeździe tutaj w obawie przed represjami nie przyznawała się i nie przyznaje do polskości, nawet jeśli związani są dzisiaj z polskim życiem organizacyjnym czy kościelnym. Poza tym są to ludzie w dużym odsetku już mocno zrusyfikowani. Niektórzy Polacy królewieccy ze „starej gwardii” wybili się zawodowo czy społecznie. Np. Kazimierz Ławrynowicz (1940-2002) był profesorem matematyki na Uniwersytecie Królewieckim i autorem historii tego uniwersytetu w języku rosyjskim.

Według danych Kaliningradzkiego Obwodowego Urzędu Statystycznego na terenie Obwodu Kaliningradzkiego zamieszkuje dzisiaj ok. 4,5 tys. osób narodowości polskiej. Nieoficjalne dane pochodzące z parafii katolickich w całym obwodzie podają liczbę 10,5 tys. osób przyznających się do polskich korzeni. Tutejsza społeczność polska jest zróżnicowana pod względem pochodzenia, poczucia przynależności narodowej, a zwłaszcza znajomości języka. Np. nieliczną grupę stanowią wśród tutejszych Polaków ci, którzy przybyli na te ziemie po ich zajęciu przez Armię Czerwoną w 1945 roku w przekonaniu, że będzie tu województwo królewieckie i jesienią 1945 r. okazało się, że mieszkają po rosyjskiej stronie granicy. Do 1991 roku polskość źle widziana i przez to bardzo często ukrywana i pozbawiona jakiegokolwiek rozwoju. Dopiero upadek Związku Sowieckiego w 1991 roku dał tamtejszym Polakom możność organizowania się. Pierwszą instytucją polską była założona w 1991 roku parafia katolicka p.w. św. Wojciecha w Królewcu, której duszpasterzem został przybyły z diecezji szczecińskiej ks. Jerzy Steckiewicz.

Początki pracy duszpasterskiej wśród polskich katolików w Królewcu były bardzo trudne. W warszawskim dzienniku "Słowo. Dziennik Katolicki" z 11-13 czerwca 1993 roku czytamy: "Oficjalnie ksiądz Jerzy jest proboszczem parafii św. Wojciecha. Ale Msze święte niedzielne odprawia pod gołym niebem, gdyż kościół św. Wojciecha przekazany został wspólnocie katolickiej jedynie na papierze. Pismo gubernatora obwodu Matoczkina z odpowiednim postanowieniem nie jest respektowane przez dotychczasowego użytkownika budynku kościelnego - Rosyjską Akademię Nauk, która wydzierżawiła budynek firmie handlowej Iszmiram. Cztery rozprawy sądowe nie doprowadziły jeszcze do wykwaterowania firmy. .." (Piotr Jendroszczyk "Królewiec - oto jest pytanie"). Podobnie sprawa się przedstawiała ze zwrotem kościoła św. Rodziny. To dwa kościoły katolickie, które oszczędziła zawierucha wojenna i ateistyczne państwo.

Trudności te nie osłabiały wiary u królewieckich Polaków. Przeciwnie, cieszyli się z prawa do oficjalnej możliwości bycia Polakami i katolikami. Biskup warmiński Edmund Pisz, który odwiedził polskich katolików w Królewcu zaraz po tym jak mogli już manifestować otwarcie swą polskość i wiarę wspominał: "Gdy 29 grudnia (1991 roku)... odprawiałem Mszę św. pod gołym niebem obok kościoła (św. Rodziny) zamienionego na salę koncertową, podziwiałem tłum wiernych, który śpiewał polskie kolędy, modlił się i mówił po polsku, nie mając żadnych książeczek do nabożeństwa. To było dla mnie ogromnym przeżyciem i dowodem, że mimo prześladowań, życie religijne w tych na ogół zdrowych moralnie rodzinnych trwało i przekazywane było następnym pokoleniom... " (Andrzej Taborski "W Królewcu przetrwała żywa wiara" Słowo 9.3.1992).

