Wtorek 16 Kwietnia 2024r. - 107 dz. roku,  Imieniny: Bernarda, Biruty, Erwina

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 20.10.13 - 19:34     Czytano: [2108]

Okruchy malarstwa


Cała historia opiera się na przekazach, które nie zawsze są akurat pozytywne. Są wśród nich skandynawskie sagi, opowieści najstarszych ludzi pamiętających niekiedy cały wiek, ale najstarszym i wiarygodnym przekazem jest Biblia spisana początkowo na zwojach papirusu, później przeniesiona w grube księgi.. Z niej czerpiemy wszyscy bez wyjątku i to właśnie przeszkadza rządzącym. Każda epoka obiera własne priorytety i według nich tworzy nowy ład i przekaz, by zrujnować piękno jakim się człowiek posługuje. Nie ma dymu bez ognia. Wzajemnie zwalczające się religie walczą o swoją dominację, by według niej otwierać nowy świat, nową epokę Rozmaite trendy i wiry prowadzą człowieka w przepaść, z której tak naprawdę nie ma powrotu.
Nikt z nas nie może pamiętać grunwaldzkiej bitwy, ale dzięki takim artystom jak Jan Matejko możemy odnaleźć się wśród wojsk Jagiełły i świętować wraz z nimi nasze zwycięstwo. Ostatnio zwycięstw jest tak mało, że przetłaczają nas same klęski. Jest i dzisiaj o co się bić, ale ostatnio zwyciężył rozsądek, nie zawsze siłowe rozwiązanie daje oczekiwane rezultaty.
Na szczęście ocalał prastary Damaszek, świadek biblijnych historii, która kole w oczy zacietrzewione środowiska. Mamy też, choć odgrodzoną od reszty świata Jerozolimę, kolebkę trzech religii, gdzie sam Chrystus własnymi stopami znaczył historię chrześcijańskiego ludu. Nie każdy jednak chce w to wierzyć, nowoczesność stwarza ku temu lepsze, a przynajmniej mniej rygorystyczne warunki. W nieprzyzwoity wręcz sposób zakłamuje się historię i nawet to, co działo się kilkadziesiąt lat temu jest tuszowane. Zaciera się prawdy niewygodne, acz wstydliwe dla ówczesnych rządów. Już kilkakrotnie w naszych dziejach zabraniano posiadania Pisma Świętego, tej drogi, z której nikomu zejść niewolno.
Historia podobna modzie – powraca i wciąż korzystamy z mądrości starożytnych filozofów, bo jakoś ci ówcześni mędrcy nic konkretnego nie wymyślili. Większość nowych form nie stwarza warunków do ich naśladowania. „Mędrcy nowego świata” najwyraźniej wyobcowani ze starożytności nie mogą stworzyć nic nowego. Ich słowa mijają się nie tylko z prawdą, ale też z logiką, jakiej człowiek trzyma się od pokoleń. Nie można z nią polemizować, jest ona niczym żelazny list.
Historia jest na tyle ważna, że naród bez niej doprawdy niewiele znaczy. My współcześni również tworzymy historię, którą kiedyś będą się chlubiły, albo też wstydziły następne pokolenia. Zacząłem od wielkich, ale nie tylko oni wpływali na los naszego narodu i co wiąże się z tym naszej państwowości. Miniony czas przyniósł nam Polakom wielu zacnych ludzi, z których jesteśmy dumni, a nasza duma nie ma równej sobie. Jednak małe rzeczy staja się wielkością, tak jak od pierwszego kroku zaczyna się wielka podróż.
Zatrzymanie czasu, jak wspomniałem może nastąpić za pomocą pióra, pędzla czy też obiektywu, o innych sposobach pisał nie będę, choć takowe istnieją. Obraz naniesiony na płótno już stanowi historię, niekoniecznie wielką. Z najmniejszych atomów składa się cząstka, a z niej już wszystko, co stworzył Bóg. Więc można śmiało snuć tezę, iż z malutkich obrazów składa się nasze życie i wreszcie ten świat, który dzierżawimy. Bez człowieka; czyli bez ciebie i beze mnie on nie istnieje. Tworzyć świat znaczy tworzyć piękno, bo brzydoty się nie tworzy, ona niczym chwast wyrasta obok dorodnego kłosa. Oba te bieguny przewijają się przez nasze życie, a my możemy wśród nich wybierać. Dobro czy zło, wojnę czy pokój, miłość czy nienawiść i to tworzy historię narodów.
***
Zatrzymanie czasu. W sobotni wieczór w małej, przytulnej kawiarence w Jezuickim Ośrodku Milenijnym w Chicago odbył się wspaniały wieczór:„Okruchy malarstwa” Aliny Szymczyk.
Dość specyficzny tytuł wystawy „okruchy”, to tylko skromność. Z drugiej strony; okruchami żywią się ptaki należące do królów wielkich przestrzeni, szybujące w nieskończoności. Gołębie, symbole pokoju i orły symbole zwycięstwa.
Okruchy, cząstki, z których składa się życie. Konie pasące się na nadwiślańskich łąkach, okazała przyroda, znane nam pejzaże i piękno naszej ojczyzny, to tylko niektóre płótna naszej artystki. Maluje też postacie religijne: Maryję i świętych.
