Czwartek 25 Kwietnia 2024r. - 116 dz. roku,  Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 13.12.13 - 11:35     Czytano: [2339]

Pomost pomiędzy PRL a III RP


Od wprowadzenia stanu wojennego mijają właśnie 32 lata, a w świadomości wielu osób zaciera się nie tylko poczucie, ale też rozumienie tego, kto wówczas był bohaterem, a kto walczył przeciwko społeczeństwu i wypowiedział wojnę własnemu Narodowi.

Władze państwowe fetują Klub Generałów Wojska Polskiego, gdzie zasiadają relikty minionej epoki. 19 września jego członkowie zostali przyjęci w Belwederze przez prezydenta Bronisława Komorowskiego. Ten sam prezydent zapali dziś w oknie Belwederu świecę – symbol pamięci o ofiarach stanu wojennego. Z jednej strony honory dla oprawców, z drugiej – dla ich ofiar. Trudno o większą hipokryzję.

O tym, jak ważne dla głowy państwa było spotkanie z reżimowymi generałami, świadczy obecność na nim sekretarza stanu, szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego generała Stanisława Kozieja oraz dyrektora Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi w BBN generała Lecha Konopki. W czasie spotkania prezydent specjalnie wyróżnił 90-letniego gen. Piotra Przyłuckiego, który w stanie wojennym był… komisarzem wojskowym w Ministerstwie Leśnictwa.

Nie tylko prezydent ceni sobie spotkania z „utrwalaczami władzy ludowej”, bo kilkakrotnie spotykał się z nimi także minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak oraz szef Sztabu Generalnego WP generał Mieczysław Cieniuch.

18 września w siedzibie MON zostało podpisane porozumienie dotyczące współpracy ministerstwa z Klubem Generałów, a ministrowi asystowali podsekretarz stanu ds. uzbrojenia gen. Waldemar Skrzypczak, dyrektor Departamentu Wychowania i Promocji Obronności płk Jerzy Gutowski oraz dyrektor gabinetu ministra obrony narodowej płk Piotr Nidecki.

Nie było to oczywiście pierwsze takie spotkanie, bo odbywały się one już wcześniej. Podczas wizyty u prezydenta Komorowskiego funkcjonariusze dawnego reżimu usłyszeli, że „istnieje potrzeba budowy dużej gamy instytucji oddziałujących na społeczeństwo w zakresie szeroko pojętej obronności państwa. Jednym z takich stowarzyszeń jest Klub Generałów Wojska Polskiego, skupiający generałów, których suma doświadczeń życiowych i zawodowych jest godna najwyższego uznania”. Przyjrzyjmy się więc, przed kim chyli czoła głowa naszego państwa.

WRON – reaktywacja

Klub powstał kilkanaście lat temu z inicjatywy generałów Ludowego Wojska Polskiego. Charakterystyczne jest to, że utworzono go w 1996 r., w czasie rządów tzw. postkomuny, czyli SLD. Znaleźli się w nim m.in. członkowie Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, np. gen. Józef Baryła, gen. Tadeusz Hupałowski, gen. Zbigniew Nowak, gen. Józef Użycki, gen. Zygmunt Zieliński, gen. Jerzy Jarosz. W gronie jego założycieli są tacy ludzie jak gen. Wojciech Barański, który jako szef Zarządu I Sztabu Głównego WP koordynował akcję użycia polskiego kontyngentu w inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację w 1968 roku. W inwazji na Czechosłowację brał udział także Edward Dyski, wówczas dowódca 6. Pomorskiej Dywizji Powietrznodesantowej, absolwent moskiewskiej Wojskowej Akademii Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych ZSRR im. Klimenta.

Wśród założycieli klubu było więcej absolwentów moskiewskiej akademii, jak choćby gen. Jerzy Jarosz, któremu na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych zlecono zadanie przygotowania akcji „oswobodzenia” Europy Zachodniej od imperialistów, w celu podjęcia odpowiednich przygotowań został wysłany jako attaché wojskowy do Brukseli. Był zaufanym człowiekiem gen. Jaruzelskiego.