Dzisiaj w Królewcu są czynne dwa kościoły katolickie, które jurysdykcyjnie należą od 1991 roku do arcybiskupstwa moskiewskiego. Proboszczem parafii Św. Wojciecha Adalberta jest ks. Jerzy Steckiewicz. Pomagają mu w pracy duszpasterskiej polskie siostry nazaretanki, a przy parafii działa także Caritas. Powstał również oddział Kolegium Katolickiego im. Św. Tomasza z Akwinu (ok. 100 studentów), którego prefektem ds. nauczania został ks. dr Władysław Turek z Olsztyna.

Katolików polskich w Królewcu odwiedził szereg razy abp Tadeusz Kondrusiewicz z Moskwy oraz kilku biskupów z Polski, szczególnie w okresie pionierskim, m.in. biskup warmiński Edmund Piszcz i biskup elbląski Andrzej Śliwiński. Dużą pomoc tutejszym katolikom i Polakom okazuje od 1991 roku polska katolicka organizacja charytatywna Caritas, szczególnie jej oddział warmiński.

To Polacy związani z parafią św. Wojciecha zaczęli myśleć o założeniu polskiej organizacji, Domu Polskiego, szkoły i gazety polskiej. Dużą pomoc w realizowaniu tych przedsięwzięć okazywał i okazuje powstały w 1992 roku konsulat polski w Królewcu oraz Wspólnota Polska z Warszawy.

Jesienią 1992 roku w Królewcu (Kaliningradzie) powstała pierwsza polska organizacja - Wspólnota Kultury Polskiej Obwodu Kaliningradzkiego, która w 2004 roku miała ok. 300 członków. Jej założycielem był ks. Jerzy Steckiewicz, a pierwszym prezesem w latach 1992-2001 był Kleofas Ławrynowicz, zaś w październiku 2001 roku na czele organizacji stanął Michał Achramowicz, a do zarządu weszli Kleofas Ławrynowicz, Małgorzata Marszewa i Helena Rogaczykowa. W listopadzie 2003 roku prezesem Wspólnoty Kultury Polskiej w Królewcu została Helena (Elena) Rogaczykowa (wybrana ponownie w 2009 r.), a sama organizacja od czerwca 2004 roku nosi nową nazwę: Federacja Polaków. WKP w Kaliningradzie jest członkiem Kongresu Polaków w Rosji z siedzibą w Moskwie. Wspólnota zajmuje się propagowaniem wśród mieszkańców miasta i Obwodu bliskiej ich sercu kultury polskiej, nauczaniem języka polskiego, kultywowaniem polskich tradycji i obyczajów, w tym wielu kresowych. Federacja może pochwalić się wieloma osiągnięciami, w tym wydawaniem od listopada 1995 roku w nakładzie 500 egzemplarzy miesięcznika "Głos znad Pregoły", którego założycielem i redaktorem naczelnym do 2002 roku był prof. Kazimierz Ławrynowicz (istnieje również elektroniczna wersja pisma: www.glos-znad-pregoly.org , a obecnie Maria Ławrynowicz oraz zapoczątkowaniem nauczania języka polskiego w dwóch szkołach rosyjskich (nr 40 i nr 23) jako języka obcego. Zajęcia fakultatywne zapoczątkowali nauczyciele z Polski - Jerzy Sukow i Agnieszka Abramowicz oraz absolwentka polonistyki Uniwersytetu Kaliningradzkiego - Natalia Pałamarczuk. Dzisiaj język polski w Kaliningradzie nauczany jest fakultatywnie w gimnazjach Nr 22 i 40 oraz szkole średniej Nr 12 i w liceum Nr 23. Poza tym punkty nauczania języka polskiego organizuje i prowadzi współpracujące z Konsulatem RP Wschodnioeuropejskie Centrum Lingwistyczne w Kaliningradzie na Uniwersytecie im. I. Kanta w Kaliningradzie. Aktualnie jego studenci prowadzą kursy języka polskiego w pomieszczeniach parafii pw. Św. Adalberta (Wojciecha), w Centrum Biznesu, w Centrum Konferencyjnym „Wioska Rybacka”, w pomieszczeniach Biblioteki Miejskiej w Kaliningradzie, a poza tym w Bałtijsku, Znamieńsku, Czerniachowsku i Polesku. O rosnącym zainteresowaniu nauką języka polskiego świadczy sukces kursów językowych zorganizowanych przez prywatne Centrum Kultury Polskiej P. Tomasza Omańskiego. Słuchaczami lektoratów języka polskiego jest głównie młodzież przygotowująca się do studiów w polskich uczelniach.