Dobrze dobrane kolory, estetyka sprawiają, że obrazy stają się miłe oku. Sprawcą wystawy był o. Jerzy Karpiński, który nie ustępował w wysiłkach i dopiął swego. Wystawa stała się faktem. Ojciec Jerzy jak przystało na opiekuna wygłosił piękne słowo wstępne; mówił o artystach i ich pożytecznej pracy.
Ten kameralny wieczór, inny jak dotychczasowe, zapachniał domową atmosferą, podobał się wielu gościom. Nastrój kawiarniany niczym krakowska Jama Michalika sprawił niecodzienność tego wydarzenia. Tłumów nie było wszak kawiarenka niewielka, ale zapełniona po brzegi, jak ta z piosenki Ireny Jarockiej. Kawiarenki mają to do siebie, że lubią przytulać, przy małej czarnej inaczej człowiek myśli, inaczej się zachowuje. Lekkość umysłu sprawia, że słuchane wiersze stają się magią. No właśnie, były wiersze Aliny Szymczyk, wydała bowiem nie jedną książkę. Pisze od dawna, pisze inaczej jak inni, każdy ma własny styl i niedoścignione pomysły. Alina Szymczyk zna wielu dobrych pisarzy w Polsce, co doprawdy dodaje uroku i prestiżu tutejszym poetom. Nauczyliśmy się krytykować ludzi tylko za to, że mają szersze horyzonty myślowe, jeśli już musimy, nie krytykujmy osoby, a jej twórczość.
Bohaterka wieczoru” Okruchy malarstwa” zaprezentowała tylko małą cząstkę swoich okruchów, z których mogłoby powstać wiele bochnów dobrze wypieczonego chleba. Okruchami żywią się ptaki, ale nie każdy z nas potrafi dorównać ich lotom.
Były też małe obrazki ze sceny ludowej, wszak Alina jest zarówno założycielką jak i kierownikiem Ludowego Teatru Rzepicha. Poezję śpiewał Marcin Kowalik, ale śpiew ogarniał całą kawiarenkę. Spontaniczność potrafi rozluźniać, dodawać animuszu; słowem zbliżać ludzi do siebie. Myślę, że następne spotkania można spokojnie sprowadzić do tej przytulnej, skromnej Jezuickiej kawiarenki. Na poezję nie muszą przychodzić tłumy, co jest konieczne na rozgrywkach piłkarskich mistrzostw. Na sporcie zna się wielu, na poezji i malarstwie nieliczni, choć niekiedy inaczej nam się wydaje.
Wiersze autorki tego wieczoru czytali przyjaciele: Barbara Żubrowska, Andrzej Chojnowski, Anna Konarska, Antoni Bosak, Leonard Gogiel, i sama autorka. Obrazek z życia przedstawili: Maria Lipska, Lucyna Grochowski, Jan Zbroja, Antoni Bosak, Jadwiga Preger - akordeon, Barbara Żubrowska, Andrzej Chojnowski.
Alina opowiadała o swojej długiej i krętej drodze prowadzącej do krainy artystycznej. Śmiem twierdzić, iż żaden z nas nie ma takiego zacięcia i determinacji, nikt nie potrafi poświęcić tyle własnego czasu dla dobra kultury.
Zachowywać tradycje ludowe i przekazywać je innym w dzisiejszym świecie jest nie lada sztuką. Nie każdy chce się utożsamiać z naszą piękną wsią, lepiej od niej brzmi Warszawa, Wrocław czy Łódź. Ale to właśnie nasze wsie bywają najpiękniejsze. Jeśli nie powrócimy do pięknych tradycji, do naszych klasycznych utworów, kraj będzie powoli zanikał. Dlaczego wystawiamy sztuki innych narodów, skoro nasze nie mają równych sobie. Mamy własnych „Szekspirów” i wspaniałych aktorów, by wystawiać Wyspiańskiego, Rejmonta czy Słowackiego. Mamy Sienkiewicza, Mickiewicza i Norwida, którym nikt wprawdzie nie dorównał, choć i w tym temacie opinie były podzielone.
Mamy kogo naśladować i to powinno tutejszym artystom sprawiać największą przyjemność. Zapominamy własnego języka, którym jako pierwszy posługiwał się Mikołaj Rej. Łacinę porównywał z gęganiem, nie ma piękniejszego języka jak nasz, jakieś inne gardłowe mruczenie nie wchodzi tutaj w rachubę i nie znajduje żadnego porównania. Zbyt daleko posunęliśmy się za zachodnią modą, ale i ona jak wszystko przeminie. Coraz trudniej kogoś naśladować, zatem należy tworzyć coś własnego i na tym całkowicie się opierać.
Takie spotkania są nam potrzebne, bo sam człowiek niewiele może. Nie jesteśmy doskonali, ale możemy stawać się lepszymi i jest to możliwe tylko w przyjaźni.
Alina Szymczyk zasługuje na uznanie, ta kobieta jest wszędzie tam, gdzie nas brakuje. Powinniśmy takie osoby wspierać choćby uczestnictwem w podobnych wieczorach, każdemu jest przyjemnie jeśli popierają go ludzie. Prowadziłem ten wieczór i choć mi niezręcznie o tym pisać, był udany. Sprawiła to garstka humoru, wiersze, muzyka i grupka życzliwych ludzi, i oczywiście „Okruchy „ oprawione w ramki.

