Piątek 19 Kwietnia 2024r. - 110 dz. roku,  Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 30.06.13 - 22:34     Czytano: [2061]

Dział: Interwencje

“New York Times” w chórze kłamców





List otwarty do Redaktora Naczelnego dziennika „New York Times” w związku z opublikowaniem przez ten dziennik artykułu na temat filmu „Smoleńsk”.

Szanowny Panie Redaktorze

To świetnie, że „New York Times” postanowił zająć się polskim filmem fabularnym pt. „Smoleńsk” w reżyserii Antoniego Krauze, osnutym wokół katastrofy lotniczej z roku 2010, w której na terenie Rosji zginął prezydent Polski Lech Kaczyński oraz 95 towarzyszących mu osób. Jednak sposób, w jaki Pański opiniotwórczy dziennik opisał pracę nad filmem oraz polityczny kontekst powstawania filmu, budzi niepokój i sprzeciw, wpisuje się bowiem w cały szereg działań mających film zdyskredytować na rok przed jego planowaną premierą, a nawet – być może – przeszkodzić w jego ukończeniu. Mam honor być producentem tego filmu dla Fundacji „Smoleńsk 2010”, a także jego współscenarzystą, rozmawiałem z autorem artykułu, więc czuję się zobowiązany, by sprostować nieprawdziwe informacje, jakie się w artykule znalazły oraz uzupełnić te, które zostały pominięte. Wierzę, iż podziela Pan moje zdanie, że czytelnikom „NYT” należy się rzeczowy i prawdziwy opis sytuacji.

Nie kwestionuję prawa autora oraz redakcji do wyboru źródeł informacji, cytatów, akcentów. Dziennikarstwa uczyłem się w USA, również w Pańskiej redakcji. Jednak to, co – piórem Dana Bilefskiego – „New York Times” napisał o filmie „Smoleńsk” jest jednostronne i sugeruje czytelnikowi ocenę filmu przed jego powstaniem. W Polsce żywa jest pamięć o praktykach komunistycznego totalitaryzmu dyskredytujących dzieła twórców zanim zdołały ujrzeć światło dzienne, dotrzeć do swych odbiorców i poddać się ich swobodnej ocenie. Komunistyczna cenzura zakazywała druku, produkcji filmu, szatkowała scenariusze, wycinała gotowe sceny, wprowadzała zapisy na nazwiska, fakty historyczne, opisy współczesnych wydarzeń, nawet na słowa. Walczyła z pisarzami, dziennikarzami, filmowcami, także – poetami. Może nawet poetów bała się najbardziej. Ten okres mamy w Polsce za sobą.

Tym bardziej musimy być wyczuleni na wszelkie próby ograniczania wolności twórczej. Niestety w przypadku filmu „Smoleńsk” przykładów tego zjawiska mamy coraz więcej, a artykuł w Pańskiej gazecie wpisuje się w tę niepokojącą tendencję. Wierzę, że niezgodnie z Pana intencją.

Już w tytule artykułu napisał autor, że „różnice zdań w sprawie przyczyn katastrofy złoszczą polskich artystów”. Owszem, kilku aktorów i reżyserów wypowiedziało się negatywnie o powstaniu naszego filmu. Ale nie napisał już autor niestety, choć mu o tym mówiłem, że bardzo wielu artystów gorąco poparło powstanie filmu, a do mnie jako producenta, zgłaszają się dziesiątki aktorów z ofertami zagrania w filmie „Smoleńsk” choćby epizodu, choćby za darmo, poczytując sobie to za zaszczyt. Zgłaszają się filmowcy, muzycy, scenografowie, graficy. Sugestia, że polscy artyści in gremio krytykują powstawanie filmu, jest nieprawdziwa, gdyż część polskich artystów złoszczą raczej próby blokowania swobody twórczej i dyskredytowanie filmu, o którym owi nadgorliwi krytycy nie mają najmniejszego pojęcia.

Pisze Dan Bilefsky, że minister kultury Bogdan Zdrojewski “ostrzegł, iż jest zbyt wcześnie, by pokazywać wydarzenia związane z katastrofą”. To nieprawda. Minister Zdrojewski powiedział: „osobiście nie wyobrażam sobie, by mógł już powstać wybitny film mówiący o tych wydarzeniach”. Minister ma prawo nie umieć sobie wyobrazić. Na szczęście artyści miewają wyobraźnię lepszą od ministrów. I to wybitni twórcy, a nie urzędnicy, tworzą wybitne dzieła.
Wybitny polski reżyser Antoni Krauze, jak to zwykł czynić całe życie, pracuje nad swym kolejnym dziełem, nie bacząc na opinie urzędników i polityków.

