Sobota 20 Kwietnia 2024r. - 110 dz. roku,  Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 30.04.13 - 20:21     Czytano: [1851]

Dział: Głos Polonii

Myśląc Ojczyzna





„Gdy pytasz mnie czym ojczyzna jest odpowiem:
czyś chociaż raz chodził po rynku w Krakowie,
czyś widział Wawel, komnaty, krużganki,
miejsca gdzie przeszłość dodaje ci sił”

„Ojczyzna, to ludzie, których rozumiemy i którzy nas rozumieją,” to Ziemia piaszczysta i żyzna. To zmarli, których wciąż kochamy, bo tam gdzie dziadów groby, jest nasz kraj.
Ojczyzna, to nasze rzeki i krzyż na Giewoncie, to morze i powietrze, choć już mało czyste, ale nasze, pachnące maciejką i bzem, i takie przejrzyste. Dla tych co od niej z dala przybywają jest snem, z którego obudzić się trudno. Ojczyzna jest krainą najlepszą i cudną, i niech taką na zawsze zostanie - jak Norwid powiedział: dopomóż nam Panie.

„Ojczyzny mojej stopy okrwawione
włosami otrzeć na piasku
Padam: lecz znam jej i twarz, i koronę
Słońca słońc blasku.”

Nie każda miłość zadaje pytania, bo można kochać ślepo i bez granic, kochać za wszystko i kochać za nic.

Myśląc Ojczyzna – słyszę dźwięk mieczy wbitych w ziemię na polu Grunwaldu, czuję zapach krwi w lipcowej spiekocie. Unosi się echem Bogurodzica i płaszcze znaczone krzyżami okrywają zastygnięte twarze. Chorągiew Jagiełły powiewa na szczycie średniowiecznej chwały. Pokryte pole ciałami rycerzy jak na Matejki obrazie, zasnęło na wieki. Tylko koń zarży, który uszedł z życiem, tylko w oczach rycerza zastygnięta trwoga.

„Smutno życie porzucić i zamknąć się w sobie.
Żyć czuciem własnym, własnych marzeń przędzą,
Lecz smutniej o wiele być na życia grobie
I ducha skrępować młodości swej nędzą.”

Myśląc Ojczyzna – widzę potop szwedzki jak zalewa kraj nasz od morza po góry. Poddają się miasta i gwałt się panoszy. Kraj nasz napadnięty nie wiem po raz który - podnosi się i upada, i z kolan powstaje. Warszawa bez walki trafia w łapy Szweda. Siedem pełnych statków zrabowanych łupów do najeźdźcy płynie. Nawet okiennice z warszawskiego zamku, fontanny z marmuru i arrasy tkane naszych mistrzów ręką. Grabież nie zna granic.
„Za pomocą żelaza sięgniemy po złoto” oto słowa szwedzkiego mocarza, który się przystawił do Matki z Ołtarza. Po sześciu tygodniach tego oblężenia, musiał opuścić mury Jasnej Góry, którą ks. Kordecki z obrońcami trzymał. Tysiące wrogów nacierało nań, lecz ci bronili Swej Matki do końca, jak przystało na synów godnych tego kraju, a było ich tylko, tylko ćwierć tysiąca...
Nie wszyscy się poddali Szwedom zza Bałtyku. Gdańsk, Malbork, Zamość, Lwów i Nowy Sącz - wolne pozostały, wierne swej koronie.
Po latach wieszcz pisał:” Kordecki jest jednym z tych ludzi, których Opatrzność zsyła od czasu do czasu, jako wzory dla następnych pokoleń”

„…bo choć w pokoju zakwitnie świat cały,
choć się sprzymierzą rządy, ludzie, zdania.
Syn twój wyzwany do boju bez chwały
i do męczeństwa… bez zmartwychpowstania…”