Władysław Panasiuk

Wersja do druku

Panasiuk - 30.10.13 2:58
Pisanie nie sprawia mi żadnego kłopotu, wręcz jest moją małą pasją, dlatego też wyjaśnię Panu Tomaszowi Brytnikowi wszystko od początku. Piszę od wielu lat, a w USA mieszkam ponad ćwierć wieku, stąd doskonale znam sprawy Polonii. Piszę w tutejszej prasie, na kilku portalach jak również w wielu poważnych magazynach kulturalno - literackich w Polsce. Prowadziłem wiele spotkań patriotycznych; między innymi z Sybirakami, o pisarzach nie wspomnę, a Pan mi zarzuca ucieczkę od tematów Ojczyzny. Wynika z tego, że nie zna Pan nawet jednego ułamka mojej przecież niemałej twórczości. Wiele artykułów poświęciłem rozbiorowi i kradzieży Polski, poruszam różne tematy, ale do zrozumienia moich tekstów niezbędna jest wiedza. Z takim dorobkiem literackim nie jeden zadzierałby nosa, o co też zostałem posadzony.
Zacznę od początku: napisałem artykuł o malarstwie Aliny Szymczyk, jak wcześniej wiele innych. Pan Orawicz, Lubomir skomentowali powyższy tekst, a więc wszystko przebiegało kulturalnie, jak to miało miejsce już wiele razy. Pragnę zauważyć, iż to nie ja Pana zaczepiłem. To Pan chciał nauczyć mnie kultury i obraził pytaniem; czy wszyscy w naszym gnieździe są "moralnymi zgniłkami"
W dalszym tekście porównuje Pan takich jak my do SB- ków, a później ma niczym nieuzasadnione pretensje do mnie. Nazywa Pan moje teksty "smętki monotoniczne przyprawiające o ból głowy" To Pan tak sądzi.
Już wcześniej napisałem, że nie powinien Pan się wypowiadać na temat literatury, ani mojej, ani tez żadnej. Moje pisanie oceniają fachowcy i tak powinno być, stąd nie obrażam się, wszak jest Pan laikiem, a takim należy wybaczać. Dziwi mnie tylko po co wypowiadają się ludzie na tematy im obce.
Oto spełniam prośbę, choć nie mam zamiaru dokonać dokładnej analizy Pańskiego komentarza. Oto niektóre prymitywne sformułowania:" ilinoiskim stanie", "często zalatywał do Polski po linii elektroniki","fraszkopisa", " z jewo" Układ zdań, stylistyka na pewno nie należy do najlepszych - najdelikatniej ujmując.
Do wszystkiego trzeba dorosnąć, a szczególnie do pisania książek, początkowo wydaje się to rzeczą prostą, ale tak nie jest. Nie znam nikogo, kto zyskałby sławę wyciągając brudy własnego narodu, do którego również należy. Proszę mi wierzyć, Polacy są tacy sami jak inne narody.
Jest wśród nas dobro i zło, są patrioci i sprzedawczyki, ale na litość - gdzie ich nie ma! Dzisiaj w amerykańskim radiu opowiadano o nas kawał: "ilu Polaków potrzeba, by wkręcić żarówkę" ten stary prymitywny dowcip teraz nam się przypisuje. Kpią z nas, bo nie potrafimy się szanować, czego doskonałym przykładem jest napad na moją osobę. Nie widzę tu swojej winy i tak jestem zbyt elegancki, choć i moja grzeczność ma swoje granice. Uważam, iż moją osobistą sprawą jest grzeczność i ja decyduję o tym kiedy mam dziękować. Myślał Pan,że trafi na jakiegoś kmiota i go zaszczuje, o nie drogi Panie. Włożył Pan wiele wysiłku w poszukiwaniu złych Polaków, coś panu poradzę, Pan też do nich należy zaczepiając niewinnych i wydając fałszywe osądy. Może Pan z tytułu zechce skreślić blaski, by pozostały same cienie, bo tak określa Pan Polonię. Zastanawiam się czy nie przyprawić Pana o ból głowy pisząc artykuł do tutejszej prasy. Polonusi powinni poznać nowego "pisarza" - poszukiwacza zaginionej Arki- Z pełnym szacunkiem Władysław Panasiuk