Inny założyciel, również absolwent moskiewskiej akademii, gen. Roman Misztal w okresie stanu wojennego i po jego zakończeniu zaangażowany był w walkę z opozycją, a dokładnie jako szef Zarządu II Sztabu Generalnego (wywiadu) rozpracowywał związki pomiędzy opozycją a zagranicą.

W jednym ze sprawozdań z 1988 r. pisał: „Możliwość odczytania treści korespondencji prowadzonej między wrogimi ośrodkami w kraju i za granicą pozwala organom MSW skuteczniej kontrolować wrogą działalność”. W kręgu zainteresowań i działań operacyjnych podległego Misztalowi departamentu byli także duchowni polscy w Stolicy Apostolskiej.

Akcja infiltracji środowisk opozycyjnych i ich współpracowników na Zachodzie dla gen. Misztala była sprawą priorytetową, a szczególnie ulokowanie w tym środowisku agentury. On też zadbał o to, aby nie zabrakło służb specjalnych LWP na głównej linii frontu, czyli podczas demonstracji organizowanych przez „Solidarność”. Funkcjonariusze podległych mu służb, udając manifestantów, mieli za zadanie tworzyć tzw. zabezpieczenie, czyli pierścień okalający manifestantów, współdziałając z MO, ZOMO i SB. Był to jego osobisty pomysł.

Tym samym gen. Misztal pokazywał swoją lojalność wobec autorów stanu wojennego i głębokie przekonanie o konieczności obrony socjalistycznej Polski. Jego też należy zaliczyć do głównych autorów scenariusza uwłaszczenia postkomunistycznej nomenklatury oraz przejęcia przez funkcjonariuszy tajnych służb PRL znacznego majątku.

Klub reliktów przeszłości

W gronie członków Klubu Generałów znajdziemy wielu ludzi połączonych głęboką przyjaźnią z towarzyszami radzieckimi. Niewątpliwie bogatą przeszłość w tych kontaktach ma gen. dyw. Teodor Kufel, przeszkolony w ZSRS szef Wojskowej Służby Wewnętrznej, czyli kontrwywiadu formalnie podległego MON, faktycznie zaś, jak pisał prof. Wojciech Andrzej Roszkowski, w „Najnowszej historii Polski”: „półanalfabeta, ale wytrawny bezpieczniak, upatrzony na specjalne narzędzie KGB w Polsce” i nazywał go najwierniejszym agentem Moskwy.

Szef bezpieki wojskowej, z przeszłością w AL, w latach sześćdziesiątych kierował walką z Kościołem z ramienia wojska i represjami wobec wziętych do niego alumnów. Był także organizatorem antysemickich czystek w wojsku i prowokacji przeciwko niewygodnym generałom.

Powołał specjalny zespół do rozpracowań, w którego kręgu zainteresowań mógł znaleźć się każdy z prominentnych funkcjonariuszy, zarówno ci związani z nurtem „rewizjonistyczno-syjonistycznym”, jak i niezwiązani z nim, np. Czesław Kiszczak (zastępca Kufla) czy Jaruzelski. Choć należał do frakcji moczarowskiej, to przetrwał zmianę władzy, bo dysponował właściwymi hakami, które pozwoliły mu na uzyskanie w 1971 r. awansu na stopień generała dywizji.

Do klubu należy także Marian Ryba, który w 1945 r. zgłosił się do służby w Urzędzie Bezpieczeństwa. Od 1946 r. był prokuratorem, który oskarżał polskich patriotów i zasłynął tym, że domagał się dla nich surowych wyroków. W 1947 r. żądał kary śmierci dla plut. Władysława Ograbka ps. „Łokietek”, żołnierza Konspiracyjnego Wojska Polskiego. Dla jego kolegów również zażądał najwyższego wymiaru kary lub bardzo surowego wyroku. Plutonowy Ograbek, jak chciał prokurator Ryba, został zamordowany. To nie jedyna ofiara Ryby.

