Czwartek 28 Marca 2024r. - 88 dz. roku,  Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 23.02.13 - 17:57     Czytano: [3645]

Dział: Głos Polonii

Historia pomnika (Aktualizacja)

Pawła E. Strzeleckiego w Australii



W tym roku minie 25 lat od odsłonięcia pomnika polskiego badacza Australii Pawła Edmunda Strzeleckiego (1797-1873) w parku Banjo Patersona nad brzegiem jeziora Jindabyne, w stanie Nowa Południowa Walia. Monument ten jest chyba jednym z najpiękniej położonych pomników na świecie.

Niestety, historia Pomnika Pawła Edmunda Strzeleckiego w Jindabyne jest nieznana nie tylko Polakom z kraju i gdzie indziej na świecie, ale, jak się okazuje, również Polakom w Australii. Najlepszym tego przykładem jest artykuł red. Ernestyny Skurjat-Kozek pt. „Historia pomnika Sir P.E. Strzeleckiego w Jindabyne”, który ukazał się w wydawanym w Sydney tygodniku „Express Wieczorny” z datą 27 lipca 2008. Jest w nim wiele bałamutnych informacji. Jednak pani Skurjat-Kozek, bardzo zasłużona osoba na polu propagowania pamięci Pawła E. Strzeleckiego wśród Polaków w Australii i Australijczyków, nie jest temu winna. Nie była ona w Australii, kiedy wznoszono pomnik. Po prostu spisała w dobrej wierze to co usłyszała od jednej osoby, inż. Andrzeja Mikołajczyka, który z tej racji, że był związany działalnością z tą sprawą powinien pamiętać dużo lepiej to co miało miejsce. Niestety jak widać pamięć mu zawiodła, a i zapewne nie o wszystkim wiedział. Dlatego artykuł nie jest historią pomnika Strzeleckiego.

Po artykule pani Skuriat-Kozek redakcja „Expressu Wieczornego” poinformowała swoich czytelników, że wkrótce planuje wywiad z Harry Hefką, który był prezesem Komitetu Założycielskiego Budowy Pomnika Strzeleckiego. Niestety, po dziś dzień ten wywiad się nie ukazał, chociaż prosiłem red. Marka Wajsa, aby zachęcił p. Hefkę do powiedzenia nam co wie o historii pomnika Strzeleckiego w Jindabyne. Jest to o tyle ważne, gdyż, jak już wspomniałem, historia ta jest nikomu nieznana. Pomnik ten był bowiem darem Polski Ludowej (czytaj komunistycznej) dla Australii. Stąd był bojkotowany przez działaczy tzw. emigracji niepodległościowej. Dlatego np. czytelnik skądinąd wspaniale opracowanej publikacji Czterdzieści lat Polonii australijskiej na łamach „Tygodnika Polskiego” (Melbourne 2001), która jest kroniką najciekawszych wydarzeń z życia Polonii australijskiej w latach 1949-89 drukowanych na łamach ukazującego się w Melbourne „Tygodnika Polskiego”, nie znajdzie w niej jak i w samej gazecie najmniejszej wzmianki o tym pomniku. Przykre to, ale prawdziwe! Nie byliśmy wówczas dumni z pomnika, z którego DZISIAJ jesteśmy dumni. Tak jakby upadek komunizmu w Polsce w 1989 roku przekreślił fakt, że był to dar polskich władz komunistycznych (faktycznie narodu polskiego) dla Australii. – Dobrze jednak, że mamy tę amnezję, gdyż niezależnie od tego kto ten pomnik ufundował czci on pamięć i zasługi i Pawła Strzeleckiego i ogólnie Polaków w rozwój Australii. A z tego wkładu w rozwój Australii możemy i powinniśmy być dumni. – Polski program australijskiego państwowego Radia Etnicznego SBS nadał 18 lutego 2013 roku rozmowę z panem Hefką. Niestety, byłem nią rozczarowany. Nic ciekawego, a szczególnie nowego nie powiedział; nowego chociażby dla mnie – historyka Polonii australijskiej. A mógłby, gdyby chciał, albo ciągle miał dobrą pamięć. A szkoda, bo pełnej historii pomnika już nigdy nie poznamy.

Również red. Skuriat-Kozek z okazji 20-rocznicy pomnika Strzeleckiego w Jindabyne miała przeprowadzić wywiad z jego twórcą – Jerzym Sobocińskim. Niestety i do tego wywiadu nie doszło. Boże plany były inne. Jerzy Sobociński zmarł bowiem 1 listopada 2008 roku.

Od tamtego czasu minęły 4 lata. Jednak, jak dowiodły tego nadawane ostatnio rozmowy z niektórymi osobami interesującymi się Strzeleckim przez polski program australijskiego państwowego Radia Etnicznego SBS, prawdziwa historia Pomnika Pawła Edmunda Strzeleckiego w Jindabyne jest ciągle nieznana w... Australii, chociaż już wówczas Polska Agencja Prasowa (Polonia dla Polonii) opublikowała moje informacje na ten temat.

Może teraz, za sprawą Polsko-Polonijnej Gazety Internetowej „Kworum”, historia pomnika trafi wreszcie „pod strzechy” Rodaków w Australii. Chyba, że im na prawdzie nie zależy, że preferują rozpowszechnianie bajek na ten temat. Bo jak wiemy: „sukces ma wielu ojców”. Ale tak naprawdę czyimś ojcem może być tylko jedna osoba. Czyli w tym wypadku PRAWDA, a nie samozwańczy „bohaterowie”, którzy poza sobą nikogo innego nie widzą i nie chcą widzieć oraz wspierające je często z niskich pobudek nieuczciwe czy stronnicze polonijne media. Oddajmy, no bo wszyscy jesteśmy ponoć katolikami – zgodnie z nauką Pana Jezusa - co cesarskie cesarzowi, a co boskie Bogu. Bądźmy wreszcie Polakami i porządnymi ludźmi, a nie głupim, zawistnym i złośliwym polactwem!
.....
Tak się składa, że sam byłem członkiem Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Sir Pawła E. Strzeleckiego – Sir Paul E. Strzelecki Monument Committee, a poza tym w archiwum założonego i prowadzonego przeze mnie Studium Historii Polonii Australijskiej – Polish Australian Historical Society przechowywana jest większa część archiwum oddziału melbourneńskiego Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Sir Pawła E. Strzeleckiego, do którego nikt nie raczył zaglądnąć, chociaż wiedzą o nim osoby zabierające teraz głos w tej sprawie. Chyba materiał archiwalny jest ważniejszy od czyjegoś widzi mi się i bardziej wiarygodny niż ułomna ludzka pamięć. Tym bardziej, że mówimy o wydarzeniach sprzed 30-25 lat, których wielu świadków już nie żyje.

Pomnik P.E. Strzeleckiego w Jindabyne




Jindabyne jest popularnym miasteczkiem turystycznym (ok. 3000 mieszkańców) u podnóża Gór Śnieżnych (Alpy Australijskie). Zdobyta przez Pawła Edmunda Strzeleckiego w 1840 roku Góra Kościuszki jest ok. 37 km od tej miejscowości. Strzelecki z monumentu prawą ręką wskazuje tę górę – najwyższy szczyt Australii o wysokości 2228 m; leży ona na terenie parku narodowego Kosciuszko National Park. Miasteczko jest położone ok. 450 km od Sydney i ok. 160 km od stolicy Australii – Canberry przy drodze w Góry Śnieżne (przez miasto Cooma), na pd.-zach. od tych miast. Stąd jest on widziany chyba przez wszystkich licznych urlopowiczów, turystów i narciarzy udających się w te góry czy to latem, czy to zimą. Jest wyjątkowo udaną reklamą nie tylko dorobku naukowo-podróżniczego Strzeleckiego w Australii, ale także Polski i Polaków w Australii.

