Wtorek 23 Kwietnia 2024r. - 114 dz. roku,  Imieniny: Ilony, Jerzego, Wojciecha

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 26.12.13 - 21:07     Czytano: [1689]

Bóg się rodzi


Bóg się rodzi, lecą z nieba drony. Polowanie na ludzi nabrało rozmachu. Nie każdy podąża w kierunku Betlejem gdzie gwiazda świeci nad ubogą chatą.
Księżyc srebro zawiesił na stajenki dachu, a pastuszkowie padli na kolana. Jeszcze biedni witają zrodzonego Pana, jeszcze sporo w nich wiary i nadziei drzemie. Przychodzi Pan Jezus maleńki na ziemię, by głosić nowinę i zacierać waśnie.
Noc najcichsza się ściele na wysokim niebie, gwiazda wskazuje drogę do stajenki, a bezdomni pod mostem twardym snem usnęli. Do nich we śnie przychodzi Zbawiciel Maleńki, by w serca wlać nadzieję i dodać otuchy. Tylko sny mają piękne, życie z nich zakpiło, zmazało resztki radości z ich zgnębionych twarzy. Żaden z nich już nie wierzy, o niczym nie marzy, nawet cierpienie ulgi nie przynosi. Dachem nad głową niebo i przęsła stalowe, czasami kamienie sypią się na głowę gdy szyny zadzwonią kołami pociągu.

Wigilijna noc święta prószy białym puchem i echo powtarza urwane kolędy, uderzą dzwony głoszące nowinę i śpiew aniołów rozejdzie się wszędy. "Chwała na wysokości, a pokój na ziemi"
A gdzieś tam lecą z bombami stalowe pegazy, by śmiertelnika rzucić na kolana, by pokazać wyższość i władzę nad nimi. Świat zwariował i ład przewrócił do góry nogami i to, co boskie zdeptał i zniweczył.
To pieniądze ludziom tak dodają władzy i niewolnika uczynią z człowieka. Kto tak na prawdę na Jezusa czeka, zginanie kolan już dawno nie w modzie. Tak jak przed laty prześladują Pana i nie ma miejsca dla Niego w gospodzie. Historia jak zwykle znów kołem się toczy, Herod zabija dzieci w łonie matek, a cały świat milczy i przymyka oczy.
Z własnego domu emigrują młodzi, by umowy śmieciowe zostawić za sobą. Tylko emeryci wyjechać nie mogą, bo na Zachodzie nikt na nich nie czeka.
Tutaj maszynę chcą zrobić z człowieka, by z siebie dał wszystko, albo jeszcze więcej. Człowiek to za mało, ma tylko dwie ręce, lecz już klonowanie przychodzi z pomocą. Dwa serca, dwie głowy i rąk kilka par, tęgie głowy myślą jak zwiększyć produkcję. To kwestia czasu, lecz czy Bóg pozwoli?

Bóg się narodził, król bez korony, pokorny, najcichszy na świecie, płacze w stajence zimnem otoczony jak małe zwyczajne dziecię. O takim królu świat jeszcze nie słyszał, bez berła, korony, bez złota, ale miłości ma w sobie tyle, że zło potrafi w dobro zamienić.
Maleńka Miłość otuliła świat, a tak miłości nam trzeba.
Lecą rakiety w kierunku nieba, by się zagłębić w boskim sekrecie i tajemnice odkryć nieznane, bo mądrość ludzka dobiega końca. Gdzieś trzeba szukać nowych rozwiązać i nowych treści, nowego życia, nowego słońca. Człowiek odbiega od normalności, mężczyzna cmoka drugiego w usta, taka moralność i taka wolność, i taka w głowach ogromna pustka, że ją nie sposób pojąć i streścić i coraz trudniej w głowie pomieścić.
Choć Bóg się rodzi - człowiek nie zważa, niszczy świętości i niszczy wiarę, sprzedaje Boga za groszy parę jak niegdyś Judasz. Dziś nade wszystko liczy się kasa, od niej zależy wielkość człowieka, a sługa zrobi, co pan mu karze.
A my od rodzin wciąż oddaleni, za jaką karę; nikt nie pojmuje - chwalimy Boga na obcej ziemi. A tam gdzie wstęga Wisły się wije, gdzie na Giewoncie krzyż rozpiął ręce, tam jest choinka, której zapachem do dziś się żywię. Tam ojców groby i dzwon kościoła swym echem wszystkich wygnańców woła. Tam ma stajenka i tam mój Bóg. Trudno człowieka powalić z nóg, gdy mocno wierzy, bo mocna wiara góry przenosi. Na Ziemi Świętej ścieżki się grodzi, powstają mury z betonu, stali, po których Jezus z uczniami chodził. Wszystko na świecie łatwo się wali, a mury rosną i odgradzają prawdę i nędzę, bo taka wolność dzisiaj jest w modzie.
Lecz mimo wszystko Pan Bóg się rodzi, tam w najbiedniejszych zakątkach świata i wszystkie mury łatwo przechodzi. Nie ma dla Niego zasieków z drutu i pól minowych, tarcz koło Słupska. Miłość przenika przez drzwi zamknięte, do serc się wkrada. Miękną kamienie, kruszą się skały, gdy Panna rodzi Bożego Syna. Król nad wiekami choć taki mały, bo każda wielkość z Niego pochodzi.
Bóg się narodził w Betlejem mieście, zegnijmy przed nim sztywne kolana, pójdźmy za gwiazdą do tej stajenki i nie szukajmy innego pana.