Jan Orawicz - 29.10.13 18:26
Droga Pani Alino,jakby Pani kiedyś mogła to bardzo proszę o choćby skromną ekspozycję Pani prac malarskich, z notatką jak długo Pani uprawia malarstwo?
Serdecznie dziękuję za pogłaskanie mnie po sercu! To daje otuchy do życia,
bardzo potrzebnej w moim wieku. Tak czesto myślę,czy sobie na to zasłużyłem? Tak po prawdzie rozpisalem się dopiero na emigracji,bo w Ojczyznie byłem na takim celowniku,że aż!!! Stąd moja pisanina szła do skrytej szufladki,bo po prostu wystarczyło mi dwuletnie słuchanie grania krat za moje fraszki,które uznano za wrogie czerwonemu układowi. W 1996 r zdążyłem wydać tomik fraszek i satyry i to w dość skromnym wydaniu,bo nie stać mnie było finansowo,gdyż byłem spory czas bez pracy za Solidarność. Przez przeprowadzki straciłem sporo płodów mego pióra i stosik moich obrazów.
tego już zapewne nie odrobię. Pracuję nad wydaniem tomu fraszek. Zostało mi
do odtworzenia porozsypywane i wydłubane z wielu stronic dziełko komediowo- satyryczne oparte o życie tych z tamtych przysłowiowych Białych domków. Ten
utwór pisałem skrycie od 1959r do 1989r - 6OO stron. Miałem nadzieję,że po 198r utwór ten poleci na falach eteru. I poleciał,ale tylko w Australii w Radiu Kraj pana Frenkiela. gdyby nie upadek jego medium utwór poszedłby cały. Tutaj
w USA tylko zagubiono mi stronice tego utworu. Nie pomogły moje prośby o zwrot wysłanego materiału. Poszedł wyrażnie do garbeci... Czy go zdążę
odtworzyć w całości? Nie mam nadziei,ponieważ starość ma swoje twarde
prawa!! Nie odpędzą jej nawet najcudowniejsze pastylki... Liczę tylko na Pana Boga. W nim jest realna nadzeja. Serdecznie pozdrawiam

Alina Szymczyk - 29.10.13 12:22
Żyjąc na emigracji, brakuje czasu, aby przeczytać wszystkie zawartość w prasie internetowej. Dziwie się jednak, iż niektórzy panowie czy też panie wyszukują słów , aby komuś dołożyć?.. Zgadzam się z wieloma komentarzami p. Władysława mojego kolegi i pięknie dziękuję za artykuł, ale przede wszystkim za mądrość, która przewija się w każdej jego wypowiedzi. Dziękuję panu Janowi Orawicz, wyjątkowo wrażliwemu poeci o wielkiej kulturze słowa. Jednocześnie przepraszam , że tak rzadko zaglądam do komentarzy, toteż nie mogłam się panu odwdzięczyć, co czynię teraz. Myślę, że to co robimy tu na emigracji świadczy o naszym ogromnym przywiązaniu do Ojczyzny, bolejemy nad tym co dzieje się nad Wisłą, czemu dajemy wyraz w naszej twórczości, jak również w bardzo licznych spotkaniach patriotyczno-religijnych.
Żałuję, że Pan Orawicz nie może wybrać się do nas na spotkanie, zapraszamy całym sercem. Jeśli pan się zdecyduje, z przyjemnością przygotujemy z panem spotkanie, będzie to dla nas zaszczytem gościć tak wspaniałego poetę i patriotę. Być może znajdzie się sposobność, aby pana przywieźć do Chicago, proszę dać znać mailem, znajduje się na stronie www.literaci.org.
Martwi mnie ogromnie wypowiedź pana zbierającego materiały do książki o Polonii, napadanie na ludzi, oskarżanie, wyszukiwanie czegoś czego nie ma. W historii ludzkości wiele powstało książek, bajek o rzekomej prawdzie, dużo nadal się kłamie, prawdę zamiata pod dywan, tworząc nowe „prawdy” pozbawione kręgosłupa. Powstają jakieś filmy o emigracji, książki z wybranymi dziejami, które mają mówić o całej emigracji, okruchami które nie tworzą całości, często wyrwane z kontekstu mają reprezentować środowiska (…) Myślę, że Polacy nie są złymi ludźmi, ale są zapracowani, może troczę pogubieni w rzeczywistości jaka rzuciła ich za chlebem, zgadzam się, że wielu mamy szpicli, ale gdzie ich nie ma ?... Pomimo to dzieje się wiele dobrego, chociażby, to że się spotykają, dzielą twórczością a nawet przyjaźnią. Wiele osób stara się tak żyć, aby nie szkodzić innym dając z siebie to co najpiękniejsze, ale jak wszędzie na świecie w każdej nacji bywa różnie, starajmy się dostrzegać dobro, „nie podcinajmy korzeni z których wyrośliśmy…” Jeszcze raz pięknie dziękuję Panu Janowi Orawicz za kulturę wypowiedzi. Pozdrawiam serdecznie.