Pomnik wykonany z dobrego brązu ma 4 metry wysokości i stoi na 5-metrowym cokole z granitu, który wykonali Henryk i Mirosław Grysiowie z Kościany. Cokół umieszczony jest na obszernym kamiennym podeście, do którego prowadzą schody. Jest to więc imponujący swą wielkością pomnik: wraz z cokołem i kamiennym podestem ma ponad 9 m wysokości. Rzeźba przedstawia postać Strzeleckiego w geście odkrywcy, z prawą ręką wskazującą przed siebie, lewą trzymającą mapę. W górnej części cokołu jest napis z brązu w języku angielskim: Sir Paul Edmund Strzelecki 1797-1873 The Polish Explorer of Australia. W niższej części cokołu są umieszczone trzy tablice brązowe, z których dwie: jedna po angielsku, a druga po polsku przedstawiają zasługi Strzeleckiego dla Australii. Należy on do największych odkrywców Australii (1839-43). Poza zdobyciem Góry Kościuszki, badał i nazwał krainę Gippsland w stanie Wiktoria, przeprowadził szczegółowe badania Tasmanii i pierwszy odkrył złoto w Australii, srebro w Nowej Południowej Walii i węgiel na Tasmanii. Badał możliwości sztucznego nawadniania pól uprawnych i przeprowadzał analizę gleby, prowadził badania geologiczne, zajmował się mineralogią, meteorologią i zoologią kraju. O tym mówią tablice.

Twórca pomnika

Jerzy Franciszek Sobociński urodził się 15 marca 1932 roku w Pniewach (Wielkopolska). Studiował w latach 1951-1957 w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Poznaniu (dziś Akademii Sztuk Pięknych). Od tej pory związał się z tym miastem na całe życie. W 1970 roku był stypendystą rządu włoskiego.
Jego dorobek artystyczny to ponad 130 rzeźb. Tworzył głównie rzeźby plenerowe, m.in. "Zabawy" i "Ikar" na poznańskiej Cytadeli i "Dla szczęścia dziecka" w Hoyerswerdzie we wschodnich Niemczech oraz rzeźby kameralne i portretowe, uprawiając również medalierstwo. "Jego twórczość cechowała niesłychanie konsekwentna praca nad formą rzeźbiarską i doskonałością warsztatu. Fascynowały go wielkie dzieła pomnikowe. Posiadał umiejętność myślenia architektonicznego i przestrzennego, czego efektem stały się monumentalne realizacje" - powiedział PAP syn zmarłego, Robert Sobociński, sam artysta rzeźbiarz. I właśnie ta dziedzina rzeźbiarstwa przyniosła mu największe osiągnięcia.

Do najbardziej znanych jego monumentalnych realizacji, które przyniosły mu wyróżnienia i nagrody należą pomniki: Walki i Męczeństwa w Bydgoszczy (1964, wyróżnienie), Tysiąclecia Polski w Pile (1966), Dzieci Wrzesińskich we Wrześni (1973, I nagroda, realizacja 1976), Bolesława Chrobrego i św. Wojciecha w Gnieźnie, Przemysława I (1967, II nagroda), Kardynała Augusta Hlonda (1981) i Stanisława Mikołajczyka w Poznaniu, kardynała Stefana Wyszyńskiego w Licheniu, Górnika Odkrywkowego w Koninie (1979, I nagroda) oraz – oczywiście - Pawła Edmunda Strzeleckiego w Jindabyne w Australii. W 1980 roku wraz z synem Robertem otrzymał I nagrodę za projekt pomnika Juliusza Słowackiego w Warszawie.

Był pomysłodawcą, organizatorem i komisarzem Biennale Małych Form Rzeźbiarskich, których dziesięć edycji odbyło się w latach 1977-1995. Brał udział w wielu wystawach środowiskowych, ogólnopolskich i zbiorowych za granicą, m.in. we Włoszech w 1963 i 1979, NRD w 1975, Bułgarii w 1977, w RFN i Czechosłowacji w 1978, Paryżu i Monako w 1979 roku. Był członkiem Związku Polskich Artystów Plastyków od 1957 i przewodniczącym Rady Artystycznej Sekcji Rzeźby Okręgu Poznańskiego. Odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi.
Zmarł l listopada tego roku.

Pierwsze projekty wzniesienia pomnika

Komu pierwszemu przyszła myśl wzniesienia pomnika Pawła E. Strzeleckiego w Australii trudno dzisiaj powiedzieć. Z dokumentów w archiwum Studium Historii Polonii Australijskiej dowiadujemy się, że rzekomo pierwsi na ten pomysł wpadli członkowie Polsko-Australijskiego Towarzystwa Kulturalnego (P-ATK) w Sydney. Wskazuje na to list ministra planowania i ochrony środowiska naturalnego stanu Nowa Południowa Walia Erica Bedforda do sekretarza P-ATK J. Molskiego z 14 października 1980 roku, w sprawie projektu wzniesienia przez to Towarzystwo pomnika Strzeleckiego na Górze Kościuszki. – Minister odpowiedział, że projekt ten nie może być wykonalny ze względu na to, że w parkach narodowych (Góra Kościuszki jest w Kościuszko National Park) nie wznosi się pomników. Jednak ogólnie odniósł się pozytywnie do idei wzniesienia pomnika Strzeleckiemu na terenie przy parkowym.
Po tym liście prawdopodobnie przez dwa lata nic lub prawie nic nie robiono w tej sprawie.

Niezależnie od działaczy Polsko-Australijskiego Towarzystwa Kulturalnego w Sydney, gdyż nie wiedziałem nawet o ich istnieniu, również i mnie przyszedł do głowy pomysł wzniesienia w Australii pomnika Pawła E. Strzeleckiego. W latach 1979-89 byłem stałym współpracownikiem polskiego programu radia etnicznego 2EA w Sydney (koordynator Józef Drewniak). Nie wszystkie moje komentarze wygłoszone w tym radiu włączyłem do swego archiwum, jedynie te, które uważałem za ciekawe. I tak gdzieś na początku 1981 roku (na co wskazuje zapowiedź ukazania się mojej książki o Strzeleckim) wygłosiłem komentarz zatytułowany „Wznieśmy pomnik Strzeleckiemu” następującej treści:

Historyk australijski Marcia McEwan w swej książce „Southward Ho! – Australian Explorers”, wydanej w 1979 roku, pisze, że nasz wielki rodak, Paweł Edmund Strzelecki, który zdobył i nazwał najwyższy szczyt Australii – Górę Kościuszki, a swoimi badaniami umożliwił kolonizację Gippsland, jak również wielce zasłużył się dla Tasmanii „still remains a rather mysterious and little known personality in the history of Australian exploration”(jest ciągle mało znaną postacią w historii odkryć w Australii) pomimo tego, że w latach 1940-61 ukazały się tu aż trzy jego biografie.
Biorąc pod uwagę to, że w Australii mieszka ok. 100 000 Polaków, winę za ten stan rzeczy ponosimy my sami, gdyż naszym obowiązkiem jest propagowanie zasług Strzeleckiego wśród Australijczyków. Np. Szwedzi, których liczba w Australii nigdy nie przekroczyła kilku tysięcy, wznieśli już w 1914 roku w Kurnel na terenie Sydney pomnik Solanderowi (1733-1782), swojemu rodakowi, którego nazwisko zapisane jest na trwałe w historii australijskiej botaniki.
Rada Naczelna Polskich Organizacji w Australii, gdyby była tym za co się uważa (tj. za reprezentanta wszystkich Polaków w Australii i za wielką organizację), mogła postarać się o wydanie znaczka pocztowego przez Australia Post upamiętniającego zasługi Strzeleckiego dla Australii. Mogła także wydać w 1973 roku (z okazji 100 rocznicy śmierci Strzeleckiego) lub w 1980 (w 140 rocznicę zdobycia i nazwania Góry Kościuszki) nową biografię Strzeleckiego w języku angielskim w ujęciu popularno-naukowym, której brak jest na australijskim rynku księgarskim i w bibliotekach publicznych (sugestia wydania przez nią takiej biografii przeze mnie napisanej została przez Radę zupełnie zignorowana). Mogła wreszcie wystawić pomnik naszemu wielkiemu rodakowi.
Znaczek pocztowy upamiętniający zasługi Strzeleckiego dla Australii ukaże się w 1983 dzięki staraniom kierowanego przeze mnie Studium Historii Polonii Australijskiej. Studium wydaje także moją biografię Strzeleckiego, która ukaże się w kwietniu br.
Pozostaje więc sprawa wzniesienia pomnika. Tutaj Rada Naczelna ma duże pole do popisu. Mamy także i doświadczenie, gdyż w ostatnich kilku latach wznieśliśmy aż trzy pomniki katyńskie. Rada Naczelna powinna okazać jedynie zainteresowanie się tą sprawą i ją realizować, a pieniądze na wzniesienie pomnika na pewno się znajdą.


Prawdopodobnie niezależnie od działaczy Polsko-Australijskiego Towarzystwa Kulturalnego w Sydney i od mojego komentarza w polskim programie radia 2EA w Sydney, którego w Melbourne nikt nie słyszał, na pomysł ufundowania pomnika Strzeleckiego w Australii wpadli również członkowie Polsko-Australijskiego Towarzystwa Kulturalnego w Melbourne na zebraniu zarządu dnia 14 sierpnia 1982 roku. Na kolejnym zabraniu zarządu tego Towarzystwa w dniu 21 września podjęto konkretne działania w tej sprawie. Wskazuje na to list z 18 października 1982 roku podpisany w imieniu zarządu przez sekretarza Towarzystwa, p. Jadwigę Żulińską i rozesłany do organizacji polskich w Australii, w którym informuje się je o podjęciu przez Towarzystwo decyzji ufundowania pomnika Strzeleckiego „dla uczczenia naszego zasłużonego rodaka”. Szczegóły akcji miały być opracowane po otrzymaniu opinii ze strony polonijnych organizacji. Sprawą tą miałby się zająć specjalnie powołany w tym celu Komitet.

List ten otrzymało również Polsko-Australijskie Towarzystwo Kulturalne w Sydney. W ten sposób oba Towarzystwa nawiązały współpracę w tej sprawie. W liście z dnia 10 lutego 1983 roku sydneyskie Towarzystwo zasugerowało Towarzystwu w Melbourne spotkanie zarządów obu organizacji w celu uzgodnienia wspólnej akcji na rzecz ufundowania pomnika. Zebranie zostało ustalone na 26 i 27 marca t.r. Jednocześnie poinformowano o zebraniu organizacje, które odpowiedziały pozytywnie na wspomniany list Towarzystwa w Melbourne rozesłany 18 października 1982 roku. Był to m.in. Związek Polaków Dom Kopernika w Adelajdzie i Stowarzyszenie Polaków im. T. Kościuszki w Darra (Queensland).

Według protokołu spisanego przez p. Jadwigę Żulińską, zebranie odbyło się 26 marca 1983 roku w sali przy zakładzie pracy Romana Trzaskowskiego w pobliżu melbourneńskiego City (Śródmieścia). Zebranie prowadził znany biznesmen i prezes Towarzystwa w Melbourne, p. Władysław Kamusiński. Z Sydney obecni byli pp. Harry Hefka, Alfred Choroszyński i Jan Molski. Był również red. Stefan Mrowiński z radia etnicznego 3EA w Melbourne oraz przedstawiciel Polskiej Kroniki Filmowej p. Waldemar Grodzki, który filmował przebieg zebrania.

Na zebraniu powołano Komitet Budowy Pomnika Pawła Strzeleckiego w skład którego weszli z Melbourne: p. W. Kamusiński, J. Żulińska, T. Przygoński, R. Prokop, K. Nowak, N. Wierzbicka, R. Trzaskowski,, pan Kulig i Marian Kałuski, który został wybrany sekretarzem Komitetu, a z Sydney: H. Hefka, A. Choroszyński i J. Molski. Patronem Komitetu zgodził się zostać były senator z ramienia Partii Pracy (Labor Party) Tony Mulvihill, co było o tyle dobre, że władzę w Australii sprawowała wówczas Partia Pracy. Jego list do J. Molskiego z 11 maja 1983 oraz następne wskazują, że poważnie traktował patronat i starał się pomóc sprawie wśród polityków.

Założono konto bankowe na które pierwsze 5000 dolarów (była to duża suma pieniędzy na owe czasy) wpłaciło Polsko-Australijskie Towarzystwo Kulturalne w Melbourne, obiecując jednocześnie wpłacać na to konto wszystkie dochody z najbliższych imprez.

Na tym jak i następnym (24.4.1983) zebraniu dyskutowano sprawę lokalizacji pomnika oraz jego wykonawcy. Panowie Hefka i Kamusiński sugerowali teren parku narodowego Kościuszko National Park, a p. Kałuski w razie odmowy zasugerował w zastępstwie teren parku narodowego Strzelecki National Park na Tasmanii, wierząc, że wówczas inicjatywę poparłaby wspaniale zorganizowana, bogata, patriotyczna, a przy tym nie poddająca się naciskom z zewnątrz Polonia tasmańska (zob. Marian Kałuski Polacy na Tasmanii w: Kalendarz Polski na rok 1984 Filadelfia, USA), którą dobrze poznał i nawiązał z nią trwały kontakt podczas pobytu na Tasmanii w 1980 roku na zaproszenie Związku Polaków w Hobart. Natomiast odnośnie wykonawcy pomnika to p. Hefka sugerował zaangażować przybyłą niedawno z Polski artystę rzeźbiarza Marię Teresę Kuczyńską z Perth (z korespondencji późniejszej widać, że Sydney starało się ją narzucić Melbourne), p. Kałuski rzeźbiarza polskiego z Melbourne Tadeusza Tomaszewskiego, a p. Mrowiński rzeźbiarza Janusza Kuźbickiego z Sydney, albo rozpisać konkurs zamknięty z nagrodami i zwrócić się o wsparcie finansowe polskiego Ministerstwa Kultury.

W liście z dnia 10 kwietnia 1983 roku Sydney zwróciło się o wsparcie finansowe do The Australian Bicentennial Authority. Przedwcześnie (!), gdyż nikt nie daje wsparcia finansowego dla projektu w zalążku.