Myśląc Ojczyzna - widzę Katarzynę II, jak jej duma majestat przerasta. Twardo siedzi na tronie. Widzę Poniatowskiego - chwiejnego króla, który niczym paź wokół damy tańczy, a kibitki pędzą do wschodniej krainy. W nich Konfederaci Radomscy, potem Barscy na katorgę Sybiru zesłani. Po raz pierwszy Caryca Polskę nam rozbiera, jej macki sięgają po Dźwinę i Dniepr.
Widzę jak Rosja Turcję pokonuję i kieruje wojska w głąb naszego kraju, i łamiąc nasz opór drugi raz nas grabi.
Następni Kościuszkowcy na Sybir zesłani, na nieludzką ziemię gdzie mrozy i śniegi leżą nieustannie.
Gdzie wielu Polaków pod zmarzliną drzemie, gdzie ptak drugiego ptaka nie poznaje. Tam mogił tysiące nieznanych nikomu. Cóż to za kraj, w którym nie masz domu, gdzie bat nad głową gwiżdże zamiast ptaka i ostrze sztyletu w pierś wbite zastyga.

„(…) zasyczał w zimnej ciszy samowar
Ukrop nalewam w szklanki
Przy wigilijnym stole bez słowa
Świętują polscy zesłańcy
Na ścianach mroźny osad wilgoci
Obrus podszyty słomą
Płomieniem ciemnym świeca się kopci
Słowem- wszystko jak w domu”

Myśląc Ojczyzna – Moskwa w oczach płonie. Napoleon wraca z głową opuszczoną, a obok nasz Korpus, co pełen nadziei ruszał na moskali. Rok 1812, to nie Moskwa płonie, to serce nasze skute niepokojem. Ta klęska nieśmiało do historii wchodzi i rzuca Polaków na Zachodnie Ziemie.
Królestwo Polskie pod berłem caratu Kongres Wiedeński ustanowić raczy. Sąsiedzi losy gotują nam srogie. Kiedy cię wolną nasz naród zobaczy – Polsko!

„Żaden król polski nie stał na szafocie,
a więc nam Francuz powie: buntowniki!”

Myśląc Ojczyna – mam przed oczami noc listopadową i styczniową zimę. Dwa powstania, które dzielą trzy długie dekady i prowadzą rodaków na dalsze zesłania.. Represje, rabunki, zamykane szkoły, oto nowe żniwo i długa niewola. Za ocean jadą ludziska za chlebem, znowu się powtarza Polaka niedola.

…to była noc listopadowa, noc chwały.
Szła niepodległość niczym królowa
z orłem przerdzewiałym.

Myśląc Ojczyzna – znów bagnety słyszę jak się wdzierają w pierś pełną odwagi. Nad polami bitew powiewają flagi biało – czerwone, niosące nadzieję. Rok 1914 i znowu świat płonie, grzmią wielkie armaty jakoby na trwogę, słychać rżące konie. I wojna światowa i nowe cierpienie i raz jeszcze kraj nasz w krwi niewinnej tonie.

Myśląc Ojczyzna – słyszę strzały niosące wolność i nadzieję. To wojna z bolszewikami, to cud nad Wisłą. Marszałek Piłsudski na swojej kasztance gromi wielką armię, bierze do niewoli.

A 200 lat wcześniej stanął król Sobieski pod Wiedeńskim murem, by Turka powstrzymać i przeciąć mu drogę.
Tak wiele daliśmy światu, by prawdę obronić, a ten gotował nam wciąż nową trwogę.