Przy Wspólnocie Kultury Polskiej działa 20-osobowy polski dziecięcy zespół ludowy "Bałtycki Bursztyn" pod kierunkiem Swietłany Siwołobowej-Potockiej i 25-osobowy chór pod kierunkiem Heleny Rogaczykowej. Telewizja królewiecka (rosyjska) odbiera też 2 programy polskie.

Niestety, Wspólnota Kultury Polskiej nie ma dotychczas własnej siedziby, stąd wiele imprez kulturalnych, zwłaszcza z okazji świąt narodowych, organizuje w pomieszczeniach biblioteki przy parafii katolickiej oraz w budynku Konsulatu Generalnego RP.

Poza Wspólnotą Kultury Polskiej Obwodu Kaliningradzkiego działa także Autonomia Polaków "POLONIA", która również zajmuje się nauczaniem języka polskiego, literatury, historii Polski oraz kultury wśród dzieci i dorosłych. Prowadzi sobotnią szkołę polonijną, dwa zespoły teatralne w języku polskim (dzieci i dorośli), zespół taneczny, zespół wokalny. Prezentujemy także polską kulturę na terenie całego regionu. Przy „Polonii” działa Stowarzyszenie Nauczycieli Polonijnych "Otwarta Książka".

Lokalne organizacje polonijne istnieją w miastach obwodu kaliningradzkiego: Oziersku, Czerniachowsku, Gusiewie i Bałtycku. Środowisko polskie w Oziersku otrzymało w maju 2000 roku swoją własną siedzibę, Dom Polski zakupiony ze środków Senatu RP i wyremontowany siłami własnymi. Od 2010 roku prowadzony jest kurs języka polskiego dla Polaków zamieszkałych w Oziersku. Od kilku lat w Szkole Nr 6 w Czerniachowsku funkcjonuje nowoczesna pracownia języka polskiego stanowiąca siedzibę Stowarzyszenia Dom Polski im. F. Chopina. Od roku 2010 język polski w ramach zajęć fakultatywnych nauczany jest również w szkole średniej Nr 1 w Czerniachowsku.

Rozwija się współpraca gospodarcza Królewca i Obwodu Kaliningradzkiego z Polską. Już w 1992 roku było w Królewcu 118 polskich spółek "joint ventures". Obwód importuje dużo żywności z Polski. Akademia Medyczna w Gdańsku współpracuje z wyższą szkołą medyczną w Królewcu. Polskie promy utrzymują łączność z Królewcem. Jaka jest przyszłość Polaków w Królewcu? Zapewne raczej niewesoła, biorąc pod uwagę nie najlepsze międzypaństwowe stosunki polsko-rosyjskie. Prawdopodobnie część aktywnych Polaków wyjedzie do Polski, a reszta wcześniej czy później ulegnie pełnej rusyfikacji. Powrócimy do okresu wyjściowego. Z tym że zamiast Prusów nad Pregołą siedzieć będą po wsze czasy Rosjanie.

Marian Kałuski
(Nr 103)

Wersja do druku

Lubomir - 30.09.17 22:00
Panie Janie, pesymizmem może napawać ten polski 'tumiwisizm'. To polskie: 'a co mnie to obchodzi!', 'niech rządzi nawet Lucyfer, byle mnie było dobrze!'. Jak jeszcze dołożymy pogardę młodych rodaków do języka polskiego i kultury dnia codziennego, to mogą być powody do zmartwień. Miejmy jednak nadzieję, że idzie pospolite przebudzenie Polaków...i Polek, bo i dziewczyny też nie są tutaj nic lepsze. W końcu w każdej epoce wszyscy narzekają na zły świat, a jakoś to wszystko się kręci. Życzę wiele optymizmu, Panu, ale i ...sobie. Pozdrawiam. Wydaje mi się, że Polacy na obczyźnie mają jednak większy szacunek do wszystkiego, co stanowi Polskę. Coś, co ma się na wyciągnięcie ręki, przestaje być widać cenne.