Najważniejszą sprawą w tym przedsięwzięciu było załatwienie lokalizacji pomnika. W liście z dnia 25 października 1983 roku do sydnejskiego oddziału Komitetu pisaliśmy: „Bez tego na nic się zda zbiórka pieniędzy czy konkurs na projekt pomnika. Dlatego sugerujemy Panom jak najszybsze załatwienie tej sprawy u odpowiednich władz”.

Dyrektor National Parks and Wildlife Service – South Eastern Region B.H. Leaver w liście do p. Hefki z dnia 11 listopada 1983 roku poinformował go jeszcze raz, że pomnik Strzeleckiego nie może stanąć na terenie Kościuszko National Park i sugeruje, aby stanął on w Jindabyne albo przed dyrekcją Kościuszko National Park w Sawpit Creek. Tak więc wybór Jindabyne nie był wyborem Komitetu, a de facto dyrekcji National Parks and Wildlife Service – South Eastern Region. Bowiem Jindabyne było znacznie lepszym miejscem od tego w Sawpit Creek. I według mnie lepszym nawet od samej Góry Kościuszki! Kopię listu dyrektora przysłał do Melbourne Andrzej Mikołajczyk – zastępca sekretarza honorowego. To on korespondował ze mną w sprawie lokalizacji pomnika Strzeleckiego.

Zgodnie z protokołem, 28 stycznia 1984 roku w hotelu w Kościuszko National Park miało miejsce spotkanie obu Komitetów w sprawie przyjęcia lokalizacji pomnika Strzeleckiego. Teren na pomnik przy dyrekcji parku narodowego został od razu odrzucony. W Jindabyne były dwie lokalizacje nad jeziorem oddalone od siebie o ok. 300 m. Wybrano tę przy centrum miasteczka.

Zebranie to, bardzo burzliwe, miało istotne znaczenie w dalszej historii Pomnika Strzeleckiego w Australii. Ale zanim omówię zaistniałe tam kontrowersje muszę zrobić dwie bardzo ważne dygresje, bez których na pewno nie będziemy mieli pełnej historii Pomnika Strzeleckiego w Australii.

To komuniści!

Przed II wojną światową prawie zupełnie nie było Polaków w Australii. Po wojnie przybyło do Australii ok. 60 000 Polaków, głównie z obozów DP (bezpaństwowców) w Niemczech i trochę z Wielkiej Brytanii (głównie byli żołnierze Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie). Ci ludzie w 99,9% byli antykomunistami. Nie wrócili po wojnie do Polski, bo była rządzona przez komunistów. A trzeba przy tym pamiętać, że ok. 50% przybyłych tu wówczas Polaków pochodziło z Kresów i dobrze pamiętało sowiecką brutalną, często krwawą i wyjątkowo antypolską okupację Kresów w latach 1939-41. PRL-owska placówka konsularna w Sydney nie miała do ok. 1960 roku prawie żadnego oparcia w miejscowej Polonii.

Według danych Australijskiego Biura Statystycznego w latach 1957-66 do Australii przyjechało z Polski 14 890 osób (Marian Kałuski The Poles in Australia AE Press, Melbourne 1985, str. 35), z których ok. 13 000 stanowili etniczni Polacy (stwierdziłem, że niestety wielu współczesnych krajowych historyków Polonii o tym nie wie!). Także i ci Polacy chyba w 99% byli nastawieni wrogo do reżymu warszawskiego; przecież członkowie PZPR raczej jeśli nie wcale nie emigrowali. Niestety wśród działaczy polonijnych w Australii mieliśmy ludzi, którzy, jak się to mówi, chcieli być bardziej papiescy od samego papieża, czyli nie tylko antykomunistami, ale zawodowymi antykomunistami – fanatykami antykomunistycznymi, ludźmi bardzo nietolerancyjnych, gotowych do popełnienia największego świństwa, dokonania wybranej przez siebie ofierze największej krzywdy w imię walki z komunizmem.

Dla ludzi tych każda osoba przybyła z Polski Ludowej była z samego powodu mieszkania w PRL osobą podejrzaną pod względem politycznym. Tym bardziej, że przybysze z PRL mieli inne od nich zdanie na niektóre sprawy krajowe. A już na pewno byli dalecy od lania pomyj na WSZYSTKO co się działo w PRL i rodaków mieszkających w kraju. Jeśli czegoś nie można było krytykować, to trzeba było dany fakt przemilczać. Nie wolno było niczego rodem z PRL popierać lub mieć kontakt z ludźmi z PRL, którzy odwiedzali Australię. Nawet jak to były osoby znane i apolityczne. Pierwszy raz sprawa ta wystąpiła podczas Olimpiady w Melbourne w 1956 roku, kiedy to zabraniano kontaktów z polskimi sportowcami i robiono nagonkę na tych, którzy śmieli spotykać się z nimi. Nie uszło wtedy na sucho samemu o. Józefowi Janusowi TJ, bardzo znanemu i wpływowemu duszpasterzowi polskiemu w Melbourne.

Aby nie być gołosłownym: zjazd prezesów organizacji wchodzących w skład Rady Naczelnej Polskich Organizacji w Australii, który odbył się w Sydney 24-25 stycznia 1970 roku, „zalecił Prezydium Rady Naczelnej wywarcie moralnego nacisku na działaczy Polskich Klubów Sportowych w Australii, aby unikano sprowadzania graczy z Kraju” („Tygodnik Polski” 14.2.1970).

W „Tygodniku Polskim” z 31 lipca 1971 roku czytamy: „Kilku miłośników Warszawy zorganizowało zebranie (26.6.71) w Domu Polskim w Melbourne. Tematem zebrania były sprawy związane z odbudową Zamku Królewskiego w Warszawie. Obecni na zebraniu jednogłośnie doszli do wniosku, że odbudowa Zamku jest zgodna z wolą narodu bez względu na poglądy polityczne, jest świadectwem niespożytych sił narodu polskiego, symbolem historii i kultury. Wybrano tymczasowy Komitet Pomocy do Spraw Odbudowy Zamku w skład którego wchodzą M. Szuszkiewicz – przewodniczący, R. Trzaskowski – wiceprzewodniczący, M. Zarzycki – skarbnik, I. Skotnicki – sekretarz”. Natomiast w „Tygodniku Polskim” z 2 października 1971 roku czytamy: „Podczas zebrania zwołanego przez Tymczasowy Komitet ds. Odbudowy Zamku Królewskiego w Warszawie (Dom Polski 12.9.1971) kilku oponentów ustawicznie przerywało tok obrad doprowadzając w końcu do ordynarnej kłótni”.

Wówczas to jeden z czołowych antykomunistów pisał w „Tygodniku Polskim” („Wstęp wzbroniony” 4.3.1972): „...No i czas zastanowić się, czy okoliczności nie wymagają od nas, właśnie teraz... (by) nad całym życiem zorganizowanej społeczności polskiej w Australii rozwiesić ogromny napis: „Psom z psiarni komunistycznej wstęp wzbroniony”.
W swej nienawiści do komunistów polskich posuwano się nawet do nienawiści wobec Polski, Polaków i wszystkiego co polskie.
Tak, każda osoba, która śmiała mieć jakikolwiek kontakt z krajem lub rodakami z Polski czy mówiła nawet słusznie coś pozytywnego o Polsce czy o osiągnięciach polskich artystów czy uczonych była potępiana, nazywana komunistą - agentem komunistycznym czy psem komunistycznym, skazywana na ostracyzm i często nawet zwalczana w brutalny sposób – sprzeczny z prawem.
Niektóre z tych odepchniętych osób wepchnięto w objęcia Konsulatu PRL w Sydney. Z rozpaczy związały się one z nielicznymi organizacjami współpracującymi z Konsulatem, chociaż wiem bardzo dobrze, że wielu z nich nadal było z ducha antykomunistami! Inni założyli swoje własne organizacje jak właśnie Polsko-Australijskie Towarzystwo Kulturalne w Melbourne.