Myśląc Ojczyzna – słyszę jak o świcie grzmią okrętowe działa. Płonie Westerplatte, a po nim Polska cała, gromem uderzona zapłonie i runie. I zapłaczą matki żegnające synów, smutek pomaluje nieszczęśnikom twarze, a Polska znów usłyszy szczęk karabinów i pójdzie do lasu, by krzyżować szyki tym, co ją napadli.
II wojna światowa, jakby jednej mało, jakby wrogowi z pierwszej naboi zostało i postanowił całą resztę złomu, wyrzucić jak najdalej od swojego domu. „ Pakt o nieagresji” zdrajcy podpisali i po raz kolejny kraj nasz rozebrali. Czystki etniczne i ludobójstwo, pełno kalectwa, gruzu, popiołu. Zatarto ślady masowych grobów i tylko drzewa szumią o świcie o tym, jak wielu oddało życie za Ciebie Ojczyzno. Historię piszą stare mogiły, na których krzyże prochem się stały i tylko wicher smutną pieśń nuci, że człowiek może być zmartwychwstały.
Wołyń, Młynek, Pieńki, oto rezuńskie żniwa. Masowe wywózki do Kazachstanu i na Syberię (1,2 mil.) i strzały w tył głowy, oto rytuał bandycko – wojskowy. Katyń, Charków, Miednoje; tam tylko drzewa mordy przeżyły. Widziały doły wapnem zsypane i tych, co nocną jeńców grzebali. Wszystko zostało im odebrane razem z godnością.
„Tylko w polu biały krzyż nie pamięta już, kto pod nim śpi”, ale my pamiętamy.

„ze spuszczoną głową powoli
idzie żołnierz z niemieckiej niewoli,
(…) jego pułk rozbili pod Rawą,
a on bił się, a on bił się krwawo,
szedł z bagnetem na czołgi żelazne,
ale przeszły, zdeptały na miazgę…”

Myśląc Ojczyzna - widzę same boje, jakby nieznane nam były pokoje, jakby nieszczęścia chodziły parami. Żywot nasz opłakany i serca zbolałe, ktoś los nam wykuł jakbyśmy byli zrobieni ze stali. Trudno pojąć historię i krzywdy naprawić, tyle krwi przelano w drodze do pokoju. Od lat się bronimy nie pojmując winy, krew przelewamy nie tylko za siebie. Ciągle walczymy zostawiając groby, czy dla wszystkich Ojczyzna tak wiele jest warta?

„(…) bryła ciemna, miasto pożarne,
jak lew stary, co kona długo,
posąg rozwiany w dymy czarne,
roztrzaskany czasów maczugą.”

Myśląc Ojczyzna - w oczach Poznań krwawy. W trudnych warunkach przyszło ludziom żyć. Chcieli chleba i pracy i godnej zapłaty. Nie było rozmów, padły z czołgów strzały. I jak Norwid pisał zapłonęły szmaty i stanął jak wryty naród oniemiały. Kilkadziesiąt ludzi oddało swe życie, wśród nich były dzieci jak Romek Strzałkowski.
1956 – rok hańby i zdrady. Tamtego czerwca zapomnieć nie można, on za nami się wlecze jako płaszcz zbrodniarza. Trudno się dziwić ludziom, co w nic już nie wierzą, którzy odeszli dawno od ołtarza. Ta historia w naszych dziejach nigdy się nie kończy, a my milczymy jakoby zaklęci. Nie pozwólmy wymazać wszystkiego z pamięci, bo przebaczyć, wcale nie znaczy zapomnieć.

Myśląc Ojczyzna – morze przed oczami i rok 1970. Znowu krew się leje i płaczą kobiety. Wybrzeże krzyczy: nie chcemy podwyżek! Coraz trudniej wyżyć, coraz trudniej przeżyć.
Komuna milczy, przemawiają siły; czołgi na ulicach i pancerne wozy rozjeżdżają ludzi nie mając litości. Wojsko i milicja stanęły za władzą, częstują pałami naród nieposłuszny, tylko za to, że ludzie często się gromadzą. Giną demonstranci, rannych słychać jęki, więzienia są pełne jak za dawnych lat i czasem tylko słowa piosenki dodają odwagi. A ci jak zwykle na partyjnych zjazdach szykują na ludzi wolnościowy bat. Partia ma rację i tej racji broni, a robotnik powinien stać wciąż przy maszynie. Polska nie zginęła; ktoś zaśpiewa w tłumie, i zagwiżdże pała nad głowami ludu. Partia nie zaginie i wytrwa do końca, choć nie rozumie swojego narodu.