Jan Orawicz - 30.09.17 19:29
Panie Lubomirze, samo stwierdzanie,że mamy wolną Polskę,to jeszcze nie
wszystko! Musimy zauważyć,że urzędnicza kadra komunistyczna jeszcze nam
nie spłowiala! Z tego prostego powodu, mamy wiele czerwonych spadków -
dość dużego kalibru.Rząd unika kategorycznych posunięć w procesie przemian.
Z tego powodu, proces polskich przemian jest powolny! Oby nam się udało
odbudowanie Polski - bez przelewu krwi! Komuniści,co widać dążą do siłowego
rozwiązania ich dążeń do powrotu na ich dawne intratne ciepełka.Z tego
powodu, obecna sytuacja naszego kraju - wcale nie jest wesoła! Czart nie śpi!
No,ale w tym nadzieja,że ten Narod Pospolity, docenia wysiłki Rządu RP,który
na podstawowe ludzkie potrzeby, nie założył ciemnych okularów! To ludzie z
otwartymi oczętami zauważyli! I w tym nadzieja Katolickiej Prawicy przy sterach
RP.

Lubomir - 30.09.17 9:02
Ubolewam nad tym, że w Wolnej Polsce brak osób z urzędu, które chciałyby popularyzować historyczny i twórczy dorobek p. Mariana Kałuskiego. Niejednokrotnie pytałem w polskich bibliotekach i empikach, czy jest coś Mariana Kałuskiego. Niestety po przeszukaniu swoich zasobów, zawsze odpowiadano: 'Tego autora nie mamy nic!'. Ostatnio pytałem o 'Włochy - druga ojczyzna Polaków'. Nie zrobimy w Europie nowego Renesansu, bez wielkich ludzi pióra!. Europa wciąż karleje!. Ostatnio pomaga jej w tym m.in. Macron, ze swoimi ambitnymi opiekunkami - Brigitte i Angela.

Tomcat - 29.09.17 19:01
Witam i dziękuję za tak obszerne i szczegółowe opracowanie na temat polskości Królewca. Nie wiedziałem, że Polska wywarła aż tak wielki wpływ na oblicze Królewca. Bardzo cenna praca.

M. - 23.12.16 1:09
Czy są jakieś dokładniejsze informacje o Jozefie Gościckim?
Jest duża szansa ze to moj pra pra dziadek

Lubomir - 30.01.15 12:49
Może byłby jakiś głębszy sens w powołaniu Bursztynowej Unii Miast?. Do Unii mogłyby należeć nie tylko Gdańsk, Gdynia i Sopot, Władysławowo i Puck, ale również Królewiec, Jantarny i m.in. Połąga. Chyba każda forma budowania mostów jest dobra?. Może Bursztynowa Unia wypracowałaby jakieś pozytywne stanowisko np w sprawie odblokowania Cieśniny Pilawskiej, dla polskiej żeglugi morskiej?. Stolicą Unii mogłaby być Bursztynowa Brama Bałtyku - Gdańsk. Można byłoby również wprowadzić rotacyjność stolicy. Co cztery lata mogłoby przewodzić Unii inne z miast. Może warto ruszyć głową. Ponoć w rozumie leży niejeden miliard.

Wszystkich komentarzy: (6)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

28 Marca 1943 roku
Zmarł w Kaliforni Siergiej Rachmaninow, rosyjski kompozytor, pianista i dyrygent (ur. 1873)


28 Marca 1928 roku
Urodził się Zbigniew Brzeziński, doradca prezydenta USA Jimmiego Cartera ds. bezpieczeństwa narodowego


Zobacz więcej