Czwartek 25 Kwietnia 2024r. - 116 dz. roku,  Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 12.08.12 - 18:50     Czytano: [2351]

Dział: Głos Polonii

Przyroda w obiektywie Adriana

– z wieczoru artystyczno-poetyckiego.



W piątkowy wieczór 27 lipca w Jezuicki Ośrodku Milenijnym w kawiarence, odbyło się miłe rodzinne i artystyczne spotkanie. Kawiarenka u jezuitów ma wyjątkową atmosferę, nastrój niemalże krakowskiej piwnicy „Pod Baranami”. „Przyroda w obiektywie Adriana” to zaledwie hasło do przeżyć jakie towarzyszyło nam tego wieczoru. Bohater niezwykłych zdjęć Adrian Nowak pokazał swoje wrażliwe wnętrze. Takie zdjęcia może robić tylko ktoś , kochający wyjątkowo przyrodę, ptaki, zwierzęta, wszystko co nas otacza i pochodzi od Boga.

Na ścianach w kawiarence JOM wystawione siedemnaście fotografii mówią do patrzących, zdziwieniem, pytaniem, zaskoczeniem i pięknem, którego opisać nie sposób, trzeba to konieczne zobaczyć.

Pomimo wielu propozycji w tym samy dniu w Chicago, kawiarenka zapełniła się jak w niedzielę po Mszy Św. Zebranych powitała Alina Szymczyk prowadząca wieczór, przedstawiając bohatera wieczoru, zaprosiła ojca Jerzego Karpińskiego opiekuna duchowego ZLP im. Jana Pawła II do wypowiedzenie słowa wstępnego. Kolejne wspólnotowe artystyczno – poetyckie spotkanie u ojców jezuitów pozwoliło zebranym zanurzyć się w piękno wypowiedzianych słów niezwykłego kapłana . Po słowie wstępnym prowadząca, a mieli prowadzić we dwoje z Władysławem Panasiukiem, który stwierdził, że właściwie wieczór sam się poprowadzi i tak też było, każdy miał swój ważny wkład przy wypełnieniu wieczoru poetyckimi treściami.

Naszym zwyczajem jest zbieranie podpisów przybyłych na wieczór, obdarowywanie wierszami i kwiatami bohatera wieczoru i tak też było tym razem. Alina odczytała wiersz, omawiający bohaterów wystawy „Przyroda w obiektywie Adriana”, wywołując Go, do oprowadzenia po wystawie, oto fragment:

W obiektyw Adriana
patrzą mądrymi oczami ptaki
zaskoczone sytuacją
otwierają ze zdziwienia dzioby …

- siwe czaple prowadzą rodzinne rozmowy
lis zaskoczony pyta: co Ty tu robisz ?...
…mimo woli do zdjęcia pozuje
Jeleń na widok intruza, aż się oblizuje,

Wystrojony w czerwoną suknię kardynał
dostojnie pozuje do fotografii
tak pozować tylko kardynał potrafi – (…).

Świat jest cudowny – mówi przyroda
niedźwiedź swoje rządy oznajmia
motyl unosi się wprost do nieba
wysłucha autora teraz nam trzeba.

Wywołany do odpowiedzi Adrian interesująco opowiadał swoje przygody i spotkania z uwiecznionymi na zdjęciach : wiewiórkami, niedźwiedziem, lisem, świstakiem, czaplami, motyle i innym bohaterami patrzącymi ze ścian kawiarenki w JOM. Opowieści niezwykle interesują mówiąca o wielkiej przyjaźni, znajomości przyrody i jej mieszkańców. Zainteresowania Adriana fotografowaniem przyrody objawiły się już w dzieciństwie, stąd ta cierpliwość, która nagradza końcowym efektem z obiektywu. Oprowadzenie przez autora, niezwykle interesujące i barwne stało się, jak to zazwyczaj bywa okazją do pytań, dyskusji i odpowiedzi. Nie zabrakło ciekawostek z tej dziedziny i humorów.