Obszernie pisze autor o przeciwnikach powstaniu filmu, cytuje m.in. reżysera Borysa Lankosza, który – nie znając scenariusza – stwierdził z niezachwianą pewnością, że film jest „niebezpieczny, bo będzie oparty na kłamstwie”. Młody reżyser, który na swój pierwszy film otrzymał hojne wsparcie polskich podatników, dziś zgłasza się do nagonki na jednego z najwybitniejszych polskich filmowców i na jego film o niewyjaśnionej śmierci polskiego prezydenta, niczym ormowiec zgłaszający się w 1968 roku do pałowania studentów, którzy brużdżą ludowej władzy.

Borys Lankosz odpowiada za swoje życiowe wybory, ale celem amerykańskiego dziennika powinno być oddanie istniejącej różnorodności opinii. Autor nie cytuje artystów wspierających ideę powstania filmu i nie wspomina, że produkcję filmu „Smoleńsk” już wsparło finansowymi darowiznami wiele tysięcy ludzi, co jest ewenementem w historii światowej kinematografii.

Opis tematyki filmu i politycznego kontekstu także wymaga sprostowań. Pisze Dan Bilefski o „decyzji polskich pilotów niebezpiecznego lądowania w gęstej mgle”. Otóż polscy piloci nigdy nie podjęli takiej decyzji. Zdecydowali jedynie o zejściu do wysokości 100 metrów, by sprawdzić możliwość lądowania, a w razie jej braku „odejść na drugi krąg”, czyli odlecieć. I właśnie taką decyzję podjął pilot samolotu, kapitan Arkadiusz Protasiuk. Wydał jednoznaczny rozkaz „odchodzimy!”, powtórzony przez drugiego pilota. Niestety samolot nie posłuchał swoich pilotów. To są fakty, które „New York Times” powinien znać. Opis Dana Bilefskiego należy niestety uznać za podanie czytelnikom nieprawdy.

Napisał też autor artykułu dramatycznie, że prowadzący śledztwo prokurator Przybył, pod wpływem krytyki, „strzelił sobie w głowę.” Ale jednak „przeżył”. Nie napisał jednak, że wojskowy prokurator strzelił tak niecelnie, że tylko drasnął się w policzek, osłabiony tym faktem długo leżał, gdy filmowały go telewizyjne kamery, a już pół godziny później udzielał wywiadów. Nie napisał autor artykułu, że inscenizacja nieszczęsnego prokuratora została uznana za tak groteskowo nieporadną, że szybko o niej zapomniano.

Spośród 95 rodzin ofiar tragedii o opinię zapytał autor artykułu tylko jedną osobę, Pawła Deresza. Mówiłem autorowi o naszych rozmowach z wieloma osobami spośród rodzin ofiar, o umieszczeniu ich relacji w naszym filmie. Ale Dan Bilefski nie znalazł nikogo spośród rodzin ofiar, kto byłby zwolennikiem powstania filmu.

Nie poinformował też czytelników NYT, że – jak wykazują badania – większość Polaków (52%) nie wierzy w wyjaśnienia przyczyn katastrofy sporządzone przez komisję rządu rosyjskiego oraz komisję rządu polskiego. Wierzy w nie jedynie 34% Polaków.

Wyobraża Pan sobie, Panie Redaktorze, sytuację, w której World Trade Center po 11 września zostaje zabetonowane przed przeprowadzeniem śledztwa, trumny z ofiarami zalutowane, bez możliwości ich otwierania, bez sekcji zwłok, szczątków samolotów nie wolno badać, a znalezione na nich ślady materiałów wybuchowych zostają uznane za pastę do butów? Zaś tych, którzy chcą zbadać wszystkie okoliczności tragedii – uznaje się za szaleńców chcących konfliktu ze światem arabskim i zwalcza z wielką zawziętością? Samoloty przecięły jak masło stalowe wieże WTC, jedną z najpotężniejszych budowli świata. Nam zaś wmawia się, że podobny samolot został rozszarpany na skutek ścięcia skrzydłem brzozy i że 5 metrów nad ziemią odwrócił się na plecy mając rozpiętość skrzydeł 40 metrów. Czy taka logika nie musi budzić pańskich wątpliwości?

Napisał za to Dan Bilefsky, że „liczba teorii spiskowych przyprawia o zawrót głowy”. Nie dodał, że za żmudnymi pracami próbującymi zbliżyć nas do prawdy materialnej stoją także profesorowie amerykańskich uczelni. Nie napisał, że polski rząd odmawia konfrontacji z ich ustaleniami, jakby bał się porównać wyniki badań na polu czysto naukowym.