Władysław Panasiuk

Wersja do druku

Panasiuk - 28.12.13 1:41
Dziękuję Panu Janowi i Robertowi za miłe słowa i życzenia, które w pełni odwzajemniam. Panie Janku życie jest trudne, a tamte czasy były zupełnie nieludzkie, choć mnie na szczęście ominęły, no! może nie całkowicie. Miałem to szczęście urodzić się tuż po wojnie. Współczuję wszystkim ludziom, którzy cierpią czy kiedykolwiek cierpieli, bo to wszystko człowiek zgotował człowiekowi. Jesteśmy najbardziej drapieżnymi osobnikami żyjącymi na ziemi. Zwierz zabija w celu zaspokojenia głodu, człowiek najczęściej z grymasu lub z nadmiaru pieniędzy. Większość zboczeń ma podobne czy zbliżone podłoże. Pozdrawiam serdecznie Panów i życzę Dosiego Roku. Władysław Panasiuk

Robert - 27.12.13 10:56
Pozdrawiam Pana Władysława Panasiuka i Jego Najbliższych. Niech Bóg prowadzi Autora a Światłość D.Ś. napełnia. Robert.

Jan Orawicz - 27.12.13 1:02
Bóg Zapłać Drogi Poeto za poetyckie spojrzenie Prawdzie w oczy. A ona
jest wizualnie bardzo przykra, a w naszych sercach bardzo gorzka. Ja
przeżywszy w moim dzieciństwie zamordyzm i obłudę, i nędzę moralną,a zarazem materialną II wojny światowej, do tej pory nie mogę wyzwolić się
z tamtego barbarzyńskiego czasu,którego zgotowali ludzie ludziom.Pod
świstem kul i bomb, i leżącymi pokotem zabitymi ludżmi. cudem przeżyłem
z Rodzicami i rodzeństwem tamten potworny czas. ciągnący się od 1939 do
1957. Wspominam go tym,którzy mieli szczęście przyjścia na świat bez
wojny,a ściślej zamordyzmu w imię szatańskich idei. I w tym moim wierszu świątecznym nie omieszkałem wpisać urywek tamtego czasu,bez zmyśleń,ale
w majestacie PRAWDY. Od choinki i z domu wypędził nas front.Pod świstem
lecących i rozrywających się pocisków armatnich, uciekałem z Mamą i moim
rodzeństwem. Uciekaliśmy w głębokim śniegu i mrozie do pobliskiej leśniczówki
odległej około 4OO metrów. Wtedy na sankach ciągnąłem chłopczyka znalezionego jesienią w przydrożnym polu, skąd Niemcy zabrali jego matkę.
Wzywając Boga o ratunek dobrnęliśmy do piwnic leśniczówki,pod którą ziemia,
po prostu skakała od wybuchów pocisków.Było nas tam około 4O osób,w tym
2 Niemki z dziećmi.Płacz mieszał się z modlitwami. Po kilku godzinach weszli do nas oczekiwani wyzwoliciele z gwiazdami w swoich uszankach. Ocaleni ludzie rzucili Się na szyje swoich wyzwolicieli,którzy okazali się kulturalnymi
żołnierzami.Jeden mówił słabo po polsku.Opowiadali nam swoje frontowe
przeżycia. Jeden się rozpłakał, kiedy wspominał,jak jego Mamę, siostrę i brata
wrzucili niemieccy żołdacy do studni. I jak zapomnieć o takich przeżyciach?!
To byli normalni rosyjscy żołnierze,którzy nie wiedzieli,że ich naczelny wódz
zabierze nasz kraj na długie lata. Opuściwszy leśniczówkę zastaliżmy dom
obrany z tego wszystkiego,co można było włożyć do ust i z armatą w ogródku,której obsługa zamieszkała w domu, do czasu odjazdu na dalsze
pozycje frontu. Rosyjscy żołnierze nie mieli swojej wojskowej kuchni. Rozbici
Niemcy także nie posiadali kuchni,więc jedni i drudzy posilali się tym,co zastali
w opuszczonych domach. Żołnierze z obsługi działa zauważyli tę sprawę i wnet ruszyli na szukanie jedzenia. Przynieśli ze sobą sporo niemieckich
konserw mięsnych i życie ruszyło do przodu! Takich itp. migawek z tamtego
przerażającego czasu mam sporo.Biorąc raz udział w Konkursie na wspomnienia z czasów okupacji niemieckiej ,moja praca pt "Życie młodzieży
polskiej w czasie okupacji niemieckiej z moich rodzinnych stron." została
wyróżniona i nagrodzona finansowo.

Wszystkich komentarzy: (3)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

23 Kwietnia 1794 roku
Początek insurekcji kościuszkowskiej w Wilnie. Na czele walk stanął płk. Jakub Jasiński


23 Kwietnia 1935 roku
Prezydent RP Ignacy Mościcki podpisał Konstytucję Kwietniową.


Zobacz więcej