T.Brytnik - 29.10.13 0:05
Panie Panasiuk tak sobie myslałem,czy jeszcze warto z takim jak pan facetem nawiazywac dalszy dialog? Ale zdecydowałem sie z tego powodu, by zapytac,co takiego wielce pokracznego wyczytal pan w moim komentarzu?
Ja przecież takze czasami siegalem po pana smetki monotoniczne do bolu glowy! Ucieka pan,za ich pomocą od bardzo przykrych i niebezpiecznych realiow Ojczyzny pod nazwą Polska. Stad krzywe patrzenie pana i pana srodowiska
na takich emigrantów,ktorym nie wyplowiala z serc i glow miłosc do Ojczyzny, i obowiązek jej obrony. Tu mam na uwadze takich, jak pan J.Orawicz. W Kworum spotykam też Jemu podobnych. Ale pana w tym medium z czystym tematem ojczystym nie spotkalem! Co tak pan ucieka od takich tematow?...
Na koniec zyczę panu, danie sobie namiaru na wlasna zarozumialosc,a zarazem dosc wysoko poderwana game zlosliwosci.

Jan Orawicz - 28.10.13 17:27
Panie Tomaszu, przykry to temat stąd trudno mi o takie spojrzenie żeby było ono w pełni obiektywne,kiedy się rozłoży na obie strony.Pan W. Panasiuk ma rację,że nikt z nas nie jest ideałem. Każdemu z nas ten czarny z piekła rodem
coś złego podszepnie. Nie podzielam Pańskiego zdania,że tylko my Polacy
nie szanujemy siebie. Z tym szacunkiem do siebie samych, musi Pan jednak
swoje poglądy zweryfikować. Ja już żyję w Ameryce 15 lat wśród tego Narodu i
muszę szczerze stwierdzić, że my Polacy chyba się lepiej szanujemy. Cechuje nas utrzymywanie po prostu takich zwyczajnych ludzkich więzi między sobą.
One się wyrażają tym,że mieszkając obok siebie w swoich domach, odwiedzamy się,pomagamy sobie wzajemnie. Oczywiście,że trafiają się tzw.
o d l u d k i ,ale w większości jest tak jak jest. U społeczności amerykańskiej
tego rodzaju zachowań - powiedzmy dobrosąsiedzkich specjalnie nie zauważyłem. Owszem, więzi rodzinne u tych ludzi są godne uwagi. W każde święta odwiedzają się, pokonując bardzo często duże odległości. Trzeba przyznać - jeżeli o nas Polaków chodzi, to my po prostu , będąc w obcym otoczeniu z przerwanymi więzami naszej polskiej kultury - świadomie i w sferze podświadomości przeżywamy to w różny sposób,dość często burzący
moralny porządek rzeczy.. Rozmawiałem na ten temat z kolegami socjologami,psychologami społecznymi,którzy mi rzekli,iż w takiej sytuacji
udziela nam się syndrom rozłąki ze swoim dawnym - w tym wypadku środowiskiem polskim. Ten syndrom trwa bardzo długo zanim ustąpi.Stąd
częściej odchodzimy z tego świata zanim on nas opuści. Ten bardzo ważny aspekt sprawy należy mieć na uwadze w czasie budowania ocen natury moralnej, naszych relacji między sobą. Powracając do meritum sprawy,którą
Pan Panie Tomaszu zauważył w sferze takiego a nie innego potraktowania
mej osoby ze strony środowiska literackiego i nie tylko literackiego w Chicago,to ta sprawa - no nie ukrywam tego,że nie jest ona dla mnie przyjemna. Ale przyznać muszę,że tylko Pan ją odkrył. No,ale w tym wypadku ja muszę uwzględnić tę ważną sprawę,że nie utrzymuję z tym środowiskiem
ścisłych więzi,ponieważ mieszkam spory kawałek od Chicago,a mój osłabiony wzrok nie pozwala mi na prowadzenie samochodu. A bez tego rodzaju
ściślejszych więzi, po prostu maja prawo zamierać prawidłowe kontakty. Tak jest w naszym życiu. Oprócz tego Przypomniałem sobie i to,czym się raz naraziłem członkom tamtego Klubu. I to zapewne jest mi zapamiętane. Ale nie chcę powracać do tamtej sprawy. Jednak, jak zawsze kochałem i kocham wszelkie piękna zjawiska twórcze,i nie przestane ich twórców nazywać brylantami i perłami naszej kultury. Zmartwiony tak po polsku o obecny bardzo trudny los mej Ukochanej Ojczyzny,zawsze czuję się w obowiązku pomagać Jej w różny możliwy sposób. Duch solidarnościowca jeszcze we mnie trwa i mocno się buntuje przeciwko złu jakie się rozlało po Polsce.
Nie zawiniona przez Naród bieda,walka z naszą wiarą w Boga i z Jej symbolem w postaci Krzyża,a teraz poszło dodatkowe uderzenie w Naszą Narodową Epopeje pt. "Pan Tadeusz." To już jest zabieranie ducha Narodu...!
Jest to rozległy temat,który autentycznemu Polakowi wyciska łzy z oczu. A tu
dodatkowo sunie w siną dal, nieustający Exodus Polaków za chlebem.Jak w takiej sytuacji odłożyć pióro w kąt i spokojnie spać ??!! Ilu przed nami Polaków żyło tutaj i w państwach zachodniej Europy? Jak przyszło iść w bój za swoją pierwszą Ojczyznę to szli na śmieć i życie, płynąc przez Wielką Wodę. Tam są ich mogiły! A my mamy się odwrócić od spraw Ojczyzny naszej, tam nad Wisłą? I to mi wielu różnych mądrych ma za złe! Który mnie znajdzie, to mi za to "dowala"!!
Serdecznie pozdrawiam