Pisze też autor, że sceptycy wobec wersji oficjalnej utożsamiają Smoleńsk z „wypowiedzeniem przez Rosję wojny Polsce”. Nigdy z takim postawieniem sprawy się nie spotkałem. Rozumiem, że w „NYT” informacja, iż „Polacy mówią, że Rosja wypowiedziała Polsce wojnę” brzmi ciekawie, ale lepiej trzymajmy się prawdy.

Śledztwo trwa i daleko do jego zakończenia, choć rządzący w Polsce politycy nazywają wrak samolotu „już tylko pamiątką”, i wzywają, by katastrofa smoleńska była pierwszym w światowej historii lotnictwa wypadkiem, w którym świadomie zrezygnuje się z przebadania najważniejszego dowodu, czyli wraku. Robi na Panu wrażenie ten upokarzający absurd? Na nas w Polsce – robi. Choć rzeczywiście – nie na wszystkich.

Jak przypomina scenarzysta naszego filmu, Tomasz Łysiak (w „Gazecie polskiej”) , francuski powieściopisarz Juliusz Verne bohaterem swej słynnej powieści „Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi” uczynił kapitana Nemo, który był… Polakiem ścigającym rosyjskie okręty, by pomścić krzywdy Powstania Styczniowego. Ale wydawca, Pierre-Jules Hetzel, zażądał od Verne’a, by zmienić narodowość bohatera. Bo wydawca prowadził z Rosją liczne interesa. I tak kapitan Nemo został Hindusem.

Wierzę, że „New York Times” będzie docierać do prawdy o smoleńskiej tragedii, że nie podda się „soft power” sprawnych lobbystów, którzy potrafili kilkadziesiąt lat powstrzymywać świat przed pisaniem prawdy o Katyniu. 70 lat temu rosyjska komisja zbadała i ogłosiła przyczyny śmierci polskich oficerów w Katyniu, a nasi sojusznicy, Amerykanie, ustalenia tej rosyjskiej komisji zaakceptowali. Prawda okazała się inna. Warto więc chyba zachować powściągliwość wobec ustaleń rosyjskiej komisji, i tym razem działającej w sposób radykalnie sprzeczny z obowiązującymi w wolnym świecie standardami.

Po ataku na WTC amerykańscy artyści zrealizowali kilkanaście filmów fabularnych na temat tej tragedii. Czy Polakom tego zrobić nie wolno? Rosyjscy lobbyści z tej samej instytucji, która po Katyniu dbała o właściwy przekaz i dziś pracują w pocie czoła. Ale przecież nas obowiązują dziennikarskie standardy. Prawda?

Maciej Pawlicki

Wersja do druku

Jan Kosiba - 11.07.13 12:33
Szanowni Polacy i bracia po Abrahamie!
Nie od dziś wiadomo, że właścicielami wielonakładowej gazety "New YorK Times" są amerykańscy Żydzi. Wielokrotnie redaktorzy i władze tej gazety dawały wyrazy antypolskiego nastawienia i kreowania opinii szkalujacej Polaków i państwo polskie.
Jak można było zauważyć w tej gazecie panuje od lat niesprzyjający klimat do poprawnego ułożenia stosunków między Żydami a Polakami.
Wynika to z faktu prowadzenia przez określone środowiska żydowskie w Polsce, Izraelu a przede wszystkim w USA zakrojonej na szeroką skalę akcji w wymiarze miedzynarodowym tzw. odzyskiwania mienia pożydowskiego w europie środkowo-wschodniej. Żyjący dziś Żydzi, niekoniecznie krewni poczytali sobie za przywilej i prawo do ubiegania się o majątek obywateli polskich pochodzenia żydowskiego, który został rozkradziony przez okupantów tj. III Rzeszę Niemiecką i Związek Radziecki, którzy dokonali zbrodniczej agresji na państwo polskie i jej obywateli.

Skutkiem działań tych okupantów było zniszczenie i rozgrabienie dorobku państwa polskiego i ich obywaetli różnej narodowości.
Państwo polskie w wyniku dalszej okupacji po 1945 roku przez Związek Radziecki nie otrzymało od agresorów tj. państwa niemieckiego i sowieckiej Rosji jakichkolwiek odszkodowań i reparacji wojennych za zniszczone i zagrabione mienie. Co więcej, sowiecki agresor i okupant nadal w latach powojennych dokonywał mordów na cywilach i grabieży pozostałego mienia obywateli i państwa polskiego.
Czynny udział i kolaborację z sowieckim okupantem prowadziły szerokie rzesze społeczności żydowskiej w Polsce. Mało tego, w strukturach wojskowych i politycznych (NKWD i innych) sowieckiego okupanta działali w szerokim zakresie liczni przedstawiciele narodu żydowskiego lub z pochodzenia żydowskiego biorący udział w zmasowanych grabieżach mienia obywareli polskich jak również w atakach i mordach polskiej społeczności.