„(…) lecz nie skończyła się obława i nie śpią gończe psy
i giną ciągle wilki młode na całym wielkim świecie
nie dajcie z siebie zedrzeć skór! Brońcie się i wy!
O! bracia wilcy! Brońcie się nim wszyscy wyginiecie!
Obława! Obława! Na młode wilki obława…”



Gdy myślę Ojczyzna – papież przed oczyma. Pierwsza Jego pielgrzymka otwiera ludziom oczy, odwagi dodaje, to z Placu Zwycięstwa w Polskę płyną słowa: „niech zstąpi duch Twój i odnowi oblicze ziemi – tej ziemi” Wtedy się zaczęła prawdziwa odnowa, rok 1979. ten czerwiec na kartach historii na długo zostanie, to coś niezwykłego, to Naszego Ojca duchowe przesłanie. Zbudzi się Solidarność i wyzwoli lud, i będzie tak jak dziadom się śniło, to już drugi z rzędu nasz Warszawski cud jakiego dawno nie było.

„ Pan kiedyś stanął nad brzegiem
szukał ludzi gotowych pójść za Nim,
by łowić serca, Słów Bożych prawdą…”

Widzę jak Ojczyzna z kolan swych powstaje, niezależny związek szybko rośnie w siłę.
Nowe postulaty i nowe marzenia, solidarni z nami hasło nawołuje i idą ludzie gotowi do boju.
Śpiewają pieśni i kładą kwiaty na świeżą Polską ranę. Z martwych powstaje wszystko, co ludziom miłe, wszystko, co dotąd nieznane
Rok 1980 to wielka nadzieja, zalążek pokoju.

Kiedy słyszę Ojczyzna – napełnia mnie trwoga. Znowu słychać strzały, Kto tym razem strzela, to stare komuchy wojnę wywołały. Armia na ulicach, milicja i ZOMO, Jaruzelski własne zaczyna podboje, kierując lufy do swoich rodaków. Znów giną ludzie bez żadnej winy, a nieposłusznych za kraty się wsadza, niech raz na zawsze naród zrozumie, co znaczy partia i co znaczy władza. Kto nie zrozumiał - internowany, a resztę wygonił rząd precz. Taką mieliśmy pożyczoną władzę i pospolitą najjaśniejszą rzecz. Odeszła władza, której pokolenie w rządzie zapuściło na stałe korzenie i gnębią naród jak za dawnych lat, a ludzie masowo odjeżdżają w świat.

Myśląc Ojczyzna – na Rzym swój wzrok ludzie kierują i wszystkie oczy całego świata papieża opłakują. Zamarło życie, odchodzi człowiek i smutek trwa dookoła i czarnym kirem znów się okryły żółte proporce kościoła. 2 kwietnia zamarły serca roku 2005 – go i na Wawelu Zygmunt uderzył na pożegnanie Syna Polskiego. Żałoba trwała przez wiele lat, a pamięć wciąż o nim żywa, nasz Papież swoją maleńką łódką ciągle na łowy wypływa, by łowić serca, Słów Bożych Prawdą.

„ o Panie to Ty na mnie spojrzałeś
Twoje usta dziś wyrzekły me imię…”

Myśląc Ojczyzna – las szumi srogi i mgła nad łąkami się ściele, i idą ludzie, by się pomodlić do Matki w pobliskim kościele. To już trzy lata, gdy Polska kirem okryła się w wielkiej żałobie, nikt nie jest pewien kogo pochował w swoim rodzinnym grobie. I dołączyli Smoleńscy bracia do zapomnianych z Katynia, i znów historia kołem się toczy…

„(…)bliscy martwi nas nie pozostawią w biedzie
Roztaczają opiekę gdy trzeba
Niebo z lasem odbite dziś jest we wodzie
Jakby wszystko chce wchodzić do nieba

Miejsca nam w ziemiance starczało w całości
Nam i czas ciekł dla obu w pokoju
Wszystko teraz dla mnie tylko zdaje się mi
Że to ja nie wróciłem dziś z boju.”