Kiedy Polsko-Australijskie Towarzystwo Kulturalne w Melbourne podjęło decyzję wzniesienia pomnika Pawła Edmunda Strzeleckiego w Alpach Australijskich, poinformowało o tym inne organizacje polskie, zachęcając je do współpracy lub przyjścia z pomocą finansową. Oczywiście zdecydowana większość organizacji nie zainteresowała się projektem i nie przyszła z pomocą finansową Towarzystwu. Towarzystwu, które bezpodstawnie było uważana za komunistyczne, a którego akcji na pewno można było przyklasnąć i włączyć się do niej. Np. kierujący Polska Fundacja Artystyczna w Melbourne Tomasz W. Ostrowski po przeczytaniu listu przekreślił go i odesłał z powrotem Towarzystwu. Polskie Towarzystwo Filatelistyczne w Australii, kierowane przez Gwidona Boruckiego, odpisało (20.11.1982), że „nie jest teraz odpowiedni moment na taką akcję i zbiórkę pieniędzy”, gdyż należy pomagać Polakom w Kraju (okres stanu wojennego). Podobnej treści był list od Federacji Polskich Organizacji w Wiktorii (24.1.1983).

Trudna decyzja

List z prośbą o współpracę otrzymało również prowadzone przeze mnie Studium Historii Polonii Australijskiej i ja osobiście. A to dlatego, że wydałem książeczkę po angielsku o Pawele Edmundzie Strzeleckim Sir Paul E. Strzelecki. The man who climbed and named Mt. Kosciusko (PAHS, Melbourne 1981), no i sam – prawie bez niczyjej pomocy! – załatwiłem wydanie przez Australia Post znaczka pocztowego ze Strzeleckim, który został wypuszczony w 1983 roku, jednak o jego wydaniu zadecydowano już w 1981 roku, co podałem do publicznej wiadomości.

Zaproszenie Towarzystwa do włączenia się mnie w realizację tego projektu było dla mnie dużym dylematem. Z jednej strony projekt ten był w zgodzie z tym co sam czyniłem w sprawie Strzeleckiego na australijskim podwórku, a z drugiej wiedziałem, że Towarzystwu zarzucano agenturalność komunistyczną.
Z tym, że i ze mnie robiono komunistę. A wszystko dlatego, że przyjechałem do Australii w 1964 roku z Polski Ludowej i że jako redaktor (1974-77) wydawanego w Melbourne „Tygodnika Polskiego” wprowadziłem rubrykę „Wiadomości z Polski”, w której w pozytywnym świetle przedstawiałem osiągnięcia Polaków mających wysoką pozycję w kraju i na świecie oraz informacje, które radowały każdego patriotę polskiego; jednak nigdy nie chwaliłem samego reżymu. Ogólnie w wydawnictwach PRL jako redaktor pisma byłem krytykowany za „brak obiektywizmu i czarnowidztwo” w odniesieniu do PRL i wysługiwanie się przedwrześniowym ugrupowaniom w Federacji Polskich Organizacji w Wiktorii (np. Stanisław Otok w „Przeglądzie Zachodnim” Nr 5/6 1977). Tymczasem nasi zawodowi antykomuniści robili ze mnie komunistę. I to coraz natarczywiej zarzucano mi, że jestem kryptokomunistą. W końcu byłem zmuszony zabrać głos w tej sprawie. W „Tygodniku Polskim” z 11 czerwca 1977 roku zamieściłem w tekst pt. „Czy red. Kałuski jest kryptokomunistą?”

Zawodowi antykomuniści, a przede wszystkim ci, którzy mogli wywrzeć wpływ na wydawcę „Tygodnika Polskiego”, nie dali za wygraną i miesiąc później doprowadzili wreszcie do mojego odejścia z pisma. Co więcej, prześladowano mnie i później. Np. odmówiono zamieszczenia w „Tygodniku Polskim” nawet płatnego ogłoszenia mojej książki Jan Paweł II. Pierwszy Polak papieżem (Melbourne 1979), której wydanie sfinansowali księża polscy w Australii; nie ukazywały się informacje o moich kolejnych książkach, chociaż polskich literatów w Australii można było policzyć tylko na palcach jednej ręki; w publikacji Czterdzieści lat Polonii australijskiej (Melbourne 1991) nie zamieszczono reprodukcji znaczka ze Strzeleckim, wydanego przez Australia Post w 1983 roku (chociaż zamieszczono zdjęcie znaczka Strzeleckiego, wydanego w Polsce w 1973!), tak, aby Boże broń nie trzeba było napisać, że do wypuszczenia jego przyczynił się Marian Kałuski itd., itd.

Nikt nie znajdzie mojego nazwiska na żadnej australijskiej liście Wildsteina. Tymczasem na krajowej liście Wildsteina znajduje się wiele nazwisk działaczy polonijnych w Australii, a wśród nich ludzi, który nazywali mnie komunistą. Widać, że zachowywali się tak jak złodziej, który krzyczy „łapać złodzieja”, aby od siebie odwrócić uwagę. Jednak prawda zawsze zwycięża.

Będąc sekretarzem Komitetu Budowy Pomnika Strzeleckiego dbałem o to, aby działalność komitetu była niezależna od Konsulatu. Jednak przede wszystkim chciałem, aby rzeczywistością stał się pomnik Strzeleckiego w Australii. Wszak o uznanie w społeczeństwie australijskim jego zasług dla Australii owocnie pracowałem od kilku lat. Pomnik ten byłby ukoronowaniem mojej akcji na rzecz Strzeleckiego. Rada Naczelna Polskich Organizacji nie chciała się zająć sprawą wzniesienia pomnika Strzeleckiemu, więc poprałem organizację, która podjęła się tego godnego poparcia czynu przez każdego patriotę polskiego.
...............
Historia Polonii w każdym kraju osiedlenia, w tym również w Australii, ma swoje białe i ciemne strony. Nasz polonijny maccartyzm (terror antykomunistyczny) był po prostu potwornością. Dotknął on setki niewinnych ludzi. Było przez niego wiele tragedii, były nawet ofiary śmiertelne w Newcastle w 1972 i Sydney w 1982 roku. Unikamy dziś tego wstydliwego tematu. Jednak prawda jest PRAWDĄ i nie wolno jej ignorować czy relatywizować. Nie mają do tego prawa przede wszystkim historycy Polonii. Chociażby tylko w imię właśnie prawdy historycznej i po to, aby rany przez ten terror zadane nie zarosły blizną podłości, aby przemilczanie tego faktu nie było pożywką dla ewentualnych takich zachowań w przyszłości.

Nic nie wyszło z planowanego mariażu

Inż. Andrzej Mikołajczyk mówi red. Skurjat-Kozek: pomnik (Strzeleckiego w Australii) stanął dzięki komunistom!
I ciągnie ten wątek dalej bez żadnej żenady:

Owszem, szukaliśmy pomocy w konsulacie. Dla mnie była to jedyna reprezentacja Polski w Australii, i od niej oczekiwałem pomocy w kontaktach z Krajem. Czy placówka była komunistyczna, czy nie, dla mnie było bez znaczenia.