Jako pierwsza w części poetyckiej wiersz przeczytała prowadząca spotkanie, zaproszeniem wierszem na spacer;
Zapraszam Cię na spacer/Pod powałą przyjaznego nieba/Gdzie kwiaty pachną miodem/Śpiewają muzyką pszczół/Drzewa wołają zielenią /Wdziękiem tulipanów /Łabędzim trzepotem skrzydeł/Zapraszam Cię na przechadzkę/W kropelkach deszczu /Na biało czerwonych płatkach kwiatu/Z rumiankiem w ręku/Z kropelką krwi w makach /W szemraniu wody/W najcichszych, najdelikatniejszych/Dzwoneczkach konwalii/
W promiennym słońcu/Ojcowskiej miłości/Gdzie złoto umiera z zazdrości/Chodź ze mną na spacer
Tam przechadza się Miłosierny Bóg… ,

następnie Władysław Panasiuka zaprezentował esej - Sztorm ( morska impresja). Ten niezwykle piękny i interesujący esej Władysława Panasiuka prezentuję w całości:

„Spadły promienie słonecznego żaru na siwe pierzyny wiszące nad wodą. Deszcz z całą siłą rozlał się jak mleko. Dzień w noc się zamienił i w samo południe, wicher zawył jak wilków złowrogich wataha. Grom otworzył niebo i ogniste wrota wypadły z zawiasów niebieskiego łona. Jeden grom uderza, kiedy drugi kona, a jego odgłos bębenki rozrywa, jak szakal resztki skóry swej ofiary. Fale jak mustangi w oślepłym galopie gnane wiatrem, który pomylił kierunek. Grzywy fal targane jak welon na wietrze, albo jak jęczmienia rozłożyste kłosy, wzlatują w przestworza i giną w półmroku. Okręt posłuszny rozgniewanej wodzie, raz wpływa na szczyty, to znowu w doliny. Niczym galer wciśnięty w dwie różne epoki, nad losem się chyli i wiosła w niebiosa wbija niczym szpady. Wicher gra na linach szanty i ballady, kiedy niebo się pali, kiedy woda płonie. Nie widać poświaty, jeno czerń zapala - pioruna wołanie. Deszcz miotany wichrem smaga smutne twarze, nic nie gasi ognia rozdartego gromu, wszędzie stąd daleko - choć bliżej do Boga. Zewsząd słychać bębny, przy nich milkną dzwony, światło się rozprasza jak dzika zwierzyna. Daleko od brzegu, daleko od domu, serce mocniej bije, kiedy w oczach trwoga. Maszt woda zalewa i łajba się chyli miotana przez żywioł, a niebiosa płoną jak las oniemiały. Przecięta woda powraca do siebie, choć wicher szaleje urywając grzywy. Kładą się fale na obite boki, jako zboże odcięte kosą od korzenia.
Patrzą anioły troską przejęte, jak fale toczą morscy bogowie, jak wiatr wygrywa na wantach pieśń. Patrzą anioły na białe żagle w dali miotane przez tęgie siły, jak okręt tonie i jak wypływa z paszczy otchłani. Jawi się ogień, płoną niebiosa, a grom upada niczym kotwica i milknie w głębi. Grzmot się rozrywa na dwie połowy i echem wraca do chmur w oddali. Siwa osłona ogniem się pali i woła skrycie - choć nikt nie słucha.
Gdzieś ktoś się rodzi, gdzieś gaśnie życie, gdzieś bunt wybucha…Wszystko się dzieje w tej jednej chwili, jakby czas stanął i świat zatrzymał…Ziemia się trzęsie, morze się gniewa i wiatr szaleje. Czy to zbyt mało!- by pojąć życie?
Milczą zegary i dzwon, co wczoraj wybijał szklanki, głos swój utracił w mosiężnej duszy. Wszystko dokoła ton jego głuszy, a wiatru wycie przeraża dźwięki.
Maszt się prostuje i na kształt struny ciągnie, napręża, jakbyś prostował dzikiego węża, a wokół niego biją pioruny ogniem przeszyte, skończone grzmotem. Pokład się chowa pod wielką falą i trzeszczą trapy jak w ogniu drzewo.
Nawet anioły mają trudności w drodze do nieba. Ich mocne skrzydła wicher prostuje, deszcz moczy pióra, a Bóg spogląda sokolim okiem na wiatru granie i groźne fale. On tylko może powstrzymać wiatry, uciszyć wodę, która się gniewa. Wodę, co pokład łajby zalewa, co moczy żagle wichrem targane. Może powstrzymać bogów zapędy, wytracić z dłoni ostre harpuny, rozkazać nimfom, by swoim głosem psalm wyśpiewały, błagalną pieśń.
I tylko wtedy wskaże Swą dłonią na morza siną groźną poświatę, wiatr uspokoi, powstrzyma fale, które w pośpiechu pędzą w nieznane.
Umilkną grzmoty i dzwon zaśpiewa mosiężnym tonem, a jego echo odpowie wszędy, że Bóg jest mocny i doskonały i tylko człowiek popełnia błędy, i tylko człowiek może być mały.”