Myśląc Ojczyzna – wracam nad Wisłę, tam gdzie się urodziłem i nie poznaję własnego domu, bo dawno tam nie byłem. Obcy przejęli nasze zakłady, za grosze je nabyli i wszystko znowu jest nie tak jakbyśmy sobie życzyli. Władza usuwa krzyże ze szkół, z urzędów i z lokali, a naród znowu jak misiu śpi i rząd nieudolny chwali. Młodzi szukają pracy daleko, bo rząd nie dba o ludzi, będzie za późno naprawiać błędy, kiedy się naród obudzi. Nie ma świętości, prawda zanika, poróżnił rząd obywateli i jakoś wszystko, wszystko nie tak, wszystko nie tak jakbyśmy chcieli. Wysokie składki, a mały zysk, w tym względzie nic się nie zmienia, ten sam myśliwy i tan sam śrut, jeno zmieniono jelenia. Co za różnica Zachód czy Wschód, systemy równo się walą, kiedy wygasa gdzieś jeden ogień, to drugi szybciutko zapalą. A zadłużenie jak kaktus rośnie, trudno odsetki spłacić.
I znowu wszystko, wszystko nie tak, jak po decyzjach okrągłego stołu.
Moja Ojczyzna znowu powstanie, jak niegdyś Feniks z popiołu.

„(…) Idę tedy w pole, chcę wyjść z mgły
Widzę jakąś drogę
Biegnę do niej, chcę nią iść
Chcę, ale nie mogę
Droga wiedzie w ciemny bór
Z babami jagami,
A tam już anielski chór
Stoi nad trumnami
Gdzieś tam konie tańczą w takt
Wiatr im czesze grzywę
Znowu wszystko jest nie tak
To jest obrzydliwe
Ani cerkiew, ani bar,
,Nie ma nic świętego
Znowu wszystko jest nie tak
Znów nie tak kolego”


Władysław Panasiuk

Wersja do druku

Wladyslaw Panasiuk - 13.05.13 3:38
Dziękuję za miłe słowa, które każdemu są bardzo potrzebne. Nasza Ojczyzna warta jest pisania. Jest przepiękna, tylko od wieków jest źle zarządzana. Lubię prozę, ale też i poezję dlatego często je łączę. Zanika piękno choć ludzie je wskrzeszają. pozdrawiam gorąco Władysław

australijka - 02.05.13 14:46
"Myśląc Ojczyzna, powracam w stronę drzewa...

Drzewo wiadomości dobrego i złego
wyrastało nad brzegami rzek naszej ziemi,
wyrastało wraz z nami przez wieki,
wrastało w Kościół korzeniami sumień.
Nieśliśmy owoce, które ciążą i które wzbogacają.
Czuliśmy, jak głęboko rozszczepia się pień,
choć korzenie wrastają w jeden grunt...
Historia warstwą wydarzeń powleka zmagania sumień.
W warstwie tej drgają zwycięstwa i upadki.
Historia ich nie pokrywa, lecz uwydatnia...
Czyż może historia popłynąć przeciw prądowi sumień? "

Jan Paweł II

Dawno nie czytałam tak pięknie przeplecionej prozy z poezja. Jestem pod wrazeniem.

Wszystkich komentarzy: (2)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

20 Kwietnia roku
Międzynarodowy Dzień Wolnej Prasy


20 Kwietnia 2007 roku
Zmarł Jan Kociniak, polski aktor filmowy i teatralny, partner Jana Kobuszewskiego w telewiz. progr. satyr. Wielokropek(ur. 1937)


Zobacz więcej