W oparciu o wypowiedzi inż. Mikołajczyka red. Skurjat-Kozek pisze dalej:
A. Mikołajczyk wspomina kilkudniową nasiadówkę w Jindabyne, w czasie której polonijni działacze z Sydney spotkali się z działaczami z Melbourne. Nic nie wyszło z planowanego mariażu. Melbourne odjechało z pretensjami, że grupa Hefki współpracuje z „komunistycznym konsulem. Działacze z Melbourne postanowili potem przeznaczyć swoje pieniądze na budowę obelisku Kościuszki w Cooma.
Z zamiarem popchnięcia sprawy pomnika Strzeleckiego do przodu Harry Hefka jeździł do Polski, do Poznania, gdzie nawiązał kontakt z rzeźbiarzem prof. Jerzym Sobocińskim.


Jak widać, dla inż. Mikołajczyka rzeczywiście było bez znaczenia to czy Konsulat Polski w Sydney był placówką komunistyczną czy nie. A z dalszych jego wywodów i innych dokumentów widać, że było to obojętne nie tylko dla niego, ale chyba dla wszystkich członków Komitetu w Sydney.

Było to jednak bardzo nieuczciwe ze strony Komitetu sydneyskiego, który jak się okazało działał poza plecami Komitetu w Melbourne. Z całego zachowanego archiwum widać, że Sydney chciało o wszystkim decydować, a Melbourne miało być przysłowiowym wołem roboczym, którego obowiązkiem było robienie i zbieranie pieniędzy. Jest faktem, że na konto bankowe Komitetu oddział w Sydney nigdy nie wpłacił ani centa! – No bo po co mieli dawać pieniądze, skoro wiedzieli, że Kraj za wszystko zapłaci.
Tak, nie myli się inż. Mikołajczyk pisząc, że pomnik stanął dzięki komunistom. Ale tak nie miało być!

W oryginalnym protokole podpisanym przez protokolantkę Jadwigę Żulińską z posiedzenia Komitetu Budowy Pomnika Pawła Strzeleckiego (działacze z Melbourne i Sydney), które odbyło się w Jindabyne 28 stycznia 1984 roku czytamy:
Kolega Hefka poinformował zebranych, że będąc w Polsce spotkał się z kierownictwem (Towarzystwa) Polonia (w Warszawie), gdzie poruszył sprawę budowy pomnika. W wyniku tej rozmowy (Towarzystwo) Polonia zobowiązuje się ogłosić na łamach „Przekroju” konkurs na międzynarodową skalę... na projekt pomnika. Następnie Polska odleje pomnik bezpłatnie i przekaże statkiem do Australii. Do władz australijskich będzie należeć przewiezienie na miejsce i zmontowanie pomnika. Kolega Hefka dodał... że będzie to zaliczone jako polsko-australijski dar dla uczczenia pamięci Pawła Strzeleckiego.
Rozwinęła się ożywiona dyskusja na ten temat. Głównie że to spacza założenia pierwotne (działaczy z Melbourne), że będzie to pomnik od Polonii australijskiej, a nie wyczyn dwóch rządów. (W związku z zaistniałą sytuacją) Komitet budowy pomnika w Melbourne nie widzi siebie w tym planie...


Było to stanowisko prez. Władysława Kamusińskiego, który był do głębi oburzony takim obrotem sprawy, a przede wszystkim działalnością działaczy z Sydney za plecami Komitetu w Melbourne. Potem dał się udobruchać i Melbourne nie wycofało się z dalszej współpracy z Sydney. Jednak od teraz miała być ona prowadzona na nowych warunkach. W protokole czytamy:
Po otrzymaniu zezwolenia i zatwierdzeniu lokalizacji, Komitet centralny spotka się ponownie i ustali dalszy plan działania. Do tego czasu oba Komitety będą wzajemnie siebie informować, przesyłając kopie korespondencji przychodzącej jak i wychodzącej nie czekając na kolejne spotkanie. Żaden Komitet nie może podejmować jednostronnej decyzji bez porozumienia się z drugim Komitetem.

Niestety Komitet sydneyski zignorował to porozumienie. Idąc na pełną współpracę w sprawie pomnika z Konsulatem RPL w Sydney i kontrolowanym przez reżym Towarzystwem Łączności z Polonią Zagraniczną „Polonia” w Warszawie w ogóle się nie kontaktował z Komitetem w Melbourne. Dopiero 8 grudnia 1985 roku pan Kamusiński otrzymał list od Komitetu w Sydney, abyśmy zapłacili 10 000 dolarów za roboty geodezyjne w Jindabyne, gdyż tyle mają kosztować.

W archiwum Studium Historii Polonii Australijskiej nie ma dokumentu na temat ewentualnego przesłania tych pieniędzy do Sydney. Jeśli się nie mylę, to list z Komitetu sydneyskiego zignorowano. Wiedzieliśmy, chociaż nie znaliśmy szczegółów, że Pomnik Pawła Edmunda Strzeleckiego miał być wykonany w Polsce i za polskie pieniądze. Że nasza rola miała się sprowadzić do roli figurantów polsko-australijskich potrzebnych Konsulatowi w celach wyłącznie propagandowych.

Na zebraniu Komitetu melbourneńskiego, które odbyło się 9 maja 1986 roku postanowiono ostatecznie zerwać współpracę z Komitetem w Sydney.

Płaskorzeźba P.E. Strzeleckiego w Melbourne

Na majowym (1986) zebraniu Komitetu melbourneńskiego zrozumiano, że ufundowanie pomnika Strzeleckiego przez Polonię australijską jest przysłowiowym „marzeniem ściętej głowy”. Komitet sydneyski zapewne od samego początku swej działalności dążył do tego, aby został on wykonany na koszt Polski Ludowej. Inne organizacje polonijne w Australii, które z początku wyraziły zainteresowanie projektem i obiecały pomoc, zapewne pod naciskiem polonijnej wierchuszki zerwały współpracę z nami. Jednocześnie Rada Naczelna Polskich Organizacji w Australii prawdopodobnie aby odciągnąć Polaków od udzielania nam wsparcia finansowego dla naszego pomnika, postanowiła ufundować pomnik Tadeusza Kościuszki w Cooma.

Dlatego na tym zebraniu długo dyskutowano nad celowością dalszego istnienia naszego Komitetu i co zrobić z 7392 dolarami, które są na jego koncie, a które miały być przeznaczone na wydatki związane z budową pomnika. Na kolejnym zebraniu postanowiono za te pieniądze ufundować płaskorzeźbę Pawła Edmunda Strzeleckiego jako dar Polaków i Polsko-Australijskiego Towarzystwa Kulturalnego w Melbourne dla Australii z okazji dwóchsetlecia państwa australijskiego. Płaskorzeźbę postanowiono umieścić na ścianie zewnętrznej budynku Earth Science University of Melbourne (Wydziału Nauk o Ziemi Uniwersytetu Melbourneńskiego), na rogu ulic Elgin i Swanson, a więc w centrum miasta Melbourne. Uniwersytet wyraził na to zgodę. Udaną płaskorzeźbę dużych rozmiarów wykonał artysta plastyk George Frimi. Pod płaskorzeźbą umieszczona jest mosiężna tablica o następującej treści: This monument commemorates Sir Paul Edmund Strzelecki – 20 June 1797 to 6 October 1873 the Polish-born geologist who pioneered new frontiers for Australia – Donated to the people of Australia in the Biocentenary year by the Australian Polish Community.
Uroczystość odsłonięcia płaskorzeźby odbyła się 19 czerwca 1988 roku . .