Na sesji wyjazdowej sądu w Ostrowi Mazowieckiej Ryba oskarżał Władysława Kornelewskiego ps. „Grunt”, „Orlicz”, żołnierza Narodowej Organizacji Wojskowej i Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, oraz jego adiutanta Henryka Olczaka ps. „Lew”, którzy także zostali skazani na śmierć. Wyrok został wykonany następnego dnia, więc skazani nie mieli nawet możliwości zwrócić się do Bieruta o akt łaski. Jego sumienie obciąża także mord sądowy na Edwardzie Szałańskim, żołnierzu NZW, zamordowanym w więzieniu w Płocku w 1951 roku. Oskarżał też Witolda Starczewskiego ps. „Wiktor”, „Wiktor-Pobóg” z Torunia, wobec którego sąd także orzekł najwyższy wymiar kary.

Z udziałem Ryby jako prokuratora na sali sądowej zapadały wyroki śmierci nawet dla tak młodych ludzi jak 21-letni Zdzisław Grześko czy 22-letni Marian Nowak z Szubina. Ten sam los podzielili inni skazani w tej sprawie. Ryba był współpracownikiem osławionego sędziego Mieczysława Widaja. Za gorliwość został doceniony i w latach 1956-1968 pełnił funkcję naczelnego prokuratora wojskowego.

Lista generałów, utrwalaczy władzy ludowej, jest dłuższa, znajduje się na niej np. gen. Józef Baryła głęboko zakorzeniony w czeluściach PPR. Baryła był w warszawskim komitecie razem z Marcelim Nowotką, a następnie został dowódcą oddziału AL. Pacyfikował nie tylko podziemie niepodległościowe po wojnie, ale miał także swój udział w pacyfikacji robotników na Wybrzeżu w 1970 roku.

Wówczas jako pierwszy otrzymał do akceptacji wniosek o użycie Wojsk Obrony Wewnętrznej i przekazał go do Sztabu Generalnego. W stanie wojennym był członkiem WRON, a od 1986 r. członkiem Biura Politycznego KC PZPR i drugą, po Jaruzelskim, osobą w partyjnej hierarchii. To jemu Jaruzelski zlecił akcję urabiania ideologicznego młodzieży (w swoim gabinecie zawiesił mapę Polski, na której chorągiewkami zaznaczał odwiedzone w tym celu miejsca) i postawił go na czele Zespołu ds. Patriotyczno-Obronnego Wychowania Społeczeństwa ze Szczególnym Uwzględnieniem Młodzieży.

Celem tego wychowania miało być utożsamianie się młodzieży z ideą internacjonalizmu i oddanie przyjaźni polsko-sowieckiej. Metody osiągnięcia tego celu określił następująco: „Trzeba pokazywać antynarodową postawę przeciwnika politycznego. Należy prowadzić ostrą, bezkompromisową walkę z jawną bzdurą i zakłamaniem prezentowanymi w prasie katolickiej (…)”.

Oczywiście nie mogło w Klubie Generałów zabraknąć gen. Floriana Siwickiego, jednego z autorów stanu wojennego, który należał do jego ścisłego kierownictwa, tzw. dyrektoriatu. IPN oskarżył go o udział w „grupie przestępczej o charakterze zbrojnym”, do której należeli także Wojciech Jaruzelski, Czesław Kiszczak oraz Tadeusz Tuczapski. Sąd przychylił się do tego oskarżenia, ale – jak to jest w zwyczaju w III RP – wyrok nie zapadł.