Te haniebne działania okupantów i kolaborujacych z nimi obywateli polskich pochodzenia żydowskiego w czasie wojny i po 1945 roku zostały dokładnie udokumentowane w wielu licznych opracowaniach w kraju i za granicą.
Wielotomowe dokumentacje dokładnie opisują mechanizmy zniewolenia i fizycznego niszczenia Polaków i państwowości polskiej.
Przestępstwa i zbrodnie popełniane na obywatelach polskich nie zostały dotychczas osądzone i potępione w wymiarze międzynarodowym.
Winy i zbrodnie oraz kolaboracja polskich Żydów są historycznie udowodnione i niepodważalne. Współdziałali oni jako obywatele polscy z obcym państwem(ami) w celu zniszczenia państwa polskiego. W wymiarze prawnym dokonywali zdrady interesów tego państwa i z mocy prawa podlegali represjom wynikajacym z prawa tego państwa do kary śmierci włącznie.

Dzisiejsi Żydzi doskonale zdają sobie z tego sprawę, dlatego tak kurczowo trzmają się władzy w Polsce, za wszelka cenę nie dopuszczając do rządów nurtu narodowego czy antyżydowskiego stosujac przy tym metody i srodki zaczerpniete ze stalinowskiego i faszystowskiego arsenału technik zniewalania narodów i społeczeństw.

Na tym tle propaganda środowisk żydowskich odbija sie jak w zwierciadle m.in. w ich prasie i mediach takich jak "New York Times".
Mają oni poczucie krzywdy w wyniku morderstw dokonanych przez państwo niemieckie, które wypłaciło jednak odszkodowania społeczności żydowskiej w wysokości ponad 300 000 000 000 marek (góra pieniędzy), i nadal wypłaca emerytury (ok. 2000 euro) dośmiertne Żydom poszkodowanym przez tzw. holocaust. Żydzi powinni mieć również poczucie winy wobec Polski i Polaków, że ich zdradzili. Zdradzili w ważnym momencie.
Polacy mordowani i kaleczeni przez Niemców i sowietów nie otrzymali żadnych odszkodowań. Rządy żydowskie w Polsce wspierane przez uzbrojonych NKWDz-istów w latach 1944- 56 nie pozwoliły Polakom na wysuwanie żadnych wojennych roszczeń majątkowych i odszkodowawczych. Państwo polskie istniało tylko z nazwy, bez praw jego narodu, Polaków. Winnymi tego byli m.in. żydzi, kolaborujacy z okupantem.
Stąd dziasiaj tak zaciekła walka i propaganda anypolska środowisk żydowskich.
Oni wiedzą co zgotowali Polsce i Polakom. Nasza pamięć o tym będzie wieczna. Nie opluje tej pamięci nawet "New York Times".

Lubomir - 05.07.13 8:57
Od kiedy głowa państwa amerykańskiego zaczęła pokrzykiwać w Berlinie: 'Jestem berlińczykiem', wiadomo było, że coś złego dzieje się w Waszyngtonie i okolicy. To przecież w tym Berlinie Hitler planował podbój Ameryki. Rzecz jasna Europa poszła na pierwszy ogień. Ameryka miała czekać na swoją kolejność. Wszystko było planowane z niemiecką, wręcz nadludzką precyzją i pedanterią. Germanizacja na własne życzenie, to nie częsta rzecz w dziejach świata. Cóż, amerykańscy autorzy planu Marshalla dla Niemiec, też najwyraźniej pomylili przestępcę z ofiarami zbrodniarza. Ameryka daje się wodzić za nos. Czy robi to obecnie Berlin?. Wiele wskazuje na to, że robi to skutecznie od kilku dekad. Być może od czasów, gdy wielu agentów Abwehry schowało się przed światem w CIA i FBI?.

Agamemnon - 01.07.13 21:27
“New York Times” odpowiednik "Trybuny Ludu". Kiedyś Stany Zjednoczone były wzorem moralnym dla całego globu ziemskiego.

Wszystkich komentarzy: (3)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

19 Kwietnia 2005 roku
Joseph Alois Ratzinger został 265 papieżem i przyjął imię Benedykta XVI.


19 Kwietnia 1882 roku
Zmarł Charles Robert Darwin, twórca teorii ewolucji biologicznej (ur. 1809)


Zobacz więcej