Pomnik Strzeleckiego darem narodu polskiego dla Australii

Inż. Mikołajczak mówi, że Komitet sydneyski zainteresował sprawą pomnika konsula Lisowskiego w Sydney i ambasadora Pierzchałę w Canberze, a oni z kolei rządy polski i australijski. Rząd australijski wyraził zainteresowanie tą sprawą, gdyż strona polska zadecydowała, że pomnik Strzeleckiego ma być darem narodu polskiego dla Australii w jej 200-lecie istnienia (Jerzy Jagodziński Więcej Polski w Australii Krajowa Agencja Informacyjna Nr 49/1464 29 XI – 5 XII 1988), które miało być obchodzone w 1988 roku. Inż. Mikołajczak mówi: Dwa rządy, dwa państwa ustaliły, kto jakie koszta ponosi. Polska płaci za odlew pomnika i transport morski do Australii, a Australia zapłaci za transport lokalny, za cokół i postawienie pomnika na... gruncie należącym do miasta Jindabyne.

Gdy o tym planie dowiedziała się Rada Naczelna Polskich Organizacji w Australii wysłała 28 marca 1988 roku list do premiera stanu Nowa Południowa Walia Nick Greinera z apelem o anulowanie przez rząd tego stanu przyznanej dotacji w wysokości 45 000 dolarów (Media Release bez daty – marzec 1988) na pokrycie wyżej wspomnianych kosztów związanych z pomnikiem na terenie Australii (dosłowny tekst: .. .We therefore appeal to you, as a matter of urgency, to revoke the grant, announced for the project sponsored by the government of Polish People’s Republic). List ten ogłosiły niektóre media polskie, w tym sydneyskie „Wiadomości Polskie”.
Premier Greiner oczywiście zignorował ten niepoważny apel – niepoważny list.

Część kosztów związanych z wydatkami w Australii pokryło The Australian-Polish Chamber of Commerce (Polsko-Australijska Izba Handlowa) i Społeczny Komitet Budowy Pomnika Sir Pawła E. Strzeleckiego w Sydney.

Rzeźbę Strzeleckiego z brązu wykonał artysta rzeźbiarz z Poznania Jerzy Sobociński, a jej odlew Pracownia Odlewów Artystycznych w Zakładzie Urządzeń Technicznych w Gliwicach, którą kierował inż. Kazimierz Bratko. Pomnik przypłynął do Australii – do Botany Bay w Sydney na polskim statku „Katowice II”, którym dowodził kapitan ż.w. Romuald Grzywaczyk.

Odsłonięcie pomnika odbyło się 14 listopada 1988 roku o godzinie 11 rano. Uroczystość przy słonecznej pogodzie zgromadziła około 400 osób (Aleksander Lednicki Pomnik Pawła Edmunda Strzeleckiego w Australii „Poznaj Świat” 7/8 1989), w tym – wg moich szacunków, a na uroczystości byłem obecny - ok. 100-120 Polaków z Sydney, Canberry i Melbourne (ok. 25 osób); resztę stanowili mieszkańcy Jindabyne. Na uroczystość przybył helikopterem gubernator Nowej Południowej Walii Sir James Rowland. Rząd polski reprezentował zastępca przewodniczącego Rady Państwa (czyli wiceprezydent) i jednocześnie prezes Towarzystwa „Polonia” Tadeusz Witold Młyńczak. Obecni byli również: ambasador PRL w Canberze Antoni Pierzchała, konsul generalny PRL w Sydney Kazimierz Ciaś oraz przewodniczący rady gminy Snowy River (Jindabyne) Laurie Norton i wszyscy członkowie rady gminnej.

Premier Australii Bob Hawke nie mógł być obecny na uroczystości w Jindabyne, gdyż odbywał akurat rozmowy oficjalne z chińskim premierem Li Pengiem, goszczącym w Australii. Przesłał jednak specjalne posłanie, skierowane na ręce Tadeusza W. Młyńczaka, w którym podkreślono wyjątkową trafność decyzji o przekazaniu pomnika jako daru narodu polskiego dla Australii.

Gubernator Nowej Południowej Walii Sir James Rowland przywitał delegację polską, członków mieszkającej w Australii rodziny Strzeleckiego oraz twórcę pomnika Jerzego Sobocińskiego (dziwię się, że inż. Mikołajczyk nie pamięta obecności p. Sobocińskiego na tej uroczystości!).

Tadeusz W. Młyńczak w swym przemówieniu przypomniał, że pomnik Pawła Strzeleckiego w Jindabyne to nie tylko dowód uznania dla jego osiągnięć, lecz również wyraz uznania dla tysięcy bezimiennych pionierów i wkładu polskiej grupy etnicznej w rozwój Australii.

Po uroczystości twórca pomnika Jerzy Sobociński wręczył małej grupie wybranych przez siebie osób zaangażowanych w dzieło wzniesienia pomnika Strzeleckiego w Australii i propagowania jego osiągnięć, wykonany przez siebie pamiątkowy brązowy medal z tej uroczystości o obwodzie 37 cm. Z jednej strony jest płaskorzeźba portretowa Pawła E. Strzeleckiego, a dookoła napis: Sir Paul Edmund Strzelecki The Polish Explorer of Australia, a z drugiej cały pomnik Strzeleckiego na tle jeziora Jindabyne i Alp Australijskich – z boku po prawej stronie napis: Jindabyne 1988. Medal ten otrzymałem również i ja.

Po oficjalnej uroczystości – jak wspomina inż. Mikołajczyk – były pokazy rodeo z jeźdźcami powiewającymi polskimi i australijskimi flagami. Okoliczni farmerzy dawali pokazy tresury psów, strzyżenia owiec, rąbania drzewa i różnych survival skills. Wieczorem w pobliskiej dużej sali gminnej czy sportowej była uroczysta kolacja dla ok. 300 osób. Bawiono się ponoć do białego rana.

Jesteśmy dumni z pomnika

W dniach 16-19 lutego 1990 roku w Jindabyne odbył się I ogólnoaustralijski polonijny festiwal im. P.E. Strzeleckiego, a po nim kolejne doroczne festiwale. Nastąpiło oficjalne poświęcenie pomnika, którego to aktu dokonał rektor Polskiej Misji Katolickiej w Australii ks. Stanisław Wrona TChr. Podczas mszy św. odprawionej następnego dnia w miejscowym kościele katolickim proboszcz tego kościoła, polski kapłan Stefański, wezwał całą Polonię australijską do zgody, współpracy i utrzymywania bliskich stosunków z krajem i naszymi rodakami oraz w imieniu miejscowych władz, własnym i wiernych wezwał Polaków do corocznego odbywania takiego festiwalu, aby stał się on wydarzeniem w życiu Polonii i miejscowego społeczeństwa, symbolem dumy narodowej i jedności całej Polonii.

W festiwalu wziął udział ambasador RP w Canberra Antoni Pierzchała, a oficjalnym gościem ze strony australijskiej był członek parlamentu federalnego J. Snow.