Wladyslaw Panasiuk - 28.10.13 1:40
Serdecznie dziękuje Pani Marii N. za ciepłe i urocze słowa. Najważniejszym jest zrozumienie sedna jakie umieszczam w swoim skromnym pisarstwie; uprawianym od zawsze. Staram się bronić Polonię i łagodzić tutejsze obyczaje, bo plucie we własne gniazdo nie powinno być domeną pisarzy.
Jest tak wiele zła na świecie i nie tylko my posiadamy wady, wszyscy je mają.
Na całym globie żyją źli i dobrzy ludzie, jedni donoszą, drudzy są klakierami i wiem, że będzie ciężko nam to zmienić. Ten stan rzeczy trwa od stworzenia człowieka i tu nie są konieczni eksperci, by potwierdzić owe zjawisko.
***
Panie Tomaszu! nie potrzeba akurat pisać książki, by zniszczyć dobre imię Polski, już to zrobili za nas inni: Gross i jemu podobni. "Blaski i cienie Chicagowskiej Polonii" już dawno napisało życie, zatem daremny Pański trud.
Pragnę zauważyć, że ja również wytykałem niejednokrotnie błędy warszawskich władz w internecie czy w prasie. Śmiem twierdzić, że nie wszystko Pan czyta, a pisze, iż zbiera materiały do w/w pracy.
Nie muszą nam podpowiadać tubylcy, co i jak mamy czynić, już w epoce renesansu M. Rej powiedział:" iż Polacy nie gęsi..." zatem potrafimy mówić, choć nie zawsze poprawnie pisać w naszym ojczystym jakże pięknym języku. Pisze Pan, że nie zna się na literaturze - w rzeczy samej, to jak Pan z takim językiem chce wydać książkę?
Proszę przeczytać kilkakrotnie swój koślawy tekst, by upewnić się o bezsensowności dalszego pisania. Proszę mi wierzyć nie jest Pan odkrywcą obyczajowości Polonijnej, wszyscy do dawna ją znamy. Wydałem kilka książek, napisałem setki publikacji, ale nie wyciągałem brudów, co stosuje się w czasie wyborów prezydenckich i nie tylko. Owszem krytykowałem niekiedy poetów, ale skoro chcą pisać powinni znać reguły pisowni. Nikomu nie zazdroszczę pisania, na co dowodem może być fakt, iż od dłuższego czasu prowadzę dla poetów warsztaty literackie, na które zapraszam serdeczne i Pana, wiedzy nigdy za dużo, zwłaszcza jeśli się ma wydawnicze marzenia i zamiary. Może po kilku takich lekcjach będzie Pan mógł głębiej wniknąć w teksty poetów, a może nawet w przyszłości zostanie krytykiem literackim. Grzeczność i inteligencja niekoniecznie wiąże się z wykształceniem, pisarstwo tak.