Zgodnie z zapowiedzią po rozmowie z autorem, zebrani mogli wysłuchać poezji, twórczości satyrycznej, członków ZLP im. Jana Pawła II . Wiersze czytali; Barbara Żubrowska ,
sekretarz protokołowi ZLP, jak zawsze, ze znaną nam lekkością, dobierając starannie na tą okoliczność tematykę, oto jeden z jej czytanych wiersz;

Łąka

Morze kolorów
Zapachem
Odurza
Zachwyca
Widokiem
Zanurzyć się
Zamknąć oczy
Zapomnieć
Marzyć

Anna Sikoń - Walus - w gwarze góralskiej , Andrzej Chojnowski vice-prezes rozśmieszał satyrą, swoim udanymi satyrami. W obecnych czasach, gdzie jedynie bogiem jest pieniądz. Wszystkie wartości padły, te niższego i wyższego rzędu, oprócz jednego pieniądza różnie zdobytego, mówiąc prościej liczy się tylko kasa, kasa, kasa. Ale na szczęście, są jeszcze ludzie którzy widzą piękno przyrody, piękno poezji, piękno przyjaźni...do nich można zaliczyć autora zdjęć Adriana Nowaka . Na pewno takimi ludźmi są poeci . Andrzej Chojnowski zaprezentował swój wiersz , oddający klimaty towarzyszące przy uwiecznianiu zjawisk przyrody na swojej fotografii, oto on z dedykacją dla Adriana:

Wiewiórowa przygoda

Z ręki orzeszek podał
Delikatnie siekacze
Uchwyciły daninę
Fotograf w bezruchu
Przygotował zwierzynę
Aż trzy lata ze sobą
Przygoda ta trwała
Wiewiór się oswoił
Przyroda oniemiała
Wiewiór przyjął daninę
Niekoniecznie się skłonił
I w swoją dziedzinę
Po swojemu pogonił
Łowca z radością
O zdarzeniu prawi
Lecz wiewióra kamera
Nie do końca bawi
Jeden moment, błysk flesza
Zdziwiona reszta zwierzyny
Trach, prach
Skończyły się z wiewiórem
Fotografa zaręczyny
Jedna jest prawidłowość
Te łowy uczą pokory
W natury uwiecznianiu
Ułamek, ręka zadrży
Kończą się amory
I nici z Twoich planów

Józef Maciasz Broda – zaprezentował wiersz w gwarze góralskiej. Ponadto wiersze czytali wyżej wymienieni, Władysław Panasiuk oraz autorka relacji.

Przez cały wieczór przewijał się śpiew najpiękniejszego tenora na świecie Andrea Bocelli. Po duchowej części wieczoru, nastała część dla ciała, przy pysznym serniku własnej roboty, kawie i lampka wina. Rozmowom w gronie przyjaciół z możliwością obejrzenia wspaniałych zdjęć Adriana z dwóch opasłych albumów, nie było końca. ZLP ma dwóch fotografów, Rysia Sieka, który od samego początku naszej działalności, uwiecznia spotkania u ojców jezuitów. Adrian Nowak , autor wystawy „Przyroda w obiektywie Adriana” również zadeklarowała współpracę z naszą grupą . Obu panom fotografom i naszemu opiekunowi o. Jerzemu Karpińskiemu serdecznie dziękujemy za przyjaźń i wielkie serce dla naszej literackiej wspólnoty w JOM. Dziękujemy naszym stałym miłośnikom poezji i sztuki. Zapraszamy pięknie do salonu artystyczno-poetyckiego do ojców jezuitów, gdzie zawsze jest coś nowego.

Alina Szymczyk
Chicago

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

25 Kwietnia 1974 roku
W Portugalii doszło do puczu wojskowego określanego mianem "rewolucji czerwonych goździków".


25 Kwietnia 1926 roku
Urodził się Tadeusz Janczar, aktor teatralny i filmowy (zm. 1997)


Zobacz więcej