Piątek 29 Marca 2024r. - 89 dz. roku,  Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 27.01.07 - 11:31     Czytano: [1689]

Z czym w nowy rok

Wydawać by się mogło, że rok 2006 można uznać za udany dla naszego państwa i narodu. Dokonało się przez te 365 dni odeszłego do historii czasu tyle ważkich spraw w kraju, że wyliczenie tylko niektórych będzie już wystarczającym powodem do radości.

Jak żaden naród na świecie zgotowaliśmy owacyjne przyjęcie Ojcu świętemu podczas jego pielgrzymki do naszego kraju, zlikwidowano Wojskowe Służby Informacyjne, wybory samorządowe ″odświeżyły″ władze w gminach, powiatach i województwach, wykryto kolejną aferę (rozporkową) na szczeblu rządowo-parlamentarnym, uruchomiono dość niespodziewanie lustrację Kościoła, prezydent Lech Kaczyński odbył przeszło 20 podróży zagranicznych… I czy to mało? Czyż nie mamy się z czego radować? Zadzierać do góry głowę, którą jeszcze nie tak dawno nosiliśmy wciśniętą głęboko między ramiona.

A jednak zgasiliśmy pogodne oblicze Benedykta XVI na progu nowego roku. Fakt lustracji, który dotyka Kościoła w Polsce jest drogą czyśćca przez który niewątpliwie będzie musiał on przejść. Odsłoni, że nie tak łatwo było, dla niektórych pasterzy, stać na straży narodowej i chrystusowej tożsamości w czasie panującego systemu zła. Nie możemy jednak zapomnieć, że to my ludzie wierzący mieliśmy niejednokrotnie dzięki ich kosztem niezamknięte świątynie, nieniesione święta, otwarte seminaria, katolicki uniwersytet i katolicką prasę, mogliśmy pielgrzymować do narodowych sanktuariów.

Kiedy na rządowych posadach zaprzedawano się nagminnie na służbę zbrodniczej ideologii, w Kościele krok taki należał do rzadkości i w wielu przypadkach był iście cyrenajskim zmaganiem się z krzyżem. Nie chodzi tutaj absolutnie o relatywizowanie etycznych wartości dobra. Wina i grzech wciąż podlegają moralnemu osądowi i nie może być inaczej. Również i takiej ocenie trzeba poddać zjawisko określane zarzutem współpracy. Bo czymże jest ″współ-praca″? Jest działaniem z kimś drugim i dla jakiegoś dobra, które jest nawet dzisiaj różnie przez różnych rozumiane. W wielu przypadkach właściwie rozumiane dobro wymagało wówczas ceny owej współ-pracy, aby ostatecznie mogło zatryumfować. Jednak nabiera ono bardzo podejrzanych barw kiedy mu się zaprzecza i dopiero dowody wywołują skruchę i żal. Niewątpliwie wkrótce będziemy w posiadaniu informacji, które otworzą nam oczy i zrozumiemy co i w jaki sposób określało ″non possumus″ polskiego Kościoła. Na razie tryumfuje krzyk mediów, który jak się okazuje ma niesłychaną siłę nacisku. Toteż zapowiadany ingres nowego metropolity archidiecezji warszawskiej – arcybiskupa Stanisława Wielgusa – zamienił się w linczujący samosąd rozjątrzonego tłumu, gdyż odkryte akta przeczyły całkowicie temu co w zaparte twierdził lustrowany nominat. W scenerii dotąd nie praktykowanej w polskim Kościele nastąpiła rezygnacja z urzędu ku uciesze jednych i rozgoryczeniu drugich a najmocniej samego papieża Benedykta XVI. Jeszcze brzmią nam w uszach jego słowa: ″Trwajcie mocni w wierze″. Tej mocy wierności prawdzie zabrakło ostatnio polskiemu episkopatowi.

Nasuwa się pytanie czy w takim stylu powinna odbyć się tak doniosła uroczystość? Czy nie było czasu i środków aby wyjaśnić obciążające akta? Spróbujmy sobie odpowiedzieć na pytanie o wiele ważniejsze: kto na tym stracił i ile a kto zyskał?

Po upokarzającej nas Polaków aferze posła Łyżwińskiego i wicepremiera Andrzeja Leppera, po stosie zarzutów względem komisji lustrującej osobę abp. Stanisława Wielgusa coraz bardziej jest widać, że Polska jest bardzo chora. A chora jest i to śmiertelnie, bo ″chorzy″ ludzie zajmują w niej kierownicze urzędy i za ambicję poczytują sobie czynić skandale, których należałoby uniknąć a przede wszystkim nie nadawać im rozgłosu.