Z poważaniem i pozdrowieniami - Władysław Panasiuk

Tomasz Brytnik - 27.10.13 22:12
Panie W. Panasiuk nie pisze pan na temat! Chce panu napisac,iz od przeszlo roku, zbieram materialy do mojej zaplanowanej ksiazki pt. "Blaski i cienie
Chicagowskiej Polonii." Jest to trudna praca,poniewaz polega ona, po prostu
na poszukiwaniu spraw pieknych i brzydkich,w ktorych zamyka sie dorobek nas
Polaków, zyjących tutaj w Chicago i jego ilinojskim stanie. Mam dobrego kolege Amerykanina,który zna doskonale język polski,ponieważ często zalatywal do Polski po linii elektroniki.Ten elektronik mówi krótko: Ze my Polacy
tu na emigracji nie potrafimy uszanować siebie samych. Ile w zakładach spotyka się gorzkich spraw zachodzacych miedzy Polakami. Donoszą na siebie do kierownictwa, z powodu tak niskich pobudek, jak glownie zazdrosc.Wywyższanie się itp. Ile można w sądach znalesc takich spraw,ze glowa peka! To wszystko zbieram i ten temat mi doskwiera, czesto do szpiku kości. Te moralne sprawy wystepuja wsrod Polakow z roznym wyksztalceniem.
Jeszcze w tej chwli nie liczyłem w jakiej warstwie przeważaja. Stąd czytając wszystko to,co mi pachnie Polonią trafiłem także na medium internetowe
Kworum. I tam chciał nie chciał spotkałem fajnego poete,satyryka i fraszkopisa.
Nie znam się na literaturze,ale muszę stwierdzić,ze pan poeta jan Orawicz przypadł mi do gustu. Ten pisarz potrafi bardzo krótko powiedzieć o bardzo rozległych sprawach,a zarazem trudnych. Bywa,ze padamy z zoną ze smiechu z jewo róznych fraszek natury - powiedzmy obyczajowej. A zjaką odwagą pisze o brzydotach obecnej PRL - bis,a On ja nazywa II PRL. Z takiej oddali,a jak
celnie widzi obrazy i obrazki tej II PRL. Tez te Polske nazywa Tuskolandem.
Widze,ze poeta cieszy sie kazdym osignieciem kulturalnym tutejszej Polonii.
Gratuluje kazdemu osiagnieciu,przy takich okazjach dzieli sie wlasnymi osiągnieciami i potknieciami. A Szanowne chicagowskie srodowisko tworcow --tak mowiac po polsku - ani Be ani Ce!!! Czy zapomnieliscie o takim slowach jak dziekuje,pozdawiam. Ja czytam wszystkie komentarze,ponieważ sa one mi potrzebne do w/w pracy. I tu mnie po prostu zatkało!! Pieknie piszacy Polonus,a zarazem informujący szersze grona wielbicieli pisarsrwa jest traktowany tutaj po macoszemu. Wychodzi tak,że poeta Jan Orawicz sie po prostu wprasza,a za to otrzymuje to,co widac! Skąd ta wrogosc do człowieka nazywajacego was brylantami i perlami? Ja rozumię jedna sprawe,a mianowicie i te,ze wsrod nas buszują wtyki SB i po staremu czynia swiadome intrygi,by rozbijać nas Polonusów w tym celu byśmy do urn nie szli
oddawać głosy np. na pana J.Kaczyńskiego. To jest ich robota,ponieważ wiedzą,że jest siła tylko w jednoczniu sie,a nie w dzieleniu. A poeta Jan
Orawicz lezy im z tego własnie powodu na watrobie! On ma odwagę pisać o prawdziwym obliczu PRL-bis! A;le w tutejszym srodowisku literackim nie zauważyłem,by ktoś piszacy te gorzkie sprawy tak jednoznacznie stawia, jak Orawicz? Pewnie i stad ta woda w buziach,która hamuje slowo "dzieki!"
Panie poeto Janie niech się pan nie wprasza do takiego zgromadzenia,które zapomnialo o slowie Dziekujemy!! Sciskam dlon Panu poecie i obiecuje,ze od
tej pory nie przepuszczę zadnego panskiego utworu bez mego wnikania w tresc.

MariaN - 27.10.13 9:43
Panie Władysławie, ma Pan pióro tak lekkie i odkrywcze, że wielu Panu może zazdrościć talentu. Czytający ma wrażenie, że leci wśród obłoków i patrzy z góry na matkę ziemię. Widzi to, czego na co dzień nie widać. To są strofy świąteczne, czytane na deser, przepełnione dobrem, pomagają się wyciszyć i odpocząć po ciężkim dniu. Tu jest Kultura przez duże K. Dziękuję, że jest Pan tu z nami i pomaga przetrwać żyjącym wśród idiotów i chamów, pazernych hochsztaplerów, lewackich nowatorów i ulepszaczy. Tak mało jest łagodności i mądrości dziś na świecie, że każda sposobność jest na wagę złota i należy ją wykorzystać by nabrać sił i choć na chwilę zapomnieć o rzeczywistości.

Panasiuk - 27.10.13 2:36
Nie popisujemy się przed społeczeństwem Ameryki, bo i po co, i nie jesteśmy wcale tak "wielcy" jak pan T. Brytnik komentuje.
Mam zbyt wiele szacunku dla Pana Jana Orawicza i jego twórczości, by nie podziękować za komentarz, jednakże chciałbym zwrócić uwagę, że z pisania się nie utrzymuję, stąd też nie zawsze mam czas zajrzeć na stronę.
Zatem dziękuję Panu za cenną uwagę, a Panu Janowi Orawiczowi za ciepłe słowa i poparcie. Nigdy i nikogo nie lekceważyłem, bo to już wyniosłem z domu.
A z tą kulturą panie Brytnik różnie bywa, każdy świadczy za siebie.
Trudno nam przejść obok drugiego człowieka, by nie nadepnąć mu na odcisk, tacy już jesteśmy, czy to nad Wisłą czy też nad dowolną rzeką świata. Źle, jak nic nie robimy, a jeszcze gorzej jak staramy się coś dobrego uczynić.
Pisanie samo w sobie nie jest grzechem, zachęcam wszystkich, którzy czują potrzebę obcowania z piórem, bo to jedyna sposobność, by się do woli wygadać. Nie każdy piszący jest literatem i tego chyba wyjaśniać nie muszę.
Z pozdrowieniami i wielkim szacunkiem dla wszystkich piszących i tych, którzy chcą coś napisać - Władysław Panasiuk.