Zanim jednak Siwicki przeprowadził akcję pacyfikacji „Solidarności”, zdobył niezbędne doświadczenie w operacji „Dunaj”, dowodząc 2. Armią, wchodzącą w skład sowieckiego zgrupowania gen. Iwana Pawłowskiego. Siwicki miał wówczas pod swoim dowództwem 18 tys. 500 żołnierzy LWP dysponujących 471 czołgami i 542 transporterami opancerzonymi. Trzeba przypomnieć, że w czasie inwazji na Czechosłowację zginęło ok. 100 obywateli tego państwa.

Innym zasłużonym w walce z „wrogami ludu” generałem jest Józef Szewczyk, naczelny prokurator wojskowy w latach 1975-1984. W stanie wojennym domagał się podwyższenia wyroków dla górników z kopalni „Wujek”, obciążając ich winą za śmierć kolegów w starciach z ZOMO w dniu 16 grudnia 1981 roku. Jego zdaniem, strajkujący otrzymali zbyt niskie kary (3-4 lata więzienia), więc w rewizji nadzwyczajnej żądał podwyższenia wyroków do 8-10 lat. Trzeba też pamiętać, że to właśnie przed sądami wojskowymi zapadały najwyższe wyroki w stanie wojennym. Szewczyk osobiście angażował się w najważniejsze śledztwa.

Nadzorował również śledztwo w sprawie księdza Franciszka Blachnickiego, twórcy Ruchu Światło-Życie, oskarżonego o „wejście w porozumienie z osobami działającymi na rzecz obcych organizacji (…) w celu działalności na szkodę interesów politycznych PRL”.

Wiecznie żywa propaganda

W podpisanym z MON porozumieniu jest m.in. mowa o roli, jaką Klub Generałów ma odgrywać w działalności związanej z historią, tradycjami i kształtowaniem patriotyzmu, a sam minister – jak czytamy na stronie klubu – „podkreślił, iż porozumienie stanowi mocny sygnał dla całego wojska, że istnieje taka instytucja jak Klub Generałów WP, która zrzesza ludzi doświadczonych i kompetentnych”. Niestety dodał też, że „wykorzystywanie wiedzy i doświadczenia osób, które wcześniej pełniły wysokie stanowiska w wojsku, to właściwy kierunek, w jakim powinniśmy podążać”.

Generałowie aż się palą do tego, żeby dzielić się swoim doświadczeniem, a w szczególności uczyć żołnierzy patriotyzmu oraz historii. Czytając jednak publikacje zamieszczane na stronie klubu, nie mamy wątpliwości, że edukacja historyczna uprawiana przez jego członków ma służyć reanimacji ideologii, której służyli przez całe życie i budzić przekonanie, że to właśnie oni stali po właściwej stronie.

Anna Kołakowska
Nasz Dziennik

Wersja do druku

Lubomir - 15.12.13 20:34
III RP żyje swoim własnym życiem. Jej istnienie wynika z matematycznej i historycznej kolejności. Jest ciągłością i kontynuacją polskiej państwowości. Rzecz jasna obcy agenci, lobbyści i inni renegaci nie zaliczają się do Państwa Polskiego. Nie można monopolu nazywania siebie III RP pozostawić polakożercom czy antypolakom. Im o to właśnie chodzi. Oni dążą do tego, żeby Polacy znienawidzili Polskę, siebie nawzajem i polskość. Dlatego dla niepoznaki 'ubierają się w polskie szaty'. To cyniczna gra, w stylu rzekomego napadu Polaków na radiostację obsługiwaną przez Niemców...