Występowały polskie i australijskie zespoły folklorystyczne, były wystawy i kiermasze przygotowane przez organizacje polonijne, polonijne biura podróży i miejscowe władze. Wiele miejsca festiwalowi poświęciły australijskie i polonijne środki masowego przekazu. Stacja TV9 sponsorowała festiwal, zaś jej spiker był konferansjerem całego programu. Na tydzień przed festiwalem stacja SBS nadała półgodzinny film poświęcony działalności P.E. Strzeleckiego w Australii oraz reportaż z uroczystości odsłonięcia pomnika w Jindabyne w 1988 roku („Bliżej Polski”, Sydney, Luty 1990).

Na festiwal odbyty w 1999 roku napisałem obszerny artykuł Sir Paul E. Strzelecki. The man who first suggested the irrigation projects in New South Wales, który w formie 4 stronicowej ładnie wydanej ulotki z portretem Pawła E. Strzeleckiego wydało w ilości 500 egzemplarzy i rozdawało na festiwalu Australian Polish Cultural Foundation Pty. Ltd. and the M. Greinert Family Charitable Organisation w Sydney, której kierownikiem jest wielce zasłużony dla Polonii australijskiej i wieloletni koordynator polskiego programu państwowego radia etnicznego 2EA w Sydney Józef Drewniak.

Dziś największym propagatorem zasług Pawła Edmunda Strzeleckiego dla Australii i informatorem o Tadeuszu Kościuszce tak w środowisku polskim jak i australijskim oraz osobą, która najwięcej troszczy się o pomnik jest zapewne red. Ernestyna Skuriat-Kozek wraz z Krzysztofem Kozkiem i prowadzony przez nich portal Polonii australijskiej – „Puls Polonii”; a także stowarzyszenie Mt. Kosciuszko Incorporated działające w Perth w Zachodniej Australii, kierowane przez Adama Dzięcioła i Annę Habryn.

A więc nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Marian Kałuski


.............................................................................................

W reakcji na mój powyższy artykuł o pomniku Pawła Edmunda Strzeleckiego w Jindabyne otrzymałem następujące listy do opublikowania:



Dzięki drogi Panie Marianie,
Słusznie Pan o tym wspomina. Ja nieco pamiętam historię Pomnika Strzelckiego w Jindabyne. Nawet byłem na jego otwarciu; gdzieś powinienem mieć kilka zdjęc z tej badzo a badzo historycznej imprezy. Owszem, był to oficjalnie "dar Polski Ludowej", chyba na 200-lecie Australii. Dlatego był bojkotowany i potępiany przez ówczesną Radę Naczelną itd. W rzeczywistości inicjatorem budowy pomnika było Stronnictwo Demokratyczne, szczególnie jego ówczesny prezes (i wiceprzezwodniczący Rady Państwa PRL i chyba prezes Towarzystwa Polonia) Tadeusz Witold Mlyńczak (którego znałem osobiście towarzysko przez przyjaciół moich śp. Rodziców). Pan Młyńczak miał też kilka innych pożytecznych inicjatyw. Konkretnie pomnik był darem rzemieślników z Poznania (chyba Izby Rzemieślniczej). Oni wykonali go gratis. Australijski koncern Stranga przewiózł pomnik bezpłatnie do Sydney. Polonia australijska była podzielona. Pamiętam rozmowę z jednym z działaczy Rady Naczelnej, który zarzucił mi obecność na otwarciu (z udziałem gubernatora Nowej Południowej Walii). Powiedziałem mu wtedy (może nie najgrzczniej): to zbudujcie własny pomnik; władza w Polsce się zmieni, a pomnik Strzeleckiego będzie stał. Po pewnym czasie Rada Naczelna, czyli społeczeństwo polskie, ufundowało pomniczek-obelisk Kościuszki w Coomie. Więc mamy dzisiaj i jedno i drugie.

Pozdrawiam,
EAB

...............

Bardzo dziękuję za artykuł. Świetne opracowanie.
Jeśli Pan pozwoli, wykorzystam fragmenty w swojej audycji radiowej.

Pozdrawiam serdecznie,
Ela Celejewska

...............

Drogi Panie Marianie,

(...) Jeżeli chodzi o pomnik Strzeleckiego, pracowałem w tym czasie w Department of Property Management and Construction stanu Nowa Południowa Walia i informowalismy premiera Australii Roberta Hawke, iż polska społeczność jest przeciwna pomnikowi. Dlatego też rządowa delegacja na otwarcie była bardzo ograniczona. Z Australian Department of Foreign Affairs & Trade był delegowany Peter Lloyd.

Pozdrawiam.
Sev

................

Dziękuję Panie Redaktorze za interesujący artykuł.
Przekazałem go do wiadomości członkom prezydium Rady Naczelnej Polonii Australijskiej.

Janusz Rygielski
Prezes
Dziekuję Panie Marianie!

................

Pana szczegółowy artykuł o historii pomnika Strzeleckiego w Jindabyne jest wybitnie interesujący i potrzebny. Szkoda, że nie uwypuklił Pan roli i w jakim celu zostało powołane przez KC PZPR Towarzystwo Łączności z Wychodźctwem "Polonia".

Z pozdrowieniami,
Witold Łukasiak

...............

Szanowny Panie!
Bardzo dziękuję za niezmiernie ciekawy artykuł. Z moich doświadczeń wynika, że wszędzie jest podobnie, między innymi z powodu prób infiltracji Polonii przez agenturę. Tym większa zasługa tych, którzy występują z różnymi inicjatywami i doprowadzają je do finału.

Pozdrawiam serdecznie.
Stanisław Michalkiewicz
Redaktor

...............

Drogi Panie Marianie,
Jak zawsze cieszę sie na wiadomości od Pana.
Trzeba być na miejscu aby móc przeprowadzić taką analizę wydarzeń związanych z historią pomnika Strzeleckiego. To, że Polonia na całym świecie jest skólcona to wiem od dawna. Nie zazdroszczę Panu pracy naukowej w takich warunkach, zawiści, zazdrości, zarzutów i knowań. Doceniam Pana za odwagę i upór.
Przeczytałem tez kilka Pana artykułów na KRESY, bardzo ciekawe.

Serdecznie pozdrawiam.
Mirosław Kucharski
Oficyna Wydawnicza Kucharski, Toruń

Wersja do druku

Marian Kałuski - 25.02.13 6:26
Ja bym powiedział inaczej.
Przysłowia są mądrością narodów. Jedno z nich mówi, że: "nieuczciwość na krótkich chodzi nogach", a drugie, że "oliwa zawsze na wierzch wypływa". Prawda wcześniej czy później ujrzy światło dzienne, więc nieuczciwość stoi zawsze na pozycjach straconych. Niech sobie wezmą to do serca osoby, które zamiast szukać prawdy o pomniku Strzeleckiego w Australii, kierują się prywatą, animoyjami i fabrykują pseudohistorię pomnika.

Marian Kałuski
Australia

Jan Orawicz - 24.02.13 0:22
Drogi Historyku Marianie, ja skwituję tę sprawę tak: Żeby ...

Żeby świnie
mogły ryć,
musi coś
do rycia być ...

Serdecznie pozdrawiam

Wszystkich komentarzy: (2)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

28 Marca 1930 roku
Konstantynopol i Angora zmieniły nazwę na Stambuł i Ankara


28 Marca 1940 roku
Został aresztowany przez Gestapo polski olimpijczyk Janusz Kusociński. Niemcy rozstrzelali go w Palmirach w dn. 21.06.1940r.


Zobacz więcej