T. Brytnik - 26.10.13 19:36
Tak sobie patrzę od sporego czasu na to chicagowskie środowisko literatów i plastyków zarazem. Otóż Pan poeta Jan Orawicz schlebia im,odzywa się do nich, itp. A owo środowisko zadufanych w sobie wielkich literatów i plastyków zarazem nie może się zdobyć na takie bardzo grzecznościowe słówko "dziękujemy." A zdaje się sądzić, że w takim środowisku takie zachowania,
nie mają żadnego związku ze słowem KULTURA. I to się jeszcze dzieje na emigracji!!! Czym wy się popisujecie przed społeczeństwem Ameryki??Czyżby w tym chicagowskim gnieżdzie wszyscy byli moralnymi zgniłkami??!! No, bo jak
to zjawisko można inaczej nazwać??

Jan Orawicz - 24.10.13 23:23
Panier Władysławie może się uda ekspozycja kilku obrazów Szanownej Artystki? Bardzo chętnie spojrzałbym, sobie na te prace.Zapewne inni Czytelnicy Kworum także spojrzeliby z chęcią na te obrazy. Pozdrawiam

Lubomir - 21.10.13 8:46
Szkoda, że wciąż nie przychodzi moda na miejskie billboardy z reprodukcjami płócien wybitnych malarzy, natomiast ciągle jestęśmy w miastach terroryzowani portretami na pół-zidiociałych, notorycznych kandydatów do lokalnych władz, najczęściej miejscowych cwaniaczków, łapówkarzy i malwersantów, osobników bez godności, moralności i charakteru. Te billboardy wywołują u spoglądających na nie wielorakie frustracje a przecież obrazy powinny wychowywać, wzruszać i uczyć.

Jan Orawicz - 21.10.13 7:26
Jak zawsze nasz polonijny Kronikarz poeta Władysław znów nam opisał miłe wydarzenie artystyczne z Chicago. Gratuluję - i to z całego serca Szanownej Pani artystce Alinie Szymczyk A no tak,bo to bratnia dusza,ponieważ i ja sam kiedyś malowałem obrazy,które nawet poleciały ze zbiorową wystawą aż do Budapesztu. Miałem tę satysfakcję,że z 12 sztuk Komisja mi zatwierdziła 8 prac,które poleciały na Węgry. Ale po wystawie posmutniałem,ponieważ żaden mój obraz nie wrócił do mnie. Kierownik wystawy wtedy rzekł: "Jasiek nie martw się, bo to świadczy o tym,że się obrazy widziały naszym Przyjaciołom Węgrom!!" W Ameryce, żyjąc w Górach Skalistych 4 lata malowałem tamte cudowne góry,ale z tego malarstwa nie szło żyć.Jeden Polak tam mieszkający, ledwo mówiący po polsku rzekł mi. Tu nie sprzedasz nawet najcudniejszego obrazu,ponieważ w sklepach meblowych jest zawsze sporo reprodukcji obrazów sławnych artystów,więc po co ludziom kupować u obecnych artystów, płacąc drożej.No,ale "zlitował" się nad moim jednym pejzażem górskim,którego mi było żal sprzedać.Dwa obrazy mam w domu, właśnie z Gór Skalistych
Gdy mnie odwiedził kolega,spojrzawszy na moje " dzieła" zapytał:
"To twoje prace na ścianach? " Odpowiedziałem,że tak! A on po chwili rzekł: Eeee,przecież ty nie malujesz,ale piszesz.Ale po chwili przekonał się,że maluję,bo odczytał autora prac. Już sporo czasu jak odłożyłem sztalugę z powodu braku czasu i atłasu, Także z powodu osłabienia wzroku.Patrzę na te moje Dzieła wiszące na ścianach z łezką w oku.Wspominam czas polski i moje
tamte obrazy i obrazki,które też oglądali Warszawiacy,bo i tam trafiły raz na wystawę. Kończąc jeszcze raz serdecznie gratuluję Pani Alinie pięknego talentu.!Jako urodzony na wsi,zawsze wracałem do Jej uroków w swoim malarstwie.One mnie nigdy nie zdradziły i ja je też. Serdecznie pozdrawiam!

Wszystkich komentarzy: (13)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

16 Kwietnia 1919 roku
Wojsko Polskie ruszyło na Wilno, okupowane przez Armię Czerwoną.


16 Kwietnia 1948 roku
W Paryżu 16 państw powołało Europejską Organizację Współpracy Gospodarczej.


Zobacz więcej