MariaN - 15.12.13 11:51
Wystarczy dokładnie przeanalizować cały okres 1980-2013, oczywiście posiłkując się polskimi książkami i będziemy wiedzieli, że ta kontynuacja o której w artykule, była wnikliwie zaplanowana. Pamiętamy choćby kto rządził w III RP i jak to wyglądało, gdy do władzy dostali się ludzie, którzy chcieli wywrócić okrągły mebel. Część osób o odmiennych poglądach już dawno nie żyje, pomogli im zejść nieznani sprawcy. Najnowszy przykład to dziwny okres po tragedii smoleńskiej, kiedy to grasował w piątki bezwzględny "samobójca". Unicestwiał świadków, uciszał głośnomówiących i co? I nic, prokuratura szybko i bezczelnie umarzała śledztwa. Nic dziwnego, że śladów nie znajdowano, jak robiono sekcję zwłok dopiero w poniedziałek. Czy to nie jest drwina? Pusty śmiech człowieka ogarnia, kiedy się nad tym zastanowi. Podziękujmy tym wszystkim przekupionym i ogłupionym rodakom, którzy za parszywe srebrniki udają, że się nic nie stało. Ludzie a gdzie wasze sumienie, jak możecie żyć bez lustra.

Robert - 13.12.13 15:36
W ten prosty, bezmyślny sposób, utracilismy na zawsze (biorąc pod uwagę długosć życia nastepnych kilku pokoleń), nasze rzeczywiste członkostwo i partnerstwo w NATO. Od kilku lat, to słowo znikneło, ze słownika polskiego i w EU, jako coś marginesowego nie godne uwagi. Od czasu do czasu, żydostwo wskrzesza ten chwiejacy sie pakt, ale tylko po to, aby wykorzystać katoloików do zabijania muzułmanów którzy mogliby posiadać jakiś potencjał zbrojny, jako zagrożenie dla Izraela. Zapewnia to im przyszłość, w białych rękawiczkach, co widać na piętrzące się ataki muzułmanów, skierowane przeciwko katolikom, już w skali globalnej.
Razem z NATO, stracilismy dwóch kluczowych sojuszników Polski, USA i Wieką Brytanię - jak widać, to straty, nie do odrobienia. Praktycznie, nie mamy żadnych sojuszników. Godne, egzystowanie bez nich, w tym stadzie jest niemożliwe.
Natomiast to co mamy, to zgodny o zgrozo - chór, obcych agentów, kolonizatorów rozbiorowych, żydo-komunistów, niemców, rosjan, senatu i sejmu, obecnego rzadu z eu, oraz chórem generałów. Może już w niedalekiej przyszłości, odspiewają 100 lat polskiego niewolnictwa, które trwa od 1939.
Pytanie i odpowiedz jest prosta, kto odpowiada za ten stan Państwa?

Lubomir - 13.12.13 12:29
Wielcy tego świata nie chcą utracić kontroli nad Polską. Polska to ogromny rynek konsumencki i importowy, zarówno dla Moskwy jak i dla Berlina. Szkoda, że Polacy w ten sposób nie postrzegają innych państw. W okresie rosyjskiej odwilży Gorbaczowa i Jelcyna Rosja chciała uwolnić się od balastu z przeszłości. Były propozycje restytucji III RP, takiej RP o jakiej zapewne rozmyśląl Melchior Wańkowicz. Jednak reprezentujący polską stronę solidarni... antypolacy, nie byli zainteresowani powrotem Ziem Wschodnich do Rzeczypospolitej Polskiej. Im śniły się po nocach zjednoczone Niemcy i Izrael od Eufratu po Nil. Zjednoczona i Wielka Polska nie była celem ich aktywności. Tylko co tacy osobnicy robią wciąż w polskiej przestrzeni publicznej?. Inspirują i monitorują rozkład i upadek Polski?. Pewnie dla zamaskowania swoich zdrad, po polsku i po chrześcijańsku połamią się wigilijnym opłatkiem...,by potem z nową energią sabotować Polskę i polskość.

Wszystkich komentarzy: (4)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

25 Kwietnia 1926 roku
Urodził się Tadeusz Janczar, aktor teatralny i filmowy (zm. 1997)


25 Kwietnia 1935 roku
Konsylium lekarskie stwierdziło u marszałka Piłsudskiego złośliwy nowotwór wątroby.


Zobacz więcej