Jeśli komuś wydaje się mało wiarygodne stwierdzenie o ″chorych″ rządzących naszym krajem to dodam jeszcze, że rządzą nim obcy, którzy dążą do tego by było w nim nie tyle ciężko ekonomicznie, ale nade wszystko zamazywało moralne wartości. Ośmieszyć nas w oczach innych, podkopać do nas zaufanie, zniweczyć w nas wiarygodność… to jest program, któremu biernie i z uśmiechem się przyglądamy a na naszych oczach wali się etyczny porządek bez którego żaden naród nie jest w stanie istnieć i myśleć o przyszłości.

Może byłoby lepiej i zdrowiej dla nas Polaków i rzeczywistego dobra ojczyzny, żeby prezydent Rzeczypospolitej zaniechał zagranicznych podróży a rozpoczął je po własnym kraju. Na pewno znalazłby wówczas ludzi na urzędy, których nie dotknęła epidemia afer, którzy mają ambicję służenia swojemu narodowi, są gotowi i zdolni stanąć w obronie dobrego imienia Polski. Już najwyższy czas, aby ludzi z brudną przeszłością wyrugować z rządowych posad, pozbawić parlamentarnych immunitetów, horrendalnych emerytur. Dobro jutra domaga się powrotu dyscypliny do szkół, bezpieczeństwa na ulicach, kary dla przestępców, miejsc pracy i godziwych zarobków we własnym kraju. Jakby wydziedziczeni z własnego domu tułamy się za chlebem po świecie.

Nowe władze w gminach, powiatach i województwach skupiają swój wysiłek, już z pierwszym dniem nowego roku, nie na tworzeniu inicjatyw dających zatrudnienie bezrobotnym ludziom, ale na szukaniu sposobów uzyskania unijnych dotacji. Jakkolwiek należy się o nie ubiegać to jednak nie one mają być oczkiem w głowie nowych wójtów, starostów i wojewodów. Zabieganie o dary u obcych powoduje, że tylko nieliczni są nimi nasyceni. Generalnie biednych, bezdomnych i szukających pracy stale przybywa. A ci co wyjechali z ojczystego kraju nie mają po co wracać. Modny szoł-biznes jest w obcych lub nieuczciwych rękach toteż korzystniejsze staje się pracować w obcym kraju niż w rodzimej zagrodzie.

Konsekwencje takiego wyboru są jednak nieodwracalne. Rozdzielone rodziny nie zapewniają wychowania dzieciom, wzrasta przestępczość nieletnich, zwiększa się ilość rozwodów, następuje zanik moralnych i duchowych wartości. To co z tak wielkim heroizmem obroniliśmy w czasach nasilonego komunizmu teraz oddajemy bez walki jego młodszej siostrze – modnemu liberalizmowi, który serwuje nam Zachód. Komunizm w swym prymitywnym wydaniu, duszący do niedawna pół Europy, nie stał się systemem na skalę globalną. Toteż musiał przysposobić się niczym kameleon do nowych warunków.

Co zatem wyniknie z tego co dzieje się u nas: koalicje, lustracja, dotacje, afery… jednym słowem: hiper-szał. Tak naprawdę to sami go współtworzymy. Nie przywykliśmy do uczciwych rządów i rzeczowych rozwiązań. Współfundujemy sobie ciągle nowe sensacje. Przestajemy w rezultacie wierzyć we własne siły i możliwość naprawy Rzeczypospolitej. A naprawić ją trzeba. Niezbędni są do tego ludzie, którzy uruchomią konstruktywne funkcjonowanie urzędów i zapewnią im powagę.

Jan Paweł II tak wiele razy przypominał nam żebyśmy nie chcieli takiej Polski, która tanio kosztuje. Uczył nas co to znaczy miłość ojczyzny, czym jest dla człowieka rodzina, miejsce pracy, służba narodowi. To przecież on osobiście, nie uląkłszy się sprzeciwu wielu dostojników, rozpoczął oczyszczanie Kościoła i to od najdawniejszych stuleci. Zauroczeni byliśmy jego wyborem, jego odwiedzinami, jego pontyfikatem. Krokodyle łzy lała Polska, gdy obiegła świat smutna nowina o jego odejściu do domu Ojca.
Zostawił nam gotowy program naprawy kraju i Kościoła. Ale kto z nas czyta Jana Pawła II.

Zbigniew Szczębara
Paryż

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

29 Marca 2020 roku
W wieku 86 lat zmarł wybitny kompozytor, dyrygent i pedagog muzyczny Krzysztof Penderecki. Nagrodzone utwory: „Strofy”, „Emanacje”, „Psalmy Dawida.


29 Marca 1848 roku
We Włoszech z inicjatywy Adama Mickiewicza został podpisany akt zawiązania legionu polskiego.


Zobacz więcej